Siedzę i leżę na przemian bo tu nie ma gdzie się ruszać.
Zachowuję się tak jakbym chciała podtrzymać ciążę a nie urodzić. Czuję się jak ten ptaszek w klatce. Oddział malutki więc nawet nie ma długiego korytarza do chodzenia. Lekarze codziennie proponują wywołanie i zupełnie nie rozumieją mojej chęci urodzenia naturalnie. Mówią, że boję się czegoś czego nie znam. Chodzi o kroplówkę z oksytocyną której uniknęłam (prawie bo do łożyska mnie podłączyli) podczas dwóch poprzednich porodów.
Na trasie jest remont i w kilku miejscach ruch wahadłowy. Bałam się, że urodzę w samochodzie bo to jednak dużo km i mogą być korki. Ostatnią córkę urodziłam bardzo szybko.
Własnie wróciliśmy z dwugodzinnego szybkiego marszu. Boli mnie zawieszenie macicy ale skurczów brak
Brzuch już wyraźnie mi wisi.
O 16 miałam godzinny zapis ktg na którym linia skurczów macicy jest płaska jak decha. W szpitalu nazywaja mnie wczasowiczką..... Na moja macicę działa jedynie drażnienie brodawek. W ten sposób wyprodukowałam jeden ładny skurczowy zapis ktg którym ekscytował się mój ginekolog że się niby zaczyna
Komentarz
Aleksandro,
dobrego porodu
+++
Aleksandra łatwego i szybkiego porodu++
Coś się zmieniło?
Jak po spacerku?
Mąż jeszcze jest?