Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Homeschoolersi są the best!

1111214161741

Komentarz

  • otrzymaliśmy dzisiaj pismo ze szkoły, w którym jest prośba od pani dyr, aby przed wyrażeniem zgody na spełnianie obowiązku szkolnego poza szkoła podać jej "dodatkowe informacje dotyczące możliwości stworzenia warunków gwarantujących realizację podstawy programowej I etapu edukacyjnego - edukacja wczesnoszkolna - zakres klasy klasy pierwszej, na którą składają się: edukacja polonistyczna, język angielski, edukacja muzyczna, eduk. plastyczna, eduk. społeczna, eduk. przyrodnicza. e. matematyczna, zajęcia komputerowe, zajęcia techniczne, wychowanie fizyczne."

    i co mamy jej odpowiedzieć???? podać nazwisko nauczyciela??? numer pokoju, w którym będą zajęcia??? nie no, serio pytam, bo nie wiem :shocked::shocked::shocked:

    proszę bardziej doświadczonych o pomoc, bo mam w głowie ciemnogród :bigsmile:
  • @Iza, łomatko!:shocked:

    Gdzie Witek?!!! help!
  • Ja natomiast nie mogę doczekać się wydania opinii dla jednej z blixniaczek. Czekam już 1,5 miesiąca:angry:. Odnoszę wrażenie, że p. psycholog chce mi zrobić na złość:bigsmile:
  • Aśka - dzięki, znam to, tylko jak to się ma do przygotowania przedszkolnego:
    "c) zobowiązanie rodzicow do przystępowania w każdym roku szkolnym przez dziecko spełniające obowiazek szkolny lub obowiazek nauki do rocznych egzaminow klasyfikacyjnych, o ktorych mowa w ust. 11. "

    Przecież chyba nie będzie żadnego egzaminu po "zerówce"? Więc nie wiem, czy mam napisać zobowiązanie do przeprowadzenia jakiejś oceny dziecka, czy czegoś podobnego.

    Może uda mi się jutro porozmawiać z dyrektorką, można przecież napisać coś odręcznie, nie tylko w domu na komputerze :wink:
    Chociaż nie wiem, czy nie będzie potrzebny podpis obojga rodziców. No cóż, najwyżej będę musiała iść jeszcze raz do szkoły.

    Oby tylko nie robiono mi problemów, bo szkoda mi czasu na szukanie kolejnej "przyjaźniejszej" szkoły.

    Iza a - myślę, że porozmawiałabym osobiście lub telefonicznie z dyrektorem i zapytała o co mu chodzi, bo to ja zapewniam mu edukację i jestem w stanie nauczyć dziecko tego wszystkiego, ewentualnie mam fachowców w wyżej wymienionych dziedzinach w rodzinie i wśród znajomych.
    Jeśli wyczułabym jednak niechęć i czepialstwo to postarałabym się o rozmowę z dyrektorem innej szkoły - lepiej od razu szukać kogoś nastawionego życzliwiej niż mieć problemy na koniec roku.
  • Agnieszka 63 - może warto zadzwonić do poradni i dopytać się "co słychać" i upomnieć się o opinię, "bo to pilne".

    Ja też dzwoniłam po miesiącu, choć umawiałyśmy się, że pani zadzwoni do mnie po kilku dniach i umówi się na omówienie opinii.
  • Moja toruńska poradnia odmówiła napisania opinii dot. możliwości edukaji poza szkola i wydała mi taka ogolną, bez wzmianki w temacie ED. mam sie odwoływać czy dac sobie spokój sama nie wiem. W szkole u sawickich, gdzie zapisujemy dziewczyny nie robia problemów z ta opinią.
  • @mamaania5 - ale poradnia nie ma wystawić opinii dot. możliwości edukacji domowej tylko opinię dotyczącą rozwoju dziecka. Tak jest w stosownych przepisach to ujęte.
  • na chwilę podbijam :)
  • Iza a - ojojoj, jakie schody przed Wami piętrzą...
    Pewnie chcecie się zapisać w rejonowej szkole? Myśmy sobie rejon darowali, i poszliśmy do szkoły społecznej przyjaznej ED. Nie ma tam koło Was jakiejś bardziej ufnie do rodziców nastawionej szkoły?
  • [cite] Joanna Maria:[/cite]Agnieszka 63 - może warto zadzwonić do poradni i dopytać się "co słychać" i upomnieć się o opinię, "bo to pilne".

    Ja też dzwoniłam po miesiącu, choć umawiałyśmy się, że pani zadzwoni do mnie po kilku dniach i umówi się na omówienie opinii.
    Dzwoniłam juz kilkakrotnie, także dzisiaj:bigsmile: i właśnie dowiedziałam się, że do przyszłego tygodnia pani dyrektor podpisze. To jest ciekawe, bo opinię pierwszej blixniaczki (obie badane były w tych samych dniach) mam już od miesiąca.
  • [cite] Eleonora:[/cite]Iza a - ojojoj, jakie schody przed Wami piętrzą...
    Pewnie chcecie się zapisać w rejonowej szkole? Myśmy sobie rejon darowali, i poszliśmy do szkoły społecznej przyjaznej ED. Nie ma tam koło Was jakiejś bardziej ufnie do rodziców nastawionej szkoły?
    My też darowaliśmy sobie rejonową, a jesteśmy w trakcie zapisywania się (wszystko wstrzymuje brak ww opinii:bigsmile:) do prywatnej szkoły, która ma juz doświadczenie ED.
    I tylko stanowczo powiedziano mi, że cały obowiązek kształcenia dzieci przechodzi na rodziców, szkoła tylko egzaminuje, ewentualnie może przesyłać jakieś sprawdziany, kartkówki czy zadania pisemne.
  • @Iza a -- Wyżej udzielane rady są słuszne, trzeba spróbować wyjaśnić, o co im chodzi.

    Jeśli to zwykłe czepialstwo, wygląda na to, że lepiej dodatkowo startować do innej szkoły, bo ta już Cię na wstępie dręczy.

    Masz kopię opinii z poradni? Jeśli nie, poproś w poradni, powinni Ci wydać.

    Jak mnie to wkurza, że szkoły, które najczęściej nigdy dobrze nie zrealizują żadnego programu, maja zacięcie przyczepiać się do rodziców ED.
  • Ogólnie co do opinii -- rozsądny dyrektor bierze każdą opinię o dowolnej treści, skoro ustawa nie precyzuje, jaka to ma być opinia.
  • wszystkie papiery wymagane złożyliśmy, mąż szanownej pani dyr w pierwszej rozmowie wszystko - wydawało się - wyjaśnił, a tu takie coś :) pani widać typowy zawód dyrektor - czyli robię to, czegom wyuczona, a jak ktoś z innowacjami, to nie nie nie i jeszcze raz nie!!!! :) jutro mąż jedzie porozmawiać z pania dyr. się zobaczy, czego ona tak naprawdę oczekuje. ja już myślałam, żeby zgłosić się do tej szkoły z Warszawy, która była tutaj podawana, wybaczcie, ale nie pamiętam, przez kogo, no ale to kawałek drogi od nas. no nic, jutro 13 maj :):):) ważna data i oddając się pod opiekę Matki Bożej będziemy jutro przecierać szlaki :) dam znać, jak nam pójdzie.


    SERDECZNIE DZIĘKUJEMY ZA WSZYSTKIE RADY, DOBRZE WIEDZIEĆ, ŻE SIĘ NIE JEST OSAMOTNIONYM :):):):):)
  • Aj waj! Niedługo na naszym forum rodzice posyłający dzieci do szkół znajdą się w mniejszości :)
  • A ja jak sie Waszym zmaganiom przygladam, to nic nie rozumiem. W koncu dla dyrektora szkoly taki homeschoolers to marzenie. Dotacje dostanie, a z dzieciakiem uzeraja sie rodzice, a nie personel szkoly. Nawet przyslowiowego powietrza do ddychania nie zuzywa. Chyba nawet egzaminowania mniej, jesli wziac pod uwage ilosc klasowek, kartkowek, dyktand, odpytywania (no chyba ze teraz sie juz tego nie praktykuje, dla mnie wiedza o polskiej szkole konczy sie na zamierzchlym roku 1998).
  • Aga, no dokładnie!!!! stąd nasze zdziwienie, o co biega ?! :)
  • > dla dyrektora szkoly taki homeschoolers to marzenie

    W szkole prywatnej -- pewnie tak, o ile dyr. jest normalny i zwłaszcza jak szkoła walczy o uczniów. W publicznej często mają wystarczającą dotację, a nie chcą się użerać z nauczycielami, którzy dostają dodatkową robotę, najczęściej w ramach etatu. A poza tym nauczyciele mają kompleks własnej nieomylności i niezastępowalności.

    Anegdota (se non ę vero ę ben trovato):

    Zebranie klasowe, pani apeluje do rodziców:

    -- Jak nie będziecie pracować z dzieckiem w domu, to się niczego nie nauczy!

    Mama podchodzi po zebraniu i mówi:

    -- W takim razie my bierzemy dziecko do ED.

    -- Czy pani zgłupiała? Dziecko bez szkoły niczego się nie nauczy! Kto to widział uczyć dziecko w domu!
  • @Joanna Maria: W podaniu do zerówki nie zawierasz oświadczenia o przystępowaniu do egzaminów.
  • @Witek - dzięki - w końcu zaniosłam podanie, opinię i oświadczenie dotyczące odpowiednich warunków.
    To chyba wystarczy, pani dyrektor nie wyglądała na czepialską.

    Uff.. Mam to już wreszcie za sobą.

    Rozmawiało nam się miło, oczywiście jestem pierwszym przypadkiem w jej szkole, ale pani nie była zaskoczona, bo już kiedyś nasz wspólny znajomy zapowiedział jej moje zamiary. Jako że zna trochę rodzinę mojego męża uznała, że sobie na pewno poradzimy nawet na wyższych etapach nauczania.

    Oczywiście miała wątpliwości co do uspołecznienia, motywacji do nauki - bo przecież w domu brak rywalizacji i oceniania.

    Ale przyjęła to raczej spokojnie, raczej nie będzie przeszkadzać i jest gotowa do współpracy.

    Teraz mogę spokojnie zacząć realizować kolejne pomysły: znaleźć życzliwego księdza, który przygotuje moją córkę do wczesnej komunii świętej, zainteresować kogoś pomysłem stworzenia Banku Czasu, itd...
  • [cite] Maciek:[/cite]Aj waj! Niedługo na naszym forum rodzice posyłający dzieci do szkół znajdą się w mniejszości :)

    Chciałabym, żeby tak było...

    Dzisiaj byłam w szkole z podaniem, miała być wywiadówka, kręciło się trochę ludzi.
    Pomyślałam sobie, jak to dobrze, że moje dziecko nie będzie musiało tam chodzić. Uniknie niepotrzebnych stresów. Będzie mogło integrować się bardziej z rodzicami i rodzeństwem, niż z koleżankami...

    Nie będzie myślało, czy nie mam czegoś zadanego na jutro, czy będę mieć czas na poczytanie ciekawej książki... Ja bardzo lubiłam czytać, ale w pewnym momencie nie miałam już na to czasu, bo musiałam odrabiać zadane lekcje.

    Będzie mogło rysować czy malować cały dzień i nie odrywać się w połowie pracy, bo już dzwonek, nie będzie musiało kończyć wieczorami, zmęczone, prac niedokończonych w szkole... Mnie śniło się latami, że mam jakieś niedokończone rysunki do skończenia i do oddania na koniec roku - lubiłam malować, rysować, ale robiłam to co najmniej dwa razy dłużej niż nauczycielka dawała na to czasu (30 minut?).

    Będzie mogła wybierać swoje koleżanki, z którymi chce się przyjaźnić, nie będzie musiała słuchać, jak ktoś się z niej śmieje, bo trochę zafałszowała śpiewając głośno na lekcji na ocenę jakąś piosenkę...

    Mogłabym wymieniać wiele innych korzyści wynikających z nie pójścia do szkoły.

    Ja nie mam urazu do szkoły, co najwyżej nie było mi tam zbyt miło, gdy musiałam stresować się przed klasówkami.
    Byłam raczej dobrą uczennicą (w podstawówce), w pierwszych klasach nawet bardzo dobrą... Ale właściwie to była strata czasu, to chodzenie do szkoły... W domu mogłabym więcej się nauczyć, poczytać sobie, może chętniej szukałabym jakichś interesujących zajęć pozalekcyjnych, kółek zainteresowań.


    Najważniejsze jest jednak to, że mogę wychować swoje dziecko według własnego światopoglądu. Nie ma obojętnie światopoglądowego nauczania, zawsze nauczyciele mają jakiś światopogląd, nie trzeba o tym wprost mówić, ale to zawsze w jakiś sposób przenika do świadomości ucznia, choćby przez zaniechanie pewnych tematów. No i wybór lektur, aluzje, ale też zakłamywanie historii Kościoła, zniekształcanie prawdy o Kościele.

    Zgodnie z tym, co było mówione w audycji w RM "Mama, najlepszy zawód na świecie": dopiero 10-cio letnie dziecko potrafi oprzeć się presji grupy (chyba J. Dobson tak twierdzi). Należałoby więc dziecko edukować w domu przynajmniej do tego wieku, bo to znaczy, że to jest czas kształtowania się kręgosłupa moralnego. Później pewnie presja rówieśnicza ma mniejsze znaczenie w kształtowaniu osobowości, postaw.

    Czytałam ostatnio fragmenty "Naśladowania Chrystusa" Tomasza a Kempis i jeszcze mocniej uświadomiłam sobie cel wychowania i nauki moich dzieci. Na cóż wszelka wiedza, jeśli nie prowadzi nas do Boga i nie prowadzi do zbawienia wiecznego?
    Oczywiście, nie chodzi o to, żeby tylko nauczać wiary, ale raczej o to, by uczyć w klimacie wiary, by poznanie świata otwierało na poznanie i umiłowanie Boga, na poznanie Jego wszechmocy, dobroci, piękna, by pobudzało wielbienie Go.

    Oto kilka godnych uwagi myśli z tej książki:
    "Na co się przyda to wielkie drążenie rzeczy tajemnych i niejasnych, kiedy na sądzie nikt nas nie oskarży o to, żeśmy ich nie znali. Bardzo to nierozsądne, że zaniedbawszy rzeczy pożyteczne i konieczne, z własnego popędu uganiamy się za rzeczami ciekawymi i niebezpiecznymi".

    "Bez Niego (Boga) nikt nie pojmuje, ani nie wydaje poprawnych sądów."

    "Prawdziwie wielki jest ten, kto wszelkie ziemskie sprawy uważa za gnój, byleby Chrystusa pozyskać. A prawdziwie uczony jest ten, kto pełni wolę Bożą, a rezygnuje ze swojej."

    Nie stawiam sobie za cel nauczenia jak najwięcej, aby moje dzieci znały jak największą liczbę języków, aby pokazać innym jakie one zdolne i jak ja wiele potrafię ich nauczyć.

    Chcę, aby umiały i znały wiele rzeczy, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, aby były zbawione, aby Duch Święty działał w nich i poprzez nie, by przez całe życie dążyły do poznania prawdy i dobra, do poznania Boga.

    Ważne jest to, aby były szczęśliwe, aby miały poczucie bezpieczeństwa, aby czuły się kochane, wartościowe, cenne w oczach Bożych i moich, aby umiały nawiązywać zdrowe, głębokie relacje, by umiały kochać, by umiały podejmować właściwe wybory, by umiały bronić prawdy, bronić swoich racji, swojej wiary, by umiały samodzielnie myśleć.

    Myślę, że najłatwiej to osiągnąć ucząc dzieci w domu, wychowując je samemu, a nie posyłając do szkoły, zwłaszcza laickiej, do nieznanych nauczycieli.


    To wyszło bardzo długie. Ale chciałam się z Wami podzielić tym, co ostatnio leży mi na sercu i siedzi w głowie.

    Uważam się za osobę słabą, więc tym bardziej widzę w tym wielką łaskę, że Bóg dał mi siłę do podjęcia tego, co ukazał mi jako dobre.


    Może jeszcze komuś pomoże to, co napisałam do podjęcia szybkiej decyzji i załatwienia wszystkich formalności do końca maja?:bigsmile:

    Niech Bóg da Wam siłę i niech Wam błogosławi w poznaniu i czynieniu Jego woli!
  • Przeciętna szkoła w takim wydaniu jak teraz to:

    1. strata czasu dla dzieci: zbyt dużo zabawy; nie uczą sie tego, co powinny;
    2. ideologizacja całą parą: dzieci mają uczyć sie kompromisów (tak ostatnio pani mówiła na zebraniu), a nie kształtuje się w nich sprawności moralnych i intelektualnych;
    3. zakłamane podręczniki i często treści na lekcjach (to też zgodne z panująca ideologią);
    4. zagrożenie demoralizacją ze strony zmanipulowanych rówieśników.

    To tylko podstawowe rzeczy, z powodu których zdecydowałam się na ED
  • @Witek
    wniosek, ze mamy dobrobyt w oswiacie:tooth:
  • Joanno Mario, świetny wpis. Dokładnie o to chodzi i to się osiąga.

    Sądzę, że 10 lat to i tak za mało, by się skutecznie przeciwstawiać grupie. Ale apeluję tu od początku: uczcie choćby tylko w klasach 1-3, to prawie nic nie kosztuje (czasu, wysiłku itd.).
  • [cite] Paradidel:[/cite]
    To chyba wiem, dlaczego my o ED nie pomyśleliśmy - żaden z tych powodów do mnie nie trafia.
    zakłamane podręczniki są dla Ciebie spoko?:shocked:
  • A moi właśnie zaliczyli egzaminy :)

    :clap::clap::clap:

    Strasznie jestem z nich dumna.

    Namor jak wróci pewnie napisze więcej, ja się tylko chwalę, bo strasznie obgryzałam pazury z nerwów.

    Czyli da się !!!
  • Doświadczenie Namorów jest szczególnie cenne, bo wchodzą w ED z wieloma dziećmi naraz, i to poza nauczaniem wczesnoszkolnym. Czekamy na więcej!
  • dzisiaj nie udało nam się spotkać z naszą panią dyr, ale udało mi się porozmawiać z inną, która co prawda nie wiedziała, na czym polega ED, ale przynajmniej obiecała się przez łikend dowiedzieć i w przyszłym tyg da nam znać. Becia, gratulacje dla Was i Waszych dzieci :):):) :cq::cq::cq:
  • Tam zaraz z wieloma ;) Dwójeczka tylko :)
    Franek jest w klasie drugiej, więc żaden problem, czysta przyjemność :)
    A Helena, cóż ona jest uczennicą idealną :)
    Mobilizuje mnie bardziej niż ja ją ;)

    Więc tak naprawdę, to łatwo mamy ;)
  • a tam skromna taka Becia od razu :bigsmile:
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.