J i B j też uchodziłam za dziewczynę, która nie chce mieć dzieci bo nie zapluwałam sie na widok niemowlaków, za ,, bardzo" wg niektórych lubiłam psy a to oznaczało dla nich małżeństwo w stylu pies zamiast dziecka. I szczuli chłopaka przeciwko mnie a teraz co sie okazało ? Mamy 5 dzieci ( fakt, że z cesarki ale jednak ) a one te mądrale po 1 po 2 i faszerują sie antykoncepcją....Albo już porozwodzone i powtórnie w zwązku z innym/ inną. Bez kolejnych dzieci. No i ? czasami pozory mylą.
Czasem ludzie mają problemy, bo ich wymagania są zupełnie nierealne, zarówno w stosunku do przyszłej żony, jak i męża. Deklarują, że nie szukają ideału, ale z opisu wynika, że właśnie tak jest. Lata lecą, a potem jest trudniej, bo dookoła coraz więcej osób z odzysku.
Prowincjuszko, co znaczy ten nawias? Mamy 5 dzieci ( fakt, że z cesarki ale jednak ) Nie rozumiem. To ma znaczenie czy sn czy cc? Bo jak dla mnie piątka dzieci z cc świadczy o, że tak to ujmę, determinacji wielodzietnej. Przy sn można jeszcze o przypadku mówić. Ja tam podziwiam wielokrotne cesarzowe...
I niestety z ludźmi po 35 rż ( dotyczy kobiet i mężczyzn) zaczyna sie dziać coś dziwnego : z jednej strony rozpaczliwie szukają kogoś na siłę, z drugiej wybrzydzają i przeszkadza im każdy szczegół w drugiej osobie. A jak pisał pewien poeta ,,w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz" , dlatego uważam, że wiele szkody wyrządza opinia społeczna oraz rodzice , którzy starają sie młodych ( takich 25 latków) odwieść od pomysłu ślubu bo najpierw super wykształcenie, kariera itd.
Mnie się wydaje, że te różne księżniczki rozumiały też wagę swoich związków i się na nią w większości zgadzały, czyli miały wolę zawarcia małżeństwa. Zgoda nie musi się równać entuzjazmowi.
"J i B j też uchodziłam za dziewczynę, która nie chce mieć dzieci bo nie zapluwałam sie na widok niemowlaków, za ,, bardzo" wg niektórych lubiłam psy a to oznaczało dla nich małżeństwo w stylu pies zamiast dziecka. I szczuli chłopaka przeciwko mnie a teraz co sie okazało ? Mamy 5 dzieci ( fakt, że z cesarki ale jednak ) a one te mądrale po 1 po 2 i faszerują sie antykoncepcją....Albo już porozwodzone i powtórnie w zwązku z innym/ inną. Bez kolejnych dzieci. No i ? czasami pozory mylą."
Spokojnie. Ja nie mówię o pozorach, które czasem bywają brane za rzeczywistość, ja mówię o rzeczywistości, o tym, że ktoś nie interesuje się tym, co myśli druga strona w sprawach najważniejszych albo liczy, że uda się jakoś dogadać - prędzej uda się dogadać w sprawie zasłon lub kafelków, w sprawach najważniejszych różnice systemowe są niepokonywalne, chyba że ktoś zmieni swój system. Pozory mogą mylić, najważniejsze, co w sercu i w głowie, a "chodzenie" ma właśnie służyć poznaniu czyichś poglądów na temat małżeństwa, ich zgodności z katolicką wiarą, i tak dalej.
"Pociągnę offtop z początku strony. A co z małżeństwami politycznymi? Że były "swatane" - delikatnie powiedziane. Ważne były? Pamiętam, jak ksiądz Pawlukiewicz dostał takie pytanie w Katechizmie Poręcznym i odpowiedział tylko, że one miały doniosłą rolę, bo chroniły całe społeczeństwa, zapewniając pokój. No tak, tylko ciężko w tym przypadku nie mówić o przymusie."
Czy potrafisz udowodnić, że był tam przymus? A może było namawianie, przekonywanie, nakłanianie, zachęcanie? To przecież zupełnie nie to samo. Kandydat na męża też namawia, niekiedy gorąco, swoją wybrankę, a przecież to nie przymus. Jeżeli ktoś pod wpływem namowy, przekonywania, nakłaniania, zachęcania mówi "tak", podejmuje dobrowolnie jakąś decyzję, mógł się dać przekonać. Dlaczego od razu zakładać bez żadnych dowodów przymus? Przymus to sytuacja uwięzienia, gróźb zabicia, ranienia, gwałtu, wymordowania rodziny. "Wyjdź za niego, bo jak nie, to ci tatuś nie kupi nowego alfa romeo", to nie jest żaden przymus.
Tak ale chodziło mi o to, że w młodości paple się różne głupoty, niekoniecznie to co się myśli. Jeśli chłopak zapyta dziewczyny co ona na temat pro life albo prokreacji a ona wybuchnie śmiechem i rzuca teksty ,, co ja i dzieci -nigdy? " to nie zawsze znaczy, że kategorycznie tak będzie postępować, może po prostu brzydzi ją na tym etapie myśl jak sie te dzieci powołuje do życia . Co prawda teraz młodzież ma inne podejście do tych spraw.... Jednak mi się wydaje, że młodym ludziom i takim trochę w dzisiejszym świecie uznanym za nierozsądnych łatwiej jest stworzyć związek i potem przyjąć dzieciaki niż w przypadku rozsądku i wyrachowania.
Ludzie starsi mają swoje przyzwyczajenia. Jeżeli ktoś mieszka sam od 19go lub 24go roku życia, to w wieku 38 lat, ma już za sobą prawie tyle samo życia samotnego co w domu rodzinnym, gdzie decydowali rodzice. Wtedy mogą drażnić nawet drobne rzeczy, np. grające radio - jeden lubi, innemu to przeszkadza. Może też drażnić to, że wiele rzeczy trzeba uzgadniać, nie można wszystkiego urządzać i ustawiać po swojemu. Dwudziestoparolatek jest do tego przyzwyczajony - o większości spraw decydowali rodzice, rozumie, że trzeba się dostosować do innych, zwłaszcza jeśli jest z rodziny wielodzietnej. Nie zna smutku (cztery puste ściany), ale i luksusu samotnego mieszkania, więc nie czuje się stratny. Jest też młodszy, ma mocniejsze nerwy, zwykle większą cierpliwość.
Gosiu 5- moje dzieci nie powstały z determinacji tylko jak to mawia mój mąż- z miłości Zdeterminowani to są właśnie ludzie, którzy starają się bardzo o dziecko w późnych latach. Niestety czasem nie wychodzi to na dobre.
Ważne by odróżnić miłość od namiętności. Małżeństwo to decyzja bycia ze sobą, wspólnego przezywania radości ale i wspólnego zmagania się z problemami. Ryzyko polega na tym, że nigdy nie wiadomo czego, i co gorsza, po której stronie będzie więcej. Małżeństwo, które ma przypieczętować stan wiecznej szczęśliwości to jak budowanie przyszłości materialnej w oparciu o grę w lotto.
@joanna_91 , myślę, że dla obecnej dwudziestolatki to byłby wstrząs. Kiedyś ludzie byli wychowywani często wiedząc za kogo i dlaczgo. Myślę, że w pewnych kręgach nawet nie brano pod uwagę małżeństwa z miłości, a w najlepszym razie jako coś co się czasem komuś zdarza, ale nie jest regułą czy też najistotniejszą kwestia mariażu.
Zresztą jacy królowie! Moja prababka wyszła za pradziadka, bo miała aż 27 lat, wydawał się pobożny i miał dośwaidczenie w handlu. Szczerze mówiąc nie było to szczęśliwe małżeństwo. Ale znam wiele zawieranych z szalonej miłości i jeszcze bardziej nieszczęśliwych.
Mnie właśnie dziwi, że choć Oboje z małżem byliśmy długo sami, pobraliśmy się w wieku 35+ to właśnie te drobiazgi nie są problemem? :-B :-/ Dziwię się, bo takie panuje przekonanie, że ludzie mają swoje przyzwyczajenia i to nie do przejścia...a właśnie nie Jeżeli są problemy, to poważne. A tak włączam radio, mąż gasi. Jeden otwiera okno, drugie zamyka. Przynajmniej się coś dzieje
Mnie się też wydaje, że u mnie z wiekiem większa plastyczność i wyrozumiałość. Wcześniej miałam więcej własnych pomysłów: że ma być tylko tak...a teraz myślę, że tak a może być i tak i tak...
Prowincjuszko, E.milio, źle się wyraziłam. Chodziło mi o to, że jak dzieci są wszystkie z cc, to znaczy, że matka na pewno bardzo ich pragnęła. Ryzykowała własne życie, by je urodzić. Sama mam 5 dzieci z sn i też ich pragnęłam, ale nie musiałam pokonywać takich przeszkód, jak Prowincjuszka. A ostatecznie chodzi mi o to, że nie lubię takiego mówienia, że matka po cc to jakaś gorsza matka, a tak wypowiedź Prowincjuszki dla mnie zabrzmiała. Nie zawsze da radę, aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa
Gosiu5, rozumiem po prostu nigdy nie byłam zafiksowana na dziecko, a widzę, że większość ludzi po 35 jeśli kiedykolwiek chciała mieć dzieci to ta myśl doprowadza ich do obłędu nieraz i za wszelką cenę usiłują zajść w tą ciążę a bywają tak sfrustrowani, że decydują się na niegodne z chrześcijaństwem metody.
Starszego i bogatego- to chyba im starszy tym lepszy, krócej można udawać ból głowy i szybciej staruszek wyciągnie kopyta :P zostawiając młodą wdowę z uciułanym całe życie majątkiem.
Komentarz
A z tym się zgadzam w całej rozciągłości.
Mamy 5 dzieci ( fakt, że z cesarki ale jednak )
Nie rozumiem. To ma znaczenie czy sn czy cc?
Bo jak dla mnie piątka dzieci z cc świadczy o, że tak to ujmę, determinacji wielodzietnej. Przy sn można jeszcze o przypadku mówić. Ja tam podziwiam wielokrotne cesarzowe...
Coś
Spokojnie. Ja nie mówię o pozorach, które czasem bywają brane za rzeczywistość, ja mówię o rzeczywistości, o tym, że ktoś nie interesuje się tym, co myśli druga strona w sprawach najważniejszych albo liczy, że uda się jakoś dogadać - prędzej uda się dogadać w sprawie zasłon lub kafelków, w sprawach najważniejszych różnice systemowe są niepokonywalne, chyba że ktoś zmieni swój system. Pozory mogą mylić, najważniejsze, co w sercu i w głowie, a "chodzenie" ma właśnie służyć poznaniu czyichś poglądów na temat małżeństwa, ich zgodności z katolicką wiarą, i tak dalej.
Czy potrafisz udowodnić, że był tam przymus? A może było namawianie, przekonywanie, nakłanianie, zachęcanie? To przecież zupełnie nie to samo. Kandydat na męża też namawia, niekiedy gorąco, swoją wybrankę, a przecież to nie przymus. Jeżeli ktoś pod wpływem namowy, przekonywania, nakłaniania, zachęcania mówi "tak", podejmuje dobrowolnie jakąś decyzję, mógł się dać przekonać. Dlaczego od razu zakładać bez żadnych dowodów przymus? Przymus to sytuacja uwięzienia, gróźb zabicia, ranienia, gwałtu, wymordowania rodziny. "Wyjdź za niego, bo jak nie, to ci tatuś nie kupi nowego alfa romeo", to nie jest żaden przymus.
Jednak mi się wydaje, że młodym ludziom i takim trochę w dzisiejszym świecie uznanym za nierozsądnych łatwiej jest stworzyć związek i potem przyjąć dzieciaki niż w przypadku rozsądku i wyrachowania.
Zdeterminowani to są właśnie ludzie, którzy starają się bardzo o dziecko w późnych latach. Niestety czasem nie wychodzi to na dobre.
Małżeństwo, które ma przypieczętować stan wiecznej szczęśliwości to jak budowanie przyszłości materialnej w oparciu o grę w lotto.
----
Nie to co dzisiaj, nieprawdaż.
Dziwię się, bo takie panuje przekonanie, że ludzie mają swoje przyzwyczajenia i to nie do przejścia...a właśnie nie
Jeżeli są problemy, to poważne.
A tak włączam radio, mąż gasi.
Jeden otwiera okno, drugie zamyka.
Przynajmniej się coś dzieje
czy aby jakichś zabobonów nowoczesnych nie propagujesz ?
daj jakiegoś linka
A ostatecznie chodzi mi o to, że nie lubię takiego mówienia, że matka po cc to jakaś gorsza matka, a tak wypowiedź Prowincjuszki dla mnie zabrzmiała.
Nie zawsze da radę, aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa