cóż ja nikogo nie pouczałam, tylko opisałam znane mi przykłady matek pracujących 3 i 4 dzieci - nie znam na żywo żadnej matki mającej więcej niż 4 dzieci i na ten temat się nie wypowiadam
etap edukacji wczesnoszkolnej jest strasznym wyzwaniem - radzimy sobie tak, że mamy opiekunkę, która odbiera najmłodsze z placówek, starszy wraca sam pieszo, i podaje im w domu obiad , najczęściej zaszykowany wcześniej przeze mnie, dzieci samodzielnie odrabiają lekcje do czasu naszego powrotu z pracy, nigdy nie przebywały w żadnych placówkach dłużej niż do 14 - kosztowało nas to pewną część zarobków ale z dużym pożytkiem dla nich, mają mnóstwo czasu po szkole na lekcje, zabawę, treningi i zbijanie bąków, jak kto woli
z babć nie korzystamy - więc jesteśmy samowystarczalni, wszelką opiekę organizujemy własnym sumptem
nie rozumiem też jednej rzeczy - tyle się tu na forum pisze jak to przy kilku dzieciach nie trzeba się z nimi bawić, jak same się sobą pięknie zajmują - czy w takim razie rzeczywiście ta matka musi przy dzieciach 5 lat i wzwyż warować w domu - czy skoro już nie lepi tych jeżyków, w godzinach od 13 - 17 (czyli pomiędzy placówka a powrotem rodzica z pracy)obiadu nie może podać i prania poskładać ktoś inny?
Agatak - zeby od tej 13 do 17 ktos posiedzial z dziecmi, to trzeba mu zaplacic. To moze sie nie oplacac, bo sa jeszcze wakache, ferie itp. Przynajmniej mi sie nie oplaca.
A i jak są matury w zespole szkół to ma młodzież wolne i jak 3 kl pisze testy też wolne, tak więc od jutra moja 6 kl i z 2 kl gimnazjum mają wolne do poniedziałku czyli cała szkoła podstawowa i gimnazjum
A mnie to rozwiązanie @agatak ciekawi. Jest to faktycznie jakieś wyjście. Niestety w wielu zawodach trudno jest wrócić do pracy kobiecie po długiej przerwie w pracy zawodowej (co jest jednym z większych absurdów), więc nawet jeśli przejściowo nie jest sie jakoś bardzo na plusie finansowo, w ogólnym rozrachunku może wyjść na dobre. Mówisz, że sobie chwalicie? Trudno było znaleźć taka opiekunkę?
A wracając do tych ZUSów i emerytur, to system jest wybitnie niesprawiedliwy, głównie wobec matek pracujących nie na etat a na umowy czasowe lub samozatrudnionych. Im nikt za zwolnienie w ciąży/chorobowe na dziecko/roczny macierzyński nie płaci.
A o chorobach dzieci nikt nie myśli? Jak pracowałam na etat, to miałam wybór, albo mnie zwolnią, albo zatrudnię nianię. A miałam jedno dziecko... Trzeciego zwolnienia na chorobę dziecka już nikt nie akceptuje, a wyobraźcie sobie ospę po kolei przy czwórce chociażby plus powikłania i 2 miesiące nieobecności w pracy, jaki pracodawca to wytrzyma. To apropo, że z przedszkolnymi dziećmi to różowo organizacyjnie... Zatrudniłam opiekunkę i z płaczem chore dziecko zostawiałam. Zależało mi, żeby pracę utrzymać.
Wy tylko o logistyce, a co z chorobami dzieci? Który pracodawca to zniesie? Nasz 4 latek po każdym jednym tygodniu w przedszkolu następne trzy tygodnie jest chory i zaraża jeszcze młodszego. Starsze dzieci też często chorowały w tym wieku. Zastanawiam się też czy ten, kto pisze o pracy przy 4+ dzieci ma na myśli cały etat, czyli dziennie 8 godz., czy pracę typu sprzatanie u kogoś dwa razy w tyg po kilka godzin. Bo ta druga opacja jak najbardziej jest możliwa, przy każdej ilości dzieci i nawet przy chorujących można się dogadać.
I jako matka pracująca lat 10 i ta, która obecnie zawodowo nie kala się praca stwierdzam, że owszem to zupełnie inne macierzyństwo, ze haslo "nie ilosc a jakość" jest bzdura, jeśli chodzi o czas spędzony z dzieckiem. I nie wyciągajcie przykładów patologii.
Ja z kolei widzę, jak ważnym czasem jest moment, kiedy odbieram dzieci ze szkoły i przedszkola. One są wtedy stęsknione, zmęczone, po dniu pełnym wrażeń i ja je biorę w ramiona razem z całym ich bagażem uczuciowym. Razem się wyciszamy, wyhamowujemy.
Gdyby odbierał je ktoś inny a ja miałabym dla nich czas dopiero wieczorem, myślę, że wiele byśmy stracili. To przecież nie jest tak, że powiesz dziecku "Teraz mam dla ciebie pół godziny" i ono będzie własnie w tym momencie gotowe na "quality time" i budowanie relacji.
I, przepraszam, że to napiszę, nie chcę tak personalnie, ale ciągle się nad tym zastanawiam. Monika pisała tu kiedyś, że życie w rodzinie wielodzietnej jest trudne, bo ciągłe krzyki, nerwy i wiele spraw niedopilnowanych. Ale gdzie indziej pisała też, że wszyscy domownicy wracają do domu ok. 19. Nasuwa mi się myśl, że może jednak po prostu nie da się wszystkiego, nie ma co się czarować. Przy większej liczbie dzieci pracować może i się da, ale jest to dużym kosztem.
Ale tez nie jest tak, ze jest tylko alternatywa pomiedzy „nie mam pracy”, a „pracuje na 3 zmiany w fabryce 50 km od domu”. Ok, czasem sie nie da i juz, ale takie mam tez wrazenie, ze to jest dokladnie jak z maniem i nie maniem dzieci: kto chce, albo komu sie chce, to pracuje, bo lubi, a kto traktuje prace tylko jako kare za grzechy, to zawsze bedzie „niedasie”. Prosty wybor, do ktorego chyba nie warto ideologii dorabiac.
Mnie to intryguje, czy w dzisiejszych czasach jest realna potrzeba, żeby wszyscy dużo pracowali. Wiele prac fizycznych jest przecież zautomatyzowanych. Z kolei jeśli chodzi o pracę stricte umysłową, to niezbyt wierzę, że ludzie są w stanie przez 8 godzin utrzymać maksymalną wydajność i koncentrację. Może nie musimy wszyscy tyrać na pełen etat, bo jak nie to jesteśmy lenie śmierdzące? I tu wraca temat handlu w niedzielę. 5 dni w tygodniu spędzać w pracy po to, żeby przez dwa kolejne wydawać zarobione pieniądze. A może lepiej mniej pracować i zamiast do sklepu pójść na spacer? Tylko niestety w Polsce jest właśnie tak, M.aciejko, albo cały etat z nadgodzinami albo nic.
Tutaj sprawa wyglada dokladnie tak samo, przejrzyj sobie kiedys ogloszenia o prace. Nie ma w ogole sensownych prac (rozwijajacych i odpowiedzialnych) na czesc etatu. A ja jakims dziwnym trafem dalam rade juz dwa razy przekonac pracodawce, zeby jednak zredukowal mi liczbe godzin do pol etatu Wszystko dla ludzi, tylko troche poprobowac trzeba. Bo wiesz, mam kolezanke, co juz piec lat tu szuka pracy i znalezc nie moze, no bo wszystko tylko na caly etat....
Jestem pewna, ze w pewnych zawodach pracodawcy chętniej godzą się na pół etatu niż na caly. Ale nie wszędzie. Szeroko rozumiana branza IT ma w tej dziedzinie spore ułatwienia. A juz szczególnie dobrzy specjalisci.
Takie rzeczy tez w Polsce są spotykane, aczkolwiek powtórzę: branza IT.
Matki wielodzietne, nie dajmy sie zaszczekac, zakrakac i zagdakac. Ja mam na razie tylko czworke i pokornie sie przyczytuję dyskusji ale w pewnym momencie nie zdzierżyłam. Nie mialabym czelnosci podskakiwac do matek duzych rodzin. Moge im buty czyscic.
japiernicze. jako małodzietna mama tylko małej czwórki mówię, że w tyłku mam tę emeryturę. Potrafię czas i pracę w domu zorganizować tak, że miałabym w tygodni 12-16h na pracę w domu. Chciałabym pracować i potrzebuję dorobić. Co mi można zaproponować? Wypełnianie ankiet w necie i sprzedawanie kosmetyków w piramidzie finansowej. Poprawiać teksty i pisać wypracowania dzieciakom z LO na nielegalu. Żadna z tych prac nie opłaci mi składki na emeryturę nawet w minimalnym stopniu, ba, nawet zauważalnego dochodu nie da. Więc wolę sobie darować.
japiernicze. jako małodzietna mama tylko małej czwórki mówię, że w tyłku mam tę emeryturę. Potrafię czas i pracę w domu zorganizować tak, że miałabym w tygodni 12-16h na pracę w domu. Chciałabym pracować i potrzebuję dorobić. Co mi można zaproponować? Wypełnianie ankiet w necie i sprzedawanie kosmetyków w piramidzie finansowej. Poprawiać teksty i pisać wypracowania dzieciakom z LO na nielegalu. Żadna z tych prac nie opłaci mi składki na emeryturę nawet w minimalnym stopniu, ba, nawet zauważalnego dochodu nie da. Więc wolę sobie darować.
Czyli w końcu co? Masz tę emeryturę w tyłku, bo wolisz sama zarobić czy nie?
Komentarz
cóż ja nikogo nie pouczałam, tylko opisałam znane mi przykłady matek pracujących 3 i 4 dzieci - nie znam na żywo żadnej matki mającej więcej niż 4 dzieci i na ten temat się nie wypowiadam
etap edukacji wczesnoszkolnej jest strasznym wyzwaniem - radzimy sobie tak, że mamy opiekunkę, która odbiera najmłodsze z placówek, starszy wraca sam pieszo, i podaje im w domu obiad , najczęściej zaszykowany wcześniej przeze mnie, dzieci samodzielnie odrabiają lekcje do czasu naszego powrotu z pracy, nigdy nie przebywały w żadnych placówkach dłużej niż do 14 - kosztowało nas to pewną część zarobków ale z dużym pożytkiem dla nich, mają mnóstwo czasu po szkole na lekcje, zabawę, treningi i zbijanie bąków, jak kto woli
z babć nie korzystamy - więc jesteśmy samowystarczalni, wszelką opiekę organizujemy własnym sumptem
nie rozumiem też jednej rzeczy - tyle się tu na forum pisze jak to przy kilku dzieciach nie trzeba się z nimi bawić, jak same się sobą pięknie zajmują - czy w takim razie rzeczywiście ta matka musi przy dzieciach 5 lat i wzwyż warować w domu - czy skoro już nie lepi tych jeżyków, w godzinach od 13 - 17 (czyli pomiędzy placówka a powrotem rodzica z pracy)obiadu nie może podać i prania poskładać ktoś inny?
Tylko wszystkie państwa byłyby na siebie poobrazane
Nasz 4 latek po każdym jednym tygodniu w przedszkolu następne trzy tygodnie jest chory i zaraża jeszcze młodszego. Starsze dzieci też często chorowały w tym wieku.
Zastanawiam się też czy ten, kto pisze o pracy przy 4+ dzieci ma na myśli cały etat, czyli dziennie 8 godz., czy pracę typu sprzatanie u kogoś dwa razy w tyg po kilka godzin. Bo ta druga opacja jak najbardziej jest możliwa, przy każdej ilości dzieci i nawet przy chorujących można się dogadać.
Ja z kolei widzę, jak ważnym czasem jest moment, kiedy odbieram dzieci ze szkoły i przedszkola. One są wtedy stęsknione, zmęczone, po dniu pełnym wrażeń i ja je biorę w ramiona razem z całym ich bagażem uczuciowym. Razem się wyciszamy, wyhamowujemy.
Gdyby odbierał je ktoś inny a ja miałabym dla nich czas dopiero wieczorem, myślę, że wiele byśmy stracili. To przecież nie jest tak, że powiesz dziecku "Teraz mam dla ciebie pół godziny" i ono będzie własnie w tym momencie gotowe na "quality time" i budowanie relacji.
Ok, czasem sie nie da i juz, ale takie mam tez wrazenie, ze to jest dokladnie jak z maniem i nie maniem dzieci: kto chce, albo komu sie chce, to pracuje, bo lubi, a kto traktuje prace tylko jako kare za grzechy, to zawsze bedzie „niedasie”. Prosty wybor, do ktorego chyba nie warto ideologii dorabiac.
I tu wraca temat handlu w niedzielę. 5 dni w tygodniu spędzać w pracy po to, żeby przez dwa kolejne wydawać zarobione pieniądze. A może lepiej mniej pracować i zamiast do sklepu pójść na spacer? Tylko niestety w Polsce jest właśnie tak, M.aciejko, albo cały etat z nadgodzinami albo nic.
Wszystko dla ludzi, tylko troche poprobowac trzeba. Bo wiesz, mam kolezanke, co juz piec lat tu szuka pracy i znalezc nie moze, no bo wszystko tylko na caly etat....
Szeroko rozumiana branza IT ma w tej dziedzinie spore ułatwienia. A juz szczególnie dobrzy specjalisci.
Takie rzeczy tez w Polsce są spotykane, aczkolwiek powtórzę: branza IT.
Co mi można zaproponować?
Wypełnianie ankiet w necie i sprzedawanie kosmetyków w piramidzie finansowej. Poprawiać teksty i pisać wypracowania dzieciakom z LO na nielegalu. Żadna z tych prac nie opłaci mi składki na emeryturę nawet w minimalnym stopniu, ba, nawet zauważalnego dochodu nie da. Więc wolę sobie darować.
Czyli w końcu co? Masz tę emeryturę w tyłku, bo wolisz sama zarobić czy nie?