@T - ale od grzeszników Jezus oczekiwał nawrócenia ! natomiast teraz - już nawet nie mówi się o grzechu - więc grzesznik nawet się nie dowie że powinien zmienić swoje życie progresisci mówią li tylko o "prymacie sumienia" - ale jak ci grzesznicy te sumienie uformują jak w krajach tych postępowych hierarchów spowiedź od dziesięcioleci NIE ISTNEIJE
> Na hasło "Bóg cię kocha" często pada odpowiedź "Ch*j ci w d*pę". Co wtedy? <
Nie spotkałam się z czymś takim - może to zależy od sposobu artykułowania tej myśli? Ja zaczynam od tego, co mi Pan uczynił, jak cudownie odmienił moje życie, a dopiero później mówię: u ciebie też tak może się stać, bo Bóg nas kocha do szaleństwa, miłością bezwarunkową; on bardzo chce ci pomóc, odmienić twój kiepski los, ale musisz Mu na to pozwolić.
> Mnie osobiście zabrakło "grzech to zło" i "Jak będziesz żyć w grzechu to będziesz, prędzej czy później, nieszczęśliwy". <
Na Klarcię tego typu teksty nie działały, wybuchała śmiechem mówiąc: "klupnij się". Nawet jak nawiązała relacje z Lucyferem i ksiądz zaproponował jej egzorcyzmy, to go posłała na drzewo. Dopiero, gdy zobaczyła działanie szatana, że jest bytem realnym i wrednym, to pobiegła do kaplicy przed tabernakulum, bo już wiedziała,że jeśli jest szatan, to i o Jezusie kitu nie nawijają. Niemniej etap pierwszego nawracania się zajął jej kilka dobrych lat.
PS: Ks. Blachnicki to o polityce ze mną rozmawiał, bo wiedział, że na sprawy duchowe, to jeszcze za wcześnie jest.
Ciekawe co motywowało pierwszych Chrześcijan do nawrócenia, chodzi mi o tę bogatą część Chrześcijan, bo w sumie czasy podobne - z jednej strony pogaństwo, rozpusta, konsumpcja z drugiej rzesze biedaków. Dlaczego porzucali swoje bogactwo?
Dokładnie to samo, co dzisiaj pociąga tych, którzy się doskonale mają w islamie - radykalizm i wspierająca się wspólnota. W chrześcijaństwie mogły też poruszać widzialne cuda.
@Joanna36 dziś mamy pogaństwo wtórne, jako opozycję do w większości poznanej nauki Chrystusa. Wtedy pogaństwo było pierwotne. Stawiam tezę, iż pogaństwo wtorne znacznie gorsze i bardziej niebezpieczne niż pierwotne.
Mnie jeszcze przychodzi do głowy rozróżnienie na żal doskonały i niedoskonały, czyli z miłości i ze strachu. To straszenie piekłem może wywołać żal, ale nigdy doskonały. Mówienie, że Jezus kocha i pokazywanie co zrobił z tej miłości - czyli przyprowadzenie grzesznika pod Krzyż daje szansę na żal doskonały.
Ale ja nie wiem jaka jest ta słuszna koncepcja Ewangelizacji. Ostatnio się o to poprztykaliśmy w kręgu nawet - pół na pół.
No tylko z punktu widzenia "szczęśliwego" geja z "rodziną", to po pierwsze nie widzi, że jest w grzechu, po drugie nie rozumie co mu niby Bóg ma wybaczać, i czemu za jego szczęście Bóg miał cierpieć, na czym ta łaska polega, to samo mogę powiedzieć o sobie będącej kiedyś w "związku' z chłopakiem, ja nie rozumiałam ani winy, ani ofiary, no nie wiedziałam co takiego złego niby ma mi Bóg wybaczyć, czułam jakby grzechy były naruszeniem jakiegoś kodeksu sprzed 2 tys. lat a nie że już dziś niosą śmierć. O co mi chodzi - że geja nie przekona się stwierdzeniem że Bóg łaskawy i pełny miłości mu wszystko wybaczy bo on nie ma sobie nic do zarzucenia.
Myślę że procedura nawracania geja nie rożni się od innych ludzi, czasem Bóg wyciąga rękę do kogoś kto jest na samym dnie rozpaczy, czasem zrzuca z konia. Najtrudniej było z zadowolonymi sytymi faryzeuszami, dzisiaj na taką grupę wyrastają feministki i geje - są syci, pełni zadowolenia ze swoich zasad, mają domki z ogródkami i nic im do szczęścia więcej nie potrzeba.
Nie widzę sprzeczności w nazywaniu grzechu grzechem i mówieniu o miłości Bożej. Kościół jest miejscem dla mojego rozwoju. Nie tylko dla nowonawróconych i dla niewierzących. Kościół musi formować wiernych dość mocno i radykalnie żeby oni byli w stanie głosić Ewangelię. Rozumiem że homoseksualiście nie pomogę się nawrócić strasząc go piekłem ale ja muszę wiedzieć że to grzech.
W ogóle tworzenie takiej grupy "homoseksualiści" jest wg mnie mało sensowne w kontekście wiary, są grzesznicy tacy co pragną nawrócenia i tacy co jeszcze nie pragną, i nie da się tych drugich "włączyć w życie Kościoła".
Kościół mógłby jej powiedzieć , że jej problemy życiowe od strony duchowej by się rozwiązały gdyby podążyła drogami dobrymi, a ja mam wrażenie że mówi, przyjdź, jesteś ok, mamy dwie ławki dla takich jak ty, co żyją inaczej i nie chcą tego zmieniać, tyle że jej te ławki nie interesują bo woli co innego.
W "listach starego d. do młodego" też jest o takim zmienianiu kościołów pod gust, ale tu chodziło że ktoś chce być "urzeknięty" ale nie jest i życie dalej się toczy bez cudu, smętnie.
Joanna, efektów naszej działalności zwykle nie widać od razu. A jeśli były błędy, i nas to gnębi - ofiarować to Panu Bogu - naszą śmieszność, nieporadność i takie tam. Nie tylko w sytuacji, którą wspominasz. Każdy z nas pewnie gdyby mógł, chciałby coś poprawić - szczególnie w ważkich sprawach. Się nie da.
Myślę, że warto uświadamiać młodych ludzi, że grzech nawet mały może spowodować duże szkody, i dlatego trzeba się go wystrzegać a nie bagatelizować. Po co robić coś czego się będzie żałowało, lepiej od razu tego nie robić.
Komentarz
natomiast teraz - już nawet nie mówi się o grzechu - więc grzesznik nawet się nie dowie że powinien zmienić swoje życie
progresisci mówią li tylko o "prymacie sumienia" - ale jak ci grzesznicy te sumienie uformują jak w krajach tych postępowych hierarchów spowiedź od dziesięcioleci NIE ISTNEIJE
> Na hasło "Bóg cię kocha" często pada odpowiedź "Ch*j ci w d*pę". Co wtedy? <
Nie spotkałam się z czymś takim - może to zależy od sposobu artykułowania tej myśli?
Ja zaczynam od tego, co mi Pan uczynił, jak cudownie odmienił moje życie, a dopiero później mówię: u ciebie też tak może się stać, bo Bóg nas kocha do szaleństwa, miłością bezwarunkową; on bardzo chce ci pomóc, odmienić twój kiepski los, ale musisz Mu na to pozwolić.
> Mnie osobiście zabrakło "grzech to zło" i "Jak będziesz żyć w grzechu to będziesz, prędzej czy później, nieszczęśliwy". <
Na Klarcię tego typu teksty nie działały, wybuchała śmiechem mówiąc: "klupnij się".
Nawet jak nawiązała relacje z Lucyferem i ksiądz zaproponował jej egzorcyzmy, to go posłała na drzewo.
Dopiero, gdy zobaczyła działanie szatana, że jest bytem realnym i wrednym, to pobiegła do kaplicy przed tabernakulum, bo już wiedziała,że jeśli jest szatan, to i o Jezusie kitu nie nawijają.
Niemniej etap pierwszego nawracania się zajął jej kilka dobrych lat.
PS: Ks. Blachnicki to o polityce ze mną rozmawiał, bo wiedział, że na sprawy duchowe, to jeszcze za wcześnie jest.
Dokładnie to samo, co dzisiaj pociąga tych, którzy się doskonale mają w islamie - radykalizm i wspierająca się wspólnota.
W chrześcijaństwie mogły też poruszać widzialne cuda.
Kościół jest miejscem dla mojego rozwoju. Nie tylko dla nowonawróconych i dla niewierzących. Kościół musi formować wiernych dość mocno i radykalnie żeby oni byli w stanie głosić Ewangelię.
Rozumiem że homoseksualiście nie pomogę się nawrócić strasząc go piekłem ale ja muszę wiedzieć że to grzech.
kolejna mocna patronka!