Właśnie się dowiedziałam, że na naszą malutka szkole złożono już od września kilkanaście donosów. A, że nie ma przymusowej dezynfekcji rąk, a że dzieci na dwór muszą wychodzić, a że w świetlicy za dużo dzieci, itd., itp.
Właśnie się dowiedziałam, że na naszą malutka szkole złożono już od września kilkanaście donosów. A, że nie ma przymusowej dezynfekcji rąk, a że dzieci na dwór muszą wychodzić, a że w świetlicy za dużo dzieci, itd., itp.
Tzn że dzieci wchodza na zewnątrz czy że nie wychodzą był donos.
Ze szkoły. Podajesz w szkole kontaktowy w sprawie dziecka w związku z covid. W przypadku sanepidu Rodo jako takie nie występuje (kiedyś szukałam info jak to się ma do szczepień i zrobili Luke prawna - sanepid w związku z troską o publiczne zdrowie może sobie rzadac wsztystkich potrzebnych danych,)
W Niemczech wprowadzono przepis, że za podanie fałszywych danych (kawiarnia, restauracja, kościół) będą naliczane wysokie grzywny. Niektórzy z moich wrażliwszych znajomych, chcąc chronić swoją prywatność przestali bywać w miejscach publicznych.
Trafiłam przypadkiem na publikację opisującą, jak sobie drzewiej z zarazą radzono.
Poniższy przepis jest przedni:
"Kiedy człowiek powietrza pochwyci (…) natenczas trzeba jak najprędzej narwać do donicy ziela, które (nazywają) babka, ma liść podługowaty. Urwiesz kilka garści i utrzesz je wiercimakiem, nalawszy uryny swej albo czyjejkolwiek, zmocz dobrze i jak najlepiej. Obłóż tym dobrze głowę, chustą zwiąż, kołpak na to wstaw, weź chorego za rękę, i chodź z nim jako najbardziej, żeby się dobrze pocił, a tak chodź całe dwa dni i noce, zobaczysz jak prędko za dwa ozdrowieje". (fragment z książki "Epidemie w dawnej Polsce")
Ze szkoły. Podajesz w szkole kontaktowy w sprawie dziecka w związku z covid. W przypadku sanepidu Rodo jako takie nie występuje (kiedyś szukałam info jak to się ma do szczepień i zrobili Luke prawna - sanepid w związku z troską o publiczne zdrowie może sobie rzadac wsztystkich potrzebnych danych,)
A to dziwnie wybiórczo ten sanepid korzysta z tego dostępu. Do mnie zawsze dzwonili z poradni w sprawie szczepień. I z tego co wiem to najpierw poradnia podaje , sanepidowi osoby , które unikają szczepień. I sanepid wcale w tej sprawie ( szczepień) nie dzwoni tylko dowala kary finansowe.
Piszą na FB czasami że dzwoni sanepid, u nas do tej pory pisemne przypomnienia slal
Szkoła, która podała dane Sanepidowi złamała prawo. Sporo ludzi pozywa ich za to. W sieci sporo wzorów z konkretnymi paragrafami.
Kwarantanna nałożona "przez telefon" nie ma mocy prawnej. Nie ma możliwości weryfikacji rozmówcy, więc póki nie ma pisemnej decyzji, można wszystko. A najczęściej pisemnej nie ma, bo ludzie jak słyszą "panią z Sanepidu" to się stresują i nie myślą logicznie i wszystko łykają jak pelikany.
@Ania D. szczegółów nie znam, pewnie do sanepidu, nasza pani dyrektor stara się nie popadać w przesadę, a niektórzy rodzice chcieliby szpitala w szkole.
Ja nie narzekam, jakby mi dopierdzielili 10 dni od daty przyjęcia pisma dużo gorzej by bylo szczególnie dla męża. Wiem że mogłam olać bo przez telefon nie powinno być, ale ja szczęśliwa że kwarantanna działa wstecznie (a pismo ma przyjść poczta) https://uodo.gov.pl/pl/138/1456
Mój obecny koronaabsurd - jedziemy właśnie pociągiem z Krynicy Zdroju - w wagonie bezprzedzialowym jadę ja z synem i jedna para. Zgadnijcie jakie miejsca sprzedal nam system PKP - oczywiście obok siebie, w tym samym rzędzie po dwóch stronach przejścia. Nikogo więcej nie ma w całym wagonie
Jestem zdania, że należy żyć w prawdzie. Polityczna poprawność jest mi obca. Gdyby w opisywanej sytuacji pracownicy opieki medycznej nie zachowywali się, jak matoły, a ludzie myślący, empatyczni, to nie doszło by do opisywanego wydarzenia. Tam powinien zadziałać minister zdrowia i czyjeś głowy powinny polecieć.
Fascynuje mnie nadal, zakaz wstępu rodziców do szkoły. ( moje marzenie z czasów normalności) Oraz obowiązkowy spacer na świeżym powietrzu ( zarządzenie dyrektora świeże) bez względu na pogodę, w ramach 1 lekcji wuef w tygodniu. Potrzeba było covida aby zrozumiano, że świeże powietrze jest wslazane, a nie ciurkiem ileś godzin w zamkniętym budynku. Okazuje się również, że da się jednak zrobić ogródek zamykany na bramę dla młodszych klas.
Takie pozytywne bardzo absurdy korony, gdzie jeszcze w ubiegłym roku , we wrześniu, przekonywano mnie , że wyjście ze szkoły ( na ogródek choć na jedną przerwę) jest niebezpieczne , zagraża wokół niej wszystkie co można wymyślić oraz stoją stada dealerów czyhających na biedne dzieci.
Teraz nie ma żadnych zagrożeń zewnętrznych, tylko covid, wygrał ze wszystkimi zagrożeniami świata.
Taki pozytywny absurd covida w szkole moich dzieci
W szkole, w której pracuję dzieci mają gorzej niż więzieniu. Na powietrze wychodzą tylko dzieci z klas 0-3 wg harmonogramu. Od 4 klasy dzieci nie mogą opuszczać budynku szkoły, na korytarz wychodzą co drugą przerwę, a jak już wyjdą to mają siedzieć pod klasą. A jak już siedzą to mają nie krzyczeć. Siedzą od 7.30 do 16.55 niektórzy. Z tego nie wyjdą normalni ludzie.
W mojej szkole na długich przerwach wychodzą , a ci, którzy nie wychodzą, siedzą w salach, by jeść i nie mieć maseczki. Korytarze dzięki temu udało się ,,rozładować''. Dodatkowo, nakaz otwartych wszystkich okien, by był przewiew, z info, by się ubierać na cebulkę.
Ja się boje powrotu, z księdzem źle, nauczyciele się wystraszyli, z tego co wiem któraś z nauczycielek już powiedziała swojej klasie że na lekcjach też mają być w maseczkach...nawet nie chce myśleć co będzie jeśli tak wszyscy będą naprawdę musieli
U nas miały być otwarte na oścież, ale już nie są, bo dzieci chciały do tych okien podchodzić i były afery ze strony dyrekcji.
Z drugiej strony trochę się nie dziwię, z mojej edukacji pamiętam wietrzenie, jak dzieci były na korytarzu. Nikt by się nie odważył otworzyć na oścież okna (nie na parterze) przy kilkunastu dziesięciolatkach, którzy akurat chcą sobie popatrzeć na drzewka...
Ja tu chciałam o tych 50% nieobecności w szkole. Egzamin klasyfikacyjny można przeprowadzić, nie trzeba. Jeśli jest podstawa do klasyfikacji(oceny czastkowe) to nie ma konieczności przeprowadzania egzaminu( chyba że szkoła się uprze).
Komentarz
Niektórzy z moich wrażliwszych znajomych, chcąc chronić swoją prywatność przestali bywać w miejscach publicznych.
Kwarantanna nałożona "przez telefon" nie ma mocy prawnej. Nie ma możliwości weryfikacji rozmówcy, więc póki nie ma pisemnej decyzji, można wszystko. A najczęściej pisemnej nie ma, bo ludzie jak słyszą "panią z Sanepidu" to się stresują i nie myślą logicznie i wszystko łykają jak pelikany.
https://uodo.gov.pl/pl/138/1456
To jednak nie jest winą rządu, ani też obowiązujących przepisów. W opiece medycznej po prostu pracują matoły.
Gdyby w opisywanej sytuacji pracownicy opieki medycznej nie zachowywali się, jak matoły, a ludzie myślący, empatyczni, to nie doszło by do opisywanego wydarzenia.
Tam powinien zadziałać minister zdrowia i czyjeś głowy powinny polecieć.