Przejrzałam stare wpisy. Problem rozwiązał się sam, bo mąż zrobił prawko, jeździ, korzysta z naszego samochodu i mnie też wozi . Więc na razie nie muszę sobie tym głowy zaprzątać . A jak z nim jeżdżę jako pasażer, to się sporo uczę, bo zwracam uwagę na drogę, na znaki trochę, na inne pojazdy bardzo. Gdy mąż hamuje, ja też to robię ale nogami po stronie kierowcy...
@asiao serio? nawet nie wiedziałam. Byłam strasznie zdziwiona, jak się dowiedziałam, że za kolejny wewnętrzny mam płacić. Nigdzie nie było wzmianki o jakichś dodatkowych opłatach. Oglądałam oferty innych kursów w necie i czasami pojawia się taka informacja, ale w tej mojej szkole na stronie nawet info był, że nie ma ukrytych kosztów. Dzwoniłam do UOKiK i oni też są zdania, że jak mnie nikt o opłacie nie uprzedził to nie mają prawa wymagać tej opłaty. Tylko co ja sobie z tą informacją zrobię, jak oni mi nie podbiją ukończonego kursu bez tego wewnętrznego. No i dodatkowo trochę mnie to denerwuje bo jak robiłam ten wewnętrzny to sobie Pan ze szkoły zadzwonił do egzaminatora i gadał z nim na cały głos, w ogóle się nie mogłam skupić i czytałam już te pytania pół głosem. Efekt taki, że w jednym pytaniu żadna odpowiedź się nie zaznaczyła, a w drugim pytaniu, którego byłam pewna zaznaczyłam zupełnie na odwrót. Doszło jedno pytanie o czterokołowca, na które nie znałam odpowiedzi no i klops. I teraz dodatkowo mi głupie myśli chodzą po głowie, że oni tak specjalnie robią, żeby bić kasę na wewnętrznym... eh.
Te wewnętrzne to są im potrzebne do lepszej statystyki zdawalnosci kursantow. Znajoma nie miała u siebie żadnych wewnętrznych. Zdała testy za drugim razem i za pierwszym jazdy.w październiku zaczęła w grudniu miała prawo jazdy w ręku
Byłam i zdałam, ale znów było to samo: na jednym pytaniu się odpowiedź żadna nie zaznaczyła, a byłam na to wyczulona! I znów Pan ze szkoły po drugiej stronie biurka gadał przez telefon. Śmierdzi mi to :P Oczywiście są duże szanse, że jestem totalna gapa, ale z tymi opłatami jakoś dziwnie mi to wygląda.
Ja robiłam kurs w Wołominie i egzamin wewnętrzny teoretyczny byl obowiązkowy - jak się nie zdalo to oni nie mogli zwolnic pkk (czy jakos tak) i kursant nie mogl zdawać teoretycznego państwowego w Wordzie. Natomiast praktycznego egzaminu wewnętrznego nie miałam.jak zdala teorie wewnetrzna to juz moglam podchodzić do państwowego egzaminu w Wordzie.
Byłam na ostatnich jazdach. Przed nimi śmiałam zapytać właściciela szkoły o podstawę do opłaty za kolejny wewnętrzny. O czym właściciel nie omieszkał poinformować mojego instruktora. Ten zwykł okropnie się denerwować kiedy coś mi nie wychodziło (cały czas walczyłam z sobą, żeby dać radę na tych jazdach i jechać dalej). Myślałam, że tak musi być, że nauka jazdy to taka szkoła przetrwania dla twardzieli i instruktora trzeba słuchać. Prawie każde jazdy kończyłam z bólem głowy. No i dziś znów instruktor się zdenerwował, dodatkowo ulał sobie na mnie, że śmiałam mieć pretensje o opłaty. Kurczę, facet dwa razy starszy tak na mnie naskoczył kiedy byłam zupełnie zestresowana za kierownicą. Nie wytrzymałam. Mam po tym kursie autowstręt. Dobrze, że się skończył.
@Hope, ja bym to gdzieś zgłosiła. W głowie mi się nie mieści, żeby się instruktor denerwował i wyżywał na kursancie. A te opłaty ekstra, to jakiś absurd! Robiłam prawo jazdy lata temu, chyba na II roku, sprawdzając u znajomych, gdzie warto je robić, a skąd uciekać. Wspominam kurs bardzo miło, szkoda, że u Ciebie takie ciężkie klimaty. k.
Mój pierwszy instruktor też był niezłym świrem, choć ja do niego podchodziłam raczej z żartem i żal mi go było że taki jest sfrustrowany tą pracą... ale generalnie to myślę, że ludzie go jednak nie trawili i w rezultacie został zwolniony. Akurat jak już miałam wyjeżdżone wszystkie jazdy i nie zdałam po raz pierwszy egzaminu... Wtedy trafiłam do pana tak uprzejmego, tak cierpliwego, że okazało się, że można się nie stresować na tym kursie...
Ja mam z jednym podobne wspomnienia, może nie krzyczał, ale denerwował się bardzo i pamiętam, że już wsiadałam zestresowana. Wtedy miałam 19 lat i wydawało mi się, że nawet jak płacę za ten kurs to muszę znieść to, jak jest. Ten instruktor, który mnie tak stresował miał wtedy na pewno ponad 50 lat, więc nie wyobrażałam sobie wtedy, że ja, taka gówniara wówczas, mogłabym mieć o coś pretensje. Na Twoim miejscu Hope bym zgłosiła, ja wiem, że niektórych krzyk motywuje, a każdy ma inny styl nauczania, ale bez przesady, na dodatek te opłaty skandaliczne. Dodam, że dwóch pozostałych instruktorów wspominam do dzisiaj bardzo ciepło i obaj byli fantastyczni, nauczyli mnie wiele i udało im się odczarować złe wrażenie. Nauka jazdy tak naprawdę rozpoczyna się we własnym samochodzie, kurs tylko pozwala na to żeby ją zacząć. Oby Ci się udało pokonać autowstręt, bo auto się bardzo przydaje
No ale komu zgłosić? W szkole ręka rękę myje, jak podpadlam właścicielowi za niewygodne pytanie to instruktor po mnie pojechał.
Dałam sobie wmówić, że ten instruktor taki wspaniały. I ciągle myślałam, że przecież ludzie nie raz mają koszmarne kursy, a ja tylko taki nie najprzyjemniejszy. Nawet nie zauważyłam, w którym momencie zrobił się Z tego koszmar. Miałam dobre podejście na początku, ale na moje uwagi, ten instruktor tak reagował, że w sumie mnie sobie wychował na potylnego kursanta bojącego się własnych błędów.
Ja bym zadzwoniła zapytać gdzie to zgłosić do Urzędu miasta, albo do ośrodka egzaminowania, myślę, że jeśli nie zgłasza się w którymś z tych miejsc to Cię pokierują gdzie trzeba
@AB ja tez na kursie miałam takiego miłego, fajnie mi się z nim jeździli ale mnie totalnie w ogóle nie przygotował do egzaminu.... Tyle cośmy sobie pojeździli do wawy i z powrotem... Dopiero jazdy doszkalajace miała z przefajna babka, przemila ale ostra i dokladna do bólu. Z polecenia ja miałam wiec mnie wciskala gdzie sie dali bo ona oblegana bardzo. Jej kursanci wszyscy zdawali za pierwszym razem egzaminy. Ja u niej za drugim razem :-) u niej nauczyłam sie jeździć pod egzamin tak naprawde.
Komentarz
Więc na razie nie muszę sobie tym głowy zaprzątać .
A jak z nim jeżdżę jako pasażer, to się sporo uczę, bo zwracam uwagę na drogę, na znaki trochę, na inne pojazdy bardzo.
Gdy mąż hamuje, ja też to robię ale nogami po stronie kierowcy...
No i dodatkowo trochę mnie to denerwuje bo jak robiłam ten wewnętrzny to sobie Pan ze szkoły zadzwonił do egzaminatora i gadał z nim na cały głos, w ogóle się nie mogłam skupić i czytałam już te pytania pół głosem. Efekt taki, że w jednym pytaniu żadna odpowiedź się nie zaznaczyła, a w drugim pytaniu, którego byłam pewna zaznaczyłam zupełnie na odwrót. Doszło jedno pytanie o czterokołowca, na które nie znałam odpowiedzi no i klops.
I teraz dodatkowo mi głupie myśli chodzą po głowie, że oni tak specjalnie robią, żeby bić kasę na wewnętrznym... eh.
Znajoma nie miała u siebie żadnych wewnętrznych. Zdała testy za drugim razem i za pierwszym jazdy.w październiku zaczęła w grudniu miała prawo jazdy w ręku
i moge robic kilka razy przy jednym podejsciu az mi wyjdzie
Śmierdzi mi to :P
Oczywiście są duże szanse, że jestem totalna gapa, ale z tymi opłatami jakoś dziwnie mi to wygląda.
No i dziś znów instruktor się zdenerwował, dodatkowo ulał sobie na mnie, że śmiałam mieć pretensje o opłaty. Kurczę, facet dwa razy starszy tak na mnie naskoczył kiedy byłam zupełnie zestresowana za kierownicą. Nie wytrzymałam.
Mam po tym kursie autowstręt. Dobrze, że się skończył.
W głowie mi się nie mieści, żeby się instruktor denerwował i wyżywał na kursancie.
A te opłaty ekstra, to jakiś absurd!
Robiłam prawo jazdy lata temu, chyba na II roku, sprawdzając u znajomych, gdzie warto je robić, a skąd uciekać. Wspominam kurs bardzo miło, szkoda, że u Ciebie takie ciężkie klimaty.
k.
Ja się cieszyłam jak dziecko z jazdy autem. Chamstwa instruktora bym nie zniosła
Dodam, że dwóch pozostałych instruktorów wspominam do dzisiaj bardzo ciepło i obaj byli fantastyczni, nauczyli mnie wiele i udało im się odczarować złe wrażenie.
Nauka jazdy tak naprawdę rozpoczyna się we własnym samochodzie, kurs tylko pozwala na to żeby ją zacząć. Oby Ci się udało pokonać autowstręt, bo auto się bardzo przydaje
Dałam sobie wmówić, że ten instruktor taki wspaniały. I ciągle myślałam, że przecież ludzie nie raz mają koszmarne kursy, a ja tylko taki nie najprzyjemniejszy. Nawet nie zauważyłam, w którym momencie zrobił się Z tego koszmar. Miałam dobre podejście na początku, ale na moje uwagi, ten instruktor tak reagował, że w sumie mnie sobie wychował na potylnego kursanta bojącego się własnych błędów.