Olesiu, właśnie tego potrzebowałam usłyszeć. Twoje słowa dotknęły mojej duszy.
Ja również mam głębokie przekonanie, że czas spędzony z dziećmi (ale i również z innymi, bliskimi ludźmi) zawsze jest owocny.
A praca zawodowa to zawsze tylko praca. Jak nie ta to inna. Sposób zarabiania pieniędzy. Nawet najbardziej twórcza i kreatywna dotyka rutyny i znużenia. Często w pracy spędzamy wiele godzin z ludźmi, którzy są zupełnie nam obcy. Np. spędzamy 8 godzin z kimś kogo nie lubimy, z kim nigdy się nie zaprzyjaźnimy, komu wiemy że nigdy nie możemy zaufać. Gdy tymczasem będąc w domu z dzieckiem budujemy z nim przyjaźń i zaufanie na całe życie. Małe dziecko kiedyś dorośnie i może się stać najlepszym przyjacielem.
Poza tym o co chodzi wszystkim z tą emeryturą? Nawet patrząc na to zupełnie przyziemnie Czy kobieta nie może mieć przez roztropnego męża zabezpieczonego bytu w inny sposób niż składki emerytalne?
Ktoś mi kiedyś powiedział w kontekście swojej własnej samotności, oczekiwania na wypełnienie powołania przy jednoczesnej rozwijającej się karierze naukowej: Do tego się nie przytulisz...
Ktoś mi kiedyś powiedział w kontekście swojej własnej samotności, oczekiwania na wypełnienie powołania przy jednoczesnej rozwijającej się karierze naukowej: Do tego się nie przytulisz...
Nie przeszłam przez cały wątek, ale w kontekście "mama w domu", z czego takie jak my będziemy żyły gdy będziemy staruszkami wdowami i już nawet lichej emeryturki męża nie będzie? Czy państwo cokolwiek przewiduje? Nie musi się to nazywać emerytura...
Większość rodzin,, które znam, żyje jak my - nie mają z czego odłożyć, wręcz przeciwnie są na wiecznym debecie, dodatkowymi pracami łatają bieżące dziury i potrzeby.
Mamy kilka pomysłów, co jeszcze by można robić, ale doba ma 24h:)
@tebacha - wiem, że trzeba mieć z czego odkładać. Dlatego tyle ludzi emigruje. Ale to nie zmienia faktu, że nie mamy co liczyć, że państwo nam (a nawet ludziom w wieku obecnie ok. 50 lat) coś da, mimo że tyle bulimy. Jak ktoś nie ma dzieci, to jeśli ma z czego odłożyć, niech inwestuje (w co - nie doradzę, bo są różne szkoły), a jak ma dzieci, to może liczyć na nie w przyszłości. Jestem świadoma tego, że moi rodzice mogą np. już nie dostać emerytury.
No muszę to napisać bo się uduszę. Dziś pierwszy raz od wrzesnia odprowadziłam synka do przedszkola(zawsze robi to mąż) i spotkałam jedną z mam (taki typ leminga) i mówi że myślała, że wrócilam do pracy już (córka ma 2 lata dopiero) i jak zaprzeczyalm to usłyszałam"no jak jest takie prawo to mozna skorzystać, najwyżej pracodawca nie poczeka> ja na to ze praca to rzecz zmienna, a dzieci wiecznie małe nie bede, wiec po co ktoś obcy miałby mnie zastępować w moich obowiazkach. No i jeszcze usłyszałam ze lenie się w domu. No tak mozna tak powiedzieć w porównaniu to niektórych kobiet wyzwolonych, które pracują zawodowo, rano odprowadzaja dzieci do placówek, po południu przyprowadzaja, pózniej w drodze zakupy, obiadokolacja, sprzątanie, zmywanie, pranie itp to ja dziękuje za takie niewolnictwo "feministek". Cały wydzwiek tego co mówiła był taki jakby bycie z własnymi małymi dziecmi było czymś dziwnym i nadzwyczajnym i jeszcze nawet prawo daje możliwość urlopu wychowawczego to mozna- a gdyby nie dawało to co? Jakoś za komuny były krótkie bardzo urlopy macierzyńskie, a większosc mam nie pracowała zawodowo dopóki dzieci nie poszły do szkoły. I sytuacja materialna ich nie była lepsza niż teraz.Dla mnie najważniejsze to co dobre dla mojej rodziny, jak prawo jest dla niej toksyczne (jak w obowiązkowych szczepieniach) to nie jest dla mnie istotne. Prawo stanowione ma wynikać z naturalnego, a naturalne jest zajmowanie się własnymi dziecmi i domem dla kobiety.
Nie mogę tego zrozumieć, jak kobiety same nie szanują siebie i swojej pracy skoro mówią o innych że "siedzą "w domu, lenią się, są wyleżałe(!) Czy to wynika z zazdrości czy z kompleksów, w każdym razie same strzelają sobie w kolano pracujac zawodowo i w domu(bo tak to najszczęsciej wyglada) Wspomniana znajoma pracuje na pół etatu zawsze sama odprowadza i odbiera dziecko z przedszkola(często pomaga jej mama) ale nigdy mąż, chociaż mógłby ze względu na czas pracy.
A w ogóle to chętnie bym pracowała i odpoczęła od dzieci (wszystkie znajome tak mówią, że w pracy odżyły i odpoczęły) ale nie na 10 godz dziennie, a innej opcji nie mam. Póki co angażuje się więc społecznie w różne działania, tylko z tego kasy nie ma.
co ciekawe jak spotykam znajome czy tez nieznajome babcie i slysza, ze jestem z dziecmi w domu, to zawsze jest tekst: to dobrze, przy mamie przeciez najlepiej dzieciom, fajnie, ze moga byc z Pania/Toba w domu.
tak mowi pokolenie 70+
pokolenie 50+ z reguly nie komentuje moich wyborow
pokolenie 20/30+ krytykuje
najbardziej pozytywne sa jednak babciez pokolenia 70+, a dlaczego? dlatego, ze One tez swoje dzieci w domu wychowywaly i dla Nich jest to naturalne, ze mama jest w domu z dziecmi wlasnie
swiat stoi na glowie, a kazdy niech robi jak uwaza mi z moimi w domu dobrze i wczoraj znajomy kolega 50+ ku mojemu zaskoczeniu widzac mnie z mezem i 2 synow, zadal mi pytanie, bez szydery, normalnym tonem: a trzecie juz jest czy jeszcze czekacie?
bez spiny odpowiedzialam: my chcemy, ale to juz wola Pana Boga kiedy nam je da
mnie na ten przyklad nie raz nuda zabija i jak mam taki stan, ze kurcze codzien to samo, to znaczy, ze musze szybko cos zmienic i konieczna zmiana klimatu: spotkanie z kims krotki wyjazd po poludnie w innym miescie park las cos innego przelamanie rutyny
i w pracy jak mozna odzyc? to tez rutyna, tylko platna chyba, ze ktos moze w ciagu 8 godzin pracy: 3 spedzic w necie, 2 na pogaduszkach i 3 na pracy, to wtedy sie relaksuje i odzywa
ale jednak wole relaksik na lonie natury najlepiej
No wlasnie taka prace mialam Dwa razy dziennie obowiazkowa kawa, ale praca sama w sobie tez wymagajaca, tworgza, nie jakies tam przekladanie papierow z lewej do prawej.
Tak sobie czytam i myślę o sobie...Omawianą książkę znam. Ale do rzeczy...Właśnie leżę w szpitalu z powodu zagrożonej ciąży,a więc mam trochę czasu na buszowanie w sieci,co wcześniej było tylko działaniem z doskoku (i to bardzo szybkiego). Mam prawie trzyletnią córkę,jestem w drugiej ciąży w 7 miesiącu.Ostatni rok wyglądał tak:praca na pół etatu w prywatnej szkole, pisanie artykułów, tworzenie doktoratu,zajęcia ze studentami . Najwięcej czasu jednak mimo wszystko w domu.Tygodnie szarpane, bo Mąż był jeden tydzień, a potem go nie było i trzeba ogarnąć samemu wszystko.Aha i jeszcze roczny mops:). Moje zaangażowanie pozadomowe w żadnym wypadku nie wynikało z konieczności finansowej, z pensją Męża lekko wystarcza i można odłożyć. Miałam b.trudne doświadczenia okołoporodowe i potem czułam się zamknięta w domu tylko,więc wyfrunę łam. Jak mnie położyli do tego szpitalnego łóżka,to sobie zobaczyłam, jaki się ponosi koszt takiego życia. Przeczytalam 4 książki-dla przyjemności, poszłam na spacer do parku, wyspałam się,miałam czas na zwyczajne rozmowy...I tak sobie myślałam:Jezus, czemu tak goniłam? Nie wiem jeszcze jak będzie wyglądać moje życie po urodzeniu drugiej córki,ale wiem jak wyglądac może wychowanie dziecka,gdy dwoje rodziców ma stresującą pracę.
Dodatkową kwestią w tej całej dyskusji jest fakt, że po pewnym czasie spędzonym na pracy w domu, przy dzieciach i mężu, znalezienie pracy już nie jest takie proste. Ja na przykład szukam pracy, ale praca mnie nie, ponieważ: mam wykształcenie, ale brak doświadczenia - nie mam odpowiedniego wieku tzn. za dużo mam tych lat dla ewentualnych pracodawców - ogólnie: wypadłam z rynku pracy i jestem na nim dosłownie "niewidzialna". Mało kto się fatyguje, żeby w ogóle odpowiedzieć na moje oferty. I nie są to tylko moje odczucia, niestety. Też wolałabym być w domu i szukam pracy z powodów finansowych tylko.
Gdyby państwo nie okradało nas z 1/3 czy nawet 1/4 zarobków, to byłoby mniej dylematów, czy szarpać się z pracą czy zostać w domu i dorabiać sobie dla rozrywki. Jak słyszę o zasiłkach, ulgach i kolejnych milionach na żłobki, to mnie skręca.
"Siedzisz w domu czy pracujesz? To pewnie ulubione pytanie każdej kobiety. Bo w domu siedzieć się nie da. Wartość pracy domowej wykonywanej przez kobietę wynosi wg GUS 2221 zł miesięcznie. "
Oczywiście miało być 1/4 czy NAWET 1/3 Tak naprawdę przy umowie o pracę to niestety 1/3. Dla uproszczenia np. mąż i żona mają po 4000 brutto (mniej więcej średnia krajowa). Mamy więc:
4000 brutto ---> ok. 2850 netto
Razem dostają więc 5700 na rękę, przy pełnych etatach oczywiście. Jasne, to więcej niż 4000 (które byłoby bez obciążeń podatkami i innymi składkami). Tylko są tu inne koszty niefinansowe, jak rozłąka z dzieckiem, logistyka itd. No i wzięłam pod uwagę średnią krajową.
Jak dzieci są duże to nie ma problemu. Fajnie mieć pracę którą pozwala na wykonywanie jej w sposób nienormowany, nie każdy jednak ma taką. A robić cokolwiek i za byle jakie pieniądze żeby tylko "nie siedzieć w domu"czasem się po prostu nie opłaci.
Komentarz
Ja również mam głębokie przekonanie, że czas spędzony z dziećmi (ale i również z innymi, bliskimi ludźmi) zawsze jest owocny.
A praca zawodowa to zawsze tylko praca. Jak nie ta to inna. Sposób zarabiania pieniędzy. Nawet najbardziej twórcza i kreatywna dotyka rutyny i znużenia. Często w pracy spędzamy wiele godzin z ludźmi, którzy są zupełnie nam obcy. Np. spędzamy 8 godzin z kimś kogo nie lubimy, z kim nigdy się nie zaprzyjaźnimy, komu wiemy że nigdy nie możemy zaufać. Gdy tymczasem będąc w domu z dzieckiem budujemy z nim przyjaźń i zaufanie na całe życie. Małe dziecko kiedyś dorośnie i może się stać najlepszym przyjacielem.
Ktoś mi kiedyś powiedział w kontekście swojej własnej samotności, oczekiwania na wypełnienie powołania przy jednoczesnej rozwijającej się karierze naukowej: Do tego się nie przytulisz...
Dori, coś w tym jest...
Nie mogę tego zrozumieć, jak kobiety same nie szanują siebie i swojej pracy skoro mówią o innych że "siedzą "w domu, lenią się, są wyleżałe(!) Czy to wynika z zazdrości czy z kompleksów, w każdym razie same strzelają sobie w kolano pracujac zawodowo i w domu(bo tak to najszczęsciej wyglada)
Wspomniana znajoma pracuje na pół etatu zawsze sama odprowadza i odbiera dziecko z przedszkola(często pomaga jej mama) ale nigdy mąż, chociaż mógłby ze względu na czas pracy.
tak mowi pokolenie 70+
pokolenie 50+ z reguly nie komentuje moich wyborow
pokolenie 20/30+ krytykuje
najbardziej pozytywne sa jednak babciez pokolenia 70+, a dlaczego? dlatego, ze One tez swoje dzieci w domu wychowywaly i dla Nich jest to naturalne, ze mama jest w domu z dziecmi wlasnie
swiat stoi na glowie, a kazdy niech robi jak uwaza
mi z moimi w domu dobrze
i wczoraj znajomy kolega 50+ ku mojemu zaskoczeniu widzac mnie z mezem i 2 synow, zadal mi pytanie, bez szydery, normalnym tonem: a trzecie juz jest czy jeszcze czekacie?
bez spiny odpowiedzialam: my chcemy, ale to juz wola Pana Boga kiedy nam je da
a z kolega nie widzielismy sie yyyyy ze 3 lata
spotkanie z kims
krotki wyjazd
po poludnie w innym miescie
park
las
cos innego
przelamanie rutyny
i w pracy jak mozna odzyc? to tez rutyna, tylko platna
chyba, ze ktos moze w ciagu 8 godzin pracy: 3 spedzic w necie, 2 na pogaduszkach i 3 na pracy, to wtedy sie relaksuje i odzywa
ale jednak wole relaksik na lonie
natury najlepiej
teraz mozesz sobie kawe z 10xdziennie robic.
pozostaje kwestia jej wypicia .
(zimna pijam z duzo mleka, wiec moja moze stac do poludnia)
"Siedzisz w domu czy pracujesz? To pewnie ulubione pytanie każdej kobiety. Bo w domu siedzieć się nie da. Wartość pracy domowej wykonywanej przez kobietę wynosi wg GUS 2221 zł miesięcznie. "
http://www.fronda.pl/a/terlikowska-obowiazki-domowe-w-cenie,50739.html
4000 brutto ---> ok. 2850 netto
Razem dostają więc 5700 na rękę, przy pełnych etatach oczywiście. Jasne, to więcej niż 4000 (które byłoby bez obciążeń podatkami i innymi składkami). Tylko są tu inne koszty niefinansowe, jak rozłąka z dzieckiem, logistyka itd. No i wzięłam pod uwagę średnią krajową.
Fajnie mieć pracę którą pozwala na wykonywanie jej w sposób nienormowany, nie każdy jednak ma taką. A robić cokolwiek i za byle jakie pieniądze żeby tylko "nie siedzieć w domu"czasem się po prostu nie opłaci.