Magada, chyba się jednak nie dogadamy, dalsza dyskusja nie ma sensu. Ty mnie nie przekonasz, że nauczyciele mają lepiej w Nowym Ładzie (bo nie mają), ja Ciebie nie przekonam, że to bubel, więc chyba sobie darujmy dalsza wymianę zdań. Pozdrawiam serdecznie.
Tu nie chodzi o przekonywanie, tylko o fakty, a faktami są przepisy prawne.
Fakty to coś, co ma miejsce. Prawo prawem, a fakty faktami. Na razie są takie, jakie każdy widzi.
Fakty faktami, a błędy błędami.
I te błedy to właśnie niezaprzeczalne fakty. Miały miejsce. Zobaczymy, czy zostaną naprawione.
Nie rezygnują? A jakoś nauczycieli brak. Więc skąd te braki jak nie z powodu rezygnacji z bycia nauczyielem? Szkoły zatrudniają kogokolwiek, byle mieć nauczyciela przedmiotu. Narzekanie na nauczycieli to bzdury, wymysły? Korepetycje to zbędna fanaberia? Szkoły są super, nauczyciele mają wiedzę i potrafią ją przekazywać? Słaby nauczyciel to margines kadry? Nie każdy kończący studia ma równą wiedzę. Kto trafia do szkół? Najlepsi absolwenci?
Dużo moich koleżanek uciekło z zawodu nie przez pensję, bo wszyscy wiedzą, że w szkole kokosów nie ma. Na niską pensję były gotowe, ale biurokracja, atmosfera w szkołach, starsi nauczyciele krytykujacy zbytnie zaangażowanie, dużo by pisać...
Ja dodam jeszcze tylko na koniec, ze ocenianie nauczyciela poprzez to, czy znaja czy nie znaja przepisy, z którymi problem mają świetni i doswiadczeni doradcy czy księgowi jest zwyczajnie nieuczciwe. I wpisywanie sie w to rządowe szczucie.
Ja nie musze znac szczegółów zawiłych dla mnie przepisów podatkowych i nie ma nikt prawa na tej podstswie mnie obrazac, ze glupia czy jak tam. Od tego jest specjalista w placowce. Tak, nieznajomość przepisów nie chroni, więc wiekszosc znanych mi nauczycieli dowiadywała się u specjalistów,co robić.
Ja się np dowiedziałam, ze nie ma jeszcze przepisów rozporzadczych dotyczacych rozliczania się czy innych (tak, nie pamiętam dokładnie jakich) ulg. Wniosek jeden-ustawa jest niedokladna, pelna błędów. To dzis przyznal premier.
Świństwem jest też kolejna nagonka i publiczne, w świetle kamer klamanie, ze nauczyciele kłamią. A po kolejnym dniu wykręty i slowotok, zeby na końcu, mimochodem rzucić, przepraszamy za problemy. Także późniejsze slowa premiera, przepraszamy za błąd, postaramy się naprawic. Ale słów "przepraszamy, ze was nauczyciele niesłusznie oskarżyliśmy o kłamstwo" to nie słychać.
Więc serio nagle wszyscy księgowi stali się upośledzeni? Wina wszystkich, tylko nie autorów tegu bałaganu. No po prostu super
No to w czym problem? Na koniec roku, jeśli nie wyjdą z górnego progu ulgi, zostanie im to zwrócone (ew. może będzie można wycofać się z tej rezygnacji). Skoro ktoś z czegoś rezygnuje, to nie powinien mieć pretensji że tego nie dostał.
Ile godzin wg Ciebie pracuje na etacie nauczyciel, skoro nie 40?
Jedni 60 inni to co konieczne czyli teraz chyba 22, zależy od zaangażowania. Ci którzy pracują na dwa etaty, na pewno 40 godzin nie wyrabiają na każdym.
Przyklad kogoś, kto uczy dla przyjemności. To jest Twoj wzór nauczyciela- pasjonat, który ma kasę z innych źródeł i mu niska pensja nauczyciela nie przeszkadza?
Hmm, według Ciebie słowo ulubieniec to odpowiednik słowa wzór? Mam nadzieję że nie uczysz polskiego. Jako człowiek pracujący na etacie i prowadzący własną firmę, mam prawo lubić ludzi którzy też są przedsiębiorczy.
– Nie ma pewności, jak
stosować ulgę dla klasy średniej przy wspólnym rozliczeniu małżonków. To
kolejny bubel Polskiego Ładu – mówi radca prawny dr Marcin Wojewódka
- Zdaniem doradcy
podatkowego Przemysława Hinca konstrukcja ulgi dla tzw. klasy średniej
powoduje problem, gdy małżonkowie chcą się rozliczyć wspólnie, ale tylko
jedno z nich zarobkuje i zarobi np. 150 tys. zł
tymczasem:
2) w art. 6: a) ust. 2 otrzymuje brzmienie: „2. Małżonkowie podlegający obowiązkowi podatkowemu, o którym mowa w art. 3 ust. 1, pozostający w związku małżeńskim i we wspólności majątkowej: 1) przez cały rok podatkowy albo 2) od dnia zawarcia związku małżeńskiego do ostatniego dnia roku podatkowego – w przypadku gdy związek małżeński został zawarty w trakcie roku podatkowego – mogą być, z zastrzeżeniem ust. 8, na wspólny wniosek wyrażony w zeznaniu podatkowym, opodatkowani łącznie od sumy swoich dochodów określonych zgodnie z art. 9 ust. 1 i 1a, po uprzednim odliczeniu, odrębnie przez każdego z małżonków, kwot pomniejszających dochód; w tym przypadku podatek określa się na imię obojga małżonków w podwójnej wysokości podatku obliczonego od połowy łącznych dochodów małżonków.”,
Ile godzin wg Ciebie pracuje na etacie nauczyciel, skoro nie 40?
Jedni 60 inni to co konieczne czyli teraz chyba 22, zależy od zaangażowania. Ci którzy pracują na dwa etaty, na pewno 40 godzin nie wyrabiają na każdym.
Hmm, zabawne. Nauczyciel pracuje 22h? Tyle to on prowadzi lekcje! A sprawdziany przygotowują i sprawdzają się same? Same się szykują materiały na lekcje? I to jest minimum. A gdzie czas na materiały uatrakcyjniające zajęcia, na koła zainteresowań, do pracy ze zdolnymi czy najsłabszymi? Czas na kontakt z rodzicami? Nie rozumiesz, że to też praca nauczyciela i lepiej by czas poza godzinami lekcyjnymi mógł przeznaczyć na lepsze przygotowanie zajęć niż na dorabianie? Już pytałam- u sprzedawcy też utożsamiasz czas pracy z czasem obsługi klienta?
Hmm, zabawne. Nauczyciel pracuje 22h? Tyle to on prowadzi lekcje! A sprawdziany przygotowują i sprawdzają się same?
Są nauczyciele którzy tego nie robią. Wyraźnie CI napisałem są tacy którzy pracują 60 godzin zamiast 40, a są tacy którzy prócz oficjalnych lekcji nic nie robią. Czytaj ze zrozumieniem. Poza tym jak wytłumaczysz fenomen: nauczyciel pracuje na dwóch etatach po 40 godzin czyli 80 godzin. Odliczając czas na sen i podróż do pracy zaczyna się nie zgadzać bilans. W te 40 godzin tygodniowo wszystkich nauczycieli nie uwierzę. Zwłaszcza że mam ich w rodzinie i wśród znajomych.
A sprzedawcy nie tylko obsługują klienta, ale przyjmują towar, układają go na półkach, a także często sprzątają sklep. Pracy się znajdzie spokojnie na co najmniej 8 h dziennie.
Hmm, zabawne. Nauczyciel pracuje 22h? Tyle to on prowadzi lekcje! A sprawdziany przygotowują i sprawdzają się same?
Są nauczyciele którzy tego nie robią. Wyraźnie CI napisałem są tacy którzy pracują 60 godzin zamiast 40, a są tacy którzy prócz oficjalnych lekcji nic nie robią. Czytaj ze zrozumieniem.
Dobra, wufista nie ma pracy poza prowadzeniem lekcji. To raczej wyjątek niż reguła mówiąca o pracy i koniecznym zaangażowaniu nauczyciela. Ale czy są nauczyciele przedmiotów wymagających nauki, którzy nie robią sprawdzianów, nie przygotowują się w ogóle do zajęć? Jakie efekty edukacyine ma takie podejście?
Poza tym jak wytłumaczysz fenomen: nauczyciel pracuje na dwóch etatach po 40 godzin czyli 80 godzin. Odliczając czas na sen i podróż do pracy zaczyna się nie zgadzać bilans. W te 40 godzin tygodniowo wszystkich nauczycieli nie uwierzę. Zwłaszcza że mam ich w rodzinie i wśród znajomych.
1. Skoro pensja jest jaka jest, to dorabiają, więc nie jest to 2x40h, ale praca w dodatkowej szkole, korki. Robią na etacie minimum, z którego są rozliczani, a reszta czasu idzie na cos innego. Tylko, że nie uwierzę, że tak pracujący nauczyciel podchodzi z entuzjamem do zajęć, że proponuje uczniom dodatkowe materiały, prowadzi lekcje w sposób atrakcyjny, że nie korzysta z gotowców przy sprawdzianach ( najlepiej testów, bo szybko sprawdzi). Jak sam mówisz- doba za krótka, kiedy ma się przygotowywać?
2. Czy uczniowie nauczycieli, których masz w rodzinie i wśród znajomych nie potrzebują korków z przedmiotów, których oni uczą? Są uważani za dobrych nauczycieli? I jednocześnie poza lekcjami nie robią nic?
A to można tyle pracować tygodniowo, żaden urząd tego nie kontroluje? Ja dałabym radę dorobić z 6 h, więcej to ze szkodą dla wszystkich. Kiedyś pracowałam w soboty, harówka po kokardę.
A to można tyle pracować tygodniowo, żaden urząd tego nie kontroluje? Ja dałabym radę dorobić z 6 h, więcej to ze szkodą dla wszystkich. Kiedyś pracowałam w soboty, harówka po kokardę.
Nikt Ci nie zabroni pracować, pod warunkiem że płacisz podatki.
Jeszcze się wtrącę. Ważną kwestią w dyskusji o wypłatach nauczycielskich jest to że nauczyciele dostaja wypłaty z podatków, są na państwowym podobnie jak urzędnicy, ale także wiele innych pracowników w różnych dziedzinach. Więc ich wypłatę musza wypracować inni ludzie z gospodarki rynkowej. Taki system. Jeśli gospodarka idzie do przodu, oni będą za nią nadganiać. Dlatego w takim systemie praktycznie nie ma możliwości aby nauczyciele mieli super pensje. Nawet nauczyciele w szkołach prywatnych często wcale dobrze nie zarabiają bo ta konkurencja nauczycieli z państwowych szkół ciągnie ich w dół. Jedyną możliwością aby nauczyciele mieli otwartą drogę do wysokich i bardzo wysokich zarobków jest pełna wolność w szkolnictwie, czyli całkowite sprywatyzowanie szkół. Tego społeczeństwo przyzwyczajone do socjalizmu nie potrafi sobie wyobrazić, ale i sami nauczyciele tego nie chcą, ponieważ będąc na państwowym mieli kiedyś odpowiednią siłę nacisku i wypracowali sobie taką ochronę pracy że nauczyciela na najwyższym poziomie awansu praktycznie nie da się zwolnić, chyba że złamie prawo albo zlikwidują szkołę. Coś za coś, tak jak w normalnym życiu, albo ryzyko zwolnienia i wysoko płaca i trzeba się starać, więc szkoły na wysokim poziomie - albo bezpieczeństwo pracy i niska płaca i praca na większym luzie (chyba ze się trafi dyrektor psychopata).
Więc w tym państwowym grajdole jest tak że przeciętny nauczyciel na najwyższym poziomie awansu zarabia średnio. (Co jest i tak ich sukcesem bo sobie to wywalczyli). Jednak aby dojść do najwyższego poziomu awansu nauczyciel potrzebuje ok 10 lat. Więc nie każdy (a szczególnie młodzi) chce się męczyć mając w końcowej perspektywie poziom średni. Jeśli już dochrapie sie najwyższego awansu i będzie trzepał nadgodziny, to zarobi naprawdę nieźle, słyszałem że niektórym przez nadgodziny udawało się wejść nawet w drugi próg podatkowy (ten stary przed podwyższeniem), ale tyle nadgodzin wyrobić mogą raczej nauczyciele w dziedzinach w których brakuje chętnych do bycia nauczycielem, więc w dziedzinach ścisłych, jak matematyka, fizyka, chemia. Podobnie korepetycji udzielają nauczyciele z dziedzin ścisłych właśnie matematyka, fizyka czy chemia. Ktos wspominał WF-istów, że nie maja korepetycji, fakt, ale przeważnie dorabiają trenując dzieci prywatnie zajęciami z piłki nożnej, koszykówki itp. Więc tak to wygląda.
Natomiast nikt tutaj nie poruszył pewnej bardzo ważnej kwestii .... ekhm ... Otóż nauczycielka jest znakomitym zawodem dla żony i matki. Pełny etat to 18 godzin tygodniowo (jeszcze...), wolne ferie, wolne wakacje, naprawdę może bardzo dużo czasu poświęcić własnym dzieciom (a dzieci nie spędzają życia na świetlicy) , dzięki czemu mąż może bardziej skupić się na pracy i więcej zarobić. Dzięki czemu lepiej ogarną to co w życiu najważniejsze.
Aha paska do wypłaty nadal nie mamy, ale podejrzewam że może być tak że nie złożyliśmy PIT-2. Jeśli tak, to byłaby to wina strony rządowej, która powinna z odpowiednim wyprzedzeniem o tym informować ludzi w mediach. Nigdzie nie słyszałem krzyku aby składać PIT-2. W szkole żona dostała maila w dniu 30.12 w temacie PIT-2. Co uważam za karygodne, ponieważ wypłaty idą na początku miesiąca.
Dobra, wufista nie ma pracy poza prowadzeniem lekcji. To raczej wyjątek
niż reguła mówiąca o pracy i koniecznym zaangażowaniu nauczyciela. Ale
czy są nauczyciele przedmiotów wymagających nauki, którzy nie robią
sprawdzianów, nie przygotowują się w ogóle do zajęć? Jakie efekty
edukacyine ma takie podejście?
Wuefista może
trenować prywatnie jakąś drużynę, albo być trenerem personalnym, albo
mieć inny fakultet. Znam np. połączenie WF-geografia. Znam sporo
nauczycieli którzy nie angażują się zbytnio i robią sprawdziany
sporadyczne, lekcje mają niezbyt ciekawe i uczniowie niewiele rozumieją,
bo zamiast tłumaczyć zasłaniają się realizacją programu.
Dlatego
jest coraz gorzej. Ale są też nauczyciele których klasa lubi, bo
opowiadają ciekawie i są dobrzy, mimo że łączą pracę nauczyciela z pracą
np. brokera ubezpieczeniowego czy innym podobnym zawodem który też
wymaga sporo czasu. Jak to robią nie wiem, ale 40 h dla szkoły na pewno
nie poświęcają. Być może talent wrodzony, że nie muszą się zbytnio
przygotowywać do lekcji.
Tylko, że nie uwierzę, że tak pracujący nauczyciel
podchodzi z entuzjamem do zajęć, że proponuje uczniom dodatkowe
materiały, prowadzi lekcje w sposób atrakcyjny, że nie korzysta z
gotowców przy sprawdzianach ( najlepiej testów, bo szybko sprawdzi). Jak
sam mówisz- doba za krótka, kiedy ma się przygotowywać?
Mało znam takich nauczycieli którzy pracują z takim entuzjazmem jak piszesz. Najczęściej jest odfajkowana lekcja.
2. Czy uczniowie nauczycieli, których masz w rodzinie i wśród znajomych nie potrzebują korków z przedmiotów, których oni uczą? Są uważani za dobrych nauczycieli? I jednocześnie poza lekcjami nie robią nic?
Nie znam żadnego nauczyciela u którego nikt z uczniów nie potrzebuje korków. Bez względu za jakich nauczycieli są uważani. Takie czasy.
Poza tym pamiętaj, że życie nie jest zero jedynkowe. Większość nauczycieli na pewno coś robi, ale czy całe 40 godzin? Mam wątpliwości. Oczywiście pewnie są też i tacy którzy i 60 wyrabiają zamiast 40 czyli jakby 20 za free. Nie można generalizować. Pamiętam Panią Monikę u mojego syna w przedszkolu która realizowała autorski program i dużo jeździła z dziećmi po innych placówkach prezentując występy swoich podopiecznych. Ona na pewno dużo więcej pracowała niż to za co dostawała wypłatę. Wspomnieć wypada nauczycieli którzy przygotowują dzieci do olimpiad naukowych ile czasu, nawet prywatnego, im to zajmuje. Ja w 8 klasie chodziłem z grupą do domu Pani od historii, a córka wiele lat później miała spotkania grupy w domu Pani od chemii. To nie jest tak, że nie doceniam zawodu nauczyciela, ale nie wszyscy nauczyciele są tacy sami. Wielu z nich w ogóle nie powinno uczyć, tak jak Pani od geografii u syna w gimnazjum która wytoczyła całej klasie (nawet nieobecnym) proces za to usłyszała, że ktoś coś brzydkiego o niej powiedział (uznała to za groźbę karalną).
Ale dlaczego księgowi o tym mieliby nie przypominać odpowiednio wcześniej,
Bo księgowi uważają, że to kompetencje doradców podatkowych, a podatnik dla jednego druczku nie będzie zawracał głowy doradcy i jeszcze płacił za to dodatkowo. No i tak trwa ta przepychanka. Jak ktoś ma dobrego księgowego, to takich problemów nie ma, bo wcześniej był o wszystkim powiadomiony. No chyba że mu wyszło że musi zmienić całą strukturę firmy, to ma teraz jazdę.
Jest tam taki tekst: "Jednak część pracodawców uznała, że stosowanie ulgi może być kłopotliwe. Chodzi o sytuację, kiedy ulga byłaby naliczana od dochodów, które są poniżej poziomu minimalnego oraz gdyby była naliczana od dochodów powyżej poziom maksymalnego. W obu przypadkach mogłoby to oznaczać konieczność oddania większych kwot przy rozliczeniu rocznym."
Zawsze mnie zastanawia jak ludzie potrafią komplikować najprostszą rzecz.
Przez lata działalności biznesowej uczono mnie, że podatek oddany później do skarbówki jest darmowym kredytem i jeśli jest tylko taka okazja należy z tego korzystać. Tymczasem wszyscy podnoszą larum, że odliczając ulgę potem jest ryzyko oddawania podatku. No i? Darmowy kredyt się nie przyda?
Taki piękny prezent dał nam rząd a wszyscy płaczą. O co chodzi?
Przez lata działalności biznesowej uczono mnie, że podatek oddany później do skarbówki jest darmowym kredytem i jeśli jest tylko taka okazja należy z tego korzystać. Tymczasem wszyscy podnoszą larum, że odliczając ulgę potem jest ryzyko oddawania podatku. No i? Darmowy kredyt się nie przyda?
Taki piękny prezent dał nam rząd a wszyscy płaczą. O co chodzi?
O to samo co z kartami kredytowymi- kto nie umie mądrze korzystać łatwo wejdzie w spiralę zadłużenia, więc są tacy, co straszą kartami kredytowymi.
Jak ktoś nie jest świadomy, że odliczoną niesłusznie ulgę będzie musiał w rozliczeniu rocznym oddać, to może wydać i wtedy jak przyjdzie do oddawania to z czego to zrobi? Więc bezpieczniej ludzi zachęcać do rezygnacji, bo w rocznym najwyżej dostaną a nie będą musieli z kieszeni wyciągać.
@magada tak powinno być, ale to byłaby segregacja intelektualna. Teraz wszyscy muszą równo, by nikt nie czuł się gorszy. Poziom coraz niższy a i tak jęczenie, że dzieci są przeładowane nauką...
Ale to niech nie płaczą że mniej będą dostawać. Albo zysk, albo bezpieczeństwo. Zresztą serio to są tak duże pieniądze?
Próg wynosi 68412 zł
czyli dla rocznych zarobków 68411 zł będzie podatek 6530 zł
przy zastosowaniu ulgi wyniósłby 6526 zł czyli 4 zł do zwrotu.
przy zarobkach 67411 zł będzie odpowiednio 6360 zł i 6350 zł czyli nadpłata 10 zł
Życie jest jednak bardziej skomplikowane zatem ulga przy niskich zarobkach działa tylko i wyłącznie w miesiącach których przekracza się proporcjonalnie próg, ale też nie powinny być to jakieś dramatyczne kwoty. No chyba że będą jakieś ekstremalne zbiegi okoliczności. Mówimy jednak o ludziach na etatach sporadycznie dostających nagrody czy premie.
Jest tam taki tekst: "Jednak część pracodawców uznała, że stosowanie ulgi może być kłopotliwe. Chodzi o sytuację, kiedy ulga byłaby naliczana od dochodów, które są poniżej poziomu minimalnego oraz gdyby była naliczana od dochodów powyżej poziom maksymalnego. W obu przypadkach mogłoby to oznaczać konieczność oddania większych kwot przy rozliczeniu rocznym."
Zawsze mnie zastanawia jak ludzie potrafią komplikować najprostszą rzecz.
Przez lata działalności biznesowej uczono mnie, że podatek oddany później do skarbówki jest darmowym kredytem i jeśli jest tylko taka okazja należy z tego korzystać. Tymczasem wszyscy podnoszą larum, że odliczając ulgę potem jest ryzyko oddawania podatku. No i? Darmowy kredyt się nie przyda?
Taki piękny prezent dał nam rząd a wszyscy płaczą. O co chodzi?
o to że ludzie są różni. Jedni oszczędni inni nieoszczędni i ci przez cały rok przyzwyczają się do większej wypłaty i wszystko wydadzą na wyższy poziom życia a potem przy rozliczeniu PIT będą mieć problem. Ja wiem że teoretycznie to ich wina że są nieprzewidujący ale właśnie ludzie są różni. A podejście rządowe to sterowanie ludźmi. niektórzy jak humaniści czy artyści naprawdę nie potrafią liczyć procentów. I co z tego że tacy są . To nie jest rola rządu aby ich uczyć przez komplikowanie im życia.
Ludzie nieumiejący liczyć procentów mogą zatem korzystać z płatnych usług księgowych. Budując dom potrzebny jest architekt, budowlańcy, kierownik budowy, są różne sprawy do ogarnięcia w urzędach, zatem jeśli się nie ma tych umiejętności, uprawnień, czasu, to korzysta się z usług ww. ludzi, ale płacąc.
Socjalistyczne bzdury. Ja już żyłem w czasach i pamiętam jak na wsi budowano domy i nie był potrzebny żaden z wymienionych przez Ciebie, ani architekt, ani kierownik budowy ani budowlańcy, chłopi budowali sami. i nawet urząd nic nie wiedział. Ale nie mówimy o budowlance. Wmawianie ludziom że są głupi tylko dlatego że rząd wprowadził skomplikowane przepisy jest bezczelnością,
Czekam tylko aż informatycy pójdą po rozum do głowy i namówią rząd aby ten zmusił obywateli do robienia corocznych przeglądów komputerów. Skoro można samochodów, pieców gazowych, to znajda się argumenty na komputery. (zrobi się odpowiednią propagandę na hakerów, na bezpieczeństwo, na elektroniczne usługi bankowe i już). Skoro nie masz odpowiednich umiejętności - PŁAĆ !
Jak rozumiem chodzi o to że nawet jeśli ktos nie złożył PIT-2 to ma byc wprowadzony bezpiecznik że zaliczka na podatek ma być naliczona w nie większej wysokości niż rok temu. Kolejny komplikator, a co jeśli ktoś dostał podwyżkę, to zyska dodatkowo ? Tak z punktu widzenia prawa to taka poprawka nosząca znamiona działania prawa wstecz. Takie psucie prawa, ale to już drugi raz gdy się stosuje taki wybieg, przynajmniej ja pamiętam jeszcze jeden.
Nie mogę znaleźć, zeby wkleić - ale w skrócie. Rzecznik obwieszcza, ze od przyszłego tygosnia urzędy skarbowe będą praowac 8- 19,zeby obywatele mogli przyjac się poradzić. Związek pracowników urzędów skarbowych odpisuje , ze nie jest w stanie podjąć się tłumaczenia czegos, czego nawet rząd nie rozumie i nie mając wytycznych. Tak z grubsza
Ale jeszcze sobie przeliczyłam dla przykładowego wynagrodzenia brutto 3200 zł i "na siłę" zastosowałam ulgę z pierwszym wzorem. Przez to, że ulga wychodzi jako liczba ujemna, to podstawa wyliczenia podatku nie zostanie pomniejszona, tylko wręcz powiększona. Zatem zamiast mniejszego podatku, to zapłaciłoby się większy gdyby stosować w miesiącu, gdzie wypłata 3.200 zł. I to nie byśmy musieli oddawać, tylko raczej skarbówka nam, oczywiście uwzględniając to w ostatecznym rozliczeniu rocznym nadpłaty lub niedopłaty podatku. Edit. Ale to tylko moje skromne wyliczenia.
Lekceważąco traktujesz ludzi którzy nie potrafią liczyć procentów, a sama właśnie się podłożyłaś że nie czytasz przepisów ze zrozumieniem, bo dla zarobków 3200 brutto ulga nie ma zastosowania bo nie jest w odpowiednim przedziale zarobków dlatego wychodzą liczby ujemne. A przecież czytanie ze zrozumieniem to szkoła podstawowa...
U mnie zarówno mający firmę, jak i zatrudnieni na etacie (zdecydowana większość), nie zajmują się rozliczaniem podatkowym. Korzystają z usług doradcy podatkowego.
Nie mogę znaleźć, zeby wkleić - ale w skrócie. Rzecznik obwieszcza, ze od przyszłego tygosnia urzędy skarbowe będą praowac 8- 19,zeby obywatele mogli przyjac się poradzić. Związek pracowników urzędów skarbowych odpisuje , ze nie jest w stanie podjąć się tłumaczenia czegos, czego nawet rząd nie rozumie i nie mając wytycznych. Tak z grubsza
Ludzie nieumiejący liczyć procentów mogą zatem korzystać z płatnych usług księgowych. Budując dom potrzebny jest architekt, budowlańcy, kierownik budowy, są różne sprawy do ogarnięcia w urzędach, zatem jeśli się nie ma tych umiejętności, uprawnień, czasu, to korzysta się z usług ww. ludzi, ale płacąc.
Socjalistyczne bzdury. Ja już żyłem w czasach i pamiętam jak na wsi budowano domy i nie był potrzebny żaden z wymienionych przez Ciebie, ani architekt, ani kierownik budowy ani budowlańcy, chłopi budowali sami. i nawet urząd nic nie wiedział. Ale nie mówimy o budowlance. Wmawianie ludziom że są głupi tylko dlatego że rząd wprowadził skomplikowane przepisy jest bezczelnością,
Czekam tylko aż informatycy pójdą po rozum do głowy i namówią rząd aby ten zmusił obywateli do robienia corocznych przeglądów komputerów. Skoro można samochodów, pieców gazowych, to znajda się argumenty na komputery. (zrobi się odpowiednią propagandę na hakerów, na bezpieczeństwo, na elektroniczne usługi bankowe i już). Skoro nie masz odpowiednich umiejętności - PŁAĆ !
No właśnie marzy mi się, żeby wszyscy mieli podstawy opanowane. Każdy ma inne zdolności, ale podstawowa wiedza przydaje się każdemu.
A zwłaszcza tym, którzy stanowią prawo mające wpływ na życie milionów obywateli.
Komentarz
Narzekanie na nauczycieli to bzdury, wymysły? Korepetycje to zbędna fanaberia? Szkoły są super, nauczyciele mają wiedzę i potrafią ją przekazywać? Słaby nauczyciel to margines kadry?
Nie każdy kończący studia ma równą wiedzę. Kto trafia do szkół? Najlepsi absolwenci?
Ja nie musze znac szczegółów zawiłych dla mnie przepisów podatkowych i nie ma nikt prawa na tej podstswie mnie obrazac, ze glupia czy jak tam. Od tego jest specjalista w placowce. Tak, nieznajomość przepisów nie chroni, więc wiekszosc znanych mi nauczycieli dowiadywała się u specjalistów,co robić.
Ja się np dowiedziałam, ze nie ma jeszcze przepisów rozporzadczych dotyczacych rozliczania się czy innych (tak, nie pamiętam dokładnie jakich) ulg. Wniosek jeden-ustawa jest niedokladna, pelna błędów. To dzis przyznal premier.
Świństwem jest też kolejna nagonka i publiczne, w świetle kamer klamanie, ze nauczyciele kłamią. A po kolejnym dniu wykręty i slowotok, zeby na końcu, mimochodem rzucić, przepraszamy za problemy. Także późniejsze slowa premiera, przepraszamy za błąd, postaramy się naprawic.
Ale słów "przepraszamy, ze was nauczyciele niesłusznie oskarżyliśmy o kłamstwo" to nie słychać.
Więc serio nagle wszyscy księgowi stali się upośledzeni?
Wina wszystkich, tylko nie autorów tegu bałaganu. No po prostu super
a) ust. 2 otrzymuje brzmienie:
„2. Małżonkowie podlegający obowiązkowi podatkowemu, o którym mowa w art. 3 ust. 1, pozostający w związku małżeńskim i we wspólności majątkowej:
1) przez cały rok podatkowy albo
2) od dnia zawarcia związku małżeńskiego do ostatniego dnia roku podatkowego – w przypadku gdy związek małżeński został zawarty w trakcie roku podatkowego
– mogą być, z zastrzeżeniem ust. 8, na wspólny wniosek wyrażony w zeznaniu podatkowym, opodatkowani łącznie od sumy swoich dochodów określonych zgodnie z art. 9 ust. 1 i 1a, po uprzednim odliczeniu, odrębnie przez każdego z małżonków, kwot pomniejszających dochód; w tym przypadku podatek określa się na imię obojga małżonków w podwójnej wysokości podatku obliczonego od połowy łącznych dochodów małżonków.”,
To jak to jest, czy ja widzę inna ustawę o nich? Bo dla mnie jest wszystko jasne, a nie jestem doradcą podatkowym, ani radcą prawnym.
Już pytałam- u sprzedawcy też utożsamiasz czas pracy z czasem obsługi klienta?
1. Skoro pensja jest jaka jest, to dorabiają, więc nie jest to 2x40h, ale praca w dodatkowej szkole, korki. Robią na etacie minimum, z którego są rozliczani, a reszta czasu idzie na cos innego. Tylko, że nie uwierzę, że tak pracujący nauczyciel podchodzi z entuzjamem do zajęć, że proponuje uczniom dodatkowe materiały, prowadzi lekcje w sposób atrakcyjny, że nie korzysta z gotowców przy sprawdzianach ( najlepiej testów, bo szybko sprawdzi). Jak sam mówisz- doba za krótka, kiedy ma się przygotowywać?
2. Czy uczniowie nauczycieli, których masz w rodzinie i wśród znajomych nie potrzebują korków z przedmiotów, których oni uczą? Są uważani za dobrych nauczycieli? I jednocześnie poza lekcjami nie robią nic?
Ja dałabym radę dorobić z 6 h, więcej to ze szkodą dla wszystkich. Kiedyś pracowałam w soboty, harówka po kokardę.
Ważną kwestią w dyskusji o wypłatach nauczycielskich jest to że nauczyciele dostaja wypłaty z podatków, są na państwowym podobnie jak urzędnicy, ale także wiele innych pracowników w różnych dziedzinach. Więc ich wypłatę musza wypracować inni ludzie z gospodarki rynkowej. Taki system. Jeśli gospodarka idzie do przodu, oni będą za nią nadganiać. Dlatego w takim systemie praktycznie nie ma możliwości aby nauczyciele mieli super pensje. Nawet nauczyciele w szkołach prywatnych często wcale dobrze nie zarabiają bo ta konkurencja nauczycieli z państwowych szkół ciągnie ich w dół. Jedyną możliwością aby nauczyciele mieli otwartą drogę do wysokich i bardzo wysokich zarobków jest pełna wolność w szkolnictwie, czyli całkowite sprywatyzowanie szkół. Tego społeczeństwo przyzwyczajone do socjalizmu nie potrafi sobie wyobrazić, ale i sami nauczyciele tego nie chcą, ponieważ będąc na państwowym mieli kiedyś odpowiednią siłę nacisku i wypracowali sobie taką ochronę pracy że nauczyciela na najwyższym poziomie awansu praktycznie nie da się zwolnić, chyba że złamie prawo albo zlikwidują szkołę. Coś za coś, tak jak w normalnym życiu, albo ryzyko zwolnienia i wysoko płaca i trzeba się starać, więc szkoły na wysokim poziomie - albo bezpieczeństwo pracy i niska płaca i praca na większym luzie (chyba ze się trafi dyrektor psychopata).
Więc w tym państwowym grajdole jest tak że przeciętny nauczyciel na najwyższym poziomie awansu zarabia średnio. (Co jest i tak ich sukcesem bo sobie to wywalczyli). Jednak aby dojść do najwyższego poziomu awansu nauczyciel potrzebuje ok 10 lat. Więc nie każdy (a szczególnie młodzi) chce się męczyć mając w końcowej perspektywie poziom średni. Jeśli już dochrapie sie najwyższego awansu i będzie trzepał nadgodziny, to zarobi naprawdę nieźle, słyszałem że niektórym przez nadgodziny udawało się wejść nawet w drugi próg podatkowy (ten stary przed podwyższeniem), ale tyle nadgodzin wyrobić mogą raczej nauczyciele w dziedzinach w których brakuje chętnych do bycia nauczycielem, więc w dziedzinach ścisłych, jak matematyka, fizyka, chemia. Podobnie korepetycji udzielają nauczyciele z dziedzin ścisłych właśnie matematyka, fizyka czy chemia. Ktos wspominał WF-istów, że nie maja korepetycji, fakt, ale przeważnie dorabiają trenując dzieci prywatnie zajęciami z piłki nożnej, koszykówki itp. Więc tak to wygląda.
Natomiast nikt tutaj nie poruszył pewnej bardzo ważnej kwestii .... ekhm ... Otóż nauczycielka jest znakomitym zawodem dla żony i matki. Pełny etat to 18 godzin tygodniowo (jeszcze...), wolne ferie, wolne wakacje, naprawdę może bardzo dużo czasu poświęcić własnym dzieciom (a dzieci nie spędzają życia na świetlicy) , dzięki czemu mąż może bardziej skupić się na pracy i więcej zarobić. Dzięki czemu lepiej ogarną to co w życiu najważniejsze.
Dyskusje teraz, to jest przysłowiowe bicie piany.
Jak ktoś nie jest świadomy, że odliczoną niesłusznie ulgę będzie musiał w rozliczeniu rocznym oddać, to może wydać i wtedy jak przyjdzie do oddawania to z czego to zrobi? Więc bezpieczniej ludzi zachęcać do rezygnacji, bo w rocznym najwyżej dostaną a nie będą musieli z kieszeni wyciągać.
Socjalistyczne bzdury. Ja już żyłem w czasach i pamiętam jak na wsi budowano domy i nie był potrzebny żaden z wymienionych przez Ciebie, ani architekt, ani kierownik budowy ani budowlańcy, chłopi budowali sami. i nawet urząd nic nie wiedział. Ale nie mówimy o budowlance. Wmawianie ludziom że są głupi tylko dlatego że rząd wprowadził skomplikowane przepisy jest bezczelnością,
Czekam tylko aż informatycy pójdą po rozum do głowy i namówią rząd aby ten zmusił obywateli do robienia corocznych przeglądów komputerów. Skoro można samochodów, pieców gazowych, to znajda się argumenty na komputery. (zrobi się odpowiednią propagandę na hakerów, na bezpieczeństwo, na elektroniczne usługi bankowe i już). Skoro nie masz odpowiednich umiejętności - PŁAĆ !
Rzecznik obwieszcza, ze od przyszłego tygosnia urzędy skarbowe będą praowac 8- 19,zeby obywatele mogli przyjac się poradzić.
Związek pracowników urzędów skarbowych odpisuje , ze nie jest w stanie podjąć się tłumaczenia czegos, czego nawet rząd nie rozumie i nie mając wytycznych.
Tak z grubsza
Tu jest.