Ja też lubię wytrawne i nasi nie dowiedzieli się dotychczas o opcji "obiad na słodko". Ale ziemniaki i zielenina wchodzą spokojnie i się najadamy. Np. dzisiaj ziemniaczki młode (które kocham, bo nie trzeba obierać przed gotowaniem, każdy sobie dłubie na talerzu i rozwija motorykę małą) oraz duszony na patelni szpinak z botwinką, ogórek świeży i marchewka młoda (niby organiczna) na surowo, w plasterkach. I wszyscy szczęśliwi.
wczoraj krem brokulowy i makaron (bez!) z sosem brokulowo-pieczarkowo-cebulowym ze smietana i roznymi serami, micha salaty (wyslij chlopa do sklepu po warzywa, to kupi cala siate, ale ze wszystko brokuly i jedno opakowanie fuj pieczarek... no coz)
Dzisiaj robie golabki i nadziewana papryke oraz, jesli dam rade "padnietego imama" (imam bayildi), czyli nadziewane baklazany. No i zaczynam jednak konfitury wisniowe, bronilam sie tydzien, ale owoce bardzo dojrzaly (mam do przerobienia z 50 kilo wisni #:-S, ktore w dodatku musimy sami zerwac). Jakos u nas fanaberia, ze mi sie nie chce gotowac, kiepsko przechodzi
Prosze bardzo. Moze zjesc i te 50 kilo, wezmiemy sobie nastepne 50... Zreszta z 20 juz zjedlismy, czeresni takoz. Sadownika zagadalismy nieprzezornie, chcialam sobie pozbierac (uwielbiam jesc wisnie, ale jeszcze bardziej lubie zbierac) i mu za te nazbierane zaplacic. A on sie ucieszyl, ze pozbieramy, bo mu sie nie chce/nie oplaca. Trzy drzewa najlepszych wisni, dwa czeresni, takich dojrzalych, w sloncu, na nadrenskim stoku. Auuuuuuu! Nie moge, nie umiem pozwolic na zmarnowanie. Codziennie wieczorem chodzimy na wisnie, ale obskubalismy moze 5% tego, co jest na tych drzewach.
ja obiadem na słodko też się nie najadam, tzn. mdli mnie szybciej niż zdążę się najeść, ale jako drugie danie, po warzywnej zupce bywa, częściej takie dania występują na kolację, zwłaszcza po zdrowym obiedzie - lubię dzieciom zrobić tę przyjemność, a i m. kooooocha słodkie, a że na pierogach z paczki się chował (fuj!) to niech poczuje kochające serce żony
co do wiśni - moja babcia robiła nam latem zupę wiśniową z makaronem, muszę przyznać, że za mną chodzi lubię kultywować takie stare i tanie przepisy mojego dzieciństwa
a żeby było w temacie - to dziś spaghetti z sosem ze świeżych pomidorów pomidory my love
@Elunia, panieruję kurczaka (w kawałkach) w startym imbirze, czosnku i odrobinie soli. Wrzucam do naczynia żarodpornego i podlewam wodą tak do 1/3 wysokości. 30min piekę zamkniętego, potem kolejne 30 min otwartego, woda wyparowuje, a kurczak sie rumieni.
Jak mam dobry dzień do dorzucam włoszczyznę do niego. Bardzo prosty patent. Panierki do mięs na bazie papryki, pomidorów i curry mi się po prostu znudziły:)
Co do tych zup niekwaśnych na kwaśno. miałam w życiu epizod dolewania do wszystkiego maślanki. Do sosów, do zup, ale sobie na tależu, żeby rodzinie nie zochydzać. Po roku mi przeszło, ale nadal uważam, że większość rzeczy na kwaśno smakuje lepiej. Tylko trzeba się odważyć.
ja dziś wygram , jako pierwsza do odstrzału. po raz pierwszy od lat użyłam Fixu...
@MartynaN - a jest jakiś pożytek z tego Fixu? Nigdy nie używałam i zawsze się zastanawiam, czy te cuda są coś warte. Trochę mnie bawią na sklepowych półkach te "placki ziemniaczane w proszku", "Fixy do wszystkiego", "ciasta, tylko dodaj wodę, jajko i tłuszcz" itp. Zastanawiam się, dlaczego ludzie dają się na to nabrać? Czy to faktycznie w jakikolwiek sposób ułatwia lub uprzyjemnia życie? Za mojego dzieciństwa moja mama kupowała często "zupy w proszku" ale to wynikało głównie z faktu, ze ona wyszła z domu rodzinnego kompletnie bez pojęcia o tym, jak gotować.
Nie wiem jak z dostepnoscia w Polsce, ale u lokalnego Chinczyka (z Wietnamu ) kupuje pasty-bazy do przeroznych potraw. Sklad maja naprawde dobry, bez polepszaczy i zbednej chemii.
Elunia, sprobuj np czerwonego curry, smakuje raczej wszystkim. Smazysz paste, na to dajesz pokrojone mieso (mozna bez), zalewasz mlekiem kokosowym i wrzucasz rozne warzywa (cukinia, papryka, moze byc brukul, baklazan, pedy bambusa ze sloika, winogrona albo ananas), na sam koniec troche szczypioru. Ale wlozyc do tego mozna prawie wszystkie resztki warzywne. Cala sztuka polega na tym, zeby ugotowac, ale nie rozgotowac (ja po wrzuceniu cukinii i papryki juz wylanczam grzanie). Powodzenia!
Akurat kurczak w sosie ziołowym okazał się być smaczny. Nie do końca zidentyfikowałam, jakie przyprawy zawierał. Ale moja teściowa jest fanką fixów, więc jako częsty, niedzielny degustator mogę powiedzieć, że raczej nie warto.
A już te placki ziemniaczane to totalne porażka. Mąż kiedyś kupił. Nawet nie wpadłabym, jaki był pierwowzór bez reklamy na opakowaniu, bo koło placków ziemniaczanych nawet nie leżały. W ogóle takie erzace szybko znikają z rynku.
No... ja też uwielbiam targ:D dostałam świetne młode ziemniaki i kalafiora... do tego kostka z łososia. No dobra, glazurowane zuuuoo, ale przynajmniej rybą smakowało i z dwójką szalonych dzieci da sie zrobić:D
Nie wiem, czego mam niedobór, ale jestem w stanie pochłonąć główkę młodej kapusty z koperkiem i pomidorami w jeden dzień. Najlepsza z jaglanką, uzyskuje sie wtedy smak podobny do gołąbków.
Komentarz
i makaron (bez!) z sosem brokulowo-pieczarkowo-cebulowym ze smietana i roznymi serami, micha salaty
(wyslij chlopa do sklepu po warzywa, to kupi cala siate, ale ze wszystko brokuly i jedno opakowanie fuj pieczarek... no coz)
Dzisiaj robie golabki i nadziewana papryke oraz, jesli dam rade "padnietego imama" (imam bayildi), czyli nadziewane baklazany. No i zaczynam jednak konfitury wisniowe, bronilam sie tydzien, ale owoce bardzo dojrzaly (mam do przerobienia z 50 kilo wisni #:-S, ktore w dodatku musimy sami zerwac). Jakos u nas fanaberia, ze mi sie nie chce gotowac, kiepsko przechodzi
@Aga, wyślę Ci Jasia mojego z kg Ci zje na raz. Uwielbia wiśnie. Mąż też.
Ja nie cierpię!
Sadownika zagadalismy nieprzezornie, chcialam sobie pozbierac (uwielbiam jesc wisnie, ale jeszcze bardziej lubie zbierac) i mu za te nazbierane zaplacic. A on sie ucieszyl, ze pozbieramy, bo mu sie nie chce/nie oplaca. Trzy drzewa najlepszych wisni, dwa czeresni, takich dojrzalych, w sloncu, na nadrenskim stoku. Auuuuuuu! Nie moge, nie umiem pozwolic na zmarnowanie. Codziennie wieczorem chodzimy na wisnie, ale obskubalismy moze 5% tego, co jest na tych drzewach.
ja obiadem na słodko też się nie najadam, tzn. mdli mnie szybciej niż zdążę się najeść, ale jako drugie danie, po warzywnej zupce bywa, częściej takie dania występują na kolację, zwłaszcza po zdrowym obiedzie - lubię dzieciom zrobić tę przyjemność, a i m. kooooocha słodkie, a że na pierogach z paczki się chował (fuj!) to niech poczuje kochające serce żony
co do wiśni - moja babcia robiła nam latem zupę wiśniową z makaronem, muszę przyznać, że za mną chodzi lubię kultywować takie stare i tanie przepisy mojego dzieciństwa
a żeby było w temacie - to dziś spaghetti z sosem ze świeżych pomidorów pomidory my love
Za mojego dzieciństwa moja mama kupowała często "zupy w proszku" ale to wynikało głównie z faktu, ze ona wyszła z domu rodzinnego kompletnie bez pojęcia o tym, jak gotować.
U nas dziś naleśniki kto z czym chce.
A potem na kolację: bóóóóóóóóóóóóóóóóób i młoda fasolka, mniam, mniam
zjadłabym jeszcze, ale się skończyło bylo jakiś czas temu
A my zjedlismy placki z jablkami ze sniadania wraz z czeresniami, malinkami i truskawkami.
Jakos mi ochota na lososia minela .
I mam znow fasolke i bob. Uwielbiam targ!
dorsz smażony (chyba nie z Chin?????), młode ziemniaczki i fasolka a na deser ....... bób i czereśnie