Jedno zdanie które w pewnym sensie oddaje problem: "Stadionowa ewangelizacja bez dwóch zdań wskazuje już nie na kryzys, ale na śmierć codziennego duszpasterstwa."
Ale kto kogo (co) konsumował? Bashobora hot-doga? czy jak Co do śmierci codziennego duszpasterstwa, to coś w tym jest, no rozejrzyjmy się... Greg a jak Ty na co dzień ewangelizujesz? Poza krytyką NOMu na forum. Ja wiem, że duszpasterstwo należy do kpłanów, ale jak czytają Twoje o nich zdanie czasem, to może im się odechciewa duszpasteryzować.
Są ludzie i ludzie, są kapłani i kapłani. Nie odnosząc się do swojego parafialnego ogródka, powiem tylko, że na stadionie niektórzy kapłani nosili fioletową stułę i było wiadomo, po co chcą. Ale niektórzy nie. Organizatorzy powiedzieli, że nie ma miejsc spowiedzi, bo nie powinny tworzyć się kolejki i być blokowane ciągi komunikacyjne (przepisy bezpieczeństwa). I kiedy tak chodziłam, to widziałam, że do "fioletowych" kolejki dyskretne ale niemałe stały, a tych nieoznakowanych to znów głupio było spytać. Przerwa obiadowa, ksiądz konsumuje, rozmawia ze znajomym... no jakoś tak głupio. Ostatecznie udało się, choć ksiądz miał już chyba dość kalibru tego, co tego dnia wysłuchał... Na szczęście Jezus nie ma dość odpuszczania grzechów. W niektórych parafiach, niektórzy księża mają dość z zasady codziennie...
Gregorius - jak Cię lubię, tak bzdury piszesz Po pierwsze nie miotał się ojciec B. przy mikrofonie - to niezwykle cichy, pokorny i spokojny człowiek Po drugie - cały dzien poświęcony na modlitwę we wspólnocie z braćmi, na spotkanie z Bogiem nie jest w żadnym razie szukaniem fajerwerków - kiedy ostatni raz modliłeś się cały dzień od 9 do 22? Dobrze jest mieć czasem taki dzień w którym wyłączasz wszystko inne i poświęcasz czas tylko dla Boga - jedni to robią np. na rekolekcjach ignacjańskich inni na stadionie. Niektórzy mieli okazję po raz pierwszy w życiu modlić się razem ze swoimi najbliższymi - i to jest dla nich najwiekszy cud tego dnia albo przemiana serca przez słowo, które usłyszeli.
Weźcie zejdźcie z krytykowania tego spotkania i organizatorów i zorganizujcie coś co Wam by odpowiadało i przybliżało ludzi do Pana Boga. Codzienna, zwykła Msza święta jest cudem, dostępność sakramentu pokuty też - niestety nie zawsze i nie każdy ma możliwość w nich uczestniczyć, bo nie wszędzie to jest. My byliśmy i spotkanie to było dla nas ważne w naszym życiu i drodze do Boga i tyle ...
Ja pisze |Daga i kilka osób, to również nie moja bajka, ale nie krytykuję. Uważam za troszkę niesprawiedliwe stawianie na dwóch biegunach:stadion-------Msza codzienna.Jedno nie wyklucza drugiego. To tak,jakby podważyć sens każdych rekol.:parafialnycyh,ignacjańskich,pielgrzymek itp. Też można powiedzieć, że ktoś szuka fajerwerków duchowych, wrażeń. Choć podkreślam, raz byłam na o. B, nie ciągnie mnie.
Wiesz, podczas najwiekszego misterium naszej wiary jakim jest śmierć Chrystusa na krzyżu i odkupienie były do końca tylko dwie osoby: matka i umiłowany uczeń.
A ile osób radowało się zmartwychwstaniem Pana? Ile osób trwało na modlitwie w Wieczerniku oczekując wylania się Ducha Swiętego?
Tak jak męka śmierć Jezusa na krzyżu, niejako powtarza się bezustannie - tak też Pan pragnie bezustannie wylewać swojego Ducha na uczniów.
Co do obecności tych, którzy trwali wiernie przy Jezusie podczas jego męki konania - było ich zdecydowanie więcej, a szczególnie warta zauważenia jest obecność Magdaleny, tej, która Go ponad wszystko miłowała. W tej chwili walił się dla niej cały świat, cierpiała na równi z Maryją, matką Jezusa, a może nawet bardziej, bo Maryja miała już pewność tego, że jej Syn zmartwychwstanie, a Magdalena widziała jedynie, że coś bezpowrotnie się kończy.
o. Bashbora się miota przy mikrofonie, krzyczy, wręcz wrzeszczy. Wolę ciszę misterium Ofiary Pańskiej.
Moje zdanie o duszpasterzach (a raczej ich czynach) nie bierze się z sufitu tylko z rzeczywistości, tej na co dzień.
Po Misterium Ofiary Pańskiej było Zmartwychwstanie. Następnie wylanie Ducha Swiętego - uczniowie Pańscy wtedy spektakularnie się miotali.
O. Bashobora się nie miotał, co najwyżej można i należy powiedzieć, że głosił słowo w Mocy - nie swojej własnej, ale Tego, Który go do ewangelizacji powołał i obdarzył odpowiednimi charyzmatami.
o. Bashobora mówił przez mikrofon, czasem śpiewał, ze dwa razy krzyknął "uhuuu!", w momentach, gdy była mowa o radości. A Mszę Św. odprawiał arcybiskup Hoser, który się nie miota z zasady. Homilię bardzo spokojnie (jak na niego) wygłosił mój ulubiony biskup Marek Solarczyk, a o. Bashobora miał swoje "2 minuty" w wiadomym momencie liturgii eucharystycznej, po angielsku. Ale co tam, Greg wie lepiej, przecież nie był.
Pan Jezus w Jerozolimie mógł nauczać w Świątyni, miejsca było dosyć, po co korzystać ze zbudowanych przez Heroda i znienawidzonych przez prawowiernych Żydów miejsc rozrywki typu teatr czy hipodrom - ale już św. Paweł wykorzystywał teatry - np. w Efezie, jak donoszą Dzieje Ap. - kiedy żadnych przedstawien nie było, takie obiekty pełniły rolę czegoś a la Hyde Park
Pan Jezus szedł tam gdzie byli ludzie i dalej chodzi - szuka każdego człowieka - jednego na mszy codziennej, innego na niedzielnej, a czasem trzeba wyjść z mszą świętą na ulicę , by ktoś mógł trafić do Boga, a czasem trzeba i na stadion ...
Pan Jezus szedł tam gdzie byli ludzie i dalej chodzi - szuka każdego człowieka - jednego na mszy codziennej, innego na niedzielnej, a czasem trzeba wyjść z mszą świętą na ulicę , by ktoś mógł trafić do Boga, a czasem trzeba i na stadion ...
znam przypadek, że P. Jezus posłużył się nawet książką Hołowni, aby nawrócić kolegę mojej córki. Teraz ten chłopak jest w zakonnym seminarium. (oczywiście obecnie odcina się od letnich poglądów Hołowni)
Ja rozumiem \Gregoriusa, ALE: Greg, jesteś bardzo surowy, jeśli dla siebie również, to współczuję ;P To tak jak w małżeństwie:na codzień musi nam wystarczyć szra monotonia, dzień w dzień to samo bez fajerwerków, ale czasem jest potrzebny jakiś "wystrzał"-kino,kolacja,niespodziewane kwiaty,cokolwiek, żeby miłość zapałała na nowo. To Twoje spojrzenie jest takie typowo męskie/maczo jak dla mnie. Może większość ludzi nie jest tak dojrzała duchowo,silna wiarą i takie"wrażenia"pomagają na tej drodze?
widzisz, teraz przepisy ze względu na bezpieczeństwo: na stadionie ilość miejsc jest ograniczona, gdyby nie bilety z pewnością przyszłoby więcej. Pieniądze musiały iść na opłatę za wynajem, bo stadion to nie-kościelne miejsce.
Komentarz
Fajnie pisze również Arek Robaczewski, dotykając lekko sedna: http://www.fronda.pl/a/x,29353.html
Jedno zdanie które w pewnym sensie oddaje problem: "Stadionowa ewangelizacja bez dwóch zdań wskazuje już nie na kryzys, ale na śmierć codziennego duszpasterstwa."
Co do śmierci codziennego duszpasterstwa, to coś w tym jest, no rozejrzyjmy się...
Greg a jak Ty na co dzień ewangelizujesz? Poza krytyką NOMu na forum.
Ja wiem, że duszpasterstwo należy do kpłanów, ale jak czytają Twoje o nich zdanie czasem, to może im się odechciewa duszpasteryzować.
Są ludzie i ludzie, są kapłani i kapłani. Nie odnosząc się do swojego parafialnego ogródka, powiem tylko, że na stadionie niektórzy kapłani nosili fioletową stułę i było wiadomo, po co chcą. Ale niektórzy nie. Organizatorzy powiedzieli, że nie ma miejsc spowiedzi, bo nie powinny tworzyć się kolejki i być blokowane ciągi komunikacyjne (przepisy bezpieczeństwa). I kiedy tak chodziłam, to widziałam, że do "fioletowych" kolejki dyskretne ale niemałe stały, a tych nieoznakowanych to znów głupio było spytać. Przerwa obiadowa, ksiądz konsumuje, rozmawia ze znajomym... no jakoś tak głupio.
Ostatecznie udało się, choć ksiądz miał już chyba dość kalibru tego, co tego dnia wysłuchał... Na szczęście Jezus nie ma dość odpuszczania grzechów.
W niektórych parafiach, niektórzy księża mają dość z zasady codziennie...
Moje zdanie o duszpasterzach (a raczej ich czynach) nie bierze się z sufitu tylko z rzeczywistości, tej na co dzień.
Po pierwsze nie miotał się ojciec B. przy mikrofonie - to niezwykle cichy, pokorny i spokojny człowiek
Po drugie - cały dzien poświęcony na modlitwę we wspólnocie z braćmi, na spotkanie z Bogiem nie jest w żadnym razie szukaniem fajerwerków - kiedy ostatni raz modliłeś się cały dzień od 9 do 22? Dobrze jest mieć czasem taki dzień w którym wyłączasz wszystko inne i poświęcasz czas tylko dla Boga - jedni to robią np. na rekolekcjach ignacjańskich inni na stadionie.
Niektórzy mieli okazję po raz pierwszy w życiu modlić się razem ze swoimi najbliższymi - i to jest dla nich najwiekszy cud tego dnia albo przemiana serca przez słowo, które usłyszeli.
Weźcie zejdźcie z krytykowania tego spotkania i organizatorów i zorganizujcie coś co Wam by odpowiadało i przybliżało ludzi do Pana Boga.
Codzienna, zwykła Msza święta jest cudem, dostępność sakramentu pokuty też - niestety nie zawsze i nie każdy ma możliwość w nich uczestniczyć, bo nie wszędzie to jest.
My byliśmy i spotkanie to było dla nas ważne w naszym życiu i drodze do Boga i tyle ...
Uważam za troszkę niesprawiedliwe stawianie na dwóch biegunach:stadion-------Msza codzienna.Jedno nie wyklucza drugiego. To tak,jakby podważyć sens każdych rekol.:parafialnycyh,ignacjańskich,pielgrzymek itp. Też można powiedzieć, że ktoś szuka fajerwerków duchowych, wrażeń.
Choć podkreślam, raz byłam na o. B, nie ciągnie mnie.
Ile osób trwało na modlitwie w Wieczerniku oczekując wylania się Ducha Swiętego?
Tak jak męka śmierć Jezusa na krzyżu, niejako powtarza się bezustannie - tak też Pan pragnie bezustannie wylewać swojego Ducha na uczniów.
Co do obecności tych, którzy trwali wiernie przy Jezusie podczas jego męki konania - było ich zdecydowanie więcej, a szczególnie warta zauważenia jest obecność Magdaleny, tej, która Go ponad wszystko miłowała.
W tej chwili walił się dla niej cały świat, cierpiała na równi z Maryją, matką Jezusa, a może nawet bardziej, bo Maryja miała już pewność tego, że jej Syn zmartwychwstanie, a Magdalena widziała jedynie, że coś bezpowrotnie się kończy.
Następnie wylanie Ducha Swiętego - uczniowie Pańscy wtedy spektakularnie się miotali.
O. Bashobora się nie miotał, co najwyżej można i należy powiedzieć, że głosił słowo w Mocy - nie swojej własnej, ale Tego, Który go do ewangelizacji powołał i obdarzył odpowiednimi charyzmatami.
był link do artykułu contra, to teraz dla odmiany
http://gosc.pl/doc/1624809.Tajfun-wokol-arcybiskupa
A Mszę Św. odprawiał arcybiskup Hoser, który się nie miota z zasady. Homilię bardzo spokojnie (jak na niego) wygłosił mój ulubiony biskup Marek Solarczyk, a o. Bashobora miał swoje "2 minuty" w wiadomym momencie liturgii eucharystycznej, po angielsku.
Ale co tam, Greg wie lepiej, przecież nie był.
az na mape spojrzałam:)
plac przed Antonia raczej nie, za mało miejsca
świątynia jerozolimska zdecydowanie lepsza:)
fajny offtop się zrobił
Pan Jezus w Jerozolimie mógł nauczać w Świątyni, miejsca było dosyć, po co korzystać ze zbudowanych przez Heroda i znienawidzonych przez prawowiernych Żydów miejsc rozrywki typu teatr czy hipodrom - ale już św. Paweł wykorzystywał teatry - np. w Efezie, jak donoszą Dzieje Ap. - kiedy żadnych przedstawien nie było, takie obiekty pełniły rolę czegoś a la Hyde Park
na początku byli Nim zachwyceni jak św. Łukasz przekazuje
potem różnie, ale przecież nauczał i w światyni i w galilejskich synagogach
:-w
Greg, jesteś bardzo surowy, jeśli dla siebie również, to współczuję ;P
To tak jak w małżeństwie:na codzień musi nam wystarczyć szra monotonia, dzień w dzień to samo bez fajerwerków, ale czasem jest potrzebny jakiś "wystrzał"-kino,kolacja,niespodziewane kwiaty,cokolwiek, żeby miłość zapałała na nowo. To Twoje spojrzenie jest takie typowo męskie/maczo jak dla mnie. Może większość ludzi nie jest tak dojrzała duchowo,silna wiarą i takie"wrażenia"pomagają na tej drodze?
;;)