@M_Monia to typowo polskie myślenie że za późno na naukę. Znam w Szwajcarii pewnego chirurga ręki, który został nim grubo po trzydziestce, wcześniej będąc mechanikiem, policjantem i stolarzem. W każdej z tych dziedzin pracował chwilę a teraz otwiera trzecią klinikę chirurgiczną. Dlaczego neonatologiem nie można zostać później? Ja naprawdę nie jestem w stanie pojąć skąd w Polakach taka blokada w głowie że uczyć to się można tylko do 26 lat?
Może stąd, że dostać się na medycynę, skończyć studia, zrobić staż i specjalizację to długie lata pracy, a jak się jest dorosłym i ma się dzieci pod opieką i na utrzymaniu to nie wiem, skąd wziąć na to czas.
"Tytuł lekarza specjalisty w danej specjalności medycznej uzyskuje się po
odbyciu trwającego zwykle 5-6 lat szkolenia w trakcie pracy zawodowej.
Szkolenie lekarza przed uzyskaniem tytułu specjalisty w szczegółowej
specjalności (tj. możliwej do uzyskania dopiero po zakończeniu szkolenia
w podstawowej specjalności) ze względu na procedury administracyjne
oraz wymogi formalne trwa zwykle około 15-20 lat, licząc od momentu
rozpoczęcia studiów." (https://pl.wikipedia.org/wiki/Lekarz)
To znaczy czterdziestopięciolatek rozpoczyna studia medyczne i już w wieku 60-65 lat rozpoczyna pracę, aby zaraz ją zakończyć. Pod warunkiem, że nigdzie się nie potknie, bo inaczej może mieć nawet 70, żeby powiedzieć: "będąc młodym lekarzem na rubieży". Obiecujące. Oczywiście, równocześnie musi zarabiać w innym zawodzie, żeby utrzymać rodzinę.
W przypadku kobiety najlepiej wyjść za bogatego męża i mu sprzątać i gotować całymi dniami zanim wróci do domu, by przypadkiem o rozwodzie nie pomyślał
Ja daję rade pracować na odpowiedzialnym stanowisku jednocześnie wychowując pięcioro dzieci , ale jak sobie pomyślę, żebym miała teraz (zamiast pracy zawodowej) zacząć studiować medycynę , to wymiękam W ogóle możliwości intelektualne u mnie już nie te , co w czasie studiów , niestety. Co innego mniej absorbujące studia , to mogłoby być bardzo interesujące . Trochę jednak tak jest , że w kwestii zdobywania kwalifikacji zawodowych jest czas siania i czas zbierania , że tak polecę tekstem natchnionym Czas spędzony na wychowywaniu nie jest zapewne czasem zmarnowanym , ale akurat ten przykład z rozpoczęciem studiów medycznych w średnim wieku jak dla mnie mało trafiony w przypadku matek wielodzietnych , rodzących często do ok. 40 -stki.
E, raczej nie ma takiego prostego przełożenia. Cześć małżeństw zreszta decyduje się na pozostanie razem właśnie ze względu na dzieci. A rodzin wielodzietnych i tak jest mniej niż takich z 1-2 dzieci.
Jednak znam dwie rodziny wielodzietne, które się rozpadły, a nie znam za dużo takich rodzin... Jedna z tych rodzin, to taka, że kubeczek od MAłgorzaty się należy. Jest to tym bardziej smutne, ale "miłość " po 40 roku życia nie wybiera tylko tych małodzietnych.
No to z dowodów anegdotycznych, tez znam taka rodzine, gdzie pan z takich super-hiper-konserwatywnych i pruderyjnych glow rodzin, aż mnie ciekawość zżera jak on sobie godzi to z tym jak teraz żyje.
Dlaczego zaraz patologia, mi chodzi o to, że wielodzietność nie chroni przed błędami, nie można osiąść na laurach, jestem wielodzietna, to rozwód mnie nie spotka, bo to nieprawda.
A tu mamy tradycyjne podejscie do roli zony i matki czy tez meza i ojca. To tak jakby ktos chcial sobie poukladac pewne sprawy. Albo zobaczyc jak dzis swiat stanal na glowie.
Im wiecej dzieci i obowiazkow tym mniej ma sie czasu na glupoty i pierdoły.
No, żony, które to wszystko ogarniają, faktycznie nie mają czasu na głupoty i pierdoły.
U mnie maz pomaga równo, jak trzeba przewinac - przewija, jak trzeba umyc podloge - myje, robi zakupy, dba o nas bardzo. Rodzina i dom sa nasze wspolne i jestesmy w tym razem. Zona urabana domem i dziecmi po calych dniach sama chyba nie jest uosobieniem szczescia. Maz oderwany od rodziny i rodzinnych obowiazkow odrealnia sie, odlatuje. Slyszy sie tu i tam o takich sprawach, ze zona po uszy przy dzieciach a maz fruwa.
Im wiecej dzieci i obowiazkow tym mniej ma sie czasu na glupoty i pierdoły.
No, żony, które to wszystko ogarniają, faktycznie nie mają czasu na głupoty i pierdoły.
U mnie maz pomaga równo, jak trzeba przewinac - przewija, jak trzeba umyc podloge - myje, robi zakupy, dba o nas bardzo. Rodzina i dom sa nasze wspolne i jestesmy w tym razem. Zona urabana domem i dziecmi po calych dniach sama chyba nie jest uosobieniem szczescia. Maz oderwany od rodziny i rodzinnych obowiazkow odrealnia sie, odlatuje. Slyszy sie tu i tam o takich sprawach, ze zona po uszy przy dzieciach a maz fruwa.
Ja też o takich słyszę i strasznie mnie to wkurza. U mnie też mąż robi, to co trzeba, ale jest raczej wyjątkiem. I nie lubię tego ,,pomaga''. Razem robicie, a nie on ,,pomaga'' (bo to mi brzmi, jakby łaskę robił).
Pomagać to może gość gdy przyjedzie na parę dni i zaoferuje pomoc w zmywaniu naczyń czy innym sprzątaniu. Mąż gościem w domu nie jest tylko stałą jego częścią i dbamy o ten nasz dom razem. Tego się trzymamy i żyje się nam dobrze
No tak, razem gospodarzymy. Jest rowniez cos takiego w malzenstwie, ze pewne obowiazki czy czynnosci jedno z malzonkow bardziej bierze na siebie, bo sie na tym bardziej zna i lepiej ogarnia dane tematy. Np. maz ogarnia samochody a ja stylizuje cala rodzine
Komentarz
słyszałam, że takich rodzin w Polsce +4 jest około 50 tyś.
To znaczy czterdziestopięciolatek rozpoczyna studia medyczne i już w wieku 60-65 lat rozpoczyna pracę, aby zaraz ją zakończyć. Pod warunkiem, że nigdzie się nie potknie, bo inaczej może mieć nawet 70, żeby powiedzieć: "będąc młodym lekarzem na rubieży". Obiecujące. Oczywiście, równocześnie musi zarabiać w innym zawodzie, żeby utrzymać rodzinę.
Po co w ogóle zakładać, że będzie się zmieniać zawód? Najlepiej od razu wybrać dobry.
W przypadku kobiety najlepiej wyjść za bogatego męża i mu sprzątać i gotować całymi dniami zanim wróci do domu, by przypadkiem o rozwodzie nie pomyślał
Ja daję rade pracować na odpowiedzialnym stanowisku jednocześnie wychowując pięcioro dzieci , ale jak sobie pomyślę, żebym miała teraz (zamiast pracy zawodowej) zacząć studiować medycynę , to wymiękam W ogóle możliwości intelektualne u mnie już nie te , co w czasie studiów , niestety. Co innego mniej absorbujące studia , to mogłoby być bardzo interesujące . Trochę jednak tak jest , że w kwestii zdobywania kwalifikacji zawodowych jest czas siania i czas zbierania , że tak polecę tekstem natchnionym Czas spędzony na wychowywaniu nie jest zapewne czasem zmarnowanym , ale akurat ten przykład z rozpoczęciem studiów medycznych w średnim wieku jak dla mnie mało trafiony w przypadku matek wielodzietnych , rodzących często do ok. 40 -stki.
Skojarzyło mi się, ale nie złośliwie
A tu mamy tradycyjne podejscie do roli zony i matki czy tez meza i ojca.
To tak jakby ktos chcial sobie poukladac pewne sprawy.
Albo zobaczyc jak dzis swiat stanal na glowie.
Mąż gościem w domu nie jest tylko stałą jego częścią i dbamy o ten nasz dom razem. Tego się trzymamy i żyje się nam dobrze
Otworze sobie czipsy i piwo