Nie generalizujmy. Dzieci w szkole traumy mieć nie muszą, ba, to są chyba jednostkowe przypadki. ---------------------- Wcale nie jednostkowe. Trauma z byle powodu - z "byle powodu" dla dorosłego, ale dla dziecka to nie są byle powody, np. niemodny ubiór, inność czyli powolność, duży wzrost czy tusza itd.
Problemu nie ma. Po prostu to co uznajesz za zaletę ED, ja uważam za wadę. I tyle. ------------------------ To znaczy co ja uważam za zaletę ED? - bo już się zakręciłam, przepraszam.
Wśród moich bezpośrednich znajomych, patrząc na dzieci od 3 klasy w górę, mam tylko jednych co dzieci mają traumę szkolną (bóle brzucha, lęki, bóle głowy). No, ale równie dobrze może to być problem relacji w rodzinie.
Aniela - chodziło mi o kwestię inności i narażenia na nieprzyjemne komentarze (niemodny ubiór, inność czyli powolność, duży wzrost czy tusza itd.). Ja uważam, że są one niezbędne do prawidłowego rozwoju pod warunkiem a) właściwego podejścia w rodzinie b) gdy nie jest to terror.
Wśród moich bezpośrednich znajomych, patrząc na dzieci od 3 klasy w górę, mam tylko jednych co dzieci mają traumę szkolną (bóle brzucha, lęki, bóle głowy). No, ale równie dobrze może to być problem relacji w rodzinie. ----------------------------- Trauma szkolna wcale nie musi być związana z bólami brzucha czy głowy.
inność i odrzucenie u dziecka utrudnia jego rozwój, prowadzi do tzw. zaburzeń, przecież to oczywiste!
----------
No wcale nie jest oczywiste, bo mnie i moje rodzeństwo mocno utwardziło, nauczyło mieć i bronić swojego zdania i poglądów. Teraz nie boję się wyrazić swoje opinie wbrew wszystkim, nie boję się iść pod prąd. Choć, trzeba przyznać, w dzieciństwie łatwo mi nie było.
Trauma to grube słowo, czasem się pobiją, czasem ponarzekają, czasem to czasem tamto, zycie normalne po prostu -------------------------- Życie normalne po prostu to ja mam w domu i nie ma konieczności wysyłania dziecka do szkoły, aby tam posmakowało "normalnego" życia i dzięki temu się rozwijało. To jakiś nonsens.
Owszem Aniela ale mówisz tak jakby pójście do szkoły równało się wylądowaniu w psychiatryku bo trauma, owszem zdarzają się przegięcia ale to są właśnie przegięcia. ------------------------ Nic nie mówiłam o psychiatryku, tylko o utrudnieniu rozwoju dziecka, gdy chodzi do szkoły.
inność i odrzucenie u dziecka utrudnia jego rozwój, prowadzi do tzw. zaburzeń, przecież to oczywiste!
----------
No wcale nie jest oczywiste, bo mnie i moje rodzeństwo mocno utwardziło, nauczyło mieć i bronić swojego zdania i poglądów. Teraz nie boję się wyrazić swoje opinie wbrew wszystkim, nie boję się iść pod prąd. Choć, trzeba przyznać, w dzieciństwie łatwo mi nie było. -------------------------------------------------------------------------- @Savia, broniłaś swoich poglądów i zdania, bo je miałaś i byłaś o nich przekonana, a nie dlatego, że byłaś inna i ktoś Cię odrzucał.
Dokładnie. Każde dziecko wyjdzie kiedyś z domu, zetknie się z nieidealnym otoczeniem... usłyszy wiele gorzkich słów, opinii...Nieuodpornione - zagubi się.
A czy dzieci chodzące do szkoły nie mają swoich poglądów i swojego zdania? ------------------------ Przecież piszę, że mają, bo sama Savia o tym pisała.
broniłaś swoich poglądów i zdania, bo je miałaś i byłaś o nich przekonana, a nie dlatego, że byłaś inna i ktoś Cię odrzucał. --------- Owszem, poglądy miałam, ale ja ich kiedyś nie broniłam - bałam się, wstydziłam, przeżywałam to... Byłam jedna inna w klasie. Dopiero z czasem nauczyłam się odszczekiwać i bronić siebie i swoich wartości. Ćwiczenie czyni mistrza. :P
@Aniela czemu zakładasz, że dziecko musi siedzieć w kącie, być poniewierane za wygląd, za poglądy, za gorsze ciuchy, za brak smartfona?
Patrzę na naszych chłopaków i widzę jak są lubiani w szkole. A że muszą się zmagać, bronić wiary i wartości? To dobrze. Niech ćwiczą się w argumentach, niech sami siebie utwardzają w wierze. Niech codziennie proszą Ducha świętego o pomoc. Niech przyjaźnią się z Aniołem Stróżem by nie zginąć. Niech będą Bożymi Wojownikami! A przy tych zmaganiach są normalnymi chłopakami, którzy śmieją się i rozrabiają w szkole, a nie trzęsą się w jakimś kącie.
Nawet poznanie dobra nie przynosi dzieciom takiego pożytku, co ochrona przed poznaniem zła.
św. Augustyn
--------
bo św.Augustyn, jak był młodym chłopcem, prowadzany był do burdelu na inicjacje, bo takie były zwyczaje. On miał inny punkt odniesienia. I też uważam, że są granice, których nie wolno przekraczać, że są miejsca gdzie nie należy puszczać dzieci ze względu na zbyt duże ryzyko.
tak przy okazji, o św.Augustynie co się uczyć nie chciał:
"Augustyn, chłopię lekkomyślne, brał się tylko pod naciskiem przymusu do nauki, przekładał nad nią swawolne zabawy i czytanie niemoralnych komedii, każących wyobraźnię i podniecających do rozpusty. Już w szesnastoletnim młodzieniaszku gorzał ogień zmysłowości; ojca wcale to nie obchodziło, a z przestróg i próśb matki Augustyn drwił, nazywając je grymasami kobiecymi, a nawet grzeszył umyślnie, aby swych rówieśników przewyższyć w rozpuście i niemoralności."
Tłumaczyć 20latkowi dlaczego ktoś go nie lubi? ) dobre!
Mi sie wydaje ze dziecko które kilka lat uczyło sie w domu czyli wzrastało w przyjaznej, bezpiecznej atmosferze gdzie było szanowane, uczone samodzielności, zaradności to takie dziecko nie powinno chyba mieć problemów z adaptacja w szkole. Na pewno takiemu dziecku bedzie łatwiej niż 6latkowi. 6latek nie chodzący do przedszkola tez pierwszy raz styka sie ze szkoła i musi jakos sie nauczyć reguł tam panujących. To czy nie jest logiczne to ze starszemu dziecku przyjdzie to o wiele łatwiej? W wielodZietnych rodzinach dzieci tez miedzy sobą wchodzą w reakcje. Dziecko musi walczyć o pewne rzeczy z rodzeństwem. Uczy sie żyć w grupie.
Wyimaginowany ten problem o którym piszecie.
Wczoraj byłam u znajomej. Jej córka chodzi ost rok do przedszkola. Przedszkole fatalne ale b.blisko domu. Dziewczynka płacze bo nie ma sie z kim bawić. Bardzo nie lubi tam chodzić. Jest odrzucona przez koleżanki. Dlaczego? Bo WSZYSTKIE dziewczynki (lat5) bawią sie w wolnym czasie w Monster High a ona biedna nie wie co to jest. NIE SADZE by takie odrzucenie w tym wieku miało jakies budujące działanie. Wręcz przeciwnie. "Dzięki "temu mała jest rozchwiana emocjonalnie, pojawia sie agresja, nadpobudliwość. Nie wydaje mi sie ze to "doświadczenie" ja umocni i bedzie umiała sobie radzić z odrzuceniem w grupie w przyszłości..
Dwa: ta sama znajoma pracuje w państwowej podstawówce. W wwie. Uczy 2kl. Nie jest w stanie nic, kompletnie nic przekazać, żadnej wiedzy. Połowa klasy pochodzi z bardzo patologicznych rodzin. Wszyscy klną na lekcji. Maja ja w dupie. Nie moze ich poprosić o otwarcie książki, zajęcie miejsca bo w odp słyszy- a jak nie to co mi zrobisz? To nie gimnazjum. 2kl Podstawówki! Byłam mocno zszokowana jak to usłyszałam.
Cóż, mnie bliższa jest wizja Kingi - że ED poszerza świat, a nie zawęża. Mamy więcej czasu na podróże, spotkania, dodatkowe zajęcia. I tak, jest to komfortowe środowisko, gdzie wymagania dostosowuje się do możliwości dzieci, ale nie uważam tego za coś złego. Uczą się dzielności i zaradności w taki sposób, jaki jest dla nich aktualnie najlepszy.
widzisz @annabe - i tu tkwi sedno: z jednej strony nawoływanie do miłosierdzia, szacunku, usta w każdej chwili pełne pięknych fraz, a jak rzeczywistość zaskrzeczy to ucieczka
Taka patologiczna klasa też potrzebuje wsparcia i kogoś, kto potowarzyszy, kto pokaże inny świat.
Tylko jak tym kimś ma być "moje" dziecko-to nie, nie ma takiej opcji.
Te dzieci nie mają wyboru, Twoje-mają. I dobrze. Tylko trochę mnie kłuje jak własnie te patologiczne, złe, zepsute dzieciaki podawane są jako przykład i argument, dlaczego "nie" dla systemowej edukacji.
Ale ja skrzywiona jestem i może zły kąt widzenia mam
Wiesz, Kociara, nie mam pretensji do tych dzieci. Ale takich jak Ty to za dużo nie ma, wiesz o tym? Wielu nauczycieli nie bardzo sobie radzi z "normalnymi" dziećmi, o trudnych nie mówiąc.
@annabe gdy piszę o zmaganiach z koleżeństwem, mam na myśli wiek, w którym dziecko dostaje oręż i ochronę, czyli Sakramenty. Nasze dzieci chodza do przedszkola u Sióstr, czyli sa pod pewnym kloszem. Zanim ida do szkoły, zakładaja bożą zbroję by otrzymywać ogrom łask, ochronę i siłę. Nie puszczam ich samych, ale z Jezusem w pełni obecnym w ich sercach, ciałach.
Oczywiście ze wsparcia potrzebuje ale rzeczywiscie nie chciałabym zeby taka grupa ciągnęła moje dzieci w dół. Jedno dziecko inne niż "oni" nie pociągnie ich w gore O tej klasie rozmawialysmy prawie rok temu. Zapytałam ja wczoraj co z reszta klasy? Bo wtedy były dzieciaki które jednak chciały sie uczyć. To odpowiedziała ze zaczynaja dostosowywać do tych którzy "rządzą". Smutne to. Ale ja innych dzieci nie wychowam. Próbuje wychowywać moje tak zeby byli dobrymi ludźmi i mieli szanse na Zbawienie. Jak mam możliwość to niestety ale wole nie wrzucać je w takie środowisko.
Komentarz
Nie generalizujmy. Dzieci w szkole traumy mieć nie muszą, ba, to są chyba jednostkowe przypadki.
----------------------
Wcale nie jednostkowe. Trauma z byle powodu - z "byle powodu" dla dorosłego, ale dla dziecka to nie są byle powody, np. niemodny ubiór, inność czyli powolność, duży wzrost czy tusza itd.
------------------------
To znaczy co ja uważam za zaletę ED? - bo już się zakręciłam, przepraszam.
górę, mam tylko jednych co dzieci mają traumę szkolną (bóle brzucha,
lęki, bóle głowy). No, ale równie dobrze może to być problem relacji w
rodzinie.
-----------------------------
Trauma szkolna wcale nie musi być związana z bólami brzucha czy głowy.
----------
No wcale nie jest oczywiste, bo mnie i moje rodzeństwo mocno utwardziło, nauczyło mieć i bronić swojego zdania i poglądów. Teraz nie boję się wyrazić swoje opinie wbrew wszystkim, nie boję się iść pod prąd. Choć, trzeba przyznać, w dzieciństwie łatwo mi nie było.
--------------------------
Życie normalne po prostu to ja mam w domu i nie ma konieczności wysyłania dziecka do szkoły, aby tam posmakowało "normalnego" życia i dzięki temu się rozwijało. To jakiś nonsens.
wylądowaniu w psychiatryku bo trauma, owszem zdarzają się przegięcia ale
to są właśnie przegięcia.
------------------------
Nic nie mówiłam o psychiatryku, tylko o utrudnieniu rozwoju dziecka, gdy chodzi do szkoły.
----------
No
wcale nie jest oczywiste, bo mnie i moje rodzeństwo mocno utwardziło,
nauczyło mieć i bronić swojego zdania i poglądów. Teraz nie boję się
wyrazić swoje opinie wbrew wszystkim, nie boję się iść pod prąd. Choć,
trzeba przyznać, w dzieciństwie łatwo mi nie było.
--------------------------------------------------------------------------
@Savia, broniłaś swoich poglądów i zdania, bo je miałaś i byłaś o nich przekonana, a nie dlatego, że byłaś inna i ktoś Cię odrzucał.
-------------------------
Tak i nosa z domu nie wystawimy, he, he.
nieidealnym otoczeniem... usłyszy wiele gorzkich słów, opinii...Nieuodpornione - zagubi się.
A czy dzieci chodzące do szkoły nie mają swoich poglądów i swojego zdania?
------------------------
Przecież piszę, że mają, bo sama Savia o tym pisała.
---------
Owszem, poglądy miałam, ale ja ich kiedyś nie broniłam - bałam się, wstydziłam, przeżywałam to... Byłam jedna inna w klasie. Dopiero z czasem nauczyłam się odszczekiwać i bronić siebie i swoich wartości. Ćwiczenie czyni mistrza. :P
uodpornione przez odrzucenie? Czy Ty nie widzisz tego nonsensu?
nie przynosi dzieciom takiego pożytku,
co ochrona
przed poznaniem zła.
św. Augustyn
Patrzę na naszych chłopaków i widzę jak są lubiani w szkole. A że muszą się zmagać, bronić wiary i wartości? To dobrze. Niech ćwiczą się w argumentach, niech sami siebie utwardzają w wierze. Niech codziennie proszą Ducha świętego o pomoc. Niech przyjaźnią się z Aniołem Stróżem by nie zginąć. Niech będą Bożymi Wojownikami! A przy tych zmaganiach są normalnymi chłopakami, którzy śmieją się i rozrabiają w szkole, a nie trzęsą się w jakimś kącie.
Nawet poznanie dobra
nie przynosi dzieciom takiego pożytku,
co ochrona
przed poznaniem zła.
św. Augustyn
--------
bo św.Augustyn, jak był młodym chłopcem, prowadzany był do burdelu na inicjacje, bo takie były zwyczaje. On miał inny punkt odniesienia. I też uważam, że są granice, których nie wolno przekraczać, że są miejsca gdzie nie należy puszczać dzieci ze względu na zbyt duże ryzyko.
"Augustyn, chłopię lekkomyślne, brał się
tylko pod naciskiem przymusu do nauki, przekładał nad
nią swawolne zabawy i czytanie niemoralnych komedii,
każących wyobraźnię i podniecających do rozpusty.
Już w szesnastoletnim młodzieniaszku gorzał ogień
zmysłowości; ojca wcale to nie obchodziło, a z
przestróg i próśb matki Augustyn drwił, nazywając je
grymasami kobiecymi, a nawet grzeszył umyślnie, aby
swych rówieśników przewyższyć w rozpuście i
niemoralności."
) dobre!
Mi sie wydaje ze dziecko które kilka lat uczyło sie w domu czyli wzrastało w przyjaznej, bezpiecznej atmosferze gdzie było szanowane, uczone samodzielności, zaradności to takie dziecko nie powinno chyba mieć problemów z adaptacja w szkole. Na pewno takiemu dziecku bedzie łatwiej niż 6latkowi.
6latek nie chodzący do przedszkola tez pierwszy raz styka sie ze szkoła i musi jakos sie nauczyć reguł tam panujących.
To czy nie jest logiczne to ze starszemu dziecku przyjdzie to o wiele łatwiej?
W wielodZietnych rodzinach dzieci tez miedzy sobą wchodzą w reakcje. Dziecko musi walczyć o pewne rzeczy z rodzeństwem. Uczy sie żyć w grupie.
Wyimaginowany ten problem o którym piszecie.
Wczoraj byłam u znajomej. Jej córka chodzi ost rok do przedszkola. Przedszkole fatalne ale b.blisko domu.
Dziewczynka płacze bo nie ma sie z kim bawić. Bardzo nie lubi tam chodzić. Jest odrzucona przez koleżanki. Dlaczego? Bo WSZYSTKIE dziewczynki (lat5) bawią sie w wolnym czasie w Monster High a ona biedna nie wie co to jest.
NIE SADZE by takie odrzucenie w tym wieku miało jakies budujące działanie. Wręcz przeciwnie. "Dzięki "temu mała jest rozchwiana emocjonalnie, pojawia sie agresja, nadpobudliwość. Nie wydaje mi sie ze to "doświadczenie" ja umocni i bedzie umiała sobie radzić z odrzuceniem w grupie w przyszłości..
Dwa: ta sama znajoma pracuje w państwowej podstawówce. W wwie. Uczy 2kl. Nie jest w stanie nic, kompletnie nic przekazać, żadnej wiedzy. Połowa klasy pochodzi z bardzo patologicznych rodzin. Wszyscy klną na lekcji. Maja ja w dupie. Nie moze ich poprosić o otwarcie książki, zajęcie miejsca bo w odp słyszy- a jak nie to co mi zrobisz?
To nie gimnazjum. 2kl Podstawówki!
Byłam mocno zszokowana jak to usłyszałam.
Dzięki za taka socjalizację!
O tej klasie rozmawialysmy prawie rok temu. Zapytałam ja wczoraj co z reszta klasy? Bo wtedy były dzieciaki które jednak chciały sie uczyć. To odpowiedziała ze zaczynaja dostosowywać do tych którzy "rządzą".
Smutne to.
Ale ja innych dzieci nie wychowam. Próbuje wychowywać moje tak zeby byli dobrymi ludźmi i mieli szanse na Zbawienie. Jak mam możliwość to niestety ale wole nie wrzucać je w takie środowisko.