A dziecko jest emocjonalne i owszem logiczne ale na swój sposób... Ile czasu mała jest w przedszkolu? Bo mam wrażenie że ona uważa że żłobek to jej dom opiekunki w przedszkolu to najbliższa rodzina tam jest kochana mają dla niej czas , taka 2 latka wszelkie zajęcia ma na 2 minut , Mój syn jak miał ok 2- 3 lat też z mężem nie został bo go nie znał mąż z domu wychodził mały spał jak wracał to samo...płacz był okropny jak zostawać miał z tatą
A dziecko jest emocjonalne i owszem logiczne ale na swój sposób... Ile czasu mała jest w przedszkolu? Bo mam wrażenie że ona uważa że żłobek to jej dom opiekunki w przedszkolu to najbliższa rodzina tam jest kochana mają dla niej czas , taka 2 latka wszelkie zajęcia ma na 2 minut , Mój syn jak miał ok 2- 3 lat też z mężem nie został bo go nie znał mąż z domu wychodził mały spał jak wracał to samo...płacz był okropny jak zostawać miał z tatą
W żłobku jest 8,5h, bo tyle mamy czasu, żeby zdążyć do pracy. Oboje pracujemy od 8 do 16. Teraz jest pandemia, ale nie możemy sobie pozwolić na pracę z domu.
@Modest189 może zabrzmi to brutalnie ale myśl o powołaniu do życia kolejnego dziecka jeśli posiadanie pierwszego jest nie do zniesienia jest dla mnie jak gaszenie pożaru benzyną. Kiedy nasze pierwsze dziecko miało dwa lata to ostatnią moją i mojego męża myślą było, że będzie naszym zabezpieczeniem na starość. Dziś ma lat 30 i nadal nie myślę o niej w tych kategoriach.
Stąd właśnie był trochę mój post, czy to zawsze tak wygląda..
U nas to od początku jakoś szło źle. W czasie ciąży chodziliśmy na szkole rodzenia itd., żeby potem się dowiedzieć, ze nie ma to związku z realnym życiem. W szpitalu żonie się coś stało i mało zajmowała się córką. Głównie ja wszystko robiłem. Przekupiliśmy lekarza, żeby moc zostać w szpitalu jak najdłużej bez wyraźnych wskazań medycznych i mogliśmy być na porodówce prawie dwa tygodnie, co pozwoliło żonie trochę odetchnąć. Potem już była równia pochyła i coraz gorzej. Niby może prozaiczne sprawy jak kolki itd., ale mając 30 lat byliśmy kompletnie na to nieprzygotowani emocjonalnie. Żona ciagle tylko powtarzała, ze jakby jej ktoś powiedział, ze to tak będzie wyglądać, to nigdy żadnego dziecka. Potem ja się zacząłem tez załamywać, ale podjęliśmy terapię. Zaciągnęliśmy jakoś zęby, wydaliśmy mnóstwo pieniędzy na dodatkowa opiekę dopóki żonie nie minął urlop. Podczas terapii odkryliśmy, ze oboje jesteśmy osobami z grupy WWO. Ja dodatkowo mam poważną mizofonię, więc tak to się kręci.
@Modest189 może zabrzmi to brutalnie ale myśl o powołaniu do życia kolejnego dziecka jeśli posiadanie pierwszego jest nie do zniesienia jest dla mnie jak gaszenie pożaru benzyną. Kiedy nasze pierwsze dziecko miało dwa lata to ostatnią moją i mojego męża myślą było, że będzie naszym zabezpieczeniem na starość. Dziś ma lat 30 i nadal nie myślę o niej w tych kategoriach.
Stąd właśnie był trochę mój post, czy to zawsze tak wygląda..
Ale może tak się u Was ułożyło. Bardzo trudne dziecko, a Wy niegotowi na taki hardcore, ze specyficznymi uwarunkowaniami psychicznymi, i zapętliliście się.
Zdecydowanie, to co napisała powyżej Agata, odstawić poradniki i zacząć być. To oczywiste, że dziecko jak ma 2 latka nie skupi uwagi na książeczce na 15 minut. Nie czytaj jej bajek, pokazuj obrazki i mów: "tu jest auto, tu jest domek, a pan jedzie autem do domu".
Rzuciła mąką w twarz- straszne. No po prostu straszne, jak mogła... (To był sarkazm). Tak, dzieci tak mają. Rzucają klockami, czasem można dostać w twarz. Sikają do pieluchy, uciekają pod samochód. Itd.
High need. Jasne. Każde dziecko jest high need- potrzebuje miłości. A to czasem jest too high dla rodzica. Może warto się wybrać do jakiegoś rodzica z dwójką, trójką dzieci i podejrzeć jak się dzieci zachowują, jeśli rzeczywiście nie masz pojęcia jak się zachowuje przeciętne dziecko.
@Modest189 pojechałeś na ostry dyżur, bo miałeś mąkę w oczach?
Nie komentowałem tego ,no wiesz wody nie miał żeby przepłukać oczy A ostry dyżur był bliżej niż sklep spożywczy to też wody kupić nie mógł Modest189, tak 2 letnie dziecko nie zostanie z obcym chyba że ten obcy zdobędzie zaufanie dziecka i je kocha 18 -latek może nie wiedzieć że życie to nie bajka ani nie jest tak jak w poradniach ale nie ktoś dorosły wykształcony Decyzję o dziecku podejście świadomie, przepraszam ja jak syna urodziłam jak zrobił siku płakałam razem z nim bo ...pieluchy zmienić nie umiałam nie wiedziałam jak to nakarmić , miałam 2 wyjścia 1 dalej płakać bo przecież nikt mi nie powiedział że tych pieluch będzie kilkadziesiąt , że gryźć mały będzie że będą kolki i płacze bo zjem coś co nie powinnam butelka i obcy ludzie żebym mogła nie zajmować się dzieckiem, 2 owszem każdego kto się na patoczyl A miał dzieci pytać jak radził sobie z kolkami , żeby mi pomagał pieluchy zmienić żeby mi tłumaczył czemu po jednym karmieniu płacz po innym nic Jak myślisz co robiłam? A depresję miałam do dziś pamiętam jak chodziląm na piechotę po 5 km w jedną stronę z dzieckiem do lekarza co tydzień bo chorowała mała Więcej w szpitalu niż w domu była przez pierwszy rok , Syn miał kolki od 18 do 22 nie szło go odłożyć usiąść do wózka włożyć nikomu dac nawet na chwilę tylko u mnie miesiącami i żyje wtedy płakałam bo plecy bolały bo zjeść chciałam itp ale jednocześnie znajdywalam naj mniejszą drobnostke i sie nią cieszylam . Przy leczeniu depresji pomogło mi zalecenie proste znaleźć 1 rzecz dziennie dobra , niech to będzie że dzieci poszły spać i się z tego ucieszyłam, zjadły obiad i za bardzo nie narozwalały , z wypicia gorącej herbaty w spokoju , do dziś pamiętam jak się delektowalam herbatą o ...4 rano bo 4,30 trzeba bylo iść do ogrodu bo o 5,30 zwierzeta trzeba karmić bo moje skarby wstaja 6,30 i mamy sniadanie rechabilitacje w miedzy czasie sprzatanie pranie gotowanie oczywiście zwierze zywe też musi być zaopiekowane Itp itd Mniej książek poradników więcej życia realnego ,to co opisujesz to nazywa się prozą życia nic innego , Pisałeś że na starość mała Ci pomoże zaopiekuje się wami , przepraszam chciałbyś zająć się obcą osoba gdyby trzeba było pomagać umyć się najeść czy byś zgłosił do MOPS ? Odpowiedz sobie nie tu tylko sobie , bo nie chce żadnych osobistych wycieczek robić Licz się z tym że może być potrzeba zaopiekować się rodzicami czyli opieka nad dzieckiem opieką nad rodzicami i praca też to trzeba będzie pogodzić ....
@Modest189 jeśli faktycznie nie jesteś trollem i faktycznie masz problem z rozumieniem emocji to decydowanie się na kolejne dziecko w tym przypadku to samobójstwo dla was i dla dziecka. Polecam 1. Modlić się o rozeznanie, pokierowanie i uzdrowienie. Sama też obiecuje pomodlić się za was
2. Poczytać o rodzicielstwie bliskości. Może kurs rodzicielstwo pełne spokoju ? Zresztą polecam cały blog Domowe zawirowania 3. Zacząć okazywać miłość własnemu dziecku i nauczyć się zapominać, nie robicie jej łaski, sama się na świat nie pchała, to Wy jej zalatwiliscie dom w którym nie czuje się bezpieczna, kochana, gdzie pamięta się i wypomina każdy błąd.
Jakbym nie musiał jechać na ostry dyżur, to bym na niego po wypadku z mąką nie jechał.
Żadne z nas nie zarabia tyle, żeby utrzymać cała rodzinę z jednej pensji, wiec dziwią mnie opinie, że dziecko musi być w żłobku 8,5h. A ile ma być skoro oboje rodziców pracuje po 8h? Czy to jest aż tak niespotykane?
Widzieliśmy rodziny z dziećmi i wszyscy nam mówią, ze mamy rozpieszczone dziecko, nie umiemy się nim zająć itd. To tylko pogłębia opinie, ze jesteśmy kiepskimi rodzicami.
Poradników już nie czytamy, bo za bardzo nie mamy kiedy. Mamy psychologa, który leczy nas z depresji. Aktualnie tez mamy być na etapie poznawania radości, żeby może mieć jakiekolwiek pozytywne wspomnienia z dzieciństwa naszej córki.
co do finansów to jest to rzecz względna, oczywiście kredyt tu komplikuje sprawę, ale nam się kiedyś wydawało, że będzie nam ciężko bez mojej korpopensji we dwójkę.
Teraz jesteśmy w 6 z jednej pensji i starcza, dzieci maja zajęcia itp. Kredytu byśmy już nie dostali ale żyjemy spokojnie. Także tego.
Moim zdaniem problem nie jest tu w kasie, to akurat najmniejszy problem w Waszej sytuacji wg mnie.
Zal mi dziecka bardzo, bo skoro w żłobku czuje się lepiej niż w domu to coś działa niedobrze.
Tu na forum chyba nie pomożemy.
Byliśmy kiedyś na rekolekcjach z ludźmi, którzy mieli dwójkę dzieci, które na każdym posiłku urządzały mega histerię. Darły się cały posiłek, co przy dwutygodniowych rekolekcjach i kilkudziesięciu osobach na stołówce było bardzo męczące dla wszystkich. Miały myślę, że ok 2 i 4 lat albo z rok więcej.
Zwróciło na nich uwagę małżeństwo z 5 małych dzieci i pogadało z nimi. Ludzie potem dziękowali, że dzięki nim uświadomili sobie, że to nie w dzieciach jest problem, tylko w nich, rodzicach, oni kompletnie nie umieli zapanować nad dziećmi, nie wiem z czego to wynikało. Nie wiem jak to się dalej potoczyło, bo rekolekcje się skończyły. Problem u nich występował w relacjach z każdym z ich dzieci, a nie że mieli jedno jakieś wybitnie jęczące.
Jeszcze pytanie jaką metodą pracuje ten Wasz psycholog, czy przypadkiem nie jest tylko behawiorystą?
Ja tam nie wiem ale...dla mnie to styl i problemy gimbazy co się nudzi na zdalnym...a nie dorosłego człowieka. Nawet aspergerowca z depresją. Jeżeli jednak to byt realny i tak widzi życie rodzinne to...biedna ta córka. Niekochane i nieakceptowane maleństwo, które jest obwiniane za zniszczenie spokoju życia pamiętliwych rodziców. Dodatkowo jeszcze traktowana jako polisa na starość. Jak nie zmieni się podejście i rodzice nie dojrzeją to rezerwowałabym miejsce na oddziale psychiatrycznym dla dzieci jak wejdzie w okres nastoletni. Na razie z opisu normalna dwulatka, co domaga się uwagi i miłości. Traktowana jak mała dorosła co ma się dostosować by być zaakceptowana.
@Aneczka08 - zależy ile mąż zarabia. W Warszawie średni koszt utrzymania 4-osobowej rodziny to około 6 tys. plus kredyt lub wynajem. Mam kuzyna adwokata i mają trójkę dzieci i żona nie pracuje. No, ale tam przy gorszym miesiącu zarabia 13-15 tys. U nas takiego komfortu nie ma.
My mamy w rodzinie wielodzietnych kuzynów, ale poza radami typu - żadne z naszych dzieci takie nie bylo; jakby któreś z naszych tak się zachowywało, to by było ostatnim itd.
Na razie my jesteśmy u psychologa, a nie cała rodzina. To się jakoś nazywa psychoterapia oparta na rozwiązaniach.
@Aneczka08 - a historia, która wspomniałaś jest identyczna z naszą. Z córka nie możemy iść do sklepu, bo wszystko zrzuca albo wyrywa się z wózka. Z autobusu już nie raz nas wygonili. Do kościoła chodzimy na zmiany, a córka zostaje w domu, bo tez albo histeria itd.
1 Wiem że jak byś widział inne rozwiązanie to byś nie jechał na sor , tyle że takie lub podobne wypadki są w domach na porządku dziennym czyli małe dzieci zresztą starsze też rzucają różnymi przedmiotami rozsupuja , ciesz się że to była maka nie np sól czy pieprz ,z czasem nabiera się doświadczenia i dystansu 2 ludzie potrafią utrzymać dom z jednej pensji i niższej niż średnia krajowa , kwestia priorytetów i standardów , a i nie jest to tak że zbierają na śmietnikach czy muszą korzystać z pomocy caritasu itp, takich rodzin jest bardzo bardzo dużo 3 nie jest złe że dziecko jest w przedszkolu , zły jest brak czułość rodziców brak miłości brak zrozumienia że to tylko dziecko i niestety akurat macie wyjątkowe, liczę że Ty tu tylko wylewasz swoją gorycz ale normalnie w domu tulisz chwalisz mała nawet jak setny raz coś zniszczy porwie Cię z irytuje bierzesz gleboki oddech liczysz do trzech i tulisz płakse czy co tam trzeba w tej chwili zrobić 4 nie słuchaj typu nie umiesz się zająć dzieckiem jeśli na prawdę nie umiesz ucz się metodą prób i błędów , zdrowe dziecko nie płacze nie krzyczy ciurkiem 10 -12 godzin musi mieć przerwę na jedzenie na picie itp poproś nie wiem babcie ciocie czy kogoś żeby Ci pokazał jak np odróżniać płacz gdy dziecko coś boli gdy jest głodne itp od placzu bo jest zdenerwowane bo chce coś wymusić bo chce sie przytulić ,
@Aneczka08 - a historia, która wspomniałaś jest identyczna z naszą. Z córka nie możemy iść do sklepu, bo wszystko zrzuca albo wyrywa się z wózka. Z autobusu już nie raz nas wygonili. Do kościoła chodzimy na zmiany, a córka zostaje w domu, bo tez albo histeria
Takie dziecko też miałam jest cudowną ale bardzo wrażliwą nastolatką, lata zajęło nam nauczyć się jak rozróżnić powód histerii jak odwracać uwagę żeby przerwać te histerię, jak ją nauczyć że najpierw pokazuje/ mówi co chce i jesli np nie moge jej tego dac trudno musi poczekać lub odwracam uwagę jej od tego co chce , dotrzymuje zawsze obietnic , wrzaski były , teraz sama się z siebie śmieje jaka "genialna" była A i nie była jedynaczka ma starsze i młodsze rodzeństwo tak że....No wiesz życie
Na razie my jesteśmy u psychologa, a nie cała rodzina. To się jakoś nazywa psychoterapia oparta na rozwiązaniach.
Wy czyli Ty i żona? To nie cała rodzina? Bo przepraszam ale 2 letnie dziecko to raczej nie pora na jakieś psychoterapię tu rodzice mają być wsparciem i uczyć rozwiązań dając przykład dziecku , rodzice to cała rodzina w tej chwili chyba...Tak myślę...Nie wiem, nie znam się
Na razie my jesteśmy u psychologa, a nie cała rodzina. To się jakoś nazywa psychoterapia oparta na rozwiązaniach.
Wy czyli Ty i żona? To nie cała rodzina? Bo przepraszam ale 2 letnie dziecko to raczej nie pora na jakieś psychoterapię tu rodzice mają być wsparciem i uczyć rozwiązań dając przykład dziecku , rodzice to cała rodzina w tej chwili chyba...Tak myślę...Nie wiem, nie znam się
Nie, póki co psycholog odradzał dołączanie dziecka, bo dopóki sami jako dorośli nie będziemy potrafili się uporać z własnymi problemami, to nic dziecku nie przekażemy. My byliśmy normalnymi ludźmi przed narodzinami, po porodzie wyszły z nas najgorsze, skrywane cechy charakteru. Nasz psycholog określił to, ze jest to normalne, bo czujemy się jak na wojnie, wiec zamiast rozumu działa instynkt.
Ale ty i żona w tym wypadku jesli chodzi o udział w terapii jesteście całą rodziną tu w terapi nie powinno być dziecka, dziecko jest MAŁE to tylko wy nacie problem nie dziecko , w to nie ma co mieszać dziecka Nie wiem pytaliscie opiekunek co wasze dziecko lubi robić w przedszkolu co je cieszy ... Wojna z dwu letnim dzieckiem i do tego własnym -psycholog który uważa że to normalne jest o kant tyłka rozbić według mnie , nie zarobił by u mnie ani złamanego grosza
@Modest189 dziękuję za uświadomienie mi jaka jestem bogata i do tego że mam więcej szczęścia niż rozumu , i że życie składa się z chwil i liczą się tylko te chwile które ja chcę pamiętać i to ja mam wpływ na to co z danego dnia wybiorę że było dobre /złe i to ja decyduje czy to złe będę rozpamietywać czy tylko lub aż wyciągnę z tego wnioski i nawet więcej nie wspomnę o tym, i z przeciwnościami się walczy nie je pielęgnuje I tu powinna być długa lista osób którym również dziękuję ale oszczdze tego podzkuję iindywidualnie
@Modest189 dziękuję „za uświadomienie mi jaka jestem bogata i do tego że mam więcej szczęścia niż rozumu”
U nas ani bogactwa ani szczęścia... miałem kiedyś rozmowę z koleżanka z pracy, która kłóciła się ze mną, ze biorę koszty utrzymania z kosmosu. Jak zaczęła liczyć wydatki, to się okazało, ze 5 osób i kredyt kosztuje ją prawie 11 tys. miesięcznie. Ja od zawsze prowadzę budżet wydatków i dochodów.
co do szczęścia to niestety nam jak się ma przydarzyć coś złego, to na pewno się wydarzy. Poznaliśmy siebie i jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Kochamy się. Byliśmy małżeństwem przez 4 lata zanim pojawiła się córka i ani razu się nie kłóciliśmy. Niestety potem to już równia pochyla w dół. Babcie są daleko i nie chcą pomagać. Opiekunki do pomocy rezygnują itd.
W żłobku działa na nasza córkę głównie to, ze jest towarzyska - jest kilka pań, dochodzą nowi koledzy i koleżanki, jest się z kim bawić. Jak to kiedyś jedna z pań stwierdziła: może po prostu ona się w weekendy z państwem nudzi?
I może coś w tym jest. Ja tam zawsze bawiłam się z dziećmi. Wszak to są najlepsze chwile, by się poznawać, być wspólnie razem, ja poznaję dziecko, ono mnie. Warto spróbować. Tym bardziej, że jest pośrednik w postaci zabawek. Może przeczytaj sobie książki Pani Olechnowicz, może ona prowadzi jeszcze tę świetlicę. Tam opisuje właśnie przypadki, jak rodzice i dzieci uczą się siebie od początku.
@Modest189 dziękuję „za uświadomienie mi jaka jestem bogata i do tego że mam więcej szczęścia niż rozumu”
U nas ani bogactwa ani szczęścia... miałem kiedyś rozmowę z koleżanka z pracy, która kłóciła się ze mną, ze biorę koszty utrzymania z kosmosu. Jak zaczęła liczyć wydatki, to się okazało, ze 5 osób i kredyt kosztuje ją prawie 11 tys. miesięcznie. Ja od zawsze prowadzę budżet wydatków i dochodów.
co do szczęścia to niestety nam jak się ma przydarzyć coś złego, to na pewno się wydarzy. Poznaliśmy siebie i jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Kochamy się. Byliśmy małżeństwem przez 4 lata zanim pojawiła się córka i ani razu się nie kłóciliśmy. Niestety potem to już równia pochyla w dół. Babcie są daleko i nie chcą pomagać. Opiekunki do pomocy rezygnują itd.
W żłobku działa na nasza córkę głównie to, ze jest towarzyska - jest kilka pań, dochodzą nowi koledzy i koleżanki, jest się z kim bawić. Jak to kiedyś jedna z pań stwierdziła: może po prostu ona się w weekendy z państwem nudzi?
1 bogactwo te o ktorym ja mówię to nie pieniądze , ja na rok mam 25 tyś brutto na 6 osób czyli jestem według twoich kryteriów nedzarka 2 przy dziecku o kłótnie ciężko zwłaszcza gdy każdy chce kariery rozwoju w pracy itp i jeszcze nie lubi się dziecka 3 wy się kochacie A dziecko kochacie tak jak by to był wasz skarb , czy te dziecko jest waszym wrogiem jest przyczyną waszych kłopotów ? Jeśli to drugie to nie dziwcie się że tak ani inaczej jest. Kiedyś przeczytałam taki tekst nie będzie dokładnie bo z pamięci pisze Jedzie Pan do pracy autobusem za plecami stoi anioł i słucha jak on mamrocze - g...Na praca - wredny szef - głupia żona - leniwe dzieci itd Anioł myśli dziwny ten człowiek tyle lat to samo no cóż skoro tak chce niech będzie dalej Czyli jeśli dzień w dzień narzekamy ze wszytko złe niedobre wredne to tak będzie Napisz 3 miłe rzeczy z ostatniego dnia U mnie będzie to -Ochrzan od dzieci za to że wybieglam na dwór wczoraj w bluzce i kapciach jestem przeziębiona - kocham mamę uslyszane razy 4 - kundel przytulił się Ja mam w domu już nastolatki ale były małe i pamiętam to
Trochę mi to jednak przypomina naszą historię. Pierworodna była bardzo trudna. Najpierw była nieodkładalnym kolkowym niemowlęciem, potem płynnie przeszła w etap wiecznego rozdrażnienia i nudzenia się, a następnie w hardkorowy bunt dwulatka. Pamiętam, że trzeba było ją zabawiać i zagadywać non stop, co 5 minut wymyślać nowe atrakcje, nie było ani chwili, żeby pobawiła się czymś sama, w spokoju i z zadowoleniem. W gościach, wśród ludzi, było trochę lepiej, jakby mnogość bodźców pomagała.
Najgorsze było nie to, że trzeba się było nią zajmować bez przerwy, że w nocy nie spała, ale to, że wydawała się wiecznie nieszczęśliwa, prawie się nie uśmiechała, bardzo trudno było ją rozbawić. Choć byśmy stawali na głowie, w najlepszym wypadku bywało znośnie. Naprawdę, z takim dzieckiem spędzanie czasu na luzie, bawiąc się i odpoczywając razem jest niemożliwe! Nasze Święta, wakacje i weekendy były jakimś koszmarem.
Z całą pewnością fakt, że to było nasze pierwsze dziecko nie pomagał. Byliśmy wyczerpani psychicznie, wydawało nam się, że gdzieś popełniamy jakiś straszny błąd, ale nie wiedzieliśmy gdzie. Zachodziliśmy w głowę, jak to możliwe, że ludzie cieszą się z rodzicielstwa, są szczęśliwi i uśmiechnięci. Że nikt nam nie powiedział, jak to naprawdę wygląda.
I jeszcze taka myśl - nasze życie zmieniło się w nieustanną orkę, 24h/dobę, a istota, którą wydaliśmy na świat jest tak nieszczęśliwa. Jaki w tym sens? Plus wszyscy wokół, którzy mówili: "Teraz to nic, małe dzieci mały kłopot, potem dopiero zobaczycie!". Albo myśl, że przecież mamy zdrowe dziecko, powinniśmy być szczęśliwi! Ludzie mają bardzo chore dzieci i dają radę sto razy lepiej.
Z aktualnej perspektywy szczęśliwej matki czwórki dzieci bardzo współczuję nam z tamtych dni, młodym rodzicom całkowicie zagubionym, i córce, dla której nie potrafiliśmy być wystarczająco mądrzy i cierpliwi. Gilgocząc moje radosne niemowlę i czując zalew endorfin na widok jego słodkiego uśmiechu, myślę o tym, jak wiele dobra nie doświadczyliśmy za pierwszym razem, i jak trudno musiało być naszej pierworodnej.
Ale po nocy przychodzi dzień. Pewnego dnia zrobiło się trochę łatwiej, potem jeszcze łatwiej. Teraz córka jest wspaniałą, kochaną, piękną, mądrą dziewczynką, naszym wielkim szczęściem. Mam nadzieję, że jakoś jej swoją miłością wynagradzam te pierwsze trudne lata.
@Modest189 dziękuję „za uświadomienie mi jaka jestem bogata i do tego że mam więcej szczęścia niż rozumu”
U nas ani bogactwa ani szczęścia... miałem kiedyś rozmowę z koleżanka z pracy, która kłóciła się ze mną, ze biorę koszty utrzymania z kosmosu. Jak zaczęła liczyć wydatki, to się okazało, ze 5 osób i kredyt kosztuje ją prawie 11 tys. miesięcznie. Ja od zawsze prowadzę budżet wydatków i dochodów.
co do szczęścia to niestety nam jak się ma przydarzyć coś złego, to na pewno się wydarzy. Poznaliśmy siebie i jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Kochamy się. Byliśmy małżeństwem przez 4 lata zanim pojawiła się córka i ani razu się nie kłóciliśmy. Niestety potem to już równia pochyla w dół. Babcie są daleko i nie chcą pomagać. Opiekunki do pomocy rezygnują itd.
W żłobku działa na nasza córkę głównie to, ze jest towarzyska - jest kilka pań, dochodzą nowi koledzy i koleżanki, jest się z kim bawić. Jak to kiedyś jedna z pań stwierdziła: może po prostu ona się w weekendy z państwem nudzi?
1 bogactwo te o ktorym ja mówię to nie pieniądze , ja na rok mam 25 tyś brutto na 6 osób czyli jestem według twoich kryteriów nedzarka
Wybacz, ale to z kolei ja się podepnę pod trolling, bo wychodzi około 250 zł na osobę na miesiąc... Wybacz, ale polski próg minimum egzystencji to jest około 500 zł, żeby w ogóle przeżyć i mieć co jeść... https://pl.wikipedia.org/wiki/Minimum_egzystencji
No niestety jedno jest na papierze A co innego jest w życiu , gdybym miała ten próg byłabym milonerka mieszkam w tzw Polsce C sprawdź tam jakie sa warunki życia ...
Komentarz
Ile czasu mała jest w przedszkolu?
Bo mam wrażenie że ona uważa że żłobek to jej dom opiekunki w przedszkolu to najbliższa rodzina tam jest kochana mają dla niej czas , taka 2 latka wszelkie zajęcia ma na 2 minut ,
Mój syn jak miał ok 2- 3 lat też z mężem nie został bo go nie znał mąż z domu wychodził mały spał jak wracał to samo...płacz był okropny jak zostawać miał z tatą
Ale może tak się u Was ułożyło. Bardzo trudne dziecko, a Wy niegotowi na taki hardcore, ze specyficznymi uwarunkowaniami psychicznymi, i zapętliliście się.
Jeszcze może być pięknie.
Rzuciła mąką w twarz- straszne. No po prostu straszne, jak mogła... (To był sarkazm). Tak, dzieci tak mają. Rzucają klockami, czasem można dostać w twarz. Sikają do pieluchy, uciekają pod samochód. Itd.
High need. Jasne. Każde dziecko jest high need- potrzebuje miłości. A to czasem jest too high dla rodzica. Może warto się wybrać do jakiegoś rodzica z dwójką, trójką dzieci i podejrzeć jak się dzieci zachowują, jeśli rzeczywiście nie masz pojęcia jak się zachowuje przeciętne dziecko.
Modest189, tak 2 letnie dziecko nie zostanie z obcym chyba że ten obcy zdobędzie zaufanie dziecka i je kocha
18 -latek może nie wiedzieć że życie to nie bajka ani nie jest tak jak w poradniach ale nie ktoś dorosły wykształcony
Decyzję o dziecku podejście świadomie, przepraszam ja jak syna urodziłam jak zrobił siku płakałam razem z nim bo ...pieluchy zmienić nie umiałam nie wiedziałam jak to nakarmić , miałam 2 wyjścia
1 dalej płakać bo przecież nikt mi nie powiedział że tych pieluch będzie kilkadziesiąt , że gryźć mały będzie że będą kolki i płacze bo zjem coś co nie powinnam butelka i obcy ludzie żebym mogła nie zajmować się dzieckiem,
2 owszem każdego kto się na patoczyl A miał dzieci pytać jak radził sobie z kolkami , żeby mi pomagał pieluchy zmienić żeby mi tłumaczył czemu po jednym karmieniu płacz po innym nic
Jak myślisz co robiłam?
A depresję miałam do dziś pamiętam jak chodziląm na piechotę po 5 km w jedną stronę z dzieckiem do lekarza co tydzień bo chorowała mała
Więcej w szpitalu niż w domu była przez pierwszy rok ,
Syn miał kolki od 18 do 22 nie szło go odłożyć usiąść do wózka włożyć nikomu dac nawet na chwilę tylko u mnie miesiącami i żyje wtedy płakałam bo plecy bolały bo zjeść chciałam itp ale jednocześnie znajdywalam naj mniejszą drobnostke i sie nią cieszylam .
Przy leczeniu depresji pomogło mi zalecenie proste znaleźć 1 rzecz dziennie dobra , niech to będzie że dzieci poszły spać i się z tego ucieszyłam, zjadły obiad i za bardzo nie narozwalały , z wypicia gorącej herbaty w spokoju , do dziś pamiętam jak się delektowalam herbatą o ...4 rano bo 4,30 trzeba bylo iść do ogrodu bo o 5,30 zwierzeta trzeba karmić bo moje skarby wstaja 6,30 i mamy sniadanie rechabilitacje w miedzy czasie sprzatanie pranie gotowanie oczywiście zwierze zywe też musi być zaopiekowane
Itp itd
Mniej książek poradników więcej życia realnego ,to co opisujesz to nazywa się prozą życia nic innego ,
Pisałeś że na starość mała Ci pomoże zaopiekuje się wami , przepraszam chciałbyś zająć się obcą osoba gdyby trzeba było pomagać umyć się najeść czy byś zgłosił do MOPS ?
Odpowiedz sobie nie tu tylko sobie , bo nie chce żadnych osobistych wycieczek robić
Licz się z tym że może być potrzeba zaopiekować się rodzicami czyli opieka nad dzieckiem opieką nad rodzicami i praca też to trzeba będzie pogodzić ....
1. Modlić się o rozeznanie, pokierowanie i uzdrowienie. Sama też obiecuje pomodlić się za was
3. Zacząć okazywać miłość własnemu dziecku i nauczyć się zapominać, nie robicie jej łaski, sama się na świat nie pchała, to Wy jej zalatwiliscie dom w którym nie czuje się bezpieczna, kochana, gdzie pamięta się i wypomina każdy błąd.
Tu na forum chyba nie pomożemy.
Byliśmy kiedyś na rekolekcjach z ludźmi, którzy mieli dwójkę dzieci, które na każdym posiłku urządzały mega histerię. Darły się cały posiłek, co przy dwutygodniowych rekolekcjach i kilkudziesięciu osobach na stołówce było bardzo męczące dla wszystkich. Miały myślę, że ok 2 i 4 lat albo z rok więcej.
Zwróciło na nich uwagę małżeństwo z 5 małych dzieci i pogadało z nimi. Ludzie potem dziękowali, że dzięki nim uświadomili sobie, że to nie w dzieciach jest problem, tylko w nich, rodzicach, oni kompletnie nie umieli zapanować nad dziećmi, nie wiem z czego to wynikało. Nie wiem jak to się dalej potoczyło, bo rekolekcje się skończyły. Problem u nich występował w relacjach z każdym z ich dzieci, a nie że mieli jedno jakieś wybitnie jęczące.
Jeżeli jednak to byt realny i tak widzi życie rodzinne to...biedna ta córka. Niekochane i nieakceptowane maleństwo, które jest obwiniane za zniszczenie spokoju życia pamiętliwych rodziców. Dodatkowo jeszcze traktowana jako polisa na starość.
Jak nie zmieni się podejście i rodzice nie dojrzeją to rezerwowałabym miejsce na oddziale psychiatrycznym dla dzieci jak wejdzie w okres nastoletni.
Na razie z opisu normalna dwulatka, co domaga się uwagi i miłości. Traktowana jak mała dorosła co ma się dostosować by być zaakceptowana.
2 ludzie potrafią utrzymać dom z jednej pensji i niższej niż średnia krajowa , kwestia priorytetów i standardów , a i nie jest to tak że zbierają na śmietnikach czy muszą korzystać z pomocy caritasu itp, takich rodzin jest bardzo bardzo dużo
3 nie jest złe że dziecko jest w przedszkolu , zły jest brak czułość rodziców brak miłości brak zrozumienia że to tylko dziecko i niestety akurat macie wyjątkowe, liczę że Ty tu tylko wylewasz swoją gorycz ale normalnie w domu tulisz chwalisz mała nawet jak setny raz coś zniszczy porwie Cię z irytuje bierzesz gleboki oddech liczysz do trzech i tulisz płakse czy co tam trzeba w tej chwili zrobić
4 nie słuchaj typu nie umiesz się zająć dzieckiem jeśli na prawdę nie umiesz ucz się metodą prób i błędów , zdrowe dziecko nie płacze nie krzyczy ciurkiem 10 -12 godzin musi mieć przerwę na jedzenie na picie itp poproś nie wiem babcie ciocie czy kogoś żeby Ci pokazał jak np odróżniać płacz gdy dziecko coś boli gdy jest głodne itp od placzu bo jest zdenerwowane bo chce coś wymusić bo chce sie przytulić ,
Nie wiem pytaliscie opiekunek co wasze dziecko lubi robić w przedszkolu co je cieszy ...
Wojna z dwu letnim dzieckiem i do tego własnym -psycholog który uważa że to normalne jest o kant tyłka rozbić według mnie , nie zarobił by u mnie ani złamanego grosza
I tu powinna być długa lista osób którym również dziękuję ale oszczdze tego podzkuję iindywidualnie
co do szczęścia to niestety nam jak się ma przydarzyć coś złego, to na pewno się wydarzy. Poznaliśmy siebie i jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Kochamy się. Byliśmy małżeństwem przez 4 lata zanim pojawiła się córka i ani razu się nie kłóciliśmy. Niestety potem to już równia pochyla w dół. Babcie są daleko i nie chcą pomagać. Opiekunki do pomocy rezygnują itd.
Może przeczytaj sobie książki Pani Olechnowicz, może ona prowadzi jeszcze tę świetlicę. Tam opisuje właśnie przypadki, jak rodzice i dzieci uczą się siebie od początku.
2 przy dziecku o kłótnie ciężko zwłaszcza gdy każdy chce kariery rozwoju w pracy itp i jeszcze nie lubi się dziecka
3 wy się kochacie A dziecko kochacie tak jak by to był wasz skarb , czy te dziecko jest waszym wrogiem jest przyczyną waszych kłopotów ? Jeśli to drugie to nie dziwcie się że tak ani inaczej jest.
Kiedyś przeczytałam taki tekst nie będzie dokładnie bo z pamięci pisze
Jedzie Pan do pracy autobusem za plecami stoi anioł i słucha jak on mamrocze
- g...Na praca
- wredny szef
- głupia żona
- leniwe dzieci itd
Anioł myśli dziwny ten człowiek tyle lat to samo no cóż skoro tak chce niech będzie dalej
Czyli jeśli dzień w dzień narzekamy ze wszytko złe niedobre wredne to tak będzie
Napisz 3 miłe rzeczy z ostatniego dnia
U mnie będzie to
-Ochrzan od dzieci za to że wybieglam na dwór wczoraj w bluzce i kapciach jestem przeziębiona
- kocham mamę uslyszane razy 4
- kundel przytulił się
Ja mam w domu już nastolatki ale były małe i pamiętam to
Trochę mi to jednak przypomina naszą historię. Pierworodna była bardzo trudna. Najpierw była nieodkładalnym kolkowym niemowlęciem, potem płynnie przeszła w etap wiecznego rozdrażnienia i nudzenia się, a następnie w hardkorowy bunt dwulatka. Pamiętam, że trzeba było ją zabawiać i zagadywać non stop, co 5 minut wymyślać nowe atrakcje, nie było ani chwili, żeby pobawiła się czymś sama, w spokoju i z zadowoleniem. W gościach, wśród ludzi, było trochę lepiej, jakby mnogość bodźców pomagała.
Najgorsze było nie to, że trzeba się było nią zajmować bez przerwy, że w nocy nie spała, ale to, że wydawała się wiecznie nieszczęśliwa, prawie się nie uśmiechała, bardzo trudno było ją rozbawić. Choć byśmy stawali na głowie, w najlepszym wypadku bywało znośnie. Naprawdę, z takim dzieckiem spędzanie czasu na luzie, bawiąc się i odpoczywając razem jest niemożliwe! Nasze Święta, wakacje i weekendy były jakimś koszmarem.
Z całą pewnością fakt, że to było nasze pierwsze dziecko nie pomagał. Byliśmy wyczerpani psychicznie, wydawało nam się, że gdzieś popełniamy jakiś straszny błąd, ale nie wiedzieliśmy gdzie. Zachodziliśmy w głowę, jak to możliwe, że ludzie cieszą się z rodzicielstwa, są szczęśliwi i uśmiechnięci. Że nikt nam nie powiedział, jak to naprawdę wygląda.
I jeszcze taka myśl - nasze życie zmieniło się w nieustanną orkę, 24h/dobę, a istota, którą wydaliśmy na świat jest tak nieszczęśliwa. Jaki w tym sens? Plus wszyscy wokół, którzy mówili: "Teraz to nic, małe dzieci mały kłopot, potem dopiero zobaczycie!". Albo myśl, że przecież mamy zdrowe dziecko, powinniśmy być szczęśliwi! Ludzie mają bardzo chore dzieci i dają radę sto razy lepiej.
Z aktualnej perspektywy szczęśliwej matki czwórki dzieci bardzo współczuję nam z tamtych dni, młodym rodzicom całkowicie zagubionym, i córce, dla której nie potrafiliśmy być wystarczająco mądrzy i cierpliwi. Gilgocząc moje radosne niemowlę i czując zalew endorfin na widok jego słodkiego uśmiechu, myślę o tym, jak wiele dobra nie doświadczyliśmy za pierwszym razem, i jak trudno musiało być naszej pierworodnej.
Ale po nocy przychodzi dzień. Pewnego dnia zrobiło się trochę łatwiej, potem jeszcze łatwiej. Teraz córka jest wspaniałą, kochaną, piękną, mądrą dziewczynką, naszym wielkim szczęściem. Mam nadzieję, że jakoś jej swoją miłością wynagradzam te pierwsze trudne lata.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Minimum_egzystencji