Nie pamiętam ile masz dzieci ale przez kilka lat to można doktorat zrobić Lepiej zarobić na waciki niż nic, ba, lepiej nie zarobić nic (pracować za darmo) po to żeby nabrać doświadczenia. Pewnie że wszystko zależy od umiejętności i zdolności, od miejsca zamieszkania, dzieci etc. ale są kursy, można zostać fryzjerką, manikiurzystką albo florystką. Ostatnio mijałam reklamę szkół pomaturalnych (albo przedmaturalnych?) dla dorosłych i oboje z mężem wymyślaliśmy, na co byśmy sobie w takiej wieczorowej szkole poszli. Nie wiem, może to kwestia temperamentu, ja nie lubię myśleć, że się nie da i równocześnie lubię się dokształcać i pracować.
Ja przyznaję , że wszelkie kwalifikacje zawodowe uzyskałam przed poczęciem pierwszego dziecka . Nie wiem , czy dałabym radę osiągnąć tyle , ile osiągnęłam , już mając dzieci - raczej nie a jeśli tak , to ogromnym kosztem. Spowodowało to jednak , że pierwsze dziecko urodziłam , mając 30 lat. Udało mi się jednak zostać wielodzietną
Ja przyznaję , że wszelkie kwalifikacje zawodowe uzyskałam przed poczęciem pierwszego dziecka . Nie wiem , czy dałabym radę osiągnąć tyle , ile osiągnęłam , już mając dzieci - raczej nie a jeśli tak , to ogromnym kosztem. Spowodowało to jednak , że pierwsze dziecko urodziłam , mając 30 lat. Udało mi się jednak zostać wielodzietną
A ja nie zrobiłam wszystkich i może jeszcze je zrobię, a może nie zrobię ale wtedy wymyślę coś innego
Jak byłam w ciąży z pierwszym dzieckiem, to byłam przekonana, że wszystko się da, że pracę i całą resztę pogodzę śpiewająco.A jaka pewna siebie wtedy byłam w tym przekonaniu. Życie bardzo zweryfikowało mój punkt widzenia i utarło nosa. Do tego stopnia, że musiałam przez kilka mies. brać antydepresanty. No widać niezaradna jestem.
No widzisz, to ja po trzecim nadal taka naiwna jestem
czasem jest tak, że mąż nie jest w stanie sam utrzymać rodziny @Joanna i Bronisław tak bywa... czy wtedy jest gorszym mężem?
Nie, oczywiście, że nie. Przecież pisałem, że czasami trzeba i w takich sytuacjach nie ma co dyskutować, bo trudno dyskutować z faktami. Jest to zaszłość z czasów komunistycznych, kiedy chyba specjalnie płacono marnie mężczyznom, żeby "zaktywizować" kobiety, czyli wygonić je z domu i rozwalać rodziny, a w każdym razie osłabiać łączącą je więź, tak, żeby każdy wiedział, że życie i wszystko inne zawdzięcza towarzyszowi Stalinowi i Bierutowi. Wychowaniem miały się zająć przedszkola, szkoły i komsomoł. I tak już zostało do dzisiaj.
@Tola wiesz ja akurat uważam że kobiety mają aktualnie najlepiej w historii bo mogą decydować i robić co chca a wiekszosc i tak decyduje się na "odciążanie męża"
@Joanna i Bronisław W Polsce raczej nieliczni mężowie dadzą radę utrzymać żonę i np. dwoje dzieci z jednej tylko pensji.Praca żony jest koniecznością w prawie każdej rodzinie w Polsce.A jak tych dzieci jest więcej, to jest jeszcze trudniej ekonomicznie.
Toż właśnie to napisałem. Jak mus, to mus. Z faktami nie da się dyskutować. Inna rzecz, że nawet w normalnym ustroju ważne jest, jaki ma się zawód, bo jak się ma kiepski, to i pieniądze kiepskie. A, przepraszam, zapomniałem, że tutaj wielu uważa, że pracować powinno się dla idei. Pieniądze nieważne.
@Joanna i Bronisław W Polsce raczej nieliczni mężowie dadzą radę utrzymać żonę i np. dwoje dzieci z jednej tylko pensji.Praca żony jest koniecznością w prawie każdej rodzinie w Polsce.A jak tych dzieci jest więcej, to jest jeszcze trudniej ekonomicznie.
Przesada. Może w statystyce nie ma tych ojców tak wielu, to jednak na orgu kilku ojców większej gromadki utrzymuje je. U nws paradoksalnie 500+ otworzyło M. perspektywę podjęcia pracy, bo powstała poduszka bezpieczeństwa na sytuacje gdy nie idzie i nie muszę aż tak podporządkowywać moich aktywności zarabianiu pieniędzy. W efekcie jeden dzień w tygodniu kształci studentów.
Jesli „odciazanie meza” powoduje wzrost samozadowolenia matki i wiecej czasu meza dla rodziny, to dlaczego nie? Moj maz nawet tych 40 h tygodniowo nie wyrabia, bo wlasnie nie musi. Wystarczy nam na przezycie z mniejsza iloscia godzin. Za to zgnebiona praca matka nie musie chodzic z dziecmi do lekarzy, na terminy w szkole itd, bo ojciec dzieci ma na to czas. Nie wiem, taka idea wspolnego odciazania siebie i pomocy jest mi blizsza niz jakis sztywny podzial na od - do.
No tak.czyli ta co radośnie nie odciąża męża jest zgnebiona. Jak widać same kobiety tworzą swój wizerunek zgnebionej. Tylko etat daje wolność i zadowolenie. Ręce opadają
Kobiety muszą się tłumaczyć, bo wszyscy naokoło robią im wyrzuty za to "siedzenie" w domu. Jak mogą tak męczyć męża, same nie pracować, jak mogą nie odkładać na emeryturę, jak mogą być takie zaniedbane, bo do ludzi nie wychodzą i innych pełno "jak możesz". To słychać i od bliskich osób i dalekich, a realia codzienności mało kto zna i przyczyny takiego wyboru. Pewnie lepiej być silnym i pewnym siebie i się nie tłumaczyć..
Ale po co się tłumaczyć? Mówisz, że tak wybrałaś i tyle. Po co dorabiać ideologię, że szukam, ale pracy dla mnie nie ma albo gadać jakie to te dzieci mam pracujących są biedne i zaniedbane. Nie pracuję zawodowo, podjęłam/podjęliśmy taką decyzję i cudnie.
Ja pracuję, jestem bardzo zadowolona, że mamy więcej pieniędzy i mój mąż nie musi harować do późna, bo razem się dokładamy do budżetu. I daję słowo, dzieci są zaopiekowane i raczej niebiedne.
ja staram się wychodzić z założenia ze ludzie wybierają to co dobre dla ich rodzin i jesli kobieta decyduje się na rezygnacje z pracy zawodowej to życzę wszystkiego dobrego. Osobiście nie chciałabym być wyłącznie domowa żona i mama bo pracuje tez dla satysfakcji z pracy, chęci rozwoju zawodowego i pewnej finansowej niezależności. Rozumiem ze niektórym kobietom jest to niepotrzebne, wystarcza im ze tylko mąż utrzymuje rodzine. Po prostu różnimy się.
Ja myśle ze rola kobiety niepracującej zawodowo, wiecznie na straży domowego ogniska jest trochę przeidealizowana i w praktyce zbyt często oznacza kobietę przeciążona obowiązkami, sfrustrowana, dla której rzeczywiście praca jest odskocznia od dzieci i powiewem niezależności
I to jest właśnie to o czym pisałam, to jest pewne, że kobieta nie może być przy zdrowych zmysłach jeśli wybiera dom... Jest nieszczesliwa aż nie zacznie chodzić do pracy. To przecież niemozlini, żeby być szczęśliwym ze swoją rodziną. Trzeba odpocząć od niej w pracy. I jak twierdzą feministki, te kobiety, którym wydaje się że są szczęśliwe, mają wyprany mózg, jak w sekcie, w drastycznie patriarchalnej rodzinie. Czyli jak wydaje się kobiecie związanej w domu przez męża i dzieci, że tego chce, to do leczenia się nadaje taka kobieta.
Ależ jest jak najbardziej przy zdrowych zmysłach. Sama byłabym najszczesliwsza na świecie, gdybym nie musiała pracować i mąż zarabiał na tyle dobrze, żebym ja mogła zostać w domu. Ale tak nie jest, niestety.
I to jest właśnie to o czym pisałam, to jest pewne, że kobieta nie może być przy zdrowych zmysłach jeśli wybiera dom... Jest nieszczesliwa aż nie zacznie chodzić do pracy. To przecież niemozlini, żeby być szczęśliwym ze swoją rodziną. Trzeba odpocząć od niej w pracy. I jak twierdzą feministki, te kobiety, którym wydaje się że są szczęśliwe, mają wyprany mózg, jak w sekcie, w drastycznie patriarchalnej rodzinie. Czyli jak wydaje się kobiecie związanej w domu przez męża i dzieci, że tego chce, to do leczenia się nadaje taka kobieta.
Nawet tu na forum mozna natrafic na kwiatki ktore burza te idylle idealnej rodziny z mama w domu. Ja napisalam o swoich obserwacjach, a Ty nadinterpretujesz. A konkretnie to ktore feministki kieruja takie kobiety na leczenie, mowia im ze maja wyprane mozgi? Z tego co wiem, feministki rowniez w tej kwestii sa za wyborem, kluczowe jest by nie dac sobie narzucic przez otoczenie modelu zycia - czy to pogon za kariera, czy bycie gospodynia domowa.
Wy się klocicie a do mnie przedszkole już trzeci raz dzwonilo że mają dla mnie etat. Dzieci też mogę tam zapisać do żłobka i przedszkoka. A reszta w szkole i tak. I się zastanawiam nadal, bo jednak przydałaby się wieksza kasa w domu. I chciałabym odciążyć nieco męża przynajmniej na początku jego powrotu do Polski...
Jak brak minusów to brać.. Ja cicho siedzę bo Te na etacie cały czas.. Choć po szóstym nie wiem jak powrót.. Na razie dylematu brak bo zamiast niego pojawił się Nikodem
Oj rozumiem... Paprotka tu na forum to wyjątkowe miejsce. Wszędzie indziej o tym stanie rzeczy się mówi pogardliwie kura domowa, albo matka polka z szyderczym usmiechem
I to jest właśnie to o czym pisałam, to jest pewne, że kobieta nie może być przy zdrowych zmysłach jeśli wybiera dom... Jest nieszczesliwa aż nie zacznie chodzić do pracy. To przecież niemozlini, żeby być szczęśliwym ze swoją rodziną. Trzeba odpocząć od niej w pracy. I jak twierdzą feministki, te kobiety, którym wydaje się że są szczęśliwe, mają wyprany mózg, jak w sekcie, w drastycznie patriarchalnej rodzinie. Czyli jak wydaje się kobiecie związanej w domu przez męża i dzieci, że tego chce, to do leczenia się nadaje taka kobieta.
Tak samo można powiedzieć w drugą stronę: to niemożliwe żeby kobieta z własnej woli chciała pracować, na pewno mąż albo życie ją zmusiło, a gdyby tylko mogła wybrałaby karierę matki i żony. Tak jakby nie można było przyjąć że jeden lubi róży drugi piwo duże.
Komentarz
Nie wiem, taka idea wspolnego odciazania siebie i pomocy jest mi blizsza niz jakis sztywny podzial na od - do.
Jak widać same kobiety tworzą swój wizerunek zgnebionej.
Tylko etat daje wolność i zadowolenie.
Ręce opadają
Da się mieć małe dzieci i pracować i jeszcze nie wiadomo co
Tylko po co i jak długo można tak funkcjonować
A konkretnie to ktore feministki kieruja takie kobiety na leczenie, mowia im ze maja wyprane mozgi? Z tego co wiem, feministki rowniez w tej kwestii sa za wyborem, kluczowe jest by nie dac sobie narzucic przez otoczenie modelu zycia - czy to pogon za kariera, czy bycie gospodynia domowa.
Nigdzie nie ma idylli i sielanki
macie feministkę
Trzeba sobie iść na forum..mama w pracy i tam poczytać jak im fajnie