Ja też mam talent do takich gaf. Pierwsza historia wymaga wstępu. Miałam kiedyś koleżankę ktora handlowała bielizną firmową bardzo tanią, to były jakieś końcówki serii, rewelacyjne jakościowo za śmieszne pieniądze. Kupiłam sobie, potem wzięłam dla sióstr, kuzynek, koleżanek i sąsiadek i koniec końców chodziłam do pracy z dwoma wielkim siatami majtek i staników. Wychodzę kiedyś z pracy z przedszkola, przede mną idzie bardzo fajna matka z dzieckiem, ja miałam zaparkowane auto trochę dalej, widziałam że tam kobieta z proponuje mi że mnie podwiezie. Idę sobie radośnie oni skręcili do auta słyszę jak wsiadają, myślę jak to zaraz utniemy sobie miłą pogawędkę, zapala silnik, oni są za mną oni ruszają, ja mam w planie być lekko zaskoczona, zbliżają się nagle.... jebud.... wyłożyłam się jak długa.... I mama z chłopcem sie zatrzymali akurat gdy sie zbierałam z chodnika zagarniając rozsypane na około majtki! Zapytała mnie czy nic mi sie nie stało i czy mnie podwieźć , ale to nie była miła pogawędka....
Kiedyś powiedziałam jednej zakonnicy że w ciąży najgorsze dla mnie było chodzenie na okrągło w tych samych ciuchach.
Innym razem powiedziałam do ucznia Marcinku możesz już isc do dziadziusia a facet mnie poprawił - do tatusia!
Natomiast hitem jest gafa koleżanki która u lekarza powiedziała że jest tuż po masturbacji a lekarz do niej chyba menstruacji ? Koleżanka nigdy tak bardzo nie pragnęła umrzeć jak wtedy.
Maiłam kochaną prababcię, ktora zwykła mawiać ja coś planowałam z nią .... Jak dożyje to... Kiedyś gdy miałam może 6 lat jechałam autobusem z nią i tatą ona wysiadała a my jechaliśmy dalej , babcia mówi to do niedzieli a ja na cały autobus no jak dożyjesz! Długo nie rozumiałam zażenowania taty i oburzenia mamy gdy jej opowiedział.
Kiedy Brat był tu poprzednim razem, wybraliśmy się za Wisłę (bom z Pragi). Zahaczyliśmy o Archikatedrę, zjedliśmy jakieś lody itd. Nagle znaleźliśmy się na przestronnym placu.
Współpracownica mojego męża popełniła kiedyś gafę, po której mój mąż przestał dostrzegać ciążę u kobiet innych niż własna żona, jeśli nie został o tym fakcie oficjalnie poinformowany. A było tak: Dziewczyna owa, mama małych dzieci, była przedstawicielem handlowym pewnej dużej firmy. Miała pewną klientkę - panią prezes firmy-klienta - z którą wyjątkowo nie była w stanie poczuć chemii. I pewnego razu trafiła po długiej przerwie na rozmowę handlową właśnie z tą "trudną" panią prezes. Klient był bardzo poważny i potencjalnie dochodowy, więc dziewczyna obiecała sobie, że dołoży wszelkich starań, żeby poprawić sobie relacje z tą panią prezes. Przygotowana do rozmowy była wyśmienicie, w trakcie stawała na uszach, żeby było profesjonalnie, miło i przyjemnie i wszystko wskazywało na to, że jej wysiłki się opłaciły, bo rozmowa przebiegała w wyjątkowo miłej atmosferze, a ustalenia co do przyszłej współpracy wypadały bardzo korzystnie. Już w trakcie rozmowy koleżanka zwróciła uwagę, że pani prezes wyraźnie się zaokrągliła. Długo nie miała śmiałości o to zagadnąć, ale na koniec tej przyjemnej rozmowy, już przy pożegnaniu, ośmielona miłą atmosferą, odważyła się zapytać: "To, co będzie, pani prezes, chłopczyk czy dziewczynka?" Na co usłyszała lodowatym tonem wycedzoną odpowiedź: "Dieta!" I cały wysiłek włożony w ocieplenie relacji z "trudną" panią prezes mogła uznać za zmarnowany...
Wczoraj 60 letnia pani ustąpiła mi miejsca w poczekalni laboratorium analitycznego mówiąc, że zawsze ustępuje kobietom w ciąży. Musiałam się tłumaczyć, że dziecko wyszło jakieś 11 miesięcy temu a brzuszek został.
maliwiju poryczałam się ze śmiechu ... a w pracy siedzę więc ten tego .... jesteś absolutnym mistrzem :-))
a propos majtek i podwózki
mój brat ma kombi, wiózł coś długiego i bagażnik się nie domykał, więc zawiesił czerwoną szmatkę na końcu, jedyne co znalazł w domu czerwonego to stare czerwone męskie slipy
parę dni później zabrał na stopa 2 nastoletnich chłopców, którzy po tym jak wsiedli dość szybko powiedzieli, żeby ich jednak wysadził bo się rozmyślili i nie chcą jechać, im bardziej mój brat upierał się, ze nie spoko nie ma problemu i ich podwiezie, tym bardziej chcieli, żeby się zatrzymał, no to w końcu stanął i wysiedli, jak wysiedli to spojrzał za siebie a tam na tylnym siedzeniu rzucone niedbale czerwone męskie slipy
Kiedyś na wczasach gdzieś za granicą szukałam kierownika sali w restauracji , gość zawsze był w czarnym garniturze. Podchodzę go kelnera i pytam - Do you know where is mam in Black siutcase? Gość wywalił na mnie gały, ja sie słodko uśmiecham i nagle spływa na mnie jasność z jednoczesnym o k....wa. - yyyyy in Black siut. Myślałam że kelner padnie.
Byliśmy z mężem i z chłopakami w Częstochowie na Jasnej Górze. Nie pamiętam doklądnei ile chłopcy mięli wtedy lat, jakoś tak 3 i 4 (nie więcej). Po całym dniu spędzonym jak najbardziej pobożnie, poszliśmy się jeszcze przejść po mieście. Było już ciemno. Dzieciakom spodobała się fontanna. Taka podświetlana, wypływająca wartkim strumieniem w górę z kilkunastu otworów w chodniku, jakoś tak naprzemiennie. No więc chłopcy przyglądali się owej fontannie z zachwytem. Na "pojawiającą się" i " znikającą" z chodnika wodę. Wtem przyszła mi do głowy myśl, żeby uatrakcyjnić dzieciom czas i spróbować przebiec przez te otwory, kiedy akurat woda z nich się nie wydostawała, na zasadzie "czy zdążymy". Wzięłam chłopców za ręce i tak latałam z nimi, kiej ten idiot, w tą i z powrotem. Udawało nam się, więc było nawet śmiesznie. Niestety za którymś razem pośliznęłam się i z całym impetem upadłąm na bruk. Upadłąm na prawy bok, Ł. trzymałam prawą ręką, wiec tylko pociągnęłam go mocno w dół, ale upadł niegroźnie ( jakoś się wybronił). Dobrze, że nie upadłąm na Niego, bo bym Go zatratowała. M. szarpnęłam z całej siły lewą ręką i nie miał szans się obronić. Więc poleciał z całym impetem. Bogu dzięki, nie na bruk (jak w pierwszej chwili myślałam), tylko na moje udo, głową.(Jak się później okazało). Później chyba się jakoś zsunął na chodnik, ale nie miał nawet zadraśnięcia. W ogóle MB Częstochowska nad nami czuwałą, że tylko tak się skończyło. Ale ja i tak byłam przerażona i w ogóle czułam się jak idiota, podnosząc się z bruku, z dziećmi. Cali mokrzy i brudni, (bo przecież fontanna nie poczekała Dzieci przestraszone płakały. Mąż lekko wkurzony. Ja z zażenowania chciałam zapaść się pod ziemię. Jeszcze but mi się zepsuł, paski u sandała powyrwały. Więc szłam jak oberwaniec. Bogu dzięki dzieci przeżyły, więc wszystko inne zeszło na drugi plan. Ale czas uatrakcyjniłam skutecznie. Dzieci do dzisiaj pamiętają.
Wyje ze smiechu - dziewczyny, YMMD!. A moja kolezanka kiedys miala psa, bardzo szczekliwego, ktory rzucal sie do kostek. no i poszlam kiedys do niej po zeszyt, juz zza drzwi psa slysze, wiec z rozpedu mowie: 'Zabierzze tego psa'...tylko, ze to jej mama otworzyla...:D
Wpadka w wykonaniu mojej Babci, ale dotyczaca tez mnie. Obiad w szerszym gronie rodzinnym, podawane sa ciasta, mama pyta: Kto sie napije herbaty?' a Babcia mowi; 'Magda tez sie lubi napic...' Ryk radosci rodziny przy stole, babcia szybko prostuje: 'Ale herbaty, herbaty'. Dodam, ze bylam wtedy w wieku mocno nieletnim, wiec alkohol mnie nie dotyczyl:)
Ostatnio kolega z pracy zwrócił się do mnie w te słowa: - Czy możemy się spotkać za tydzień, bo chciałbym ci pokazać... - i tu zawiesił głos. Zanim dokończył zachichotałam głupawo jak licealistka. Koleżanka będąca świadkiem tej sceny oceniła, że jeszcze się nie zestarzałam najwyraźniej, skoro takie głupoty mi w głowie...
Przyjaciółka długo nie odbierała telefonu (pilnie chciałam się z nią skontaktować) więc jak zobaczyłam, że w końcu oddzwania, to odebrałam i rzuciłam jednym tchem "Ty Żulu*, czemu nie odbierasz?!!?!"
pierwsza ciąża, końcówka i ciąży i zimy, w mieszkaniu naszym w starym budownictwie chłodno więc ciepluchno ubrana na cebulkę i w wełnianym swetrze z najprawdziwszej wełny pichcę sobie obiadek dla mężusia, pichcę a tu śmierdzieć zaczyna jakby włosem palonym, wącham co tak śmierdzi a węch wyczulony, zaczynam sobie ręce oglądać czy może nie poczułam i sobie włoski na rękach opaliłam, obwąchuję kuchenkę i coraz bardziej zdziwiona ciągnę to dochodzenie .... nic ... w końcu poczułam ciepełko na brzuchu i sweter palący się żywym płomieniem
ps. dla zatrwożonych nic się nie stało, ugasiłam ścierką, ale sweterek już jakby nie do użycia
Komentarz
Pierwsza historia wymaga wstępu.
Miałam kiedyś koleżankę ktora handlowała bielizną firmową bardzo tanią, to były jakieś końcówki serii, rewelacyjne jakościowo za śmieszne pieniądze. Kupiłam sobie, potem wzięłam dla sióstr, kuzynek, koleżanek i sąsiadek i koniec końców chodziłam do pracy z dwoma wielkim siatami majtek i staników.
Wychodzę kiedyś z pracy z przedszkola, przede mną idzie bardzo fajna matka z dzieckiem, ja miałam zaparkowane auto trochę dalej, widziałam że tam kobieta z proponuje mi że mnie podwiezie. Idę sobie radośnie oni skręcili do auta słyszę jak wsiadają, myślę jak to zaraz utniemy sobie miłą pogawędkę, zapala silnik, oni są za mną oni ruszają, ja mam w planie być lekko zaskoczona, zbliżają się nagle.... jebud.... wyłożyłam się jak długa.... I mama z chłopcem sie zatrzymali akurat gdy sie zbierałam z chodnika zagarniając rozsypane na około majtki! Zapytała mnie czy nic mi sie nie stało i czy mnie podwieźć , ale to nie była miła pogawędka....
Innym razem powiedziałam do ucznia Marcinku możesz już isc do dziadziusia a facet mnie poprawił - do tatusia!
Natomiast hitem jest gafa koleżanki która u lekarza powiedziała że jest tuż po masturbacji a lekarz do niej chyba menstruacji ? Koleżanka nigdy tak bardzo nie pragnęła umrzeć jak wtedy.
Kiedyś gdy miałam może 6 lat jechałam autobusem z nią i tatą ona wysiadała a my jechaliśmy dalej , babcia mówi to do niedzieli a ja na cały autobus no jak dożyjesz! Długo nie rozumiałam zażenowania taty i oburzenia mamy gdy jej opowiedział.
Spędziłam 35 lat w W-wie...
Kiedy Brat był tu poprzednim razem, wybraliśmy się za Wisłę (bom z Pragi). Zahaczyliśmy o Archikatedrę, zjedliśmy jakieś lody itd. Nagle znaleźliśmy się na przestronnym placu.
Mówię: - O, ładnie tu, jak się to miejsce nazywa?
Brat: @-)
Okazało się, że byliśmy na Rynku Starego Miasta ">
Ale to jeszcze nic. Jakiś czas potem opowiadałam Kumie tę anegdotkę, była zdziwiona, więc mówię:
- Bo wiesz, jakoś nie widziałam Kolumny Zygmunta.
Kuma: Ale Kolumna jest na Placu Zamkowym!
Dziewczyna owa, mama małych dzieci, była przedstawicielem handlowym pewnej dużej firmy. Miała pewną klientkę - panią prezes firmy-klienta - z którą wyjątkowo nie była w stanie poczuć chemii. I pewnego razu trafiła po długiej przerwie na rozmowę handlową właśnie z tą "trudną" panią prezes. Klient był bardzo poważny i potencjalnie dochodowy, więc dziewczyna obiecała sobie, że dołoży wszelkich starań, żeby poprawić sobie relacje z tą panią prezes. Przygotowana do rozmowy była wyśmienicie, w trakcie stawała na uszach, żeby było profesjonalnie, miło i przyjemnie i wszystko wskazywało na to, że jej wysiłki się opłaciły, bo rozmowa przebiegała w wyjątkowo miłej atmosferze, a ustalenia co do przyszłej współpracy wypadały bardzo korzystnie. Już w trakcie rozmowy koleżanka zwróciła uwagę, że pani prezes wyraźnie się zaokrągliła. Długo nie miała śmiałości o to zagadnąć, ale na koniec tej przyjemnej rozmowy, już przy pożegnaniu, ośmielona miłą atmosferą, odważyła się zapytać: "To, co będzie, pani prezes, chłopczyk czy dziewczynka?" Na co usłyszała lodowatym tonem wycedzoną odpowiedź: "Dieta!" I cały wysiłek włożony w ocieplenie relacji z "trudną" panią prezes mogła uznać za zmarnowany...
maliwiju poryczałam się ze śmiechu ... a w pracy siedzę więc ten tego .... jesteś absolutnym mistrzem :-))
a propos majtek i podwózki
mój brat ma kombi, wiózł coś długiego i bagażnik się nie domykał, więc zawiesił czerwoną szmatkę na końcu, jedyne co znalazł w domu czerwonego to stare czerwone męskie slipy
parę dni później zabrał na stopa 2 nastoletnich chłopców, którzy po tym jak wsiedli dość szybko powiedzieli, żeby ich jednak wysadził bo się rozmyślili i nie chcą jechać, im bardziej mój brat upierał się, ze nie spoko nie ma problemu i ich podwiezie, tym bardziej chcieli, żeby się zatrzymał, no to w końcu stanął i wysiedli, jak wysiedli to spojrzał za siebie a tam na tylnym siedzeniu rzucone niedbale czerwone męskie slipy
">
generalnie przez chwilę chciał umrzeć
przestańcie !
- yyyyy in Black siut. Myślałam że kelner padnie.
Byliśmy z mężem i z chłopakami w Częstochowie na Jasnej Górze. Nie pamiętam doklądnei ile chłopcy mięli wtedy lat, jakoś tak 3 i 4 (nie więcej). Po całym dniu spędzonym jak najbardziej pobożnie, poszliśmy się jeszcze przejść po mieście. Było już ciemno. Dzieciakom spodobała się fontanna. Taka podświetlana, wypływająca wartkim strumieniem w górę z kilkunastu otworów w chodniku, jakoś tak naprzemiennie. No więc chłopcy przyglądali się owej fontannie z zachwytem. Na "pojawiającą się" i " znikającą" z chodnika wodę. Wtem przyszła mi do głowy myśl, żeby uatrakcyjnić dzieciom czas i spróbować przebiec przez te otwory, kiedy akurat woda z nich się nie wydostawała, na zasadzie "czy zdążymy". Wzięłam chłopców za ręce i tak latałam z nimi, kiej ten idiot, w tą i z powrotem. Udawało nam się, więc było nawet śmiesznie. Niestety za którymś razem pośliznęłam się i z całym impetem upadłąm na bruk. Upadłąm na prawy bok, Ł. trzymałam prawą ręką, wiec tylko pociągnęłam go mocno w dół, ale upadł niegroźnie ( jakoś się wybronił). Dobrze, że nie upadłąm na Niego, bo bym Go zatratowała. M. szarpnęłam z całej siły lewą ręką i nie miał szans się obronić. Więc poleciał z całym impetem. Bogu dzięki, nie na bruk (jak w pierwszej chwili myślałam), tylko na moje udo, głową.(Jak się później okazało). Później chyba się jakoś zsunął na chodnik, ale nie miał nawet zadraśnięcia. W ogóle MB Częstochowska nad nami czuwałą, że tylko tak się skończyło. Ale ja i tak byłam przerażona i w ogóle czułam się jak idiota, podnosząc się z bruku, z dziećmi. Cali mokrzy i brudni, (bo przecież fontanna nie poczekała Dzieci przestraszone płakały. Mąż lekko wkurzony. Ja z zażenowania chciałam zapaść się pod ziemię. Jeszcze but mi się zepsuł, paski u sandała powyrwały. Więc szłam jak oberwaniec. Bogu dzięki dzieci przeżyły, więc wszystko inne zeszło na drugi plan. Ale czas uatrakcyjniłam skutecznie. Dzieci do dzisiaj pamiętają.
W sumie bez względu na wiek...
udusze sie ze smiechu xD
rano Babcia sie denerwowala, kto jej wode ze sztucznych szczek wylal:-D
Ja przepraszam, ale przez ten wątek to mnie erka na pulmunologie odwiezie
)
- Czy możemy się spotkać za tydzień, bo chciałbym ci pokazać... - i tu zawiesił głos. Zanim dokończył zachichotałam głupawo jak licealistka. Koleżanka będąca świadkiem tej sceny oceniła, że jeszcze się nie zestarzałam najwyraźniej, skoro takie głupoty mi w głowie...
)
Naprawdę można sobie humor poprawić.
z ciążowych
pierwsza ciąża, końcówka i ciąży i zimy, w mieszkaniu naszym w starym budownictwie chłodno więc ciepluchno ubrana na cebulkę i w wełnianym swetrze z najprawdziwszej wełny pichcę sobie obiadek dla mężusia, pichcę a tu śmierdzieć zaczyna jakby włosem palonym, wącham co tak śmierdzi a węch wyczulony, zaczynam sobie ręce oglądać czy może nie poczułam i sobie włoski na rękach opaliłam, obwąchuję kuchenkę i coraz bardziej zdziwiona ciągnę to dochodzenie .... nic ... w końcu poczułam ciepełko na brzuchu i sweter palący się żywym płomieniem
ps. dla zatrwożonych nic się nie stało, ugasiłam ścierką, ale sweterek już jakby nie do użycia