@Agga - bo potrzeby trzeba kształtować u młodego człowieka... Ja zauważam, że szkoła bardzo intensywnie kształtuje potrzeby... tylko nie koniecznie te, na których by mi zależało... ;-)
@Maciejka Chcę uczyć polskiego, historii, geografii - aczkolwiek niekoniecznie wszystkiego (np. nie przerabiać mało wartościowych lektur, które córka w polskiej szkole by czytała tylko z tego powodu, że zadano; tak samo nie musimy przerabiać całej gramatyki). Na początku zresztą i tak jakiś taki ogólny przedmiot jest. Z drugiej strony, jeśli znajdziemy np. fajne polskie metody uczenia matematyki, to też chętnie skorzystamy (choć niby matematyka ta sama niezależnie od kraju i języka nauczania). Poza tym zależy mi na rozmowach takich ogólnie o życiu, etyce, religii, wpływie historii na jednostkę - tego w typowym programie szkolnym nie ma, ale np. rozmowa o jakiejś lekturze może być dobrym przyczynkiem do dłuższej rozmowy filozoficznej. Pod tym względem niestety niemiecka szkoła leży (i już zbyt słaba, żeby kwiczeć...), przynajmniej takie odnoszę wrażenie obserwujac od niedawna grupkę dziewięciolatków. Ich nie interesuje nic oprócz komputera i ew. ulubionej drużyny piłkarskiej. Większość kompletnie nie umie np. zachować się przy stole (moje przedszkolaki od kilku lat jedząc posługują się sztućcami, proszą o produkty leżące zbyt daleko, nie bekają, nie pierdzą itd.), nic nie wie, niczym nie potrafi się zająć. Nie wiedzą nic o historii swojego regionu, swojej rodziny, są kompletnie oziębli religijnie (np. zupełnie nie cieszą się, że przystąpią do Komunii). Dlatego chcę połączyć normalne wychowanie (mam wrażenie, że sporo dzieci takiego nie otrzymuje) z edukacją umożliwiającą później prawdziwą dwukulturowość i samodzielne funkcjonowanie w polskim środowisku (rozumienie kodu kulturowego).
Moj kolega prowadzi wyklad " etyka mediow". Biora tam GW i czytaja krytycznie rozne artykuly:) No i masz 2 w 1: rozmow o etyce i roznych postawach + zrozumienie kodu kulturowego
Mój poszedł dziś do szkoły, wypożyczył komiks o Łupaszce i go teraz czyta. Też odbieram programy szkolne jako jakieś ograniczone, chociaż z mojego lenistwa "przerabiamy" (z grubsza) pakiet.
Ten komiks to "Wyzwolenie? 1945" IPN, 2010. Możecie przechwycić w czwartek (uwaga: wypatrzyłam niecenzuralne słowo i niektóre rysunki jak dla mnie zbyt agresywne, ratuje go, że jest czarno-biały, więc krew się nie leje).
A my już po egzaminach końcowych:) Było miło:) --------------------------------------- Aż za miło. Wychowanie bezstresowe i herezje montesoriańskie wdzierają się także w edukację domową.
A my już po egzaminach końcowych:) Było miło:) --------------------------------------- Aż za miło. Wychowanie bezstresowe i herezje montesoriańskie wdzierają się także w edukację domową.
Pan Zalewski na swoim blogu EDUKACJA KLASYCZNA cały czas ostrzega.
A my już po egzaminach końcowych:) Było miło:) --------------------------------------- Aż za miło. Wychowanie bezstresowe i herezje montesoriańskie wdzierają się także w edukację domową.
hehe ale to chyba dobrze... w konsekwencji taka szkoła musi podchodzic do rodziców bezstresowo, a rodzic może sobie uczyc jak chce.
Komentarz
Ja zauważam, że szkoła bardzo intensywnie kształtuje potrzeby... tylko nie koniecznie te, na których by mi zależało... ;-)
Chcę uczyć polskiego, historii, geografii - aczkolwiek niekoniecznie wszystkiego (np. nie przerabiać mało wartościowych lektur, które córka w polskiej szkole by czytała tylko z tego powodu, że zadano; tak samo nie musimy przerabiać całej gramatyki). Na początku zresztą i tak jakiś taki ogólny przedmiot jest. Z drugiej strony, jeśli znajdziemy np. fajne polskie metody uczenia matematyki, to też chętnie skorzystamy (choć niby matematyka ta sama niezależnie od kraju i języka nauczania). Poza tym zależy mi na rozmowach takich ogólnie o życiu, etyce, religii, wpływie historii na jednostkę - tego w typowym programie szkolnym nie ma, ale np. rozmowa o jakiejś lekturze może być dobrym przyczynkiem do dłuższej rozmowy filozoficznej. Pod tym względem niestety niemiecka szkoła leży (i już zbyt słaba, żeby kwiczeć...), przynajmniej takie odnoszę wrażenie obserwujac od niedawna grupkę dziewięciolatków. Ich nie interesuje nic oprócz komputera i ew. ulubionej drużyny piłkarskiej. Większość kompletnie nie umie np. zachować się przy stole (moje przedszkolaki od kilku lat jedząc posługują się sztućcami, proszą o produkty leżące zbyt daleko, nie bekają, nie pierdzą itd.), nic nie wie, niczym nie potrafi się zająć. Nie wiedzą nic o historii swojego regionu, swojej rodziny, są kompletnie oziębli religijnie (np. zupełnie nie cieszą się, że przystąpią do Komunii). Dlatego chcę połączyć normalne wychowanie (mam wrażenie, że sporo dzieci takiego nie otrzymuje) z edukacją umożliwiającą później prawdziwą dwukulturowość i samodzielne funkcjonowanie w polskim środowisku (rozumienie kodu kulturowego).
Też odbieram programy szkolne jako jakieś ograniczone, chociaż z mojego lenistwa "przerabiamy" (z grubsza) pakiet.
A my już po egzaminach końcowych:) Było miło:)
---------------------------------------
Aż za miło. Wychowanie bezstresowe i herezje montesoriańskie wdzierają się także w edukację domową.
To daje pole do pracy wg własnej koncepcji schoolingowej.
My jedziemy na 3 termin - koniec maja.
Tylko jeszcze nie wiem o co Ci chodzi