Kazdy klasztor ma własne przepisy, nie ma ogólnych wytycznych co do codziennych zwyczajów, jedzenia itp. Podobnie kazdy dom ma swoja własną regule i czlowiek kulturalny winien ja szanować.
Savia, ale te wszystkie suche dni, dni w ciszy itd maja jakies poparcie w przepisach, tradycji. To jest zachowanie jak najbardziej normalne dla tych miejsc, zwyczajowe, tak samo jak normalne jest podawanie kawy do ciasta, soli do obiadu, albo piwa do grilla. Taka jest norma spoleczna. Moj maz nie soli w ogle niczego, ale gosciom soli nie odmawia. Moge miec swoje dziwactwa, diety, preferencje, ale nie czuje tej checi ograniczania drugiego czlowieka, jesli jego zachowanie w racjonalny sposob mi nie szkodzi, nie przekracza norm spolecznych, ani przykazan.
Wszystko to co pisze Elunia jest u nas,oprocz księdza.Dodam tylko,że u nas to jeszcze że kto pije a jest biedny to alkoholik.Kto pije nałogowo a nie jest biedny to jest ok.My grilujemy często zamiast smażenia np.ale nie wyobrażam sobie piwa do do tego.Po piwie głowa się kiwie.
Podziękowałam niechcący Savii, moje zdanie bliższe Maciejkowemu:) A jak już jestem przy głosie: Savia dlaczego ta cola tak strasznie szkodliwa? Jeśli dobrze omodlisz? MSPANC Oczywiście pytanie retoryczne, nie musisz odp
No to moze za malo alkoholikow znam. Bo takie podejscie “byc moze to alkoholik“ do kazdego znajomego jest mi obce. Zapuscmy wszystkim diete bez-bez-bez, bo noz widelec sa alergicy wsrod nas.
Kolejny sierpień nie pijemy. Który to - już nie zliczę. Goście szanują, nie palą i nie piją u nas. Dobrze jest tak. Dyskusje o konieczności/ niekonieczności/szkodliwości itp omijam szerokim łukiem. Wiem, co wiem.
A ja jestem anty grill. Niezdrowe. Do tego dusi. Strasznie śmierdzą i są toksyczne podpałki, a przecież przenikają też do potraw... I pewno jest to wszystko rakotwórcze.
Ale niektórzy lubią... Już pewnie lepsza kiełbasa lub ziemniaczki z ogniska niż grill czasami...
W domach całkowicie bezalkoholowych możliwość choroby alkoholowej jest większa niż w domach gdzie podejście do alkoholu jest normalne. ---- No to żeś pojechala :P
Nie znam nikogo kto wychowalby sie w abstynencji (a sporo takich osob znam) i potem mial problem.
Ja @Savia rozumiem. @Maciejka klasztor to też dom zakonników. Mają swoje zasady tak samo domy mają swoje. Domy też są specyficznym miejscem. I są bastionem czasem jakiejś rodziny. Jak ktoś wie że u Savii się nie pije alkoholu nawet do grilla to wyciąganie go jest jakąs formą prowokacji. Alkohol nie jest produktem pierwszej potrzeby i nie musi się go pijać nawet w formie wina do obiadu. Funkcjonowanie mojego domu jest dla mnie ważniejsze od dobrego samopoczucia gości. To nie znaczy że jestem mało gościnna, ale to goście dostosowują do zasad panujących w moim domu a nie ze zmieniam zasady bo są goście. Jedynie co robię to rozluzniam pilnowanie przestrzegania zasad przez domowników bo fizycznie nie dam rady wtedy wszystkiego dopilnować. Żeby nie było u mnie się alkohol pija w jakichś tam niewielkich ilościach.
Savia, tez mam wtazenie, ze w realu bysmy sie dogadaly @Olesia normalne podejscie dla mnie to takie, jak opisala Elunia, nie dzielo szatana, przed ktora sama obecnoscia w domu musze sie strzec.
Savia ja się nie spotkałam ze sprzeciwem w związku z krucjatą albo z abstynenckim domem. Z niezrozumieniem owszem i to różnie okazywanym. Ale ludzie raczej przestrzegają zasad w cudzym domu. Spotkałam się za to z traktowaniem swojej postawy jako czegoś wyjątkowego i heroicznego bo nie piję. Dla mnie to wybór a nie heroizm i jakaś szczególna postawa.
Ale czy zalozenie Krucjaty nie jest takie, ze nie pije i nie czestuje alkoholem, a nie nie pozwalam innym pic? ---- Tak Maciejka, w krucjacie się nie częstuje. A częstowanie to nie tylko własnoręczne postawienie czy osobiste nalanie, częstowanie to nie tylko osobiste kupienie. Częstowanie to również akceptacja tego co stawiam na MOIM stole. CUDZYM stołem i CUDZĄ imprezą nie mam prawa się rządzić, bo to jest czyjś rewir. Ale mój stół jest moim rewirem za który ja jestem odpowiedzialna.
Oczywiście problematyczny jest tu rozdźwięk między małżonkami, jak w wielu innych aspektach gdzie jedno wyznaje inne poglądy niż drugie. My całe szczęście oboje jesteśmy w Krucjacie.
Też jestem z takiego domu i z podobnego podejścia typu niezauważającego... jak u nas stoi buteleczka z jakimś alkoholem, to sobie stoi latami i stoi... Wczoraj odkrycie...wino z RPA...stało wiele lat w szafce w kuchni...rodzina z RPA już wymarła, a wino odkryłam... Jako panna tak miałam, że te trunki stały i stały...teraz czasem mąż coś wykończy, ale też są takie, co stoją latami...
Też mi odpowiada, że w domu rodzinnym nie poznałam problemu. W szerszej rodzinie z małymi wyjątkami, też nie... Tata może i wypił na przyjęciu ze 3 kieliszki, ale jak go znam, jakby miał do wyboru litr mleka albo coś mocniejszego, wybrałby mleko...
Podpitych marudów nie cierpię. Takich co potrafią przez pół wesela ciągnąć kogoś, żeby się z nimi napił...
@Elunia w kwestii słodyczy polecam próby, na krótki dystans...typu wytrwać do końca tygodnia, miesiąca...itp. A potem zrobię coś jednego słodkiego ale naprawdę ekstra na przykład crunchy kruszonka z owocami i lodami ale tylko raz...a potem znowu jakiś czas abstynencja... To daje satysfakcję.
Wiem, żartuje sobie z poważnego problemu, alkohol na pewno sporo namieszał... Ale listę obostrzeń można zaostrzać, że nie życzę sobie w domu chemicznych dodatków do żywności itp itd.
Dla mnie większym heroizmem niż odstawienie cukru jest odstawienie soli. I tego nie potrafię zrobić. Czasem jem tego ogórka, po to, by móc zjeść go z solą... :-B
Ja teraz kawy nie piłam ze 3 tyg i w ogóle mi się jej odechciało, ale chyba jednak działa przeciwbólowo, więc sobie teraz 1 wypiłam i zobaczę czy będę wyginać śmiało ciało przy sprzątaniu, bo na razie to słabo. Osobiście dla mnie alkohol mógłby nie istnieć, prawdę mówiąc wolałabym żeby nie istniał. Tu mam jakieś ciekawostki biblijne (nie wiem czy koszer) sama czytam i się dziwię : http://www.misjapetra.com/walka-duchowa/148-co-biblia-mowi-o-alkoholu
Z tym że @AgaMaria z tym chemicznym zarciem i słodyczami jest jednak normalniej niż z alkoholem. Goście z reguły jedzą to co im przygotuję. Ale w sumie też sobie mogą zjeść coś szkodliwego na mieście albo w pokoju. U nas czasem jest paru gości a nie ma alkoholu bo jakoś nikt nie pomyślał żeby kupić jakieś piwo czy wino. No to się serwuje herbatę, kawę czy po prostu wodę. Na zapas też nie mamy. Nikt nam z tego powodu nie robił problemów. Ja się lubię napić wina i piwa i pijam okazyjnie.
Komentarz
A jak już jestem przy głosie: Savia dlaczego ta cola tak strasznie szkodliwa? Jeśli dobrze omodlisz? MSPANC
Oczywiście pytanie retoryczne, nie musisz odp
Który to - już nie zliczę.
Goście szanują, nie palą i nie piją u nas.
Dobrze jest tak.
Dyskusje o konieczności/ niekonieczności/szkodliwości itp omijam szerokim łukiem.
Wiem, co wiem.
Niezdrowe.
Do tego dusi.
Strasznie śmierdzą i są toksyczne podpałki, a przecież przenikają też do potraw...
I pewno jest to wszystko rakotwórcze.
Ale niektórzy lubią...
Już pewnie lepsza kiełbasa lub ziemniaczki z ogniska niż grill czasami...
----
No to żeś pojechala :P
Nie znam nikogo kto wychowalby sie w abstynencji (a sporo takich osob znam) i potem mial problem.
Nie wierze by heroizm mogl przynieść zle owoce.
Jakies wiarygodne statystyki?
A to ciekawe...
Do jakich jeszcze spraw też mamy mieć "normalne" podejście...?
Funkcjonowanie mojego domu jest dla mnie ważniejsze od dobrego samopoczucia gości. To nie znaczy że jestem mało gościnna, ale to goście dostosowują do zasad panujących w moim domu a nie ze zmieniam zasady bo są goście. Jedynie co robię to rozluzniam pilnowanie przestrzegania zasad przez domowników bo fizycznie nie dam rady wtedy wszystkiego dopilnować.
Żeby nie było u mnie się alkohol pija w jakichś tam niewielkich ilościach.
@Olesia normalne podejscie dla mnie to takie, jak opisala Elunia, nie dzielo szatana, przed ktora sama obecnoscia w domu musze sie strzec.
To nie mam normalnego podejścia.
W domu nie chcę mieć alkoholu.
Spotkałam się za to z traktowaniem swojej postawy jako czegoś wyjątkowego i heroicznego bo nie piję. Dla mnie to wybór a nie heroizm i jakaś szczególna postawa.
----
Tak Maciejka, w krucjacie się nie częstuje. A częstowanie to nie tylko własnoręczne postawienie czy osobiste nalanie, częstowanie to nie tylko osobiste kupienie. Częstowanie to również akceptacja tego co stawiam na MOIM stole. CUDZYM stołem i CUDZĄ imprezą nie mam prawa się rządzić, bo to jest czyjś rewir. Ale mój stół jest moim rewirem za który ja jestem odpowiedzialna.
Oczywiście problematyczny jest tu rozdźwięk między małżonkami, jak w wielu innych aspektach gdzie jedno wyznaje inne poglądy niż drugie. My całe szczęście oboje jesteśmy w Krucjacie.
jak u nas stoi buteleczka z jakimś alkoholem, to sobie stoi latami i stoi...
Wczoraj odkrycie...wino z RPA...stało wiele lat w szafce w kuchni...rodzina z RPA już wymarła, a wino odkryłam...
Jako panna tak miałam, że te trunki stały i stały...teraz czasem mąż coś wykończy, ale też są takie, co stoją latami...
Też mi odpowiada, że w domu rodzinnym nie poznałam problemu. W szerszej rodzinie z małymi wyjątkami, też nie...
Tata może i wypił na przyjęciu ze 3 kieliszki, ale jak go znam, jakby miał do wyboru litr mleka albo coś mocniejszego, wybrałby mleko...
Podpitych marudów nie cierpię.
Takich co potrafią przez pół wesela ciągnąć kogoś, żeby się z nimi napił...
A potem zrobię coś jednego słodkiego ale naprawdę ekstra na przykład crunchy kruszonka z owocami i lodami ale tylko raz...a potem znowu jakiś czas abstynencja...
To daje satysfakcję.
Wiem, żartuje sobie z poważnego problemu, alkohol na pewno sporo namieszał...
Ale listę obostrzeń można zaostrzać,
że nie życzę sobie w domu chemicznych dodatków do żywności
itp itd.
Czasem jem tego ogórka, po to, by móc zjeść go z solą... :-B
http://www.misjapetra.com/walka-duchowa/148-co-biblia-mowi-o-alkoholu
Ja się lubię napić wina i piwa i pijam okazyjnie.
Ale na razie u nas pogoda jak drut. Głowa nie boli. Globus leży.