Przy okazji zerknijcie na opis ruchu My jesteśmy Kościołem i jego postulaty. Ja osobiście nie chcę mieć z nim nic wspólnego i dlatego właśnie uważam, że w sytuacji, która by mogła być pożywką dla tego typu działań należy przyjąć postawę skrajnie przeciwną.
[cite] Maciek:[/cite]Przy okazji zerknijcie na opis ruchu <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/My_jesteśmy_Kościołem">My jesteśmy Kościołem</a> i jego postulaty. Ja osobiście nie chcę mieć z nim nic wspólnego i dlatego właśnie uważam, że w sytuacji, która by mogła być pożywką dla tego typu działań należy przyjąć postawę skrajnie przeciwną.
Ze szczególną dedykacją dla Torquemady :bigsmile:
Oj, dziękuję bardzo za zadedykowanie mi porównania z bandą posoborowych pojebańców.
Powinieneś to sam sobie zadedykować - gdyż to właśnie zamiatanie pod dywan skandali obyczajowych służy za pożywkę posoborownikom. Aby udała się odnowa Kościoła w Duchu Tradycji należy odbudować nadszarpnięty przez ostatnie dziesięciolecia autorytet Kościoła, Papieża, biskupów i duchowieństwa. A da się to zrobić tylko w PRAWDZIE.
[cite] alleksandra:[/cite]pewnie że lepszy swój niż jacyś tam posoborowi pojebańcy.
Skoro jestem w Kościele i to posoborowym, to już się gubię czy brać to do siebie czy nie;).
Określenie "posoborowi pojebańcy" tyczy się ruchu "Wir sind Kirche" gdyż trudno o lepsze określenie tych dywersantów. Nie musisz więc brać go do siebie :-)
List metropolity szczecińsko-kamieńskiego ks. abp. Zygmunta Kamińskiego do prowincjała dominikanów o. Krzysztofa Popławskiego z prośbą o wyjaśnienie medialnych wystąpień o. Marcina Mogielskiego OP
Przewielebny Ojcze Prowincjale,
wobec zaistniałej sytuacji, powstałej w wyniku publikacji zamieszczonej w "Gazecie Wyborczej" z dnia 10 marca br. pt. "Ukryty grzech Kościoła" oraz po emisji, wieczorem tego samego dnia, programu pt. "Kropka nad i", w których to o. Marcin Mogielski OP występuje jako rzecznik rzekomo pokrzywdzonych chłopców, jestem zmuszony, tym oficjalnym pismem, zapytać Ojca Prowincjała, czy Ojciec Prowincjał był konsultowany w tej sprawie i czy działanie o. Marcina Mogielskiego OP uzyskało aprobatę Ojca Prowincjała? Nie dopuszczając do siebie myśli, że to wszystko odbyło się za zgodą Ojca Prowincjała, muszę zwrócić się z prośbą o interwencję w tej sprawie i pouczenie o. Marcina Mogielskiego OP o drogach właściwych Kościołowi w załatwianiu takowych spraw. Nie chcę wierzyć, że zakonnik ten w czasie swojej formacji nie dowiedział się, iż nawet w przypadku - jak mnie o to posądza - opieszałości działań Kościoła partykularnego istnieje zawsze, i to dla każdego wiernego, zarówno duchownego, jak i świeckiego, możliwość odniesienia się do Stolicy Apostolskiej. Niestety o. Marcin Mogielski OP nie uczynił tego. Pragnę nadmienić Ojcu Prowincjałowi, że od 2003 roku jestem w kontakcie ze Stolicą Apostolską. Efektem jest prowadzony od sierpnia 2007 r., naturalnie "sub sekreto", proces karny, który zmierza ku końcowemu werdyktowi. Boli mnie to, że na skutek nie do końca przemyślanego działania o. Marcina Mogielskiego OP, w wypowiedzi pani redaktor prowadzącej program "Kropka nad i" został poddany w wątpliwość autorytet Stolicy Apostolskiej, która jakoby nie chciała zajmować się tą sprawą. Na koniec nie mogę nie zadać pytania, jakiemu dobru służyło to całe zamieszanie wywołane w mediach przez o. Marcina Mogielskiego OP? Nie mogę go znaleźć. Nie chcę i nie mogę wyrokować o zakończeniu postępowania kanonicznego. Prowadzi go niezawisły Trybunał Kościelny. Przypuszczam, że także Stolica Apostolska będzie wypowiadała się w tej sprawie. Do tej pory można było prowadzić proces w atmosferze spokoju i bez pośpiechu, koniecznych przy rozwiązaniu tego rodzaju spraw. Po wystąpieniu o. Marcina Mogielskiego OP atmosfera się zmieniła, a nawet niektórzy, także osoby publiczne, wydali wyrok. Oczekując odpowiedzi, pozdrawiam in Christo.
Jestem pod wrażeniem szybkości działania Kościoła w Szczecinie. Wydarzenia - rok 1995. Interwencja o. Zięby - 2003. A proces kościelny rozpoczął się już w 2007 roku. Normalnie błyskawica.
A tutaj próbka jak sprawa była wyjaśniana przed otwarciem procesu:
Biskup Stefanek: Miałem rozmawiać z niewdzięcznikami?
Po 13 latach od początku sprawy udaje się nam ustalić, że abp Przykucki polegał wyłącznie na opinii bp. Stefanka. W sprawach oświaty miał do niego absolutne zaufanie. To jemu zlecił zbadanie podejrzeń wobec ks. Andrzeja. Biskup przeprowadził rozmowę ze stronami sporu, po czym napisał tzw. notatkę końcową. Wniosek: to typowy konflikt środowiskowy. Sprawy nie ma.
Na prośbę ks. Andrzeja biskup Stefanek godzi się porozmawiać przez telefon z reporterem "Gazety". Głos ma miły, przekonujący.
- Wiedziałem, że motyw tej agresji jest osobisty i wynika z czego innego niż troska o ochronę młodzieży - mówi bp Stefanek, obecnie metropolita łomżyński. - Chodziło o rozgrywkę środowiskową, tyle że zamiast noża albo pistoletu wykorzystano narzędzie, jakim jest potwarz. Kto mógł przypuszczać, że wrogowie księdza Andrzeja będą tacy zawzięci?
- Jest ksiądz biskup pewien, że wykorzystywania seksualnego chłopaków nie było?
- Jestem tego pewien. Mamy tu do czynienia z czarną niewdzięcznością, która dotknęła człowieka niewinnego, ale tak się zdarza wśród młodzieży ze środowisk patologicznych, gdzie poczucie krzywdy jest olbrzymie.
- Rozmawiał ksiądz biskup z którąś z domniemanych ofiar?
- Nie rozmawiałem. Zresztą ani mi tego nie sugerowano, ani nie miałem takiego zlecenia od księdza arcybiskupa.
Uprzedzając zarzuty wyjaśnię: może i molestowania nie było. A może było. Nie wiem jednak skąd bp. Stefanek ma taką pewność. Moim skromnym zdaniem wyjaśnianie sprawy przez wysłuchanie tylko jednej strony sporu to kpina. Biskup Stefanek zagrał tutaj va banque - jeśli zarzuty molestowania się nie daj Boże potwierdzą, to jego autorytet legnie w gruzach.
W tej sytuacji pozostaje nam chyba tylko przenieść się do protestantów. Jaką denominację proponujesz? Mam znajomych Wolnych Chrześcijan, może nas przyjmą.
Maćku, apostazja z powodu księdza-być-może-pedała, ślimactwa w diecezji i biskupa, który wyjaśniał by nie wyjaśnić? No bez przesady. Przeżyliśmy paru papieży, którzy lubili sobie podupczyć i nawet się z tym nie kryli, to przeżyjemy i ewentualne potwierdzenie się zarzutów.
Natomiast wracając do bpa Stefanka. Jest pewien, bo ma zaufanie do ks. Andrzeja. A zaufanie niestety jest rzeczą kruchą, jak na przykład pokazali niedawno niektórzy rodzice chórzystów pana Kroloppa, którzy przypomnę - ufali mu bezgranicznie i robili manifestacje w jego obronie. Jeśli ktoś nie pamięta - pan Krolopp mimo zaufania i pewności części rodziców, wylądował w końcu za kratkami za pedofilę.
Prowincjał dominikanów wiedział o tym, że podejmę działania w sprawie molestowanych chłopców i ujawnię ich zeznania mediom. Zgodził się na mój kontakt z Gazetą Wyborczą - napisał o. Marcin Mogielski odpowiadając na zarzuty postawione w liście abp. Zygmunta Kamińskiego do prowincjała dominikanów.
Odpowiedź o. Mogielskiego opublikował Dziennik:
Prowincjał dominikanów wiedział o tym, że podejmę działania w sprawie molestowanych chłopców i ujawnię ich zeznania mediom. Zgodził się na mój kontakt z "Gazetą Wyborczą".
Całkowicie podtrzymuje swoją opinię, że działania arcybiskupów archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej w tej sprawie były opieszałe. Sąd biskupi w Szczecinie nigdy mnie nie wezwał na przesłuchanie. Dlaczego?
Nigdy w życiu nie poddawałem w wątpliwość autorytetu Stolicy Apostolskiej. Nigdy nie wypowiadałem się na temat jej działań w tej sprawie, bo nawet o nich nie wiedziałem.
Moje działania i ujawnienie całej sprawy w mediach służyło dobru młodzieży, dobru ofiar i dobru Kościoła. Kościół powinien troszczyć się o ludzi i przede wszystkim dać im wsparcie, a do tej pary żadna z ofiar takiego wsparcia nie otrzymała. Nikt się ofiarami nie zajął, nikt z Kościoła im nie pomógł, nie zaproponował terapii, czy jakiejkolwiek pomocy.
Według mnie obecnie jedyna droga na rozwiązanie problemu to zajęcie się nią przez prokuraturę, sąd biskupi niczego nie wyjaśni.
"My jesteśmy Kościołem" na całego. Sąd biskupi niczego nie wyjaśni, biskupi są opieszali. Po co w ogóle komu jacyś biskupi?
Zresztą i swojego prowincjała o. Mogielski ma chyba w niezbyt dużym poważaniu, skoro odpowiada publicznie na list do niego skierowany. Ten zakon ma w ogóle jakiegoś prowincjała, czy wszyscy zakonnicy są prowincjałami?
Na koniec pytanie: skoro "jedyna droga na rozwiązanie problemu to zajęcie się nią przez prokuraturę", to dlaczego niejaki o. Mogielski do tej pory nie zawiadomił prokuratury, chociaż wie o wszystkim od trzynastu lat? Fajnie krytykować innych, że są opieszali, ale trochę samokrytycyzmu też by się przydało.
[cite] Maciek:[/cite]Na koniec pytanie: skoro "jedyna droga na rozwiązanie problemu to zajęcie się nią przez prokuraturę", to dlaczego niejaki o. Mogielski do tej pory nie zawiadomił prokuratury, chociaż wie o wszystkim od trzynastu lat?
Z tym akapitem Twojej wypowiedzi trudno mi się nie zgodzić. Natomiast należy go poszerzyć co najmniej o trzech biskupów wyjaśniających do tej pory sprawę i o. Ziębę.
[cite] Maciek:[/cite]Sąd biskupi niczego nie wyjaśni
Do sądów biskupich niestety nie mam zaufania, a to z powodu procederu lawinowego orzekania o nieważności małżeństw, przede wszystkiem na podstawie kanonu o niedojrzałości psychicznej do podjęcia obowiązków małżeńskich. Tak, jak mówiłem, zaufanie jest rzeczą kruchą i delikatną, łatwo je utracić, a trudno odzyskać.
Skoro biskupi byli przekonani, że molestowanie nie miało miejsca, to zgłaszając taki fakt do prokuratury by składali fałszywe zeznania. Wyobraź sobie, że mówię Ci, że słyszałem, że Brawario organizuje tańce erotyczne z udziałem nieletnich dziewczynek i trzeba to zgłosić na policję. Ty odpowiadasz, że to bzdura i absolutnie w to nie wierzysz. Jeżeli komuś z nas w takiej sytuacji by można było wytknąć zaniechanie, to tylko mi, a nie Tobie. Dlatego nie ma równości między postępowaniem o. Mogielskiego i biskupów.
[cite] Tomasz i Ewa:[/cite]Obawiam sie Tomaszu, ze twoj swiety gniew na biskupow, oddala Cie od kosciola Powszechnego. Czasem w swym zapale mozna stracic z oczu szersza perspektywe, i samemu zawiesc sie na manowce.
Jaki gniew? Smutek, że przez zaniedbanie sprawy podłożyli się Michnikowi.
Abp. Przykucki - z tego, co mi wiadomo to porządny, dobroduszny człowiek. Nie winię go, skoro zlecił zbadanie sprawy bp. Stefankowi, mógł domniemywać, że ten dołożył należytych starań w celu wyjaśnienia.
Abp. Kamiński - zlecił w końcu otwarcie procesu kościelnego. Co prawda dopiero 4 lata po odświeżeniu sprawy przez o. Ziębę, ale lepsze to niż nic.
Zastrzeżenia mam, jak pisałem wyżej, głownie do bpa. Stefanka, który wyjaśniał sprawę nie kontaktując się z rzekomymi ofiarami.
No to się wyjaśniło - ojciec prowincjał odpisuje arcybiskupowi:
W postępowaniu mojego współbrata Marcina Mogielskiego nie widzę niczego rażąco niewłaściwego. Jego decyzje i podejmowane przez niego działania są wyrazem troski o ubogich, którzy do dziś noszą w sobie poczucie skrzywdzenia i lekceważenia przez przełożonych Kościoła i którym zabrakło z ich strony zapewnienia fachowej pomocy czy choćby braterskiego zainteresowania.
Wydaje się, że zajęcie się ich sprawami, próba przywrócenia w nich zdolności zaufania drugiemu człowiekowi są tak samo słuszne i zgodne z duchem nauczania Jezusa, jak troska Księdza Arcybiskupa o sprawiedliwe i zgodne z procedurą potraktowanie ks. Andrzeja.
Czyli wychodzi na to, że każdy dominikanin jest swoim prowincjałem i może zasadniczo robić to, co mu się podoba. W zasadzie patrząc na to, co wyrabiał o. Bartoś przed odejściem z zakonu nie jest to zaskakujące.
Wygląda na to, że o. Popławski też postanowił iść na noże z abpem Kamińskim. A biorąc pod uwagę fakt, że pisze do kogoś o 30 lat od siebie starszego, arogancki ton listu nie robi dobrego wrażenia. Szkoda, że prowincjałem nie jest już o. Zięba, który jednak trzymał poziom.
Moniko, chętnie odpowiem na Twoje pytanie, ale musisz je tak sformułować, aby było bliższe faktom, o których rozmawiamy. Bo jak na razie to nie "niejednomyślność" dominikanów budzi kontrowersje, ale ich otwarte kontestowanie hierarchii Kościoła. Podobnie, biskupom ze Szczecina nikt nie udowodnił, aby "konserwowali pedofilię" i stawianie takiego problemu wydaje mi się niedopuszczalne.
Z paru powodów nie przepadam za dominikanami, ale w tym wypadku mają rację. A żadnej wojny nie ma, gdyż generalnie zakony nie podlegają lokalnym biskupom, lecz swoim władzom zakonnym, a te papieżowi.
Ty może wojny nie zauważasz, ale ja tak. To jest karykatura tego, jak powinna wyglądać komunikacja pomiędzy chrześcijanami. A przez fakt, że rzecz dotyczy osób o wysokiej pozycji, jest tym bardziej gorsząca. Zastanawiam się, jaka jest przyczyna tej sytuacji. Przecież żadnego konfliktu kompetencji nie ma, bo - jak zauważyłeś - obie struktury funkcjonują niezależnie od siebie. A więc co - konflikt pokoleń?
Co do homogeniczności Kościoła katolickiego, to mam zdanie przeciwne od Twojego. Pod względem doktryny i dyscypliny katolicy są bez porównania bardziej zunifikowani, niż pozostające poza Kościołem wspólnoty chrześcijańskie.
Komentarz
Moim zdaniem odpowiedź piąta...powiadomić TOMKA...
Ze szczególną dedykacją dla Torquemady :bigsmile:
Oj, dziękuję bardzo za zadedykowanie mi porównania z bandą posoborowych pojebańców.
Powinieneś to sam sobie zadedykować - gdyż to właśnie zamiatanie pod dywan skandali obyczajowych służy za pożywkę posoborownikom. Aby udała się odnowa Kościoła w Duchu Tradycji należy odbudować nadszarpnięty przez ostatnie dziesięciolecia autorytet Kościoła, Papieża, biskupów i duchowieństwa. A da się to zrobić tylko w PRAWDZIE.
Przewielebny Ojcze Prowincjale,
wobec zaistniałej sytuacji, powstałej w wyniku publikacji zamieszczonej w "Gazecie Wyborczej" z dnia 10 marca br. pt. "Ukryty grzech Kościoła" oraz po emisji, wieczorem tego samego dnia, programu pt. "Kropka nad i", w których to o. Marcin Mogielski OP występuje jako rzecznik rzekomo pokrzywdzonych chłopców, jestem zmuszony, tym oficjalnym pismem, zapytać Ojca Prowincjała, czy Ojciec Prowincjał był konsultowany w tej sprawie i czy działanie o. Marcina Mogielskiego OP uzyskało aprobatę Ojca Prowincjała?
Nie dopuszczając do siebie myśli, że to wszystko odbyło się za zgodą Ojca Prowincjała, muszę zwrócić się z prośbą o interwencję w tej sprawie i pouczenie o. Marcina Mogielskiego OP o drogach właściwych Kościołowi w załatwianiu takowych spraw. Nie chcę wierzyć, że zakonnik ten w czasie swojej formacji nie dowiedział się, iż nawet w przypadku - jak mnie o to posądza - opieszałości działań Kościoła partykularnego istnieje zawsze, i to dla każdego wiernego, zarówno duchownego, jak i świeckiego, możliwość odniesienia się do Stolicy Apostolskiej.
Niestety o. Marcin Mogielski OP nie uczynił tego. Pragnę nadmienić Ojcu Prowincjałowi, że od 2003 roku jestem w kontakcie ze Stolicą Apostolską. Efektem jest prowadzony od sierpnia 2007 r., naturalnie "sub sekreto", proces karny, który zmierza ku końcowemu werdyktowi. Boli mnie to, że na skutek nie do końca przemyślanego działania o. Marcina Mogielskiego OP, w wypowiedzi pani redaktor prowadzącej program "Kropka nad i" został poddany w wątpliwość autorytet Stolicy Apostolskiej, która jakoby nie chciała zajmować się tą sprawą.
Na koniec nie mogę nie zadać pytania, jakiemu dobru służyło to całe zamieszanie wywołane w mediach przez o. Marcina Mogielskiego OP? Nie mogę go znaleźć. Nie chcę i nie mogę wyrokować o zakończeniu postępowania kanonicznego. Prowadzi go niezawisły Trybunał Kościelny. Przypuszczam, że także Stolica Apostolska będzie wypowiadała się w tej sprawie. Do tej pory można było prowadzić proces w atmosferze spokoju i bez pośpiechu, koniecznych przy rozwiązaniu tego rodzaju spraw. Po wystąpieniu o. Marcina Mogielskiego OP atmosfera się zmieniła, a nawet niektórzy, także osoby publiczne, wydali wyrok.
Oczekując odpowiedzi, pozdrawiam in Christo.
Arcybiskup Metropolita Szczecińsko-Kamieński
Biskup Stefanek: Miałem rozmawiać z niewdzięcznikami?
Po 13 latach od początku sprawy udaje się nam ustalić, że abp Przykucki polegał wyłącznie na opinii bp. Stefanka. W sprawach oświaty miał do niego absolutne zaufanie. To jemu zlecił zbadanie podejrzeń wobec ks. Andrzeja. Biskup przeprowadził rozmowę ze stronami sporu, po czym napisał tzw. notatkę końcową. Wniosek: to typowy konflikt środowiskowy. Sprawy nie ma.
Na prośbę ks. Andrzeja biskup Stefanek godzi się porozmawiać przez telefon z reporterem "Gazety". Głos ma miły, przekonujący.
- Wiedziałem, że motyw tej agresji jest osobisty i wynika z czego innego niż troska o ochronę młodzieży - mówi bp Stefanek, obecnie metropolita łomżyński. - Chodziło o rozgrywkę środowiskową, tyle że zamiast noża albo pistoletu wykorzystano narzędzie, jakim jest potwarz. Kto mógł przypuszczać, że wrogowie księdza Andrzeja będą tacy zawzięci?
- Jest ksiądz biskup pewien, że wykorzystywania seksualnego chłopaków nie było?
- Jestem tego pewien. Mamy tu do czynienia z czarną niewdzięcznością, która dotknęła człowieka niewinnego, ale tak się zdarza wśród młodzieży ze środowisk patologicznych, gdzie poczucie krzywdy jest olbrzymie.
- Rozmawiał ksiądz biskup z którąś z domniemanych ofiar?
- Nie rozmawiałem. Zresztą ani mi tego nie sugerowano, ani nie miałem takiego zlecenia od księdza arcybiskupa.
Natomiast wracając do bpa Stefanka. Jest pewien, bo ma zaufanie do ks. Andrzeja. A zaufanie niestety jest rzeczą kruchą, jak na przykład pokazali niedawno niektórzy rodzice chórzystów pana Kroloppa, którzy przypomnę - ufali mu bezgranicznie i robili manifestacje w jego obronie. Jeśli ktoś nie pamięta - pan Krolopp mimo zaufania i pewności części rodziców, wylądował w końcu za kratkami za pedofilę.
O. Mogielski wyjaśnia
Dziennik/a.
Prowincjał dominikanów wiedział o tym, że podejmę działania w sprawie molestowanych chłopców i ujawnię ich zeznania mediom. Zgodził się na mój kontakt z Gazetą Wyborczą - napisał o. Marcin Mogielski odpowiadając na zarzuty postawione w liście abp. Zygmunta Kamińskiego do prowincjała dominikanów.
Odpowiedź o. Mogielskiego opublikował Dziennik:
Prowincjał dominikanów wiedział o tym, że podejmę działania w sprawie molestowanych chłopców i ujawnię ich zeznania mediom. Zgodził się na mój kontakt z "Gazetą Wyborczą".
Całkowicie podtrzymuje swoją opinię, że działania arcybiskupów archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej w tej sprawie były opieszałe. Sąd biskupi w Szczecinie nigdy mnie nie wezwał na przesłuchanie. Dlaczego?
Nigdy w życiu nie poddawałem w wątpliwość autorytetu Stolicy Apostolskiej. Nigdy nie wypowiadałem się na temat jej działań w tej sprawie, bo nawet o nich nie wiedziałem.
Moje działania i ujawnienie całej sprawy w mediach służyło dobru młodzieży, dobru ofiar i dobru Kościoła. Kościół powinien troszczyć się o ludzi i przede wszystkim dać im wsparcie, a do tej pary żadna z ofiar takiego wsparcia nie otrzymała. Nikt się ofiarami nie zajął, nikt z Kościoła im nie pomógł, nie zaproponował terapii, czy jakiejkolwiek pomocy.
Według mnie obecnie jedyna droga na rozwiązanie problemu to zajęcie się nią przez prokuraturę, sąd biskupi niczego nie wyjaśni.
o. Marcin Mogielski OP
Zresztą i swojego prowincjała o. Mogielski ma chyba w niezbyt dużym poważaniu, skoro odpowiada publicznie na list do niego skierowany. Ten zakon ma w ogóle jakiegoś prowincjała, czy wszyscy zakonnicy są prowincjałami?
Na koniec pytanie: skoro "jedyna droga na rozwiązanie problemu to zajęcie się nią przez prokuraturę", to dlaczego niejaki o. Mogielski do tej pory nie zawiadomił prokuratury, chociaż wie o wszystkim od trzynastu lat? Fajnie krytykować innych, że są opieszali, ale trochę samokrytycyzmu też by się przydało.
Abp. Przykucki - z tego, co mi wiadomo to porządny, dobroduszny człowiek. Nie winię go, skoro zlecił zbadanie sprawy bp. Stefankowi, mógł domniemywać, że ten dołożył należytych starań w celu wyjaśnienia.
Abp. Kamiński - zlecił w końcu otwarcie procesu kościelnego. Co prawda dopiero 4 lata po odświeżeniu sprawy przez o. Ziębę, ale lepsze to niż nic.
Zastrzeżenia mam, jak pisałem wyżej, głownie do bpa. Stefanka, który wyjaśniał sprawę nie kontaktując się z rzekomymi ofiarami.
W postępowaniu mojego współbrata Marcina Mogielskiego nie widzę niczego rażąco niewłaściwego. Jego decyzje i podejmowane przez niego działania są wyrazem troski o ubogich, którzy do dziś noszą w sobie poczucie skrzywdzenia i lekceważenia przez przełożonych Kościoła i którym zabrakło z ich strony zapewnienia fachowej pomocy czy choćby braterskiego zainteresowania.
Wydaje się, że zajęcie się ich sprawami, próba przywrócenia w nich zdolności zaufania drugiemu człowiekowi są tak samo słuszne i zgodne z duchem nauczania Jezusa, jak troska Księdza Arcybiskupa o sprawiedliwe i zgodne z procedurą potraktowanie ks. Andrzeja.
Czyli wychodzi na to, że każdy dominikanin jest swoim prowincjałem i może zasadniczo robić to, co mu się podoba. W zasadzie patrząc na to, co wyrabiał o. Bartoś przed odejściem z zakonu nie jest to zaskakujące.
http://info.wiara.pl/index.php?grupa=4&art=1205502280
A Ty swoje...czyli
A o co chodzi????
Co do homogeniczności Kościoła katolickiego, to mam zdanie przeciwne od Twojego. Pod względem doktryny i dyscypliny katolicy są bez porównania bardziej zunifikowani, niż pozostające poza Kościołem wspólnoty chrześcijańskie.