Poza tym dokumenty swoje a prawda swoje vide sprawa państwa B. Napisać można wszystko.
Nie w tym przypadku. Matka nie zaprzeczyła. Zresztą takich historii było więcej, potem wychodziło szydło z worka.
Nie bronię tego systemu, bo ma wady. Ale nie jest też tak jak to niektórzy przedstawiają. System jest potrzebny, moim zdaniem, tylko należałoby popracować mocno nad możliwie jak największym wyeliminowaniem błędów.
Przecież nie wiemy nigdy do końca, jaka jest prawda. Dla mnie oczywistym nadużyciem jest odbieranie za biedę, jak ostatnio w przypadku rodziny z 5 dzieci, nie pamiętam nazwiska. Zajęli pustostan, bo nie mieli gdzie mieszkać, dodatkowo widziałam reportaż no i niestety, matka i ojciec lekko nieogarnięci (zaraz gromy się na mnie posypią, ale taka jest prawda, oni sprawiali wrażenie mało inteligentnych, to widać z ich wypowiedzi i zachowania. To tłumaczy brak zaradności i TU własnie jest pole do popisu dla pomocy społecznej). Ale to absolutnie nie jest powód do odbierania dzieci, przecież szło głównie o brak warunków do mieszkania, a dziećmi się zajmowano z troską, co jak na takie warunki bytowe jest dodatkowo godne podziwu.
Tymczasem istnieje np. przemoc psychiczna, której nawet najbliżsi znajomi i rodzina mogą nie zauważyć, bo tacy dręczyciele umieją świetnie stwarzać pozory. Jestem też daleka od oceniania oczywistości przypadków interwencji "tylko za klapsa". Nawet w głośnej tu sprawie z Krakowa (gdzie, zaznaczam, postąpiono podle zabierając synów zamiast, jeśli były podejrzenia, zająć się "podejrzanym") była mowa o wiązaniu sznurkiem w zabawie. Ojciec przyznał, że to było głupie, a jednak coś takiego miało miejsce, więc nie był to "tylko klaps".
@Aszna, tez byłam wolontariuszem w hospicjum. Jedno popołudnie to nie problem, ale ktoś musi koordynować działania, dogladać na co dzień. I te osoby ,nawet w takich organizacjach ,są normalnie zatrudnianie i dostają pensje. Wg mnie nie umniejsza to ich roli i zaangazowania.
Ja pitolę, tez jestem mało inteligentna. A przynajmniej taką mam opinię. Mam sama odprowadzić dzieci do dd? Może tak dla nich lepiej? Dla wielu ludzi sam fakt, że kobieta przez ileś lat nie potrafi się zdobyć na wizytę u gina i wykupienie zastrzyku anty albo wysiłku żeby pamiętać o codziennej tabletce to świadczy o braku rozumu....
Ależ hospicjum to specyficzna placówka. Po pierwsze, tez nie pełen spontan tylko struktura. Po drugie, osoby będące pacjentami są pełnoletnie, umieszczone za zgodą bliskich. Naprawdę trudno mi sobie wyobrazić miejsce, gdzie trafiają dzieci z trudnych domów w całości zlozone z wolontariuszy. Potrzeby takich dzieci są jednak inne, niż umierających chorych.
rodzina mogą nie zauważyć, bo tacy dręczyciele umieją świetnie stwarzać pozory.
Dokładnie, zwłaszcza jak dręczyciele sami są pedagogami, sędziami, prokuratorami i mają władzę, i doskonale wiedzą jak człowieka osaczyć aby czuł się zerem patologicznym.
@Ida, mi nie chodziło o to, że skandynawski system jest zły sam w sobie. Ale jednak długie indoktrynowanie społeczeństwa i założenie, że państwo ma prawo i obowiązek mocno interweniować w życie obywateli, niesie za sobą naprawdę duże niebezpieczeństwo. W takiej sytuacji jest szczególnie łatwo o przegięcie.
Widocznie ci obywatele pozbawieni ciągłego dozoru mogli by się dopuszczać karygodnych rzeczy na dzieciach... co miało by straszne skutki. Nie chcę brzydko mówić, więc nie powiem dokładnie co czytałam o wyzwolonej matce Brevika, co mu robiła i równie lewackim olewającym go ojcu....
Problem polega na tym że wszystko jest zależne od interpretacji urzędnika. Urzędnik ma wytyczne. Często zupełnie oderwane moim zdaniem od rzeczywistości.
Widzi rzeczywistość np ale dochód na osobę przekracza o 10 zł minimum. I się przestają kwalifikować do np zasiłku rodzinnego. To jest głupie.
Albo dla jednego nieumyte gary w zlewie będą świadczyć że coś jest nie tak, albo to że ktoś pali przy dziecku, albo że ktoś zostawi dzieci pod opieką czternastolatki i wyjdzie po zakupy.
Mój mąż był za granicą a ja miałam przez rok czwórkę dzieci pod opieką. Jak jechałam rodzić Teresę to zostawiłam w nocy dzieci pod opieką 12letniej córki. Bo mój mąż nie zdążył dojechać, dojechał rano. Na pewno to było nie tak według prawa. Tylko że nie miałam możliwości zrobić inaczej a moja dwunastoletnia córka była w stanie zając się odpowiedzialnie młodszym rodzeństwem. I jako rodzic potrafiłam i potrafię to ocenić. Gdyby ktokolwiek z pogotowia, z sąsiadów itp zadzwonił po policję w takiej sytuacji to miałabym nie lada problemy i pomoc społeczną na łbie i przynajmniej jakiegoś zupełnie mi zbędnego asystenta rodziny. Zwłaszcza że po zakupy też musiałam od czasu do czasu wyjść a nie zawsze miałam dorosłą osobę do opiekowania się moimi dziećmi i nie zawsze byłam w stanie wziąć dzieci ze sobą. No według urzędu straszna nieodpowiedzialność. Jak pisałam tu trzynasto/czternastolatki mogą spokojnie zostać w domu z młodszym rodzeństwem albo zatrudnić się dorywczo do opieki nad dziećmi. Więc odpadł mi problem wyjścia po zakupy.
Poza tym ja widzę że pomoc społeczna tez wpływa na pomoc innych organizacji. Skoro np Caritas nie może pomóc komuś kto nie ma zaświadczenia z Mopru to już coś jest nie tak.
@Dilmah -ja bym to ujęła inaczej:skandynawskie spoleczenstwa wyrastają w szacunku dla zasad, norm iregulacji prawnych oraz konieczności reagowania, gdy są one naruszane. Tam nie ma pojęcia "donoszenie, kombinowanie, cwniactwo polegające na obchodzeniu prawa czy zasad. Proste:robisz coś źle-musze zareagować. Jak nie przestajesz-mam obowiązek poinformować o tym władze. I nie ma absolutnego zgrzytu, obrazy, chęci zemsty itp. to tylko chyba my to tak traktujemy
Ida, może napisz za co konkretnie w Skandynawii zabierają dzieci i jaką pomoc od państwa otrzymują rodzice w tym wielodzietni.
@powincjuszka , ja pisałam za co w Norwegii zabierają dzieci w wątku "Państwo skontroluje ..." (nie pamiętam tytułu). Pomoc od państwa otrzymują wszystkie rodziny z dziećmi (pisałam konkretnie jakie zasiłki w jeszcze innym wątku, takim o emigracji, też nie pamiętam tytułu).
Natomiast konkretnie rodziny wielodzietne na jaką pomoc mogą liczyć? Powiem Ci, że nie zgłębiałam tematu, bo nie miałam po co, nie jestem wielodzietna. Ale wiem, że dodatkową pomoc finansową NA DZIECI mogą otrzymać wszystkie rodziny, którym jest ciężko, z tym, że tę pomoc uzyskuje się właśnie ze strony barnevernet, a to oznacza, że w jakiś sposób interesują się naszą rodziną, prawda? Ale znam takich Polaków, którzy bardzo chwalą tę pomoc, że ich postawiła na nogi (nie są wielodzietni).
Poza tym rodziny, którym jest ciężko mogą się starać o dofinansowanie z gminy do zakupu mieszkania lub domu. Taka dotacja. Bezzwrotna.
Biletów na komunikację miejską nie kupuje się dzieciom.
W szkole wszystko jest za darmo, kupiłam tylko plecak, piórnik i kredki, ołówki dostaliśmy w pierwszej klasie, potem musiałam dokupić.
Na pewno są jeszcze jakieś formy pomocy rodzinom z dziećmi, formy o których nie wiem, wszak to socjalistyczne państwo. Nie orientuję się, my nie korzystamy.
Oprócz tego są punkty za dzieci dla mamy, która te dzieci wychowuje, liczą się jej do emerytury, tak więc każde dziecko to wyższa emerytura, pod warunkiem, że mama nie pracuje (do jakiegoś wieku tego dziecka, teraz nie pamiętam czy to było 7 czy 11 czy 16 lat?? Musiałabym sprawdzić).
Czy sama wielodzietność predysponuje rodzinę do uznania za patologiczną ?
Wydaje mi się, że nie ma tu takiego nastawienia. Znam rodziny wielodzietne, z tym , że oni mają świetny status materialny i oboje pracują.
Ale jest tutaj wiele rodzin muzułmańskich a muzułmanie jak sama wiesz ... do małodzietnych raczej nie należą. Nigdy nie zauważyłam tutaj niechęci wobec jakichkolwiek dzieci, raczej tutaj w tym społeczeństwie jest taka postawa bardzo przyjazna wszystkim dzieciom bez wyjątku, więc nie sądzę, żeby ktoś odnosił się do dużych rodzin jako do patologii.
No to ten facet co wczoraj chciał mi zabrać Matiego, w warunkach szwedzkich mógłby to zrobić. Bo mu się wydawało, że dziecko nie jest do mnie podobne. A ja z samego faktu bycia matką biologiczną nie mogłabym liczyć na pomoc policji. Tak swoją drogą w naszym kraju głupie jest to , że jak są gapie i prosi się ich, żeby zadzwonili na policję zanim dojdzie do jakiegoś mordobicia to sie ludzie zmywają i nikt nie chce pomóc.
@Aga85, ale ja piszę o tym, że u nas wszyscy, łącznie z szefem i innymi osobami koordynującymi, są wolontariuszami. Da się. I tak, uważam, że to jest ideał. (tzn nie że nasze hospicjum jest idealne, ale że taki sposób funkcjonowania organizacji pomocowej jest ideałem).
@Kociara akurat mówię o hospicjum domowym, tzn takim, że dojeżdża się do chorych do ich domów. Nie oznacza to mniejszej ilości pracy - bywamy u chorych nieraz bardzo często - ale wymogi biurokratyczne itd. są wtedy mniejsze. Jakaś struktura zawsze musi być. Ale kiedy jest to organizacja stworzona z ludzi, którzy po prostu chcą pomóc innym, to nie struktura i przepisy są najważniejsze. I owszem, przyjmuję do wiadomości, że etaty w którymś momencie stają się nieraz konieczne - istotne jest moim zdaniem to, czy dana instytucja powstawała po to, żeby pomóc innym, czy po to, żeby stworzyć nowe miejsca pracy... i czy cały czas pamięta się o pierwotnych założeniach.
Oczywiście, że w przypadku dzieci z rodzin patologicznych sytuacja jest inna. Ale uważam, że organizacje charytatywne, nie państwowe (chociaż niekoniecznie złożone z samych wolontariuszy) mogą tu zdziałać więcej dobrego, o ile państwo nie będzie zbytnio utrudniać. I zastąpić opiekę socjalną (ale nie policję i sąd oczywiście).
I nie ma absolutnego zgrzytu, obrazy, chęci zemsty itp. to tylko chyba my to tak traktujemy
Bo tak jest. Nie wiem czy tylko w Polsce ale zdarza ię , że w odwecie za coś zawinionego czy nie, niektóre osoby mszczą się w sposób,, załatwię cię prawnie, zniszczę ci reputację, zniszczę to co najbardziej kochasz."
Tak Aszna tylko w przypadku urzędnika wiesz z kim masz do czynienia, a gdyby takie uprawnienia miały jakieś tam sobie osoby to wszystko zależało by od ich widzimisia i wyobraź sobie, że nagle jakaś wariatka/ wariat podchodzi zabiera Ci dziecko, albo wprost z przedszkola czy spod szkoły. Odchodzisz od zmysłów, zgłaszasz porwanie, przkonana, że to handlarz narządami lub zboczeniec, wynajmujesz detektywa a potem się okazuje, że ktoś miał takie prawo bo mu się wydawało, że np. dziecko jest pobite bo spadło z roweru.
A serio, wprawdzie zgadzam się, że inicjatywy oddolne powinny być filarem, to jednak mając okazję pracować wolontariuszami Szlachetnej Paczki, nie idealizowałabym tego. Tzn. wizja patologicznej rodziny co niektórych wolontariuszek faktycznie doprowadziłaby do zabierania dzieci z rodzin wielodzietnych.
Elunia, może to tak się wydaje, ale pewnie chcieli mieć więcej kasy, pewne zatrudnienie a nie kontrakty itd. Może mieli na głowie kredyty czy coś. Tak swoją drogą to ja też nie rozumiem sama wybrałabym Irlandię , Szkocję, Francję, Szwajcarię lub USA ( tylko tam trzeba mieć wizy) a nie Szwecję, która słynie z porąbanej ideologii już od lat.
Dzieci w Szwecji plują swoim rodzicom w twarz, kopią ich, przeklinają ich, po prostu biją ich. I rodzice nie mogą nic zrobić.
Przepraszam to co napiszę jest sarkastyczne i okrutne ale przecież Szwedki mają prawo, mogą bez konsekwencji dziecko legalnie wyskrobać zanim się urodzi i narobi im kłopotów... 8-|
Tak, historia okropna, ale zachowanie rodziców faktycznie niezrozumiałe. Gdyby ktoś zabrał mi dzieci ze szkoły i przez jakiś czas przetrzymywał, to nawet gdybym miała do lepianki wracać i szczaw i mirabelki żreć, to bym się w dniu odzyskania dzieci zawinęła i tyle by mnie widzieli. I żadne kredyty, kontrakty by tu nie miały znaczenia.
Dzięki za ten link na stronie MSZ. Ciekawi mnie, jakie to historyczne względy wpłynęły na to, jakie przepisy dot. ochrony dzieci są dziś w Szwecji. Zastanawia mnie też, jak w praktyce kontrolują rodziny imigrantów z Bliskiego Wschodu, bo przecież jednocześnie Szwecja jest taaaaakim tolerancyjnym krajem. Jak udaje im się jednocześnie "szanować" kulturę, która jest antytezą feministycznych idei.
Ale dlaczego ktokolwiek, poza policją w wyraźnie uzasadnionych okolicznościach, miałby mieć prawo do odbierania dziecka? Organizacje charytatywne mogą raczej pomóc takim dzieciom i rodzinom w inny sposób - świetlice dla dzieci, pomoc w szukaniu pracy itd dla osób niezaradnych życiowo, domy dla samotnych matek, ewentualnie ośrodki dla dzieci, które faktycznie muszą być oddzielone od rodziny, bo nie ma innego wyjścia. W sumie wiele z tego już funkcjonuje, a mam takie wrażenie, że gdyby nie było opieki społecznej, to byłoby pod tym względem lepiej, bo jest to jednak hamulec dla oddolnych inicjatyw.
Wiele osób uważa, że jeśli coś jest wolontaryjne, to od razu oznacza, że zajmują się tym całkowici hm... amatorzy. Ja mówię o wolontariacie innym, niż ten od "stania z puszką", a nawet ten ze Szlachetnej Paczki (w którą też byłam kiedyś zaangażowana i rozumiem Twoje, @MartynaN obiekcje - wiem, o czym mówisz ). Przecież jeżeli np w hospicjum jest wolontariuszem lekarz, to ma on takie samo wykształcenie, jak inni lekarze i musi stosować się do tych samych przepisów itd... i każdy, kto przychodzi do hospicjum, nie idzie tak od razu do chorego - to są miesiące, zanim można komuś pozwolić, żeby pojechał do domu chorego, zwłaszcza, kiedy przychodzi bez doświadczenia. Zresztą cały czas staramy się kształcić w zakresie opieki nad chorymi (oczywiście nie jest tak idealnie i różnie z tym bywa). Sądzę, że ten przykład jest do przełożenia również na inne dziedziny.
Wolontariat również może być profesjonalny, a nawet powinien, kiedy dotyczy to tak ważnych i delikatnych spraw - chociaż to nie profesjonalizm jest tu najważniejszy.
W historii o 7 minutach spóźnienia - nie chodzi wg. mnie, o to, że sasiadka zgłosiła - sa ludzie i taborety, tylko o to, ze instytucja takie zgłoszenie przyjeła i wdrozyła procedury nadzoru nad rodziną. Ja tez znam przypadek pewnej nadgorliwosci urzedu w Szwecji, ale to osobiscie dotyczy znajomej, wiec nie bede tu publicznie przytaczac. Skonczylo sie niby ok, ale co sie wszyscy musieli natłumaczyc, naterapiowac, kiedy rodzicom akurat terapia naprawde nie byla potrzebna, to ich. Rodzina mieszana, wiec i z wyjazdem nie tak prosto, odnoszac sie do powyższego. A co do rzetelności "fachowców" od opinii wszelkiego rodzaju - sama mam w tej chwili problemy przez opinie co prawda z innej dziedziny, ale zrobiona przez jak najbardziej biegłego sadowego, który wydał ja na podstawie trzech zdjec, nie biorąc pod uwage np. miejsca zdarzenia. A machina poszła w ruch i kosztuje mnie duzo nerwów, pieniedzy (naprawde duzo) i straconego czasu. Dopóki samemu sie nie doswiadczy rzetelnosci róznych instytucji, to sie nie ma pojecia , jak potrafia utrudnic życie. Spotkałam sie tez np. z tym, ze policjant skłamał przed sądem, jednak, ponieważ bylo jego słowo przeciwko drugiemu, wiec poszła jego wersja. Bo jego słowo jako funkcjonariusza państwowego jest bardziej wiarygodne? Po czymś takim zaufanie do "państwa" naprawde spada zasadniczo...
Ja jednak wole, żeby policja zajmowała sie tym, do czego została powołana. I bez tych spraw "socjalnych" mają dość kołomyj A sprawami delikatnej natury niech sie zajmie mopr.
Poza tym dodam, ze to nie funkcjonuje tak, ze to MOPR/policja odbiera/zabiera dziecko. To zawsze jest na postanowienie sądu. Inną jest sytuacja nagła, kiedy życie lub zdrowie dziecka jest zagrożone. Tu faktycznie wezwany patrol może to zrobic, zadziałać interwencyjnie ale i tak rusza sprawę w sposób administracyjny a potem decyzje zawsze podejmuje sąd. ZAWSZE.
Komentarz
Poza tym dokumenty swoje a prawda swoje vide sprawa państwa B.
Napisać można wszystko.
Nie w tym przypadku. Matka nie zaprzeczyła.
Zresztą takich historii było więcej, potem wychodziło szydło z worka.
Nie bronię tego systemu, bo ma wady. Ale nie jest też tak jak to niektórzy przedstawiają. System jest potrzebny, moim zdaniem, tylko należałoby popracować mocno nad możliwie jak największym wyeliminowaniem błędów.
Otóż to.
Tymczasem istnieje np. przemoc psychiczna, której nawet najbliżsi znajomi i rodzina mogą nie zauważyć, bo tacy dręczyciele umieją świetnie stwarzać pozory. Jestem też daleka od oceniania oczywistości przypadków interwencji "tylko za klapsa". Nawet w głośnej tu sprawie z Krakowa (gdzie, zaznaczam, postąpiono podle zabierając synów zamiast, jeśli były podejrzenia, zająć się "podejrzanym") była mowa o wiązaniu sznurkiem w zabawie. Ojciec przyznał, że to było głupie, a jednak coś takiego miało miejsce, więc nie był to "tylko klaps".
edit: dopisek
Ja pitolę, tez jestem mało inteligentna. A przynajmniej taką mam opinię. Mam sama odprowadzić dzieci do dd? Może tak dla nich lepiej? Dla wielu ludzi sam fakt, że kobieta przez ileś lat nie potrafi się zdobyć na wizytę u gina i wykupienie zastrzyku anty albo wysiłku żeby pamiętać o codziennej tabletce to świadczy o braku rozumu....
Naprawdę trudno mi sobie wyobrazić miejsce, gdzie trafiają dzieci z trudnych domów w całości zlozone z wolontariuszy. Potrzeby takich dzieci są jednak inne, niż umierających chorych.
Dokładnie, zwłaszcza jak dręczyciele sami są pedagogami, sędziami, prokuratorami i mają władzę, i doskonale wiedzą jak człowieka osaczyć aby czuł się zerem patologicznym.
Urzędnik ma wytyczne. Często zupełnie oderwane moim zdaniem od rzeczywistości.
Widzi rzeczywistość np ale dochód na osobę przekracza o 10 zł minimum. I się przestają kwalifikować do np zasiłku rodzinnego. To jest głupie.
Albo dla jednego nieumyte gary w zlewie będą świadczyć że coś jest nie tak, albo to że ktoś pali przy dziecku, albo że ktoś zostawi dzieci pod opieką czternastolatki i wyjdzie po zakupy.
Mój mąż był za granicą a ja miałam przez rok czwórkę dzieci pod opieką. Jak jechałam rodzić Teresę to zostawiłam w nocy dzieci pod opieką 12letniej córki. Bo mój mąż nie zdążył dojechać, dojechał rano.
Na pewno to było nie tak według prawa. Tylko że nie miałam możliwości zrobić inaczej a moja dwunastoletnia córka była w stanie zając się odpowiedzialnie młodszym rodzeństwem. I jako rodzic potrafiłam i potrafię to ocenić.
Gdyby ktokolwiek z pogotowia, z sąsiadów itp zadzwonił po policję w takiej sytuacji to miałabym nie lada problemy i pomoc społeczną na łbie i przynajmniej jakiegoś zupełnie mi zbędnego asystenta rodziny. Zwłaszcza że po zakupy też musiałam od czasu do czasu wyjść a nie zawsze miałam dorosłą osobę do opiekowania się moimi dziećmi i nie zawsze byłam w stanie wziąć dzieci ze sobą.
No według urzędu straszna nieodpowiedzialność.
Jak pisałam tu trzynasto/czternastolatki mogą spokojnie zostać w domu z młodszym rodzeństwem albo zatrudnić się dorywczo do opieki nad dziećmi. Więc odpadł mi problem wyjścia po zakupy.
Poza tym ja widzę że pomoc społeczna tez wpływa na pomoc innych organizacji. Skoro np Caritas nie może pomóc komuś kto nie ma zaświadczenia z Mopru to już coś jest nie tak.
I nie ma absolutnego zgrzytu, obrazy, chęci zemsty itp.
to tylko chyba my to tak traktujemy
http://www.fronda.pl/a/system-ideologia-biznes-dlaczego-w-szwecji-niszczy-sie-rodziny,6542.html
http://sztokholm.msz.gov.pl/resource/fe751eee-236b-4b4d-9150-3d7850c1ac36:JCR
http://wyborcza.pl/1,91566,5474691,Zabrali_nam_dzieci_za_klapsa.html - kurde, nigdy bym nie pomyślała, że wybiórcza mnie w tym upewni!
Ida, może napisz za co konkretnie w Skandynawii zabierają dzieci i jaką pomoc od państwa otrzymują rodzice w tym wielodzietni.
@powincjuszka , ja pisałam za co w Norwegii zabierają dzieci w wątku "Państwo skontroluje ..." (nie pamiętam tytułu).
Pomoc od państwa otrzymują wszystkie rodziny z dziećmi (pisałam konkretnie jakie zasiłki w jeszcze innym wątku, takim o emigracji, też nie pamiętam tytułu).
Natomiast konkretnie rodziny wielodzietne na jaką pomoc mogą liczyć?
Powiem Ci, że nie zgłębiałam tematu, bo nie miałam po co, nie jestem wielodzietna. Ale wiem, że dodatkową pomoc finansową NA DZIECI mogą otrzymać wszystkie rodziny, którym jest ciężko, z tym, że tę pomoc uzyskuje się właśnie ze strony barnevernet, a to oznacza, że w jakiś sposób interesują się naszą rodziną, prawda?
Ale znam takich Polaków, którzy bardzo chwalą tę pomoc, że ich postawiła na nogi (nie są wielodzietni).
Poza tym rodziny, którym jest ciężko mogą się starać o dofinansowanie z gminy do zakupu mieszkania lub domu. Taka dotacja. Bezzwrotna.
Biletów na komunikację miejską nie kupuje się dzieciom.
W szkole wszystko jest za darmo, kupiłam tylko plecak, piórnik i kredki, ołówki dostaliśmy w pierwszej klasie, potem musiałam dokupić.
Na pewno są jeszcze jakieś formy pomocy rodzinom z dziećmi, formy o których nie wiem, wszak to socjalistyczne państwo. Nie orientuję się, my nie korzystamy.
Oprócz tego są punkty za dzieci dla mamy, która te dzieci wychowuje, liczą się jej do emerytury, tak więc każde dziecko to wyższa emerytura, pod warunkiem, że mama nie pracuje (do jakiegoś wieku tego dziecka, teraz nie pamiętam czy to było 7 czy 11 czy 16 lat?? Musiałabym sprawdzić).
Czy sama wielodzietność predysponuje rodzinę do uznania za patologiczną ?
Wydaje mi się, że nie ma tu takiego nastawienia. Znam rodziny wielodzietne, z tym , że oni mają świetny status materialny i oboje pracują.
Ale jest tutaj wiele rodzin muzułmańskich a muzułmanie jak sama wiesz ... do małodzietnych raczej nie należą. Nigdy nie zauważyłam tutaj niechęci wobec jakichkolwiek dzieci, raczej tutaj w tym społeczeństwie jest taka postawa bardzo przyjazna wszystkim dzieciom bez wyjątku, więc nie sądzę, żeby ktoś odnosił się do dużych rodzin jako do patologii.
Tak swoją drogą w naszym kraju głupie jest to , że jak są gapie i prosi się ich, żeby zadzwonili na policję zanim dojdzie do jakiegoś mordobicia to sie ludzie zmywają i nikt nie chce pomóc.
@Kociara akurat mówię o hospicjum domowym, tzn takim, że dojeżdża się do chorych do ich domów. Nie oznacza to mniejszej ilości pracy - bywamy u chorych nieraz bardzo często - ale wymogi biurokratyczne itd. są wtedy mniejsze. Jakaś struktura zawsze musi być. Ale kiedy jest to organizacja stworzona z ludzi, którzy po prostu chcą pomóc innym, to nie struktura i przepisy są najważniejsze. I owszem, przyjmuję do wiadomości, że etaty w którymś momencie stają się nieraz konieczne - istotne jest moim zdaniem to, czy dana instytucja powstawała po to, żeby pomóc innym, czy po to, żeby stworzyć nowe miejsca pracy... i czy cały czas pamięta się o pierwotnych założeniach.
Oczywiście, że w przypadku dzieci z rodzin patologicznych sytuacja jest inna. Ale uważam, że organizacje charytatywne, nie państwowe (chociaż niekoniecznie złożone z samych wolontariuszy) mogą tu zdziałać więcej dobrego, o ile państwo nie będzie zbytnio utrudniać. I zastąpić opiekę socjalną (ale nie policję i sąd oczywiście).
to tylko chyba my to tak traktujemy
Bo tak jest. Nie wiem czy tylko w Polsce ale zdarza ię , że w odwecie za coś zawinionego czy nie, niektóre osoby mszczą się w sposób,, załatwię cię prawnie, zniszczę ci reputację, zniszczę to co najbardziej kochasz."
Tzn. wizja patologicznej rodziny co niektórych wolontariuszek faktycznie doprowadziłaby do zabierania dzieci z rodzin wielodzietnych.
Tak swoją drogą to ja też nie rozumiem sama wybrałabym Irlandię , Szkocję, Francję, Szwajcarię lub USA ( tylko tam trzeba mieć wizy) a nie Szwecję, która słynie z porąbanej ideologii już od lat.
Przepraszam to co napiszę jest sarkastyczne i okrutne ale przecież Szwedki mają prawo, mogą bez konsekwencji dziecko legalnie wyskrobać zanim się urodzi i narobi im kłopotów... 8-|
Wiele osób uważa, że jeśli coś jest wolontaryjne, to od razu oznacza, że zajmują się tym całkowici hm... amatorzy. Ja mówię o wolontariacie innym, niż ten od "stania z puszką", a nawet ten ze Szlachetnej Paczki (w którą też byłam kiedyś zaangażowana i rozumiem Twoje, @MartynaN obiekcje - wiem, o czym mówisz ). Przecież jeżeli np w hospicjum jest wolontariuszem lekarz, to ma on takie samo wykształcenie, jak inni lekarze i musi stosować się do tych samych przepisów itd... i każdy, kto przychodzi do hospicjum, nie idzie tak od razu do chorego - to są miesiące, zanim można komuś pozwolić, żeby pojechał do domu chorego, zwłaszcza, kiedy przychodzi bez doświadczenia. Zresztą cały czas staramy się kształcić w zakresie opieki nad chorymi (oczywiście nie jest tak idealnie i różnie z tym bywa). Sądzę, że ten przykład jest do przełożenia również na inne dziedziny.
Wolontariat również może być profesjonalny, a nawet powinien, kiedy dotyczy to tak ważnych i delikatnych spraw - chociaż to nie profesjonalizm jest tu najważniejszy.
A sprawami delikatnej natury niech sie zajmie mopr.
Poza tym dodam, ze to nie funkcjonuje tak, ze to MOPR/policja odbiera/zabiera dziecko. To zawsze jest na postanowienie sądu. Inną jest sytuacja nagła, kiedy życie lub zdrowie dziecka jest zagrożone. Tu faktycznie wezwany patrol może to zrobic, zadziałać interwencyjnie ale i tak rusza sprawę w sposób administracyjny a potem decyzje zawsze podejmuje sąd. ZAWSZE.