Mam te same obserwacje, co Katarzyna w temacie zachowania dzieci po powrocie z przedszkola vs. całodniowym pobycie ze mną w domu, ale coś mi się zdaje, że ED bym nie podołała...
@Bagata - źle na to wszystko patrzysz. Nie rozumiesz motywacji ;-) To moim dzieciom zależy na ED, a nie mi. A skoro im zależy, to muszą się same uczyć, bo wiedzą, że jak obleją, to czeka ich powtarzanie roku w rejonówce - dura lex sed lex. A jak mam ich cały dzień w domu, to zawsze daje się ich jakoś konstruktywnie wykorzystać do prac domowych - a to pomogą przy przygotowaniu posiłków, a to drewna naniosą, a to młodsze rodzeństwo zabawią lub uśpią itp. Ja tylko czasem pomogę w nauce (na wyraźne wyartykułowanie potrzeby) albo przypomnę, że jak obleją, to rejonówka będzie konsekwencją nieuchronną.
@Katarzyna i @Skatarzyna zgadzam się z @Bagata w sprawie nadludziostwa Dla mnie to abstrakcja, ale jak straszysz rejonówką to one sobie zdają sprawę o co chodzi? Większość nie była w szkole chyba? Chociaż może mają pojęcie z życia? Mówisz np. że będzie jedna nauczycielka na 30 osób? Coś negatywnego o ewentualnych problematycznych rówieśnikach? Kwestia dostosowania się do innej społeczności. Zbieram arsenał ;-)
Oni mają szkolnych kolegów, więc wiedzą, przynajmniej z grubsza, jak wygląda życie w szkole. Przede wszystkim, wiedzą, że trzeba tam spędzić znacznie więcej czasu, niż mają chęć i potrzebę spędzać nad nauką, a dodatkowo jeszcze trzeba odsiedzieć w domu nad pracą domową. Wtedy brak czasu na inne aktywności, które są dla nich ważne i przyjemne.
Czyli takie klasyczne przełożenie odpowiedzialności na barki młodego człowieka. Bez kokieterii się zastanawiam czy to intuicja (doświadczenie?) czy lektura spowodowały tak jasne Twoje motywowanie dzieci. Moi ulubieni autorzy (Barnes, Gajdowie) zalecają takie podejście... nie wiem czy bym sama szybko i w ogóle(!) wpadła na taki system. Ale faktem jest że on działa... i to nawet na 4-latki.
teraz coś wyznam: starszego chcę posłac do szkoły z jednej strony dlatego, ze z niemowlakiem w domu nie wiem czy dam radę wszystko ogarnąć*, a z drugiej (tu właściwe wyznanie) mam nadzieję, że zapała głęboką niechęcią do systemu. no i docelowo będzie w ed ale że będzie już starszy, to będzie więcej sam się uczył a ja zyskam straszak w postaci "jak się nie będziesz uczył i jadł owsianki na wodzie to wrócisz do rejonówki"
*moja doba nie ma 48 godzin jak doba przywołanych tu Katarzyn, dodatkowo mam skłonność do spędzania zbyt dużo czasu na dumaniu i delektowaniu się ciszą zamiast na właściwej robocie. nadludziostwo - to nie ja, niestety.
hmmm, jedno lub dwa półrocza mu chyba nie zaszkodzą...? jeszcze jest opcja, że pójdzie do urszulanek. niestety żadnej szkoły dla chłopców nie mam w pobliżu , a taka by misie podobała. katolicka, nie koedukacyjna. najbliższą taką mam 40 km ode mnie.
te urszulanki, mimo, że szkoła jako taka lepsza niż rejonowa, to ma swoje wady. jest koedukacyjna, ale mentalnie, że tak powiem, jest ciągle żeńska. taka jaka była przez lata. i jakoś nie mają chyba ani pomysłu na chłopców, ani (jak mi Monira powiedziała) na szkołę podstawową (przez całe lata to było tylko liceum).
grono pedagogiczne w 99% żeńskie (jak prawie wszędzie), zaczynają mieć problem z dyscypliną. w podstawówce (!).
mimo wszystko i tak jest tam lepiej niż w państwowych szkołach, które mam do wyboru w okolicy.
no nic. niedługo idę się umówić na rozmowę rekrutacyjną (na wszelki wypadek ), zawsze mogę zrezygnować. szkoła ma bardzo wielu chętych na jedno miejsce, więc nie bedę mieć wyrzutów sumienia, że jakieś plany im burzę np. rezygnując w ostatniej chwili lub po pierwszym półroczu.
Skoro już heroski zostały wywołane do tablicy, to powiedzcie mi, proszę, co zrobić z dzieckiem - obibokiem, które twierdzi, że marzy o powrocie do szkoły? CO zrobić z dziećmi, które są tak spragnione towarzystwa innych dzieci, że chcą zapraszać na nocowanie koleżankę dopiero co poznaną na tańcach w domu kultury?* Wreszcie, co zrobić z niewydolnością edukacyjną jeśli chodzi o języki, WF i prace plastyczne? Gdzie znaleźć darmowego kierowcę, bo jakoś pod domem nie mam żadnych zajęć dodatkowych? Czy zrzeszanie się rodzin ED, o czym czytałam przed ucieczką z systemu jest rzeczywiście praktykowane? mam jakiś zjazd totalny formy psychicznej i - choć nie chcę do szkoły wracać - czuję, że coś muszę zmienić... *dla podejrzliwych wyjaśniam, że chodzi o 6-letnią córkę
@Gosia5 - ale przecież sześciolatka nie ma takich obciążeń nauką, by musiała mieć jakąś niebywałą motywację. Warto mieć kontakt z jeszcze jakąś rodziną ed z dziećmi w podobnym wieku, ale do zrzeszania mnie nie ciągnie. Może masz za mało dzieci i dlatego Córka tak pragnie towarzystwa? My WF i języki realizujemy w pewnej mierze na zajęciach dodatkowych.
Też się przyłączam do gratulacji, @Skatarzyna. Na kiedy się spodziewacie? @Katarzyna, 6-latka motywację ma, to 12-latek zrzędzi A 6-latka spragniona towarzystwa, choć ma przecież rodzeństwo. 2 siostry i 3 braci to za mało? "Dziecko sobie marzyc zawsze może. Trzeba być pobłażliwym i robić swoje" @Aniela, podoba mi się Twoje podejście >-
No, z dwunastolatkiem to trochę gorzej, bo roboty w szkole ma trochę więcej i przy braku motywacji może zatruć życie całej rodzinie. A on jest świadomy, z czym by się wiązał powrót do szkoły? Czy tylko ma jakąś piękną wizję chodzenia do szkoły, typu "wreszcie mama się ode mnie odczepi?" Też pozwalam moim dzieciom marzyć. Ba, nawet czasem sama jest w tych marzeniach nakręcam. I wspólnie dochodzimy do wniosku, że pięknie jest mieć marzenia i że nie koniecznie muszą się one wszystkie zaraz spełniać :-D
Moi lubią szkołę - poza jednym egzemplarzem. Po szkole ganiają z kolegami i przychodzą bardzo brudni. Budują jakieś szałasy podobno.
W sumie za dużo się w szkole nie nauczą, co do tego nie mam złudzeń. Sami musimy zadbać o ich dobry poziom - podsuwamy interesujące lektury. Może się narażę, ale u nas powrót do szkoły był dobrą decyzją. Może kiedyś jeszcze do ed wrócimy - gdy dzieci będą za bardzo obciążone szkołą muzyczną. Zobaczymy.
@Monira - nie rozumiem, komu i czym miałabyś się narazić? Podjęliście decyzję o powrocie dzieci o szkoły, oceniacie, że dla Waszej rodziny, to była dobra decyzja - i git! Sądzę, że macie jakąś niezłą szkołę. Jeśli jesteście ze współpracy zadowoleni - to tylko się cieszyć.
Na niechęć do nauki mojego działa perspektywa pracy na gospodarstwie. Mówię, nie chcesz, Twój wybór, jedziesz na praktyki do dziadka i się przyuczasz do zawodu. Miał okazję uczestniczyć w żniwach, pracach w lesie, przy rozładunku zboża, pracach budowlanych, chodził do sąsiada patrzeć na obrządek wokół zwierząt - wie jak jest, albo nauka, albo robota fizyczna.
@Eleonora - no, niestety, tak się nie da, bo w naszym kraju obowiązek edukacyjny jest do 18. urodzin :-( Ja się staram dzieciom kitu nie wciskać, bo za duże już i same są w stanie zweryfikować czcze pogróżki ;-) Gdyby tylko nie było obowiązku edukacyjnego, to bym bezlitośnie leniów gnała do ciężkiej fizycznej pracy, aż by sami szybko nabrali motywacji do nauki.
Komentarz
Dla mnie to abstrakcja, ale jak straszysz rejonówką to one sobie zdają sprawę o co chodzi? Większość nie była w szkole chyba? Chociaż może mają pojęcie z życia?
Mówisz np. że będzie jedna nauczycielka na 30 osób? Coś negatywnego o ewentualnych problematycznych rówieśnikach? Kwestia dostosowania się do innej społeczności.
Zbieram arsenał ;-)
Bez kokieterii się zastanawiam czy to intuicja (doświadczenie?) czy lektura spowodowały tak jasne Twoje motywowanie dzieci.
Moi ulubieni autorzy (Barnes, Gajdowie) zalecają takie podejście... nie wiem czy bym sama szybko i w ogóle(!) wpadła na taki system. Ale faktem jest że on działa... i to nawet na 4-latki.
no i docelowo będzie w ed ale że będzie już starszy, to będzie więcej sam się uczył a ja zyskam straszak w postaci "jak się nie będziesz uczył i jadł owsianki na wodzie to wrócisz do rejonówki"
*moja doba nie ma 48 godzin jak doba przywołanych tu Katarzyn, dodatkowo mam skłonność do spędzania zbyt dużo czasu na dumaniu i delektowaniu się ciszą zamiast na właściwej robocie. nadludziostwo - to nie ja, niestety.
grono pedagogiczne w 99% żeńskie (jak prawie wszędzie), zaczynają mieć problem z dyscypliną. w podstawówce (!).
mimo wszystko i tak jest tam lepiej niż w państwowych szkołach, które mam do wyboru w okolicy.
Ale "nasza" szkoła taka se... jedna nauczycielka z początkowego sensowna.
Czy zrzeszanie się rodzin ED, o czym czytałam przed ucieczką z systemu jest rzeczywiście praktykowane? mam jakiś zjazd totalny formy psychicznej i - choć nie chcę do szkoły wracać - czuję, że coś muszę zmienić...
*dla podejrzliwych wyjaśniam, że chodzi o 6-letnią córkę
Języki i wf to moja słaba strona.
Warto mieć kontakt z jeszcze jakąś rodziną ed z dziećmi w podobnym wieku, ale do zrzeszania mnie nie ciągnie.
Może masz za mało dzieci i dlatego Córka tak pragnie towarzystwa?
My WF i języki realizujemy w pewnej mierze na zajęciach dodatkowych.
@Katarzyna, 6-latka motywację ma, to 12-latek zrzędzi A 6-latka spragniona towarzystwa, choć ma przecież rodzeństwo. 2 siostry i 3 braci to za mało?
"Dziecko sobie marzyc zawsze może. Trzeba być pobłażliwym i robić swoje"
@Aniela, podoba mi się Twoje podejście
>-
Też pozwalam moim dzieciom marzyć. Ba, nawet czasem sama jest w tych marzeniach nakręcam. I wspólnie dochodzimy do wniosku, że pięknie jest mieć marzenia i że nie koniecznie muszą się one wszystkie zaraz spełniać :-D
W sumie za dużo się w szkole nie nauczą, co do tego nie mam złudzeń. Sami musimy zadbać o ich dobry poziom - podsuwamy interesujące lektury. Może się narażę, ale u nas powrót do szkoły był dobrą decyzją. Może kiedyś jeszcze do ed wrócimy - gdy dzieci będą za bardzo obciążone szkołą muzyczną. Zobaczymy.
Gdyby tylko nie było obowiązku edukacyjnego, to bym bezlitośnie leniów gnała do ciężkiej fizycznej pracy, aż by sami szybko nabrali motywacji do nauki.