Wtedy bym opłacała ubezpieczenie zdrowotne z danym panelem, który mnie interesuje.
Mój pracodawca opłaca grupowe ubezpieczenie mojej 5 os rodziny w luxmedzie, koszt ok 150 zł, cena obejmuje konsultacje u różnych lekarzy, wiele badań krwi, usg, pewnie coś jeszcze. Jak myślisz ile by wzięli za ubezpieczenie Twojej rodziny gwarantujące chemie, operacje, porody?
@OlaOdPawla chyba coś koło 200 zł.- tak mi się kojarzy, że znajomy, który zajmuje się takimi ubezpieczeniami mówił, ale nie jestem pewna, bo mąż oglądał oferty a mnie finanse nie w głowie. Zresztą nie lubię gdybać. Teraz są obowiązkowe, a jak nie bedą to będę się zastanawiać. Na dzień dzisiejszy nie jestem zadowolona z nfz-u.
Gdyby to było 200pln/mc/os to myśle całkiem sporo ludzi miałoby prywatne ubezpieczenia... a jednak nie maja .... z braku 200tu zł czy jednak składka miesięczna musiałaby być o zero czy dwa większa
A gdyby były od dziś nieobowiązkowe to byś się wypisała z nfz?
Oczywiście, nie wiem, czy wypisałaby się mamasara, ale gdyby składki były nieobowiązkowe, to z ZUS i NFZ wypisałaby się ogromna większość ludzi. Dlatego właśnie są obowiązkowe, bo przecież rządzący doskonale o tym wiedzą. Do rzeczy, których ludzie naprawdę chcą, nie trzeba zmuszać. Np. nie trzeba wpłacać składek na Społeczny Fundusz Piekarniczy po 200 zł miesięcznie po to, żeby nabyć prawo do 1 kg robaczywego chleba z polepszaczami i 4 nadmuchanych kajzerek tygodniowo, na które trzeba by się zapisywać w wybranych sklepach o 5:00 rano, a odbierać o 12:00 z rąk nieuprzejmej ekspedientki w brudnym fartuchu i o brudnym sercu (a jak się nie podoba, to do prywatnej piekarni za pieniądze) . A jednak ludzie jakoś sobie radzą i jedzą pieczywo. Z pewnością, gdyby istniał taki system, jego prawdziwi beneficjenci utrzymywaliby, że po likwidacji Społecznego Funduszu Piekarniczego ludzie umieraliby z głodu i że nikogo nie byłoby stać na pieczywo prywatnie.
Oczywiście że nie, bo chleb potrzebny jest dziś. Drogie leczenie nie jest potrzebne dziś, więc nie ma się co przejmować, jakoś to będzie. OC też nie warto płacić, tylu kierowców nigdy nie miało żadnej stłuczki.
@OlaOdPawla chyba coś koło 200 zł.- tak mi się kojarzy, że znajomy, który zajmuje się takimi ubezpieczeniami mówił, ale nie jestem pewna, bo mąż oglądał oferty a mnie finanse nie w głowie. Zresztą nie lubię gdybać. Teraz są obowiązkowe, a jak nie bedą to będę się zastanawiać. Na dzień dzisiejszy nie jestem zadowolona z nfz-u.
250 zł płaci mój mąż za ubezpieczenie na życie i ciężką chorobę etc. Za jedną osobę.
A gdyby były od dziś nieobowiązkowe to byś się wypisała z nfz?
Oczywiście, nie wiem, czy wypisałaby się mamasara, ale gdyby składki były nieobowiązkowe, to z ZUS i NFZ wypisałaby się ogromna większość ludzi. Dlatego właśnie są obowiązkowe, bo przecież rządzący doskonale o tym wiedzą. Do rzeczy, których ludzie naprawdę chcą, nie trzeba zmuszać. Np. nie trzeba wpłacać składek na Społeczny Fundusz Piekarniczy po 200 zł miesięcznie po to, żeby nabyć prawo do 1 kg robaczywego chleba z polepszaczami i 4 nadmuchanych kajzerek tygodniowo, na które trzeba by się zapisywać w wybranych sklepach o 5:00 rano, a odbierać o 12:00 z rąk nieuprzejmej ekspedientki w brudnym fartuchu i o brudnym sercu (a jak się nie podoba, to do prywatnej piekarni za pieniądze) . A jednak ludzie jakoś sobie radzą i jedzą pieczywo. Z pewnością, gdyby istniał taki system, jego prawdziwi beneficjenci utrzymywaliby, że po likwidacji Społecznego Funduszu Piekarniczego ludzie umieraliby z głodu i że nikogo nie byłoby stać na pieczywo prywatnie.
Oczywiście że nie, bo chleb potrzebny jest dziś. Drogie leczenie nie jest potrzebne dziś, więc nie ma się co przejmować, jakoś to będzie. OC też nie warto płacić, tylu kierowców nigdy nie miało żadnej stłuczki.
Zgadza się. Obowiązkowe OC zachęca do myślenia: "A co się będę przejmował, przecież mam ubezpieczenie". Istnienie obowiązkowych ubezpieczeń opłaca się tak naprawdę tylko ubezpieczycielom i właśnie dlatego te ubezpieczenia są obowiązkowe.
A co do leczenia. Nie każdy przecież będzie go potrzebował. A płacą wszyscy. Dlaczego państwo miałoby zmuszać do hazardu?
Abramek zachęca potencjalnego klienta do ubezpieczenia się: "Panie, jeśli złamiesz pan rękę, dostaniesz pan pięć tysięcy, jeśli złamiesz pan obie nogi, dostaniesz pan pięćdziesiąt tysięcy, jeśli skręcisz pan kark, będziesz pan milionerem".
Ale przecież w lecznictwie państwowym też nikt nie daje gwarancji życia wiecznego na Ziemi w dobrym zdrowiu. Już nie mówiąc o tym, że czekając w kolejce na świadczenia, można umrzeć, więc ostatecznie wyjdzie na to samo, co stałoby się, gdyby kogoś nie było stać na leczenie prywatne. Po prostu nie da się zabezpieczyć przed wszystkimi nieszczęściami tego świata. Oczywiście, nie mam nic przeciwko ubezpieczeniom, dopóki są one dobrowolne. Każdy może wydawać swoje pieniądze, na co zechce.
no cóż jeśli do okulisty państwowo muszę czekać 5 miesięcy albo 8h na izbie to jednak możliwość umówienia wizyty z dnia na dzień i to przez internet jest dla mnie nieoceniona.
Miałam skierowanie na rezonans dziecka w sedacji - pańśtwowe skierowanie nawet maiłam. W wwie w sedacji robią tylko w 2 miejscach i termin na za 1,5 roku. Na abonament maiłam to na za 10 dni.
no cóż jeśli do okulisty państwowo muszę czekać 5 miesięcy albo 8h na izbie to jednak możliwość umówienia wizyty z dnia na dzień i to przez internet jest dla mnie nieoceniona.
Miałam skierowanie na rezonans dziecka w sedacji - pańśtwowe skierowanie nawet maiłam. W wwie w sedacji robią tylko w 2 miejscach i termin na za 1,5 roku. Na abonament maiłam to na za 10 dni.
Ależ ja to doskonale rozumiem, mam laryngologa czy gina jeszcze tego samego dnia, dla mnie to luksus. Ale to raptem konsultacje, ew badania. Nie będę po raz setny pisać tego samego, już chyba Bagata napisała najprościej jak się da. To nie jest tak, że dziś mąż płaci 250 zł na rodzinę na beznadziejny nfz a jak będą ubezpieczenia prywatne nieobowiązkowe to za to samo 250 zł siedmioosobowa rodzina będzie mieć leczenie bez kolejek i z pocałowaniem ręki. Leczenie często po prostu jest drogie i żeby się ubezpieczyć na najpoważniejsze choroby trzeba po prostu wywalić kupę kasy. Nie tylko przez zdzierstwo ubezpieczyciela, to są po prostu drogie usługi i drogie leki. Nie bronię obecnego systemu, tylko tezy, że gdyby się ubezpieczyć prywatnie czy wybierając tylko jakiś pakiet to za grosze będzie się mieć życie jak w Madrycie.
Rozmówców proponujących dobrowolne prywatne ubezpieczenie i zero ingerencji państwa pytam zawsze, co z dziećmi, których rodzice nie ubezpieczyli. Albo z wdową z kilkorgiem dzieci, której nie stać na ubezpieczenie. Albo z młodym człowiekiem, który dopiero zaczyna pracę i jeszcze nie zdążył się ubezpieczyć. Jak się poważnie rozchorują, to niech zdychają, nie? Zaraz mi Joanna i Bronisław napisze, że teraz też ludzie nieraz umierają, bo nie dostali na czas właściwej pomocy, więc w sumie nie ma różnicy.
Zaraz będzie tekst ze państwo nie jest od tego by zapewniać wszystko wszystkim
a może zwrot tego czego się przez rok nie wykorzystało? Np przez rok byłam tylko dwa razy u specjalisty i raz u internisty, proszę odliczyć i zwrócić mi resztę moich zapłaconych składek
Tak, lekarze też mają składkę obowiązkową, ja na macierzyńskim też muszę płacić. Nie %, stała kwota - na razie, jako że nie wnoszę póki co o pełne pwz, to 10zł, jako lekarz stażysta. Lekarz z pełnym pwz płaci 60zł. Możliwość odliczenia tej kwoty na DG jest dyskusyjna. Pensja rezydencka jest jawna, można sobie wygooglać i ocenić samemu, czy to dobra pensja na etacie czy nie.
Goła pensja rezydenta nie powala, to fakt. I jeszcze świadomość, że ona się właściwie przez cały okres specjalizacji nie zmienia. Ale też wiele osób nie mówi głośno tego, że wynagrodzenie za dyżury w szpitalu jest opłacane oddzielnie. Owszem, to już ponad etat, ale zazwyczaj jest tu mowa o zupełnie innych kwotach i stawkach (mój szwagier, rezydent, ma 3 dyżury na SOR w miesiącu z umowy kontraktowej - min. 1500 zł za jeden dyżur). Wiem, że nie wszędzie i nie każdy ma możliwości dorobić, że inaczej jest w dużych miastach, inaczej w małych, że różne specjalizacje mają różne możliwości, ale jednak poza stawkami rezydentur lekarze nie mają aż tak źle, jak się słyszy. Jestem przekonana, że pielęgniarki mają dużo gorzej. W przypadku lekarzy podstawowy problem to rezydentura - za mało miejsc na niej to podstawa i wysokość wynagrodzenia. I to jest rzecz zależna faktycznie od rządzących, bo za to ministerstwo zdrowia odpowiada bezpośrednio.
Minimum 1500 za dyżur? To rzeczywiście super kwota! Mój mąż w swoim szpitalu na swoim oddziale dostawał niecałe 300 zł za dyżur. Bywają i mniejsze stawki. Ja nigdzie nie twierdzę, że pielęgniarki mają lepiej, czy nawet tak samo "dobrze". Zresztą ja nie walczę o podwyżki, chętnie zawalczę o wywrócenie tego wszystkiego do góry nogami i wyżej przez kogoś wspomniane uwolnienie "paru" zawodów... Tymczasem idę czytać Was dalej...
I naprawdę nie znacie nikogo z uleczoną/zaleczoną chorobą nowotworową, nikogo uratowanego z ciężkiego wypadku, żadnego udanego cesarskiego cięcia, ani jednego skrajnego wcześniaka, który przeżył? Jasne, to wszystko nic nie kosztuje, ewentualnie jest finansowane z internetowych zbiórek.
I naprawdę nie znacie nikogo z uleczoną/zaleczoną chorobą nowotworową, nikogo uratowanego z ciężkiego wypadku, żadnego udanego cesarskiego cięcia, ani jednego skrajnego wcześniaka, który przeżył? Jasne, to wszystko nic nie kosztuje, ewentualnie jest finansowane z internetowych zbiórek.
Ja znam, i jestem mega wdzięczna. Ale prywaciarzami trzeba się było jednak posiłkować w większości tych przypadków.
Ale co prywatnie robiliście? Bo wizyty prywatne to pełna zgoda, niestety to standard. Ale co, chemię robiliście prywatnie?
Ciocia chodziła prywatnie do onkologa, a potem on przyjmował ją szybciej na odział, już na NFZ. Podobnie mnóstwo znanych mi osób chodziło do gineksa prywatnie, a potem szybko, bez kolejek miały różne zabiegi/cesarkę, bo ci lekarze w publicznych szpitalach pracowali jako ordynatorzy.
Ale co prywatnie robiliście? Bo wizyty prywatne to pełna zgoda, niestety to standard. Ale co, chemię robiliście prywatnie?
Ciocia chodziła prywatnie do onkologa, a potem on przyjmował ją szybciej na odział, już na NFZ. Podobnie mnóstwo znanych mi osób chodziło do gineksa prywatnie, a potem szybko, bez kolejek miały różne zabiegi/cesarkę, bo ci lekarze w publicznych szpitalach pracowali jako ordynatorzy.
Ale to wciąż NFZ pokrywał koszty operacji w szpitalu. to ze szybciej można się dostać do szpitala na NFZ z wizyt prywatnych to już powszechna praktyka. Z tym, ze wizyta kosztuje pare setek max a operacja znacznie więcej i jednak ta operacja potem jest już z ubezpieczenia
Ale co prywatnie robiliście? Bo wizyty prywatne to pełna zgoda, niestety to standard. Ale co, chemię robiliście prywatnie?
Ciocia chodziła prywatnie do onkologa, a potem on przyjmował ją szybciej na odział, już na NFZ. Podobnie mnóstwo znanych mi osób chodziło do gineksa prywatnie, a potem szybko, bez kolejek miały różne zabiegi/cesarkę, bo ci lekarze w publicznych szpitalach pracowali jako ordynatorzy.
Ale to wciąż NFZ pokrywał koszty operacji w szpitalu. to ze szybciej można się dostać do szpitala na NFZ z wizyt prywatnych to już powszechna praktyka. Z tym, ze wizyta kosztuje pare setek max a operacja znacznie więcej i jednak ta operacja potem jest już z ubezpieczenia
Chodzi o to, że chodzenie prywatnie do ordynatorów/specjalistów wysokiej klasy przyspieszało zabiegi/terapie w szpitalach/placówkach publicznych.
Zgadzam się, NFZ te duże zabiegi pokrywa, tylko problem polega na tym, że zanim się na nie trafi, można wyzionąć ducha (no - chyba, że się chodzi do kogoś za 350 -500 zł za wizytę, kto to wszystko przyspieszy).
Do zwolennikow prywatnego lecznictwa i przeciwnikow NFZ -pogadajcie z ludźmi, którzy na własnej skórze odczuwają "dobrodziejstwa " prywatnej służby zdrowia i może wtedy przestaniecie tęsknić i domagać się likwidacji NFZ i wprowadzenia prywatnej służby zdrowia
Do zwolennikow prywatnego lecznictwa i przeciwnikow NFZ -pogadajcie z ludźmi, którzy na własnej skórze odczuwają "dobrodziejstwa " prywatnej służby zdrowia i może wtedy przestaniecie tęsknić i domagać się likwidacji NFZ i wprowadzenia prywatnej służby zdrowia
Ja takim przeciwnikiem nie jestem; ubolewam tylko, że tak słabo funkcjonuje NFZ, choć tyle naszych pieniędzy tam wpływa.
Likwidacja NFZ , dla rodzin wielodzietnych, gdzie pracuje jedna osoba to strzał w kolano! Składkę zdrowotna na nfz płaci się taka sama niezależnie od ilości dzieci. Prywatnie- płaci się za każdą ubezpieczona osobę. Dla dużej rodziny może być to cena zaporowa! Nie twierdzę, że nfz nie potrzebuje zmian i reform, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, gdzie np dziecku nie udziela się pomocy, bo nie jest ubezpieczone!
Bo to niestety jest ułuda. Tez tzw gwarantowany koszyk. Państwo udaje że leczenie jest za darmo. Nie da się zapewnić właściwej opieki przy takich nakładach i takiej polityce zdrowotnej.
Bo to niestety jest ułuda. Ten tzw gwarantowany koszyk. Państwo udaje że leczenie jest za darmo. Nie da się zapewnić właściwej opieki przy takich nakładach i takiej polityce zdrowotnej.
Ubezpieczenia prywatne są drogie bo funkcjonują obok tych państwowych. Przez ostatnie sześć lat żyłam w kraju w którym istnieją jedynie ubezpieczenia prywatne i nie są one nie wiadomo jak drogie w stosunku do pensji. Istnieje tez system dopłat dla ludzi którzy nie są w stanie pokryć takich kwot, w tym dla wielodzietnych. Płaci się zarówno za dzieci jak i za dorosłych i koszty leczenia pokrywa się do jakiejś z góry okreslonej kwoty, im większa ta kwotam tym niższy koszt miesiecznego ubezpieczenia. System oczywiście ma wady, jak każdy, ale jest znośny, i o niebo lepszy niż polski.
Komentarz
a jednak nie maja ....
z braku 200tu zł czy jednak składka miesięczna musiałaby być o zero czy dwa większa
A co do leczenia. Nie każdy przecież będzie go potrzebował. A płacą wszyscy. Dlaczego państwo miałoby zmuszać do hazardu?
"Panie, jeśli złamiesz pan rękę, dostaniesz pan pięć tysięcy, jeśli złamiesz pan obie nogi, dostaniesz pan pięćdziesiąt tysięcy, jeśli skręcisz pan kark, będziesz pan milionerem".
Przez firmę meża mamy ale to są zupełnie inne warunki, jakieś 150/mc. też bez szpitala wizyt domowych itd
Miałam skierowanie na rezonans dziecka w sedacji - pańśtwowe skierowanie nawet maiłam. W wwie w sedacji robią tylko w 2 miejscach i termin na za 1,5 roku. Na abonament maiłam to na za 10 dni.
a może zwrot tego czego się przez rok nie wykorzystało? Np przez rok byłam tylko dwa razy u specjalisty i raz u internisty, proszę odliczyć i zwrócić mi resztę moich zapłaconych składek
Ja nigdzie nie twierdzę, że pielęgniarki mają lepiej, czy nawet tak samo "dobrze". Zresztą ja nie walczę o podwyżki, chętnie zawalczę o wywrócenie tego wszystkiego do góry nogami i wyżej przez kogoś wspomniane uwolnienie "paru" zawodów...
Tymczasem idę czytać Was dalej...
to ze szybciej można się dostać do szpitala na NFZ z wizyt prywatnych to już powszechna praktyka.
Z tym, ze wizyta kosztuje pare setek max a operacja znacznie więcej i jednak ta operacja potem jest już z ubezpieczenia
Chodzi o to, że chodzenie prywatnie do ordynatorów/specjalistów wysokiej klasy przyspieszało zabiegi/terapie w szpitalach/placówkach publicznych.
Zgadzam się, NFZ te duże zabiegi pokrywa, tylko problem polega na tym, że zanim się na nie trafi, można wyzionąć ducha (no - chyba, że się chodzi do kogoś za 350 -500 zł za wizytę, kto to wszystko przyspieszy).
Nie twierdzę, że nfz nie potrzebuje zmian i reform, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, gdzie np dziecku nie udziela się pomocy, bo nie jest ubezpieczone!