Mam w swoim otoczeniu i taki przykład, że para młodych ludzi wspólnie wychowuje pieska, traktując go niemal jak dziecko - to jakaś zupełnie chora tendencja! -------
A propos piesków... Czytałam gdzieś wywiad z rodzicami Dudy i padło pytanie czy młody Duda chował się wśród zwierząt... Okazało się, że tak! Były rybki, patyczaki... A pies? Pies nie, bo pies "wymusza" (nie umiem znaleźć idealnego słowa) lokowanie uczuć, a oni świadomie chcieli wszelkie uczucia jakie posiadają wkładać w ludzi - w małżeństwo, w dzieci, w przyjaciół... nie w zwierzęta.
Są zwierzaki, np psy, które mimowolnie się uczłowiecza, traktuje jak członka rodziny itp.
Zwierzę jest członkiem rodziny. Nie człowiekiem, nie równym prawami ludziom, ale nadal członkiem rodziny. I wcale mnie nie zaskakuje, nie dziwi, nie oburza itp. że tego członka rodziny obdarza się uczuciem. Wielokrotnie czytałam tu wyrazy oburzenia na to, ze ktoś inny śmie decydować, co należy robić, jak robić, jak przeżywać określone wydarzenia itp. natomiast w stosunku do miłośników zwierząt to chyba nie obowiązuje.
Nie podoba mi się, bo ma niewiele wspólnego z prawdą stawianie tezy: pomagasz zwierzakom=masz w doopie ludzi. Co więcej, doświadczenie mnie nauczyło, że ci, którzy pomagają zwierzętom pomagają też ludziom. Natomiast ci, którzy wyliczają, ile pomocy realnej byłoby w zamian za tą oferowaną zwierzętom nie mają na swoim koncie ani jednej złotówki przekazanej na "ludzki cel". Sprawdzone i przetestowane wielokrotnie. Ci krzykacze pt "takie fanaberie dla zwierząt?a biedne dzieci głodują" zapytani, kiedy i jak pomagali ostatni raz tym głodnym dzieciom po prostu się zapowietrzają. Jakoś nie wpadają na to, ze sami mogliby pomóc, ale doskonale potrafią "wydawać" na ten cel nie swoje pieniądze.
Albo masz psy to się notorycznie skrobiesz i nie masz dziecka, bo go nie chcesz. Ja w ogóle ignoruję takie uwagi, tym bardziej, że ci co je robią nie mają połowy ilości dzieci ile ja. Nie ryzykowali życia, żeby się urodziły. I bycie dobrym dla zwierząt nie przeszkadza kochać ludzi. A tak po za tym, choć przeciwna jako hodowca jestem uczłowieczaniu zwierząt ( bo to dla nich krzywda) to wolę jak ktoś samotny, lub bezpłodna para kupi sobie yorka lub kotka i go niańczy niż miałby na siłę robić dziecko IV i tyle w temacie. Możecie mnie z forum wyrzucić.
@Kociara dla mnie zwierzę nie może być członkiem rodziny i już. Chyba że inaczej rozumiemy "członka rodziny", co też możliwe. I mam zupełnie odwrotne doświadczenie od Twojego, tzn znam osoby, które właśnie są bardzo zaangażowane w pomoc innym ludziom i są przeciwne nadmiernemu pomaganiu zwierzakom - bo widzą, że brakuje osób, które by pomagały ludziom. Oczywiście że można robić i to, i to - i nie krytykuję w ogóle osób, które pomagają zwierzętom, dobrze, że są i takie - drażni mnie jedynie to przesuwanie akcentów, które obserwuję.
Aszna po prostu inaczej rozumiemy określenie członek rodziny. Dla mnie to oznacza, że jak masz kota to go nakarmisz i dbasz tak jak potrzebuje tego kot. Inaczej trochę dbasz o psa i masz go do jego śmierci, nie porzucasz jak przestanie pasować do nowych mebli, nie bijesz w łeb łopatą i nie wiążesz na łańcuchu jednoczaśnie nie dając dostępu do wody pitnej.Bo nie jest rzeczą.
@Aszna -ależ ja Ci nie bronię mieć własnego zdania. Choć zupełnie odmienne od moich poglądów, staram się szanować i przyjąć, oki. Nie mam natury misjonarza, nie zamierzam "nawracać" natomiast mam pewien dyskomfort w momencie, kiedy udowadnia mi się, ze najprostsze czynności, relacje ze zwierzęciem mają być czymś zasługującym na krytykę.
Jest członkiem rodziny, całkowicie zależnym od człowieka. Skoro człowiek postanowił zwierzę wziąć do domu, jest za nie całkowicie odpowiedzialny. Troska o jego dobrostan, pełną miseczkę, ciepły kąt, ręce do czułości i pieszczot, leczenie w chorobie itp. nie jest uczłowieczaniem zwierzęcia. Jest, a raczej-powinno być normą, wyrazem człowieczeństwa właśnie.
Świnka hodowana na kiełbaskę powinna być właściwie traktowana. Co z tego, ze zakończy żywot na talerzu? Czy to znaczy, ze gospodarz może ją obijać pałką codziennie?
patyczak też jest zwierzęciam - czy tez jest członkiem rodziny? czy zastrzegasz to pojęcie tylko dla ssaków? A wąż ? CŁatwo wyśmia takie teorie. Sprowadzanie pojęcia rodziny do absurdu. Członkowie rodziny mają prawa i obowiązki. Jakie obowiązki ma chomik? Albo patyczak.
Duda Dudą, nie wnikam w jego wychowanie bo co mnie to obchodzi, ważne żeby dobrze rządził Polską. Czy miał psa, kota czy chomiki to jego sprawa, tym bardziej, że jego rodzice i on to widać tak zapracowani ludzie, że nie mieli by czasu dla absorbującego zwierzaka. .to są ludzie zaabsorbowani pracą ponadto chyba nie mieli nawet warunków na psa ani na kota.. Też głosowałam na Dudę , żeby nie było.
Ja znam i takich ludzi, o których pisze kociara: cudowni dla zwierząt i cudowni dla ludzi, znam takich, o których pisze Aszna - cudowni dla ludzi, zwierzętom nie pomagają bo mają takie zasady i już. Świat jest cudownie różnorodny. Wydaje mi się to jasne, że jeśli będę miała jeden chleb to nakarmię dzieci, nie psa. Ale jeśli mam możliwość pomagać i ludziom i zwierzętom to decyduję się na taką opcję. Zarzuty, że zawsze można pomóc bardziej - oczywiście, ale wracamy do początkowej dyskusji, że ZAWSZE na CZYMŚ można zaoszczędzić i pomóc bardziej... Wedle mojego sumienia pomaganie zwierzętom jest słuszne, choć bolesne są takie zarzuty, o których pisały tu dziewczyny: jak pomagasz zwierzętom to jesteś taki i owaki. Często też spotykam się z opinią, że to środowiska lewackie są bardziej zaangażowane w opiekę na zwierzętami - więc jak pomagam to nie wiadomo jaki ze mnie lewak, bo komuś z innej strony to nie wypada i trzeba troszczyć się tylko o ludzi. Jak ktoś tak uważa i jest katolikiem to polecam przypomnieć sobie np. Orędzie Jana Pawła II na Światowy Dzień Pokoju (chyba z 90 roku). Wiadomo, że pełną odpowiedzialność ponoszę za zwierzęta, które przygarnęłam do domu, ale jeśli mam możliwość pomóc też tym bezdomnym, chorym, niechcianym, to to robię (nie rezygnując przy tym z pomocy ludziom). A zwierzęta w domu miałam zawsze, teraz też mam i uważam, że jest to tylko z korzyścią i dla rodziny i dla tych zwierząt, które dzięki temu są zaopiekowane. Choć rozumiem, że np. rodzice Dudy mogli uważać inaczej, każdy robi co uważa za słuszne i dobre dla własnej rodziny. Lepiej, żeby ktoś nie brał zwierząt, niż żeby miał je źle traktować lub oddawać, bo okaże się, że nie ma czasu lub coś mu nie pasuje. Najważniejsze by była to odpowiedzialna i świadoma decyzja.
Zresztą nie chce mi sie kłócić . ŚP. prezydent Lech Kaczyński też miał w domu psy, na zdjęciach bardzo zadbane, też lubił koty i nie był z tego powodu gorszym człowiekiem niż np. ortodoksyjni Żydzi czy Arabowie. Jego brat miał kota Alika, z okazji czego też był nieraz publicznie w mediach niesprawiedliwie mieszany z błotem bo stary kawaler i kot, ZAMIAST żony i ustawowej 2 dzieci.
Nie uczestnicze w akcjach charytatywnych na schroniska, bo srodki mam ograniczone, a wole pomoc ludziom. Jednoczesnie wiem, ze jest spora grupa ludzi, ktorzy wola inaczej. Za to mam w domu od 6 lat psa ze schroniska, wzietego w stanie krytycznym, wyleczonego. Mam tez kota, juz kolejnego w zyciu, dachowca przygarnietego. Kilkanascie zwierzat znalazlam czy znalazl ktos z otoczenia, a mi sie udalo znalezc dom dla nich. I suka, mimo ze ja bardzo lubie, tak samo kocica, ktora lubie nie mniej, nie sa ze mna spokrewnione i z tego powodu czlonkami mojej rodziny nie sa. Sa towarzyszami rodziny. Teraz siedze nad tlumaczeniem. Kocica mi dlugo mruczala na kolanach, teraz sie zsunela i spi obok. Pies spi kolo moich nog. Jest fajnie!
Jakby nie było głupich lub złych ludzi to by nie było praktycznie schronisk. Bo nikt by sobie nie kupował zwierzaczka, żeby go potem wyrzucić na szosie.
Kwestia nazewnictwa, moim zdaniem. Li i tylko. Bo i do "towarzysza" można się wszak przyczepić
To dobrze, ze są tacy, co pomagają ludziom i tacy, co pomagają zwierzętom. Oraz i tym i tym. A że każda grupa uważa, ze pieniędzy nigdy dość? Żadne novum, żadna afera.
Ja w ogóle żałuję, że moi rodzice dali się namówić teściowej na wyprawienie dużego przyjęcia, na którym ona poniewierała moją matką, spraszanie gości z prezentami itd, bo z tego pozostały tylko nieporozumienia, poczucie żenady i ogólnie niefajnie. Z tym, że my w ogóle nie liczyliśmy na jakiekolwiek prezenty ani pieniądze, po prostu zaprosiliśmy ciotki, wujków i kuzynów na poczęstunek. Nie chciałam nic bo potem trzeba być wdzięcznym... A wyszło bardzo niemiło na koniec. I uważam, że to były ciężko zarobione pieniadze mojego taty wyrzucone niepotrzebnie, bo potem miał same przykrości. A ja wyrzuty sumienia. Trzeba było wziąć cichy ślub i tyle.Pieniąπdze wysłać na RM którego tato jest wielbicielem.I powiem tylko że żaden agresywny pies, żaden drapiący kot nie są w stanie tak zaszkodzić i takich intryg naknuć jak niektórzy ludzie. Miła się okazała tylko ciocia mojego męża.
Widzę tu przede wszystkim problem logistyczny - trzeba się odstroić na imprezę i jeszcze targać torbę karmy Komicznie też musi wyglądać grupa gości, z których każdy dzierży tę karmę
Natomiast coś jest w tym, że rodzicielskie uczucia niektórzy (nie wszyscy!) przelewają na zwierzęta.
Co do tytułu... Niedawno słuchalam fragmentu "Radia dzieciom" na Jedynce. Zaproszona pani opowiadała o swoich psach. I poprawiała prowadzącą program, źe psy się nie wabią, a nazywają. I że umierają, a nie zdychają itp. Wyłączyłam, bo nie byłam w stanie tego słuchać. A córce wytłumaczyłam dlaczego.
Uczłowieczanie zwierząt nie jest dla mnie normalne. I tyle w temacie.
Byłam kiedyś w takim domu, w którym pies był głaskany tylko wtedy, kiedy on chciał, inaczej ,,mógł dziabnąc" wedle słów pani domu.Pies mógł nie pozwolić komuś wejść do łazienki. Wszyscy musieli zchodzić z fotela lub kanapy, jeśli tylko się zbliżył, bo ,,on się zdenerwuje" A przecież mógł sobie żyć , gdyby właściciele właściwie go ułożyli i nie traktowali jak bóstwo.
Otóż to właśnie. Pies horror. Mnie też wkurzają tacy własciciele, zwłaszcza jak ich pieski latają luzem i mogą gryźć inne psy będące na smyczach i w kagańcach bo takie malutkie i kofane są.I przecież wszystko im wolno. Znam też przykłady w drugą stronę - szczeniak sie znudził wylądował na krótkim łańcuchu, który wrósł w szyję, brudny niedożywiony, bez wody bity łopatą przez właścicielkę, przyparty do muru, w akcie frustracji pogryzł jej twarz...
W królestwie Hiszpanii małpy człekokształtne mają te same prawa co ludzie.
No własnie, a psy po nieudanym polowaniu wiesza się na drzewach. Ale że niektórym ludziom w głowach się przewróciło to nie winiłabym za to zwierząt i nie zabraniała kupować im jedzenia.
Komentarz
-------
A propos piesków... Czytałam gdzieś wywiad z rodzicami Dudy i padło pytanie czy młody Duda chował się wśród zwierząt... Okazało się, że tak! Były rybki, patyczaki... A pies? Pies nie, bo pies "wymusza" (nie umiem znaleźć idealnego słowa) lokowanie uczuć, a oni świadomie chcieli wszelkie uczucia jakie posiadają wkładać w ludzi - w małżeństwo, w dzieci, w przyjaciół... nie w zwierzęta.
Są zwierzaki, np psy, które mimowolnie się uczłowiecza, traktuje jak członka rodziny itp.
Nie podoba mi się, bo ma niewiele wspólnego z prawdą stawianie tezy: pomagasz zwierzakom=masz w doopie ludzi. Co więcej, doświadczenie mnie nauczyło, że ci, którzy pomagają zwierzętom pomagają też ludziom. Natomiast ci, którzy wyliczają, ile pomocy realnej byłoby w zamian za tą oferowaną zwierzętom nie mają na swoim koncie ani jednej złotówki przekazanej na "ludzki cel". Sprawdzone i przetestowane wielokrotnie. Ci krzykacze pt "takie fanaberie dla zwierząt?a biedne dzieci głodują" zapytani, kiedy i jak pomagali ostatni raz tym głodnym dzieciom po prostu się zapowietrzają. Jakoś nie wpadają na to, ze sami mogliby pomóc, ale doskonale potrafią "wydawać" na ten cel nie swoje pieniądze.
Ja w ogóle ignoruję takie uwagi, tym bardziej, że ci co je robią nie mają połowy ilości dzieci ile ja. Nie ryzykowali życia, żeby się urodziły. I bycie dobrym dla zwierząt nie przeszkadza kochać ludzi.
A tak po za tym, choć przeciwna jako hodowca jestem uczłowieczaniu zwierząt ( bo to dla nich krzywda) to wolę jak ktoś samotny, lub bezpłodna para kupi sobie yorka lub kotka i go niańczy niż miałby na siłę robić dziecko IV i tyle w temacie. Możecie mnie z forum wyrzucić.
I mam zupełnie odwrotne doświadczenie od Twojego, tzn znam osoby, które właśnie są bardzo zaangażowane w pomoc innym ludziom i są przeciwne nadmiernemu pomaganiu zwierzakom - bo widzą, że brakuje osób, które by pomagały ludziom. Oczywiście że można robić i to, i to - i nie krytykuję w ogóle osób, które pomagają zwierzętom, dobrze, że są i takie - drażni mnie jedynie to przesuwanie akcentów, które obserwuję.
Dla mnie też. Ale noie porównywałabym zakupu karmy dla schroniska z jakimś obleśnym zboczeniem jakie tu wypisuje TiE. Fuj.
Jest członkiem rodziny, całkowicie zależnym od człowieka. Skoro człowiek postanowił zwierzę wziąć do domu, jest za nie całkowicie odpowiedzialny. Troska o jego dobrostan, pełną miseczkę, ciepły kąt, ręce do czułości i pieszczot, leczenie w chorobie itp. nie jest uczłowieczaniem zwierzęcia. Jest, a raczej-powinno być normą, wyrazem człowieczeństwa właśnie.
Świnka hodowana na kiełbaskę powinna być właściwie traktowana. Co z tego, ze zakończy żywot na talerzu? Czy to znaczy, ze gospodarz może ją obijać pałką codziennie?
------------
zwierzę nie jest członkiem rodziny
no chyba że - zgodnie z teoriami gender - redefiniujesz pojęcie rodziny
Rozweselać wlaściciela. Żyć sobie i dać się pogłaskać. Przynajmniej chomik, a rybki ładnie wyglądać .
Znam takie, które nie mają żadnych, ojciec jest ich bankomatem a matka służacą.
Wedle mojego sumienia pomaganie zwierzętom jest słuszne, choć bolesne są takie zarzuty, o których pisały tu dziewczyny: jak pomagasz zwierzętom to jesteś taki i owaki. Często też spotykam się z opinią, że to środowiska lewackie są bardziej zaangażowane w opiekę na zwierzętami - więc jak pomagam to nie wiadomo jaki ze mnie lewak, bo komuś z innej strony to nie wypada i trzeba troszczyć się tylko o ludzi. Jak ktoś tak uważa i jest katolikiem to polecam przypomnieć sobie np. Orędzie Jana Pawła II na Światowy Dzień Pokoju (chyba z 90 roku).
Wiadomo, że pełną odpowiedzialność ponoszę za zwierzęta, które przygarnęłam do domu, ale jeśli mam możliwość pomóc też tym bezdomnym, chorym, niechcianym, to to robię (nie rezygnując przy tym z pomocy ludziom). A zwierzęta w domu miałam zawsze, teraz też mam i uważam, że jest to tylko z korzyścią i dla rodziny i dla tych zwierząt, które dzięki temu są zaopiekowane. Choć rozumiem, że np. rodzice Dudy mogli uważać inaczej, każdy robi co uważa za słuszne i dobre dla własnej rodziny. Lepiej, żeby ktoś nie brał zwierząt, niż żeby miał je źle traktować lub oddawać, bo okaże się, że nie ma czasu lub coś mu nie pasuje. Najważniejsze by była to odpowiedzialna i świadoma decyzja.
I suka, mimo ze ja bardzo lubie, tak samo kocica, ktora lubie nie mniej, nie sa ze mna spokrewnione i z tego powodu czlonkami mojej rodziny nie sa. Sa towarzyszami rodziny. Teraz siedze nad tlumaczeniem. Kocica mi dlugo mruczala na kolanach, teraz sie zsunela i spi obok. Pies spi kolo moich nog. Jest fajnie!
To dobrze, ze są tacy, co pomagają ludziom i tacy, co pomagają zwierzętom. Oraz i tym i tym.
A że każda grupa uważa, ze pieniędzy nigdy dość? Żadne novum, żadna afera.
A wyszło bardzo niemiło na koniec. I uważam, że to były ciężko zarobione pieniadze mojego taty wyrzucone niepotrzebnie, bo potem miał same przykrości. A ja wyrzuty sumienia. Trzeba było wziąć cichy ślub i tyle.Pieniąπdze wysłać na RM którego tato jest wielbicielem.I powiem tylko że żaden agresywny pies, żaden drapiący kot nie są w stanie tak zaszkodzić i takich intryg naknuć jak niektórzy ludzie. Miła się okazała tylko ciocia mojego męża.
Natomiast coś jest w tym, że rodzicielskie uczucia niektórzy (nie wszyscy!) przelewają na zwierzęta.
Niedawno słuchalam fragmentu "Radia dzieciom" na Jedynce. Zaproszona pani opowiadała o swoich psach. I poprawiała prowadzącą program, źe psy się nie wabią, a nazywają. I że umierają, a nie zdychają itp. Wyłączyłam, bo nie byłam w stanie tego słuchać. A córce wytłumaczyłam dlaczego.
Uczłowieczanie zwierząt nie jest dla mnie normalne.
I tyle w temacie.
Otóż to właśnie. Pies horror. Mnie też wkurzają tacy własciciele, zwłaszcza jak ich pieski latają luzem i mogą gryźć inne psy będące na smyczach i w kagańcach bo takie malutkie i kofane są.I przecież wszystko im wolno.
Znam też przykłady w drugą stronę - szczeniak sie znudził wylądował na krótkim łańcuchu, który wrósł w szyję, brudny niedożywiony, bez wody bity łopatą przez właścicielkę, przyparty do muru, w akcie frustracji pogryzł jej twarz...
No własnie, a psy po nieudanym polowaniu wiesza się na drzewach. Ale że niektórym ludziom w głowach się przewróciło to nie winiłabym za to zwierząt i nie zabraniała kupować im jedzenia.