Witaj, nieznajomy!

Wygląda na to, że jesteś tutaj nowy. Jeśli chcesz wziąć udział, należy kliknąć jeden z tych przycisków!

Minusy edukacji domowej

1568101120

Komentarz

  • Savia, mjut mi wlewasz w serce.
    U nas szkola sie sprawdza i tyle.
    Dzieci posmakowaly ED, przez niecaly miesiac wprawdzie, i co? Wybieraja szkole, wlasnie z ta "nierealna" grupa spoleczna i tyle. Chca, lubia, dobrze sie czuja.
    A ze trzeba wczesnie wstawac, to dla mnie tylko zaleta. Bo wstawac nie lubie, ale byc wstana ;) - baaardzo.
    I nie znaczy to, ze w szkole podoba mi sie wszystko. Inna sprawa, ze zalezy to tez od konkretnej placowki. Pierwsza bylam dosc przerazona, zmienilismy i jest super.
  • Ok, widze jeden minus edukacji systemowej, ktorego nie ma przy ED i to taki minus obiektywny. Czlowiek jest jednak uwiazany terminami wakacji. Oczywiscie, raz czy drugi mozna dziecko zwolnic ze szkoly i gdzies pojechac, ale zasadniczo zostaja wakacje i towarzyszace im najwyzsze ceny.
  • @Aga ja zwalniam dzieci. Kiedyś dyrekcja jęknęła to jej powiedzialam, ze jak dwudzietni maja dwa miesiące to ja musze mieć proporcjonalnie więcej :P Skończyły sie pytania i komentarze. Tyle, ze nasi chłopcy w czołówce szkoły są, więc brak argumentów o zaległościach. :-)

    A w ED mieliśmy zajęcia dodatkowe, więc i tak byliśmy uwiazani od września do czerwca. :-??
  • Niektore pytania działają mi na wyobraźnie - a mianowicie wstaję rano - otwieram taką wielką szufladę ED - i tam dzieci tańczą, ja śpiewam itympodobne - a wieczorem zamykam szufladę.
    Jak się znudzę, albo zgubię od szufladu klucz - wołam straż, oni na sygnale odwożą szufladę do szkoły - a ja żyję długo i szczęśliwie :))
  • My dopiero pierwszy rok, to nie bardzo się czuję ekspertem, ale sa dni, że sie wszystko rozłazi, ale potem pracujemy silniej i jakoś zaległości sie nie tworzą. Inna rzecz, że jak ja nie domagam, to profesorki starsze siostry lubią sie nad braćmi popastwić ;) a i same sobie rygor narzucić, gdy na czyms zależy szczególnie.
  • @Maura - niespodziewanie od połowy lutego musiałam wrócić do pracy. Czy wyobrażasz sobie, że w tej sytuacji mówię moim dzieciom: "Sorry! Idziecie do szkoły, bo nie dam rady Was uczyć."
    Po pierwsze, w toku dotychczasowej edukacji domowej bardzo się starałam wykształcić w dzieciach samodzielność taką, bym nie musiała im stać na głowie i stale pilnować, czy się uczą. Po drugie, skoro uznałam, że dla moich dzieci korzystniejsza jest edukacja w domu, to czemu miałabym godzić się na rozwiązanie mniej korzystne tylko dlatego, że pojawiły się nieprzewidziane trudności?
  • Mój mąż właśnie z troski o mnie, żebym się nie przemęczała, przestrzega mnie przed uwiązaniem szkołą. Miałam rok zagrożonej ciąży i leżenia,wtedy i tak mąż musiał mi pomóc urlopowo-zwolnieniowo, bo ja nie mogłam robić nic, ani jeść dzieciom, ani sobie, ani przewijać roczniaka, ani wychodzić z dziećmi na dwór. Nie mam siły uczyć, to zadaję więcej pracy samodzielnej, daję coś z podręcznika. Widzę, po 3 latach, postęp w umiejętności samokontroli i samodzielności w zdobywaniu wiedzy. 
  • A może samokontrola to wpływ genów a nie ED?
    @Katarzyna na przykład... przy takiej zorganizowanej matce dzieci nie mogą być inne.
    Geny + terror = pożądany efekt. ;)
    czy w szkole czy w ed :P
  • @Maura - jasne, że możemy tu wymyślać jakieś sytuacje ekstremalne typu - matka trafia na cały semestr do szpitala, zostaje nagle sparaliżowana od oczów w dół, ginie w tragicznym wypadku, umiera rodząc kolejne dziecko itp...
    Wiesz, są sytuacje, gdy dziećmi musi się zaopiekować państwo. Nie tylko w ramach edukacji, ale tak generalnie. Tylko dlaczego takie ekstremalne przypadki mają świadczyć na niekorzyść edukacji domowej? Nie bardzo widzę związek...
  • @Savia - ani ja nie jestem jakoś wybitnie zorganizowana, ani, tym bardziej, moje dzieci.
    Geny - jak geny - każde dziecko dostało coś innego.
    Myślę, że kluczową rolę jednak ten terror odgrywa ;-)
  • @Maura - formalnie, zgodę na ED szkoła może cofnąć w każdym momencie na prośbę rodzica. I wtedy uczeń wraca do normalnej edukacji szkolnej. W dowolnym momencie roku szkolnego. To z ustawy o oświacie wynika.




  • Niektore pytania działają mi na wyobraźnie - a mianowicie wstaję rano
    - otwieram taką wielką szufladę ED - i tam dzieci tańczą, ja śpiewam
    itympodobne - a wieczorem zamykam szufladę.
    Jak się znudzę, albo
    zgubię od szufladu klucz - wołam straż, oni na sygnale odwożą szufladę
    do szkoły - a ja żyję długo i szczęśliwie
    --------------------------
    No mnie ten wpis bardzo podziałał na wyobraźnię, co sobie przypomnę to sikam ze śmiechu :))
  • @skorektoja - nie do końca rozumiem, o co pytasz - z jakich motywów wypłynęła moja potrzeba wychowania dzieci do samodzielności, czy jakich motywatorów użyłam, żeby w nich tę samodzielność kształtować?
  • @Katarzyna raczej to drugie, mnie by tez interesowało
  • edytowano maja 2014
    Od początku naszej domowej edukacji starałam się dawać dzieciom jak najwięcej samodzielności. Ustalaliśmy rano zakres prac na dany dzień, a ja starałam się interweniować tylko w momentach, gdy ewidentnie robota się dzieciakom rozłaziła albo, gdy wprost komunikowali, że potrzebują pomocy - np. wytłumaczenia jakiegoś trudnego zagadnienia. Byłam blisko, ale zajmowałam się swoimi obowiązkami - porządkami, gotowaniem, pracą itp. Długofalowym motywatorem jest przypominana od czasu do czasu informacja, że jeśli obleją jakiś egzamin, to będą musieli powtarzać klasę chodząc do szkoły. Żadne z moich dzieci nie ma na to ochoty.
    Szczególną trudność mam ze średnim synem, który ma ogólnie bardzo niski poziom energii i motywacji do jakiegokolwiek wysiłku, łatwo się dekoncentruje i często zapomina, co miał robić. Jednak na przestrzeni prawie trzech lat ED widzę, że bardzo się poprawiło jego funkcjonowanie.
    Doraźnie fajnie na nich działa też wizja tego, że jak sprawnie skończą pracę, to będą mogli oddać się jakimś przyjemniejszym zajęciom.
  • Dokładnie tego sposobu postępowania nauczyło nas doświadczenie.
  • a jak dawać samodzielnośc 6 czy 7 latkowi, który coś tam zrobi ale generalnie woli się bawić?
  • U 6- i 7-latków to akurat jest zupełnie normalne :)
  • @Aneczka08 - ja mam taki egzemplarz na stanie :-)
    generalnie najwiecej checi do nauki moje dziecko ma w czasie brzydkiej zimnej pogody (jesien/zima)teraz robimy tulko absolutne minimum, bardzej dla utrwalenia wiedzy niz nauki konkretnej czegos nowego.
    duzo daje urozmaicenie, fajne materialy
    zreszta jak sie spotkamy to sie rozwine ;-)
  • @Aneczka08 - mój 12-latek też wolałby czytać niż się uczyć. A 10-latek łazić bezproduktywnie tudzież turlać się po podłodze, a ośmiolatek grać w piłkę. Nie chodzi o to, żeby robili to, co wolą, tylko to, co wspólnie ustaliliśmy, że będą robić. Ja też bym wolała poleżeć w wannie z książką zamiast sprzątać, czy gotować.
  • @Katarzyna ;
    A konkretnie, jak taki stan osiągnąć? Mam na myśli, by dziecko usiadło i zrobiło dany materiał. Ja za bardzo przyzwyczaiłam swojego 11-latka do niesamodzielnej pracy, jak znikam z pola widzenia, to mi się rozłazi, idzie zobaczyć co robią inne dzieci, generalnie zajmuje się nie tym co trzeba. A tępy nie jest, jest bardzo leniwy i niecierpliwy. Ma do tego dużo zadawane z angieskiego, więc naukę domową musimy poluzować, robić mniej, ale ma wrażenie, że po 2 godzinach w szkole, jak wróci, ma dość nauki w ogóle, albo raczej jest leniwy, bo spędził w szkole czas od 9.00 do 11.00 i się zmęczył? Ma też dni od 9.00 do 13.00 i tu jest trudniej go zagnać do nauki, bo potem mamy mało czasu, bo basen, trzeba obiad  szybko, itp. I tak mi się czas kurczy przez te wyjścia, więc chcę wykorzystać dni, kiedy ma mało szkoły albo wcale. A i dojazdy mi czas zabierają, więc idealnie by było posadzić do nauki i zająć się robotą.

  • @szczurzysko - może udałoby się jakoś wzmacniać tę samodzielną naukę? Myślę o nagradzaniu tego, że udało mu się, bez Twojego nadzoru coś zrobić. Warto zacząć od małych zadań i cennych dla niego nagród. Konieczne jest jasne komunikowanie, czego oczekujesz i za co dziecko może się spodziewać nagrody. Np.:
    "Synu, ja teraz idę robić obiad, oczekuję, że Ty przez najbliższe pół godziny rozwiążesz te zadania. Jeśli to zrobisz, to będziesz mógł przygotować budyń na deser."
    To przykład jest. Wiem, że mój 10-latek miałby trudność z koncentracją na zadaniu dłużej niż pół godziny, więc nie oczekiwałabym więcej od niego. Wiem też, że bardzo lubi zajęcia kulinarne oraz desery, więc zaproponowana nagroda powinna być dla niego kusząca.
    Istotna jest konsekwencja, żeby syn miał pewność, że robienia zadań i tak nie uniknie (ostatecznie stanę nad nim i będę pilnować, ale żadne z nas szczególnej przyjemności z tego mieć nie będzie), ale jeśli wykona je sprawnie i samodzielnie to otrzyma nagrodę. I druga strona medalu - jeśli nie wykona sprawnie i samodzielnie, to na wspomnianą nagrodę nie może liczyć, choćby płakał, tarzał się po dywanie i wrzeszczał, że mu obiecałam.
  • @skorektoja - mój średni w I klasie (chodził do szkoły) się nauczył, że jeśli będzie odpowiednio długo i spektakularnie marudził, to mu pani odpuści robienie zadań, których nie lubi (w szczególności pisania). Sporo wysiłku kosztowało mnie przekonanie go, że ze mną nie ma tak łatwo, jak z panią. Mieliśmy kilka dni takich, że przez jakieś 3 godziny płakał, wył, tarzał się po podłodze, tupał i urządzał histerię krzycząc, że to zadanie jest głupie i go nie zrobi, a ja niezmordowanie przekonywałam go, że zrobi. Zawsze w końcu robił, choć kosztowało mnie to wiele wysiłku. Po kilku takich akcjach zauważył, że bez sensu tracić 3 godziny i dużo energii na urządzanie scen, skoro może wykonać zadanie w 10-15 minut (to były proste i krótkie ćwiczenia z kaligrafii) i mieć spokój.
  • edytowano maja 2014
    Mój średniak też nadal lubi marudzić, ale marudząc jednak pracuje. A początkowo wyglądało na to, że ma nadzieję, że obejdzie się samym marudzeniem i histeryzywaniem.
  • @Katarzyna fajne te rady, tylko u mnie nie zadziałały i nadal nie działają
  • @Katarzyna @Agnieszka82 dzięki - czekam na spotkanie i będę Cię zasypywać pytaniami, do Katarzyny też się może wybiorę bo też mam trochę pytań i tej i innej;-) sprawie
  • @Gregorius - gdyby moi chodzili do szkoły, to może też gorzej by moje wysiłki na nich działały.
  • Ano, ja też z frakcji "nie zanudzać, nie przytruwać, krótko wyjaśnić, pokazać źródła i wrócić za pół godziny". W efekcie młody bardzo ładnie się koncentruje nawet jeśli mu młodsza siostra podgryza stopy.
  • @Katarzyna jak zwykle w wiekszości krytycznych kwestii muszę znowu sięgnac do mej starej płyty: lecz w tym cały jest ambaras, aby dwoje chciało na raz. Bo ja jestem za ED
  • Greg, mój Mąż też ino pracuje poza domem 9-18.

Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.