Agnieszka... masz paszport?Są tam Twoje dane? Co jest na nim napisane? Że jeśli ktoś znajdzie paszport nie ze swoimi danymi, to ma go oddać władzom, bo paszpoert - dokument urzędowy jest własnościa państwa. I państgwo nie wyda ci nowego, jak nie przyniesiesz w łapce starego, który sobie możesz wziąć dopiero jak ci go podziurkują... Ja uważam, że jeśli ktoś nie chce szczepić dzieci, to powinien otwarcie o tym mówić (jest takich osób wiele) i bronić swoich rodzicielskich praw do decydowania o dziecku, a nie konspiracyjnie kamuflować się przed przychodniami, lekarkami G. itp, bo wtedy daje im argumenty do ręki
...i mu się to może odbić czkawką. Mi nie jest potrzebna karta szczepień moich dzieci (zwłaszcza, jeśli nie ma tam żadnych szczepień). Mnie jest potrzebna wolność decydowania. I jeszcze coś, przy którymś dziecku 7 lat temu dostałam książeczkę zdrowia i książeczkę szczepień do ręki, ale potem okaząło się, że przychodnie mają w d... moją książeczkę szczepień (była moja a nie nfz), bo oni mają "swoje" karty.no to niech mają
Windo, masz rację. Szkoda tylko, że państwo każe szczepić, ale odpowiedzialność za poszczepienne reakcje, trwałe uszczerbki na zdrowiu dziecka, czy nieskuteczność danej szczepionki ponoszą rodzice i ich dziecko. Panstwo umywa ręce. Chciałabym postępować, tak jak piszesz. Mówić otwarcie. Ale w naszym kraju szczepienia, w niektórych rejonach są obowiązkowe. I już. Nie chcesz się zastosować, to zapłacisz karę (którą sanepid wlepia na podstawie naciągania prawa administracyjnego a nie karnego!) i w końcu zmuszą Cię do zaszczepienia.
Agnieszka... masz paszport?Są tam Twoje dane? Co jest na nim napisane? Że jeśli ktoś znajdzie paszport nie ze swoimi danymi, to ma go oddać władzom, bo paszpoert - dokument urzędowy jest własnościa państwa. I państgwo nie wyda ci nowego, jak nie przyniesiesz w łapce starego, który sobie możesz wziąć dopiero jak ci go podziurkują... Ja uważam, że jeśli ktoś nie chce szczepić dzieci, to powinien otwarcie o tym mówić (jest takich osób wiele) i bronić swoich rodzicielskich praw do decydowania o dziecku, a nie konspiracyjnie kamuflować się przed przychodniami, lekarkami G. itp, bo wtedy daje im argumenty do ręki
ale ja nie mam zamiaru się nigdzie chować ani ukrywać przed żadnymi lekarkami - niewiem czemu po moich wpisach takie wnioski wyciągnęłaś. moje dzieci chcę zapisać do przychodni, dlaczego nie, chciałabym jedynie aby to była dobra przychodnia i zaufany pediatra który będzie rozumiał moje wątpliwości i rozterki a nie pierwsza lepsza pani doktor G z sulejówka która dodatkowo nie lubi dzieci. nie mam zamiaru również nie szczepić dzieci, jedynie odwlekać szczepienia w czasie.
pozatym co przychodnia to inaczej funkcjonuje - np w Limie nie trzeba oddawać pielęgniarkom karty szczepień tylko przynosić ją na każde szczepienia dziecka.
ja też chciałabym mieć wolność decydowania, póki co jej nie mam i jestem - jak narazie - lajtowo i natrętnie ale z umiarem nagabywana i przypominana że za chwilkę mija x mc od ostatniej dawki i kiedy ja się uprzejmie zgłoszę do przychodni z dzieckiem, nie szkodzi że dziecko ma gorączkę i kaszle bo to pani doktor zadecyduje o tym czy moje dziecko się kwalifikuje do szczepienia a nie ja jako rodzic @-)
pozatym chciałabym aby mi się chciało, mówić otwarcie o tym że nie mam zamiaru szczepić dzieci wg kalendarza szczepień, mc po mcu tak jak sobie tego życzą - bo nie chce mi się z betonem gadać, tak jak nie chce mi się gadać dlaczego myślę o ED dla moich dzieci.
Agnieszka cała ta dyskusja miała wydźwięk: jak sposobem, podstępem, czy innym trickiem wyciągnąc kartę z przychodni, może nie Ty, ale takie dobre rady tu padają. Ja też z betonem nie gadam i go nie przekonuję, ale jak ktoś mnie zapyta, to odpowiadam wprost. U nas w przychodni jakoś nie mam problemu z niczym, ani ze skieroaniem do specjalisty, do którego uznałam, że moje dziecko powinno pójść, ani z przepisaniem leku, na który ja sama wpadłam... Np. na alergię syn dostawał zyrtec, który go przytępiał i powodował kłopoty logopedyczne. Logopeda powiedział od razu, że to przez ten lek, więc następnym razem poszłam i powiedziałm, że przestaję podawać zyrtec i prosze o receptę na aerius. Powołałam się na alergologa i laryngologa (z rodziny), nawet nie podając nazwiska. Jak mnie kiedyś zapytali, dlaczego on nie wystawił recepty, to odpowiedziałam, że praktykuje na drugim końcu Polski - zgodnie z prawdą. Teraz zamierzam nie dopuścić do szczepienia w szpitalu, powołując sie na toxo - zaszczepię, jak wyjaśnie do końca stan dziecka z tym związany. Argument mam jeden - choroba może wpływać na wątrobę i na mózg - szczepionka w tym momencie nie jest niezbędna, a może zaszkodzić. A oni mają drugi argument - nie wiem po co, ale przy przyjęciu do szpitala, pytają o zawód - więc potem czują pewną obawę. Pamiętam drugi poród - w Międzylesiu, położna do mnie z kroplówką - ja się pytam co to po co, potem znów coś... W końcu ona pyta: a co się pani tak interesuje. Na co mój mąż - moja żona jest prawnikiem i ja osobiście nie chciałbym mieć w niej wroga, no i się położna zreflektowała... Oczywiście nie każdy jest prawnikiem, ale zawsze dobrze działa żądanie odmowy, nakazu, wyjaśńienia czy czegokolwiek NA PIŚMIE z podpisem i pieczątką oraz domaganie się konkretnej podstawy prawnej - zwala z nóg wszystkich, łącznie z pewnymi siebie urzędnikami ZUS i US. Przestają być pewni...
Windo, dopilnuj, żeby Ci nie zaszczepili w szpitalu. Ja dwoje ostatnich dzieci nie szczepiłam - podpisałam kwit, że nie wyrażam zgody. Ale - uwaga - przy najmłodszej po roku wyszła blizna na ramieniu, ewidentnie szczepienie na gruźlicę >:P Wyraziliśmy zgodę tylko na wit. K i nie wiem, czy to możliwe, że wtedy zaszczepili? Poza tym byłam non-stop z córką. W ksiąźeczce miałam wpis, który po moim upomnieniu przekreślili. A wszystko w renomowanej Św. Zofii...
W zachodniopomorskim chyba sanepid bardziej pobłażliwy jest
W szpitalu dostalismy karte szczepień do ręki, oddaliśmy ją po miesiącu do przychodni (bo położna zapomniała na wizycie zabrać). Jeszcze w szpitalu w planie porodu, który wypełnialiśmy zaznaczyliśmy opcję nie szczepienia, nie podawania wit. K i nie zakrapiania oczu.
W przychodni zaś pani doktor po wytłumaczenie dlaczego nie chcemy szczepić przyjęła to do wiadomości, dała druczek do wypełnienia i mimo kontroli sanepidu w tejże przychodni wszystko przeszło i się nas nie czepiają (póki co )
Nie no, rozmawiając z lekarką, przyznała, że większym ryzykiem była jazda samochodem do przychodni niż nie szczepienie. Statystycznie rzecz biorąc nieszczepienie nie jest niebezpieczne w porównaniu z codziennym życie, zwłaszcza na drodze. Jedynie bała się (lekarka) krztuśca do roku i tężca.
W zachodniopomorskim chyba sanepid bardziej pobłażliwy jest
W szpitalu dostalismy karte szczepień do ręki, oddaliśmy ją po miesiącu do przychodni (bo położna zapomniała na wizycie zabrać). Jeszcze w szpitalu w planie porodu, który wypełnialiśmy zaznaczyliśmy opcję nie szczepienia, nie podawania wit. K i nie zakrapiania oczu.
W przychodni zaś pani doktor po wytłumaczenie dlaczego nie chcemy szczepić przyjęła to do wiadomości, dała druczek do wypełnienia i mimo kontroli sanepidu w tejże przychodni wszystko przeszło i się nas nie czepiają (póki co )
My mamy podobną sytuację od czterech lat - w tym zamordystycznym krakowskim Sanepidzie. Dostajemy wezwania z S. i płacimy za nie przez US, ale na tym na razie koniec. Tyle że jesteśmy mocno przekonani do nieszczepienia i gotowi na płacenie grzywien czy procesy administracyjne. TYLKO tą drogą - prawną - da się coś zmienić i można mieć poczucie, że jest się w porządku. Popieram pogląd Windy o legalności zachowań w tej sytuacji - nawet jeśli są bzdurne. Bogu co boskie, cesarzowi co cesarskie. Łamiesz prawo - ponoś konsekwencje, walcząc o zmianę przepisów.
A jak państwo łamie sumienia i stosuje siłowe rozwiązania, by pozbawić życia obywateli? Państwo ma w tym cel, nie ugnie się pod naciskiem małej grupy ludzi.
a co na to Ewangelia? Kto mieczem wojuje od miecza zginie. Nie jest nas mała grupa ludzi, tylko działamy konspiracyjnie... w przeciwieństwie do koncernów farmaceutycznych
Uczeń nie przewyższa nauczyciela ani sługa swego pana. Wystarczy, jeśli uczeń będzie jak jego nauczyciel, a sługa jak pan jego. Jeśli pana domu przezwali Belzebubem, o ileż bardziej jego domowników tak nazwą. Więc się ich nie bójcie! Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach! Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli. Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. (Mt 10:24-33)
I jeszcze: bądźcie więc roztropni jak węże, ale nieskazitelni jak gołębie...
Albo uznajemy Boga i postępujemy moralnie, albo uznajemy, że cel uświęca środki. W wątku o kazaniu i kajaku jako ołtarzu, w dyskusji padały zdania, że tylko w ekstremalnych sytuacjach (Oświęcim) można odejśc od wymaganej formy liturgicznej (nie mój pogląd). Jednak tym bardziej kwestia szczepień, a raczej grzywny za ich brak nie jest ekstremalną sytuacją, aby się uciekać do metod szatańskich - kłamstwa np.
Trzeba sobie jasno powiedzieć - ten świat jest niedoskonały i taki pozostanie, pytanie, czy za "szczęście" tego świata - brak cierpienia my wyprzemy się Jezusa i Jego przykazań. Mnie się wydaje, że trzeba zachować prawe sumienie i otwarcie głosić swoje poglądy, choć za to ukrzyżowali Jezusa... i nas też mogą.
Jeszcze tylko dodam, że jeśli nieszczepienie jest takim fiubździu jak unikanie cukru i wegetariańskie żarcie w połączeniu z jogą - to rzeczywiście, grzywna może zmusić do szczepienia. Ale jeśli jest przemyślanym, uzasadnionym sprzeciwem, zabiegiem szkodzącym zdrowiu czy jakości życia dziecka - grzywna nikogo nie poruszy. Zapłacisz i pozostaniesz przy swoim, chyba że uciekną się do przemocy, ale o tym jeszcze nie słyszałam.
Procesy i grzywny, wbrew pozorom, też są dla ludzi. To jeden z języków porozumiewania się. A już te administracyjne - niemal przyjemność:) nawet nie musisz być - po prostu orzekają i już
Ironizuję, ale tylko trochę. Bo nie taki wilk straszny i do Hitlera jeszcze Sanepidowi daleko.
Brawario pisał na temat, czy można dopuścić się kłamstwa by nie wydać Żyda. W końcu można powiedzieć, że po co Żydowi życie ziemskie, wieczne jest ważniejsze...
Ja tam nie widzę róznicy, czy to Niemiec zabijał Żyda, czy Sanepid zabije moje dziecko szczepionką... W sumie, może ta szczepionka akurat nie zabije, może Żyd ucieknie, ale czy przed niemoralnym prawem nie mamy obowiązku się bronić?
A jeśli aborcja i eutanazja będzie dokonywana wbrew woli pacjenta (będzie... już jest...), to czy nie mamy obowiązku uciec się do kłamstwa, by ratować życie?
W przypadku szczepień państwo po pierwsze ingeruje w prywatne decyzje rodziców, by mieć nad ich dziećmi władzę (ta władza rozciąga się później bardzo daleko), po drugie ma doskonały pretekst do okradania ludzi.
@Katarzyno, rozumiem, moje pewnie też wyczerpałby dokumentnie. Ale ukrywanie dzieci przed Sanepidem przerasta mnie chyba jeszcze bardziej - naprawdę bałabym się, że mi je załadują któregoś dnia do suki i wywiozą. Nie wiem, może przesadzam.
Proces dzieje się bez Ciebie, jak na Twoją korzyść - OK, jak nie - dostaniesz druczek, ile masz zapłacić. I spokój na jakiś czas. Chyba.
Żadne z wyjść nie wydaje mi się komfortowe i oba rodzą napięcia, ale to prawne jakieś takie słuszniejsze jest dla mnie. I więcej niesie szansy na normalność.
Pomyśl, gdyby te 6 000 rodziców, którzy w zeszłym roku odmówili szczepień poszło ze zbiorowym, albo pojedynczymi pozwami do sądu... a tak, jak szczury po kątach się kryjemy, co najwyżej jak rajskie ptaki nas oglądają albo jak te panienki w dredach od jogi i soczewicy...
@Kinga to rzeczywiście macie przechlapane z tym sanepidem ale czy rzeczywiście oni mają prawo rąbać grzywny rodzicom którzy odmówili szczepień??
niewiem jakoś nigdy nawet w tej mojej przychodni w sulejówku nikt mi nie groził grzywną, może też dlatego, że trójkę "grzecznie" zaszczepiałam, tyle tylko że opóźniałam szczepienia bo zawsze jakieś choróbsko się trafiało. niewiem jak teraz będzie przy najmłodszym, bo jeszcze dla niego żadnej przychodni nie wybraliśmy (chyba że w Limie będziemy go szczepić)
Popieram Kinge. Trzeba oficjalnie. Ja równiez otrzymuje oficjalne napomnienia i groźby kary i oficjalnie im odpowiadam pismem i polecam skorzystac z pomocy stowarzyszenia rodziców nie szczepiących dzieci .
Tak, Stop Nop polecam i ich porady prawne, jak i wsparcie. Wszystko to przestaje być takie straszne - w grupie. Co do grzywien - czekamy na orzeczenie NSA (w sprawie krakowskiej, ale nie mojej, tylko kogoś innego - dodam dla ścisłości). Co prawda polskie prawo nie opiera się na casusach i wyroki mogą być od Sasa do lasa, ale zawsze to jakiś punkt wyjścia.
Grzywna nie jest za nieszczepienie, ale za uchylanie się od przepisu i obowiązku. masz prawo odmawiać zabiegów medycznych, ale musisz ponieść karę za niedopełnienie obowiązku nałożonego przepisem administracyjnym. Chodzi o to, żeby znaleźć mądrego, który będzie umiał połączyć dwie odrębne ścieżki prawne, żeby były ze sobą zgodne.
Jeśli jakiegoś prawnika bolą teraz zęby, to wybaczcie, obca mi jest ta działka i należę do tych, którzy ŻADNEJ ustawy czy przepisu nie są w stanie powtórzyć, nie mówiąc o rozumieniu :-S
nie szczepiliśmy naszej 3.letniej obecnie córki na odrę, świnkę i różyczkę ze względów etycznych. wczoraj dowiedziałam się od kuzynki, że po mieście poszła fama, że znaleźli się rodzice, którzy nie szczepili dziecka i dostali karę 4tys.zł. uśmiałam się z lekka, bo po pierwsze: żadnej kary, nawet upomnienia jeszcze nie dostaliśmy, po drugie: że po dwóch latach sprawa, jakby nie patrzeć, odżyła, choć ja już o niej prawie zapomniałam, a po trzecie - ta kara to tylko 4 tys.?? ja myślałam, że przynajmniej z 10tys. wie ktoś, ile wynoszą te kary?
Mnie peiatra móeiła że chyba nie ma podstaw do kary i to jest tylo strasenie,zgodziła się też e mną że bez sensu jest szczepienie na rózyczkę bo i tak iedy kobiety rodzą to już ono nie działa, zresztą nie bez powodu przy ciązy pytają o różyczkę. Ja akurat przechorowałam.I chyba dla naszych dziewczynek też tak byłoby lepiej.
Z danych STOP NOP zwykle nie przekraczają 200-300 zł, mam "znajomych znajomych" takich, którym uzbierało się koło 1000. Rozłożyli na raty i spłacając, prowadzą sądowe wyjaśnienia.
Tak czy owak, jak mówi mój mąż, nie takie pieniądze ludzie płacą za szczepionki - my możemy zapłacić za jej brak.
W Warszawie są kary od 300zł do 3000zł .Czytalam ze ludzie wygrywają sprawy sądowe i Sanepid musi zwrocić wpłaconą kare. nie wiem jak to bedzie wyglądało jak wejdzie ta nowa bandycka ustawa !
Komentarz
Ja uważam, że jeśli ktoś nie chce szczepić dzieci, to powinien otwarcie o tym mówić (jest takich osób wiele) i bronić swoich rodzicielskich praw do decydowania o dziecku, a nie konspiracyjnie kamuflować się przed przychodniami, lekarkami G. itp, bo wtedy daje im argumenty do ręki
nie mam zamiaru również nie szczepić dzieci, jedynie odwlekać szczepienia w czasie.
pozatym co przychodnia to inaczej funkcjonuje - np w Limie nie trzeba oddawać pielęgniarkom karty szczepień tylko przynosić ją na każde szczepienia dziecka.
ja też chciałabym mieć wolność decydowania, póki co jej nie mam i jestem - jak narazie - lajtowo i natrętnie ale z umiarem nagabywana i przypominana że za chwilkę mija x mc od ostatniej dawki i kiedy ja się uprzejmie zgłoszę do przychodni z dzieckiem, nie szkodzi że dziecko ma gorączkę i kaszle bo to pani doktor zadecyduje o tym czy moje dziecko się kwalifikuje do szczepienia a nie ja jako rodzic
@-)
pozatym chciałabym aby mi się chciało, mówić otwarcie o tym że nie mam zamiaru szczepić dzieci wg kalendarza szczepień, mc po mcu tak jak sobie tego życzą - bo nie chce mi się z betonem gadać, tak jak nie chce mi się gadać dlaczego myślę o ED dla moich dzieci.
Ja też z betonem nie gadam i go nie przekonuję, ale jak ktoś mnie zapyta, to odpowiadam wprost.
U nas w przychodni jakoś nie mam problemu z niczym, ani ze skieroaniem do specjalisty, do którego uznałam, że moje dziecko powinno pójść, ani z przepisaniem leku, na który ja sama wpadłam... Np. na alergię syn dostawał zyrtec, który go przytępiał i powodował kłopoty logopedyczne. Logopeda powiedział od razu, że to przez ten lek, więc następnym razem poszłam i powiedziałm, że przestaję podawać zyrtec i prosze o receptę na aerius. Powołałam się na alergologa i laryngologa (z rodziny), nawet nie podając nazwiska. Jak mnie kiedyś zapytali, dlaczego on nie wystawił recepty, to odpowiedziałam, że praktykuje na drugim końcu Polski - zgodnie z prawdą.
Teraz zamierzam nie dopuścić do szczepienia w szpitalu, powołując sie na toxo - zaszczepię, jak wyjaśnie do końca stan dziecka z tym związany. Argument mam jeden - choroba może wpływać na wątrobę i na mózg - szczepionka w tym momencie nie jest niezbędna, a może zaszkodzić. A oni mają drugi argument - nie wiem po co, ale przy przyjęciu do szpitala, pytają o zawód - więc potem czują pewną obawę.
Pamiętam drugi poród - w Międzylesiu, położna do mnie z kroplówką - ja się pytam co to po co, potem znów coś... W końcu ona pyta: a co się pani tak interesuje. Na co mój mąż - moja żona jest prawnikiem i ja osobiście nie chciałbym mieć w niej wroga, no i się położna zreflektowała...
Oczywiście nie każdy jest prawnikiem, ale zawsze dobrze działa żądanie odmowy, nakazu, wyjaśńienia czy czegokolwiek NA PIŚMIE z podpisem i pieczątką oraz domaganie się konkretnej podstawy prawnej - zwala z nóg wszystkich, łącznie z pewnymi siebie urzędnikami ZUS i US. Przestają być pewni...
Najbardziej rozwalił mnie jednak argument dot. zawartości rtęci.
Otóż uwaga, uwaga - rtęci w szczepionce jest mniej niż w puszcze sardynek.
Pytanie za 100 punktów:
Kto karmi niemowlę sardynkami z puszki?
i pytanie za 100 pktów..
a kto wchodzi specjalnie na ulicę, żeby go przejechał samochód?
TYLKO tą drogą - prawną - da się coś zmienić i można mieć poczucie, że jest się w porządku. Popieram pogląd Windy o legalności zachowań w tej sytuacji - nawet jeśli są bzdurne. Bogu co boskie, cesarzowi co cesarskie. Łamiesz prawo - ponoś konsekwencje, walcząc o zmianę przepisów.
Ukrywając się, nic nie wskóramy.
uczeń będzie jak jego nauczyciel, a sługa jak pan jego. Jeśli pana domu
przezwali Belzebubem, o ileż bardziej jego domowników tak nazwą. Więc
się ich nie bójcie! Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być
wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co
mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho,
rozgłaszajcie na dachach! Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało,
lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało
może zatracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A
przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. U was
zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie
się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli. Do każdego więc, który się
przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który
jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i
Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. (Mt 10:24-33)
I jeszcze: bądźcie więc roztropni jak węże, ale nieskazitelni jak gołębie...
Albo uznajemy Boga i postępujemy moralnie, albo uznajemy, że cel uświęca środki. W wątku o kazaniu i kajaku jako ołtarzu, w dyskusji padały zdania, że tylko w ekstremalnych sytuacjach (Oświęcim) można odejśc od wymaganej formy liturgicznej (nie mój pogląd). Jednak tym bardziej kwestia szczepień, a raczej grzywny za ich brak nie jest ekstremalną sytuacją, aby się uciekać do metod szatańskich - kłamstwa np.
Trzeba sobie jasno powiedzieć - ten świat jest niedoskonały i taki pozostanie, pytanie, czy za "szczęście" tego świata - brak cierpienia my wyprzemy się Jezusa i Jego przykazań. Mnie się wydaje, że trzeba zachować prawe sumienie i otwarcie głosić swoje poglądy, choć za to ukrzyżowali Jezusa... i nas też mogą.
Procesy i grzywny, wbrew pozorom, też są dla ludzi. To jeden z języków porozumiewania się. A już te administracyjne - niemal przyjemność:) nawet nie musisz być - po prostu orzekają i już
Ironizuję, ale tylko trochę. Bo nie taki wilk straszny i do Hitlera jeszcze Sanepidowi daleko.
Proces dzieje się bez Ciebie, jak na Twoją korzyść - OK, jak nie - dostaniesz druczek, ile masz zapłacić. I spokój na jakiś czas. Chyba.
Żadne z wyjść nie wydaje mi się komfortowe i oba rodzą napięcia, ale to prawne jakieś takie słuszniejsze jest dla mnie. I więcej niesie szansy na normalność.
Pomyśl, gdyby te 6 000 rodziców, którzy w zeszłym roku odmówili szczepień poszło ze zbiorowym, albo pojedynczymi pozwami do sądu... a tak, jak szczury po kątach się kryjemy, co najwyżej jak rajskie ptaki nas oglądają albo jak te panienki w dredach od jogi i soczewicy...
niewiem jakoś nigdy nawet w tej mojej przychodni w sulejówku nikt mi nie groził grzywną, może też dlatego, że trójkę "grzecznie" zaszczepiałam, tyle tylko że opóźniałam szczepienia bo zawsze jakieś choróbsko się trafiało. niewiem jak teraz będzie przy najmłodszym, bo jeszcze dla niego żadnej przychodni nie wybraliśmy (chyba że w Limie będziemy go szczepić)
Co do grzywien - czekamy na orzeczenie NSA (w sprawie krakowskiej, ale nie mojej, tylko kogoś innego - dodam dla ścisłości). Co prawda polskie prawo nie opiera się na casusach i wyroki mogą być od Sasa do lasa, ale zawsze to jakiś punkt wyjścia.
Grzywna nie jest za nieszczepienie, ale za uchylanie się od przepisu i obowiązku. masz prawo odmawiać zabiegów medycznych, ale musisz ponieść karę za niedopełnienie obowiązku nałożonego przepisem administracyjnym. Chodzi o to, żeby znaleźć mądrego, który będzie umiał połączyć dwie odrębne ścieżki prawne, żeby były ze sobą zgodne.
Jeśli jakiegoś prawnika bolą teraz zęby, to wybaczcie, obca mi jest ta działka i należę do tych, którzy ŻADNEJ ustawy czy przepisu nie są w stanie powtórzyć, nie mówiąc o rozumieniu :-S
Tak czy owak, jak mówi mój mąż, nie takie pieniądze ludzie płacą za szczepionki - my możemy zapłacić za jej brak.