Przeglądam tego bloga (twe sukienki). Fotki fajne, ale polszczyzna...
Powinna być uszyta więcej poniżej kolan. Cięcie jest dokładnie na pasie z dodatkowo dwoma cięciami w górnej części sukienki. Kieszonki nie są prawdziwe; ma delikatne zakładki, aby dolna część nie była obcisła. Takie modele zwykle mają niewidoczny zamek na plecach, który zaczyna się na pasie i kończy na szyi. Cienka rajstopa nadała jej bardziej dostojnego wyglądu, sprawiając, że jest elegancka, a pantofle mają obcas o odpowiedniej wysokości.
@Maura "Lidia, to Ty prowadzisz tego bloga?" - bingo! a właściwie tłumaczę już istniejący i dlatego raczej nie nazywam go swoim. Staram się przekładać jak najszybciej, przynajmniej 1 post na 3 dni, bo materiału jest sporo, bo Luciana pisała go aż 3 lata.
@Asiao "Moze ktoras z sukienkowych forumowiczek zalozy bloga i bedziemy sie inspirowac ?
Podane wczesniej blogi pokazuja calkiem ladne zestawy ale fakt one sa raczej wyjsciowe ..a jak sie ubierac "godnie" na codzien ..do zupy i do odkurzacza? " - tłumaczę po kolei post za postem, nie wybiórczo, a jest spora różnorodność tematów na Teus Vestidos, więc coś do zupy i odkurzacza pewnie też w swoim czasie się znajdzie.
@Katia polszczyzna... Tłumaczę prosto, bo i oryginał jest napisany językiem potocznym. Przyznam, czasem brakuje mi odpowiedniego słowa, jak to po polsku oddać, choć dobrze rozumiem, co ona miała na myśli, ot nie wszystkich Stwórca obdarzył wspaniałą elokwencją. Ale wierzę, że ta moja "polszczyzna" jest zrozumiała
Osobiście wiele z propozycji Luciany mnie się podoba; pewnie, że nie wszystko wydaje mi się pasujące do mojej konkretnej osoby, ale to kwestia gustu, o którym wiadomo nie warto dysputować. Myślę, że każda zainteresowana tematem mody chrześcijańskiej znajdzie tam jakąś inspirację, a jeśli nie jest zainteresowana, to nikt jej przecież nie zmusza do czytania blogów na temat jej nie interesujący. Każdy jest wolny A ja w wolności wyboru podjęłam się tłumaczenia tego blogu, który uważam za pożyteczny, tym bardziej, że podobnego w Polsce chyba nie ma.
Wiecie, wszystko to kwestia opatrzenia się - im więcej kobiet wyjdzie w "przepisowych" sukienkach/spódnicach, tym bardziej stanie się to popularne, zwyczajne, nie kłujące w oczy - dokładnie jak teraz z dekolatmi i obnażaniem nóg i innych części ciała, co do pewnego momentu kiedyś było niepopularne, obraźliwe, skandaliczne... a teraz to wszystko "normalne". Potrzeba na to tylko trochę czasu.
To by było na tyle z mojej strony, może już więcej w tym wątku jak na razie się nie udzielę, bo wiadomo, że czas nie jest z gumy, a tego tłumaczenia Teus Vestidos jest naprawdę dużo, a tylko po nocach mam na to czas.
Ktoś tu krytykował powłóczyste długie szaty dla bardziej okrągłych. Jestem wysoka, wagę mam też sporą. I jeśli noszę spódnice, to raczej długie. Dlatego, że są maskujące. Lepiej się w nich czuję. I ta matronowatość mi nie przeszkadza. Czuję się jakbym cofnęła się na początek wieku XX albo lata 20te na ten przykład. I spokos.
Ołówkowa za kolano wymaga odpowiednich butów, a jak ktoś lubi buty w stylu trapery lub coś podobnego to spódnica długa w stylu western albo nawet klasyczna ale długa, rozszerzona będzie o wiele bardziej odpowiednia niż taka do kolan, która przy takich spódnicach odpada.
A w ogóle nie lubię tego przeseksualizowania naszej kultury. Faktycznie stroje muszą być sexy...???!!!
Natomiast, gdyby mi ktoś zabraniał ubierać się kobieco z powodów ideologicznych, to też bym się buntowała. Jak prawie ze wszystkim na tej Ziemi, sprawa jest z proporcjami. Może być kobieco, ale nie musi być wyzywająco.
Kobiety z większym biustem mają w ogóle przerąbane. A najgorsze, że "większy" zaczyna się tak od D (czyli ode mnie;). Trinny&Susannnah na okiełznanie dużych piersi polecają kamizelki w serek, a przede wszystkim dobry stanik (BTW, jakby ktoś z W-wy chciał pożyczyć, to mam "Księgę kobiecych sylwetek").
Mam białą koszulę z dodatkiem streczu:/ - no, czegoś rozciągliwego, i to jedyna koszula, która pięknie jest dopasowana w każdym miejscu i nic się nie rozchodzi.
Nie wiem, kiedy ten trend się tak bardzo rozpowszechnił, ale zauważyłam, że niemal 100 procent kobiet chodzi wyłącznie w spodniach. Co jakiś czas idąc ulicą obserwuję sposób ubierania się tzw. płci pięknej. Średnio na dwieście kobiet pięć nosi spódnice. Z kolei z tych dwustu może dziesięć wygląda w spodniach w miarę atrakcyjnie.
Można zatem zaobserwować nogi a'la Spongebob - dwa chude patyki rozdzielone przerwą, w którą zmieściłaby się piłka. Widać też rozpowszechnione nogi - balerony, sprawiające wrażenie, że materiał zaraz eksploduje. Nogi krzywe, o zachwianych proporcjach... To wszystko ujawniane i bezlitośnie podkreślane przez noszenie obcisłych spodni lub, co gorsza, leginsów... Choć oczywiście niektóre panie zdają sobie z tego sprawę i starają ukryć defekty, zakładając spodnie luźne, upodabniające nogi do dwóch prostych kłód drewna.
Przechodząc jednak do pań, które decydują się na spódnice. Przeważają tu dwa rodzaje - mini, ujawniające kolor majtek przy najlżejszym skłonie lub spódnice typu "biznes woman" – od garnituru. Te ostatnie z reguły wyglądają całkiem sympatycznie, choć bardzo oficjalnie. Ostatni mój spacer po Poznaniu przyniósł następujące rezultaty: dwie staruszki w spódnicach, trzy dziewczyny w mini, jedna bizneswoman, dwie dziewczyny w kobiecych kolorowych sukienkach, które miękkimi fałdami spływały ciut poniżej kolan... Sukienkowe dziewczyny okazały się Rosjankami.
Nie wiem, kto i kiedy przekonał Polki, że spodnie są atrakcyjne. Nie są. Są wygodne do uprawiania sportu i prac fizycznych. Jednak dobrze dobrana spódnica lub sukienka nie tylko jest wygodna, ale sprawia, że kobieta wygląda kobieco, maskując niedoskonałości budowy ciała. Dla mnie to po troszę kwestia estetyki. Wiadomo, że znikomy promil kobiet ma idealne kształty. Po co zatem jeszcze podkreślać swoje niedoskonałości ubieraniem się w eksponujące to wszystko bezlitośnie spodnie?
Co gorsza latem spodniom akompaniuje, o zgrozo, obcisły t-shirt dodatkowo podkreślający wylewające się znad biodrówek fale tłuszczu. To już niedługo. Brrr!...
Mam wrażenie, że jest to zamachem na kobiecość, próbą zrobienia z nas babochłopów. I mówię to jako osoba, która przez kilkanaście lat pracy w biznesie nosiła obcięte na krótko włosy i garnitury ze spodniami. Mea culpa!
Kilka miesięcy temu podjęłam postanowienie odzyskiwania prawdziwej kobiecości w przestrzeni publicznej. Zasada jest prosta - wyrzuciłam spodnie, nakupowałam sukienek i spódnic. Jest to akt świadomy, kontrkulturowy. Do tego naprawdę prosty w wykonaniu. Choć bynajmniej nie uznaję Marylin Monroe za wzorzec czy autorytet, powiedziała ona jedną rzecz, która jest naprawdę pomocna: "sukienka powinna być na tyle obcisła, by było widać, że jesteś kobietą i na tyle luźna, by było widać, że jesteś damą." Ta prosta zasada pozwala zaakcentować kobiecość w sposób nienachalny.
Komentarz
Powinna być uszyta więcej poniżej kolan. Cięcie jest dokładnie na pasie z
dodatkowo dwoma cięciami w górnej części sukienki. Kieszonki nie są
prawdziwe; ma delikatne zakładki, aby dolna część nie była obcisła.
Takie modele zwykle mają niewidoczny zamek na plecach, który zaczyna się
na pasie i kończy na szyi. Cienka rajstopa nadała jej bardziej
dostojnego wyglądu, sprawiając, że jest elegancka, a pantofle mają obcas
o odpowiedniej wysokości.
)
Czyżby Google Translator?
A to jakieś gendery i feministki wymuszają na młodych matkach.
A to jakieś gendery i feministki wymuszają na młodych matkach.
Trinny&Susannnah na okiełznanie dużych piersi polecają kamizelki w serek, a przede wszystkim dobry stanik (BTW, jakby ktoś z W-wy chciał pożyczyć, to mam "Księgę kobiecych sylwetek").
takich kształtach musiałaby się ubrać, by wyglądać skromnie
W burkę? )
e:Kim
Kontrkultura na co dzień
Nie
wiem, kiedy ten trend się tak bardzo rozpowszechnił, ale zauważyłam, że
niemal 100 procent kobiet chodzi wyłącznie w spodniach. Co jakiś czas
idąc ulicą obserwuję sposób ubierania się tzw. płci pięknej. Średnio na
dwieście kobiet pięć nosi spódnice. Z kolei z tych dwustu może dziesięć
wygląda w spodniach w miarę atrakcyjnie.
Można zatem zaobserwować nogi a'la
Spongebob - dwa chude patyki rozdzielone przerwą, w którą zmieściłaby
się piłka. Widać też rozpowszechnione nogi - balerony, sprawiające
wrażenie, że materiał zaraz eksploduje. Nogi krzywe, o zachwianych
proporcjach... To wszystko ujawniane i bezlitośnie podkreślane przez
noszenie obcisłych spodni lub, co gorsza, leginsów... Choć oczywiście
niektóre panie zdają sobie z tego sprawę i starają ukryć defekty,
zakładając spodnie luźne, upodabniające nogi do dwóch prostych kłód
drewna.
Przechodząc jednak do pań, które
decydują się na spódnice. Przeważają tu dwa rodzaje - mini, ujawniające
kolor majtek przy najlżejszym skłonie lub spódnice typu "biznes woman" –
od garnituru. Te ostatnie z reguły wyglądają całkiem sympatycznie, choć
bardzo oficjalnie. Ostatni mój spacer po Poznaniu przyniósł następujące
rezultaty: dwie staruszki w spódnicach, trzy dziewczyny w mini, jedna
bizneswoman, dwie dziewczyny w kobiecych kolorowych sukienkach, które
miękkimi fałdami spływały ciut poniżej kolan... Sukienkowe dziewczyny
okazały się Rosjankami.
Nie wiem, kto i kiedy przekonał
Polki, że spodnie są atrakcyjne. Nie są. Są wygodne do uprawiania sportu
i prac fizycznych. Jednak dobrze dobrana spódnica lub sukienka nie
tylko jest wygodna, ale sprawia, że kobieta wygląda kobieco, maskując
niedoskonałości budowy ciała. Dla mnie to po troszę kwestia estetyki.
Wiadomo, że znikomy promil kobiet ma idealne kształty. Po co zatem
jeszcze podkreślać swoje niedoskonałości ubieraniem się w eksponujące to
wszystko bezlitośnie spodnie?
Co gorsza latem spodniom akompaniuje,
o zgrozo, obcisły t-shirt dodatkowo podkreślający wylewające się znad
biodrówek fale tłuszczu. To już niedługo. Brrr!...
Mam wrażenie, że jest to zamachem na
kobiecość, próbą zrobienia z nas babochłopów. I mówię to jako osoba,
która przez kilkanaście lat pracy w biznesie nosiła obcięte na krótko
włosy i garnitury ze spodniami. Mea culpa!
Kilka miesięcy temu podjęłam
postanowienie odzyskiwania prawdziwej kobiecości w przestrzeni
publicznej. Zasada jest prosta - wyrzuciłam spodnie, nakupowałam
sukienek i spódnic. Jest to akt świadomy, kontrkulturowy. Do tego
naprawdę prosty w wykonaniu. Choć bynajmniej nie uznaję Marylin Monroe
za wzorzec czy autorytet, powiedziała ona jedną rzecz, która jest
naprawdę pomocna: "sukienka powinna być na tyle obcisła, by było widać,
że jesteś kobietą i na tyle luźna, by było widać, że jesteś damą." Ta
prosta zasada pozwala zaakcentować kobiecość w sposób nienachalny.
Bogna Białecka
Read more: http://www.pch24.pl/kontrkultura-na-co-dzien,22841,i.html#ixzz31zRjXIfE