Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Recenzja. "NPR jest O.K. Nowy styl życia" Katarzyna i Mariusz M-wscy

1246710

Komentarz

  • Nikt nie odmawia nikomu wyboru.

    Chodzi o swiadomosc, a nie brak wyboru.

  • Ja mam wrażenie, że bardzo rozumiem, co Anka ma na myśli...

    Ja od dłuższego czasu noszę w sobie sprzeczne pragnienia, powołania. Na razie jeszcze trochę czasu jest do tego "punktu" decyzji, całe szczęście.

    Poza tym, w zasadzie od początku małżeństwa stosujemy npr. Nie odczuwam z tego powodu ani wstydu, ani dumy. Bardzo byśmy chcieli mieć już dzieci, ale czujemy, wiemy, że jeszcze nie teraz. I narzędziami do wykonania "jeszcze nie teraz" jest termometr i karteczka. Będziemy je za jakiś czas odstawiać, być może na zawsze. Chcielibyśmy, ale nie wiemy, jak to z nami będzie. Być może otrzymamy łaskę, aby zobaczyć, że to, co teraz robimy, jest złe, jak część z Was twierdzi. Być może. Na razie jednak nie czujemy, nie uważamy, żebyśmy robili coś złego. Używamy, być może nieodpowiednich, narzędzi do rozwoju, wypełniania woli Bożej wobec nas. Tak uważamy. Być może źle. Jednak nie wstydzę się swojej, naszej obecnej drogi.

    Tyle ode mnie w temacie.
  • edytowano marzec 2012

    Anka jestem głęboko przekonana o tym, że Pan Bóg szyje nam wszystko na miarę. I że jesteśmy w stanie udźwignąć, co nam przygotował.

    chciałabym mieć takie przekonanie jak ty
    ale codziennie widze to zupełnie odwrotnie 
  • Ja powiem tak (powtórzę po raz kolejny): "Jeśli Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko inne jest na swoim miejscu".
    Trzeba głęboko zabiegać, żeby On był faktycznie na pierwszym miejscu, a reszta spraw sama znajdzie swoje miejsca. I wtedy żadna ludzka opinia nie będzie boleć, wtedy będzie pokój w sercu, wtedy będzie pewność, że idę dobrą drogą.
  • @tymka a co jeśli się machniecie w obliczeniach z karteczką i termometrem i Pan Bóg da wam dziecko bez waszej gotowości. Tak to można w nieskończoność...
  • edytowano marzec 2012
    Ja kilka miesięcy po ślubie żyłam z NPRem  i kiedy w końcu się zdecydowaliśmy (dzięki ORGowi) zaufać, to wcale nie wyszło tak, ze od razu zaszłam w ciążę, jak sobie zaplanowałam.
    Pan Bóg nas kilka miesięcy przetrzymał.
    I miał lepszy plan na nas niż my sami na siebie.
    A Feluśka jest taka fajna i tak żałuję, że nie zaufaliśmy Bogu wcześniej :(

    Ale ale...ufamy teraz :)

    Edit: to do Tymki było i innych odwlekających - serio da się: na studiach, w wynajmowanym mieszkaniu, bez kokosów: da się i nie ma co czekać
  • Ale ja uważam, ze człowiek (kobieta) powinien mieć wybór i nie chodzi o
    tzw samorealizację, ale tez w inny sposób przyczynianie się
    społeczeństwu.
    -------------------------------------------------------------
    po dzieciach (tak jak i facet), gdyżalbowiem, ze względu na łatwą antykoncepcję, nie można scedować troski o istnienie świata na innych
  • @Tymka, chyba troszkę inną mamy sytuacje:). Ja z pierwszym dzieckiem wróciłam z podróży poslubnej, będąc jeszcze na studiach...
  • może ja za bardzo wszystko upraszczam, ale wydaje mi się że:

    Pan Bóg doskonale wie, jaka droga jest dla nas najlepsza, abyśmy po śmierci mogli wielbić Go na wieki. Nasze myśli nie są Jego myślami, nasze plany są zapewne inne, niż to co On nam przygotował.

    Jeśli wierzymy Mu to pozwolimy się prowadzić, bo będziemy mieli pewność, że Kochający Ojciec nie chce naszej krzywdy. (nawet jak okaże się że za moment będę w kolejnej ciąży, choć to dla mnie będzie zapewne koniec świata). Ale to dziecko nie zaistnieje samo, to przecież nie jest to dzieło przypadku. Jak dla mnie to jedyna droga, żeby "sprawdzić" jaka jest Wola Boża względem mnie, jeśli chodzi o kolejne dziecko.

     

  • A to czy Bóg wie, ze pewnych rzeczy nie udzwigniemy i wtedy robi nam sam przerwy, to pogląd mocno kontrowersyjny. Tak było w moim przypadku. Ale nie zawsze tak jest.

    @Anko - Skąd wiesz, że nie zawsze tak jest? Bo Ty widzisz, że rodzice nie dają rady dźwigać, bo widzisz, że sobie "nie radzą"...? Bo mają takie, czy inne problemy...? Jak realnie ocenić to "nieradzenie sobie"...? Z jakiej perspektywy? Ludzkiej...?
    Boża jest zawsze inna od ludzkiej.

    Przypominają mi się Kubisowie i ich odważna (nawet moim zdaniem bardzo) wypowiedź, że żyją z Bożej łaski, że żyją dlatego, bo inni ich wspierają, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto im pomoże, da pieniądze czy inne potrzebne rzeczy. Że nie są samowystarczalni. Że nie są w stanie, jako rodzice, zaspokoić wszystkich potrzeb swojej rodziny. I tak ma być!

    A w tym świecie, to niemal herezja! 
    Przecież chcesz dzieci, to radź sobie sam! 
    MUSISZ być samowystarczalny w każdej dziedzinie, szczególnie skoro jesteś otwarty na życie!! - tak mówi świat.
    To nie moja perspektywa, choć robię co w mojej mocy.
  • edytowano marzec 2012
    Anka chodziło mi o to, że w głębi serca rozumiem Cię z tymi talentami - takie przynajmniej odnoszę wrażenie. Nie uścisliłam wyżej, rzeczywiście ;) za dużo w głowie, a nie wszystkim chcę, potrzebuję się tu dzielić.

    @Odrobinka Leśna, my byśmy chcieli już, więc cieszylibyśmy się ;)


  • Pisząc to co napisałam, miałam raczej na myśli rodziny, gdzie dzieci przychodzą na świat zupełnie "przez przypadek", a "otwarcie" rodziców nie ma nic wspólnego z zaufaniem Bogu, gdzie jest alkohol, różni konkubenci, przemoc itp.
    Kubisowie, choć nie moja bajka, jak najbardziej zasługują na wsparcie i należy im się wielki szacunek.
  • W rodzinach patologicznych także dzieci daje Bóg, choć trudno w to uwierzyć... I nie mnie Go oceniać.
  • A i w ogóle nie miałam na myśli kwestii fnansowych, a ogólną wydolność wychowawczą.
  • I tu też jest pole do popisu dla tych bardziej światłych - przyprowadzić do Boga.
    Może, nawet na pewno, świat jest, jaki jest, ponieważ nie jestem świadectwem...
  • Ale wydolność wychowawcza także może trochę zależeć od finasów - bo np. za pieniądze można sobie zapewnić nianię albo gosposię. 

  • Przypominają mi się Kubisowie i ich odważna (nawet moim zdaniem bardzo) wypowiedź, że żyją z Bożej łaski, że żyją dlatego, bo inni ich wspierają, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto im pomoże, da pieniądze czy inne potrzebne rzeczy. Że nie są samowystarczalni. Że nie są w stanie, jako rodzice, zaspokoić wszystkich potrzeb swojej rodziny. I tak ma być!

    - bartdzo odwazna. tylko jkest spora przestrzen miedzy ' nie sa w stanie zaspokoic wszystkich potrzeb' a 'nie sa w stanie zaspokoic niemal zadnej potrzeby'
    prosic o pomoc i ja przyjmowac tez trzeba umiec. pamietasz jagode?
  • Piszę to z prespektywy osoby , która mam wrażenie , ma problem z tą wydolnością. 
  • Ja akurat dostrzegam łaskę na każdym kroku. Widać to ja miałam mieć wiecej dzieci, a nie moja mama. Dzięki temu bardzo mnie wspiera. Poecioletnia przerwa, to jak los wygrany na loterii. W ogóle nie wytlumaczalne z medycznego punktu widzenia.
    P słabo śpi, malutka za to ideał. Niby mam piątkę, ale tak super wszystko podopasowywane do siebie, ze nawet taki leniuch i furiat jak ja, jest w stanie to wszystko ogarnąć :)))
  • Moniko - nie niania i nie gosposia wychowują dzieci.
    Pieniądze są potrzebne, nikt temu nie przeczy. I mamy robić, jako rodzice wszystko, co w naszej mocy, aby zapewnić dzieciom byt. 
    Ale bać się, że tego, czy tamtego zabraknie i dlatego zamknąć się na następne dzieci...?
    To moim zdaniem brak wiary Bogu.

  • Przypominają mi się Kubisowie i ich odważna (nawet moim zdaniem bardzo) wypowiedź, że żyją z Bożej łaski, że żyją dlatego, bo inni ich wspierają, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto im pomoże, da pieniądze czy inne potrzebne rzeczy. Że nie są samowystarczalni. Że nie są w stanie, jako rodzice, zaspokoić wszystkich potrzeb swojej rodziny. I tak ma być!

    - bartdzo odwazna. tylko jkest spora przestrzen miedzy ' nie sa w stanie zaspokoic wszystkich potrzeb' a 'nie sa w stanie zaspokoic niemal zadnej potrzeby'
    prosic o pomoc i ja przyjmowac tez trzeba umiec. pamietasz jagode?
    Wierzący prędzej, czy później muszą się tego nauczyć. W pokorze.
    I to jest czasem dla niektórych nie do udźwignięcia, mam wrażenie...
  • Jeśli uświadomisz sobie, jak wielkim darem Bożym jest każde dziecko. Jeśli uświadomisz sobie, że przekazywanie życia to przekazywanie miłości Bożej - to myślę, że nie ma takiej sytuacji, w której nie byłbyś zdolny tego daru przyjąć z zachwytem i wdzięcznością. Już pisałam, że nikt z nas na dzieci nie zasłużył.  Nikt nie jest godny. Na własne życie też nie zasłużyliśmy. Wszystko mamy od Boga.  Mamy służyć Bogu i Go wielbić. Tylko tyle.



  • Piszę to z prespektywy osoby , która mam wrażenie , ma problem z tą wydolnością. 
    Moniko Kochana - to TWOJA perspektywa, a do Bożej - z całym szacunkiem - ma się nijak.
  • Jeśli uświadomisz sobie, jak wielkim darem Bożym jest każde dziecko. Jeśli uświadomisz sobie, że przekazywanie życia to przekazywanie miłości Bożej - to myślę, że nie ma takiej sytuacji, w której nie byłbyś zdolny tego daru przyjąć z zachwytem i wdzięcznością. Już pisałam, że nikt z nas na dzieci nie zasłużył.  Nikt nie jest godny. Na własne życie też nie zasłużyliśmy. Wszystko mamy od Boga.  Mamy służyć Bogu i Go wielbić. Tylko tyle.



    Dzięki, Monira.
  • @Malgorzato, Monika napisała, ze Bóg wiecej nas nie obciąża, niż możemy udźwignąć. A ja napisałam, ze mam wrażenie, ze nie zawsze tak jest. Na co Olesia wyskoczyla z Kubisami i kwestiami finansowymi.

  • @Monira, nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciała tez to tak czuć.
  • Anka, ja straciłam czworo dzieci. Te, które żyją też miały umrzeć - lekarze nie mieli wątpliwości.
    I dla mnie to, że mam w ogóle dzieci to jakiś cud. Bo mogłoby ich nie być.


  • Ja to tak czuję , tylko , że czasem mam nieodparte wrażenie , że nie staję na wysokości zadania. 


    Ale tak naprawdę , to bym jeszcze chciała dzieci . 

  • =D> =D> =D>

    :)
  • Ale tak naprawdę , to bym jeszcze chciała dzieci .


    To na co czekasz? Odwlekanie do starości jest bez sensu.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.