Tak się zastanawiam - czy jak ksiądz kogoś nazywa "inkwizytorem", to jest to komplement, czy obelga?
Stawiam na to pierwsze, bo przecież Święta Inkwizycja to nic innego, jak wcześniejsza wersja Kongregacji Doktryny Wiary, zaś do posługi w niej wyznaczano najwierniejszych synów Kościoła.
Jak słyszę kogoś, kto strasznie brutalnie wręcz pozbawia czci i honoru np alkoholikowi, albo homoseksualiście, to bardzo często sam ma nieuporządkowaną sferę wykorzystywania dobrodziejstw stworzenia czy własnej seksualności.
Zastanawiam się więc, co by to mogło być w przypadku inkwizytorów NPR`u?
:-\"
szkur. Adminu, jak odkliknąć dziękowanie? Zacytować oczywiście chciałem.
Otóż ów nprowski totalitaryzm (tak, na tym polegają kursy przeciwmałżeńskie i cała ta propaganda) zwyczajnie jest zgorszeniem i krzywdzi ludzi.
O, jeszcze nie napisało kogo cytuję. X. Marka oczywista.
Jak słyszę kogoś, kto strasznie brutalnie wręcz pozbawia czci i honoru np alkoholikowi, albo homoseksualiście, to bardzo często sam ma nieuporządkowaną sferę wykorzystywania dobrodziejstw stworzenia czy własnej seksualności.
Zastanawiam się więc, co by to mogło być w przypadku inkwizytorów NPR`u?
:-\"
Proszę Księdza - "bardzo często" nie oznacza "zawsze".
A co do pytania - co Ksiądz sugeruje? Pytam szczerze.
Nic nie sugeruję. Pytam, czy raczej się zastanawiam. Co do NPR znacie Państwo moje stanowisko, więc pozwoliłem sobie na Off-topic.
A jeszcze niedawno Ksiądz gdzieś tutaj tak ładnie tłumaczył o bronieniu wypowiedzi interlokutora, -ów...
No tak. A co innego robię? Nie krytykuję, nie smagam biczem lecz po prostu pytam, dzielę się spostrzeżeniem.
Marcinkowscy mają prawo do życia wg zasad jakie są im znane, które przyjęli jako swoje. Jeśli coś złego robią, to w stosownym czasie wezmą odpłatę. Tak samo jak każdy z nas.
Nikt tu nie wytyka jak Marcinkowscy zyją, lecz, że robią z tego biznes parakoscielny i metlik w głowach młodych ludzi, którzy chcieliby byc dobrym, katolickim małżeństwem. A do kompletu wypowiadają się z pozycji autorytetu o sprawach, o których w sumie nie maja pojęcia. I tyle.
No to przedstawiam fachowy schemat według WHO:) : Kontrola urodzeń 1. sterylizacja 2. aborcja 3. planowanie rodziny: a) metody antykoncepcyjne (I, II, III, IV - ale nie chce mi się pisać) b) NPR
Jak słyszę kogoś, kto strasznie brutalnie wręcz pozbawia czci i honoru np alkoholikowi, albo homoseksualiście, to bardzo często sam ma nieuporządkowaną sferę wykorzystywania dobrodziejstw stworzenia czy własnej seksualności.
Zastanawiam się więc, co by to mogło być w przypadku inkwizytorów NPR`u?
:-\"
Proste. Impotencja, NPRowcy mogą a nie chcą, a wielodzietni chcą a nie mogą i stąd ta zlosc.
Powiem tak, NPR jest zly. To kontrola urodzen i niczym nie rozni sie od eugeniki Prawda w oczy kole?
Jak już to KONTROLA POCZĘĆ i bardzo różni się i od eugeniki i od kontroli urodzeń. Nie pisz takich kłamstw.
Nie Moniu, w niczym nie klamie, to Ty mieszasz!!!Na debacie rok temu bylo wyraznie powiedziane - jak NPRowcy widza dzieci poczete bez planu i kto ma prawo poczynac dzieci.To jest kontrola urodzen, kontrola poczec.
Bo to odważna teza. Z automatu próbowałem znaleźć coś co ją obali, nie udało mi się.
Jak słyszę kogoś, kto strasznie brutalnie wręcz pozbawia czci i honoru np alkoholikowi, albo homoseksualiście, to bardzo często sam ma nieuporządkowaną sferę wykorzystywania dobrodziejstw stworzenia czy własnej seksualności.
Zastanawiam się więc, co by to mogło być w przypadku inkwizytorów NPR`u?
:-\"
Ksiądz to chyba ma przekichane, na jakie forum nie wejdzie to głównie heretycy i zboczeńcy
do wielodzietności brakuje mi jeszcze trochę, ale pamiętam moment, w którym uświadomiłam sobie, że gdybyśmy chcieli zaplanować nasze dzieci, to jeszcze byśmy żadnego nie mieli. To było w poprzedniej ciąży, i zdałam sobie sprawę, że my ciągle z czymś na coś czekamy. a to na koniec studiów, przeprowadzkę, większe mieszkanie, inną pracę, dużo zleceń, świetną okazję do zarobienia dużych pieniędzy itp. Jakbyśmy tak czekali z dziećmi jeszcze, to mam wrażenie, że bylibyśmy bardzo sfrustrowani i nie wiem czy jeszcze byśmy byli razem. Dlatego jestem bardzo wdzięczna mojemu mężowi, że jeszcze przed ślubem pokazał mi świat, w którym przyjmuje się od Boga to, co daje i kiedy daje, i dziękuje się za to nie marudząc. Moi rodzice są piewcami NPRu i skrajnej odpowiedzialności za wszystko, co się robi, a do tego aktywistami w ruchu katolickich małżeństw. I widziałam owoce tego ich ruchu małżeńskiego pochodzącego z Francji tam na miejscu - większość dzieci małżeństw z ruchu albo w ogóle odeszła z Kościoła, albo jest po rozwodach, w wolnych związkach itp. W liceum miałam kumpla - było ich sześcioro, mieszkali w domku przerobionym ze stajni, z jednym pokojem i kuchnią w korytarzu, bieda aż piszczało. I ten domek zawsze pękał w szwach - schodzili się tam wszyscy jedynacy i prawie jedynacy z całego osiedla. Tam się po prostu lepiej przebywało niż u nas w domach, z naszymi osobnymi pokojami, komputerami, i w sumie samotnością. Jeśli miałabym powtarzać czyjś model - to już naprawdę wolałabym model tej rodzinki, chociaż nie omijały ich problemy, zmagania i naprawdę było ciężko.
I widziałam owoce tego ich ruchu małżeńskiego pochodzącego z Francji tam na miejscu - większość dzieci małżeństw z ruchu albo w ogóle odeszła z Kościoła, albo jest po rozwodach, w wolnych związkach itp.
"Ciekawe, dlaczego wszyscy omijają podstawową przyczynę załamania demograficznego - wzrost mentalności konsumpcji. Ludzie rodzą mniej dzieci, ponieważ jest lepiej a nie gorzej. Bo dziś mieć lepiej to znaczy posiadać plazmę, nowy samochód i pieniądze na zabawy a nade wszystko pracę umożliwiającą posiadanie tych pieniędzy lub widoków na nie (raty, kredyty). Dzieci tylko w tym przeszkadzają. Tą mentalność konsumpcyjną rozbudza cały system reklam i a pieczę nad nim sprawuje (i jednocześnie stanowi fundament) system mentalnej kontroli w postaci tzw. wolnych mediów. Za całość więc jest odpowiedzialna najgłębsza forma demokracji ekonomicznej - sprowadzająca decyzje ekonomiczne, a więc i dotyczące wszystkiego, nie tylko do poziomu pojedynczego członka społeczności, ale sięgając głębiej i wręcz oddając te decyzje jego najniższym instynktom: przedłużania gatunku, posiadania, zawiści. Trudno oczekiwać, że człowiek gminu będzie kierował się racjonalizmem w podejmowaniu decyzji dotyczących całego jego życia, a więc także wspólnoty, do której należy, ponieważ właśnie jest członkiem gminu a nie elit i ma trudności z dostrzeżeniem dalszych konsekwencji własnych decyzji. Dlatego tak łatwo oddaje się pod rozkazy swych żądz i pierwotnych instynktów a tym samym pod rozkazy tych, którzy jego odruchy wykorzystują, gdyż mają na to środki i mają w tym interes. Opór wobec nich mogą stanowić jedynie tradycyjne struktury społeczne (np. rodzina, sąsiedztwo, korporacja, gmina, parafia, naród) i mentalne (religia, ojczyzna, moralność, kultura, język). Dlatego te właśnie nośniki oporu współczesny Lewiatan tak zaciekle zwalcza, aby człowiek stanął osamotniony twarzą w twarz z bestią. Będzie wtedy bezradny i atakowany z obu stron: z zewnątrz przez Lewiatana i od wewnątrz, przez sprzymierzone z Lewiatanem własne żądze i odruchy, wydobywane teraz na wierzch przez manipulację reklamą i mediami. Idealny konsument. Idealny obywatel demoliberalnego państwa, którego fundamentalną legitymacją działania jest ideologia wolności indywidualnej, czyli wolności samotności. A im więcej takich "obywateli" tym łatwiej wytwarzać nowych - łącznie z tymi, którzy wyposażeni w świadomość starego typu będą opierać się najbardziej. A nawet jeśli ich nie da się przerobić, to zawsze można ich zakrzyczeć, zdeptać i wsadzić do obozów i gett, aby tam mogli sobie dalej roić sny o "prawdziwym czystym liberalizmie" po to tylko, by zagłuszyć pytania sumienia, czy sami przypadkiem nie dołożyli ręki w budowie Nowego Wspaniałego Świata w imię Wolności, Swobody i Indywidualizmu. Ponieważ dziś w Polsce niepodzielnie panuje kult jednostki pod rządami konstytucji dogmatycznej o wolności konsumpcji, albo po prostu strach przed nimi, niewielu środowiskom i ludziom łatwo będzie przyznać, że zapaść demograficzna jest celem i skutkiem przyjętego systemu, ponieważ on bardzo im odpowiada, a właściwie ich instynktom."
hmm. Mnie się wydaje, że współczesnym problemem jest potrzeba bycia ekspertem i korzystania z ekspertów.
Kiedyś rodzice uczyli w domu swoje dzieci - dziś do nauki liter i liczb potrzebny jest nauczyciel z dyplomem nauczania początkowego Kiedyś jeździło się z rodzicami pod namiot lub do babci na wakacje, obecnie trzeba wysłać dziecko na kilka obozów pod rząd pod opiekę wysoko wykwalifikowanej kadry. Kiedyś uczono się języków z samouczków i dzięki pomocy nauczycieli i rodziny, obecnie trzeba zapisać się na kurs w wieku lat 2 i nie przestawać nigdy uczyć się języka Kiedyś rodzina cieszyła się, kiedy były w domu dwa pokoje - jeden dla rodziców, drugi dla dzieci. Obecnie każdy musi mieć swój pokój, a w 80 metrowych mieszkaniach 3 pokojowych nie ma miejsca dla więcej niż jednego dziecka, i to tylko wtedy, gdy rodzice zrezygnują z gabinetu. Kiedyś jak się potrzebowało wiedzy, szło się do biblioteki. Kiedy potrzebowało się porady, szło się do księdza lub mądrego człowieka. Obecnie Wujek Google służy informacją gdzie można znaleźć eksperta, który zaopiekuje się Tobą, Twoim problemem, Twoją potrzebą, Twoim ciałem, Twoją duszą i Twoimi pieniędzmi.
ale powyższe to konsekwencja wygodnictwa i propagandy, pokazywanego (z premedytacją) w telewizji i reklamach obrazu świata - trudno jest robić coś inaczej niż "jak wszyscy"
ale powyższe to konsekwencja wygodnictwa i propagandy, pokazywanego (z premedytacją) w telewizji i reklamach obrazu świata - trudno jest robić coś inaczej niż "jak wszyscy"
Za wytykaniem NPRu wg mnie może kryć się strach przed odpowiedzialnością za skutki swoich decyzji w kwestii podejmowania prób poczęcia dziecka. Skoro Bóg daje dzieci, więc nie jestem odpowiedzialny za samo poczęcie. Oczywiście jestem odpowiedzialny za dar, który otrzymałem.
To jest trochę taka kazuistyka - postępuje najmoralniej jak się da, z największym zaufaniem jak się da (wiadomo - zaufanie to czyn, a nie uczucie; otwierając się na życie przecież mogę się bać, być zmęczonym, zniechęconym), a to daje punkt podparcia - Bóg mi będzie błogosławił.
Prosty test na wykrycie tych strachów. Skoro ktoś nie planuje, kiedy ma się począć jego kolejne dziecko, niech spróbuje sobie wyobrazić, co by było, gdyby jednak to nie gwarantowało tego, że otrzymujemy dziecko dokładnie wtedy, kiedy to jest optymalne. Można wtedy myśleć: to nie ma znaczenia - kocham dzieci i każde kolejne jest moją drogą do szczęścia, wszystko jest ok. Ale mogą być też takie myśli: kurcze, cierpię, bo nie zrealizowałem swoich pragnień lub widzę, że cierpią moje dzieci, bo się z nich dzieci śmieją, że są biedne; a może Bóg tak tego nie widział i to była tylko moja wola?
Otóż nie podoba mi się wmawianie innym swoich pragnień: jeśli pragnę mięć dużo dzieci - to staram się mieć dużo dzieci; jeśli nie pragnę, to nie staram się mieć dużo dzieci. I tyle. Każdy intuicyjnie zna swoje pragnienia. Inna sprawa, że niekiedy boimy się je realizować.
Nie ganię Marcinkiewiczów ani innych bezdzietnych lub małodzietnych ludzi za styl życia. Ich sprawa, ich sumienie, oni się będą przed Bogiem tłumaczyć. Rozumiem lęk przed kolejną ciążą. Ale niech się odwalą od reszty normalnych ludzi i przestana z siebie robić jakieś narzędzia boskiej interwencji w celu uniknięcia potomstwa. Zaraz mi się przypomina fraszka o szczurze co wlazł na ołtarz.
@Anawim tylko wiesz nie pragnienie dzieci nie wynika z tego, że nie starasz ich nie mieć, bo nie czujesz powołanie do posiadania większej ilości dzieci, a wynika z naszego wygodnictwa i egoizmu.
I jeśli stawiamy wyżej zagraniczne wakacje niż dziecko, to coś nie gra i to nie jest kwestia wmawiania komuś czegoś.
Staram się zrozumieć, gdy kobieta mająca dwoje dziecko i stękająca stale, że nie ma już siły i żeby te dzieci szybciej rosły dedycduje się na NPR, staram się to rozumieć.
Ale nie zrozumiem nigdy kobiety, która mając dziecko jedno i mogąc mieć kolejne, jest dobrą mamą i nie męczy Ją to dziecko woli wakacjować i kupować, kupować, kupować zamiast mieć potomka kolejnego,
@pustynny_wiatr Ja raczej w ogóle wypowiadam się mało zrozumiale. Wcześniej poświęcałem więcej czasu, by dobrze wyrazić myśli na forum. Teraz nie mam go tyle, więc piszę bardziej jak myślę bez tłumaczenia dla normalniejszych ludzi.
@MonikaN tu chodzi o to, że trzeba postępować zgodnie z sercem. Ja się zgadzam, że wielu ludzi nie postępuje zgodnie z pragnieniami i zamiast rodzić dzieci, to goni za Bóg wie czym. Nie wiem jak tu jest wśród ludzi na forum. Zakładam, że każdy realizuje swoje pragnienia kolejnych dzieci po prostu. Ale dla kogoś z zewnątrz narzucanie takiego myślenia" "jeśli odkładasz poczęcie, to znaczy, że nie ufasz w pełni Bogu", może doprowadzić do realizowania nie swoich pragnień pod płaszczykiem POBOŻNOŚCI. Wtedy wszelkie znoje i zniechęcenie są objawem "upadłej natury, którą uśmiercamy zaufaniem Bogu". Sam Bóg przecież daje te kolejne dzieci, by nas, m.in. oczywiście, wyleczyć z egoizmu.
watek na forum - 'och chcialabnym miec coreczke kiedys jeszcze'
jakis czas pozniej ta sama osoba - 'o nie chyba jestem w ciazy - wesprzyjcie' - i oczywiscie wsparcie, autorka rozwaza aborcje, partner jest przeciwko, forumki wspieraja, pisza ze jaka decyzje nie podejmie niech to bedzie jej decyzja, nie daj sie presji, zeby tylko bylo tak zebys ty byla zadwolona
tydzien pozniej 'o nie poronilam' - tak mi zle, wesprzyjcie. i oczwiscie wspiraja - tylko kilka osob widzi absurd tej sytuacji, ale zostaja zakrzyczane, jako bezduszne, co nie wiedza jak sprawa boli - przypominam jeszcze tydzien wczesniej aborcja byla bardzo powaznie brana pod uwage opcja (bo aborcja to w ogole spoko jest, tu w niemczech to normalka). no wiec o co chodzi? o konrole - to nie ja wybralam czy dziecko bedzie czy nie. jakbym wybrala ze nie i usunela, spoko, jak bym wybrala ze jest i urodzila spoko, a tu takla bezczelnosc - pozbawiono mnie mocy decyzyjnej...
przyklad bardzo ekstremalny bo jednak malo ludzi tak lekko do aborcji podchodzi, ale hiperbola nie boli
No już w czerwcu. Brzuch potężny się robi. Cały czas do przodu rośnie, piękna talia od tyłu patrząc pozostała. Justyna ma anemię (w tym miesiącu jeszcze jej się troszkę pogorszyło) więc pewnie dostanie jakiś metalowy pręt do skubania, skoro tabletki nie pomogły. Ostatnio kupiliśmy łóżeczko i małą komodę. Łucja podobno już mruga. Oprócz tego reaguje na głos taty. Jak nie reaguje to "tyrpię" w brzuch i reaguje.
Komentarz
Nie ma kogo takiego jak inkwizytor NPR. Bo czemu niby mialby sluzyc??? Temu by poczynaly i rodzily sie dzieci. To cos zlego zdaniem ksiedza?
Zdanie o NPR mialam od dziecka takie samo.I teraz kiedy najbardziej mam do niego przyzwolenie KK - tym bardziej przystaje przy swoim pogladzie.
Stawiam na to pierwsze, bo przecież Święta Inkwizycja to nic innego, jak wcześniejsza wersja Kongregacji Doktryny Wiary, zaś do posługi w niej wyznaczano najwierniejszych synów Kościoła.
Otóż ów nprowski totalitaryzm (tak, na tym polegają kursy przeciwmałżeńskie i cała ta propaganda) zwyczajnie jest zgorszeniem i krzywdzi ludzi.
O, jeszcze nie napisało kogo cytuję. X. Marka oczywista.
:
Kontrola urodzeń
1. sterylizacja
2. aborcja
3. planowanie rodziny:
a) metody antykoncepcyjne (I, II, III, IV - ale nie chce mi się pisać)
b) NPR
Smutne trochę.
odrzuca perły wybiera świnie
Moi rodzice są piewcami NPRu i skrajnej odpowiedzialności za wszystko, co się robi, a do tego aktywistami w ruchu katolickich małżeństw. I widziałam owoce tego ich ruchu małżeńskiego pochodzącego z Francji tam na miejscu - większość dzieci małżeństw z ruchu albo w ogóle odeszła z Kościoła, albo jest po rozwodach, w wolnych związkach itp.
W liceum miałam kumpla - było ich sześcioro, mieszkali w domku przerobionym ze stajni, z jednym pokojem i kuchnią w korytarzu, bieda aż piszczało. I ten domek zawsze pękał w szwach - schodzili się tam wszyscy jedynacy i prawie jedynacy z całego osiedla. Tam się po prostu lepiej przebywało niż u nas w domach, z naszymi osobnymi pokojami, komputerami, i w sumie samotnością.
Jeśli miałabym powtarzać czyjś model - to już naprawdę wolałabym model tej rodzinki, chociaż nie omijały ich problemy, zmagania i naprawdę było ciężko.
"Ciekawe, dlaczego wszyscy omijają podstawową przyczynę załamania
demograficznego - wzrost mentalności konsumpcji. Ludzie rodzą mniej
dzieci, ponieważ jest lepiej a nie gorzej. Bo dziś mieć lepiej to znaczy
posiadać plazmę, nowy samochód i pieniądze na zabawy a nade wszystko
pracę umożliwiającą posiadanie tych pieniędzy lub widoków na nie (raty,
kredyty). Dzieci tylko w tym przeszkadzają.
Tą mentalność
konsumpcyjną rozbudza cały system reklam i a pieczę nad nim sprawuje (i
jednocześnie stanowi fundament) system mentalnej kontroli w postaci tzw.
wolnych mediów. Za całość więc jest odpowiedzialna najgłębsza forma
demokracji ekonomicznej - sprowadzająca decyzje ekonomiczne, a więc i
dotyczące wszystkiego, nie tylko do poziomu pojedynczego członka
społeczności, ale sięgając głębiej i wręcz oddając te decyzje jego
najniższym instynktom: przedłużania gatunku, posiadania, zawiści. Trudno
oczekiwać, że człowiek gminu będzie kierował się racjonalizmem w
podejmowaniu decyzji dotyczących całego jego życia, a więc także
wspólnoty, do której należy, ponieważ właśnie jest członkiem gminu a nie
elit i ma trudności z dostrzeżeniem dalszych konsekwencji własnych
decyzji. Dlatego tak łatwo oddaje się pod rozkazy swych żądz i
pierwotnych instynktów a tym samym pod rozkazy tych, którzy jego odruchy
wykorzystują, gdyż mają na to środki i mają w tym interes.
Opór
wobec nich mogą stanowić jedynie tradycyjne struktury społeczne (np.
rodzina, sąsiedztwo, korporacja, gmina, parafia, naród) i mentalne
(religia, ojczyzna, moralność, kultura, język). Dlatego te właśnie
nośniki oporu współczesny Lewiatan tak zaciekle zwalcza, aby człowiek
stanął osamotniony twarzą w twarz z bestią. Będzie wtedy bezradny i
atakowany z obu stron: z zewnątrz przez Lewiatana i od wewnątrz, przez
sprzymierzone z Lewiatanem własne żądze i odruchy, wydobywane teraz na
wierzch przez manipulację reklamą i mediami. Idealny konsument. Idealny
obywatel demoliberalnego państwa, którego fundamentalną legitymacją
działania jest ideologia wolności indywidualnej, czyli wolności
samotności. A im więcej takich "obywateli" tym łatwiej wytwarzać nowych -
łącznie z tymi, którzy wyposażeni w świadomość starego typu będą
opierać się najbardziej. A nawet jeśli ich nie da się przerobić, to
zawsze można ich zakrzyczeć, zdeptać i wsadzić do obozów i gett, aby tam
mogli sobie dalej roić sny o "prawdziwym czystym liberalizmie" po to
tylko, by zagłuszyć pytania sumienia, czy sami przypadkiem nie dołożyli
ręki w budowie Nowego Wspaniałego Świata w imię Wolności, Swobody i
Indywidualizmu.
Ponieważ dziś w Polsce niepodzielnie panuje kult
jednostki pod rządami konstytucji dogmatycznej o wolności konsumpcji,
albo po prostu strach przed nimi, niewielu środowiskom i ludziom łatwo
będzie przyznać, że zapaść demograficzna jest celem i skutkiem
przyjętego systemu, ponieważ on bardzo im odpowiada, a właściwie ich
instynktom."
http://rebelya.pl/forum/watek/46777/#p1482340
skwitował bym to praktycznie tak - pierwszym zadaniem jest walka z telewizją
Mnie się wydaje, że współczesnym problemem jest potrzeba bycia ekspertem i korzystania z ekspertów.
Kiedyś rodzice uczyli w domu swoje dzieci - dziś do nauki liter i liczb potrzebny jest nauczyciel z dyplomem nauczania początkowego
Kiedyś jeździło się z rodzicami pod namiot lub do babci na wakacje, obecnie trzeba wysłać dziecko na kilka obozów pod rząd pod opiekę wysoko wykwalifikowanej kadry.
Kiedyś uczono się języków z samouczków i dzięki pomocy nauczycieli i rodziny, obecnie trzeba zapisać się na kurs w wieku lat 2 i nie przestawać nigdy uczyć się języka
Kiedyś rodzina cieszyła się, kiedy były w domu dwa pokoje - jeden dla rodziców, drugi dla dzieci. Obecnie każdy musi mieć swój pokój, a w 80 metrowych mieszkaniach 3 pokojowych nie ma miejsca dla więcej niż jednego dziecka, i to tylko wtedy, gdy rodzice zrezygnują z gabinetu.
Kiedyś jak się potrzebowało wiedzy, szło się do biblioteki.
Kiedy potrzebowało się porady, szło się do księdza lub mądrego człowieka.
Obecnie Wujek Google służy informacją gdzie można znaleźć eksperta, który zaopiekuje się Tobą, Twoim problemem, Twoją potrzebą, Twoim ciałem, Twoją duszą i Twoimi pieniędzmi.
Dlatego nie mamy telewizora
To jest trochę taka kazuistyka - postępuje najmoralniej jak się da, z największym zaufaniem jak się da (wiadomo - zaufanie to czyn, a nie uczucie; otwierając się na życie przecież mogę się bać, być zmęczonym, zniechęconym), a to daje punkt podparcia - Bóg mi będzie błogosławił.
Prosty test na wykrycie tych strachów. Skoro ktoś nie planuje, kiedy ma się począć jego kolejne dziecko, niech spróbuje sobie wyobrazić, co by było, gdyby jednak to nie gwarantowało tego, że otrzymujemy dziecko dokładnie wtedy, kiedy to jest optymalne.
Można wtedy myśleć: to nie ma znaczenia - kocham dzieci i każde kolejne jest moją drogą do szczęścia, wszystko jest ok.
Ale mogą być też takie myśli: kurcze, cierpię, bo nie zrealizowałem swoich pragnień lub widzę, że cierpią moje dzieci, bo się z nich dzieci śmieją, że są biedne; a może Bóg tak tego nie widział i to była tylko moja wola?
Otóż nie podoba mi się wmawianie innym swoich pragnień: jeśli pragnę mięć dużo dzieci - to staram się mieć dużo dzieci; jeśli nie pragnę, to nie staram się mieć dużo dzieci. I tyle. Każdy intuicyjnie zna swoje pragnienia. Inna sprawa, że niekiedy boimy się je realizować.
Ale niech się odwalą od reszty normalnych ludzi i przestana z siebie robić jakieś narzędzia boskiej interwencji w celu uniknięcia potomstwa. Zaraz mi się przypomina fraszka o szczurze co wlazł na ołtarz.
@Anawim tylko wiesz nie pragnienie dzieci nie wynika z tego, że nie starasz ich nie mieć, bo nie czujesz powołanie do posiadania większej ilości dzieci, a wynika z naszego wygodnictwa i egoizmu.
I jeśli stawiamy wyżej zagraniczne wakacje niż dziecko, to coś nie gra i to nie jest kwestia wmawiania komuś czegoś.
Staram się zrozumieć, gdy kobieta mająca dwoje dziecko i stękająca stale, że nie ma już siły i żeby te dzieci szybciej rosły dedycduje się na NPR, staram się to rozumieć.
Ale nie zrozumiem nigdy kobiety, która mając dziecko jedno i mogąc mieć kolejne, jest dobrą mamą i nie męczy Ją to dziecko woli wakacjować i kupować, kupować, kupować zamiast mieć potomka kolejnego,
Ja raczej w ogóle wypowiadam się mało zrozumiale. Wcześniej poświęcałem więcej czasu, by dobrze wyrazić myśli na forum. Teraz nie mam go tyle, więc piszę bardziej jak myślę bez tłumaczenia dla normalniejszych ludzi.
@MonikaN
tu chodzi o to, że trzeba postępować zgodnie z sercem. Ja się zgadzam, że wielu ludzi nie postępuje zgodnie z pragnieniami i zamiast rodzić dzieci, to goni za Bóg wie czym.
Nie wiem jak tu jest wśród ludzi na forum. Zakładam, że każdy realizuje swoje pragnienia kolejnych dzieci po prostu. Ale dla kogoś z zewnątrz narzucanie takiego myślenia" "jeśli odkładasz poczęcie, to znaczy, że nie ufasz w pełni Bogu", może doprowadzić do realizowania nie swoich pragnień pod płaszczykiem POBOŻNOŚCI. Wtedy wszelkie znoje i zniechęcenie są objawem "upadłej natury, którą uśmiercamy zaufaniem Bogu". Sam Bóg przecież daje te kolejne dzieci, by nas, m.in. oczywiście, wyleczyć z egoizmu.
watek na forum - 'och chcialabnym miec coreczke kiedys jeszcze'
jakis czas pozniej ta sama osoba - 'o nie chyba jestem w ciazy - wesprzyjcie' - i oczywiscie wsparcie, autorka rozwaza aborcje, partner jest przeciwko, forumki wspieraja, pisza ze jaka decyzje nie podejmie niech to bedzie jej decyzja, nie daj sie presji, zeby tylko bylo tak zebys ty byla zadwolona
tydzien pozniej 'o nie poronilam' - tak mi zle, wesprzyjcie. i oczwiscie wspiraja - tylko kilka osob widzi absurd tej sytuacji, ale zostaja zakrzyczane, jako bezduszne, co nie wiedza jak sprawa boli - przypominam jeszcze tydzien wczesniej aborcja byla bardzo powaznie brana pod uwage opcja (bo aborcja to w ogole spoko jest, tu w niemczech to normalka). no wiec o co chodzi?
o konrole - to nie ja wybralam czy dziecko bedzie czy nie. jakbym wybrala ze nie i usunela, spoko, jak bym wybrala ze jest i urodzila spoko, a tu takla bezczelnosc - pozbawiono mnie mocy decyzyjnej...
przyklad bardzo ekstremalny bo jednak malo ludzi tak lekko do aborcji podchodzi, ale hiperbola nie boli
Justyna ma anemię (w tym miesiącu jeszcze jej się troszkę pogorszyło) więc pewnie dostanie jakiś metalowy pręt do skubania, skoro tabletki nie pomogły. Ostatnio kupiliśmy łóżeczko i małą komodę.
Łucja podobno już mruga. Oprócz tego reaguje na głos taty. Jak nie reaguje to "tyrpię" w brzuch i reaguje.