a my dzisiaj mamy suprajs tak zwany pani z PP w lutym oznajmiła nam, że kolejne badanie nie jest potrzebne, że to z ubiegłego roku jest ok. dyrektorka też nie miała wątpliwości. do dzisiaj. dzisiaj zadzwoniła, że doczytała, że opinia jest tylko dla klasy pierwszej i potrzebna jest opinia następna. także zostaje nam tylko PP prywatnie, bo w tej państwowej przecież się już nie wyrobimy choć ja jestem za tym, by po łikendzie mąż dobijał się do państwowej o to, aby paniusie to same rozwiązały, skoro zignorowały nasze zapewnienia, żeby dziecko zbadać jeszcze raz pod kątem klasy drugiej. ProMAmo, jak idą sprawy? ku dobremu?
Znacie i czy możecie polecić jakieś sensowne podręczniki do matematyki? W ogóle nie mam pojęcia jak uczyć tego przedmiotu...
Jeszcze się rozejrzę za tutejszymi materiałami z tej dziedziny, ale tu raczej dostanę coś jak ćwiczenia, a mi trzeba podręcznika, co bym ja najpierw jakąś wiedzę przyswoiła.
Gdańskie wydawnictwo oświatowe - Matematyka z plusem
krok po kroczku, bardzo przejrzyste
To najłatwiejszy przedmiot - sama forma bez materii )
@ Agnieszka widziałam tego Libratusa. Ale tam jednak trzeba jeździć na egzaminy (jak rozumiem, wywalą nas, jeśli nie będziemy tego robić)... Młoda i tak MUSI iść do szkoły na miejscu. U nas jest przy konsulacie szkoła (przy polskich parafiach też, nawet mam wrażenie, że lepsze), ale to szkoła sobotnia, dodatkowa, z odpowiednio okrojonym programem. Nie to, zebym podejrzewała moje dziecko o bycie głąbem, który nie przyswoi z lenistwa programu pierwszej klasy, niemniej: - musi odsiedzieć swoje w szkole niemieckiej od poniedziałku do piątku - chodzi do szkoły muzycznej, teraz to pewnie będą dwa popołudnia w tygodniu, bo dojdzie indywudualna gra na instrumencie - chodzi na gimnastykę, jedno popołudnie - tak bardzo chce chodzić na balet, że chyba ulegniemy (jest chuda, drobna, zwinna, rytmiczno-taneczna... kariery baletnicy wolelibyśmy uniknąć, ale póki to można podciągnąć pod rozwój ogólny, to ciężko odmawiać). Także trzeba znaleźć takie wyjście, żeby z kolei nie zmienić szczęśliwego dziecka (lat obecnie 5) w małego Koreańczyka . Już sama nie wiem.
Miło usłyszeć taką opinię o polskiej edukacji początkowej. Mam generalnie wrażenie, że w niemieckiej podstawówce dzieci się specjalnie dużo nie uczą, ale robi się wokół tego takie wielkie halo, że jestem juz mega zmęczona... chociaż córka idzie do szkoły dopiero po wakacjach. Ale przedstawiane jest to tak sierioznie, co najmniej jakby chodziło o północnokoreański obóz karny.
Jesteśmy po zebraniu rodziców i wiemy, że po prostu nie damy własnego dziecka do naszej szkoły rejonowej, a przynajmniej nie w tym roku. Młoda kończy 6 lat pod koniec sierpnia. W szkole jest 300 uczniów. Jest w roczniku jedna klasa dwujęzyczna, w którą idą wszelkie starania. Niestety raczej nie mamy szans, bo jest "tajne losowanie", a nie znamy losujących... Pozostałe klasy, to normalnie strach się bać. Najbardziej mnie chyba rozbroiło, że dzieci mają codziennie angielski, bo śpiewają piosenki przez dziesięć minut, z panią, która nic oprócz spiewania head and shoulders czy old MacDonald had a farm nie potrafi (dlatego nie prowadzi normalnej lekcji, tylko spiewa piosenki). Do tego np. jest pani, która ma koncept pedagogiczny, że dzieci nie pytają jej, jak czegoś nie rozumieją, tylko siebie nawzajem (więc po pierwsze opowiadają sobie głupoty, a po drugie cała klasa gada). Religia - to może się nie wypowiem. Najciekawsze, że msze szkolne odbywają się w postaci "ekumenicznych nabożeństw" u protestantów. Zapytałam, dlaczego nie u katolików (katolicki z nazwy kościół jest bardzo blisko szkoły), to się dowiedziałam, że protestanci by nie przyszli, a katolikom jest wszystko jedno...Ale szafa gra, bo jest przechowalnia dla sześciolatków od 7 do 17 i wielkie ciśnienie na rodziców, żeby zapisywali...
Znaleźliśmy szkolę prywatną, Montessori, dwujęzyczną, małą, związaną z katolickim stowarzyszeniem rodziców. Trochę późno, ale będziemy walczyć o miejsce i wozić dziecko (do sąsiedniej miejscowości). I znaleźliśmy pretekst do przetrzymania młodej rok w przedszkolu, powinien zadziałać. Także jeśli nie będzie w montessori miejsc na ten rok, to jeszcze raz przedszkolna zerówka i za rok do szkoły prywatnej (czesne wysokie, ale trudno, jakoś na nie uzbieramy, przynajmniej dla naszej wrażliwej i bardzo delikatnej córki).
W sumie nie wiem, po co to opisuję w wątku dla homeschoolersów, ale przynajmniej wiem, że mogę tu wylać żale w towarzystwie, które nie uważa, że rodzic jest z definicji głupi, a szkoła mądra.
Cos tak czulam, ze szkoly tu sa kiepskie, ale nie wiedzialam, ze az tak Juz dawno myslalam nad montessori, ale to w naszej miejscowosci to jedyna prywatna szkola i pomimo wysokiego czesnego trudno sie tam dostac. Nastepna prywatna szkola niedaleko nas to szkola dla dzieci dyplomatow itp., czesne ok 2000 na miesiac )
Ale na szczescie dowiedzialam sie przez przypadek, ze synowa mojej sasiadki prowadzi wlasnie ta szkole montessori ! Upieke jakies ciasto i sprawa bedzie zalatwiona
No więc własnie w kwestiach szkolnych mamy zdecydowanie mało przydatnych sąsiadów. Chłop im się podliże jako architekt, bo działki budowlanej ponoć szukają . Nie mam wrażenia, że wszystkie szkoły są tu złe. Gimnazja bywają super dobre. Hauptschulen - wiadomo, bez komentarza. Podstawówki - różnie, generalnie ciągle pokutuje pogląd, że tych zdolnych wykształci się, jak przejdą do gimnazjum, a w resztę po co inwestować. Tylko w ten sposób dzieciakom zabiera się 4 pierwsze lata edukacji, kiedy naprawdę są chłonne.
Szkoła muzyczna to tutaj wyłącznie tryb popołudniowo-wieczorny, czyli równie miły, co nieobowiązkowy dodatek do normalnej szkoły. Normalna szkoła być musi, bo narodowi zamordyzmu popuscić nie można i już.
"msze szkolne odbywają się w postaci "ekumenicznych nabożeństw" u protestantów. Zapytałam, dlaczego nie u katolików (katolicki z nazwy kościół jest bardzo blisko szkoły), to się dowiedziałam, że protestanci by nie przyszli, a katolikom jest wszystko jedno..."
Pogląd przeciwny chrześcijańskiemu zwany naturalizmem pedagogicznym rozpropagował m.in. J.J. Rousseau. Przypomnijmy go w wielkim skrócie – uważał on, że dziecko jest z natury dobre. Zostawione samo sobie, wychowywane swobodnie, nieskażone cywilizacją (chrześcijańską), zakazami, niejako samo z siebie dojdzie do poznania dobra.
Między Montessori a Rousseau istnieje dużo podobieństw. Szczególnie kontrowersyjny jest jej pogląd, w którym niejako przeczy skutkom grzechu pierworodnego. Stoi bowiem na stanowisku, że okres między urodzeniem dziecka, a jego ukształtowaniem (gdy krzyczy, złości się), nie jest wynikiem upadku natury, ale wiąże się z faktem, iż nie zakończył się jeszcze “etap kształtowania dziecka” (za: Barbara Surma, Pedagogika Montessori – podstawy teoretyczne i twórcze inspiracje w praktyce, Łódź 2008, s. 76).
Skąd takie przekonanie? Właśnie z naturalizmu. Montessori chce wychowywać dziecko metodą swobodnych wyborów; wierzy, iż w swobodzie tkwi jakaś nadzwyczajna moc, dzięki której niejako z niebytu wyłoni się dobry człowiek. Nie może więc tego okresu deprecjonować, uważając za nieuporządkowany i “skażony” tendencją do czynienia zła. Skoro wolność ma dobroczynny wpływ na dziecko, to musi być w niej coś pozytywnego. Ale w tym momencie nasuwa się pytanie: co z grzechem pierworodnym? Bo jeśli ludzka natura “nie ma osłabionej woli, i nieuporządkowanych popędów”, to w ten sposób neguje się istnienie skutków tego grzechu! (Jest to jeden z poważniejszych zarzutów stawianych M. Montessori, za: B. Surma, dz.cyt., s.75)
@Namor - pod koniec pierwszego akapitu. Mi normalnie wszystko opadło, nie tylko szczęka, jak to usłyszałam. Byli rodzice 64 dzieci, przyszłych pierwszoklasistów i ja jedyna miałam problem . Całej reszcie się to rozwiązanie podobało.
W przedszkolu rozmawiałam dzisiaj z dyrektorką. Już może kiedyś pisałam, że to swój człowiek, ale naprawdę myśli i trzyma przedszkole twardą, katolicką ręką... W każdym razie powiedziała, że nam pomoże, na ile da radę. Będzie dzwonić do poradni i ze swojej strony przedstawi odpowiednio sytuację (nie ma to mocy prawnej, ale ponieważ tu uważają, że rodzice głupi, a instytucje mądre i uczone, to zawsze zrobi wrażenie na paniach z poradni, tzn. inne wrażenie, niż gdyby to samo powiedział tylko rodzic). Chłop dzwoni do szkoły prywatnej w przerwie obiadowej i będziemy wiedzieć, ile tam wynosi czesne...
A czy pod koniec maja można podjechać do Krzyżówek jako obserwator? ;;) Napiszecie mi, gdzie się ewentualnie zameldować? Chętnie bym poobserwowała i chętnie bym spędziła chwilę w Waszym towarzystwie - nie wiem tylko, jakie warunki finansowe...
@Kinga, jeśli chodzi o zlot to (ze strony Sawickich):
3 ZLOT ED
Zapraszamy wszystkich związanych z ED, zaintrygowanych tym tematem, ciekawych spotkania z rodzinami, które edukują swoje dzieci w domu!!
Termin: 26 maja 2012
Miejsce: Koszarawa, Gminny Ośrodek Kultury
Zlot rozpoczniemy Mszą św. o godzinie 8.30 w kościele OO.Franciszkanów w Koszarawie Bystrej, a następnie od g.10.00 rozpocznie się spotkanie w GOKu.
W programie między innymi zabawy i gry dla dzieci , a dla rodziców spotkanie z geografami i podróżnikami Ewą i Adamem Kaliszukami, przedstawienie propozycji nowej szkoły: Liceum i Gimnazjum Montessori w Koszarawie Bystrej oraz podsumowanie roku szkolnego.
Po ciepłym posiłku tańce integracyjne, kawiarenka (zachęcamy do przywiezienia domowego ciasta!) .
Ojcowie Franciszkanie z Koszarawy Bystrej zapraszają do swoich pokoi gościnnych: (33) 8639405.
Można zamówić noclegi również w GOKu w Koszarawie (33) 8639372.
To polecenie to już osobiście od nas. Zaprawdę magiczne miejsce. Nie ma zasięgu komórek, samochód drogą przejeżdża średnio 1 na godzinę, piękny kościół, dosłownie domowe obiady (gotuje gospodyni z okolicy), Namora z dziećmi można spotkać...
samochód drogą przejeżdża średnio 1 na godzinę, --------------------------------------------------------------------------------------- tia... jak jedziesz na łąkę zadzwonic hehe
Komentarz
ProMAmo, jak idą sprawy? ku dobremu?
Iza a - niesamowite spotkanie mial DOE dzis - telefoniczne.
W szoku jestem do teraz, ale bardzo Pozytywnie!!!
widziałam tego Libratusa. Ale tam jednak trzeba jeździć na egzaminy (jak rozumiem, wywalą nas, jeśli nie będziemy tego robić)... Młoda i tak MUSI iść do szkoły na miejscu. U nas jest przy konsulacie szkoła (przy polskich parafiach też, nawet mam wrażenie, że lepsze), ale to szkoła sobotnia, dodatkowa, z odpowiednio okrojonym programem.
Nie to, zebym podejrzewała moje dziecko o bycie głąbem, który nie przyswoi z lenistwa programu pierwszej klasy, niemniej:
- musi odsiedzieć swoje w szkole niemieckiej od poniedziałku do piątku
- chodzi do szkoły muzycznej, teraz to pewnie będą dwa popołudnia w tygodniu, bo dojdzie indywudualna gra na instrumencie
- chodzi na gimnastykę, jedno popołudnie
- tak bardzo chce chodzić na balet, że chyba ulegniemy (jest chuda, drobna, zwinna, rytmiczno-taneczna... kariery baletnicy wolelibyśmy uniknąć, ale póki to można podciągnąć pod rozwój ogólny, to ciężko odmawiać).
Także trzeba znaleźć takie wyjście, żeby z kolei nie zmienić szczęśliwego dziecka (lat obecnie 5) w małego Koreańczyka . Już sama nie wiem.
Mam generalnie wrażenie, że w niemieckiej podstawówce dzieci się specjalnie dużo nie uczą, ale robi się wokół tego takie wielkie halo, że jestem juz mega zmęczona... chociaż córka idzie do szkoły dopiero po wakacjach. Ale przedstawiane jest to tak sierioznie, co najmniej jakby chodziło o północnokoreański obóz karny.
W szkole jest 300 uczniów. Jest w roczniku jedna klasa dwujęzyczna, w którą idą wszelkie starania. Niestety raczej nie mamy szans, bo jest "tajne losowanie", a nie znamy losujących... Pozostałe klasy, to normalnie strach się bać. Najbardziej mnie chyba rozbroiło, że dzieci mają codziennie angielski, bo śpiewają piosenki przez dziesięć minut, z panią, która nic oprócz spiewania head and shoulders czy old MacDonald had a farm nie potrafi (dlatego nie prowadzi normalnej lekcji, tylko spiewa piosenki). Do tego np. jest pani, która ma koncept pedagogiczny, że dzieci nie pytają jej, jak czegoś nie rozumieją, tylko siebie nawzajem (więc po pierwsze opowiadają sobie głupoty, a po drugie cała klasa gada). Religia - to może się nie wypowiem. Najciekawsze, że msze szkolne odbywają się w postaci "ekumenicznych nabożeństw" u protestantów. Zapytałam, dlaczego nie u katolików (katolicki z nazwy kościół jest bardzo blisko szkoły), to się dowiedziałam, że protestanci by nie przyszli, a katolikom jest wszystko jedno...Ale szafa gra, bo jest przechowalnia dla sześciolatków od 7 do 17 i wielkie ciśnienie na rodziców, żeby zapisywali...
Znaleźliśmy szkolę prywatną, Montessori, dwujęzyczną, małą, związaną z katolickim stowarzyszeniem rodziców. Trochę późno, ale będziemy walczyć o miejsce i wozić dziecko (do sąsiedniej miejscowości). I znaleźliśmy pretekst do przetrzymania młodej rok w przedszkolu, powinien zadziałać. Także jeśli nie będzie w montessori miejsc na ten rok, to jeszcze raz przedszkolna zerówka i za rok do szkoły prywatnej (czesne wysokie, ale trudno, jakoś na nie uzbieramy, przynajmniej dla naszej wrażliwej i bardzo delikatnej córki).
W sumie nie wiem, po co to opisuję w wątku dla homeschoolersów, ale przynajmniej wiem, że mogę tu wylać żale w towarzystwie, które nie uważa, że rodzic jest z definicji głupi, a szkoła mądra.
Nie mam wrażenia, że wszystkie szkoły są tu złe. Gimnazja bywają super dobre.
Hauptschulen - wiadomo, bez komentarza.
Podstawówki - różnie, generalnie ciągle pokutuje pogląd, że tych zdolnych wykształci się, jak przejdą do gimnazjum, a w resztę po co inwestować. Tylko w ten sposób dzieciakom zabiera się 4 pierwsze lata edukacji, kiedy naprawdę są chłonne.
Między Montessori a Rousseau istnieje dużo podobieństw. Szczególnie kontrowersyjny jest jej pogląd, w którym niejako przeczy skutkom grzechu pierworodnego. Stoi bowiem na stanowisku, że okres między urodzeniem dziecka, a jego ukształtowaniem (gdy krzyczy, złości się), nie jest wynikiem upadku natury, ale wiąże się z faktem, iż nie zakończył się jeszcze “etap kształtowania dziecka” (za: Barbara Surma, Pedagogika Montessori – podstawy teoretyczne i twórcze inspiracje w praktyce, Łódź 2008, s. 76).
Skąd takie przekonanie? Właśnie z naturalizmu. Montessori chce wychowywać dziecko metodą swobodnych wyborów; wierzy, iż w swobodzie tkwi jakaś nadzwyczajna moc, dzięki której niejako z niebytu wyłoni się dobry człowiek. Nie może więc tego okresu deprecjonować, uważając za nieuporządkowany i “skażony” tendencją do czynienia zła. Skoro wolność ma dobroczynny wpływ na dziecko, to musi być w niej coś pozytywnego. Ale w tym momencie nasuwa się pytanie: co z grzechem pierworodnym? Bo jeśli ludzka natura “nie ma osłabionej woli, i nieuporządkowanych popędów”, to w ten sposób neguje się istnienie skutków tego grzechu! (Jest to jeden z poważniejszych zarzutów stawianych M. Montessori, za: B. Surma, dz.cyt., s.75)
http://www.edukacja-klasyczna.pl/montessori-a-naturalizm-pedagogiczny
W przedszkolu rozmawiałam dzisiaj z dyrektorką. Już może kiedyś pisałam, że to swój człowiek, ale naprawdę myśli i trzyma przedszkole twardą, katolicką ręką... W każdym razie powiedziała, że nam pomoże, na ile da radę. Będzie dzwonić do poradni i ze swojej strony przedstawi odpowiednio sytuację (nie ma to mocy prawnej, ale ponieważ tu uważają, że rodzice głupi, a instytucje mądre i uczone, to zawsze zrobi wrażenie na paniach z poradni, tzn. inne wrażenie, niż gdyby to samo powiedział tylko rodzic). Chłop dzwoni do szkoły prywatnej w przerwie obiadowej i będziemy wiedzieć, ile tam wynosi czesne...
Napiszecie mi, gdzie się ewentualnie zameldować? Chętnie bym poobserwowała i chętnie bym spędziła chwilę w Waszym towarzystwie - nie wiem tylko, jakie warunki finansowe...
zaintrygowanych tym tematem, ciekawych spotkania z rodzinami, które
edukują swoje dzieci w domu!!
8.30 w kościele OO.Franciszkanów w Koszarawie Bystrej, a następnie od
g.10.00 rozpocznie się spotkanie w GOKu.
dla dzieci , a dla rodziców spotkanie z geografami i podróżnikami
Ewą i Adamem Kaliszukami, przedstawienie propozycji nowej szkoły: Liceum
i Gimnazjum Montessori w Koszarawie Bystrej oraz podsumowanie roku
szkolnego.
biurousawickich@gmail.com
Jeśli chodzi o noclegi to polecamy Ojców Franciszkanów z Bystrej
Nie ma zasięgu komórek, samochód drogą przejeżdża średnio 1 na godzinę, piękny kościół, dosłownie domowe obiady (gotuje gospodyni z okolicy), Namora z dziećmi można spotkać...
---------------------------------------------------------------------------------------
tia... jak jedziesz na łąkę zadzwonic hehe