Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Homeschoolersi są the best! (2)

1697072747592

Komentarz

  • Pani minister mówi o prokuraturze...
    ---------
    Prokuratora powinna zbadać ten przypadek, na podstawie którego obcięto subwencję. Może to będzie powód, aby subwencję przywrócic i zobowiązać inne szkoły, aby lepiej dbały o swoich homeschoolersów.
  • Szkoły prowadzące ED powinny przyjąć swoich uczniów w system stacjonarny, a przyjmowac od nich zwolnienia z lekcji i później przeprowadzać egzaminy klasyfikacyjne. Czyli finansowo nic by sie nie zmieniło.
    Nie dałoby sie tak zrobić?
  • Zamierzam zgłosić skargę do TK o nierówne traktowanie obywateli. Na jednych przysługuje subwencja, na innych - nie.
  • @Aniela, uczeń, który dużo opuszcza jest nieklasyfikowany. :(
  • I tak nieklasyfikowany do eksternistycznej matury? ;)
  • I pozniej zdaje egzaminy klasyfikacyjne.
  • Pan Bartłomiej Wróblewski to dr nauk prawnych i konstytucjonalista, poseł PiS, zwolennik bonu oświatowego - może podpowie, jaką drogą iść. (http://bartlomiejwroblewski.pl/o-mnie/)
  • uczeń, który dużo opuszcza jest nieklasyfikowany.
    ------------------
    Myślę tak jak @OlaN, czyli dlatego potrzebne sa egzaminy klasyfikacyjne.
  • @Eleonora, czyli jednego kompetentnego posła juz mamy.
  • O, widzę na fb, że szkoły demokratyczne opracowują "Stanowisko środowiska szkół demokratycznych" i chcą je przekazać grupie roboczej, może jako wielodzietni też byśmy zebrali swoje postulaty?
  • A czy wielodzietni mają jakieś spójne postulaty w sprawie ED?
  • Dla małych dzieci lepiej, jak znają egzaminatora i jest on przyjaźnie nastawiony do ED, a nie robi to z musu, chcąc udowodnić, że dziecko i tak nic nie umie, bo nie chodzi do szkoły. Mając przyjazne szkoły, możemy jako rodzice mieć nad tym pieczę.
  • @Eleonora, dla dużych też :) I dla ich rodziców.
  • Bez przesady.
    Dużo zależy od szkoły, tak jak dziewczyny piszą.
    Egzamin w szkole, która nie ma pojęcia, o co chodzi w ED, to jakieś nieporozumienie.
    Kiedyś już o tym było.

  • Może to jest moment aby i w tej dziedzinie zrobic troche porządku. Określić jakie szkoła ma miec obowiązki wobec ucznia w ED i policzyć ile na to potrzeba pieniedzy. Wtedy bedzie wiadomo jaka wysokość subwencji.
  • @OlaN. - ale różni rodzice ED mają różne oczekiwania wobec szkoły. Ja bym sobie nie życzyła urowniłowki.
  • Egzamin w szkole, która nie ma pojęcia, o co chodzi w ED, to jakieś nieporozumienie.
    -------------
    Ja idę dalej, jeżeli nauczyciel nie ma pojęcia o co chodzi w ED to w ogóle nie powinien być nauczycielem. To człowiek bez wyobraźni i podstawowej wiedzy o rozwoju dziecka, bardzo niebezpieczny.
  • @OlaN, @Katarzyna to nie tylko chodzi o różne oczekiwania, ale też o różne możliwości. Jeśli szkoła jest daleko, to choćbyśmy chcieli, nie weźmiemy udziału w zajęciach. może rozwiązaniem byłby bon do wykorzystania na zajęcia językowe, sportowe, artystyczne, sprzęt edukacyjny. Zeszyty i kredki to we własnym zakresie. Chodzi o wydatki, jakie normalnie ponosi szkoła, a w przypadku ed - rodzice. przecież nie rozchodzi się tu a kasę na wódkę czy modny ciuch...
  • @Gosia5 - szkoła zawsze ma możliwości zaproponować zajęcia. Ale rodzice ED nie zawsze chcą z nich korzystać. Np. ze względu na odległość. My mamy do szkoły ok. 25 km i słabe połączenie (2 razy pociąg i autobus do tego), a szkoła chciała nam zrobić dobrze nakłaniając mojego gimnazjalistę, żeby przyjeżdżał na zajęcia projektowe. Tyle, że on chcąc spędzić w szkole 45 minut tygodniowo na zajęciach projektowych ma wyjęty cały dzień, bo cała eskapada zajęłaby w najlepszym razie z 5 godzin. Nie jesteśmy zainteresowani. Mamy szkołę daleko i nie oczekujemy od niej zajęć. Za to, bardzo byśmy byli zadowoleni z większej elastyczności w ustalaniu terminów egzaminów. Dotąd zawsze mamy je w maju lub czerwcu upchnięte w 2 tygodnie. Dla gimnazjalisty to był swego rodzaju wyczyn, zdać w takim czasie 11 egzaminów.
  • @Wanda , po szeregu dyskusji nie mam pewności, czy w myśl nowej ustawy szkoła niepubl. dostaje mniej subwencji (70%), myślę, że samorząd mógł w ten sposób działać na mocy ustawy poprzedniej, a teraz już nie.
    Wytłumaczono mi też, że 7,5 tys. to uśredniona subwencja na ucznia zwykłego - ok. 400 (miasto) - 450zł (wieś) i z orzeczeniem (ok. 4500 zł).
    Nie rozumiem, dlaczego samorządy są przeciwko tej subwencji na ED: przecież tylko są przekazicielami kasy z MEN-u, nic nie dotują ze swojego budżetu, jak do szkoły publicznej? Może chodzi o kłopot z nowymi uczniami pojawiającymi się w ciągu roku szk., którzy nie są uwzględniani w prognozie i potem już nie subwencjonowani?
  • @Katarzyna, o tym właśnie piszę. Problem polega na tym, że niektóre szkoły nawet zajęć nie proponowały, a jeszcze opłat żądały. Poza tym może warto się zastanowić, jak może szkoła pomóc na odległość. Może to być nauka przez Internet, np czat z nauczycielem, może być wypożyczalnia sprzętu, np map, mikroskopów, mogą to być jakieś oprogramowania czy ostatecznie bon na zajęcia dla ucznia w jego miejscowości.
  • Ja bym wybrała stypendium/bon na zajęcia (do realizacji w domach kultury, ośrodkach sportowych, szkołach językowych, teatrach, muzeach, instytutach naukowych, kawiarenkach dziecięcych, uczelniach wyższych). Tu jest jeszcze popularne umawianie się w kilka rodzin (np. w salce przy kościele, w domu, albo na łonie przyrody, np. nad Wisłą) i zamawianie wspólnej lekcji (ale to już chyba byłoby trudno sformalizować).
  • @Gosia5 - a ja piszę o tym samym, ale z perspektywy rodzica - są tacy, co oczekują od szkoły różnego wspomagania (i wtedy szukają szkoły w pobliżu) i tacy, co nie oczekują. A jak ktoś nie oczekuje, nie potrzebuje od szkoły pomocy (np. ja), to mu nie w smak, żeby ktoś odgórnie zarządził, że szkoła jest do jakiejś pomocy jest zobowiązana.
  • @Eleonora, jeśli ktoś legalnie prowadzi takie zajęcia, to czemu nie?
    @Katarzyna, rozumiem, ale w myśl zasady: lepszy rydz, niż nic mozna by wywalczyć choćby te zajęcia lub bony. najlepiej, oczywiście, dostać kasę, ale obawiam się, że wiązałoby się to ze wzmożoną kontrolą w naszych domach i rachunkach, czego nie chcę i chyba nikt nie chce. Nie po to wybraliśmy ED.
  • Bony by mi bardzo pasowały. Zapłaciłabym za zajęcia sportowe i językowe i by było po bonach, a trochę grosza by w kieszeni zostało. Gotówki nie chcę, bo zaraz ktoś by mi chciał na ręce patrzeć, a tego mi nie potrzeba.
  • edytowano grudnia 2015
    ostatecznie bon na zajęcia dla ucznia w jego miejscowośc
    -----
    Jeżeli już jakaś korzyść z tych subwencji to właśnie bon, który wykorzystałabym na naukę języków obcych i podróże pociągiem gdziekolwiek.
  • Szukałam ostatnio informacji o subwencjach w zwiazku z nieco innym tematem i znalazłam takie, ze to gmina dostaje subwencje i jest posrednikiem, ktory wcale nei musi dalej przekazac subwencji w kwocie otrzymanej na ucznia szkole, tylko ma zrealizowac zadanie, czyli np. zapewnic dojazd ( i wrzuca subwencje w koszty wykonania drogi - to taki przyklad oczywiscie), opłacic pensje nauczycieli itp. oczywiscie też. To faktycznie tak dziala?
  • @Ula - tak działa. I niektóre gminy muszą sporo do szkół dopłacać. Szczególnie wiejskie gminy, gdzie jest mało dzieci i mieszkają w znacznym rozrzucie i trzeba je wozić.
  • Ale na szkoły niepubliczne samorząd musi przekazać subwencję zgodnie z ustawą. To jest w tym oświadczeniu MEN i może dlatego samorządy nas nie lubią...
  • Ale na szkoły publiczne musi dołożyć. Do niepublicznych gmina nie dopłaca ponad subwencję. Z tego wynika, że samorządy powinny raczej lubić szkoły niepubliczne.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.