@Kociara: Co do orzeczenia -- napisałem nieco niżej, widziałaś?
Co do godzin w naucz. ind. -- jasno z tego wynika, że rodzic w ED także nie musi spędzić z dzieckiem w zerówce czy I klasie 20 godzin tygodniowo, jak niektórzy sobie może wyobrażają -- i twierdzą, że nie mają na to czasu. I o to chodziło w moim wpisie.
[cite] Witek (dawniej RiW):[/cite]I @Kociara: Co do orzeczenia -- napisałem nieco niżej, widziałaś? .
:shamed::shamed::shamed:
dopiero później
[cite]Witek (dawniej RiW):[/cite]Co do godzin w naucz. ind. -- jasno z tego wynika, że rodzic w ED także nie musi spędzić z dzieckiem w zerówce czy I klasie 20 godzin tygodniowo
no jasne, ze nie musi-godziny pracy indywidualnej(z jednym dzieckiem) czy zindywidualizowanej w malutkiej grupce (2-5 dzieci)są znacznie efektywniejsze, niż z całą klasą
ale-ze tak powiem-to jeszcze musi wiedzieć urzędas, który będzie decydował o tym i nie pdawnie na pomysł, że jednak dziecko w domu powinno tyle samo (co najmniej) uczyć sie, co w szkole
W sprawie nieklasyfikowania (nkl) z powodu frekwencji -- musi być ponad 50% godzin w całym roku (chyba że przedmiot jest w jednym semestrze/trymestrze), żeby nauczyciel mógł się zastanawiać, czy ma podstawy do ustalania oceny. Ale jeśli wszystkie sprawdziany są zaliczone itd., to i tak nie ma powodu do nkl.
Oczywiście nieobecności muszą być usprawiedliwione.
Ostrzegam jednak, że zdarzają się nauczyciele (?), którzy w takich przypadkach donoszą na rodziców do gminy/powiatu, wnosząc o ukaranie za niespełnianie obow. szk.
Właśnie a mnie ciekawi czy jak poradnia wystawi opinię niekorzystną dla dziecka, to dyrektor może znaleźć powód by nie przyjąć dziecko do swojej szkoły?
Jeszcze jedno czy pismo dziecka w klasie I jest aż takie ważne?Kształty liter i cyfr?
Opinia nie powinna być korzystna czy niekorzystna, winna po prostu oceniać rozwój dziecka, a nie wypowiadać widzimisię autorów.
Dyrektor nie musi w ogóle zważać na treść opinii, musi ją mieć załączona do wniosku, to jest wymóg formalny. Już pisałem, że ma to swoje dobre strony, gdyż jeśli coś zdiagnozują, to masz na piśmie, że dziecko może mieć z tym trudność, a nie że Ty nie umiesz go nauczyć.
Jeśli będziesz miała problem, idź do prywatnej poradni. Nie jest to majątek (pewnie koło 150 zł), a na pewno nie zrobią Ci krzywdy. Jest taka np. w Gorzowie Wlkp.
ul. Nowa 5
66-400 Gorzów Wielkopolski
tel. 95 728 50 70, fax 95 728 50 72
Nie wiem, czy działa â?? nie dodzwoniłem się.
Co do kształtów liter i cyfr -- dobrze jest, gdy dziecko z biegiem czasu coraz poprawniej je odtwarza, ale jeśli problem się przedłuża i nie ma postępów, można przypuszczać jakieś trudności w widzeniu lub motoryce.
Od tego właśnie jest poradnia, żeby zdiagnozowała i napisała w opinii, zaleciła ćwiczenia itd., a nie od wypisywania idiotycznych poglądów pracowników poradni na ED w ogólności, a w Waszym przypadku w szczególności -- co się niestety zdarza. Choć nam się na szczęście nie zdarzyło.
Z uwagi na fakt iż ostatnio moje dziewczynki mają ciągły niedobór taty (niezależnie ile go faktycznie razem spędzimy), jak tylko mamy czas razem to gadają. W takiej właśnie sytuacji znaleźliśmy się idąc na badanie. Przez dobre pół godziny córce mej nie zamknęła się buzia, po czym od wejścia do poradni córka moja wypowiedziała łącznie ze trzy zdania i to szeptem (w tym do pani psycholog około 5-8 słów). Pokolorowała za to piękny obrazek z domkiem, który dostała od pani, łącznie z narysowaniem rodziny głowonogów wokół domu (5 członków naszej rodziny oraz "ktoś" - Bóg jeden wie co pani psycholog z tego wywnioskuje). Przez dwie godziny opowiadałem Pani o naszych starszych dzieciach w głównej mierze. Jakie były powody, jakie są efekty, jak wygląda praktyka. Dwukrotnie Pani psycholog próbowała nawiązać kontakt z J., niestety bez większych efektów Np.: "J. wstań i poskacz na jednej nodze" Odpowiedź: "..." (i towarzyszący rozbrajający uśmiech mojej córki wyrażający: "Jaja se ze mnie robisz?"). Generalnie, tak jak się domyślałem, nie było szans na jakiekolwiek badanie bezpośrednie.
Spotkanie Pani zaczęła od stwierdzenia, że właściwie to nie ma za bardzo narzędzi do badania takiego małego dziecka w kierunku gotowości szkolnej - a tego, jak sobie wyobraża, powinno dotyczyć badanie, tylko że tak naprawdę najprędzej za rok. W zamian powiedziałem pani, że potrzebuję od niej tylko papierek, bo całą ideę tego badania uważam za pomyłkę i niedopatrzenie przy tworzeniu prawa.
Nie obyło się też bez prób nawrócenia mnie z ciemnej ścieżki za pomocą argumentów zdałoby się na wskroś racjonalnych. (Cytaty z pamięci)
1.
PP (Pani Psycholog): "No, dziecko które już ma kontakt z przedszkolem w tym wieku reaguje na takie polecenia..."
N (Namor): "A po co jej to w tym wieku?"
PP: "No, hmm... tak..." (rozbrajający uśmiech)
2.
rozmowa o planach na dalszą ED - podstawówka, gimnazjum.
N: "Przy dostępnych informacjach nt gimnazjów, planujemy nie posyłać tam dzieci"
PP: "To chyba zależy od podejścia rodziców... Znam takie osoby, które zmieniły szkołę z publicznej na prywatną i są zadowoleni"
N: "W porównaniu do tej poprzedniej..."
PP: "No, hmm... tak... (rozbrajający uśmiech) Może po prostu ten etap jest taki trudny."
(... chwila dygresji o reformie itd....)
N: "więc nie mamy po co posyłać tam dzieci"
PP: "No, hmm... tak... (rozbrajający uśmiech)"
3
PP: "dzieci, które chodzą do przedszkola maja lepszy kontakt z grupą, bawią się w zaproponowane zabawy..."
N: "nie przyszedłem do pani dlatego, że córka ma problemy ze znalezieniem się grupie, takie sytuacje jej nie dotyczą. W grupie rówieśniczej znajduje się doskonale. Co nie znaczy, że będzie się bawić w to co jej ktoś nakaże. Jeśli otrzyma przymus wykonania jakiegoś zadania, wykona je, ale zaznaczając, że nie jest to coś co robi chętnie."
PP: "No właśnie (nadzieja w oczach) - dzieci powinny w tym wieku chętnie bawić się w grupie w zaproponowane zabawy."
N: "Dlaczego? To dotyczy wyłącznie dzieci, które chcemy wychować na dobrych żołnierzy lub policjantów."
PP: "No, hmm... tak... (rozbrajający uśmiech)"
Ostatecznie Pani stwierdziła, ze ode mnie dowiedziała się już dużo, a teraz musi jeszcze bezpośrednio zbadać młodą, więc umówimy się na następne spotkanie. W przyszłym tygodniu więc zobaczymy się ponownie. Nie spodziewam się jakichkolwiek efektów, ale ponieważ J. się podobało (posiedziała przy ładnym stoliku i porysowała sobie) pójdziemy jeszcze raz.
Nie wiem czy ta pani spodziewała się, że będę ją wspierał w zabiegach zmierzających do aktywizacji córki, ale ja siedziałem jak kamień - jako, że to ona to badanie prowadzi, nie ja.
CDN
A co do treningu pisma kształtnego, to jest o tyle ważne, że wraz z nauką pisma dziecko ćwiczy bardzo różne umiejętności. Kaligrafia sama w sobie nie jest już w ogóle potrzebna - tym bardziej, że ma niewielki wpływ na późniejszy charakter pisma. Ale - w moim mniemaniu - nauka kaligrafii w pierwszych latach nauki jest elementem niezastąpionym.
[cite] Witek (dawniej RiW):[/cite]
Oczywiście nieobecności muszą być usprawiedliwione.
Ostrzegam jednak, że zdarzają się nauczyciele (?), którzy w takich przypadkach donoszą na rodziców do gminy/powiatu, wnosząc o ukaranie za niespełnianie obow. szk.
i co w tym dziwnego?
i nie nauczyciele, tylko dyrektor/pedagog szkolny
ja tak robię w wypadkach, kiedy uczeń wagaruje a rodzice nijak nie potrafią wpłynąć na zmianę zachowania dziecka, nie podejmują żadnych działań i nie robią nic, by pomóc dziecku a dziecko jest zagrożone demoralizacją
Pisałem o obecnościach usprawiedliwionych... I o nauczycielach, bo znam właśnie taki przypadek (przy okazji sam decyduje, czy rodzic słusznie prosi o uspr., czy nie, a nie chodzi tu o wychowawcę!).
Co do dyrektora, to ma nawet taki obowiązek, jeśli obecności są nieusprawiedliwione.
Ale nie o tym pisałem i nie o tym była mowa w wątku. Proponuję więcej uwagi w czytaniu.
Dzięki Namor, dzięki Witek,
Z dobrych wieści jest to , że wychowawczyni będzie do nas przyjeżdżać , a nie osoba, która była mało życzliwa.I za to dziś dziękuję Bogu.
Wychowawczyni ciągle wątpiąca w nasza ED ale chętna do współpracy.Marzy mi sie, by przez naszego syna otworzyły jej się oczy.
A tak czekamy na wrzesień, kiedy już nikt do nas nie będzie przychodził,,,hm....
Za tydzień w środę w poradni pojawi sie nasz 7 latek, chodzi nam i opinię, bo od razu przechodzi na ED. To dopiero będzie czary mary.Silna osobowość coś z gatunku J. Namora i Beci.Ciekawie będzie...
Hm... jesteśmy po wstępnym badaniu psychologicznym I. , pani zachwycona.Ja właściwie się zastanawiam czy jego poziomem inteligencji czy zdecydowaną różnicą w stosunku do postępów edukacyjnych W.
Zadziwiające jest jak, to wszyscy, jakby w zmowie, uważają jak wiele I.straci, poprzez ta separację...(nie chodzenia do szkoły)
Co do W. słyszę tylko, że szkoda, ze dziecko straci kontakt z klasą...Każdy na swój sposób wkłada swoje trzy grosze, by dziecko nie rezygnowało ze szkoły całkowicie...
słuchajcie podpowiedzcie mi, jak uciec od ludzi, którzy zawsze na wszystko mają radę i to najlepszą...mam na myśli tutaj szczególnie środowisko nauczycieli.
Mam prośbę - czy znacie jakieś dobre książki nt. ED. Znalazłam dwie w necie, ale nie wiem czy warto je kupić.
Jeśli możecie to bardzo proszę o namiary na jakieś dobre, sprawdzone.
[cite] Aśka:[/cite]No właśnie o niej myślałam, nie chciałam jednak kupować w ciemno.
Czy ktoś z Was zna książkę "Edukacja domowa w Polsce. Teoria i praktyka"?
Podobno to zbiór artykułów teoretyków i praktyków ED. Niektóre zbyt naukowe, ale podobno pozycja warta przeczytania. Piszę podobno, bo książki nie czytałam, bazuję na opinii osoby, która czytała.
Budajczaka zaczęłam czytać i powiem szczerze, że dla mnie zbyt naukowe
Ale to moja opinia, Namorowi się podobała, ale on jest od teorii, a ja od praktyki, więc kwestia podejścia Pewnie jakbym miała z paniami z poradni rozmawiać, to bym przeczytała, żeby jakąś mądrością naukową zabłysnąć. A tak to Namora wysyłam niech walczy, a ja w domu grzecznie izoluje nasze pociechy
Budajczak idealny na doszkolenie się żeby ci nikt nie podskoczył z naukowego pktu widzenia.
My jesteśmy po drugiej wizycie naszej 5-latki. Było nieporównywalnie milej i lepiej z pktu widzenia przedmiotu badania. J. po godzinie przestała nawet mówić szeptem i wykonywała polecenia. Mam wrażenie, że pani zmieniła podejście od naszego ostatniego spotkania. Może 2,5 h rozmowy nt teorii i praktyki ED zaowocowało po przemyśleniu?
W każdym bądź razie rozstaliśmy się bardzo miło i przyjemnie, bez przekonywania do zarzucenia prób izolacji dzieci itp. No i prawdopodobnie spotkamy się za rok znów, bo Pani uważa, że jeśli jedna opinia na etap, to przed pierwszym etapem szkolnym będziemy musieli powtórzyć badanie zrobione teraz. Nawet zasugerowała co ćwiczyć przedtem:bigsmile:
Marek Budajczak - książka rewelacyjna, dla mnie stała się wręcz skarbnicą wiedzy o edukacji domowej.
Państwo Budajczakowie są pierwszymi w Polsce rodzicami, którzy zabrali swoje dzieci ze szkoły i przez kilkanaście lat uczyli je w domu. Dlatego nic ani nikt w Polsce nie może się równać z ich doświadczeniem. W dodatku są bardzo otwarci, chętnie pomagają każdemu, kto tego potrzebuje. Pan Marek prowadzi własną poradnię, więc jeśli ktoś ma jakiekolwiek problemy, np. z opinią, podaję nr telefonu i maila:
A czy ktoś próbował ED w przypadku gimnazjalistów?
Bo o ile w przypadku młodszych dzieci nie widzę problemu, to ze starszymi może już byc gorzej...
Nigdy realnie o tym nie myślałam i nie zgłębiałam tematu. Ale mąż ostatnio, ku mojemu ogromnemu zdziwieniu rzucił takie hasło...
@Małgorzato32 - syn dyrektorki mojej szkoły w ubiegłym roku robił w ramach ED ostatnią klasę liceum. Maturę zdał i na wymarzone (bardzo oblegane) studia się dostał, wiec można chyba uznać, że eksperyment się powiódł. Mój znajomy, który kiedyś udzielał się na tym forum ale w którymś zawirowaniu przepadł, uczy w ramach ED syna gimnazjalistę (a także trójkę młodszych dzieci) już drugi rok. Wyniki na świadectwie chłopak ma nie gorsze niż przed przejściem na ED, choć szkoła jest nieprzychylna i robi trudności.
Komentarz
@Kociara: Co do orzeczenia -- napisałem nieco niżej, widziałaś?
Co do godzin w naucz. ind. -- jasno z tego wynika, że rodzic w ED także nie musi spędzić z dzieckiem w zerówce czy I klasie 20 godzin tygodniowo, jak niektórzy sobie może wyobrażają -- i twierdzą, że nie mają na to czasu. I o to chodziło w moim wpisie.
dopiero później
no jasne, ze nie musi-godziny pracy indywidualnej(z jednym dzieckiem) czy zindywidualizowanej w malutkiej grupce (2-5 dzieci)są znacznie efektywniejsze, niż z całą klasą
ale-ze tak powiem-to jeszcze musi wiedzieć urzędas, który będzie decydował o tym i nie pdawnie na pomysł, że jednak dziecko w domu powinno tyle samo (co najmniej) uczyć sie, co w szkole
edit:cytaty
Mnie idzie o rodziców, żeby nabrali odwagi.
Oczywiście nieobecności muszą być usprawiedliwione.
Ostrzegam jednak, że zdarzają się nauczyciele (?), którzy w takich przypadkach donoszą na rodziców do gminy/powiatu, wnosząc o ukaranie za niespełnianie obow. szk.
Jeszcze jedno czy pismo dziecka w klasie I jest aż takie ważne?Kształty liter i cyfr?
Dyrektor nie musi w ogóle zważać na treść opinii, musi ją mieć załączona do wniosku, to jest wymóg formalny. Już pisałem, że ma to swoje dobre strony, gdyż jeśli coś zdiagnozują, to masz na piśmie, że dziecko może mieć z tym trudność, a nie że Ty nie umiesz go nauczyć.
Jeśli będziesz miała problem, idź do prywatnej poradni. Nie jest to majątek (pewnie koło 150 zł), a na pewno nie zrobią Ci krzywdy. Jest taka np. w Gorzowie Wlkp.
ul. Nowa 5
66-400 Gorzów Wielkopolski
tel. 95 728 50 70, fax 95 728 50 72
Nie wiem, czy działa â?? nie dodzwoniłem się.
Co do kształtów liter i cyfr -- dobrze jest, gdy dziecko z biegiem czasu coraz poprawniej je odtwarza, ale jeśli problem się przedłuża i nie ma postępów, można przypuszczać jakieś trudności w widzeniu lub motoryce.
Od tego właśnie jest poradnia, żeby zdiagnozowała i napisała w opinii, zaleciła ćwiczenia itd., a nie od wypisywania idiotycznych poglądów pracowników poradni na ED w ogólności, a w Waszym przypadku w szczególności -- co się niestety zdarza. Choć nam się na szczęście nie zdarzyło.
Z uwagi na fakt iż ostatnio moje dziewczynki mają ciągły niedobór taty (niezależnie ile go faktycznie razem spędzimy), jak tylko mamy czas razem to gadają. W takiej właśnie sytuacji znaleźliśmy się idąc na badanie. Przez dobre pół godziny córce mej nie zamknęła się buzia, po czym od wejścia do poradni córka moja wypowiedziała łącznie ze trzy zdania i to szeptem (w tym do pani psycholog około 5-8 słów). Pokolorowała za to piękny obrazek z domkiem, który dostała od pani, łącznie z narysowaniem rodziny głowonogów wokół domu (5 członków naszej rodziny oraz "ktoś" - Bóg jeden wie co pani psycholog z tego wywnioskuje). Przez dwie godziny opowiadałem Pani o naszych starszych dzieciach w głównej mierze. Jakie były powody, jakie są efekty, jak wygląda praktyka. Dwukrotnie Pani psycholog próbowała nawiązać kontakt z J., niestety bez większych efektów Np.: "J. wstań i poskacz na jednej nodze" Odpowiedź: "..." (i towarzyszący rozbrajający uśmiech mojej córki wyrażający: "Jaja se ze mnie robisz?"). Generalnie, tak jak się domyślałem, nie było szans na jakiekolwiek badanie bezpośrednie.
Spotkanie Pani zaczęła od stwierdzenia, że właściwie to nie ma za bardzo narzędzi do badania takiego małego dziecka w kierunku gotowości szkolnej - a tego, jak sobie wyobraża, powinno dotyczyć badanie, tylko że tak naprawdę najprędzej za rok. W zamian powiedziałem pani, że potrzebuję od niej tylko papierek, bo całą ideę tego badania uważam za pomyłkę i niedopatrzenie przy tworzeniu prawa.
Nie obyło się też bez prób nawrócenia mnie z ciemnej ścieżki za pomocą argumentów zdałoby się na wskroś racjonalnych. (Cytaty z pamięci)
1.
PP (Pani Psycholog): "No, dziecko które już ma kontakt z przedszkolem w tym wieku reaguje na takie polecenia..."
N (Namor): "A po co jej to w tym wieku?"
PP: "No, hmm... tak..." (rozbrajający uśmiech)
2.
rozmowa o planach na dalszą ED - podstawówka, gimnazjum.
N: "Przy dostępnych informacjach nt gimnazjów, planujemy nie posyłać tam dzieci"
PP: "To chyba zależy od podejścia rodziców... Znam takie osoby, które zmieniły szkołę z publicznej na prywatną i są zadowoleni"
N: "W porównaniu do tej poprzedniej..."
PP: "No, hmm... tak... (rozbrajający uśmiech) Może po prostu ten etap jest taki trudny."
(... chwila dygresji o reformie itd....)
N: "więc nie mamy po co posyłać tam dzieci"
PP: "No, hmm... tak... (rozbrajający uśmiech)"
3
PP: "dzieci, które chodzą do przedszkola maja lepszy kontakt z grupą, bawią się w zaproponowane zabawy..."
N: "nie przyszedłem do pani dlatego, że córka ma problemy ze znalezieniem się grupie, takie sytuacje jej nie dotyczą. W grupie rówieśniczej znajduje się doskonale. Co nie znaczy, że będzie się bawić w to co jej ktoś nakaże. Jeśli otrzyma przymus wykonania jakiegoś zadania, wykona je, ale zaznaczając, że nie jest to coś co robi chętnie."
PP: "No właśnie (nadzieja w oczach) - dzieci powinny w tym wieku chętnie bawić się w grupie w zaproponowane zabawy."
N: "Dlaczego? To dotyczy wyłącznie dzieci, które chcemy wychować na dobrych żołnierzy lub policjantów."
PP: "No, hmm... tak... (rozbrajający uśmiech)"
Ostatecznie Pani stwierdziła, ze ode mnie dowiedziała się już dużo, a teraz musi jeszcze bezpośrednio zbadać młodą, więc umówimy się na następne spotkanie. W przyszłym tygodniu więc zobaczymy się ponownie. Nie spodziewam się jakichkolwiek efektów, ale ponieważ J. się podobało (posiedziała przy ładnym stoliku i porysowała sobie) pójdziemy jeszcze raz.
Nie wiem czy ta pani spodziewała się, że będę ją wspierał w zabiegach zmierzających do aktywizacji córki, ale ja siedziałem jak kamień - jako, że to ona to badanie prowadzi, nie ja.
CDN
A co do treningu pisma kształtnego, to jest o tyle ważne, że wraz z nauką pisma dziecko ćwiczy bardzo różne umiejętności. Kaligrafia sama w sobie nie jest już w ogóle potrzebna - tym bardziej, że ma niewielki wpływ na późniejszy charakter pisma. Ale - w moim mniemaniu - nauka kaligrafii w pierwszych latach nauki jest elementem niezastąpionym.
i nie nauczyciele, tylko dyrektor/pedagog szkolny
ja tak robię w wypadkach, kiedy uczeń wagaruje a rodzice nijak nie potrafią wpłynąć na zmianę zachowania dziecka, nie podejmują żadnych działań i nie robią nic, by pomóc dziecku a dziecko jest zagrożone demoralizacją
Co do dyrektora, to ma nawet taki obowiązek, jeśli obecności są nieusprawiedliwione.
Ale nie o tym pisałem i nie o tym była mowa w wątku. Proponuję więcej uwagi w czytaniu.
ja mam dziś jakiś problem z rozumieniem Twoich wypowiedzi
kawa-i będzie ok
taką mam przynajmniej nadzieję
"czy mozna edukować domowo przez I-III, a potem znowu do szkoly? Spotkaliscie sie z taką sytuacją? "
Pytam na razie czysto teoretycznie.
Jeśli jednak dziecko do tego czasu opuści więcej niż połowę zajęć danej klasy, licz się ze zdawaniem egzaminu klasyfikacyjnego.
Z dobrych wieści jest to , że wychowawczyni będzie do nas przyjeżdżać , a nie osoba, która była mało życzliwa.I za to dziś dziękuję Bogu.
Wychowawczyni ciągle wątpiąca w nasza ED ale chętna do współpracy.Marzy mi sie, by przez naszego syna otworzyły jej się oczy.
A tak czekamy na wrzesień, kiedy już nikt do nas nie będzie przychodził,,,hm....
Za tydzień w środę w poradni pojawi sie nasz 7 latek, chodzi nam i opinię, bo od razu przechodzi na ED. To dopiero będzie czary mary.Silna osobowość coś z gatunku J. Namora i Beci.Ciekawie będzie...
moze sie komus przyda, nie sprawdzalam jeszcze strony
Zadziwiające jest jak, to wszyscy, jakby w zmowie, uważają jak wiele I.straci, poprzez ta separację...(nie chodzenia do szkoły)
Co do W. słyszę tylko, że szkoda, ze dziecko straci kontakt z klasą...Każdy na swój sposób wkłada swoje trzy grosze, by dziecko nie rezygnowało ze szkoły całkowicie...
słuchajcie podpowiedzcie mi, jak uciec od ludzi, którzy zawsze na wszystko mają radę i to najlepszą...mam na myśli tutaj szczególnie środowisko nauczycieli.
Jeśli możecie to bardzo proszę o namiary na jakieś dobre, sprawdzone.
Czy ktoś z Was zna książkę "Edukacja domowa w Polsce. Teoria i praktyka"?
Podobno to zbiór artykułów teoretyków i praktyków ED. Niektóre zbyt naukowe, ale podobno pozycja warta przeczytania. Piszę podobno, bo książki nie czytałam, bazuję na opinii osoby, która czytała.
Budajczaka zaczęłam czytać i powiem szczerze, że dla mnie zbyt naukowe
Ale to moja opinia, Namorowi się podobała, ale on jest od teorii, a ja od praktyki, więc kwestia podejścia Pewnie jakbym miała z paniami z poradni rozmawiać, to bym przeczytała, żeby jakąś mądrością naukową zabłysnąć. A tak to Namora wysyłam niech walczy, a ja w domu grzecznie izoluje nasze pociechy
My jesteśmy po drugiej wizycie naszej 5-latki. Było nieporównywalnie milej i lepiej z pktu widzenia przedmiotu badania. J. po godzinie przestała nawet mówić szeptem i wykonywała polecenia. Mam wrażenie, że pani zmieniła podejście od naszego ostatniego spotkania. Może 2,5 h rozmowy nt teorii i praktyki ED zaowocowało po przemyśleniu?
W każdym bądź razie rozstaliśmy się bardzo miło i przyjemnie, bez przekonywania do zarzucenia prób izolacji dzieci itp. No i prawdopodobnie spotkamy się za rok znów, bo Pani uważa, że jeśli jedna opinia na etap, to przed pierwszym etapem szkolnym będziemy musieli powtórzyć badanie zrobione teraz. Nawet zasugerowała co ćwiczyć przedtem:bigsmile:
Państwo Budajczakowie są pierwszymi w Polsce rodzicami, którzy zabrali swoje dzieci ze szkoły i przez kilkanaście lat uczyli je w domu. Dlatego nic ani nikt w Polsce nie może się równać z ich doświadczeniem. W dodatku są bardzo otwarci, chętnie pomagają każdemu, kto tego potrzebuje. Pan Marek prowadzi własną poradnię, więc jeśli ktoś ma jakiekolwiek problemy, np. z opinią, podaję nr telefonu i maila:
Izabela i Marek Budajczak
tel. 602 403 492
homeed@poczta.onet.pl
Bo o ile w przypadku młodszych dzieci nie widzę problemu, to ze starszymi może już byc gorzej...
Nigdy realnie o tym nie myślałam i nie zgłębiałam tematu. Ale mąż ostatnio, ku mojemu ogromnemu zdziwieniu rzucił takie hasło...
Moje dzieci to aktualnie- 1i 2 gimnazjum, 3 kl Sp i sześciolatek