Słuchałam wczoraj na YT. O tym że Polacy wyjeżdżają do Czech by zdać prawo jazdy. Bo tam 95 % zdawalności. Jak czytałam to tam się zdaje na tych auta co się uczy, nie ma placu. Tylko po mieście jeżdżą.. Czy ktoś z was o tym słyszał, może ktoś znajomy tak zdawał.
@asiao U mnie we Wrocku już się zaczął szał zdawania, wczoraj czekałam uwaga 1,5 godziny na zawołanie Terminy nie są aż tak odległa, już się zapisałam na 1 lutego.. Dowiedziałam się że coś się ma zmienić w egzaminie. Wyczytałam że ma być losowanie oczywiście komputerowo jak ma się robić łuk czy od tej pierwszej koperty czy od drugiej tzw do tyłu. Czy łuk czy górkę. A i ma być pakownie równoległe od lewej strony. Czytałam o tym na forum o prawo jazdy i tam piszą egzaminatorzy i instruktorzy..
@asiao A kiedy to ma wejść nie ma pojęcie..coś nie długo Daje sobie do 10 razy zdawanie we wrocku i będę zmieniać word na jakiś mniejszy jak np. Nysa, czy Sieradz.
Odmeldowuję się. Jeździłam dziś z kuzynem naszą starą pandą. Bez strat w ludziach. Nieźle szło mi sprzęgło i gaz. Czyli ruszanie. Hamowanie troszkę za gwałtownie. Było oki. Jeździłam na jedynce, dwójce, a nawet trójce, na wstecznym. Udało się też zawrócić ze trzy razy. Trochę trudniejsza była koordynacja kierownica i utrzymanie się na swoim pasie jezdni. Była szarówka a potem ciemno, więc lusterek to ja w ogóle nie widziałam, a cóż dopiero, co w tych lusterkach. Ale raz nawet tir przejechał na sąsiednim pasie, a raz autobus. Było lepiej niż myślałam. Ale po godzinie zmęczyłam się, zmęczyły mi się oczy i miałam centralnie dosyć tej jazdy, a teraz to nawet, jak orzekł mąż, twarz mi wyszczuplała ze zmęczenia. Ale powoli zaczynam wierzyć, że mogę jeździć . Co prawda nie wyobrażam sobie, nie zabić się na jezdni wielopasmowej, gdzie trzeba włączyć się do ruchu, zmienić pas i gdzie jadą szybko, ze wszystkich stron...ale pewnie sporo można wyćwiczyć...ale czy po 50tce???? Hej hej
Jeżdżę! Jazdy mam 2 razy w tygodniu. Dziś jeździłam po wsiach na peryferiach naszego miasta. Ćwiczyłam też skręcanie: slalom między drzewami. Ponadto przez przejazd kolejowy dałam radę dwa razy plus ruszanie pod górkę. Nie było źle. Jedynie gasł mi samochód przy kombinacji sprzęgło, hamulec przy hamowaniu. Już nawet przy zmianie biegów tak bardzo mi samochód nie odbija na prawo . Bo poprzednio, gdy patrzyłam na skrzynię biegów, to kierownicą za mało się zajmowałam. W trakcie jazdy nie, ale po kilka godzin dochodzę do siebie, wykończona jak przejechana...
Zrobiłam pod koniec studiów w 1989 roku. Potem długo nie miałam swojego samochodu, a Tato ma chyba dobrą zasadę, że samochodu nie pożycza. Parę lat temu dostaliśmy samochód od Cioci, bo zmieniła na nowszy model. Tu na forum zachęcaliście mnie do jeżdżenia albo sprzedania. Ale po raz kolejny przekonuję się, że każda sprawa musi mieć w życiu swój czas. Zupełnie nie czułam tego wtedy. Najpierw robiłam habilitację, potem i tak byłam bardzo zajęta. Teraz jest czas na to! Dwa lata temu mąż zrobił prawko i od razu zaczął jeździć, a ja przy nim przeżywałam i dalej przeżywam każdą zmianę pasa, świateł, gdy jeździł szybko to aż stopy mnie bolały od hamowania na miejscu pasażera . Ale trochę sobie odświeżyłam temat. Zobaczyłam, że to się da zrobić. I teraz postanowiłam spróbować. Widzę, że ta umiejętność naprawdę może się przydać. Na przykład taka pogoda słoneczna jak dziś. Miałam trochę wolnego, mogłabym zabrać na przykład teściową albo żonę taty za miasto. A akurat okazało się, że kuzyn mnie chętnie nauczy. Poza tym lubię chodzić, doceniam ruch i dalej kupuję migawkę (bilet miesięczny po łódzku) bo lubię niezależność w korzystaniu z komunikacji miejskiej.
Poza tym ja czasem potrzebuję kogoś kto poda rękę, zmobilizuje. Kuzyn mówi podjeżdżam do Was i zaczynamy jazdę o 10.00. I masz być gotowa. A potem jeszcze: Ja cię nauczę jeździć...
W czasie jazdy to się relaksuję jak w czasie ćwiczeń fizycznych. Nic mnie nie obchodzi, żadne myśli i rozważania czy zmartwienia. Liczy się tylko, żeby utrzymać się na swoim pasie, pilnować kierownicy, patrzeć przed siebie, a czasem w lusterko. I w sumie odpoczywam od innych spraw. Ale po takiej jeździe...jak już jestem w domu, to czuję się jakbym wyszła spod jakiejś prasy...jakbym była przejechana...
To uczucie całkowitego wyczerpania po lekcji jest mi bardzo dobrze znane. Na szczęście, od kiedy jeżdżę sama, przeszło zupełnie. Myślę, że u Ciebie będzie podobnie
AgaMaria - automat z 'hill assist', nie wiem jak po polsku to nazywaja. Automat bo nie bawisz.sie w machanie lewarkiem, dwa pedaly; a i stajesz sobie pod gore, bo np.swiatla, stromo dosyc, wciskasz hamulec krotko i stoisz sobie. A potem tylko gaz i ani centymetr nie spadnie. Tego Ci trzeba. Dalabym Ci swoim pojezdzic, nie gasnie. Nie chcialabys wysiadac.
Ja dziś zdaje, jadę na 6 egzamin. I pierwszy raz nie ma stresu, noc spokojna. Ja wiem o zmianach, ma być jakieś losowanie co się na placu ma robić i podobno równoległe parkowanie po lewej stronie! @Agnieszka a jakie zmiany jeszcze mają być na egzaminie. O jak by placu nie było, no jedynie górką to może być..
Do osób, które zdały. Wiem, że "po" też istnieje możliwość dokupienia jazd doszkalających. Znam osobę, żonę, matkę, która zdała po wielu razach, a po udanym egzaminie dokupiła jeszcze jazdy, żeby na przykład nauczyć się na innych trasach niż na kursie. Potem jeszcze długo jeździła szkoleniowo z kimś z rodziny. Niektórzy tego potrzebują. Mnie się podoba w moim obecnym rodzinnym instruktorze, że nie zakłada, że wystarczy kilka lekcji. Przecież to absurd! Za mało! Wiele rzeczy trzeba wyćwiczyć! Jak czasem słyszałam na przykład od taksówkarza, że wystarczy 5 godz. przypominających, to sobie myślałam, chyba z 55 godzin!
@mama_malwina nie poddawaj się! A które podejście, jeśli można spytać?
Ok. Doczytałam. Ale 6 to chyba nie tak wiele przy dzisiejszych standardach. Mąż zdał przy 3 ale to bardzo dobrze na dzisiejsze czasy. Ja za 3 ale 30 lat temu. Wtedy były dużo mniejsze wymagania. Tyle, że z teorii trzeba było zdawać typu budowa silnika itp.
@mama_malwina ale to nie mama i mąż mają wierzyć, Ty sama w siebie uwierz. Za każdym razem jesteś coraz bliżej własnego prawka. Zbuntuj się wewnętrznie, że dasz radę i im pokażesz.
Mnie łatwiej gadać, bo papier jest. Zrobiłam w młodości. Na wszelki wypadek. Ot, jako kolejną sprawność podczas studiów...między kursem tańca a jakimiś wyprawami górskimi... Zupełnie nie planowałam jeździć. Nie miałam auta. Zrobiłam na wypadek, gdybym na przykład wylądowała gdzieś, w jakimś miejscu na Ziemi, gdzie bardzo trudno bez auta. Na przykład na skandynawskiej wsi. Wracając do egzaminu na prawko. Chyba bardzo rzadko ktoś "nie nadaje się". Znaczna część potrzebuje pewnie znacznie więcej treningu, szczęścia, czasu, by zdać ten cały egzamin. Uff. Jak dobrze, że mam to za sobą.
Komentarz
Dziś mi się super tą godzinkę jeździło
W Łomży można zdawać i trzy razy jednego dnia
Dowiedziałam się że coś się ma zmienić w egzaminie. Wyczytałam że ma być losowanie oczywiście komputerowo jak ma się robić łuk czy od tej pierwszej koperty czy od drugiej tzw do tyłu. Czy łuk czy górkę. A i ma być pakownie równoległe od lewej strony.
Czytałam o tym na forum o prawo jazdy i tam piszą egzaminatorzy i instruktorzy..
Nieźle szło mi sprzęgło i gaz. Czyli ruszanie. Hamowanie troszkę za gwałtownie. Było oki. Jeździłam na jedynce, dwójce, a nawet trójce, na wstecznym. Udało się też zawrócić ze trzy razy. Trochę trudniejsza była koordynacja kierownica i utrzymanie się na swoim pasie jezdni. Była szarówka a potem ciemno, więc lusterek to ja w ogóle nie widziałam, a cóż dopiero, co w tych lusterkach. Ale raz nawet tir przejechał na sąsiednim pasie, a raz autobus. Było lepiej niż myślałam. Ale po godzinie zmęczyłam się, zmęczyły mi się oczy i miałam centralnie dosyć tej jazdy, a teraz to nawet, jak orzekł mąż, twarz mi wyszczuplała ze zmęczenia.
Ale powoli zaczynam wierzyć, że mogę jeździć .
Co prawda nie wyobrażam sobie, nie zabić się na jezdni wielopasmowej, gdzie trzeba włączyć się do ruchu, zmienić pas i gdzie jadą szybko, ze wszystkich stron...ale pewnie sporo można wyćwiczyć...ale czy po 50tce????
Hej hej
Niestety Kraków, więc łatwo nie ma.
Już nawet przy zmianie biegów tak bardzo mi samochód nie odbija na prawo . Bo poprzednio, gdy patrzyłam na skrzynię biegów, to kierownicą za mało się zajmowałam. W trakcie jazdy nie, ale po kilka godzin dochodzę do siebie, wykończona jak przejechana...
Parę lat temu dostaliśmy samochód od Cioci, bo zmieniła na nowszy model. Tu na forum zachęcaliście mnie do jeżdżenia albo sprzedania. Ale po raz kolejny przekonuję się, że każda sprawa musi mieć w życiu swój czas. Zupełnie nie czułam tego wtedy. Najpierw robiłam habilitację, potem i tak byłam bardzo zajęta. Teraz jest czas na to!
Dwa lata temu mąż zrobił prawko i od razu zaczął jeździć, a ja przy nim przeżywałam i dalej przeżywam każdą zmianę pasa, świateł, gdy jeździł szybko to aż stopy mnie bolały od hamowania na miejscu pasażera .
Ale trochę sobie odświeżyłam temat. Zobaczyłam, że to się da zrobić.
I teraz postanowiłam spróbować. Widzę, że ta umiejętność naprawdę może się przydać. Na przykład taka pogoda słoneczna jak dziś. Miałam trochę wolnego, mogłabym zabrać na przykład teściową albo żonę taty za miasto.
A akurat okazało się, że kuzyn mnie chętnie nauczy.
Poza tym lubię chodzić, doceniam ruch i dalej kupuję migawkę (bilet miesięczny po łódzku) bo lubię niezależność w korzystaniu z komunikacji miejskiej.
Na szczęście, od kiedy jeżdżę sama, przeszło zupełnie.
Myślę, że u Ciebie będzie podobnie
wspaniale, że masz takiego dobrego kuzyna
Dzięki za kibicowanie .
Tego Ci trzeba.
Dalabym Ci swoim pojezdzic, nie gasnie. Nie chcialabys wysiadac.
ja się wpierw wzbraniałam ale teraz już w manualu za nic bym nie chciała
Ja wiem o zmianach, ma być jakieś losowanie co się na placu ma robić i podobno równoległe parkowanie po lewej stronie!
@Agnieszka a jakie zmiany jeszcze mają być na egzaminie. O jak by placu nie było, no jedynie górką to może być..
Niektórzy tego potrzebują.
Mnie się podoba w moim obecnym rodzinnym instruktorze, że nie zakłada, że wystarczy kilka lekcji. Przecież to absurd! Za mało! Wiele rzeczy trzeba wyćwiczyć!
Jak czasem słyszałam na przykład od taksówkarza, że wystarczy 5 godz. przypominających, to sobie myślałam, chyba z 55 godzin!
A które podejście, jeśli można spytać?
Ok. Doczytałam. Ale 6 to chyba nie tak wiele przy dzisiejszych standardach. Mąż zdał przy 3 ale to bardzo dobrze na dzisiejsze czasy. Ja za 3 ale 30 lat temu. Wtedy były dużo mniejsze wymagania. Tyle, że z teorii trzeba było zdawać typu budowa silnika itp.
Zupełnie nie planowałam jeździć. Nie miałam auta. Zrobiłam na wypadek, gdybym na przykład wylądowała gdzieś, w jakimś miejscu na Ziemi, gdzie bardzo trudno bez auta. Na przykład na skandynawskiej wsi.
Wracając do egzaminu na prawko. Chyba bardzo rzadko ktoś "nie nadaje się". Znaczna część potrzebuje pewnie znacznie więcej treningu, szczęścia, czasu, by zdać ten cały egzamin.
Uff. Jak dobrze, że mam to za sobą.