No widzisz, niestety o. Herbst ma rację Większość się pogubiła i nawet o tym nie wie.
A te wymogi nie są moimi, to teologia moralna:
Stolica Apostolska zaczęła wypowiadać się częściej na temat skromności strojów począwszy od początków XX wieku. Nowe mody wymagały coraz to nowych, zdecydowanych reakcji władz kościelnych. 12 stycznia 1930 roku papież Pius XI nakazał opublikowanie instrukcji na temat skromności strojów. W instrukcji tej przypomniał zalecenia zawarte w liście Kongregacji ds. Duchowieństwa z 1928 roku:
„Przypominamy; że strój nie może być nazwany przyzwoitym, jeśli posiada dekolt większy niż szerokość dwóch palców mierząc od szyi, jeśli nie zakrywa ramion co najmniej do łokci i nie sięga przynajmniej trochę poniżej kolan. Ponadto, niedopuszczalna jest odzież z materiałów przezroczystych oraz rajstopy w kolorze cielistym, sugerującym, że nogi są nagie”.
Zapewniam Cię, że to kwestia przyzwyczajenia. Całe wieki nikogo nie uwierało Poza tym te instrukcje są z 1930 roku - to naprawdę nie aż tak dawno, nawet nie 100 lat.
Ale rób, jak chcesz. Ja chcę świadomie stosować się do kanonów katolickich i to robię. Nie mówię, że to łatwe w dzisiejszych czasach. Na szczęście siebie już pokonałam. To było trudne, żeby siebie nawrócić, gdy wszyscy żyją inaczej.
Ja bardzo chętnie mogłabym chodzić ubrana w bluzeczki z rękawkami lekko za łokieć, spódnica za kolano nawet tak mi ładniej, ale niestety im więcej materiału tym szybciej się brudzi i dłużej schnie i prasuje. Nie chce mi się wierzyć, ze mój szorstki pomarszczony łokieć kogoś zgorszy...To samo z żylakiem na łydce..Ale generalnie jestem za. Szukam w ciucholandach ubrań "skromnych'. A nad Bałtykiem to się nie rozbieram do kostiumu bo bym zamarzła
O ile sie nie myle, sa to tylko zalecenia z ubieglego wieku, nie zas Dogmaty, ktorych bezwzglednie trzymac sie nalezy? No, ale coz, zawsze mozna zostac Amiszem:D Ubior bedzie wtedy skromny.
na basen chodze i bede chodzic - jest niezbedny dla mojego zdrowia fizycznegop i psychicznego. Jak wygram na loterii i kupie sobie rezydencje z basenem, wtedy zrezygnuje z kapieli w publicznych miejscach.
O widzisz, jeansy i koszulkę mogę włożyć prosto z suszarki, spódnica, bluzka, sukienka wymagają żelazka, ale ja lubię prasować, szczególniej odkąd mam nowe żelazko.
Hmm to jeśli to są obowiązujące wciąż kanony katolickie to dlaczego trzyma się je w tajemnicy :-?
Dlaczego chodząc regularnie do Kościoła, uczestnicząc w różnych sposobach formacji, mając przez jakiś czas stałego spowiednika nigdy o nich nie słyszałam?
To znaczy owszem o tym, że Kościół to nie plaża tak i że do Kościoła obowiązuje pewien dres kod (dla obu płci) czyli bluzka z rękawkami (nie na ramiączkach) - ale o tym że mają mieć długość do łokcia dowiedziałam się tutaj - że odpadają krótkie szorty i mini (ale mini rozumiana klasycznie a nie jako spódniczka tuż przed kolano), goły brzuch.
Poza Kościołem strój nie powinien być wyzywający (czyli odpadają cycki na wierzchu i majtki wystające przy schyleniu ze spodni górą lub spod spódnicy dołem).
Nigdy nie usłyszałam w Kościele, że nie wolno mi pójść z dzieciakami na basen czy plażę. Nigdy nie słyszałam, że nie wolno mi chodzić w cielistych rajstopach (rozumiem @ Daniel i Lidia, że takowych nie używasz zgodnie z instrukcją, żeby nie sugerować golizny nóg?? I w ogóle cały rok zawsze te niecieliste rajstopy lub pończochy nosisz?)
Więc ponawiam pytanie: dlaczego skoro te wytyczne z 1930 roku są nadal aktualne trzyma się to w tajemnicy???
Aaaa już wiem, przecież mamy antypapieża w Watykanie i ogólnie jakiś pseudoksięży co nie wiadomo nawet czy Mszę Św. ważną potrafią sprawować MSPANC
Ta instrukcja z 1930 roku, może nie jest niezmienna w każdym ze swych szczegółów (np. nie sądzę, by czymś zdrożnym był dekolt na 5 zamiast 2 placów albo rękawy nie zakrywające łokci) ale ogólnie rzecz biorąc daje dobre pojęcie tego na czym polegają obiektywne kanony skromności w sposobie ubierania się niewiast.
Ogólnie rzecz biorąc duch tego nauczania wskazuje nam, że zawsze nieskromne i bezwstydne jest publiczne pokazywanie się w minisukienkach, krótkich spodenkach, obcisłych spódnicach (czyli tych podkreślających linię pośladków i ud), obcisłych bluzkach (czyli uwydatniających linię piersi), bluzkach z dekoltem odsłaniających choćby część piersi, obnażonych ramionach.
Nawet, jeśli nie uznaje się ją za wciąż obowiązującą w każdym ze szczegółów, to wypadałoby się przynajmniej pochylić nad nią z szacunkiem i uwagą, a nie lekceważąco machać ręką z okrzykiem: "E tam, to było 100 lat temu" i wzorów tego jak się ubrać szukać raczej w żurnalach oraz TV.
Co do stroju bikini na plaży: to drogie Panie, czy naprawdę nie widzicie rażących podwójnych standardów w mówieniu, że takowy jest OK na plaży, ale nie-OK poza plażą? Niby dlaczego atrakcyjna kobieta w samych majtkach i staniku ma przestać nagle przestać być kuszącym widokiem na plaży? Dlatego, że większość kobiet jest tam tak ubrana??? I naprawdę wierzycie, że mężczyźni tam przebywający na ogół nie "łypią oczami" na co bardziej pociągające niewiasty w bikini? Jak najbardziej "łypią" bo są przecież wzrokowcami. I lekarstwem na to nie jest rzekome dyscyplinowanie swego wzroku na plaży (czyli mówienie "Dzielnie nie będę patrzył na bikini w miejscu, gdzie jest takowego pełno") ale unikanie miejsc, gdzie takowych widoków jest multum. Nie jest też tak, że jak facet patrzy się tam, gdzie nie powinien "to jest tylko jego problem". Gdyby tak było, to Słowo Boże kierowałoby napomnienia i polecenia tylko do mężczyzn ("Nie patrz pożądliwie na kobiety"). Ale "niestety" Pismo święte kieruje też napomnienia do niewiast ("Ubierajcie się skromnie i wstydliwie"), poza tym zaś wspomina by mieć wgląd na słabszych i jeśli coś takowych gorszy czy osłabia to należy się od tego powstrzymać nawet jeśli to coś nie jest samo w sobie złe (np. od jedzenia mięsa czy picia wina - a co dopiero od obnażania się do majtek i stanika w miejscu publicznym). Problem i odpowiedzialność leży więc po obu stronach - mężczyznach, ale też niewiastach: a nie samych mężczyznach (jak to zbyt często sugerują lubiące się niezbyt skromnie odziewać kobiety).
Na plaży to mnie nie podoba się jak ludzie się nawzajem obmawiają, komentują cudza fizyczność. Taka kobieta co ma figurę pociągającą to pojawia się raz na kilka dni na plaży, większość osób obnażona w pełnym świetle wygląda gorzej niż w ubraniu, nie zrezygnuje z widoku morza ze względu na osoby w kąpielówkach, mnie osobiście nie ekscytują. Ja tez nie jestem jakaś wenus Botticellego, nikt na mnie nie łypie ani nie zerka. Kostium mam jednoczęściowy, jeśli już jest taaak gorąco a jak idę po lody to mam pareo, żeby nie straszyć cellulitem. Widocznie nie mam wyrobionego sumienia.
"Nigdy nie usłyszałam w Kościele, że nie wolno mi pójść z dzieciakami na basen czy plażę. Nigdy nie słyszałam, że nie wolno mi chodzić w cielistych rajstopach (rozumiem @ Daniel i Lidia, że takowych nie używasz zgodnie z instrukcją, żeby nie sugerować golizny nóg?? I w ogóle cały rok zawsze te niecieliste rajstopy lub pończochy nosisz?)
Więc ponawiam pytanie: dlaczego skoro te wytyczne z 1930 roku są nadal aktualne trzyma się to w tajemnicy???"
Kiedy uważniej przyglądamy się historii KRK to nie jest niczym dziwnym, iż w różnych czasach i rejonach panuje ignorancja co do nauczania katolickiego odnośnie pewnych tematów. Często spotykaną opinią jest np. to, iż w kościołach katolickich w krajach zachodnich niemal nie słyszy się potępień i przestróg przed używaniem środków antykoncepcyjnych. Sytuacja katolika w tamtych krajach odnośnie znajomości prawowiernego nauczania na temat antykoncepcji - można powiedzieć - że przypomina sytuację pobożnego katolika w Polsce odnośnie pewnych bardziej szczegółowych kanonów skromnego ubierania się. Może on wszak powiedzieć: "No co ty! Tyle lat chodzę do kościoła i jeszcze nigdy nie słyszałem, by ksiądz potępiał używanie antykoncepcji".
Tytułem ilustracji tego problemu podam może jeszcze jeden historyczny przykład. Znacie postać błogosławionego Franciszka (Franz - z niemieckiego) Jagerstattera? On był - w czasie II wojny światowej - jednym z nielicznych katolików, który w swym sumieniu doszedł do jasnego rozeznania, iż wojna prowadzona przez Hitlera jest ewidentnie niesprawiedliwa i dlatego nawet za cenę śmierci, musi odmówić służenia w armii III Rzeszy. I był w tym przekonaniu niemal całkowicie osamotniony - inni pobożni katolicy kręcili na to głową, do zmiany decyzji próbowali namawiać go nawet księża i biskupi. Ale on doszedł do wniosku, iż nauczanie katolickie wymaga od niego, by nie brał udziału w tej niesprawiedliwej wojnie jaką prowadził Hitler. Pomyślcie jak to wtedy wyglądało? Nikt z pobożnych katolików nie dochodzi do tego wniosku, księża i biskupi doradzają mu, by jednak wstąpił do armii, a ten się jeden upiera twierdząc, iż jego decyzja wynika z nauczania Kościoła. Wielu pewno myślało: "To jakiś wariat, albo ukryty świadek Jehowy, wszak to jehowici powszechnie odmawiają służby wojskowej, a katolicy posłusznie wstępują do Wermachtu i nawet, jeśli nie zgadzają się z Hitlerem, to walczą za swoją ojczyzną". I komu po wielu latach rację przyznał Kościół wynosząc go do ołtarzy? Tym, którzy namawiali go, by jednak przyjął wezwanie na front czy temu samotnikowi, który uparł się, iż logicznym wnioskiem płynącym z nauczania katolickiego jest to, iż nie może wziąć udziału w prowadzonej przez Hitlera wojnie???
W ogóle jeśli do tej pory Kościół nie zmienił wytycznych to nadal obowiązują, to jasne i logiczne. Jak ktoś poważnie traktuje swoją wiarę i troskę o swoją wieczność, to się stosuje do tych zbawiennych zaleceń, to też jasne. Dlaczego nie trąbią o tym z ambon? Widać przecież gołym okiem, że sekularyzacja mocno postąpiła również niestety wśród stanu duchownego (nad czym trzeba ubolewać i jest to też powód do wielkiej modlitwy), masoneria działa od wielu wielu lat - przypominam. Kto szuka, znajdzie, ja znalazłam te stanowcze zalecenia i zaczęłam się ich słuchać, co na szczęście po kilku latach znalazło swoje potwierdzenie z ust jednego z tradycyjnych księży. To mnie utwierdzilo i umocniło.
Róbcie, jak chcecie, ale bycie katolikiem zobowiązuje. A ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota...
Tyle wieków kobiety pralek nie miały, a tyle materiałów do prania/żelazkiem na duszę do prasowania... Głupie były te nasze praprababki? A dzieci fatimskie i inni święci w ciemnych rajstopach też głupi?? Powiedzcie im to w twarz
Joanna36 - rajstopy to szczególik (zapewne relatywny historycznie). Głębokie dekolty, odsłonięte pępki, minisukienki i bikini to nie jest szczegół, ale kwestia tego co niezmienne, gdyż dotyczy tego, w jaki sposób sam Bóg ukształtował nasze ciała (a więc tego, że pewne jego części i rejony są znacznie bardziej seksualne niż inne).
Na razie nie nalazłam dokładnych danych, (Brawario, wiesz coś na ten temat od jakiego wieku ścisłe zalecenia obowiązują? Chętnie się dowiem) Ale mojej 4-letniej córce rytunowo, nawet po domu zakladam stroje dziewczęce i to niezbyt krótkie, takie za kolano (patrz św. Tereska od Dzieciątka Jezus). Ona sama już czuje bluesa i o spodnie nie prosi. Ciemne rajstopy czy zupełnie nieprzezroczyste jej na pewno nie obowiązują. Latem ma gołe nóżki.
Ona ciągle jest dzieckiem, nie ma kształtow kobiecych przecież. Ale na pewno warto zaszczepiać od małego, że spodni się nie nosi i za krótkich sukienek też nie.
Tak Brawario dlatego ja nie rozumiem nawiedzonych pruderyjnych z pozoru ludzi, którzy gotowi są rozszarpać dziewczynę o ładnych nogach tylko dlatego, że jej spod spódnicy kolano widać, czy ma za długie ładne włosy a powinna ściąć po męsku lub chodzić w chustce, żeby nie kusić chłopców ale w domu czy na działce nie mają wstydu bo ,, wolnoć tomku w sowim domku) i demoralizują dzieci nawet dorosłe przeciwnej płci, chodząc w negliżu czy wparowując do łazienki bo przecież wszystko jest naturalne i ksiądz nie widzi.
Nie wiem od którego roku życia obowiązują te napomnienia i przepisy, ale zdrowy rozsądek podpowiadałby, że skoro chodzi w nich o ochronę przed nieczystymi pokusami to rzecz dotyczy raczej dojrzałych kobiet i będących w okresie dojrzewania dziewcząt. Dobrze jest jednak stopniowo wprawiać i przyzwyczajać dziewczynki do akceptacji tych norm, aby później nie były zaskoczone, że nagle takowe są od nich wymagane.
Prowincujszka - kobieta nie ma ścinać włosów (przynajmniej na krótko), bo to jest sprzeczne z nauczaniem Pisma św. i Tradycji Kościoła. Dłuższe i bujniejsze włosy są akurat naturalnym wyróżnikiem niewiasty i pozbywanie się się ich jest niebezpiecznym krokiem w kierunku rozmywania różnic pomiędzy płciami. Inna sprawa, że nie powinno się zbytnio uwypuklać powabu i piękna długich niewieścich włosów przez wymyślne fryzury, etc. (co nie znaczy, że obowiązkiem jest zakrywanie takowych - poza sytuacją modlitwy i prorokowania). Oczywiście będąc w swym domu czy na działce też trzeba mieć wzgląd na innych ludzi - ja np. wtedy, gdy wiem, że mogą to widzieć inne osoby będące w domu, zawsze zakładam (zakrywające kolana) spodnie i koszulkę z rękawem - ale kiedy jestem sam i jestem np. duszno oraz gorąco zdarza mi się zdejmowac koszulkę i chodzić po domu z gołą klatą.
Brawario jeśli Ty nie widzisz różnicy pomiędzy bielizna a kostiumem kąpielowy to już to jest Twój problem nie mój. Ka widzę stad bielizny nie nisze na wierzchu nawet na dzikiej plazy. Zaś kostium kąpielowy to strój adekwatny do miejsca gdzie zażywamy kąpieli czyli wszelkiej maści kąpieliska. I jeszcze jedno dodam - Ktoś w wątku o szczepieniach pisał, ze nie szczepi swoich dzieci dla ICH dobra i tym samym nie interesuje go ze jeśli dzieci zachorują to mogą zarazić inne dzieci. Nie przejmuje sie innymi bo najważniejsze sa jego dzieci. Otóż mnie nie interesuje, ze jeden z drugim czy jedna z druga zle sie czuja kiedy widza na płazy mnie w stroju kąpielowym czy w szortach na ulicy. Mam w głębokim poważaniu to, ze mogą mieć nieczyste myśli i tym samym zgrzeszyc. To oni maja problem nie ja. Ja nic nie robię co nie jest w zgodzie z moim sumieniem ale nie bede tez robic nic zeby to innym " było dobrze"
Brawario to piękne ale właśnie ja od paru starszych pań słyszałam, że noszenie długich włosów jest niemoralne bo zwraca się uwagę chłopaków, a skromna dziewczyna musi mieć fryzurkę krótką i najlepiej szaroburą. Po prostu ludzie mają jakieś różne dziwne wyznaczniki moralności i przyzwoitości, ja się w tym gubię.
Hmmm ja tam nie mam nic przeciwko spodniom. Nie widzę niczego zdrożnego gdyby Matka Boża nosiła spodnie w dzisiejszych czasach. Pewnie że nie jakieś rurki, ale w normalnych spodniach niczego złego nie widzę.Moim zdaniem taki strój kobiecie nie uwłacza. Mnie się spodnie nie kojarzą z wyuzdaniem ani ze strojem męskim. Dawno temu po prostu spodni nie było i mężczyźni choddzili w sukniach i tunikach.
Wybieram sukienki z próżności właśnie, bo mi się bardziej niż spodnie podobają, a latem są dla mnie wygodniejsze niż spodnie czy szorty których nie lubię. Nie stroję się ani nie za bardzo zastanawiam co mam dzisiaj na siebie włożyć i czy to jest brawarystyczne czy nie. Jak się czuję w czymś skrępowana bo za dużo moim zdaniem odsłania to nie wkładam i tyle. Mam większe problemy niż skromnoć stroju.
"Brawario jeśli Ty nie widzisz różnicy pomiędzy bielizna a kostiumem kąpielowy to już to jest Twój problem nie mój. Ka widzę stad bielizny nie nisze na wierzchu nawet na dzikiej plazy. Zaś kostium kąpielowy to strój adekwatny do miejsca gdzie zażywamy kąpieli czyli wszelkiej maści kąpieliska. I jeszcze jedno dodam" Oczywiście, że nie widzę żadnej zasadniczej różnicy pomiędzy bielizną a strojem bikini. Bo niby co, taką różnicą ma być to, że bikini jest kolorowe i zrobione z innego rodzaju materiału niż bielizna? To jest bardziej śmieszne rozróżnienie niż praktyka pewnych żydów, którzy by ominąć zakaz podróży w szabat na lądzie podkładają sobie pod pupę baniak z wodą (bo na wodzie można podróżować). A adekwatnym i najbardziej praktycznym do sytuacji kąpieli jest akurat całkowita nagość, a nie zakładanie do tego celu skrawków odzieży. "Otóż mnie nie interesuje, ze jeden z drugim czy jedna z druga zle sie czuja kiedy widza na płazy mnie w stroju kąpielowym czy w szortach na ulicy. Mam w głębokim poważaniu to, ze mogą mieć nieczyste myśli i tym samym zgrzeszyc. To oni maja problem nie ja. "
I to jest całkowicie błędne i niechrześcijańskie podejście. Porównaj sobie teraz proszę Twoje podejście z troską, jaką św. Paweł Apostoł polecał okazywać tym, którzy są słabsi i wrażliwsi, kiedy mówił: "Jeśli pokarm obraża brata mego, nie będę jadł mięsa na wieki" (1 Kor. 18, 13).
To nie pozostało mi nic inne jak zakutac sie w worek pokutny, przywiązać opaska oczy i zjeść parówkę Nie bede razic golizna, pozadliwym wzrokiem i mięsem
Ale póki co przyodziewam grzeszny opalacz, ładuje miesiwo i jadę nad wodę
Komentarz
„Przypominamy; że strój nie może być nazwany przyzwoitym, jeśli posiada dekolt większy niż szerokość dwóch palców mierząc od szyi, jeśli nie zakrywa ramion co najmniej do łokci i nie sięga przynajmniej trochę poniżej kolan. Ponadto, niedopuszczalna jest odzież z materiałów przezroczystych oraz rajstopy w kolorze cielistym, sugerującym, że nogi są nagie”.
http://www.rodzinakatolicka.pl/index.php/kompendium/37-kompendium/41190-maryjny-wzorzec-skromnoci
Bardzo dobry art z tego linka. Długi, ale wiele wyjaśniający. Poczytaj, jak masz czas.
@Joanna36 - Ty prasujesz? :O
Chyba masz za dużo czasu
Dlaczego chodząc regularnie do Kościoła, uczestnicząc w różnych sposobach formacji, mając przez jakiś czas stałego spowiednika nigdy o nich nie słyszałam?
To znaczy owszem o tym, że Kościół to nie plaża tak i że do Kościoła obowiązuje pewien dres kod (dla obu płci) czyli bluzka z rękawkami (nie na ramiączkach) - ale o tym że mają mieć długość do łokcia dowiedziałam się tutaj - że odpadają krótkie szorty i mini (ale mini rozumiana klasycznie a nie jako spódniczka tuż przed kolano), goły brzuch.
Poza Kościołem strój nie powinien być wyzywający (czyli odpadają cycki na wierzchu i majtki wystające przy schyleniu ze spodni górą lub spod spódnicy dołem).
Nigdy nie usłyszałam w Kościele, że nie wolno mi pójść z dzieciakami na basen czy plażę. Nigdy nie słyszałam, że nie wolno mi chodzić w cielistych rajstopach (rozumiem @ Daniel i Lidia, że takowych nie używasz zgodnie z instrukcją, żeby nie sugerować golizny nóg?? I w ogóle cały rok zawsze te niecieliste rajstopy lub pończochy nosisz?)
Więc ponawiam pytanie: dlaczego skoro te wytyczne z 1930 roku są nadal aktualne trzyma się to w tajemnicy???
Aaaa już wiem, przecież mamy antypapieża w Watykanie i ogólnie jakiś pseudoksięży co nie wiadomo nawet czy Mszę Św. ważną potrafią sprawować MSPANC
Ogólnie rzecz biorąc duch tego nauczania wskazuje nam, że zawsze nieskromne i bezwstydne jest publiczne pokazywanie się w minisukienkach, krótkich spodenkach, obcisłych spódnicach (czyli tych podkreślających linię pośladków i ud), obcisłych bluzkach (czyli uwydatniających linię piersi), bluzkach z dekoltem odsłaniających choćby część piersi, obnażonych ramionach.
Nawet, jeśli nie uznaje się ją za wciąż obowiązującą w każdym ze szczegółów, to wypadałoby się przynajmniej pochylić nad nią z szacunkiem i uwagą, a nie lekceważąco machać ręką z okrzykiem: "E tam, to było 100 lat temu" i wzorów tego jak się ubrać szukać raczej w żurnalach oraz TV.
Co do stroju bikini na plaży: to drogie Panie, czy naprawdę nie widzicie
rażących podwójnych standardów w mówieniu, że takowy jest OK na plaży,
ale nie-OK poza plażą? Niby dlaczego atrakcyjna kobieta w samych
majtkach i staniku ma przestać nagle przestać być kuszącym widokiem na
plaży? Dlatego, że większość kobiet jest tam tak ubrana??? I naprawdę
wierzycie, że mężczyźni tam przebywający na ogół nie "łypią oczami" na
co bardziej pociągające niewiasty w bikini? Jak najbardziej "łypią" bo są przecież wzrokowcami. I lekarstwem na to nie jest rzekome dyscyplinowanie swego wzroku na plaży (czyli mówienie "Dzielnie nie będę patrzył na bikini w miejscu, gdzie jest takowego pełno") ale unikanie miejsc, gdzie takowych widoków jest multum. Nie jest też tak, że jak facet patrzy się tam, gdzie nie powinien "to jest tylko jego problem". Gdyby tak było, to Słowo Boże kierowałoby napomnienia i polecenia tylko do mężczyzn ("Nie patrz pożądliwie na kobiety"). Ale "niestety" Pismo święte kieruje też napomnienia do niewiast ("Ubierajcie się skromnie i wstydliwie"), poza tym zaś wspomina by mieć wgląd na słabszych i jeśli coś takowych gorszy czy osłabia to należy się od tego powstrzymać nawet jeśli to coś nie jest samo w sobie złe (np. od jedzenia mięsa czy picia wina - a co dopiero od obnażania się do majtek i stanika w miejscu publicznym). Problem i odpowiedzialność leży więc po obu stronach - mężczyznach, ale też niewiastach: a nie samych mężczyznach (jak to zbyt często sugerują lubiące się niezbyt skromnie odziewać kobiety).
basen czy plażę. Nigdy nie słyszałam, że nie wolno mi chodzić w
cielistych rajstopach (rozumiem @ Daniel i Lidia, że takowych nie
używasz zgodnie z instrukcją, żeby nie sugerować golizny nóg?? I w ogóle
cały rok zawsze te niecieliste rajstopy lub pończochy nosisz?)
Więc ponawiam pytanie: dlaczego skoro te wytyczne z 1930 roku są nadal aktualne trzyma się to w tajemnicy???"
Kiedy uważniej przyglądamy się historii KRK to nie jest niczym dziwnym, iż w różnych czasach i rejonach panuje ignorancja co do nauczania katolickiego odnośnie pewnych tematów. Często spotykaną opinią jest np. to, iż w kościołach katolickich w krajach zachodnich niemal nie słyszy się potępień i przestróg przed używaniem środków antykoncepcyjnych. Sytuacja katolika w tamtych krajach odnośnie znajomości prawowiernego nauczania na temat antykoncepcji - można powiedzieć - że przypomina sytuację pobożnego katolika w Polsce odnośnie pewnych bardziej szczegółowych kanonów skromnego ubierania się. Może on wszak powiedzieć: "No co ty! Tyle lat chodzę do kościoła i jeszcze nigdy nie słyszałem, by ksiądz potępiał używanie antykoncepcji".
Tytułem ilustracji tego problemu podam może jeszcze jeden historyczny przykład. Znacie postać błogosławionego Franciszka (Franz - z niemieckiego) Jagerstattera? On był - w czasie II wojny światowej - jednym z nielicznych katolików, który w swym sumieniu doszedł do jasnego rozeznania, iż wojna prowadzona przez Hitlera jest ewidentnie niesprawiedliwa i dlatego nawet za cenę śmierci, musi odmówić służenia w armii III Rzeszy. I był w tym przekonaniu niemal całkowicie osamotniony - inni pobożni katolicy kręcili na to głową, do zmiany decyzji próbowali namawiać go nawet księża i biskupi. Ale on doszedł do wniosku, iż nauczanie katolickie wymaga od niego, by nie brał udziału w tej niesprawiedliwej wojnie jaką prowadził Hitler. Pomyślcie jak to wtedy wyglądało? Nikt z pobożnych katolików nie dochodzi do tego wniosku, księża i biskupi doradzają mu, by jednak wstąpił do armii, a ten się jeden upiera twierdząc, iż jego decyzja wynika z nauczania Kościoła. Wielu pewno myślało: "To jakiś wariat, albo ukryty świadek Jehowy, wszak to jehowici powszechnie odmawiają służby wojskowej, a katolicy posłusznie wstępują do Wermachtu i nawet, jeśli nie zgadzają się z Hitlerem, to walczą za swoją ojczyzną". I komu po wielu latach rację przyznał Kościół wynosząc go do ołtarzy? Tym, którzy namawiali go, by jednak przyjął wezwanie na front czy temu samotnikowi, który uparł się, iż logicznym wnioskiem płynącym z nauczania katolickiego jest to, iż nie może wziąć udziału w prowadzonej przez Hitlera wojnie???
Oczywiście będąc w swym domu czy na działce też trzeba mieć wzgląd na innych ludzi - ja np. wtedy, gdy wiem, że mogą to widzieć inne osoby będące w domu, zawsze zakładam (zakrywające kolana) spodnie i koszulkę z rękawem - ale kiedy jestem sam i jestem np. duszno oraz gorąco zdarza mi się zdejmowac koszulkę i chodzić po domu z gołą klatą.
I jeszcze jedno dodam -
Ktoś w wątku o szczepieniach pisał, ze nie szczepi swoich dzieci dla ICH dobra i tym samym nie interesuje go ze jeśli dzieci zachorują to mogą zarazić inne dzieci. Nie przejmuje sie innymi bo najważniejsze sa jego dzieci.
Otóż mnie nie interesuje, ze jeden z drugim czy jedna z druga zle sie czuja kiedy widza na płazy mnie w stroju kąpielowym czy w szortach na ulicy.
Mam w głębokim poważaniu to, ze mogą mieć nieczyste myśli i tym samym zgrzeszyc. To oni maja problem nie ja.
Ja nic nie robię co nie jest w zgodzie z moim sumieniem ale nie bede tez robic nic zeby to innym " było dobrze"
Po prostu ludzie mają jakieś różne dziwne wyznaczniki moralności i przyzwoitości, ja się w tym gubię.
kąpielowy to już to jest Twój problem nie mój. Ka widzę stad bielizny
nie nisze na wierzchu nawet na dzikiej plazy. Zaś kostium kąpielowy to
strój adekwatny do miejsca gdzie zażywamy kąpieli czyli wszelkiej maści
kąpieliska.
I jeszcze jedno dodam"
Oczywiście, że nie widzę żadnej zasadniczej różnicy pomiędzy bielizną a strojem bikini. Bo niby co, taką różnicą ma być to, że bikini jest kolorowe i zrobione z innego rodzaju materiału niż bielizna? To jest bardziej śmieszne rozróżnienie niż praktyka pewnych żydów, którzy by ominąć zakaz podróży w szabat na lądzie podkładają sobie pod pupę baniak z wodą (bo na wodzie można podróżować).
A adekwatnym i najbardziej praktycznym do sytuacji kąpieli jest akurat całkowita nagość, a nie zakładanie do tego celu skrawków odzieży.
"Otóż mnie nie interesuje, ze jeden z drugim czy jedna z druga zle sie
czuja kiedy widza na płazy mnie w stroju kąpielowym czy w szortach na
ulicy.
Mam w głębokim poważaniu to, ze mogą mieć nieczyste myśli i tym samym zgrzeszyc. To oni maja problem nie ja. "
I to jest całkowicie błędne i niechrześcijańskie podejście. Porównaj sobie teraz proszę Twoje podejście z troską, jaką św. Paweł Apostoł polecał okazywać tym, którzy są słabsi i wrażliwsi, kiedy mówił:
"Jeśli pokarm obraża brata mego, nie będę jadł mięsa na wieki" (1 Kor. 18, 13).
)
Nie bede razic golizna, pozadliwym wzrokiem i mięsem
Ale póki co przyodziewam grzeszny opalacz, ładuje miesiwo i jadę nad wodę