wczoraj z mężem jechałam..I widzę że mam taki problem: Za wolno włączam się do ruchu a wiadomo tu trzeba szybko. (...) W nocy okropnie mi się kieruje..
Do ruchu najszybciej włączysz się hybrydą (elektrycznym jeszcze żwawiej, od biedy automat albo Audi A2 - aluminiowe - lekkie i nierdzewne , przyspiesza jak rakieta).
Mieliśmy Toyotę Prius 2014r - przy zapalonych lampach było widno jak w dzień . Lampy to cały szkopuł.
(...) I też trudno mi trudno mi u trzymać stała prędkość ale za szybko gaz puszczam albo za mocno daje. tzw nie mogę utrzymać np 60 km..tylko mi skacze. ktoś coś ma jakieś rady?? (...)
tak samo łuki ścinam..
Tempomat / speedostat / cruise control? A może auto jest za krótkie? Im dłuższe, tym łatwiej się prowadzi przy dużej prędkości, chodzi o duży rozstaw osi. Krótkie ma tendencję do robienia szlaczków. Ścinanie łuków minie z wyjeżdżonymi kilometrami .
(...) albo że jadę na głównej i nagle ktoś mi wyjeżdża. Wczoraj musiałam hamować z piskiem opon bo jakaś baba wyszła na drogą a parę metrów za nią były pasy. Ile to trzeba do nieszczęścia jak to trzeba uważać!!!!
Ja juz od kilku tygodni probuje jezdzic, ale ciagle robie bledy jestem poczatkujacym kierowca i to niestety widac. Nie stresuje mnie pouczajacy maz, tylko to, ze ciagle zapominam o podstawach np dzisiaj po poludniu przejechalam pol miasta na dlugich swiatlach
@ola_g jadaca naprzeciw L dala mi po oczach dlugimi swiatlami, a ja zupelnie nie skumalam o co chodzi. Pomyslalam, ze co to za instruktor, ze w ciagu dnia na dlugich jedzie ale wiem jedno, ze nie moge sie zniechecac, bo to poczatki i za duzo mnie kosztowalo zrobienie prawka, aby odpuscic.
Drodzy, dalej jeszcze jeżdżę z moim instruktorem. Już na pewno jest lepiej, często sama zmieniam biegi (bez podpowiedzi), choć czasem z podpowiedzią... Uczę się też za bardzo nie zwalniać przed skrętem, bo mam tendencję do niepotrzebnego zatrzymania się wtedy, a ci z tyłu mogą na mnie wpaść, jeśli nie zachowają odległości, i takie tam niuanse. Jeszcze nie do końca czaję rondo. Musiałabym chyba sama wokół niego spacerować jako pieszy i poanalizować te strzałki i te pasy...jednym słowem jest interesująco. Ale niedługo, niedługo, nastanie ta chwila wyjścia ze strefy komfortu i jeżdżenia samodzielnie. Chyba na początek wycieczki poza miasto o 5 rano w niedzielę . Albo jeszcze trochę do samodzielnej jazdy.
Dalej intensywnie użytkowuję tramwaje. Niektóre nie mają klimy. Jest też ciekawie. I duszno. Rowerów jeszcze nie przystosowaliśmy po zimie. Nie bardzo mamy kiedy.
Ja tam od zawsze jeżdżę zgodnie z przepisami zwłaszcza w mieście, z prędkością 50 i nie interesuje mnie, że ktoś się denerwuje, nie stać mnie na mandaty. Na jednej z ulic, która codziennie jeździmy na basen (jest ograniczenie do 40 i ja jadę 40 bo bardzo często stoi policja i łapie. Staram się jeździć bezpiecznie, nie wciskam się na chama, jeśli kogoś za mną to denerwuje to już jego problem nie mój. A nasze miasto jest mocno zakorkowane więc i tak zwykle nie da się jeździć szybciej.
Tak samo mam. Dodam że wpuszczam z podporzadkowanych uliczek.
Z tym wpuszczaniem z podporzadkowanych uliczek to ostroznie. W ogole trzeba bardzo uwazac przy wpuszczaniu kogos przed nas i ZAWSZE zanim to zrobimy - sprawdzic w lusterku, co sie dzieje z tylu, bo mozna bardzo slono zaplacic za niespodziewana( dla kierowcy za nami) uprzejmosc na drodze. Ty sie zatrzymasz a Tobie w kufer ktos wjedzie. Trzeba to robic z glowa. Mnie np.wnerwia, jak np chce z glownej skrecic w lewo w podporzadkowana i wiadomo, czekam az przejedzie caly sznur samochodow z zielonego i odczekalam swoje a tu ostatnie auto w kordonie zatrzymuje sie i mnie "puszcza", juz bym wolała, zeby szybko przejechal i nie robil takich ceregieli. Co innego jak sie zatrzyma pierwsze auto z calego kordonu, wtedy ma to sens.
Agnicha ruszalam z ręcznego, ale jakoś potem się nauczyłam z nogi, no chyba że góra stroma. Teraz zatrzymuje sie pod górę i puszczam hamulec i samochód mi nie spada. Potem wystarczy gaz i jade. Bo ma taką funkcję, a jak górka mała to powolutku idzie w górę mimo zatrzymania i nogą go zatrzymuję. Mam parking assist i z niego korzystam. Nie używam ręcznego poza parkowaniem.
Mój śp ojciec nie ruszał z ręcznego, i się chwalił że na centymetr mu samochód nie spadnie. Ale on tylko to robił, tzn jeździł.
Jak pokonać strach przed samodzielna jazda? 6 lat temu zrobiłam kurs na prawo jazdy po którym nie zapisałam się nawet na egzamin. Po 6 latach zrobiłam kurs od nowa po czym zdałam wszystko za pierwszym razem. Instruktorzy chwalili że ok, znam przepisy i we środę odebrałam prawko i ściana. Jechałem już 3 razy ale nie sama, cały czas się boję, stłuczki, że nie zareaguje na zagrożenie itp. Wczoraj jeździłam z bratem godzinę po mieście, po15 minutach chciałam już wracać do domu, brat mnie zmuszał zebym jeszcze pojezdzila, a ja czuję jak mi żołądek że strachu ściska , jeździć muszę, mąż nie może że wzgl na wzrok, kiedy ten strach minie? Jak mogę sobie pomóc?
Ja zdałam w 2004 r, zaczęłam jeździć dopiero 2 lata temu. Też był strach i przed każdą jazdą bolał mnie brzuch. Ale jeździć musiałam, nie miałam wyjścia. U mnie był dodatkowy problem, że wielu rzeczy już zapomniałam, bałam się parkować. Po dwóch latach stres minął, coraz lepiej mi się jeździ i na coraz więcej się odważam, choć dla innych to może być śmieszne (bo tak powoli to idzie, ale ważne, że do przodu).
Nie wiem czy pomoze to co napisze, bo kazdy jest inny, mi minelo z 10 lat od pierwszej lekcji jazdy do zdania egzaminu. Nie znaczy to ze 10 lat mialam lekcje, tylko wlasnie ze strachu zaczynalam I nie konczylam. Balam sie przede wszystkim ze komus zrobie krzywde, bo sie zagapie, nie zdaze zahamowac itp. Kilka miesiecy temu zdalam egzamin I mimo ze nadal mam leki, to sa coraz mniejsze. Coraz pewniej jezdze, jestem bardziej niezalezna "logistycznie", a przede wszystkim bardzo z siebie dumna, ze mimo leku jezdze autem, no i coraz bardziej to lubie.
Wiem ze latwo jest radzic jak sie jest juz po drugiej stronie, a kazdy musi sam przejsc przez swoje zycie I to co na nie sie sklada, ale to tez nas rozwija. Dobre rady sa napisane powyzej I zgadzam sie w 100%z tym co napisaly @mader I @Elunia
Dzisiaj muszę pojechać w godzinach szczytu z synem do szkoły muzycznej, będzie moloch, nie będzie gdzie zaparkować, chciałam jechać autobusem ale walczę ze sobą żeby jednak autem, wczoraj obczajalam z bratem gdzie w okolicy szkoły zaparkować żeby nie ładować się na parking szkolny bo dziś w zakończenie roku będzie apokalipsa, muszę jakoś dać radę. Faktycznie mam nadzieję że ten strach z czasem oslabnie, bo robiąc prawko spełnilam swoje największe marzenie .
@Klaudia chyba kazdy na początku sie boi, to normalne. Mi pomógł mus - po prostu musiałam jeździć, bo bez auta plan dnia mi sie sypał. Oswajaliśmy sobie najpierw moje miasteczko. Na zakupy jeździłam do wszystkich możliwych sklepów najpierw i do pracy. Za miasto tylko i wyłącznie z nawigacja, zeby sie jeszcze niestresiwac dodatkowo tym, ze nie wiem gdzie jechać. Pozniej przyszedł następny mus - jazda po autostradzie, bo tylko tak mogłam sie sensownie do przyjaciela dostać. Miałam straszna panikę, ale tez mocna motywacje, wiec pojechałam. Teraz, po 1,5 roku autostrada to moj żywioł Nie potrafię po prostu wolno jeździć, wszystkich wyprzedzam. Zobaczysz, będzie dobrze, tylko musisz codziennie troszkę pojechac, nie robić przerw.
No i pojechałam. Pod szkołą masakra, ale wiedziałam gdzie skręcić żeby zaparkować, korek był, ludzie na chama wpychali się na pasy bez kierunkowskazów, ale dałam radę
Jeździć i jeszcze raz.. Uwielbiam sama jeździć. Nie cierpię z mężem czy z kimś kto ma prawko bo ciągle mnie pouczają. Daje sobie radę..auto ma bez wspomaganie i różnych innych bajerów. Nie powiem że boje się zimy..:(
Podepnę się z pytaniem. Syn zgubił dwa tyg temu prawo jazdy. Poniewaz nie wiedzial gdzie zgubil i liczyl jeszcze na znalezienie nigdzie tego nie zgłaszał. Czy powinien? Jakie są procedury wyrobienia nowego? Czy zawsze w miejscu stałego zameldowania? Czy zeby wyrobic nowe musi miec poswiadczenie, ze zgłaszał? Ile to trwa w czasie?
Komentarz
Mieliśmy Toyotę Prius 2014r - przy zapalonych lampach było widno jak w dzień . Lampy to cały szkopuł.
A może auto jest za krótkie? Im dłuższe, tym łatwiej się prowadzi przy dużej prędkości, chodzi o duży rozstaw osi. Krótkie ma tendencję do robienia szlaczków.
Ścinanie łuków minie z wyjeżdżonymi kilometrami .
Uczę się też za bardzo nie zwalniać przed skrętem, bo mam tendencję do niepotrzebnego zatrzymania się wtedy, a ci z tyłu mogą na mnie wpaść, jeśli nie zachowają odległości, i takie tam niuanse. Jeszcze nie do końca czaję rondo. Musiałabym chyba sama wokół niego spacerować jako pieszy i poanalizować te strzałki i te pasy...jednym słowem jest interesująco.
Ale niedługo, niedługo, nastanie ta chwila wyjścia ze strefy komfortu i jeżdżenia samodzielnie. Chyba na początek wycieczki poza miasto o 5 rano w niedzielę .
Albo jeszcze trochę do samodzielnej jazdy.
Ale z każdą godziną jazdy czuję się pewniej.
Rowerów jeszcze nie przystosowaliśmy po zimie. Nie bardzo mamy kiedy.
Dodam że wpuszczam z podporzadkowanych uliczek.
Mnie np.wnerwia, jak np chce z glownej skrecic w lewo w podporzadkowana i wiadomo, czekam az przejedzie caly sznur samochodow z zielonego i odczekalam swoje a tu ostatnie auto w kordonie zatrzymuje sie i mnie "puszcza", juz bym wolała, zeby szybko przejechal i nie robil takich ceregieli. Co innego jak sie zatrzyma pierwsze auto z calego kordonu, wtedy ma to sens.
Mój śp ojciec nie ruszał z ręcznego, i się chwalił że na centymetr mu samochód nie spadnie. Ale on tylko to robił, tzn jeździł.
Pozniej przyszedł następny mus - jazda po autostradzie, bo tylko tak mogłam sie sensownie do przyjaciela dostać. Miałam straszna panikę, ale tez mocna motywacje, wiec pojechałam. Teraz, po 1,5 roku autostrada to moj żywioł Nie potrafię po prostu wolno jeździć, wszystkich wyprzedzam.
Zobaczysz, będzie dobrze, tylko musisz codziennie troszkę pojechac, nie robić przerw.
Uwielbiam sama jeździć. Nie cierpię z mężem czy z kimś kto ma prawko bo ciągle mnie pouczają.
Daje sobie radę..auto ma bez wspomaganie i różnych innych bajerów.
Nie powiem że boje się zimy..:(
Syn zgubił dwa tyg temu prawo jazdy. Poniewaz nie wiedzial gdzie zgubil i liczyl jeszcze na znalezienie nigdzie tego nie zgłaszał. Czy powinien?
Jakie są procedury wyrobienia nowego?
Czy zawsze w miejscu stałego zameldowania?
Czy zeby wyrobic nowe musi miec poswiadczenie, ze zgłaszał?
Ile to trwa w czasie?
Wyrabianie nowego prawa jazdy to..koszt 105 zł. Musisz iść do starostwa i się dopytać.