Wiem od lekarza u ktorego leczyłam sie na problemy "trawienne" , ze robil sobie sam statystyki jak engerix wplywa na tarczyce. Z jego wyliczen 60% pacjentek bylo szczepionych. Byłam zszokowana.
Zadna tam propaganda - zwyczajnie, jest to prawda: "Szczepienia
działają, fakty mówią same za siebie. To są konkrety. Nie ma drugiej
takiej grupy leków, które byłyby tak przebadane, jak szczepionki".
Podkreślał również, że szczepienia to nasza wspólna odpowiedzialność
społeczna. "Musimy szczepić wszystkich innych, aby chronić naszych
małych pacjentów. Tu już nie ma co liczyć na pobłażliwość natury".
Czytam sobie te wszystkie głosy antyszczepionkowe i zastanawiam się, jak to możliwe, że inteligentni ludzie nagle głupieją? Czy naprawdę musi dotknąć nas jakiś kataklizm pandemii, np. czarnej ospy, żeby antyszczepionkowcy odzyskali zdrowy rozsądek?
Nikt nie ukrywa, że szczepionki mogą mieć działania uboczne, jak każde lekarstwo zresztą, ale to nie powód, aby kierując się egoizmem narażać społeczeństwo na wzrost zachorowań.
" Od momentu wprowadzenia na Wyspach Brytyjskich Compulsory Vaccination Act (1853), kolejne teorie dotyczące złowrogich skutków szczepionek pojawiały się niemal każdego roku. Niektóre z nich umierały niemal natychmiast, ginąc w pomroce dziejów. Inne, które doczekały się bardziej elokwentnych zwolenników, inspirowały mniej lub bardziej liczne grupy społeczne, prowokując płomienne kazania, ulotki i masowe protesty2.
Oto kilka najbardziej soczystych antyszczepionkowych pomysłów z pierwszego okresu:
1. Szczepionki to znamię Bestii zapowiedziane w Apokalipsie. 2. Szczepionki na ospę są nieczyste, bo pochodzą od zwierząt. Mogą więc zarazić dzieci zwierzęcymi chorobami. * Wersja bardziej radykalna: pochodzą od zwierząt, więc mogą… zamienić dzieci w zwierzęta (po szczepionkach wyrosną im kopytka!) * Wersja naprawdę hardcore’owa: nawet jeżeli nie szkodzą ciału, to mogą narazić na szwank życie wieczne dziecka, mieszając jego duszę z duszą zwierzęcia (a zwierzęta, jak wiadomo, nie trafiają do nieba…) 3. Szczepionki są nową wersją piętnowania – oznaczania niewolników i przestępców. 4. Szczepionki przenoszą choroby umysłowe.
(...) A jednak, szczepienia przyjęły się w społeczeństwie, a ich przeciwnicy, choć głoszone przez nich teorie były naprawdę spektakularne, ponieśli klęskę. Wiecie, dlaczego?
Bo był to czas, gdy wciąż jeszcze doskonale pamiętano tysiące ofiar, jakie każdego roku zbierała na ulicach Anglii ospa. Kiedy więc przeciwnicy szczepień w swych niezwykle sugestywnych ulotkach opowiadali o kilkudziesięciorgu dzieci, które szczepienia zabiły w ciągu dwóch dekad – te liczby nie robiły wielkiego wrażenia.
(...) Zamiast szczepionki DPT śmiertelnym niebezpieczeństwem okazuje się tym razem MMR (odra, świnka, różyczka), a zamiast encefalopatii dostajemy autyzm.
Znów jedno badanie (jego rzetelność podważono potem wielokrotnie), sugerujące związek między chorobą a szczepionką, zostało pochwycone przez media i zaowocowało paniką, powstaniem nowych ruchów społecznych, świetnie sprzedających się książek i filmów (np. Vaxxed nakręcone przez samego Wakefielda). Warto w tym kontekście pamiętać, że nie tylko firmy produkujące szczepionki zarabiają na swojej działalności!
Teoria wiążąca autyzm ze szczepionką MMR do dziś cieszy się sporą popularnością. Dowodem na to są spadające współczynniki szczepień oraz… coraz liczniejsze w USA i Europie epidemie odry. Czy historia naprawdę musi się powtarzać? "
@Klarcia, do g*wnowyborczych "źródeł" każdy dostęp ma. Naprawdę, nie musisz się trudzić, przeklejając tego rodzaju linki.
Po pierwsze - źródłem informacji nie jest GW. Po drugie - kieruję się własnym doświadczeniem i rozumem. To co przeczytałam w polecanym tekście nie było dla mnie niczym nowym. Po trzecie - irytuje mnie egoizm mających fobię antyszczepionkową, bo zdaję sobie sprawę z tego, jakie zagrożenie stanowią dla społeczeństwa. Po czwarte - boję się wszelkiego rodzaju zastrzyków i unikam wszelkich zabiegów, ale.. ewentualnie ryzykuję własnym życiem, a nie narażam innych.
Na marginesie - poddałam się terapii na HCV tylko dlatego, żeby przestać stanowić zagrożenia dla innych pacjentów.
Ups, chyba jednak nie każda ze stron się zgadza, skoro wyszczepieńcy - jak nakazuje GW - tak bardzo boją się procenta nieszczepionych.
Problem polega na tym, że ów na pozór niewielki procent nieszczepionych stanowi zagrożenie wybuchu epidemii, a wtedy już ze wszystkimi będzie cieniutko.
Dopowiem, że gdyby to ode mnie zależało, to wydałabym zarządzenie nakazujące izolację wszystkich osób nie zaszczepionych, a w razie wybuchu epidemii w tym środowisku, obciążyła ich kosztami leczenia. Pod tym względem jestem nieprzejednana, może dlatego, że widziałam konsekwencje epidemii czarnej ospy i jeszcze gorsze choroby Polio.
Ja pierwszego swojego szczepienia na czarną ospę nie pamiętam, bo byłam wtedy jeszcze malutka, ale szczepiono nas właśnie tak: nacinano skórę na przedramieniu dziecka i wcierano w ranę płyn pozyskany z ran…
dzieci zaszczepionych wcześniej . Obrzydliwą bliznę mam do dzisiaj. Pamiętam natomiast ostatnie szczepienie - podczas pobytu na koloni (miałam wtedy 9 lat), a więc z dala od mamy - w czasie gdy w kraju szalała epidemia czarnej ospy. Też nacinano skórę, ale już znacznie mniej i wcierano jakiś płyn, potem na tej rance wytworzył się czarny strup, łapka spuchła jak bania i miałam wysoką gorączkę. Wszystko mnie bolało i leżałam zapłakana, a obok mnie inne ofiary tej tortury. Mieliśmy wtedy niewiele lat, a jednak rozumieliśmy, że to jest konieczne, bo opowiedziano nam co się dzieje we Wrocławiu. Tam odbywały się dantejskie sceny - jeżeli w danej kamienicy ktoś zachorował, to zabierano go do szpitala na dział zakaźny (to jeszcze pryszcz), a wszystkich mieszkańców kamienicy separowano w izolatorium. Ponieważ warunki były marne, to rozdzielano rodziny - osobno lokowano mężczyzn, a osobno kobiety. Może byliśmy bardziej dojrzali, aniżeli dzisiaj wielu dorosłych, ale potrafiliśmy zrozumieć powagę sytuacji.
włącza mi się opcja troll przepraszam. wiem, że szczepienia działają - głównie pamiętam to czego uczyłam się w szkole. to może raczej "wierzę, że szczepienia działają" i wiem - z własnego doświadczenia, że z całą pewnością i stuprocentowo, i skutecznie działają antybiotyki: po dobrze przeprowadzonej u mnie w wieku lat 15 antybiotykoterapii (3 tygodnie ampicylina + dwa inne) zaczęłam powtórkę chorób wieku dziecięcego - w tym drugie przechorowanie ospy wietrznej. mój wniosek z obserwacji: szczepionki - tak , ale rezygnacja z antybiotyków bo zniwelują efekt szczepienia.
I szczepionki i antybole w jakiś sposób działają - tego chyba nikt nie podważa. Pozostaje pytanie o kalkulację zysków i strat tego działania. Entuzjastom szczepień ślepo wierzącym w to, co powie WHO, big pharma, czy GISu polecam odświeżyć sobie w pamięci historię z "pandemią świńskiej grypy"... Wtedy, wg czynników oficjalnych, groziła nsm wszystkim śmierć i też tylko szczepienia miały nas uratować...
To co widzimy na filmie, tylko w nikłym stopniu oddaje grozę tamtego czasu. W izolatoriach naprawdę nie było niczego - nie tylko ewentualnie potrzebnych leków, ale brakowało wyżywienia (przebywający tam byli głodni, a pewna grupa jednak zachorowała) nie było pościeli; o ciepłej wodzie można było pomarzyć, oczywiście można też było pomarzyć o papierze toaletowym. Nie wiem w jaki sposób tak szybko zdobyto szczepionki, że poddano szczepieniom wszystkie dzieci - ja na koloniach byłam nad morzem - i z tego co wiem bardzo liczny procent dorosłych. Kiedy dokładnie dowiedziałam się o tym horrorze już nie pamiętam, ale na pewno przed rokiem 70 - wtedy na koloniach powiedziano nam tylko, że dostaje się okropne krosty, które zostawią obrzydliwe blizny, jeżeli ktoś przeżyje chorobę. Proszę zwrócić uwagę - mówiono to 7-10 letnim dzieciom, nikt się z nami wtedy nie certolił tak, jak się to robi z dziećmi naszych czasów.
Wtedy chorowali nie tylko mieszkańcy Poznania, zaraza jakoś się wydostała do innych miast, może nieco w mniejszym zakresie. Miałam koleżeństwo, które przeżyło czarną ospę - zostały im po tym dziobate oblicza. Za komuny jednak to wyciszano - na filmie pokazano kawałek realiów z tamtych czasów; publikacje w gazecie. Zgadzała się jedynie data i dzień wydania.
Pomijając zasadność i skuteczność szczepień przeciw ospie prawdziwej, czy widzicie jakąś istotną różnicę między ospą prawdziwą, a odrą, świnką, różyczką, czy chorobami powodowanymi przez pneumokoki lub HiB? Coś świta? BTW, przeciwko ospie prawdziwej nikt już dziś nie jest odporny. Ostatnie masowe szczepienia zakończono jakoś w połowie lat siedemdziesiątych i specjaliści przyznają, że odporność po nich jest w tej chwili żadna. Gdyby więc jakiemuś szaleńcowi przyszło do głowy uwolnić ospę prawdziwą, to szczepienia nas nie uratują.
A na krztusiec, blonice, polio,Odrę itp kiedy się szczepilas? Bo ochrona nie jest wieczna
ponawiam pytanie @Klarcia, jeśli nie ponawiałaś szczepień w ostatnich kilku latach również jesteś potencjalnym zagrożeniem;-)
Na ww choroby byłam szczepiona w dzieciństwie. Czy jestem potencjalnym zagrożeniem? Na pewno mniejszym, aniżeli nie szczepione dzieci; gdyby było inaczej, to i osoby dorosłe co najmniej były by zachęcanie do zaszczepienia się. To są choroby wieku dziecięcego, osoby dorosłe - nawet nie zaszczepione - zarażają się nimi niezmiernie rzadko. Inaczej sprawa się miała przy ospie prawdziwej - jednak osoby zaszczepione przeciw niej nie umierały, co najwyżej były "dziobate". Na razie ospa prawdziwa - dzięki szczepieniom właśnie - została wyeliminowana i znajduje się jedynie w laboratoriach; pozostaje mieć głęboką nadzieję, że się stamtąd nie wydostanie.
Przypominam (pisałam już tutaj o tym), że w roku 2009 widząc histerię antyszczepionkową - chodziło o wirus A1H1N1, teksty kursujące w tamtym czasie, to m.in. przekonywanie, że szczepionka ma na celu redukcję ludzkiej populacji, że już są przygotowane obozy koncentracyjne i krematoria, itp. itd. - zdecydowałam się zaszczepić, aby przeciąć ten wrzód aberracji. Zrobiłam to bardzo niechętnie, bo mam chroniczny wręcz wstręt przed wszelkiego typu zastrzykami.
przeciwko ospie prawdziwej nikt już dziś nie jest odporny. Ostatnie masowe szczepienia zakończono jakoś w połowie lat siedemdziesiątych i specjaliści przyznają, że odporność po nich jest w tej chwili żadna. Gdyby więc jakiemuś szaleńcowi przyszło do głowy uwolnić ospę prawdziwą, to szczepienia nas nie uratują.
Nie jest prawdą, że masowe szczepienia nie uratowałyby nikogo - w razie czego. W tamtym czasie również było sporo ludzi na ospę nie szczepionych; szczepionka prawdopodobnie ich uratowała. Z tym, że jeżeli już ktoś bakcyle ospy załapał, to szczepienie mogło go dobić. Poza tym - te szczepionki były bardzo podłej jakości, sposób szczepienia też ryzykowny (dopiero później szczepionka przeciw ospie prawdziwej były podawana w zastrzyku), ; nacinanie skóry i nacieranie substancją zawierającą wirusy (nie wiem żywe, czy już martwe) pochodzące prawdopodobnie od krowy. Powyższe mogło wywołać zwyczajne zakażenie, zdarzały się także inne powikłania, ale prawdopodobnie od tego nikt nie umarł. Mówię "prawdopodobnie", bo nie słyszałam o takim przypadku, ale należy mieć na uwadze, że za komuny obieg informacji był mocno zakłócony.
A teraz proszę sobie wyobrazić, że znowu rozpoczyna się jakaś epidemia, choroba jest bardzo śmiertelna, a co najmniej 20 proc. społeczeństwa odmawia poddania się szczepieniom. Były by dantejskie sceny - znacznie ostrzejsze, aniżeli widzieliśmy na filmie i może nawet gorsze, niż podczas epidemii ospy prawdziwej. Wtedy ludzie do szczepienia chętnie się ustawiali - oczywiście oprócz dzieci - ba, szczepionka była bardzo poszukiwana.
Dla ścisłości - rozmawiamy o ospie prawdziwej, czy czarnej?
To jest to samo.
Ospa prawdziwa, inaczej czarna ospa (łac. Variola vera) – wirusowa choroba zakaźna o ostrym przebiegu wywoływana przez jedną z dwóch odmian wirusa ospy prawdziwej (variola minor lub variola maior)[1]. Okres inkubacji trwa od 7 do 17 dni, średnio 13 dni. Chorobę cechuje śmiertelność[2]
u osób szczepionych około 3% (dla najczęściej spotykanej odmiany), a u
nieszczepionych średnio 30% (istnieją postacie choroby o śmiertelności
szacowanej na 95%).
Dopowiem jeszcze, że w Polsce, ofiary wirusa A1H1N1 - przeciw któremu rząd Ewy Kopacz szczepionki nie zakupił - były liczne.
Z powodu grypy, niewydolności oddechowej i zatrzymania oddechu w samym tylko 2009 r. zmarło o 961 osób więcej niż rok wcześniej.
Niemal zapomnieliśmy już o epidemii „świńskiej grypy” z 2009 r. Nikt nie rozliczył rządu i ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz z ich decyzji. Co więcej, do dziś większość Polaków jest przekonana, że – jak twierdził rząd, a powtarzały zaprzyjaźnione media – władze świetnie sobie wtedy poradziły i był to niewątpliwy sukces minister Kopacz.
Tymczasem z informacji uzyskanych przez „Gazetę Polską” wynika, że prawda jest zupełnie inna. Miał wówczas miejsce prawdziwy dramat. Do dziś szokujące fakty są jednak ukrywane przed opinią publiczną. Twarde dane statystyczne pokazują bowiem, że w 2009 r. zmarło z powodu wirusa przynajmniej 1000 osób, w dużej części młodych. A najstraszniejsze jest to, że większość ofiar mogłaby żyć do dzisiaj, gdyby nie decyzje minister Ewy Kopacz.
W tamtym czasie, w Niemczech szczepienia były obowiązkowe dla: pracowników medycznych, służb porządkowych i wojska. Sporo szczepionki zostało (rząd zakupił ją dla każdego obywatela Niemiec), ale nikt nie staną przed dylematem, że bardzo chce się zaszczepić, ale niestety nie ma dostępu do specyfiku.
Nawet mi się nie chce komentować Klarcinych informacji... Może ktoś ma więcej cierpliwości i się do czegoś z powyższych odniesie? W kwestii podejścis do szczepień Klarcia jest idealnym produktem provackowej propagandy - szczepić wszystkich przeciwko wszystkiemu nawet gdyby się opierali. Ci, którzy zalecają mądrzy są i dyskutować z ich zaleceniami nie wypada. A niepożądane odczyny się trafiają raz na milion. A w tej chwili grozi nam epidemia odry, która nas zdziesiątkuje.
Komentarz
Byłam zszokowana.
http://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/7,101580,21688272,szczepienie-dzialaja-ekspert-who-latwiej-zostac-razonym.html#MT
Swoją drogą ciekawe jak nagle dla GW minister Radziwił uwiarygodnił się i wypiękniał
Jeszcze lepszy jest wywiad z GIS-em
http://wpolityce.pl/m/spoleczenstwo/336940-nasz-wywiad-glowny-inspektor-sanitarny-najbardziej-obawiam-sie-powrotu-ospy-prawdziwej-ktorej-smiertelnosc-wynosila-kilkadziesiat-proc
Zwracam uwagę na konstrukcję nagłówka i leadu.
Czy nie piękne?
mamagadżet).
Ciekawe, że głos na tak, to nagle te straszne internety awansują na wiarygodne źródło...
Nikt nie ukrywa, że szczepionki mogą mieć działania uboczne, jak każde lekarstwo zresztą, ale to nie powód, aby kierując się egoizmem narażać społeczeństwo na wzrost zachorowań.
Oto kilka najbardziej soczystych antyszczepionkowych pomysłów z pierwszego okresu:
1. Szczepionki to znamię Bestii zapowiedziane w Apokalipsie.
2. Szczepionki na ospę są nieczyste, bo pochodzą od zwierząt. Mogą więc zarazić dzieci zwierzęcymi chorobami.
* Wersja bardziej radykalna: pochodzą od zwierząt, więc mogą… zamienić dzieci w zwierzęta (po szczepionkach wyrosną im kopytka!)
* Wersja naprawdę hardcore’owa: nawet jeżeli nie szkodzą ciału, to mogą narazić na szwank życie wieczne dziecka, mieszając jego duszę z duszą zwierzęcia (a zwierzęta, jak wiadomo, nie trafiają do nieba…)
3. Szczepionki są nową wersją piętnowania – oznaczania niewolników i przestępców.
4. Szczepionki przenoszą choroby umysłowe.
(...) A jednak, szczepienia przyjęły się w społeczeństwie, a ich przeciwnicy, choć głoszone przez nich teorie były naprawdę spektakularne, ponieśli klęskę. Wiecie, dlaczego?
Bo był to czas, gdy wciąż jeszcze doskonale pamiętano tysiące ofiar, jakie każdego roku zbierała na ulicach Anglii ospa. Kiedy więc przeciwnicy szczepień w swych niezwykle sugestywnych ulotkach opowiadali o kilkudziesięciorgu dzieci, które szczepienia zabiły w ciągu dwóch dekad – te liczby nie robiły wielkiego wrażenia.
(...) Zamiast szczepionki DPT śmiertelnym niebezpieczeństwem okazuje się tym razem MMR (odra, świnka, różyczka), a zamiast encefalopatii dostajemy autyzm.
Znów jedno badanie (jego rzetelność podważono potem wielokrotnie), sugerujące związek między chorobą a szczepionką, zostało pochwycone przez media i zaowocowało paniką, powstaniem nowych ruchów społecznych, świetnie sprzedających się książek i filmów (np. Vaxxed nakręcone przez samego Wakefielda). Warto w tym kontekście pamiętać, że nie tylko firmy produkujące szczepionki zarabiają na swojej działalności!
Teoria wiążąca autyzm ze szczepionką MMR do dziś cieszy się sporą popularnością. Dowodem na to są spadające współczynniki szczepień oraz… coraz liczniejsze w USA i Europie epidemie odry. Czy historia naprawdę musi się powtarzać? "
http://mitologiawspolczesna.pl/dlaczego-historia-ruchow-antyszczepionkowych-nas-interesowac-bardziej-niz-ostrzezenia/
Po drugie - kieruję się własnym doświadczeniem i rozumem. To co przeczytałam w polecanym tekście nie było dla mnie niczym nowym.
Po trzecie - irytuje mnie egoizm mających fobię antyszczepionkową, bo zdaję sobie sprawę z tego, jakie zagrożenie stanowią dla społeczeństwa.
Po czwarte - boję się wszelkiego rodzaju zastrzyków i unikam wszelkich zabiegów, ale.. ewentualnie ryzykuję własnym życiem, a nie narażam innych.
Na marginesie - poddałam się terapii na HCV tylko dlatego, żeby przestać stanowić zagrożenia dla innych pacjentów.
Problem polega na tym, że ów na pozór niewielki procent nieszczepionych stanowi zagrożenie wybuchu epidemii, a wtedy już ze wszystkimi będzie cieniutko.
Pod tym względem jestem nieprzejednana, może dlatego, że widziałam konsekwencje epidemii czarnej ospy i jeszcze gorsze choroby Polio.
Ja pierwszego swojego szczepienia na czarną ospę nie pamiętam, bo byłam wtedy jeszcze malutka, ale szczepiono nas właśnie tak: nacinano skórę na przedramieniu dziecka i wcierano w ranę płyn pozyskany z ran… dzieci zaszczepionych wcześniej .
Obrzydliwą bliznę mam do dzisiaj. Pamiętam natomiast ostatnie szczepienie - podczas pobytu na koloni (miałam wtedy 9 lat), a więc z dala od mamy - w czasie gdy w kraju szalała epidemia czarnej ospy. Też nacinano skórę, ale już znacznie mniej i wcierano jakiś płyn, potem na tej rance wytworzył się czarny strup, łapka spuchła jak bania i miałam wysoką gorączkę. Wszystko mnie bolało i leżałam zapłakana, a obok mnie inne ofiary tej tortury. Mieliśmy wtedy niewiele lat, a jednak rozumieliśmy, że to jest konieczne, bo opowiedziano nam co się dzieje we Wrocławiu. Tam odbywały się dantejskie sceny - jeżeli w danej kamienicy ktoś zachorował, to zabierano go do szpitala na dział zakaźny (to jeszcze pryszcz), a wszystkich mieszkańców kamienicy separowano w izolatorium. Ponieważ warunki były marne, to rozdzielano rodziny - osobno lokowano mężczyzn, a osobno kobiety. Może byliśmy bardziej dojrzali, aniżeli dzisiaj wielu dorosłych, ale potrafiliśmy zrozumieć powagę sytuacji.
wiem, że szczepienia działają - głównie pamiętam to czego uczyłam się w szkole. to może raczej "wierzę, że szczepienia działają"
i wiem - z własnego doświadczenia, że z całą pewnością i stuprocentowo, i skutecznie działają antybiotyki:
po dobrze przeprowadzonej u mnie w wieku lat 15 antybiotykoterapii (3 tygodnie ampicylina + dwa inne) zaczęłam powtórkę chorób wieku dziecięcego - w tym drugie przechorowanie ospy wietrznej.
mój wniosek z obserwacji: szczepionki - tak , ale rezygnacja z antybiotyków bo zniwelują efekt szczepienia.
Entuzjastom szczepień ślepo wierzącym w to, co powie WHO, big pharma, czy GISu polecam odświeżyć sobie w pamięci historię z "pandemią świńskiej grypy"... Wtedy, wg czynników oficjalnych, groziła nsm wszystkim śmierć i też tylko szczepienia miały nas uratować...
W izolatoriach naprawdę nie było niczego - nie tylko ewentualnie potrzebnych leków, ale brakowało wyżywienia (przebywający tam byli głodni, a pewna grupa jednak zachorowała) nie było pościeli; o ciepłej wodzie można było pomarzyć, oczywiście można też było pomarzyć o papierze toaletowym.
Nie wiem w jaki sposób tak szybko zdobyto szczepionki, że poddano szczepieniom wszystkie dzieci - ja na koloniach byłam nad morzem - i z tego co wiem bardzo liczny procent dorosłych.
Kiedy dokładnie dowiedziałam się o tym horrorze już nie pamiętam, ale na pewno przed rokiem 70 - wtedy na koloniach powiedziano nam tylko, że dostaje się okropne krosty, które zostawią obrzydliwe blizny, jeżeli ktoś przeżyje chorobę. Proszę zwrócić uwagę - mówiono to 7-10 letnim dzieciom, nikt się z nami wtedy nie certolił tak, jak się to robi z dziećmi naszych czasów.
Wtedy chorowali nie tylko mieszkańcy Poznania, zaraza jakoś się wydostała do innych miast, może nieco w mniejszym zakresie. Miałam koleżeństwo, które przeżyło czarną ospę - zostały im po tym dziobate oblicza.
Za komuny jednak to wyciszano - na filmie pokazano kawałek realiów z tamtych czasów; publikacje w gazecie. Zgadzała się jedynie data i dzień wydania.
BTW, przeciwko ospie prawdziwej nikt już dziś nie jest odporny. Ostatnie masowe szczepienia zakończono jakoś w połowie lat siedemdziesiątych i specjaliści przyznają, że odporność po nich jest w tej chwili żadna. Gdyby więc jakiemuś szaleńcowi przyszło do głowy uwolnić ospę prawdziwą, to szczepienia nas nie uratują.
Na razie ospa prawdziwa - dzięki szczepieniom właśnie - została wyeliminowana i znajduje się jedynie w laboratoriach; pozostaje mieć głęboką nadzieję, że się stamtąd nie wydostanie.
Wrażenia opisałam tutaj:
http://www.fronda.pl/blogi/bog-jest-miloscia/jeszcze-zyje,4530.html
i tutaj:
http://www.fronda.pl/blogi/bog-jest-miloscia/jeszcze-zyje-cz-ii,4726.html
Proszę przeczytać także komentarze, są wręcz odlotowe
Nie jest prawdą, że masowe szczepienia nie uratowałyby nikogo - w razie czego.
W tamtym czasie również było sporo ludzi na ospę nie szczepionych; szczepionka prawdopodobnie ich uratowała. Z tym, że jeżeli już ktoś bakcyle ospy załapał, to szczepienie mogło go dobić. Poza tym - te szczepionki były bardzo podłej jakości, sposób szczepienia też ryzykowny (dopiero później szczepionka przeciw ospie prawdziwej były podawana w zastrzyku), ; nacinanie skóry i nacieranie substancją zawierającą wirusy (nie wiem żywe, czy już martwe) pochodzące prawdopodobnie od krowy. Powyższe mogło wywołać zwyczajne zakażenie, zdarzały się także inne powikłania, ale prawdopodobnie od tego nikt nie umarł. Mówię "prawdopodobnie", bo nie słyszałam o takim przypadku, ale należy mieć na uwadze, że za komuny obieg informacji był mocno zakłócony.
Były by dantejskie sceny - znacznie ostrzejsze, aniżeli widzieliśmy na filmie i może nawet gorsze, niż podczas epidemii ospy prawdziwej. Wtedy ludzie do szczepienia chętnie się ustawiali - oczywiście oprócz dzieci - ba, szczepionka była bardzo poszukiwana.
Ospa prawdziwa, inaczej czarna ospa (łac. Variola vera) – wirusowa choroba zakaźna o ostrym przebiegu wywoływana przez jedną z dwóch odmian wirusa ospy prawdziwej (variola minor lub variola maior)[1]. Okres inkubacji trwa od 7 do 17 dni, średnio 13 dni. Chorobę cechuje śmiertelność[2] u osób szczepionych około 3% (dla najczęściej spotykanej odmiany), a u nieszczepionych średnio 30% (istnieją postacie choroby o śmiertelności szacowanej na 95%).
(za Wiki)
Z powodu grypy, niewydolności oddechowej i zatrzymania oddechu w samym tylko 2009 r. zmarło o 961 osób więcej niż rok wcześniej.
Niemal zapomnieliśmy już o epidemii „świńskiej grypy” z 2009 r. Nikt nie rozliczył rządu i ówczesnej minister zdrowia Ewy Kopacz z ich decyzji. Co więcej, do dziś większość Polaków jest przekonana, że – jak twierdził rząd, a powtarzały zaprzyjaźnione media – władze świetnie sobie wtedy poradziły i był to niewątpliwy sukces minister Kopacz.
Tymczasem z informacji uzyskanych przez „Gazetę Polską” wynika, że prawda jest zupełnie inna. Miał wówczas miejsce prawdziwy dramat. Do dziś szokujące fakty są jednak ukrywane przed opinią publiczną. Twarde dane statystyczne pokazują bowiem, że w 2009 r. zmarło z powodu wirusa przynajmniej 1000 osób, w dużej części młodych. A najstraszniejsze jest to, że większość ofiar mogłaby żyć do dzisiaj, gdyby nie decyzje minister Ewy Kopacz.
Całość pod:
http://niezalezna.pl/59851-setki-ofiar-klamstw-ewy-kopacz-chorzy-na-grype-nie-musieli-umierac
***
W tamtym czasie, w Niemczech szczepienia były obowiązkowe dla: pracowników medycznych, służb porządkowych i wojska. Sporo szczepionki zostało (rząd zakupił ją dla każdego obywatela Niemiec), ale nikt nie staną przed dylematem, że bardzo chce się zaszczepić, ale niestety nie ma dostępu do specyfiku.
W kwestii podejścis do szczepień Klarcia jest idealnym produktem provackowej propagandy - szczepić wszystkich przeciwko wszystkiemu nawet gdyby się opierali. Ci, którzy zalecają mądrzy są i dyskutować z ich zaleceniami nie wypada. A niepożądane odczyny się trafiają raz na milion. A w tej chwili grozi nam epidemia odry, która nas zdziesiątkuje.