Wykupiłam sobie 2h jazd (rozpusta, ale się opłaciło) przed samym egzaminem, tak że zajechałam na plac o 10:45, myślałam sobie, że mam luz, bo nazwisko na S, to zanim mnie wyczytają, a tymczasem dowiaduję się, że muszę dopłacić 28zł za egzamin i jak tylko doszłam z kasy do poczekalni, to zaraz mnie egzaminator wyczytał, więc praktycznie nie czekałam. Egzaminator, trochę burkliwy, wziął mnie chyba za kompletną idiotkę, bo chciałam mu przegląd całego auta zrobić, a teraz się losuje co trzeba sprawdzić (miałam sygnał dźwiękowy i kierunkowskazy), ale łuk płynnie przejechałam i ruszanie pod górkę też bez problemu. Gorzej było na mieście, bo jazdy miałam na jakimś starszym modelu i zupełnie inaczej tam sprzęgło chodziło, więc mnie opieprzył, że za bardzo szarpię autem, ale jakoś udało mi się skupić na drodze, zaparkować prawidłowo, zawrócić na trzy (dwa razy, bo za pierwszym nie włączyłam kierunkowskazu) i po 40 minutach mordęgi wróciliśmy do ośrodka
A ja dziś pojechałam się zapisać. Pusto. Gdy stałam przy kasie przyszli jacyś chłopcy z teoretycznego, który oblali... Zapisałam się na 27 marca, tym razem na rano, na 9 - to trochę wcześnie, bo na dojazd muszę liczyć z 50 minut, ale przynajmniej nie będę się tyle godzin przed nakręcać stresowo.
to nakręcanie jest najgorsze... ludzie! siedzisz i zaczynasz panikować. Przynajmniej ja tak miałam
A dziś odebrałam moje prawko i pojechaliśmy 70km do teściów! Ja prowadziłam! Trochę inaczej się jeździ vanem ale było całkiem nieźle Jeszcze chcę gdzieś poćwiczyć, bo gabaryty mnie lekko przerastają. Tzn nie bardzo umiem jeszcze skręcać tym autem. Jest o wiele dłuższe.. no muszę go trochę poznać
Ale jestem przeszczęśliwa!
Jeszcze nie wiem jak będę w nim jeździć do tyłu (zawracać czy parkować) bo póki co mój ooooogromny brzuch mnie lekko ogranicza
Wpadam tu, żeby się pochwalić, że nrmalnie jeżdzę już nie tylko po zmroku Nawet raz z M. w foteliku się odważyłam. Widocznie 10 lat musiałam do tego dojrzewać
Ja prawo jazdy zrobiłam pare lat temu, po egzaminie właściwie w ogóle nie wsiadałam za kierownicę, a miesiąc temu kupiliśmy samochod no i zaczynam właściwie od początku. Nawet pedały zapomniałam, który od czego, poważnie. A zdałam w Warszawie za pierwszym razem, żeby było ciekawiej. Ale tak to sobie tłumaczę, że egzaminator wszystkich tego dnia oblał (byłam ostatnia) i musiał kogoś przepuścić dla statystyki.
Poza jazdami wziełam sobie przed egzaminem 10h dodatkowo, ostanie 2h w dzień egzaminu, jedna trasa właściwie pokrywała się z tą, którą jechałam potem z egzaminatorem.
Dla mnie jazda samochodem to jest hardcore na maksa. Sama nigdy w życiu bym się nie zmoblizowała po takiej przerwie, ale jako że mąż kupił samochód, to próbuję i za każdym razem mam wrażenie, że przekraczam samą siebie. Nie jestem generalnie jakaś nieogarnięta, ale jednak strasznie trudno mi to przychodzi. Ale mam w sobie jakieś głebokie wewnetrzne przekonanie, że muszę się nauczyć, bo jednak czasami jest to naprawde potrzebne (np. kiedy moja mama, jedyny kierowca w rodzinie wówczas, musiała taksowka wracać z chemioterapii, a samochód stał pod domem). W miarę dobrze się czuje na trasie na działkę 80 km poza Warszawą, natomiast w mieście gubię się kompletnie w tych wszystkich krzyżówkach, rozjazdach, pasach, oznakowaniach. Dziś np. jechałam na rekolekcje do kościoła i wyjeżdzając z przykościelnego parkingu postanowiłam sobie zająć lewy pas, bo w niedalekich planach miałam skręt w lewo, a tu się okazało, że to nie sąsiedni pas, tylko jadę pod prąd. Dobrze, że się w porę zorientowałam. Z ciekawszych rzeczy to mi się jeszcze zdarzyło ruszać w korku na wstecznym, bo mi się pomylił z jedynką. Że też ktoś mi dał prawo jazdy.... A jeszcze przeraża mnie parkowanie, tym bardziej, że samochód jest z tych większych. Wolę zaparkować tam, gdzie jest dużo miejsca i kawałek przejść na piechotę. Kurczę, mam nadzieję, że kiedyś się nauczę jeżdzić jak człowiek...
Komentarz
A ja dziś pojechałam się zapisać. Pusto. Gdy stałam przy kasie przyszli jacyś chłopcy z teoretycznego, który oblali...
Zapisałam się na 27 marca, tym razem na rano, na 9 - to trochę wcześnie, bo na dojazd muszę liczyć z 50 minut, ale przynajmniej nie będę się tyle godzin przed nakręcać stresowo.
W kwietniu ruszam kurs teoretyczny.
Ach tam. Zdałam Współczesną myśl humanistyczną, to prawka zdać nie mam?!
ps. Dziewczyny - ależ jesteście wytrwałe! Wow!
Mam nadzieję.
zgasł mi 2 razy
trudno Aniu, jeśli tylko fundusze pozwalają umawiaj się na następny termin !
Doła mam, ale przejdzie mi , zawsze mi przechodzi
Dzięki za wsparcie !
Nawet raz z M. w foteliku się odważyłam.
Widocznie 10 lat musiałam do tego dojrzewać
Taka duża przerwa że przydało by się jazdy wykupić, ale godziny kurczę drogie
bardzo bardzo się cieszę wiem jaka to ulga
no to teraz już drogi są przed Tobą otwarte !