Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Single - dzieci dobrobytu

2456

Komentarz

  • "jest więc bardziej zasiadziały niż żonaty facet, coraz mniej sprawny, gorzej zarabia, gorzej wyglada i gorzej sie odżywia"

    Ciekawe. Miałem wrażenie, że przeżerając własnogębnie cały dochód i czas można sobie zapewnić lepsze wyżywienie, rekreację/sport, wygląd, łachy itd...
  • Tak.jest ciezko bo mam czworke dzieci . dwoje w szkole i dwie w domu.kolezanki nie chcą miec wiecej niz dwoje i juz wrocily do pracy.nie ma sie z kim spotkac bo one po pracy zajmuja sie domem i na nic nie maja czasu. W weeked robia zakupy i rozwoza te dzieci na jakies mecze czy zajęcia.ja nie rozwoze bo mąż zawozi.no ale one sa podobno statystycznie w komfortowej sytuacji a ja uciemiezona i zniewolona
  • Dobrowolne niezakładanie rodziny nie jest złe, zły jest tylko grzech. Kochaj i czyń co chcesz.
  • Łatwiej nie znaczy lepiej.
    Sportowiec ma lepsze wyniki jak wlozy w trening wiecej wysiłku
  • Wiesz Monia, możliwe, że jestem parę lat starsza od Ciebie. Ale też mam wśród znajomych kilka singielek. I nie powodują u mnie rozdarcia, tylko współczucie.

    Są dość atrakcyjne i zadbane. Mają modne ciuchy i jeżdżą na zagraniczne wakacje. Same albo z równie sfrustrowanymi koleżankami singielkami. Bo nie mają z kim. Wdają się w beznadziejne romanse z nierokującymi niczego Piotrusiami Panami lub wikłają w syf związków z żonatymi sukinsynkami przy kasie.

    Większość z nich z zazdrością patrzy na mój trzeci brzuch i na to jak się przytulamy z mężem. Za 10-20 lat uroda przeminie, ciuchy zrobią się niemodne, panowie poszukają sobie młodszych a one nadal będą sfrustrowane i samotne.

    I to jest to korzystanie z życia? Z czego one właściwie korzystają?
    I naprawdę uważasz że jest czego zazdrościć? I o co się rozdzierać?????
  • Mnie jest fajniej z trójką niż z jednym było. U męża w pracy trójka to standard. Czwarta tura się zaczęła, i mama tej czwóreczki jest:
    1. bardzo elegancka i ładna, zadbana na tip top.
    2. super gospodyni: porządeczek, przetwory, dziczyzna, wędliny, przyjęcia.
    3. aktywna - jeżdżą na wyprawy całą rodziną w ciekawe miejsca - np. Chorwacja, Krym.
    Duża rodzina to dużo radości.



  • Pamietam te czasy... Bylam singielka, 30stka na grzbiecie. Oj chcialam wyjsc z tego (nie)stanu.
    Ale jakim sposobem? Wokol mnie same babki a zero facetow! :D

    Jak beczalam czasami po sklepach patrzac na ciuszki dla niemowlakow!
  • Monia nie obraź się, ale Ty zazdrościsz tym singielkom czy się ich obawiasz czy jak, bo ja nie rozumiem w czym problem?
    O ten flirt chodzi czy o niezależność? Flirtować można w każdym wieku i każdym stanie, ale to tylko kłopoty się z tego lęgną a sama rozrywka dość niskich lotów.
  • A,to teraz singielki sa winne,a nie rozstepy? Monia,Ty juz nigdy nie bedziesz bezdzietna singielka,taka prawda pod choinke.
  • Monia, napisz sobie na kartce co chcesz mieć mimo dzieci, potem uródź jak chcesz dziecko drugie, trzecie ile tam chcesz, a potem sobie dodatkowo zrealizuj rzeczy z kartki. A koleżanki, środowisko, rząd i układ planet olej, bo w tym samym środowisku rożnie sobie życie ludzie układają. My byliśmy np. w Warszawie u pani radiolog, młoda ładna, realizuje się w pracy (robi usg w Instytucie Matki i Dziecka) i ma trójkę. Moja szefowa była, min. dyrektor finansowa dużej firmy - trójeczka też, znajoma -prokurent w dużej firmie i też trójka dzieci. Koleżanka z malarstwa - pani prokurator - elegancka i sympatyczna, trójeczka dzieci.
  • Latwiej, nie latwiej. Po prostu inaczej. Wszystko mozna dziecmi jak sie chce.
  • Nie zazdroszcze singielkom wcale, też mam koleżanki i wydaje mi się, że są to głównie osoby, które mają ze soba jakiś problem. Nie mogę pojąć jak świadomie można np. wiązać się z żonatym. I to nie tylko ze względu na niemoralność takiego postępowania.
  • Jak ktoś chce, to zrobi karierę zawodową (czy naukową) tylko trzeba być do tego wybitnym - wybitnie ambitnym, pracowitym, zdolnym. Jak ktoś jest taki to dzieci mu nie przeszkodzą. A co do smucenia się to nie ma powodu, grzechem się można smucić najwyżej:
    Co do spraw, o których pisaliście, to dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą. Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża. (…) Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja, lecz każdy otrzymuje własny dar od Boga: jeden taki, a drugi taki. Tym zaś, którzy nie wstąpili w związki małżeńskie, oraz tym, którzy już owdowieli, mówię: dobrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja. Lecz jeśli nie potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie! Lepiej jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąć. (…) Nie mam zaś nakazu Pańskiego co do dziewic, lecz daję radę jako ten, który - wskutek doznanego od Pana miłosierdzia - godzien jest, aby mu wierzono. Uważam, iż przy obecnych utrapieniach dobrze jest tak zostać, dobrze to dla człowieka tak żyć. Jesteś związany z żoną? Nie usiłuj odłączać się od niej! Jesteś wolny? Nie szukaj żony! Ale jeżeli się ożenisz, nie grzeszysz.
  • Z moich obserwacji wynika, że jeżeli mowa o młodych, atrakcyjnych i robiących karierę singielkach to zwykle jest ich wybór. Mimo, że deklarują, że szukają porządnych facetów to zawsze mają jakieś "ale" do ewentualnych kandydatów a potem wybierają jakiś pajaców albo żonatych
  • No i niech sobie żyją, jakbym chciała też bym miała wielu adoratorów ale idę w jakość nie w ilość ;)
  • Deklarują jak najbardziej, że chcą się związać i znaleźć odpowiedniego mężczyzne ale gdy taki się pojawia nagle znajdują tysiąc powodów, dla których kandydat jest nieodpowiedni, powodów często wydumanych. A potem bez mrugnięcia okiem wiążą się z żonatym. Nie jestem psychologiem wiec nie wiem jak wytłumaczyć ten fenomen:)
  • Mam koleżanki singielki 40 latki, jedna jest bardzo pogodna, towarzyska, pogodzona z losem. Druga robi sie bardzo zdziwaczała, cały świat przeciwko niej. Obie stoja bardzo dobrze finansowo. Myślę, że jak wsród mężatek są szczęśliwe, inne mniej zadowolone z życia, nie ma co generalizować, tym bardziej współczuć. Ty niemniej Monia już wybrałaś inną drogę i nie oglądaj się na koleżanki singielki.
  • Moje znajome singielki, paradoksalnie, są dziewczynami bardzo atrakcyjnymi, które miały zawsze duże powodzenie.
  • Mam wśród znajomych i niemężaki i mężatki...i tu i tu są osoby pogodne, i osoby, które zmierzają się z różnego rodzaju problemami...
    dziewczyny samotne są bardziej związane opieką nad starzejącymi się rodzicami...jeszcze jedna różnica. Koleżanki samotne są bardziej puszyste, przynajmniej w moim gronie. Może to bardziej statyczny tryb życia i zajadanie samotności?
    A koleżanki z rodzinami mają budżet bardziej do podziału plus mniej czasu na pojadanie, nie wiem?
    W każdym razie w gronie naszych znajomych taka prawidłowość daje się zauważyć.
  • Monia
    O co Tobie tak naprawdę chodzi?
    Bo ja czytając Ciebie mam wrażenie ze błądzę w labiryncie



    Masz jedno dziecko bo sie boisz tego i owego, bo cos tam i uj wie co jeszcze
    To sie wzięłaś za wytykanie singlom
    - bo oni to wcale nie maja dzieci i żyją

    Dajze se już spokój
    Żyj po SWOJEMU i daj zyc innym jak chcą
    nie usprawiedliwiaj swoich poczynań
    I nie wytykaj innym
    Wiesz, czasem od takiego wytykania innym jednego gęba boli a drugiego reka nie świerzbi ;)
    Także ten
    Trza uważać :P
  • Łatwiej nie znaczy lepiej.
    Sportowiec ma lepsze wyniki jak wlozy w trening wiecej wysiłku


    @AsiaO - ajlawju!
  • Ja widzę, ze jest coraz wiecej kobiet zachowujacych się podobnie jak mezczyźni.
    Niezależnych, mających dobra prace i majacych wielu partnerów seksualnych a nawet traktujacych meżczyzn instrumentalnie. Takie kobiety wbrew pozorom maja duzo adoratorów i sa podziwiane przez mężczyzn. Troche jak małe MM czy BB. Sa też jakby nieosiagalne.
    Robią kariere, sa piekne i ani mysla o zakładaniu rodziny w najblizszym np dziesiecioleciu, ale takie zycie niesie też zagrożenie.


    Usamczenie kobiet to zapewne wynik "rewolucji seksualnej" - zawsze łatwiej równać w dół niż do góry. I owszem, niesie zagrożenie, także dla tych kobiet - odkładanie dzieci na potem i szkodzenie swojemu organizmowi (antyki czy "miękkie narkotyki") skutkuje problemami z zaciążeniem bądź chorobami dzieci, na własne życzenie. Cóż, głupota ludzka jest nieuleczalna :(
  • Przyznam się szczerze że przeczytałam cały wątek aby podzielić się moimi spostrzeżeniami. Mam w moim otoczeniu takie singielki że jest mi ich żal bo tez chciały by mieć dzieci, męża i dom - a nie lokum, w którym nikt na nie nie czeka. Często w rozmowie podkreślają, że jestem życiowo spełniona - bo mam dzieci. Do takich singielek mam wiele ciepłych uczuć (nie dlatego że mi schlebiają )bo one czekają na swoje spełnienie, na miłość.... mają zdrowe, i jak na mój gust, normalne wyobrażanie o życiu. Niestety znam też takie singielki z gatunku żmij jadowitych co to są pierwsze do pouczania i krytykowania szczególnie tych ludzi co to zdecydowali się na kilkoro dzieci. Pracowałam z taką A. - ani piękna ani zjawiskowa ani zgrabna ale mówiła o sobie jak o nadczłowieku. Wyśmiewała wszystkie "te" mężatki, które to potrzebują "chłopa" bo są w życiu takie słabe. Czasami miałam wrażanie że gada sama do siebie żeby sobie kadzić i tłumaczyć się. Jak zaszłam w druga ciąże wszyscy w pracy gratulowali mi oprócz niej, ona mnie wręcz wyśmiała. Komentowala maja ciaze i zapewniala wszystkich...jakby byla prezesem ze jestem spalona w firmie a ja urodzilam trzecie dziecko. To takie singielki robia ta zla robote i wizerunek. Takich mi nie szkoda....tak sobie ulozyly i tak maja.
  • Monia sama tyle razy pisałaś, że idealizowanie przeszłości jakoby drewniej lepiej bywało to błąd. Nie ma i nigdy nie było gwarancji bezpiecznego i spokojnego małżeństwa i macierzyństwa. Teraz singielki wydają Ci się zagrożeniem, ale to mogłaby być wojna, wódka, choroby, przejście na Islam, cokolwiek co może spowodować, że matka i dziecko są w niebezpieczeństwie. Masz męża, któremu ufasz, i masz Boga któremu ufasz.
  • edytowano grudnia 2014
    @joanna_91 nigdy się nad tym nie zastanawiałam, przyszlego męża poznałam jak miałam18 lat:) Singiel to określenie mniej oficjalne i nie niosące ze sobą negatywnego zbarwienia jak np. stara panna.
  • Podobnie jak konkubinę zastąpiono partnerką:)
  • @joanna_91 nigdy się nad tym nie zastanawiałam, przyszlego męża poznałam jak miałam18 lat:) Singiel to określenie mniej oficjalne i nie niosące ze sobą negatywnego zbarwienia jak np. stara panna.

    Kwestia gustu. Ja tam określam siebie jako starą pannę, dla mnie "singielka" ma negatywne zabarwienie :D
  • edytowano grudnia 2014
    Cusz.

    ciężko nie przyznać @M_Monia słusznej racji. Ciężko, doprawdy.

    Nobo, suchejcie.

    Pompowaniu pozytywnej publicity singlostwa przez czynniki, nazwijmy to najogólniej, rewolucyjne trudno, nieprawdaż, zaprzeczyć.

    Główna sprawa, jaką, jak rozumiem, Monia porusza, to są skutki społeczne. Istnieje taka moda na "radźsesam", która udaje, że wymiar społeczny zupełnie nie istnieje. Naciągactwo telefoniczne zwane telemarketingiem? Ojtam, ojtam, JA mam zawsze dobra odpowiedź i fogle tylko gópi daje się nabrać. Ciężkie czasy? Zaś zarabiam pińcet kzł rocznie, tylko nieroby narzekają. Polityka i nastroje antyrodzinne? Pszeesz mam 4, 14, 123 dzieci więc kto chce, ten może. Znaczy, kto nie może, ten nie chce. Logiczne. Nie chce i NARZEKA. Podmiana realiów na Randyzm-Friedmanizm-Korwinizm stosowany, za rzeczywistość brany, powoduje, że całą tę sferę skutków społecznych, kosztów pośrednich, całą ślicznie ukazywaną w Chrześcijaństwie współzależność osób w społeczności, pomija się.

    Na tej zasadzie właśnie opisanie społecznych skutków singlostwa sprowadza się do "usprawiedliwiania" jednostki. Tak, single są gupie (albo wcale nie są singlami tylko nieszczęśliwymi starymi pannami, które ktoś usiłuje dowartościować) a JA nie jestem gupia (sorewicz, co najmniej większość w wątku to przedstawicielki Płci Nadobney), nie oglądam się na nich, mam 4,5,6 dzieci, znaczy dasię, znaczy jak komuś singlostwo przeszkadza, to się usprawiedliwia itd itd itd, w każdym razie jego wybór.

    Bo, tego, no, istnieje wyłącznie jednostka, wymiaru społecznego niet. Nincs.

    Uważam, że windows prawda. Istnienie wymiaru społecznego uznaję za fakt notoryjny, zaś argument "mnie się udało" za bezwartościowy bo nijak się ma do przedmiotu. Nasze postawy, zachowania, wybory, nawyki, wypowiedzi itd mają skutki i nie da się autorytatywnie i całkiem sztucznie anulować części z nich. Niektóre skutki M_Monia wskazuje całkiem expressis verbis - tworzy się układ odniesienia, w którym mogę danym nakładem uzyskać taki, a nie inny efekt. Antyrodzinny układ odniesienia, w którym awangarda nadal jest w stanie uzyskiwać zwroty w granicach pożądanych, ale to w niczym nie zmienia działania tegoż - antyrodzinnego - układu. Bo część społeczności jednak rady nie da, i wyobraź sobie, droga Awangardo, że to jak najbardziej Ciebie dotyczy, zarówno od strony odpowiedzialności, jak i skutków.

    Odpowiedzialności dlatego, że podobnie jak single odpowiadasz za nasze hic et nunc a udawanie, że rzeczy się mają inaczej niż się mają faktycznie, to też decyzja.
    Skutków dlatego, że, gdybyś droga Awangardo zapomniała, demografia to też rzeczywistość. To Twoje i Twoich dzieci społeczeństwo doświadczy konkretnych braków.

    Weźmy kwestię mitycznej winy ZUSu. Zamiast krytykować konkretne błędy, krytykuje się samą zasadę, która rzekomo promuje bezdzietność. Na tej zasadzie każda oszczędność, a więc zapobiegliwość, rozsądek (emerytury to tylko szczególny przejaw) promują bezdzietność. I jak ZUS padnie to... no?

    Co?

    G*o.
    KAŻDE zabezpieczenie emerytalne w sensie gospodarczym musi mieć pokrycie z bieżącego PKB. Brak pokrycia na ZUS, to brak pokrycia na prywatne inwestycje, to brak gospodarki utrzymującej wasze dzieci, choćbyście ich mieli średnio 8,56 na małżeństwo. Owszem, będzie lżej o tyle, że 8,56 to większe prawdopodobieństwo, że ktoś osobiście będzie mógł i chciał się opiekować. Tyle, że tu już tylko krok do czystego darwinizmu, który prowadzi, może w następnym pokoleniu, może potem, do homeostazy, na którą wskazuje powołany przez M_Monię Schumpeter.

    (za co bardzo dziękuję, bo świetnie potwierdza intuicyjnie wykrywaną właściwość kapitalizmu, jaką jest rabunkowość demograficzna - systemowa! - tzn. popierając kapitalizm /randyzm-friedm*etc etc etc/ współuczestniczę w tym zjawisku, choćbym prywatnie miał dzieci ponad średnią)

    Zatem, reasumując, świat jest stworzony wg praw Boskich, nie friedmanowskich, jesteśmy, jako społeczność, organizmem, oddziaływania wzajemne, różnorakie, zachodzą i tu Kontrrewolucja jest właściwą odpowiedzią, a nie "nic się nie stało." Mądre ogarnięcie spraw społecznych, nie ich ignorowanie.
  • Otóż ja wlaśnie mówię o tym upadku.
  • edytowano grudnia 2014
    @tatapafcia

    co do zusu i ubezpieczeń, to pi...licie hipolicie (pszpszam Hipolita)

    gdyżalbowiem każde ubezpieczenie instytucjonalne zdejmuje z nas trud utrzymywania więzi społecznych, które, ze swej natury są bliskie, dotyczą krewnych, znajomych, parafii, gminy (a tylko w ekstremalnych sytuacjach całego? narodu)

    więc jest szkodliwe, niszczy społeczeństwo w jego najistotniejszym miejscu


    a jeszcze, się powtórzę - całą tę sytuację można potraktować jako stres środowiskowy - kto się nie oprze, ten wymrze
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.