hehe, indyka bym sobie zjadła... taki udziec... jaaami... pieczony z gorczycą iimbirem... a my dziś dojadamy parapetówkowe resztki + reszta gołąbków. Nie chce mi się nic więcej robić.
Krewetkowe bulgogi. Nie slyszeliscie? Nie przejmujcie sie, Koreanczycy, dla ktorych bulgogi jest potrawa narodowa, tez pewnie nie slyszeli ) Ale jak nie ma dzieci (poza najmlodsza, jedzaca swoje wlasne papki), to zapominam o gotowaniu. O zakupach tez. Wczoraj byl Turek z odbiorem do domu, dzisiaj postanowilam ratowac sie inaczej. Ryz byl, jakies resztki warzyw tez. Dwa sosy z AHG, ten do bulgogi i do zupy pho. Skladnikow zupowych nie mialam. Krewetki odmrazaja sie duzo krocej niz mieso, zreszta glownie mam zamrozona dziczyzne (bulgogi z dzika????). To powstalo dzielo. Nawet zjadliwe bylo.
@Aga, a ja a to wiem, co dziś jadły Twoje dzieci poza lodami oczywiście. @Katarzyna, mimo wielu prób nigdy nie wyszły mi kluski dyniowe takie smaczne jak u Ciebie
@hipolit - kupujesz dynię Hokkaido (ważne, żeby nie jakąś wodnistą! najlepiej dwie, bo małe są), myjesz, rozcinasz na pół, wyjmujesz pestki i pieczesz w piekarniku bez przykrycia, aż będzie miękka (180 st ok. 20-30 min.). Jak się upiecze i przestygnie można obrać albo nie, bo skórkę ma miękką. Zważyć, zmielić przez maszynkę do mięsa, dodać mąki ziemniaczanej 1/4 tego, co ważyła dynia i zagnieść ciasto jak na kluski ziemniaczane (można trochę posolić albo papryki słodkiej sypnąć do środka, ale konieczności nie ma). Z ciasta robisz kulki wielkości włoskiego orzecha i przypłaszczasz widelcem, żeby wyszły krążki w paski. Gotujesz jak kluski śląskie - rzucasz na osolony wrzątek, jak wypłyną, to jeszcze ze 2 minuty. Po odłowieniu jakimś tłuszczykiem przelać warto - ja preferuję masło, ale może być, co lubisz. I już! Smacznego!!!
@agatak - pewnie można z bułką, tylko one same są tak smaczne, że bym nie psuła smaku bułką. U mnie dziś znów kluski dyniowe. Obawiam się, że do końca sezonu na hokkaido będą ze dwa razy na każdy tydzień. Tylko muszę pierworodnego, jak wróci od dziadka z wakacji, wdrożyć w robienie, żebym nie musiała sama się z tym kizdrać.
Dokładnie tak, jak opisałam powyżej. Podstawa, to sucha dynia (Hokkaido) i jeszcze pieczona bez przykrycia, żeby jeszcze bardziej wyschła. Wtedy ciasto ma fajną konsystencję i dobrze się z niego lepi kulki.
W rozkroku na barykadzie. Kabaczek z nadzieniem miesno-kaszowym. I to po heretycku, nie z jaglanka, tylko gryczana. Porcja na dwa albo trzy dni mi wyszla, moglam brac mniejszego kabaczka.
Komentarz
a my dziś dojadamy parapetówkowe resztki + reszta gołąbków. Nie chce mi się nic więcej robić.
Codziennie obiad gotuje, dzuś się buntuje:P
Na wieczór może kluski dyniowe.
@Katarzyna, mimo wielu prób nigdy nie wyszły mi kluski dyniowe takie smaczne jak u Ciebie
Smacznego!!!
katarzyna - wyglądają bardzo apetycznie i brzoskwiniowo i mówisz że pyszne, a z bułką tarta na maśle też można?
sekto rosołowa - gotuję na jutro rosół na uroczyste powitanie moich rosołożerców
U mnie dziś znów kluski dyniowe. Obawiam się, że do końca sezonu na hokkaido będą ze dwa razy na każdy tydzień. Tylko muszę pierworodnego, jak wróci od dziadka z wakacji, wdrożyć w robienie, żebym nie musiała sama się z tym kizdrać.
(próbowałam rok temu ochyda, chyba że mi się smak zmienił)
ale pieczona dynia jest paskudna
I to po heretycku, nie z jaglanka, tylko gryczana. Porcja na dwa albo trzy dni mi wyszla, moglam brac mniejszego kabaczka.
Zupa ok, wlasnie sie gotuje na kolacje i jutro.