"Na samą myśl, że mogłabym zamiast chodzić do szkoły siedzieć w domu z mamą i się uczyć -chce mi się płakać! "
"utwierdzilam sie tylko w przekonaniu ze zarowno do wielodzietnosci jak i do uczenia dzieci w domu trzeba miec talent i powolanie. Bo praktycznie jest to poswiecenie sie dziecku calkowite i na lata. Nie widze w tym systemie miejsca na jakikolwiek rozwoj rodzicow czy wolny dla nich czas - bo do uczenia dzieci tez trzeba sie przygotowac co pochlania zapewne reszte czasu jaki pozostal po "lekcjach". "
"
Nie twierdze ze edukacja domowa jest bez sensu, moze nawet jest swietna ale osobiscie nie wyobrazam sobie abym miala byc z moimi dziecmi 24 h na dobe poswiecajac im kazda chwile dnia- bo w gruncie rzeczy tak wygladaloby nasze/ moje zycie. "
Arletta, ale co oni pierniczą o braku socjalizacji??? nawet takich myśli do głowy nie przyjmuj, szkoda na to czasu. tak, jak napisała Becia, głowa do góry i cała dumna!!!!! i jeszcze taka moja rada, sprawdzona nie tylko na ED, ale ogólnie, jak najmniej tłumaczenia. ktoś będzie zainteresowany, sam Cię znajdzie, a wtedy rozmawia się zupełnie inaczej. trzymaj się dzielnie, nie jesteś sama:D
Agnieszko,rodzic moze sporo ,jak z nauczycielka Noe bardzo to bym do pedagog poszla,jasno bym powiedziala o co chodzi,do dyrektora takze, a jak nie skutkuje to list do kuratorium- rzeczowo napisany,z przebiegiem wszystkich rozmow itd. w ten sposob naprawde wiele mozna zdzialac I bac sie nie trzeba.Nauczycielom wydaje sie,Ze rodzic nie skieruje sprawy do dyrekcji czy kuratorium,ale uwierzcie,pracowalam jako pedagog w szkole 4 lata I jak juz sprawa trafiala do kuratorium to dyrekcja jak I nauczyciel zupelnie inaczej sprawe zalatwiali.
Działaj spokojnie i zdecydowanie, nie daj się wciągnąć w zbędne dyskusje.
Błędem byłoby oczekiwanie, że czyniąc coś, co uważasz za dobre dla swoich dzieci, będziesz podziwiana przez otoczenie. Jest wprost przeciwnie. "Jak to, nie macie telewizora? Biedne dzieci...". "Tak dużo dzieci, pewnie są zaniedbane..." itd.
Poczytaj może teksty Rubinowicza, są całkiem niezłe.
Witek jak zwykle ma rację.
W sumie to nawet byłoby podejrzane, gdyby otoczenie chwaliło nas za ED. Błąd antropologiczny przesiąknął bez reszty kulturę, w której żyjemy.
[cite] ProMama:[/cite]"Na samą myśl, że mogłabym zamiast chodzić do szkoły siedzieć w domu z mamą i się uczyć -chce mi się płakać! "
"utwierdzilam sie tylko w przekonaniu ze zarowno do wielodzietnosci jak i do uczenia dzieci w domu trzeba miec talent i powolanie. Bo praktycznie jest to poswiecenie sie dziecku calkowite i na lata. Nie widze w tym systemie miejsca na jakikolwiek rozwoj rodzicow czy wolny dla nich czas - bo do uczenia dzieci tez trzeba sie przygotowac co pochlania zapewne reszte czasu jaki pozostal po "lekcjach". "
"
Nie twierdze ze edukacja domowa jest bez sensu, moze nawet jest swietna ale osobiscie nie wyobrazam sobie abym miala byc z moimi dziecmi 24 h na dobe poswiecajac im kazda chwile dnia- bo w gruncie rzeczy tak wygladaloby nasze/ moje zycie. "
...a takie kwiatki o ED od nprowcow:bigsmile:
Bo oni tak myślą jak reszta świata:
rozwój osobisty=przyjemność i konsumpcja, czyli używaj świata póki służą lata:bigsmile:
Wlasnie zapytalam swojego 7-latka czy chcialby w przyszlym roku uczyc sie w domu. stanowczo powiedzial, ze nie:sad: Chce chodzic do szkoly, spotykac sie z kolegami. Czyli latwo nie bedzie
Myślę, że poznać inne rodziny uczące w domu.
Jeśli to w Polsce realne, bo u nas nie. Sama nie uczę w domu niestety, ale gdybym uczyła, to starałabym się poznać inne rodziny.
Ja właściwie tematu z dziećmi nie podjęłam, ale po dwutygodniowym wypoczynku starszy syn nie bardzo chce wracać do szkoły, a w domu nie miał laby tylko czas również przeznaczony na naukę.
Z polecanego przez Witka linku(miedzy innymi)
Tego trzeba mi było-jestem poruszona i jeszcze bardziej utwierdzona.Dzięki Witek!!!
[i]Dzieci domowe
Wychowanie dzieci w domu to ta właściwa droga. Powtórzmy. Wychowanie dzieci w domu. Dzieci w domu to za mało. Mogą zostać wyhodowane, mogą wyrosnąć na zblokowane i zdziczałe tak jak zaniedbane dzieci szkolne, jeśli matka uzna swój pobyt w domu za dopust i roztrwoni czas na telewizję, narzekania i tęsknoty za światem. Wcale to nierzadka sytuacja, bo wiele matek pozostaje w domu ale realizuje swoim życiem te szydercze "siedzenie w domu".
Dzieci wychowywane w domu, poddane dyscyplinie, obowiązkom, gdzie przekazuje się wiarę, wartości, zapewnia edukację i kontakty z innymi ludźmi to wyzwanie dla rodziców, które po ludzku przekracza możliwości duchowe i materialne przeciętnych małżonków. Ale to właśnie jest zadanie dla zwykłych, katolickich rodziców. Ten uświęcony podział ról. To nie jest elitarna fanaberia ale podstawowe zadanie do realizacji. Musimy uwierzyć, że łaska Boża nie zna ograniczeń i będzie nas wspierać. Chociaż jesteśmy wytresowani w lękach i braku ufności. Owoce tego wysiłku będziemy smakować przez całe życie, będą coraz obfitsze i obdarujemy nimi następne pokolenia. Doba i czas staną się gęste od zadań i obowiązków. Nasze wysiłki nabiorą głębokiego sensu. Szczególnie matka będzie dźwigać na sobie ten uświęcony trud. Będzie on nieustannie osładzany codziennymi radościami, drobiazgami, które tylko czujne oko matki dostrzeże. Najlepszej wychowawczyni, nauczycielki, opiekunki, lekarki swoich dzieci.
Oczy matki zobaczą rosnącą więź i zrozumienie między rodzeństwem, oddanie i przywiązanie do rodziców. Wzrastającą wiarę, nadzieję i miłość. Rozwijającą się wiedzę, żywą inteligencję i talenty - inne i niepowtarzalne u każdego dziecka. Otwartość na ludzi i zwykłą zaradność życiową. A wreszcie mądre dojrzewanie do samodzielności i odkrycia powołania, dla jakiego życie nam zostało dane od Boga. Bo to przecież jest celem wychowania. Będą w tym towarzyszyć słabości i porażki, by ćwiczyć nas w pokorze. Na zewnątrz wszystko będzie wyglądało na zwykłe, szare życie. Bo tak właśnie ma wyglądać. Tylko my będziemy wiedzieć jak trudne i jak pasjonujące jest takie życie i jak słodkie są jego owoce, dające przedsmak nieba. Jak nie warto tracić go na marności tego świata.
Matka wychowująca w domu dzieci to rzeczywistość jakby nie z tego świata. Ale także nie z przeszłego, bo jest on mocno wyidealizowany. To zadanie na teraz i na zawsze. Towarzyszy temu nieodparta myśl, że to droga do naprawy świata. Ale nie musimy myśleć o naprawie świata. Po prostu zatroszczmy się o nasze dzieci, o nasze rodziny na wzór Świętej Rodziny. Na błogosławione skutki nie będziemy długo czekać.[/i]
jeszcze jedno ...
nie wiem czy to dobre miejsce, ale niby przypadkiem(a przypadków nie ma) weszłam na ta stronę, a tam o nauczaniu domowym-z życia wzięte:
a ja mam takie pytanie: czy ktoś z Was, będąc na badaniach w PP zapytał wprost: po co nas tu państwo wezwali? bo ja się ciągle nad tym zastanawiam. kiedy mój syn szedł do zerówki, nikt nie pytał mnie, jaki On jest, nikt nie badała, jacy jesteśmy my, jako Rodzice, a przed rozpoczęciem ED są spotkania, wywiady, rozmowy.
Mnie nikt do do poradni pp nie wzywał, sama poszłam zapisać się na badanie ze względu na ED. I ładnie tam dygam i usmiecham się. Z nimi tam trzeba jak z jajkiem :bigsmile:
tak, tak, mnie też nikt nie wzywał :bigsmile::bigsmile: chodzi mi o to, że zobaczcie jakie mamy durne mówiąc oględnie przepisy. rozumiem, że jak mam uczyć dziecko w domu, to wg przepisów mam najpierw pójść do PP, ale chodzi mi o to, że PO CO? dlaczego? :bigsmile:
Oczywiście przepis durny, ale spróbuj spojrzeć na to od strony pozytywnej. Jeśli Ci napiszą, że np. dziecko ma wolne tempo pracy, to będziesz mogła na egzaminach wymagać przedłużania czasu.
ja myślę, że takim badaniem, nie żeby z jakąś specjalną pompą, ale tak dla informacji rodziców, powinny byc objęte wszystkie dzieci rozpoczynające naukę. w szkole da się to spokojnie zorganizować. wiem, że nauczyciel jest od tego, aby pewne rzeczy wyłapywać, ale tez nie oszukujmy się, ilu nauczycieli robi to naprawde profesjonalnie, chociażby dlatego, że czas ich goni i materiał trzeba "przerobić".
pani w pp zaznaczyła, że na rozmowie z panią psycholog mamy być oboje z mężem i dzieckiem oczywiście. jestem bardzo ciekawa tej rozmowy. to juz 10.
A w poradni spokojnie i bez nerwów, nie dajcie się sprowokować, wysłuchajcie z uśmiechem, co mają do powiedzenia. Jeśli będą maglowali o motywy, to powiedzcie, że w prawie UE obowiązuje zasada pomocniczości, dlatego chcecie sprawdzić, czy polskie państwo musi wam pomagać w wychowaniu i edukacji dziecka. Jak się nie wyrobicie, to od razu poprosicie o pomoc, zwłaszcza ich, genialnych psychologów z poradni.
Generalnie przeważa pewne niedowierzanie i pierwsze pytanie: ale czy to jest legalne? drugie to pytanie o osławioną socjalizację;)
Tak zwani "najbliżsi" przeszli przez etap od stwierdzenia, że to zły pomysł, przez czy na pewno wiecie co robicie, po: wam to już całkiem się na mózg rzuciło, aż do milczenia. Zdaję sobie sprawę, że wyniki egzaminów zostaną szeroko skomentowane. I jeśli Helence pójdzie dobrze, to będzie oznaczało, że mam zdolne dziecko, a jeśli, na ich gust źle, to znaczy, że JA się nie nadaję do uczenia. Ale szczerze mam to gdzieś
Pod koniec roku szkolnego, kiedy było już wiadomo, że dzieci przechodzą na ED, miałam dość mało przyjemną rozmowę z jedną z nauczycielek, która bardzo chciała mnie zniechęcić do tego pomysłu i udowodnić, że nie dam sobie rady. Bo Franek przecież bardzo odstaje od grupy i nie nadąża za dziećmi, wszystko robi powoli itd, itp. Trudne to było dla mnie, bo naprawdę nie jestem osobą przebojową, ale zapytałam jej czy to rzeczywiście jest takie ważne, żeby wszyscy byli na jednym poziomie? Pani na mnie spojrzała i stwierdziła: no widzę, że jest pani zdecydowana.
No więc jestem
Ale żeby nie było, że jest tylko źle:) Po pierwsze mam przyjaciółkę, która jest z nami całym sercem i duszą. Sama rozważała/ rozważa możliwość takiego sposobu edukacji.
I najcudowniejsza ze wszystkich reakcji, to reakcja mojej sąsiadki, jak się dowiedziała, że uczymy w domu. Stanęła i z takim pięknym spokojem i nostalgią powiedziała: to fantastycznie... tak właśnie powinna wyglądać rola matki... z dziećmi w domu
To daje mi otuchy bo z tej strony zupełnie nie spodziewałam się takiej reakcji.
Piszę tego posta już chyba ze dwie godziny
Nie jest łatwo uczyć dzieci. Ale nawet ktoś tak niepoukładany jak ja i czasem dość leniwy da sobie radę. Nie ma piękniejszej satysfakcji niż uczenie dzieci w domu, wzięcie za nich pełnej odpowiedzialności.
Jeszcze co do poradni to myśmy mieli po dwie wizyty dla każdego dziecka. Mąż był sam, nie wymagali obojga rodziców. Najpierw oczywiście wielki szok i o co chodzi, bo my pierwsi po co to nam i tego typu cudowności. Przy ostatniej wizycie okazało się jednak, że pani już badała jedną dziewczynkę po roku ED i ma jak najbardziej pozytywną opinię na ten temat. Powiedziała, że w każdej chwili służy pomocą, gdybyśmy mieli jakieś pytania bądź wątpliwości.
A tytuł opinii brzmi tak: "OPINIA W SPRAWIE podjęcia przez rodzica decyzji o nauczaniu domowym oraz określenia poziomu rozwoju emocjonalnego, intelektualnego, funkcji percepcyjno-motorycznych dziecka w celu wspomagania funkcji wychowawczej i edukacyjnej rodziców".
I ani słowa o tym czy wyrażają zgodę bądź nie, sami zresztą powiedzieli, że nie maja takiej mocy. Oni piszą opinię o dziecku i tyle.
@Witek A do zerówki ED też trzeba opinię mieć? Bo Jagna ma chodzić od września, z tym że nie bardzo ją widzę na takim badaniu. Może co najwyżej na panią nawarczeć i to dosłownie (odgłos paszczowy;) )
Oczywiście PPP wydaje tylko opinie, zgody udziela dyrektor szkoły w drodze decyzji administracyjnej. Nawet negatywna (? cokolwiek by to znaczyło, boć przecie nie to chyba, że dziecko nie widzi i nie słyszy...) opinia nie wyklucza uzyskania zgody.
Komentarz
"utwierdzilam sie tylko w przekonaniu ze zarowno do wielodzietnosci jak i do uczenia dzieci w domu trzeba miec talent i powolanie. Bo praktycznie jest to poswiecenie sie dziecku calkowite i na lata. Nie widze w tym systemie miejsca na jakikolwiek rozwoj rodzicow czy wolny dla nich czas - bo do uczenia dzieci tez trzeba sie przygotowac co pochlania zapewne reszte czasu jaki pozostal po "lekcjach". "
"
Nie twierdze ze edukacja domowa jest bez sensu, moze nawet jest swietna ale osobiscie nie wyobrazam sobie abym miala byc z moimi dziecmi 24 h na dobe poswiecajac im kazda chwile dnia- bo w gruncie rzeczy tak wygladaloby nasze/ moje zycie. "
...a takie kwiatki o ED od nprowcow:bigsmile:
Błędem byłoby oczekiwanie, że czyniąc coś, co uważasz za dobre dla swoich dzieci, będziesz podziwiana przez otoczenie. Jest wprost przeciwnie. "Jak to, nie macie telewizora? Biedne dzieci...". "Tak dużo dzieci, pewnie są zaniedbane..." itd.
Poczytaj może teksty Rubinowicza, są całkiem niezłe.
W sumie to nawet byłoby podejrzane, gdyby otoczenie chwaliło nas za ED. Błąd antropologiczny przesiąknął bez reszty kulturę, w której żyjemy.
rozwój osobisty=przyjemność i konsumpcja, czyli używaj świata póki służą lata:bigsmile:
Jeśli to w Polsce realne, bo u nas nie. Sama nie uczę w domu niestety, ale gdybym uczyła, to starałabym się poznać inne rodziny.
Tego trzeba mi było-jestem poruszona i jeszcze bardziej utwierdzona.Dzięki Witek!!!
[i]Dzieci domowe
Wychowanie dzieci w domu to ta właściwa droga. Powtórzmy. Wychowanie dzieci w domu. Dzieci w domu to za mało. Mogą zostać wyhodowane, mogą wyrosnąć na zblokowane i zdziczałe tak jak zaniedbane dzieci szkolne, jeśli matka uzna swój pobyt w domu za dopust i roztrwoni czas na telewizję, narzekania i tęsknoty za światem. Wcale to nierzadka sytuacja, bo wiele matek pozostaje w domu ale realizuje swoim życiem te szydercze "siedzenie w domu".
Dzieci wychowywane w domu, poddane dyscyplinie, obowiązkom, gdzie przekazuje się wiarę, wartości, zapewnia edukację i kontakty z innymi ludźmi to wyzwanie dla rodziców, które po ludzku przekracza możliwości duchowe i materialne przeciętnych małżonków. Ale to właśnie jest zadanie dla zwykłych, katolickich rodziców. Ten uświęcony podział ról. To nie jest elitarna fanaberia ale podstawowe zadanie do realizacji. Musimy uwierzyć, że łaska Boża nie zna ograniczeń i będzie nas wspierać. Chociaż jesteśmy wytresowani w lękach i braku ufności. Owoce tego wysiłku będziemy smakować przez całe życie, będą coraz obfitsze i obdarujemy nimi następne pokolenia. Doba i czas staną się gęste od zadań i obowiązków. Nasze wysiłki nabiorą głębokiego sensu. Szczególnie matka będzie dźwigać na sobie ten uświęcony trud. Będzie on nieustannie osładzany codziennymi radościami, drobiazgami, które tylko czujne oko matki dostrzeże. Najlepszej wychowawczyni, nauczycielki, opiekunki, lekarki swoich dzieci.
Oczy matki zobaczą rosnącą więź i zrozumienie między rodzeństwem, oddanie i przywiązanie do rodziców. Wzrastającą wiarę, nadzieję i miłość. Rozwijającą się wiedzę, żywą inteligencję i talenty - inne i niepowtarzalne u każdego dziecka. Otwartość na ludzi i zwykłą zaradność życiową. A wreszcie mądre dojrzewanie do samodzielności i odkrycia powołania, dla jakiego życie nam zostało dane od Boga. Bo to przecież jest celem wychowania. Będą w tym towarzyszyć słabości i porażki, by ćwiczyć nas w pokorze. Na zewnątrz wszystko będzie wyglądało na zwykłe, szare życie. Bo tak właśnie ma wyglądać. Tylko my będziemy wiedzieć jak trudne i jak pasjonujące jest takie życie i jak słodkie są jego owoce, dające przedsmak nieba. Jak nie warto tracić go na marności tego świata.
Matka wychowująca w domu dzieci to rzeczywistość jakby nie z tego świata. Ale także nie z przeszłego, bo jest on mocno wyidealizowany. To zadanie na teraz i na zawsze. Towarzyszy temu nieodparta myśl, że to droga do naprawy świata. Ale nie musimy myśleć o naprawie świata. Po prostu zatroszczmy się o nasze dzieci, o nasze rodziny na wzór Świętej Rodziny. Na błogosławione skutki nie będziemy długo czekać.[/i]
nie wiem czy to dobre miejsce, ale niby przypadkiem(a przypadków nie ma) weszłam na ta stronę, a tam o nauczaniu domowym-z życia wzięte:
http://dziecisawazne.pl/edukacja-domowa-w-praktyce/
ja myślę, że takim badaniem, nie żeby z jakąś specjalną pompą, ale tak dla informacji rodziców, powinny byc objęte wszystkie dzieci rozpoczynające naukę. w szkole da się to spokojnie zorganizować. wiem, że nauczyciel jest od tego, aby pewne rzeczy wyłapywać, ale tez nie oszukujmy się, ilu nauczycieli robi to naprawde profesjonalnie, chociażby dlatego, że czas ich goni i materiał trzeba "przerobić".
pani w pp zaznaczyła, że na rozmowie z panią psycholog mamy być oboje z mężem i dzieckiem oczywiście. jestem bardzo ciekawa tej rozmowy. to juz 10.
a tak w ogóle to wlaśnie taką taktykę przyjęliśmy, zero albojak najmniej tłumaczenia. zobaczymy jakie będą efekty :bigsmile:
Dla osób które potrzebują pomocy z nauczaniem domowym.
Generalnie przeważa pewne niedowierzanie i pierwsze pytanie: ale czy to jest legalne? drugie to pytanie o osławioną socjalizację;)
Tak zwani "najbliżsi" przeszli przez etap od stwierdzenia, że to zły pomysł, przez czy na pewno wiecie co robicie, po: wam to już całkiem się na mózg rzuciło, aż do milczenia. Zdaję sobie sprawę, że wyniki egzaminów zostaną szeroko skomentowane. I jeśli Helence pójdzie dobrze, to będzie oznaczało, że mam zdolne dziecko, a jeśli, na ich gust źle, to znaczy, że JA się nie nadaję do uczenia. Ale szczerze mam to gdzieś
Pod koniec roku szkolnego, kiedy było już wiadomo, że dzieci przechodzą na ED, miałam dość mało przyjemną rozmowę z jedną z nauczycielek, która bardzo chciała mnie zniechęcić do tego pomysłu i udowodnić, że nie dam sobie rady. Bo Franek przecież bardzo odstaje od grupy i nie nadąża za dziećmi, wszystko robi powoli itd, itp. Trudne to było dla mnie, bo naprawdę nie jestem osobą przebojową, ale zapytałam jej czy to rzeczywiście jest takie ważne, żeby wszyscy byli na jednym poziomie? Pani na mnie spojrzała i stwierdziła: no widzę, że jest pani zdecydowana.
No więc jestem
Ale żeby nie było, że jest tylko źle:) Po pierwsze mam przyjaciółkę, która jest z nami całym sercem i duszą. Sama rozważała/ rozważa możliwość takiego sposobu edukacji.
I najcudowniejsza ze wszystkich reakcji, to reakcja mojej sąsiadki, jak się dowiedziała, że uczymy w domu. Stanęła i z takim pięknym spokojem i nostalgią powiedziała: to fantastycznie... tak właśnie powinna wyglądać rola matki... z dziećmi w domu
To daje mi otuchy bo z tej strony zupełnie nie spodziewałam się takiej reakcji.
Piszę tego posta już chyba ze dwie godziny
Nie jest łatwo uczyć dzieci. Ale nawet ktoś tak niepoukładany jak ja i czasem dość leniwy da sobie radę. Nie ma piękniejszej satysfakcji niż uczenie dzieci w domu, wzięcie za nich pełnej odpowiedzialności.
A tytuł opinii brzmi tak: "OPINIA W SPRAWIE podjęcia przez rodzica decyzji o nauczaniu domowym oraz określenia poziomu rozwoju emocjonalnego, intelektualnego, funkcji percepcyjno-motorycznych dziecka w celu wspomagania funkcji wychowawczej i edukacyjnej rodziców".
I ani słowa o tym czy wyrażają zgodę bądź nie, sami zresztą powiedzieli, że nie maja takiej mocy. Oni piszą opinię o dziecku i tyle.
@Witek A do zerówki ED też trzeba opinię mieć? Bo Jagna ma chodzić od września, z tym że nie bardzo ją widzę na takim badaniu. Może co najwyżej na panią nawarczeć i to dosłownie (odgłos paszczowy;) )
Jagna to Jagna i nikt jej w kaszę dmuchać nie będzie:bigsmile: