> czyli Ewangelia już nie wystarczy ??? jaki nowy język i nowy dialog ??? <
Przesłanie Ewangelii mogą starać się realizować tylko osoby nawrócone.
" Trzeba jednak wypracować nowy rodzaj dialogu z rodzinami i nowy język, "
W powyższym chodzi o to, że dzisiaj już nie wystarczy powiedzieć tylko, iż coś jest grzeszne. Moralizatorstwo, używanie suchych pojęć teologicznych, też jest psu na budę. Ludzi najpierw trzeba zewangelizować, a w rozmowie z nienawróconymi używać pojęć zrozumiałych, tłumaczyć dlaczego dana sytuacja jest zła i niszczy człowieka, nawet jeśli temu się wydaje, że jest inaczej. Np. nie wystarczy powiedzieć, że antykoncepcja jest grzechem, ale należy to odpowiednio uzasadnić.
Ale problem nie polega na tym, że mało kto umie im wytłumaczyć zło antykoncepcji (chociaż i to prawda), a na tym, że wielu z nich o grzechu słuchać nie chce.
Matka Kurka: Błogosławiony konkubinat zboczeńców, czyli syndyk w Kościele Katolickim Niech będzie, że występuje w roli żaby, która nogę podstawia tam gdzie konie kują. Rzeczywiście jako „nieczynny” katolik, w dodatku niewierzący i niepraktykujący powinien się powstrzymać przed komentowaniem i tym bardziej udzielaniem rad synodom, czy episkopatom. Z drugiej strony bardzo nie lubię „argumentów” typu: „jesteś na emigracji, to się nie odzywaj na temat polskich spraw”. Odzywam się w sprawie, i tu nazwę rzecz po imieniu, wyjątkowo idiotycznych pomysłów przedstawianych przez postępową grupę biskupów, ponieważ od decyzji synodu zależy również mój los. Na początek krytycznej oceny mam uwagę ogólną. Należę do tej kasty homo sapiens, która uwielbia porządek w takim sensie, że do właściwej rzeczy powinna być przybita właściwa metka. Na butelce z rozpuszczalnikiem widnieją odpowiednie ostrzeżenia: nie spożywać, łatwopalne, chronić oczy i tak dalej. Zdarzają się konsumenci, którzy podejmują własne ryzyko i popijają z szyjki produkt ropopochodny, ale robią to na własną odpowiedzialność uprzedzeni o konsekwencjach. Są też tacy, którzy nigdy w życiu rozpuszczalnika nitro nie używali i używać nie będą, ponieważ zapoznali się z przeznaczeniem produktu i pozostawiają podobne zabawy odpowiednim fachowcom. Od dwóch tysięcy lat Kościół Katolicki ma swoją instrukcję obsługi, ma na metce podany skład i przeznaczenie, aż tu nagle w ciągu jednego roku grupa szaleńców chciałaby zmienić ponadczasowy produkt zalewając go marynatą z trucizny. Zupełnie nie chce mi się wchodzić w odwieczne dyskusje, czy życie na kocią łapę jest grzechem, czy też jest nonkonformizmem, wyrosłem z takich rozmów przed ukończeniem 20 lat. O wszelkich zboczeniach wyniesionych na piedestały poprawności politycznej, także pisałem wiele razy i jeszcze wiele razy napiszę. Dziś interesuje mnie tylko jedno, a mianowicie, żeby żaden tandeciarz nie usiłował mi sprzedać rozpuszczalnika w butelce po oranżadzie.
Taki Kościół Katolicki, jaki znam od dziecka, jest „produktem” uczciwym, z czym się zapewne zgodzą najtwardsi przeciwnicy Kościoła, bo mam na myśli naukę Kościoła uznawaną za „ciemnogród”. Kogo nie spytać, co Watykan sądzi na temat aborcji, konkubinatu, seksu przedmałżeńskiego i spółkowania dwóch facetów, odpowie bez zająknięcia, że wszystko jest na nie. No i bardzo dobrze, niech sobie będzie na nie, byle każdy o tym wiedział i nie czuł się zaskoczony, tak pojmuję uczciwość. Niestety ktoś zaczyna do składu „produktu” dosypywać takie komponenty, które oznaczają definitywny koniec dawnego smaku, aromatu i terminu przydatności. Nadgorliwi w nowoczesności mogliby tłumaczyć, że przecież chodzi o ulepszenie receptury, a nie zmianę właściwości. Nie ze mną takie numery, równie dobrze można poprawić smak bigosu dodając do kiszonej kapusty pół litra brązowej farby olejnej. To jest proste jak drut, Kościół Katolicki zwyczajnie przestanie istnieć pod dodaniu konkubinatów, związków zboczonych i jeszcze kilku innych nowoczesności, tak jak przestanie istnieć bigos pod dolaniu farby olejnej. Naiwni jeszcze główkują, ale doświadczeniu na pewno już wiedzą, że w całej tej reformacji seksualno-obyczajowej nie chodzi o uzyskanie postępu w Kościele, ale o wprowadzenie syndyka i likwidatora jednocześnie.
Wiadome kręgi podjęły walkę o zwolnienie ostatniego hamulca, który skutecznie powstrzymuje przebieranie chłopców w sukienki, żeby „osoby mogły” pozmywać garnki po dziewczynkach uprawiających boks. Poniekąd czuję się oklepywany między młotem i kowadłem, ale mimo wszystko bardziej się boję świeckich papieży postępu, niż hiszpańskiej inkwizycji. Z tej przyczyny pozwoliłem sobie na udzielenie rad synodowi, episkopatowi i całemu Kościołowi Katolickiemu. Szanowny Kościele Katolicki jeśli zamierzasz po 2000 lat przetrwać kolejny rok, to po stokroć się zastanów, który szatan podszeptuje „błogosławione” pomysły? Dla mnie ta zagadka nie jest trudna, źródła ma tam gdzie zawsze, wystarczy otworzyć parę gazet albo włączyć telewizor. Może w ogóle nie zabierałbym głosu, bo tak się składa, że na wady Kościoła Katolickiego ślepy nie jestem, ale mam jeden problem, nie widzę żadnej instytucji, która przy podobnych wadach byłaby w stanie zatrzymać piekło nowoczesności. Dopóki nie zobaczę uczciwej konkurencji dla Kościoła, przyłączam się do modlitwy, żeby biskupom od smartfonów rozum, a raczej przyzwoitość Bozia zesłała.
"również w odniesieniu do osób żyjących w związkach nieformalnych trzeba dostrzegać przyczyny takiego stanu, zaś w duszpasterstwie wychodzić od aspektów pozytywnych. Jednocześnie trzeba do tych sytuacji podchodzić konstruktywnie, usiłując dopomóc, aby stały się w pełni małżeństwem i rodziną. Zaznaczono, że wymaga to cierpliwości i delikatności."
To nie jest nic nowego - już się to od wielu lat praktykuje. Wyraźnie ujął to Jan Paweł II, w adhortacji Familiaris consortio.
„Razem z Synodem wzywam gorąco pasterzy i całą wspólnotę wiernych do okazania pomocy rozwiedzionym, do podejmowania z troskliwą miłością starań o to, by nie czuli się oni odłączeni od Kościoła, skoro mogą – owszem, jako ochrzczeni powinni – uczestniczyć w jego życiu.
- Niech będą zachęcani do słuchania Słowa Bożego, do uczęszczania na Mszę świętą, do wytrwania w modlitwie, do pomnażania dzieł miłości oraz inicjatyw wspólnoty na rzecz sprawiedliwości, do wychowywania dzieci w wierze chrześcijańskiej, do pielęgnowania ducha i czynów pokutnych, ażeby w ten sposób z dnia na dzień wypraszali sobie u Boga łaskę.
- Niech Kościół modli się za nich, niech im dodaje odwagi, niech okaże się miłosierną matką, podtrzymując ich w wierze i nadziei”
"Z tą ewangelizacją, w szczególności. Biskupi mało ewangelizowani?"
1. Zdziwiłabyś się, jak wielu biskupów potrzebuje przyjęcia Kerygmatu, zresztą zawsze tak było.
2. Miałam na uwadze laikat, zdecydowana większość ochrzczonych jest praktycznie niewierząca.
***
> problem nie polega na tym, że mało kto umie im wytłumaczyć zło antykoncepcji (chociaż i to prawda), a na tym, że wielu z nich o grzechu słuchać nie chce. <
Nie będą chcieli słuchać o grzechu, jeżeli wcześniej nie POZNAJA Jezusa. Takim ludziom nie mówi się, że coś jest grzechem, używa się innych pojęć/określeń. Klarcia to wie, bo na własnym grzbiecie przerabiała.
Dziś św. Teresy z Avili. Za jej wstawiennictwem, za biskupów +++ Szczególnie o to, żeby się modlili. k.
"Całe nasze działanie zasadza się na tym, byśmy stawali przed Bogiem jak ubodzy i żebracy (...) a zaniósłszy prośbę naszą, z oczyma spuszczonymi, pokornie oczekiwali Jego zmiłowania. (...) Dusza powinna oddać się całkowicie w ręce Boga - niech czyni z nią, co zechce - z zupełnym przy tym zapomnieniu o swej własnej korzyści i bezwarunkowym zdaniem się na Jego wolę".
@Gregorius Oczywizda - laikat, a już zwłaszcza przekupki miały informacje o tym, co jest ustalane na synodach, znały nauczanie Kościoła w oficjalnych dokumentach. Tryknij Ty się główką. Nawet jeżeli widziano jakieś zgorszenie, którego przyczyną był ksiądz, nie miano odwagi się odezwać - co najwyżej, pewnego dnia zrobiono rewolucję, którą motłoch poparł.
A mi się wydaje, że z tym zbójeckim "synodem" to dobrze wyszło. Kościół uczy: "Idźcie do Tomasza". Przyjdzie czas, kiedy doda: "Idźcie do Lefebvre`a". Trzeba się opowiedzieć; "tak, tak, nie, nie".
Kilka osób usiłowało narzucić ojcom synodalnym swoją orientację – wywiad z ks. prof. Tonym Anatrellą z Paryża, psychoanalitykiem, ekspertem na Synodzie
W: Jaka jest atmosfera w małych grupach?
ks. T. Anatrella: Pracujemy bardzo intensywnie. Ponieważ postanowiliśmy od nowa napisać dokument podsumowujący pierwszy tydzień obrad. A to dlatego, że większość kardynałów i biskupów nie zgadza się z tym tekstem. Mówią, że są to myśli kilku redaktorów, ale nie jest to opinia ani biskupów, ani synodu, a już w ogóle nie jest to stanowisko Kościoła. A zatem całkowicie przerabiamy ten tekst, schodzą nam na tym całe noce, piszemy całe paragrafy.
RW: Są to odczucia właściwe tylko dla waszej grupy czy dla całego synodu?
ks. T. Anatrella: Jest to powszechne odczucie. W czasie przerw rozmawiamy ze sobą. Jest głębokie niezadowolenie z tego tekstu, w którym praktycznie nikt nie znajduje swoich poglądów. To budzi głęboki zawód, ale też pytania. Nie możemy zrozumieć, jak można było opublikować tekst, który jest tak płytki, tak źle napisany, a na dodatek stojący w sprzeczności z nauczaniem Kościoła, przez co może wprowadzić w błąd wielu katolików, a u niekatolików sprawia wrażenie, że Kościół porzuca swe nauczanie.
RW: Ale jak to możliwe, że tekst ten nie odzwierciedla myśli ojców synodalnych?
ks. T. Anatrella: Nie wiem. Ten tekst był opracowywany na kilku etapach, a następnie został dopracowany przez kilka osób o określonej orientacji. Ale jest to tak, jakby chciano tę orientację narzucić ojcom synodalnym, wbrew ich woli. Trzy, cztery osoby chcą skłonić ich w ten sposób. Sam nie wiem, ale tak to jest odbierane przez wielu biskupów, którzy mówią: nie o tym mówiliśmy na synodzie, nie tego chcemy, nie taka jest nasza opcja duszpasterska. Bo większość biskupów dobrze się orientuje w realiach życia rodzinnego, chcą pomóc rodzinom żyć lepiej, ale nie byle jak, i nie za wszelką cenę. Punktem wyjścia nie może być socjologia, lecz to, czego oczekuje od nas Chrystus. To wszystko oczywiście stwarza wiele problemów i jest sprzeczne z tym, co zostało ogłoszone w ostatnich latach, zwłaszcza przez Kongregację Nauki Wiary. I to nie tylko w odniesieniu do rozwodników, którzy zawarli drugi związek, ale również w odniesieniu do homoseksualizmu.
RW: Czy media przyczyniły się do złej interpretacji tego tekstu?
ks. T. Anatrella: Na pewno, bo trzeba było się najpierw zastanowić nad charakterem tego tekstu. Jest to wstępny projekt. A stacje telewizyjne i to z pomocą pewnych księży populistów i demagogów, którzy zawsze się znajdą, rzeczywiście zaczęły rozpowszechniać fałszywe wiadomości, które zasiały niepokój w ludzie Bożym i w sumieniach wiernych, i naruszyły jedność Kościoła. W konsekwencji zgłaszają się do mnie księżą, którzy zapowiedzieli sprzeciw sumienia, bo przekłamuje się przesłanie Chrystusa, przesłanie Kościoła odnośnie do tych wielkich tematów. I stąd ten smutek, by nie powiedzieć bunt, choć jest to wielkie słowo, bunt tu w Rzymie. Wielu biskupów domaga się, by ten tekst został poprawiony. Zobaczymy, co się będzie działo na zgromadzeniu ogólnym, w piątek po południu, a następnie w sobotę, czy ten tekst zostanie przegłosowany.
Komentarz
jaki nowy język i nowy dialog ??? <
Przesłanie Ewangelii mogą starać się realizować tylko osoby nawrócone.
" Trzeba jednak wypracować nowy rodzaj dialogu z rodzinami i nowy język, "
W powyższym chodzi o to, że dzisiaj już nie wystarczy powiedzieć tylko, iż coś jest grzeszne. Moralizatorstwo, używanie suchych pojęć teologicznych, też jest psu na budę.
Ludzi najpierw trzeba zewangelizować, a w rozmowie z nienawróconymi używać pojęć zrozumiałych, tłumaczyć dlaczego dana sytuacja jest zła i niszczy człowieka, nawet jeśli temu się wydaje, że jest inaczej.
Np. nie wystarczy powiedzieć, że antykoncepcja jest grzechem, ale należy to odpowiednio uzasadnić.
Niech
będzie, że występuje w roli żaby, która nogę podstawia tam gdzie konie
kują. Rzeczywiście jako „nieczynny” katolik, w dodatku niewierzący i
niepraktykujący powinien się powstrzymać przed komentowaniem i tym
bardziej udzielaniem rad synodom, czy episkopatom. Z drugiej strony
bardzo nie lubię „argumentów” typu: „jesteś na emigracji, to się nie
odzywaj na temat polskich spraw”. Odzywam się w sprawie, i tu nazwę
rzecz po imieniu, wyjątkowo idiotycznych pomysłów przedstawianych przez
postępową grupę biskupów, ponieważ od decyzji synodu zależy również mój
los. Na początek krytycznej oceny mam uwagę ogólną. Należę do tej kasty
homo sapiens, która uwielbia porządek w takim sensie, że do właściwej
rzeczy powinna być przybita właściwa metka. Na butelce z
rozpuszczalnikiem widnieją odpowiednie ostrzeżenia: nie spożywać,
łatwopalne, chronić oczy i tak dalej. Zdarzają się konsumenci, którzy
podejmują własne ryzyko i popijają z szyjki produkt ropopochodny, ale
robią to na własną odpowiedzialność uprzedzeni o konsekwencjach. Są też
tacy, którzy nigdy w życiu rozpuszczalnika nitro nie używali i używać
nie będą, ponieważ zapoznali się z przeznaczeniem
produktu i pozostawiają podobne zabawy odpowiednim fachowcom. Od dwóch
tysięcy lat Kościół Katolicki ma swoją instrukcję obsługi, ma na metce
podany skład i przeznaczenie, aż tu nagle w ciągu jednego roku grupa
szaleńców chciałaby zmienić ponadczasowy produkt zalewając go marynatą z
trucizny. Zupełnie nie chce mi się wchodzić w odwieczne dyskusje, czy
życie na kocią łapę jest grzechem, czy też jest nonkonformizmem,
wyrosłem z takich rozmów przed ukończeniem 20 lat. O wszelkich
zboczeniach wyniesionych na piedestały poprawności politycznej, także
pisałem wiele razy i jeszcze wiele razy napiszę. Dziś interesuje mnie
tylko jedno, a mianowicie, żeby żaden tandeciarz nie usiłował mi
sprzedać rozpuszczalnika w butelce po oranżadzie.
Taki Kościół Katolicki, jaki znam od dziecka, jest „produktem” uczciwym,
z czym się zapewne zgodzą najtwardsi przeciwnicy Kościoła, bo mam na
myśli naukę Kościoła uznawaną za „ciemnogród”. Kogo nie spytać, co
Watykan sądzi na temat aborcji, konkubinatu, seksu przedmałżeńskiego i
spółkowania dwóch facetów, odpowie bez zająknięcia, że wszystko jest na
nie. No i bardzo dobrze, niech sobie będzie na nie, byle każdy o tym
wiedział i nie czuł się zaskoczony, tak pojmuję uczciwość. Niestety ktoś
zaczyna do składu „produktu” dosypywać takie komponenty, które
oznaczają definitywny koniec dawnego smaku, aromatu i terminu
przydatności. Nadgorliwi w nowoczesności
mogliby tłumaczyć, że przecież chodzi o ulepszenie receptury, a nie
zmianę właściwości. Nie ze mną takie numery, równie dobrze można
poprawić smak bigosu dodając do kiszonej kapusty pół litra brązowej
farby olejnej. To jest proste jak drut, Kościół Katolicki zwyczajnie
przestanie istnieć pod dodaniu konkubinatów, związków zboczonych i
jeszcze kilku innych nowoczesności,
tak jak przestanie istnieć bigos pod dolaniu farby olejnej. Naiwni
jeszcze główkują, ale doświadczeniu na pewno już wiedzą, że w całej tej
reformacji seksualno-obyczajowej nie chodzi o uzyskanie postępu w
Kościele, ale o wprowadzenie syndyka i likwidatora jednocześnie.
Wiadome kręgi podjęły walkę o zwolnienie ostatniego hamulca, który
skutecznie powstrzymuje przebieranie chłopców w sukienki, żeby „osoby
mogły” pozmywać garnki po dziewczynkach uprawiających boks. Poniekąd
czuję się oklepywany między młotem i kowadłem, ale mimo wszystko
bardziej się boję świeckich papieży postępu, niż hiszpańskiej
inkwizycji. Z tej przyczyny pozwoliłem sobie na udzielenie rad synodowi,
episkopatowi i całemu Kościołowi Katolickiemu. Szanowny Kościele
Katolicki jeśli zamierzasz po 2000 lat przetrwać kolejny rok, to po
stokroć się zastanów, który szatan podszeptuje „błogosławione” pomysły?
Dla mnie ta zagadka nie jest trudna, źródła ma tam gdzie zawsze,
wystarczy otworzyć parę gazet albo włączyć telewizor. Może w ogóle nie
zabierałbym głosu, bo tak się składa, że na wady Kościoła Katolickiego
ślepy nie jestem, ale mam jeden problem, nie widzę żadnej instytucji,
która przy podobnych wadach byłaby w stanie zatrzymać piekło nowoczesności.
Dopóki nie zobaczę uczciwej konkurencji dla Kościoła, przyłączam się do
modlitwy, żeby biskupom od smartfonów rozum, a raczej przyzwoitość
Bozia zesłała.
To nie jest nic nowego - już się to od wielu lat praktykuje.
Wyraźnie ujął to Jan Paweł II, w adhortacji Familiaris consortio.
„Razem z Synodem wzywam gorąco pasterzy i całą wspólnotę wiernych do okazania pomocy rozwiedzionym, do podejmowania z troskliwą miłością starań o to, by nie czuli się oni odłączeni od Kościoła, skoro mogą – owszem, jako ochrzczeni powinni – uczestniczyć w jego życiu.
- Niech będą zachęcani do słuchania Słowa Bożego, do uczęszczania na Mszę świętą, do wytrwania w modlitwie, do pomnażania dzieł miłości oraz inicjatyw wspólnoty na rzecz sprawiedliwości, do wychowywania dzieci w wierze chrześcijańskiej, do pielęgnowania ducha i czynów pokutnych, ażeby w ten sposób z dnia na dzień wypraszali sobie u Boga łaskę.
- Niech Kościół modli się za nich, niech im dodaje odwagi, niech okaże się miłosierną matką, podtrzymując ich w wierze i nadziei”
***
Poniżej jest relacja z synodu:
http://www.pustyniawmiescie.pl/wiadomosci,,47828_nie_tylko_rozwiedzeni_takze_cierpienia_ich_dzieci.html
> Wklejam wywiad z kard. S.
Nigdy bym się nie spodziewała <
Ja tam zaskoczona nie jestem, wielokrotnie Klarcia mówiła/pisała, że Greg czepia się hierarchy - kard. Schonborn był i jest konserwatystą.
"Z tą ewangelizacją, w szczególności. Biskupi mało ewangelizowani?"
1. Zdziwiłabyś się, jak wielu biskupów potrzebuje przyjęcia Kerygmatu, zresztą zawsze tak było.
2. Miałam na uwadze laikat, zdecydowana większość ochrzczonych jest praktycznie niewierząca.
***
> problem nie polega na tym, że mało kto umie im wytłumaczyć zło antykoncepcji (chociaż i to prawda), a na tym, że wielu z nich o grzechu słuchać nie chce. <
Nie będą chcieli słuchać o grzechu, jeżeli wcześniej nie POZNAJA Jezusa. Takim ludziom nie mówi się, że coś jest grzechem, używa się innych pojęć/określeń.
Klarcia to wie, bo na własnym grzbiecie przerabiała.
@Tomasz
Katechizację musi poprzedzić ewangelizacja, bo bez świadomego przyjęcia Kerygmatu nie ma mowy o chrześcijaństwie.
2. " Po co ten synod ? "
Zazwyczaj synod jest zwoływany, aby omówić aktualne, gorące problemy, w (szeroko rozumianym) Kościele.
3. Swoją drogą - jak widzę rozdyskutowały się owieczki.
Pozwolę sobie przypomnieć, że w czasach trydentu laikat pyszczka nie śmiał otworzyć.
Za jej wstawiennictwem, za biskupów +++
Szczególnie o to, żeby się modlili.
k.
"Całe nasze działanie zasadza się na tym, byśmy stawali przed Bogiem jak ubodzy i żebracy (...) a zaniósłszy prośbę naszą, z oczyma spuszczonymi, pokornie oczekiwali Jego zmiłowania. (...) Dusza powinna oddać się całkowicie w ręce Boga - niech czyni z nią, co zechce - z zupełnym przy tym zapomnieniu o swej własnej korzyści i bezwarunkowym zdaniem się na Jego wolę".
Oczywizda - laikat, a już zwłaszcza przekupki miały informacje o tym, co jest ustalane na synodach, znały nauczanie Kościoła w oficjalnych dokumentach.
Tryknij Ty się główką.
Nawet jeżeli widziano jakieś zgorszenie, którego przyczyną był ksiądz, nie miano odwagi się odezwać - co najwyżej, pewnego dnia zrobiono rewolucję, którą motłoch poparł.
zamiast ją spędzić na kolanach i z różańcem w intencji synodu, no ale to łatwe nie jest, kolana bolą :-)
dobranoc
Kilka
osób usiłowało narzucić ojcom synodalnym swoją orientację – wywiad z
ks. prof. Tonym Anatrellą z Paryża, psychoanalitykiem, ekspertem na
Synodzie
ks. T. Anatrella: Pracujemy bardzo intensywnie. Ponieważ postanowiliśmy
od nowa napisać dokument podsumowujący pierwszy tydzień obrad. A to
dlatego, że większość kardynałów i biskupów nie zgadza się z tym
tekstem. Mówią, że są to myśli kilku redaktorów, ale nie jest to opinia
ani biskupów, ani synodu, a już w ogóle nie jest to stanowisko Kościoła.
A zatem całkowicie przerabiamy ten tekst, schodzą nam na tym całe noce,
piszemy całe paragrafy.
RW: Są to odczucia właściwe tylko dla waszej grupy czy dla całego synodu?
ks. T. Anatrella: Jest to powszechne odczucie. W czasie przerw
rozmawiamy ze sobą. Jest głębokie niezadowolenie z tego tekstu, w którym
praktycznie nikt nie znajduje swoich poglądów. To budzi głęboki zawód,
ale też pytania. Nie możemy zrozumieć, jak można było opublikować tekst,
który jest tak płytki, tak źle napisany, a na dodatek stojący w
sprzeczności z nauczaniem Kościoła, przez co może wprowadzić w błąd
wielu katolików, a u niekatolików sprawia wrażenie, że Kościół porzuca
swe nauczanie.
RW: Ale jak to możliwe, że tekst ten nie odzwierciedla myśli ojców synodalnych?
ks. T. Anatrella: Nie wiem. Ten tekst był opracowywany na kilku
etapach, a następnie został dopracowany przez kilka osób o określonej
orientacji. Ale jest to tak, jakby chciano tę orientację narzucić ojcom
synodalnym, wbrew ich woli. Trzy, cztery osoby chcą skłonić ich w ten
sposób. Sam nie wiem, ale tak to jest odbierane przez wielu biskupów,
którzy mówią: nie o tym mówiliśmy na synodzie, nie tego chcemy, nie taka
jest nasza opcja duszpasterska. Bo większość biskupów dobrze się
orientuje w realiach życia rodzinnego, chcą pomóc rodzinom żyć lepiej,
ale nie byle jak, i nie za wszelką cenę. Punktem wyjścia nie może być
socjologia, lecz to, czego oczekuje od nas Chrystus. To wszystko
oczywiście stwarza wiele problemów i jest sprzeczne z tym, co zostało
ogłoszone w ostatnich latach, zwłaszcza przez Kongregację Nauki Wiary. I
to nie tylko w odniesieniu do rozwodników, którzy zawarli drugi
związek, ale również w odniesieniu do homoseksualizmu.
RW: Czy media przyczyniły się do złej interpretacji tego tekstu?
ks. T. Anatrella: Na pewno, bo trzeba było się najpierw zastanowić nad
charakterem tego tekstu. Jest to wstępny projekt. A stacje telewizyjne i
to z pomocą pewnych księży populistów i demagogów, którzy zawsze się
znajdą, rzeczywiście zaczęły rozpowszechniać fałszywe wiadomości, które
zasiały niepokój w ludzie Bożym i w sumieniach wiernych, i naruszyły
jedność Kościoła. W konsekwencji zgłaszają się do mnie księżą, którzy
zapowiedzieli sprzeciw sumienia, bo przekłamuje się przesłanie
Chrystusa, przesłanie Kościoła odnośnie do tych wielkich tematów. I stąd
ten smutek, by nie powiedzieć bunt, choć jest to wielkie słowo, bunt tu
w Rzymie. Wielu biskupów domaga się, by ten tekst został poprawiony.
Zobaczymy, co się będzie działo na zgromadzeniu ogólnym, w piątek po
południu, a następnie w sobotę, czy ten tekst zostanie przegłosowany.
Tekst pochodzi ze strony http://pl.radiovaticana.va/news/2014/10/15/kilka_os%C3%B3b_usi%C5%82owa%C5%82o_narzuci%C4%87_ojcom_synodalnym_swoj%C4%85_orientacj%C4%99_%E2%80%93/pol-831195
strony Radia Watykańskiego