a wiecie co, ostatnio znajomi byli u Talara z wynikami badań człowieka w śpiączce. Ogólnie wizyta 600 zł i nic konkretnego nie powiedział, poza tym, żeby wzięli od niego energię i przekazali choremu. Dziwne to wszystko było... wrócili mocno rozczarowani i z jak to sami okreslili zapaloną czerwoną lampka.
a wiecie co, ostatnio znajomi byli u Talara z wynikami badań człowieka w śpiączce. Ogólnie wizyta 600 zł i nic konkretnego nie powiedział, poza tym, żeby wzięli od niego energię i przekazali choremu. Dziwne to wszystko było... wrócili mocno rozczarowani i z jak to sami okreslili zapaloną czerwoną lampka.
Widzisz, Monia kiedyś pisałaś że można się sądzić, szukać winnych, a niestety nic to nie daje. Dlatego wielu stara się być mądrymi przed szkodą i wcale się im nie dziwię. Brak rzetelnych badań, prawdziwych informacji i w związku z tym też brak zaufania u pacjentów.
Nawet jakby było 100% wygranych to i tak dla rodziców marne pocieszenie, bo dziecku już to zdrowia nie wróci. Te kilka procent jak piszesz, to już wogole ręce opadają. A co do spraw to niestety często tą kasę rodzice wolą przeznaczyć na leczenie dziecka.
Znalazłam w necie. Brzmi logicznie. Moze sie komuś przyda:
Krótkie, KONKRETNE szkolenie dla nękanych, świadomych rodziców odn. szczepień..
Opowiem moją historię, żeby pokazać Wam jak pomyślnie może sie ona zakończyć jeżeli dobrze się ją poprowadzi przy zachowaniu zasad strategii.
Wchodzimy z żoną do gabinetu szczepień, przedzielonego na 2 pokoje, pomiędzy którymi są otwarte drzwi. Po jednej stronie urzęduje pielęgniarka i jest to miejsce gdzie szczepią, po drugiej stronie pokój z lekarzem. Wizyta zaczęła sie od pomiarów niemowlaka. Następnie przychodzi lekarz, który z grubsza obejrzał dziecko (osłuchał, zajrzał w gardło, sprawdził brzuch) i nawet nie przeprowadził z nami wywiadu na temat zdrowia i zachowania dziecka. Pielęgniarka pyta sie lekarza czy jest ok, a ten: "Tak, można szczepić". No i bez uzyskania naszej zgody pielęgniarka idzie już do lodówki... Ja: "A do jakiej szczepionki to badanie kwalifikacyjne?" Lekarz: "Do wszystkich. U nas do wszystkich jest takie samo badanie". Zaczynają mi mówić, że mogę sobie kupić 5w1 albo osobno będzie kucie każda szczepionka; rekomenduje takie, siakie. Powiedziałem lekarzowi, że mam pytania odnośnie szczepionek. Lekarz: "No proszę pytać". Wszyscy staliśmy w pokoju szczepień (a nie w gabinecie lekarza) wiec zapytałem sie "No ale to tutaj mam sie pytać na stojąco?". Lekarz pomyślał chwilkę i przeszliśmy do gabinetu.
Wyciągam swoje wydrukowane papierki (ustawa, rozporządzenie o NOPach, ChPL jednej ze szczepionek). Zacząłem od ustawy. Czytam punkt mówiący, że badanie ma na celu wykluczenie przeciwwskazań. Lekarz zaczął sie powoli denerwować, ale siedział cicho. Wyjmuje ChPL i czytam przeciwwskazanie pod tytułem "Nadwrażliwość na którykolwiek składnik szczepionki", a następnie z ChPL czytam składniki (aluminium, tiomersal, wirus sam w sobie jakiś tam przetworzony). Mówię mu: "To ja bym poprosił zgodnie z prawem wykluczyć przeciwwskazanie na nadwrażliwość na te składniki". Lekarz już zaczął naskakiwać, że nie da sie tego zrobić. Ja: "No ale tak prawo pisze, ja sie nie znam, ale czytać potrafię i tutaj jest napisane, żeby wykluczyć przeciwwskazania." Dodatkowo wyjmuje rozporządzenie ministra w sprawie NOPów i czytam punkt mówiący, że szczepienie może zakończyć sie śmiercią. Ponawiam prośbę, że ja jednak chciałbym zgodnie z prawem wykluczyć to, bo jak rozumiem bez tego ryzykujemy powikłaniami o których pisze minister zdrowia. Lekarz: "Nie mogę wykluczyć nadwrażliwości, ale przecież dziecko jest zdrowe wiec co pan chce." Ja: "To, że dziecko jest zdrowe to przecież nie oznacza, że nie jest nadwrażliwe." Lekarz przytaknął w nerwach. Ja bylem całkowicie spokojny, bo wiedziałem że to ja kontroluje sytuacje. Niczym mnie nie zagnie. A nawet jeśli mnie czymś zaskoczy to moim sposobem na obronę jest powiedzenie, że jestem laikiem i wracam do początku mojej myśli, czyli do ustawy. Lekarz mi mówi, że zawsze przy każdym szczepieniu może wystąpić każdy ze skutków ubocznych o których pisze minister zdrowia. Udałem tutaj zaskoczonego i skonsternowanego rodzica. Na jego odpowiedz powiedziałem mu: "No to w takim razie ja nie wiem jak mam wyrazić świadoma zgodę, skoro tutaj nie można wykluczyć przeciwwskazań. Jak pan doktor powiedział może wystąpić każdy jeden skutek uboczny." Lekarz: "No to może pan nie wyrażać zgody". Wiedziałem, że to podpucha i jego punkt wyjścia, wiec odpowiadam: "Ale ja właśnie chce wyrazić zgodę, tylko zgodnie z prawem i zgodnie z wola producenta". Następnie mówię mu, że w takim razie poproszę o zaświadczenie o przeprowadzonym badaniu kwalifikacyjnym tak, jak jest napisane w ustawie, bo mam zastrzeżenia co do przeprowadzonego badania. Lekarz zaczął sie bać, czułem to. Mówi mi, że on wystawia zaświadczenie, ale odnośnie stanu zdrowia, a nie wykluczonych przeciwwskazaniach.
W tym momencie weszła pielęgniarka z sąsiedniego pokoju i zaczęła swoja "mądra" gadkę w stylu "co mi nie pasuje". Wiedziałem, że mogę powiedzieć "pani nie ma uprawnień lekarskich i proszę stad wyjść", ale wiedziałem też, że idąc ta ścieżka spowoduje to, że lekarz również na mnie naskoczy (a już by bardzo chciał). Moim celem nie było sprowokowanie u niego gniewu i wywalenia mnie z gabinetu wbrew prawu, a potem bawienia sie pismami z paragrafami. Zaczęła sie wiec gadka, że ludzie tak szczepią, że nie wiadomo czy powikłania wystąpią, a w ogóle to przecież na pewno pan bierze APAP i żyje. Na tego typu teksty mówię "W tym momencie mówimy o mojej córce/synu i nie interesuje mnie co ludzie biorą, pija, wstrzykują sobie". Wysłuchałem wiec mądrości pielęgniarki jakie to szczepienia są cudowne i mówię jej: "Zgodnie z ustawa należy wykluczyć przeciwwskazania. Producent również informuje, żeby wykluczyć przeciwwskazania. Jeżeli tego nie zrobimy to w moim mniemaniu zabieg jest nielegalny." Po usłyszeniu słowa "nielegalny" lekarz natychmiast przerwał rozmowę i powiedział: "Dobrze, to nie będziemy szczepić." W tym momencie zacząłem go nakierowywać na moja myśl mówiąc: "Panie doktorze, zgodnie z tym co Pan powiedział, nie można wykluczyć przeciwwskazań zgodnie z ustawa i wola producenta." Lekarz przytaknął. Ja: "To w takim razie poproszę o adnotacje tego w karcie pacjenta i poproszę o kopie żebym miał dokument, że wizyta sie odbyła." Lekarz potwierdził i napisał w karcie: "Brak możliwości wykluczenia nadwrażliwości na składniki szczepionki. Według ustawy należy to zrobić, dlatego nie szczepimy dziecka." Okazało sie, że można wydrukować nawet kopie z wizyty. W tym momencie był wilk syty i owca cala.
Moi drodzy, krótkie wyjaśnienie taktyki w jaki sposób poprowadzić taka rozmowę, żeby zakończyła sie dla nas jak najlepiej.
W życiu zawodowym z racji tego, że pracuje w korporacji, często żeby moja racja była ta zaakceptowana muszę stosować pewien trik psychologiczny. Zamiast prosić kogoś o zgodzenie sie z moja racja, najpierw w głowie rozbijam sobie moja racje na kilka mniejszych punktów które są kluczowe. W naszym przykładzie są to: - czy należy wykonać zabieg zgodnie z prawem i obowiązująca ustawa? - TAK - czy należy zaakceptować liste przeciwwskazań które wymienia producent? - TAK - czy powikłania wymienione przez ministra zdrowia (w tym śmierć) mogą wystąpić? - TAK I teraz, jeżeli nasz rozmówca (tu lekarz) odpowiedział 3 razy twierdząco na nasze mniejsze pytania, to stawiamy nasza tezę tak, żeby sam sobie na nią odpowiedział. Zadajemy kluczowe pytanie, którego odpowiedz chcielibyśmy widzieć w swoim zwycięskim akcie. Ważne, żeby zadać je spokojnie i z szacunkiem: "Panie doktorze, czyli z tego co pan powiedział, ZGODNIE Z PRAWDA nie ma możliwości zaszczepienia zgodnie z prawem". Lekarz potwierdzi, następnie prosimy o adnotacje i zaznaczamy, że chcemy ja "zgodnie z prawda". To wg mnie ważne dopowiedzenie. Nigdy nie wolno pchać naszego rozmówcy w kozi róg z którego nie ma ucieczki i postawić go w sytuacji, że nie wie co odpowiedzieć. Ludzie zdesperowani są zdolni do wszystkiego i często to, co zrobią jest kompletnie inne niż to, co chcemy osiągnąć, pamiętajcie o tym! Nie użyłem nigdzie sformułowania "Przecież, jakby pan sie zgodził na takie nielegalne szczepienie to byłby pan przestępcą". Idę o zakład, że po takim tekście lekarz zacząłby być zdesperowany i np. poprosił o opuszczenie pokoju. Wiem, że my mamy racje, że możemy słać skargi, pisma, ale po co...? Rozwiązania "siłowe" to ostateczność
Dlatego nie traćcie nadziei i pamiętajcie o: 1. Stosowaniu strategii p. Urszuli (naprawdę warto przed wizyta jeszcze raz przeczytać strategie, przygotować sobie ChPL lub wydrukować ustawę) 2. Pamiętajcie o moim sposobie z potwierdzeniami mniejszych pytań aby zbudować odpowiednia tezę 3. Bądzcie maksymalnie mili, nie mówcie podniosłym głosem, nawet jak na was krzyczą. Dyplomacja przede wszystkim. 4. Nie stawiajcie lekarzy w kozim rogu, bo jak staną się zdesperowani to nie osiągniecie tego co chcieliście 5. Głowa do góry i walczcie o swoje dzieci!
@Małgorzata32 ostatnio GIS i NIL wysłali pismo do lekarzy że nie mają obowiązku informować o nopach i dawać gwarancję że nie ma przeciwwskazań
Ale czy to jest zgodne z prawem?
A czy u nas prawo jest jednoznaczne? Lekarz ma działać w oparciu o aktualną wiedzę i dostępne mu środki. Prawo mówi że nie można przeprowadzac eksperymentów medycznych bez świadomej zgody i co? I oficjalnie przyznali że podawanie dzieciom szczepień jest IV etapem badań a mimo to jest obowiązkowe. Przecież to paradoks
Komentarz
na jakiej grupie?
Krótkie, KONKRETNE szkolenie dla nękanych, świadomych rodziców odn. szczepień..
Opowiem moją historię, żeby pokazać Wam jak pomyślnie może sie ona zakończyć jeżeli dobrze się ją poprowadzi przy zachowaniu zasad strategii.
Wchodzimy z żoną do gabinetu szczepień, przedzielonego na 2 pokoje, pomiędzy którymi są otwarte drzwi. Po jednej stronie urzęduje pielęgniarka i jest to miejsce gdzie szczepią, po drugiej stronie pokój z lekarzem. Wizyta zaczęła sie od pomiarów niemowlaka. Następnie przychodzi lekarz, który z grubsza obejrzał dziecko (osłuchał, zajrzał w gardło, sprawdził brzuch) i nawet nie przeprowadził z nami wywiadu na temat zdrowia i zachowania dziecka. Pielęgniarka pyta sie lekarza czy jest ok, a ten: "Tak, można szczepić". No i bez uzyskania naszej zgody pielęgniarka idzie już do lodówki...
Ja: "A do jakiej szczepionki to badanie kwalifikacyjne?"
Lekarz: "Do wszystkich. U nas do wszystkich jest takie samo badanie".
Zaczynają mi mówić, że mogę sobie kupić 5w1 albo osobno będzie kucie każda szczepionka;
rekomenduje takie, siakie. Powiedziałem lekarzowi, że mam pytania odnośnie szczepionek.
Lekarz: "No proszę pytać".
Wszyscy staliśmy w pokoju szczepień (a nie w gabinecie lekarza) wiec zapytałem sie "No ale to tutaj mam sie pytać na stojąco?". Lekarz pomyślał chwilkę i przeszliśmy do gabinetu.
Wyciągam swoje wydrukowane papierki (ustawa, rozporządzenie o NOPach, ChPL jednej ze szczepionek).
Zacząłem od ustawy. Czytam punkt mówiący, że badanie ma na celu wykluczenie przeciwwskazań. Lekarz zaczął sie powoli denerwować, ale siedział cicho. Wyjmuje ChPL i czytam przeciwwskazanie pod tytułem "Nadwrażliwość na którykolwiek składnik szczepionki", a następnie z ChPL czytam składniki (aluminium, tiomersal, wirus sam w sobie jakiś tam przetworzony).
Mówię mu: "To ja bym poprosił zgodnie z prawem wykluczyć przeciwwskazanie na nadwrażliwość na te składniki".
Lekarz już zaczął naskakiwać, że nie da sie tego zrobić.
Ja: "No ale tak prawo pisze, ja sie nie znam, ale czytać potrafię i tutaj jest napisane, żeby wykluczyć przeciwwskazania."
Dodatkowo wyjmuje rozporządzenie ministra w sprawie NOPów i czytam punkt mówiący, że szczepienie może zakończyć sie śmiercią. Ponawiam prośbę, że ja jednak chciałbym zgodnie z prawem wykluczyć to, bo jak rozumiem bez tego ryzykujemy powikłaniami o których pisze minister zdrowia.
Lekarz: "Nie mogę wykluczyć nadwrażliwości, ale przecież dziecko jest zdrowe wiec co pan chce."
Ja: "To, że dziecko jest zdrowe to przecież nie oznacza, że nie jest nadwrażliwe."
Lekarz przytaknął w nerwach. Ja bylem całkowicie spokojny, bo wiedziałem że to ja kontroluje sytuacje. Niczym mnie nie zagnie. A nawet jeśli mnie czymś zaskoczy to moim sposobem na obronę jest powiedzenie, że jestem laikiem i wracam do początku mojej myśli, czyli do ustawy.
Lekarz mi mówi, że zawsze przy każdym szczepieniu może wystąpić każdy ze skutków ubocznych o których pisze minister zdrowia. Udałem tutaj zaskoczonego i skonsternowanego rodzica. Na jego odpowiedz powiedziałem mu: "No to w takim razie ja nie wiem jak mam wyrazić świadoma zgodę, skoro tutaj nie można wykluczyć przeciwwskazań. Jak pan doktor powiedział może wystąpić każdy jeden skutek uboczny."
Lekarz: "No to może pan nie wyrażać zgody".
Wiedziałem, że to podpucha i jego punkt wyjścia, wiec odpowiadam: "Ale ja właśnie chce wyrazić zgodę, tylko zgodnie z prawem i zgodnie z wola producenta".
Następnie mówię mu, że w takim razie poproszę o zaświadczenie o przeprowadzonym badaniu kwalifikacyjnym tak, jak jest napisane w ustawie, bo mam zastrzeżenia co do przeprowadzonego badania. Lekarz zaczął sie bać, czułem to. Mówi mi, że on wystawia zaświadczenie, ale odnośnie stanu zdrowia, a nie wykluczonych przeciwwskazaniach.
W tym momencie weszła pielęgniarka z sąsiedniego pokoju i zaczęła swoja "mądra" gadkę w stylu "co mi nie pasuje". Wiedziałem, że mogę powiedzieć "pani nie ma uprawnień lekarskich i proszę stad wyjść", ale wiedziałem też, że idąc ta ścieżka spowoduje to, że lekarz również na mnie naskoczy (a już by bardzo chciał). Moim celem nie było sprowokowanie u niego gniewu i wywalenia mnie z gabinetu wbrew prawu, a potem bawienia sie pismami z paragrafami.
Zaczęła sie wiec gadka, że ludzie tak szczepią, że nie wiadomo czy powikłania wystąpią, a w ogóle to przecież na pewno pan bierze APAP i żyje. Na tego typu teksty mówię "W tym momencie mówimy o mojej córce/synu i nie interesuje mnie co ludzie biorą, pija, wstrzykują sobie".
Wysłuchałem wiec mądrości pielęgniarki jakie to szczepienia są cudowne i mówię jej: "Zgodnie z ustawa należy wykluczyć przeciwwskazania. Producent również informuje, żeby wykluczyć przeciwwskazania. Jeżeli tego nie zrobimy to w moim mniemaniu zabieg jest nielegalny."
Po usłyszeniu słowa "nielegalny" lekarz natychmiast przerwał rozmowę i powiedział: "Dobrze, to nie będziemy szczepić."
W tym momencie zacząłem go nakierowywać na moja myśl mówiąc: "Panie doktorze, zgodnie z tym co Pan powiedział, nie można wykluczyć przeciwwskazań zgodnie z ustawa i wola producenta."
Lekarz przytaknął.
Ja: "To w takim razie poproszę o adnotacje tego w karcie pacjenta i poproszę o kopie żebym miał dokument, że wizyta sie odbyła."
Lekarz potwierdził i napisał w karcie: "Brak możliwości wykluczenia nadwrażliwości na składniki szczepionki. Według ustawy należy to zrobić, dlatego nie szczepimy dziecka."
Okazało sie, że można wydrukować nawet kopie z wizyty. W tym momencie był wilk syty i owca cala.
Moi drodzy, krótkie wyjaśnienie taktyki w jaki sposób poprowadzić taka rozmowę, żeby zakończyła sie dla nas jak najlepiej.
W życiu zawodowym z racji tego, że pracuje w korporacji, często żeby moja racja była ta zaakceptowana muszę stosować pewien trik psychologiczny. Zamiast prosić kogoś o zgodzenie sie z moja racja, najpierw w głowie rozbijam sobie moja racje na kilka mniejszych punktów które są kluczowe.
W naszym przykładzie są to:
- czy należy wykonać zabieg zgodnie z prawem i obowiązująca ustawa? - TAK
- czy należy zaakceptować liste przeciwwskazań które wymienia producent? - TAK
- czy powikłania wymienione przez ministra zdrowia (w tym śmierć) mogą wystąpić? - TAK
I teraz, jeżeli nasz rozmówca (tu lekarz) odpowiedział 3 razy twierdząco na nasze mniejsze pytania, to stawiamy nasza tezę tak, żeby sam sobie na nią odpowiedział.
Zadajemy kluczowe pytanie, którego odpowiedz chcielibyśmy widzieć w swoim zwycięskim akcie. Ważne, żeby zadać je spokojnie i z szacunkiem: "Panie doktorze, czyli z tego co pan powiedział, ZGODNIE Z PRAWDA nie ma możliwości zaszczepienia zgodnie z prawem".
Lekarz potwierdzi, następnie prosimy o adnotacje i zaznaczamy, że chcemy ja "zgodnie z prawda". To wg mnie ważne dopowiedzenie.
Nigdy nie wolno pchać naszego rozmówcy w kozi róg z którego nie ma ucieczki i postawić go w sytuacji, że nie wie co odpowiedzieć. Ludzie zdesperowani są zdolni do wszystkiego i często to, co zrobią jest kompletnie inne niż to, co chcemy osiągnąć, pamiętajcie o tym!
Nie użyłem nigdzie sformułowania "Przecież, jakby pan sie zgodził na takie nielegalne szczepienie to byłby pan przestępcą". Idę o zakład, że po takim tekście lekarz zacząłby być zdesperowany i np. poprosił o opuszczenie pokoju. Wiem, że my mamy racje, że możemy słać skargi, pisma, ale po co...? Rozwiązania "siłowe" to ostateczność
Dlatego nie traćcie nadziei i pamiętajcie o:
1. Stosowaniu strategii p. Urszuli (naprawdę warto przed wizyta jeszcze raz przeczytać strategie, przygotować sobie ChPL lub wydrukować ustawę)
2. Pamiętajcie o moim sposobie z potwierdzeniami mniejszych pytań aby zbudować odpowiednia tezę
3. Bądzcie maksymalnie mili, nie mówcie podniosłym głosem, nawet jak na was krzyczą. Dyplomacja przede wszystkim.
4. Nie stawiajcie lekarzy w kozim rogu, bo jak staną się zdesperowani to nie osiągniecie tego co chcieliście
5. Głowa do góry i walczcie o swoje dzieci!
Anonimowy
http://paragrafnaszczepienia.pl/prezes-nil-i-gis-podkreslaja-wage-badania-kwalifikacyjnego/
https://pomorska.pl/corki-zmarlej-67latki-dopatrzyly-sie-wielu-zbiegow-okolicznosci-w-dzialaniu-zakladu-pogrzebowego/ar/c1-14803766?fbclid=IwAR2aX_4Jtp9d_VEImPswA0lm2lmsvikpJlDOSK7bMWVtIEHrQIPtt7rwQ3U
Bez komentarza.
Szczepić, szczepić, szczepić, jakby od tego szczepienia życie zależało...