ale to chyba zwykle tak jest że 1 os musi pracować a na 2gą spada większość obowiązków zw. z ED. Ja się czuję na swoim miejscu zajmując się dziećmi i mam z tego radość i satysfakcję, mój mąż pracując. No tak już jesteśmy stworzeni.
Jestem bardzo wdzięczna mężowi, że wspierał mocno decyzję o ED
Do dziś pamiętam, jak uczyłam się rosyjskiego, pytając Mamę obierającą warzywa w kuchni, o bukwy Miałam z 5 lat. Też myślę, że to byłaby dobra decyzja. Mam kilka lat by dojrzeć. Mam nadzieję, że nic złego nie zmajstrują w przepisach. Emigracja u nas raczej nie wchodzi w grę.
Pierworodny deklaruje, że będzie się chciał uczyć w domu do matury. Jeśłi tylko będzie sobie radził, to nie widzę przeciwwskazań. Na pewno z każdym dzieckiem chciałabym zrobić w domu podstawówkę. Posyłanie do gimnazjum też mi się nie widzi. Co do szkoły ponadgimnazjalnej - jeśli tylko któreś dziecko będzie miało chęć na kształcenie w jakimś konkretnym kierunku, to z chęcią wyślę do jakiegoś technikum. Ogólniak równie dobrze mogą robić w domu. Chyba że będą chcieli robić liceum w szkole - raczej nie będę się przeciwstawiać. Wiek licealny, to już dość ukształtowany młody człowiek i towarzystwo spokojniejsze raczej.
Nie szukałam, więc nie wiem, czy są. Moja obserwacja jest taka, że na poziomie liceum młodzież bywa znacznie bardziej tolerancyjna dla różnych dziwaków. Przynajmniej w moim liceum nie było problemem, że ktoś miał osobliwe zainteresowania, czy trzymał się na uboczu. W podstawówce było znacznie gorzej. Inna sprawa, że nie bardzo widzę powód, dla którego pięciolatek miałby sobie lepiej radzić wrzucony do obcej grupy rówieśniczej niż dziesięciolatek.
@Maura, kiedy byłam dziewczynką, w mojej wiosce była tylko szkoła czteroklasowa (w dodatku zajęcia były łączone), a potem dużo dzieci szło do szkoły do miasta. Właśnie takich 10,11-latków. Jakoś sobie radziliśmy
@skorektoja - wybacz, ale to, co Ci się widzi ma się nijak do wyników badań. Dzieci z ED nie mają problemów z socjalizacją. Dziecko zamknięte w sobie, czy inne niechętne do kontaktów z rówieśnikami może edukację szkolną przypłacić różnymi problemami. Dodatkowo, nie rozumiem, czemu zakładasz, że dziecko uczące się w domu jest w tym domu cały dzień zamknięte? Moje dzieci codziennie mają jakieś popołudniowe zajęcia. Tam nawiązują relacje z innymi dziećmi. Oprócz tego same organizują sobie różne zajęcia z dziećmi w okolicy.
@Maura - jak dziecko idzie do zerówki po pobycie w domu z mamą, to też trafia tam na dzieci, które w większości mają za sobą doświadczenie przedszkolne. @Gregorius - czasem mam wrażenie, że Tobie to, pod każdym względem, zawsze wiatr wieje w oczy... MSPANC
@Maura - w dyskusji z Tobą odczuwam bezsilność. Mam ochotę Ci napisać - Tak, masz rację ED jest bez sensu i prędzej czy później skończy się katastrofą, będzie cierpieć dziecko, będą cierpieć rodzice, sąsiedzi i całe społeczeństwo... MSPANC
@Maura - ale przecież te nasze dzieci nie odcinamy od świata. U nas było tak: najpierw synowie - jeszcze przed pierwszą wczesną komunią zostawali ministrantami - to pierwsza grupa przyjaciół. Potem skautami (druga, fajna grupa), potem zaczęli trenować (grupa trzecia), potem zaczęli uczyć się w szkole muzycznej (czwarta grupa). Z każdą grupą wyjeżdżają na obozy, wycieczki - bo czują się w tych grupach bezpiecznie. Najstarszy w czwartej klasie wrócił do szkoły - wczesne wstawanie i dużo sportu bardzo dobrze mu robią na ogólne rozmemłanie. Na pytanie co w szkole odpowiada - kotlet z surówką. Nie przeżywa tej szkoły zbytnio - bo ma wielu kolegów spoza szkoły z którymi również się regularnie spotyka.
Inna sprawa - nasza szkoła jest mała, wiejska - nie ma jeszcze w niej wielkomiejskich atrakcji.
@skorektoja mój pierworodny, po dwóch latach ed stawał się totalnym dzikusem, dodatkowo indywidualistą. Połączenie paskudne. Dodam, że pomimo zajęć dodatkowych (2xangielski, 2xsportowe) jednak był dziki. Poszedł do szkoły i tu dopiero była katastrofa (nie czuł blusa, że jak dzwonek to już, a nie za chwilę; chciał robić po swojemu wszystko; ). Pół roku mu zajęło wgryzanie się w zasady, otwarcie się na grupę. Inne dzieci już opanowały to czego on dopiero się uczył, chodzi mi o techniczne sprawy w szkole.
"Mam na myśli, by dziecko usiadło i zrobiło dany materiał. Ja za bardzo przyzwyczaiłam swojego 11-latka do niesamodzielnej pracy, jak znikam z pola widzenia, to mi się rozłazi, idzie zobaczyć co robią inne dzieci, generalnie zajmuje się nie tym co trzeba. A tępy nie jest, jest bardzo leniwy i niecierpliwy." -------------------------------- To co ja mam powiedzieć, skoro mój prawie 15 latek, juz nie będę pisała, jaki jest niesamodzielny, leniwy i bardzo niefektywnie zarżadza swoi czasem. Ale ja, żeby sie pocieszyć, uważam, że to jest normalny stan, tak może być i nie należy się tym przejmować, a tylko czekać aż się usamodzielni. To przyjdzie z wiekiem dla każdego odpowiednim, he, he. W końcu w szkole dzieci pilnowane są nonstop, żeby sobie np. krzywdy nie zrobiły, no nie?
Istotna jest konsekwencja, żeby syn miał pewność, że robienia zadań i tak nie uniknie (ostatecznie stanę nad nim i będę pilnować, ale żadne z nas szczególnej przyjemności z tego mieć nie będzie), ale jeśli wykona je sprawnie i samodzielnie to otrzyma nagrodę. I druga strona medalu - jeśli nie wykona sprawnie i samodzielnie, to na wspomnianą nagrodę nie może liczyć, choćby płakał, tarzał się po dywanie i wrzeszczał, że mu obiecałam. -------------------------------- Mnie by zabrakło pomysłów na nagrody, w końcu i one mogą spowszednieć.
ciekawe, bo moi do nauki nie chcą siadać... króliki nakarmią, zmywarę opróżnią, odkurzą, zbiorą pranie... ale siąść przy biurku i skupić uwagę nad książkami? :-SS
"Z socjalizacją chodziło mi teraz o to jak dziecko po paru latach w ED radzi sobie emocjonalnie gdy zaczyna naukę w szkole, np w wieku 10 lat. Chodzi mi o zaaklimatyzowanie w klasie, przystosowanie się do wielu zmian." ------------------- Dziecko po paru latach w Ed radzi sobie emocjonalnie doskonale, znacznie lepiej niżby chodziło do szkoły. W szkole narażone jest na dokuczanie, na odrzucenie przez grupę rówieśniczą z różnych powodów, chociażby takich, że się niemodnie ubiera. W szkole - cały czas trauma, niepewność, w domu natomiast - względny spokój, sytuacje przewidywalne.
@Aniela ale właśnie ta inność, odrzucenie itp - utwardza, uczy żyć, uczy radzić sobie ze światem. Oczywiście, wykluczam tu znęcanie się. My, rodzice, chyba za dużą beztroskę chcemy stworzyć naszym dzieciom. A potem to zderzenie z brutalnym światem...
Moje dzieci te, które uchodzą za nieśmiałe (bo część moich dzieci jest bardzo śmiała) właśnie dzięki ED z radością oczekują spotkań z innymi ludźmi, są tych spotkań spragnione.
@Savia, @skorektoja zatem w czym problem? Zła u nas ci dostatek, mnóstwo go w około - czyli wg Waszych teorii dzieci zdążą sie utwardzić, zdążą nauczyć się radzić sobie ze światem. Do tego ma słuzyć szkoła, żeby się utwardzały??? W czym problem?
Komentarz
Ja się czuję na swoim miejscu zajmując się dziećmi i mam z tego radość i satysfakcję, mój mąż pracując. No tak już jesteśmy stworzeni.
Jestem bardzo wdzięczna mężowi, że wspierał mocno decyzję o ED
Też myślę, że to byłaby dobra decyzja. Mam kilka lat by dojrzeć.
Mam nadzieję, że nic złego nie zmajstrują w przepisach.
Emigracja u nas raczej nie wchodzi w grę.
Mój szczęśliwie jak Zbyszek, dostrzega ciężar obowiązków.
Na pewno z każdym dzieckiem chciałabym zrobić w domu podstawówkę. Posyłanie do gimnazjum też mi się nie widzi. Co do szkoły ponadgimnazjalnej - jeśli tylko któreś dziecko będzie miało chęć na kształcenie w jakimś konkretnym kierunku, to z chęcią wyślę do jakiegoś technikum. Ogólniak równie dobrze mogą robić w domu. Chyba że będą chcieli robić liceum w szkole - raczej nie będę się przeciwstawiać. Wiek licealny, to już dość ukształtowany młody człowiek i towarzystwo spokojniejsze raczej.
Moja obserwacja jest taka, że na poziomie liceum młodzież bywa znacznie bardziej tolerancyjna dla różnych dziwaków. Przynajmniej w moim liceum nie było problemem, że ktoś miał osobliwe zainteresowania, czy trzymał się na uboczu. W podstawówce było znacznie gorzej.
Inna sprawa, że nie bardzo widzę powód, dla którego pięciolatek miałby sobie lepiej radzić wrzucony do obcej grupy rówieśniczej niż dziesięciolatek.
Dodatkowo, nie rozumiem, czemu zakładasz, że dziecko uczące się w domu jest w tym domu cały dzień zamknięte? Moje dzieci codziennie mają jakieś popołudniowe zajęcia. Tam nawiązują relacje z innymi dziećmi. Oprócz tego same organizują sobie różne zajęcia z dziećmi w okolicy.
@Gregorius - czasem mam wrażenie, że Tobie to, pod każdym względem, zawsze wiatr wieje w oczy...
MSPANC
MSPANC
zrobiło dany materiał. Ja za bardzo przyzwyczaiłam swojego 11-latka do
niesamodzielnej pracy, jak znikam z pola widzenia, to mi się rozłazi,
idzie zobaczyć co robią inne dzieci, generalnie zajmuje się nie tym co
trzeba. A tępy nie jest, jest bardzo leniwy i niecierpliwy."
--------------------------------
To co ja mam powiedzieć, skoro mój prawie 15 latek, juz nie będę pisała, jaki jest niesamodzielny, leniwy i bardzo niefektywnie zarżadza swoi czasem. Ale ja, żeby sie pocieszyć, uważam, że to jest normalny stan, tak może być i nie należy się tym przejmować, a tylko czekać aż się usamodzielni. To przyjdzie z wiekiem dla każdego odpowiednim, he, he. W końcu w szkole dzieci pilnowane są nonstop, żeby sobie np. krzywdy nie zrobiły, no nie?
tak nie uniknie (ostatecznie stanę nad nim i będę pilnować, ale żadne z
nas szczególnej przyjemności z tego mieć nie będzie), ale jeśli wykona
je sprawnie i samodzielnie to otrzyma nagrodę. I druga strona medalu -
jeśli nie wykona sprawnie i samodzielnie, to na wspomnianą nagrodę nie
może liczyć, choćby płakał, tarzał się po dywanie i wrzeszczał, że mu
obiecałam.
--------------------------------
Mnie by zabrakło pomysłów na nagrody, w końcu i one mogą spowszednieć.
---------------------
no właśnie! Dlatego pomysł dla mnie nie do wykonania.
--------------------
@Greg, po co Ci rówieśnicy?
będą rzępolić...
króliki nakarmią, zmywarę opróżnią, odkurzą, zbiorą pranie...
ale siąść przy biurku i skupić uwagę nad książkami?
:-SS
radzi sobie emocjonalnie gdy zaczyna naukę w szkole, np w wieku 10 lat.
Chodzi mi o zaaklimatyzowanie w klasie, przystosowanie się do wielu
zmian."
-------------------
Dziecko po paru latach w Ed radzi sobie emocjonalnie doskonale, znacznie lepiej niżby chodziło do szkoły. W szkole narażone jest na dokuczanie, na odrzucenie przez grupę rówieśniczą z różnych powodów, chociażby takich, że się niemodnie ubiera. W szkole - cały czas trauma, niepewność, w domu natomiast - względny spokój, sytuacje przewidywalne.
--------------
Nie generalizujmy. Dzieci w szkole traumy mieć nie muszą, ba, to są chyba jednostkowe przypadki.
zatem w czym problem?
Zła u nas ci dostatek, mnóstwo go w około - czyli wg Waszych teorii dzieci zdążą sie utwardzić, zdążą nauczyć się radzić sobie ze światem. Do tego ma słuzyć szkoła, żeby się utwardzały??? W czym problem?