Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Homeschoolersi są the best!

1141517192041

Komentarz

  • Pesymizmu ciąg dalszy....
    dzisiaj zostałam poproszona do dyrekcji (z nadzieją na odebranie oficjalnego zezwolenia..., naiwna), a tu kuku: magiel pt. czy mam warunki w domu (takie małe mieszkanie:bl:), kto będzie uczył (nazwiska i zaswiadczenia o przygotowaniu pedagogicznym:ch:) i , nowość, czy mam swiadomośc, ze nie dostanę żadnych pieniędzy!!!:av:
    Po pisemną odpowiedź mam się zgłosić po zakończeniu roku szk......

    Mam juz dość!
    :cx:
  • Trzymaj się Balum! Pewnie nauczyciele pierwszy raz słyszą o czymś takim i się boją.
  • :angry:
    Nie kumam tego. Dyrektor powinien walczyć o dzieci ED, a nie stawiać bezpodstawne warunki!
    Teraz już po ptokach (choć może gdzieniegdzie byłyby jakieś możliwości), ale czy nie lepiej wykorzystać warunki prawne jakie daje bieżąca ustawa i zapisać dzieci do szkoły, która doceni waszą pracę nawet jeśli jest daleko? Jest w Polsce kilka szkół, które nie tylko nie przeszkadzają ale i pomagają.
  • Balum, może zlitują się i dadza odpowiedx pozytywną, czego życzę!:bigsmile:

    Ale w przyszłym roku musisz zostawić tę szkołę! :fl:

    Ja za radą Witka zostawiłam rejonową i teraz mam spokój. Juz wyobrażam sobie jakby po mnie jeździli, a teraz oni sa zdziwieni i jeszcze nie dowierzają że dzieci zapisałam do prywatnej szkoły, gdzie jestem traktowana normalnie i nawet entuzjastycznie z ciekawością, co z tego będzie.

    Wcale nie trzeba szukać daleko, wystarczy pierwsza lepsza (tak mi sie wydaje) prywatna szkoła - bo po prostu szkoła z powodu prowadzenia ED otrzymuje subwencję oświatową.

    Mnie w tej szkole oznajmiono tylko, że zalezy im, aby dzieci dobrze się uczyły bo to wpływa na średnie wyniki szkoły oraz to, że edukacja dzieci należny tylko i wyłącznie do rodziców, bo szkoła tylko egzaminuje. Kontakt z nauczycielami jak najbardziej, ale tylko odnośnie wymagań. Oczywiście zapraszają na wycieczki, imprezy itp.
  • Piszecie, jak z księżyca....:sad:
    Obiecuję na nowy rok skladac wniosek w marcu i do kilku szkół, najlepiej...
    (w sumie, do Koszarawy mam rzut beretem...)Życzliwość dyrektorki przy skladaniu dokumentów(na początku maja) uśpiła moje racjonalne myślenie. Byłam pewna, że za tydzień dostanę zgodę!
    A potem chyba sie wgryzła w temat i skonsultowała się z całym wydziałem oswiaty...:confused:
    Jeszcze oznajmiła, że syn nie będzie widniał na liście żadnej klasy, a więc nie może brać udziału w wycieczkach, czy imprezach? Muszę to sprawdzić w ustawie...

    edit: Zapowiadaja, ze egzaminy będą co miesiąc!!! Zniechęcaja, żebym sama wycofała wniosek?:devil:
  • [cite] Witek (dawniej RiW):[/cite]Ważna różnica: do nauczania indywidualnego trzeba mieć orzeczenie poradni o potrzebie takiego nauczania wydane przez zespół orzekający, a nie opinię. Decyzja o tym trybie następuje więc ze względu na warunki zdrowotne ucznia, nie zaś na wniosek rodziców.
    [/quote]

    Na wniosek rodzica, ale musi byc zaświadczenie lekarskie. Nauczanie indywidualne jest dla dzieci chorych (chociaż jest też naduzywane, np. u dzieci które sobie nie radzą, są niegrzeczne często pojawiają sie różnego typu zaburzenia emocjonalne). Szkoła musi wytypować nauczycieli na indywidualne, płaci za to miasto. Znam dzieciaki, które na indywidualnym znacznie poprawiły swoje wyniki szkolne (sam na sam z nauczycielem, nie ma możliwości obijania się), zależy oczywiście od nauczyciela i dzieciaka czy chce coś robić.
  • Poczułam sie trochę jakby wywołana do tablicy tymi poradniami, pracuje drugi rok w ppp zresztą za balumka, która jest na wychowawczym. Wiele przepisów jest o d... rozczaść, ale nie zależy od nas. Np. drugi raz w tym roku będę badać dziecko, które ma ogromne problemy w szkole, tylko dlatego, ze minęło pół roku. Główna zasada badań jest bez sensu, jeżeli szkoła nie będzie starała się pracować z dzieckiem wg tego, co jest w opinii. Przykład chłopak z "prawdziwą dysgrafią" siedział 3 dni nad rysunkiem technicznym, dostał 2. Dla niego to była praca na 6, zdolne dziecko ten sam rysunek wykonało przez pół godziny, takich spraw jest wiele. Czy widzę sens mojej pracy. Tak, jak dzieci (kilkoro) przychodzą regularnie, wtedy jakby z góry "muszę wziąć odpowiedzialność za te dzieci", bo po kilku miesiacach będzie widać czy zrobiły postepy czy nie - dotyczy to dyslektyków i innych trudności szkolnych. Powtarzam za Agnieszka63 bez pracy nie ma kołaczy - dzieciaki bez pracy nie będą miały efektów.
    Niestety moja miła praca w poradni kończy sie w sierpniu.


    Dla podgrzania atmosfery napiszę, że chciałabym uczyć dzieci w klasach I-III - są to dziecieki w 90 proc chętne do pracy, odpowiadają ogromnym zaangażowaniem na zaangażowanie nauczyciela
  • Sama mam problemy z koordynacją np. wydaje mi się, ze równocześnie przyciskam dwa klawisze, a tak nie jest - stąd literówki:shamed:
  • Do tego dodam, że moje dzieci pójdą do szkoły wiejskiej max 20 dzieci w klasie i tak do końca gimnazjum. Moi przyjaciele mieszkają na jeszcze głębszej wsi i jak sami twierdzą mają szkołę elitarną - 9-12 dzieci w klasie w roczniku.

    Czy mam obawy - tak, nie o naukę, ale o bezpieczeństwo. Mam nadzieję, że na wsi będzie ciut bezpieczniej niz w mieście - ostatnio słyszałam historię, że chłopak z IV klasy w ubikacji molestował chłopca z drugiej klasy. Ze względu na to zastanawiam się nad ED.
  • Jeszcze oznajmiła, że syn nie będzie widniał na liście żadnej klasy, a więc nie może brać udziału w wycieczkach, czy imprezach? Muszę to sprawdzić w ustawie...
    Z doświadczenia... nie bardzo da się pogodzic szkołę z ED jeśli szkoła nie jest na to nastawiona i jest taka zwykła systemowa... nie da się zjesc cistko i miec ciastko... tu się też nie bardzo zgadzam z Agnieszką63... najlepiej trzymac się od szkoły jak najdalej chocby była najlepsza... ale to moje jak najbardziej subiektywne zdanie.
  • [cite] balum:[/cite]Życzliwość dyrektorki przy skladaniu dokumentów(na początku maja) uśpiła moje racjonalne myślenie. Byłam pewna, że za tydzień dostanę zgodę!
    A potem chyba sie wgryzła w temat i skonsultowała się z całym wydziałem oswiaty...:confused:
    Tak, wyobrażam sobie, bo oni są tacy mili i słodziutcy i mówią jak im to zależy na dobru dziecka:angry::angry::angry:
    Chyba finansowo szkoła traci na ED (subwencje na prowadzenie egzaminów są mniejsze niż subwencje gdy dziecko chodzi do szkoły - czy mam rację?) a dodatkowo stoi prze szkołą pewna nowość czyli przeprowadzanie tych egzaminów, a z doświadczenia wiem, że nauczyciele są bardzo leniwi:bigsmile: i nie lubią prawdziwych nowości, no nowinki to uwielbiają!:crazy:
  • [cite] balum:[/cite]
    Jeszcze oznajmiła, że syn nie będzie widniał na liście żadnej klasy, a więc nie może brać udziału w wycieczkach, czy imprezach? Muszę to sprawdzić w ustawie...

    edit: Zapowiadaja, ze egzaminy będą co miesiąc!!! Zniechęcaja, żebym sama wycofała wniosek?:devil:
    Balum, ale te wycieczki to żaden cud-miód, nie ma czego żałować, sama będziesz urządzała o wiele lepsze wycieczki.

    Ja tam bym się cieszyła, gdyby egzaminy były co miesiąc, bo:
    1. to mobilizacja do pracy
    2. dziecko będzie mogło lepiej wykazac się wiedzą przed nauczycielem z tej racji, że po miesiącu lepiej bedzie pamiętać niż np. po 3 miesiącach:bigsmile:
  • @Aneta
    W szkole po prostu nie ma warunków, szczególnie tych organizacyjnych, aby realizować zalecenia poradni.
  • [cite] Taw:[/cite]
    Z doświadczenia... nie bardzo da się pogodzic szkołę z ED jeśli szkoła nie jest na to nastawiona i jest taka zwykła systemowa... nie da się zjesc cistko i miec ciastko... tu się też nie bardzo zgadzam z Agnieszką63... najlepiej trzymac się od szkoły jak najdalej chocby była najlepsza... ale to moje jak najbardziej subiektywne zdanie.
    Taw, a ja się z Tobą całkowicie zgadzam. Pisząc o tych wycieczkach, imprezach szkolnych chciałam tylko podkreślić jak to moja nowa szkoła (absolutnie nie rejonowa!) otwarta jest na ED i na rodziców ją prowadzących.
    Tak, od szkoły jak najbardziej z daleka :bigsmile:
  • Nam proponowano udział w niektórych zajęciach (religia- uwaga ...... z księdzem). Nie wiem, ale mamy chęć współpracować ze szkołą, myślicie, że nie da się pogodzić szkoły z ED?
    Chyba szkoła dostaje tyle samo kasy na dziecko w ED (500 zł w I kl. dla 6-latka), tylko roboty ma "więcej" , bo musi podchodzić do niego niesztampowo.
  • Ja tam bym się cieszyła, gdyby egzaminy były co miesiąc, bo:
    1. to mobilizacja do pracy
    2. dziecko będzie mogło lepiej wykazac się wiedzą przed nauczycielem z tej racji, że po miesiącu lepiej bedzie pamiętać niż np. po 3 miesiącach:bigsmile:
    3. Będzie się uczyło tego co wymagają w szkole, a nie tego co Ty wymagasz
    4. Dla ocen w ED można się zapałowac
    5. Ograniczy twoją inicjatywę i elastycznosc bo będziesz musiała leciec z programem...
  • Nie wiem, ale mamy chęć współpracować ze szkołą, myślicie, że nie da się pogodzić szkoły z ED?
    Może i się da... ale jak dla mnie to strata czasu... to jakbyś do uzgadniania pewnych spraw z mężem zatrudniła sobie dodatkowo konsultantów...
  • Ostatecznie uciekniemy do innej szkoły, bo w tej naszej to raczej nie przejdzie taki samopas.
  • 3. Będzie się uczyło tego co wymagają w szkole, a nie tego co Ty wymagasz
    4. Dla ocen w ED można się zapałowac
    5. Ograniczy twoją inicjatywę i elastycznosc bo będziesz musiała leciec z programem...
    ad. 3. Tak do końca to szkoła nie uczy dokładnie czegoś przeciwnego od tego czego ja uczę. Owszem pomija wiele treści, a niektóre ideologicznie wyjaskrawia i tu jest moje zadanie, aby te rzeczy uzupełnić, a pominąć ideologiczne głupoty.

    ad.4. nie chodzi o oceny, ale o pokazanie nieprzekonanym nauczycielom, że ED lepiej kształci dzieci i że my nie jesteśmy wcale tacy tępi za jakich nas uważają
    :crazy:

    ad.5 mnie to odpowiada, bo ja z natury jestem bardzo nieelastyczna i bez inicjatywy - niestety przypadłość temperamentalna i postkomunistyczna:swingin:
  • 3 spotykając się co roku masz większą możliwośc by ten cały szajs umknął Twojej uwadze... nikt Tobie nie przeszkadza i możesz uczyc co chcesz, a nie tłumaczyc jak nie jest

    5 hehe a Taw'owa w torebce nosi lu-2k.jpg
  • :bigsmile:
    Dla mnie podstawą są podręczniki - zawsze mają w sobie zierna prawdy - i ten szajs w żadnym wypadku nie może ujść mojej uwadze.
    Poza tym jak dzieci pójdą w kierunku przyrodniczym to w podręcznikach mat- przyr. poza ewolucją nie zauważyłam niczego złego.
  • Ale jak tam wytniesz ewolucję to niewiele zostanie...
  • Eee, co Ty? Dużo zostanie!
  • Dla mnie podstawą są podręczniki
    Podręczniki są jak wegeta w kuchni...

    Taw'owa w czwartej klasie ominęła rozwój człowieka bo: jeżeli dziecko nie rozumie rozmnażania jako takiego roślin to jest to nie bardzo... po drugie było spłycone... po trzecie mamy to w praktyce. Nie ma co rozbudzac sztucznie- wzięła geografię europy.
    Za duzo o efekcie cieplarnianym i o ekologii w sumie jako takiej. Coś wspomniałem o świętym Franciszku... jedzeniu czipsów grubej dupie i śmieceniu na chodnik... mniej o reaktorach jądrowych... wielorybach i przykuwaniu łańcuchami do drzew...
  • Taw'owa w czwartej klasie ominęła rozwój człowieka bo: jeżeli dziecko nie rozumie rozmnażania jako takiego roślin to jest to nie bardzo... po drugie było spłycone... po trzecie mamy to w praktyce. Nie ma co rozbudzac sztucznie-
    no tak, rozmnażanie człowieka spłycone, ale co to znaczy, że dziecko nie rozumie rozmnażania roślin?!:fl:
  • Nie garnę się do bliskiej współpracy ze szkołą! Ale myślałam, że będą o to zabiegać! W końcu to święte słowo socjalizacja, odmieniane we wszystkich przypadkach, to ich koronny argument!:wink:

    Nie zamierzam lecieć z programem wg podręcznika, ani tym bardziej wg planu lekcji.
    To skąd n-lka dowie się, czego uczyliśmy się we wrześniu? (to idealna pora na lekcje przyrodniczo-krajoznawcze, matmą zajmiemy się w jesienną szarugę...:wink:)
  • Warto poczytać i dać innym do poczytania, zwłaszcza nauczycielkom:wink:


    Jak socjalizować małe dzieci


    Cytuję koniec artykułu:


    Jeśli macie ochotę na doświadczenie, które może otworzyć wam oczy, wybierzcie się do kilku przypadkowych przedszkoli. Obserwujcie uważnie wybrane dzieci i ich reakcje na rówieśników i dorosłych. A teraz wyobraźcie sobie te dzieci w ich własnych domach - urzeczywistniające swoje pomysły w samotności, koncentrujące na sobie uczucia matki w chwili, w której im czyta, drzemiące bezpiecznie w swoich własnych łóżkach.

    Oczywiście nie wszyscy będą sobie mogli pozwolić na ten luksus. Ale dlaczego pozbawiać dzieci poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji i poczucia własnej wartości - tak rzadko spotykanych wśród dzisiejszych dzieci - o ile nie jest to absolutnie konieczne?
    Odnosząc się do tych potrzeb, znany i uznany psycholog dziecięcy John Bowlby ze Światowej Organizacji Zdrowia, stwierdza, że nawet zły dom jest lepszy dla małego dziecka niż dobra instytucja [opiekuńcza].
    Kiedy pierwszy raz to usłyszeliśmy, byli zaskoczeni. Kiedy jednak uważnie przeanalizowaliśmy ponad 7 tys. opracowań dotyczących wczesnego dzieciństwa, przedyskutowaliśmy problem z wiodącymi autorytetami w zakresie związków dzieci w rodzicami i zbadaliśmy wiele domów i szkół, zyskaliśmy przekonanie, że John Bowlby nie jest daleki od prawdy.
    Jeśli chcesz mieć naprawdę społeczne, zrównoważone dziecko, ofiaruj mu ciepły, spójny i odpowiadający na jego potrzeby dom do momentu, aż osiągnie 8 czy 10 rok życia, o ile tylko jest to możliwe. Nie przejmuj się modnymi metodami kształcenia i wychowywania, po prostu bądź przy swoich dzieciach ograniczając do minimum wpływy z zewnątrz. To może wydawać się staromodne, ale czy nie jest takie również złoto?
  • [cite] balum:[/cite]Nie garnę się do bliskiej współpracy ze szkołą! Ale myślałam, że będą o to zabiegać! W końcu to święte słowo socjalizacja, odmieniane we wszystkich przypadkach, to ich koronny argument!:wink:

    Nie zamierzam lecieć z programem wg podręcznika, ani tym bardziej wg planu lekcji.
    To skąd n-lka dowie się, czego uczyliśmy się we wrześniu? (to idealna pora na lekcje przyrodniczo-krajoznawcze, matmą zajmiemy się w jesienną szarugę...:wink:)
    Socjalizacja to lipa i aż szkoda o tym pisac... ze swojej strony po swoich dzieciach widziałem że to lipa ale nie wiedziałem jak z tamtej... aż do pewnego dnia. Przyjaciółka tłumaczyła w swojej rejonowej szkole dlaczego chce ED wszelkie argumenty padały na beton... w którymś momencie mówi że jedno z jej dzieci jest niewidome no i że i tak będzie musiała uczyc je w domu... tym argumentem trafiła w samo serce zsocjalizowanego ciała pedagogicznego.

    Co do uczenia matematyki jesienią przyrody wiosną... (z doświadczenia) fajnie... ale są przedmioty które trzeba wałkowac stale... na przykład u Klary matematyka, a u Kordiana czytanie... zrobisz przerwę i zaczynasz od początku...
  • Obstaję za stałym wałkowaniem wszystkiego :cool:
  • Spójrzmy oczami rodzin zmagających się z systemem wiele lat. Z doświadczeniem, którego nie zdobędziemy czytając fora internetowe czy słuchając naiwnych teoretyków edukacji domowej. Przymusowe egzaminy powodują to, że cała nauka dziecka skupia się na przygotowywaniu do egzaminów a nie na rozwijaniu talentów i nauce par excellence. Wymogi egzaminacyjne stawiane przez biurokratów mogą być i są dalekie od zakresu, sposobu i celów jakie stawiają sobie świadomi rodzice. Nie to jest jednak najbardziej trujące w systemie przymusowych egzaminów. Jest nim stosunek ciała pedagogicznego do dzieci, rodziców i samej idei nauczania w rodzinie. Poza wyjątkami, jest to stosunek niechętny i wrogi, co ujawnia się właśnie na egzaminach, często w sposób drastyczny. Najczęściej maskowany krzywym uśmiechem, fałszywą troską. Zła wola funkcjonariuszy oświatowych, bo trudno ich nazwać nauczycielami, jest ewidentna i bezkarna. Przykłady? Kilka z nich.

    dalej:
    http://www.rubinowicz.com/post/edukacja-domowa-skad-taki-opor-40/
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.