Zawsze będą tacy ludzie, którzy o siebie nie zadbają i nie będą mieli żadnej rodziny. Musimy składać się choćby na nich. Zawsze lepiej jest płacić podatki i mieć pracę niż nie mieć pracy. Tylu ludzi nie może znaleźć zatrudnienia. ------------- Bo fatalna jest polityka państwa, likwiduje się polskie zakłady przemysłowe, które dają dochód ludziom i budżetowi państwa.
A, jeśli chodzi o rozwój przemysłu,to jak najbardziej się z Tobą zgadzam,że dobrze by było,żeby był- w takim razie źle zrozumiałam tę część Twojej wcześniejszej wypowiedzi
Tylko że żeby cokolwiek się rozwinęło,to potrzebne są najpierw inwestycje. Oczywiście dobrze by było,żeby państwo inwestowało w rozwój przemysłu,a nie administracji,ale tak czy inaczej każda inwestycja, która zostanie podjęta przez państwo, idzie z pieniędzy podatników. I absolutnie nie chcę przez to powiedzieć,że to jest złe,mądre inwestycje są przecież dobre i mogą pozytywnie wpłynąć na rozwój gospodarczy i,co za tym idzie, poziom życia przeciętnego obywatela. Chodzi mi tylko o to,że nic,co robi państwo,nie dzieje się w oderwaniu od obywateli. O tym jest też ten film.
Państwo nie musi inwestowac w przemysł, ale może stworzyć takie warunki, może tak rządzić, aby odpowiedni inwestorzy tym się zajęli.
Ten film nie jest o tym, pan na ekranie w kółko powtarza przez 14 minut, że wydatki zależą od podatków obywateli, a przecież budżet państwa nie tworzą tylko podatki dochodowe obywateli - o tym ten pan z filmu nawet się nie zająknął.
Jeżeli nie mówimy o przemyśle,w który inwestuje państwo,to oczywiście nie ma to nic wspólnego z tematem filmu,bo w nim była mowa o wydatkach i podatkach państwa,a nie o tworzeniu sprzyjających warunków.
Jednak skoro poruszyłaś tę kwestię w odniesieniu do filmu, to i ja odpowiedziałam w odniesieniu do tego tematu, myślałam, że to masz na myśli.
Natomiast facet na filmie nie mówi tylko o podatku dochodowym! To jest o wiele szersze spojrzenie!
Piszesz Aniela wyżej, że można rozwijać geotermię. Ok - z ostatniego posta wynika, że to nie państwo bezpośrednio ma ją rozwijać, tylko stworzyć odpowiednie warunki. Ok - słuszna myśl, jak najbardziej się zgadzam. Sądzę również, że dobrze by było, żeby zajmowali się tym lokalni inwestorzy, obywatele Polski, czyż nie? A więc jeśli państwo ma mieć z tego jakiś zysk, żeby móc później wydać na coś, to przecież będzie to pochodziło w taki czy inny sposób z kieszeni obywateli, którzy rozwinęli np tę geotermię. Oczywiście obywatele też będą mieli z tego zysk, ale to już inna kwestia.
Piszesz o kurortach, z których mogliby korzystać obywatele innych państw - ale jeśli będą je prowadzić prywatni właściciele, to dochód państwa będzie również pochodził od tych obywateli! To oni zarobią na gościach z zagranicy (być może państwo ich w tym wspomoże poprzez te sprzyjające warunki) i potem część zysku oddadzą w ten czy inny sposób państwu.
Nawet i cło importowe nie pozostaje w zupełnym oderwaniu od obywateli, chociaż z tego wszystkiego, co mówiłaś, chyba najbardziej. Wysokość cła ma przecież jakiś wpływ na ceny importowanych produktów, a więc i na wydatki, jakie musi ponieść przysłowiowy Kowalski. Oczywiście dobrze, jeśli wysokość cła jest odpowiednia, ma to korzystny wpływ na rodzimą gospodarkę, jest dobre dla lokalnych producentów, bo dzięki temu ich produkty są w stanie konkurować z tymi sprowadzanymi z zagranicy. Naprawdę zgadzam się z Tobą w tym, że państwo, ci, którzy nim rządzą, powinni bardziej dbać o lokalną gospodarkę, przemysł itd. Ale znów - nie tego dotyczy film.
I podkreślę jeszcze tylko na koniec, że nie chcę przez to powiedzieć, że oddawanie części swojego zysku poprzez różne podatki na rzecz wydatków, które państwo ponosi dla dobra ogółu jest złe. Oczywiste jest, że takie instytucje jak wojsko np muszą być utrzymywane ze wspólnego budżetu. Inna sprawa, że w praktyce różnie to dbanie o dobro ogółu i rozsądne wydawanie pieniędzy z budżetu funkcjonuje, u nas akurat nie najlepiej.
Znalazłam publikacje naukowe odnośnie dochodów do budżetu państwa. Niestety w nich akurat są dane do 2008 r. Wynika z nich, że np wartość dochodów z cła stanowiła w 2008 roku mniej niż 1% wszystkich dochodów do budżetu, a jeśli spojrzeć na całość dochodów, to dochody podatkowe stanowiły 86,6%, niepodatkowe ( w tym między innymi cło) 7,6%, a dochody z Unii Europejskiej (na które też wcześniej musieliśmy przecież się złożyć, więc to również poszło przynajmniej częściowo z kieszeni obywateli) 5,8%. Tu źródła: http://orka.sejm.gov.pl/WydBAS.nsf/0/2B8823002A1AD5C5C1257A480028F8AD/$file/BAS_23-4.pdf http://www.wne.sggw.pl/czasopisma/pdf/EIOGZ_2010_nr81_s109.pdf Widać z tego jasno, że dochody pozapodatkowe mają niewielki udział w budżecie państwa. Ponadto również na nie częściowo się składamy, tylko nie bezpośrednio (np cło - ta opłata ma bezpośrednie przełożenie na ceny dla konsumenta, zatem każdy z nas częściowo do tego cła się dokłada, jeśli kupuje produkty producentów spoza Polski). Poza tym jeśli chodzi o dochody pozapodatkowe, tendencja była mocno spadkowa, więc sądzę, że obecnie ich udział może być jeszcze mniejszy. Tych danych szukałam na szybko, ale może ktoś dotrze do jakiś bardziej aktualnych źródeł?
Jeszcze cytat z pierwszej publikacji odnośnie dochodów niepodatkowych: "Głównym źródłem dochodów w tej grupie (przekraczającym 50%) są dochody jednostek budżetowych (opłaty i koszty sądowe, grzywny, mandaty i kary, opłaty za koncesje i licencje)." Czyli znów - obywatele.
Piszesz o kurortach, z których mogliby korzystać obywatele innych państw - ale jeśli będą je prowadzić prywatni właściciele, to dochód państwa będzie również pochodził od tych obywateli! To oni zarobią na gościach z zagranicy (być może państwo ich w tym wspomoże poprzez te sprzyjające warunki) i potem część zysku oddadzą w ten czy inny sposób państwu. ------------------ Tak, ale ci prywatni obywatele, gdyby nie zasoby naturalne należące do państwa polskiego i odpowiednia polityka tegoż państwa, nic by nie mogli zdziałać czyli zarobić. A mogą zarabiać krocie (których nie sa w stanie zużyć w ciągu krótkiego ludzkiego życia) i zwyczajnie dzielić się tymi dochodami z resztą obywateli.
Naprawdę zgadzam się z Tobą w tym, że państwo, ci, którzy nim rządzą, powinni bardziej dbać o lokalną gospodarkę, przemysł itd. Ale znów - nie tego dotyczy film. -------------- Właśnie szkoda, że nie tego dotyczy film, dlatego staje się propagandowym filmem na rzecz utrzymania Polaków w stanie niewolniczym.
Widać z tego jasno, że dochody pozapodatkowe mają niewielki udział w budżecie państwa. Ponadto również na nie częściowo się składamy, tylko nie bezpośrednio (np cło - ta opłata ma bezpośrednie przełożenie na ceny dla konsumenta, zatem każdy z nas częściowo do tego cła się dokłada, jeśli kupuje produkty producentów spoza Polski). Poza tym jeśli chodzi o dochody pozapodatkowe, tendencja była mocno spadkowa, więc sądzę, że obecnie ich udział może być jeszcze mniejszy. -------------- Własnie taka jest polityka państwa i czas to zmienić, nie da się dalej tak ciągnąć.
Cła to nie tylko bezpośredni dochód do budżetu, ale czynnik, który powinien sprzyjać rozwojowi polskiego przemysłu i tym samym wzrostowi podatków do polskiego budżetu z tego przemysłu.
Tak, ale ci prywatni obywatele, gdyby nie zasoby naturalne należące do państwa polskiego i odpowiednia polityka tegoż państwa, nic by nie mogli zdziałać czyli zarobić. A mogą zarabiać krocie (których nie sa w stanie zużyć w ciągu krótkiego ludzkiego życia) i zwyczajnie dzielić się tymi dochodami z resztą obywateli.
Ale i państwo samo z siebie nic by nie zdziałało, gdyby wcześniej obywatele nie złożyli się na funkcjonowanie tegoż państwa (bo tak jakby nawet na samo podejmowanie decyzji administracyjnych, prawnych itd. też są potrzebne pieniądze z budżetu). Państwo jako całość funkcjonuje dzięki swoim obywatelom - a dopiero potem obywatele mogą lepiej funkcjonować dzięki dobrej polityce państwa. Nie odwrotnie.
Ech, masz pretensje do faceta, że ten konkretny film nie jest o tym, o czym byś chciała... przepraszam, ale to bez sensu moim zdaniem. Akurat w tej jednej z wielu swoich wypowiedzi poruszył ten jeden konkretny temat i już.
A o cłach napisałam przecież wcześniej, że odpowiednia ich wysokość może być korzystna dla polskiej gospodarki, poprawić konkurencyjność polskich produktów.
Tylko że obecny stan jest, jaki jest - i o tym facet na filmie mówi, a nie o czym innym.
Żeby móc coś zmieniać, trzeba mieć najpierw świadomość stanu faktycznego, a nie próbować zaklinać rzeczywistość.
a gdyby ludzie nie kombinowali, to takie prostsze wszystko by było ale kombinowali i będą!
Oczywiście! Dlatego właśnie jedyną sensowną polityką jest brak możliwości do kombinowania. Jeżeli nie ma zasiłków, nie będzie po co kombinować. Inne rozwiązania powodują tylko problemy: "kto upilnuje strażników?"
@Aniela jak czytam w tym wątku Twoje posty to włos się jeży na głowie. Dokładnie ta resztka która została. Dlaczego się uparłaś, że podatek jaki płacą obywatele to tylko ten dochodowy? Przecież to tylko część i to ta mniejsza wszystkich danin jakie wpłacamy do budżetu.
Kiedyś Smoleń miał taki skecz "ekonomiczny" w którym prezentował możliwości handlu. Są trzy możliwości, albo kupujesz drożej i sprzedajesz taniej, wtedy jesteś albo idiotą albo WSS Społem. Kupujesz i sprzedajesz w tej samej cenie i wtedy też coś jest z Tobą nie w porządku. Albo kupujesz taniej i sprzedajesz drożej wtedy jesteś spekulantem.
Ano właśnie, każde przedsiębiorstwo istnieje po to żeby przynieść zysk (nie mówię oczywiście o spółkach córkach przepompowujących kapitał). Skoro ma być zysk trzeba taniej kupić drożej sprzedać. Cena końcowa zatem zawsze będzie zwiększana o ile zwiększają się koszty nabycia czy wyprodukowania towaru. W momencie kiedy cena przekroczy wysokość jaką akceptuje popyt, firma kończy produkcję lub tnie koszty. Koszty tniemy szukając tańszego materiału, tańszej technologii lub zmniejszając wynagrodzenia pracownikom. To ostatnie najczęściej jest jako pierwsze.
Zatem wszelkie zwiększenie wpływów do Państwa w konsekwencji pokrywają obywatele kupując droższe towary lub mniej zarabiając. Przy obecnej polityce importowej pozostają raczej mniejsze zarobki. W konsekwencji mamy rosnące bezrobocie i stale powiększającą się falę emigracji.
Problemem nie są nawet same wysokie daniny, ale błędy w gospodarowaniu nimi. Ponieważ natura ludzka się nie zmienia tak szybko, prościej i skuteczniej jest zmniejszyć daniny. Oczywiście głownie te które bezpośrednio dotykają obywateli i które są najbardziej kłopotliwe w kontroli. Każde rozdawnictwo oznacza wcześniejsze pobranie znacznie wyższej kwoty czyli z definicji jest dużo szkodliwsze niż zmniejszenie danin.
Generalnie rzecz biorąc zasada jest chyba taka, że państwo najwięcej pomaga obywatelom, kiedy im nie przeszkadza. Podobno jesteśmy przedsiębiorczym narodem - nieraz mam wrażenie, że wystarczyłoby chociaż trochę uprościć i obniżyć podatki - i od razu nastąpiłby wzrost gospodarczy, nie mówiąc już o tym, że ludziom spokojniej by się żyło.
A czy państwo nie powinno finansować kapitału ludzkiego, jeżeli chce, aby naród istniał, czy tylko ma ograniczać się do wartości materialnych? Jak widać zrzucanie wszystkich kosztów na ludność prowadzi do wyludnienia, bo zajmują się tym tylko wysoce moralnie wyrobieni - a sprawiedliwie byłoby pomóc wszystkim w czynieniu tego, co korzystne dla narodu.
Tak z ciekawości co to znaczy "finansować kapitał ludzki"?
Jak dla mnie to piękne słówko na uzasadnienie zabierania ludziom pieniędzy. Ludzie nie uciekają dlatego że muszą płacić, tylko dlatego że nie mogą zarobić. Dla narodu nigdy nie jest korzystne ograbianie go z pieniędzy.
"Jak widać zrzucanie wszystkich kosztów na ludność prowadzi do wyludnienia"
Niezupełnie. Doświadczenie historyczne pokazuje, że dopiero wprowadzenie emerytur państwowych i ZUS-u na przełomie XIX i XX w. odebrało ludziom motywację przyrodzoną posiadania dzieci. Wcześniej większość ludzi chciała mieć potomstwo, i to liczne, z różnych zapewne powodów. Mówienie zaś o zrzucaniu kosztów jest chyba dość niesprawiedliwe. Po prostu zasadą sprawiedliwości jest "unicuique suum", czyli "każdemu, co się jemu należy". Przyznam, że nie rozumiem, dlaczego ktoś, kto chce mieć dzieci, uważa, że inni mają składać się na ich utrzymanie. Chodzi tu zapewne o to, że liczą, że kiedyś będą od tych dzieci ściągać haracz na swoją emeryturę. Jest to założenie dość okrutne i niesprawiedliwe. Najlepiej, aby każdy dbał o sprawy swoje i swojej rodziny jak najstaranniej bez oglądania się na innych. Niektórzy bowiem wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi, o czym pisał już Św. Paweł. Dziedziczenie biedy, dziedziczenie bezrobocia, cwaniaczki bez ambicji żyjące z opieki społecznej i świetnie sobie radzące w tej sytuacji, pseudosamotne matki - taka jest rzeczywistość, kiedy w kotle zaczyna mieszać państwo. Natury ludzkiej nie da się bowiem zmienić, a próby takiej zmiany zakończyły się w XX w. gigantyczną liczbą ofiar, nieznaną wcześniej w historii. Nie da się też ominąć praw ekonomicznych. Mam też pytanie: kto naprawdę zdecyduje się na dzieci, dlatego że może dostać 500 zł miesięcznie za dziecko? Abstrahując już od faktu, że wszystko to oparte jest na kruchych podstawach (wychowanie dziecka trwa 18 lat, a każdy kolejny rząd może mieć inny pomysł i 500 zł zabrać), to czy nie uważacie, że motywacja posiadania dziecka ("bo dadzą mi 6000 zł rocznie") jest bardzo niska? Zapewne niektórzy mogliby uczynić z tego źródło utrzymania, natomiast wzrostu dzietności to w znaczącym stopniu nie pobudzi.
Inni (bezdzietni) będą korzystać z pracy przyszłego pokolenia, dlatego utrzymanie dzieci nie jest tylko i wyłącznie zyskiem rodziców. Poza tym tyle kasy się marnuje na pro-dzietne inwestycje typu przedszkola i szkoły, lepiej byłoby dać te pieniądze bezpośrednio rodzicom, bo oni wiedzą lepiej, czego potrzeba ich dzieciom. Wyciąganie marginesu wydaje mi się uwłaczające postawie znacznej większości rodziców. Tak jakby nie płacić lekarzom, bo ostatnio widziałam pijanego. W każdej grupie zawodowej jest patologia.
"Inni (bezdzietni) będą korzystać z pracy przyszłego pokolenia, dlatego utrzymanie dzieci nie jest tylko i wyłącznie zyskiem rodziców"
I to jest właśnie niesprawiedliwość, że bezdzietni wykorzystują czyjąś pracę. Gdyby nie było takiej możliwości, czyli systemu przymusowych ubezpieczeń społecznych, większość ludzi dość szybko zdałaby sobie sprawę, że jednym z dostępnych im sposobów dających szansę na spokojną starość jest liczne potomstwo i dość szybko przestałaby się bawić w studiującą i podróżującą po świecie złotą młodzież do pięćdziesiątki, natomiast zajęłaby się założeniem rodziny i wychowaniem potomstwa. W tej chwili państwo traktuje rodziców jako dzierżawców dzieci z bardzo ograniczonymi uprawnieniami, przerzucając na rodziców wszelkie koszty. W związku z tym ludzie widzą, że nie warto się męczyć. Niech inni mają dzieci, a oni będą z tego korzystać na starość, bo te dzieci przymuszone przez państwo będą płacić wysokie podatki również na bezdzietnych zamiast pomagać tylko swoim rodzicom. Całe to zapętlenie niesprawiedliwości można przerwać jedynie likwidując przymusowe ubezpieczenia. Jeszcze niedawno ich nie było i jakoś ludzie na ulicy nie umierali, więc obecnie na pewno nie byłoby gorzej. Nie ma państwowych piekarni, a w sklepach jest chleb, nie ma PGR-ów a jedzonka też nie brakuje. Za PRL-u były, a jakoś zaopatrzenie nie było lepsze niż obecnie. Państwowa pomoc społeczna nie ma nic wspólnego z chrześcijańskim miłosierdziem, stwarza pole do nadużyć i powoduje, że niektórzy ludzie wolą żyć ze skromnych zasiłków niż brać się do roboty.
Gdyby bogactwo i obowiązkowe ubezpieczenia społeczne wpływały pozytywnie na dzietność, typowa szwedzka, duńska, francuska czy niemiecka rodzina powinna mieć dzisiaj siedmioro dzieci - więcej niż sto lat temu, natomiast wymierać z powodu braku dzieci i bardzo niskiej dzietności powinny Mozambik, Boliwia, Republika Środkowoafrykańska, Bangladesz. Coś mi się wydaje, że fakty są jednak trochę inne.
I to jest właśnie niesprawiedliwość, że bezdzietni wykorzystują czyjąś pracę. --- W jaki sposób chcesz oddzielić bezdzietnych (w tym osoby fizyczne i prawne) od korzyści, jakie niesie przyrost naturalny? Możesz usunąć dodatkowe korzyści typu emerytury, ale zwykłe korzyści, jakie przynosi społeczności wychowanie dzieci - już nie.
Słyszał pan o tzw. żebrach, czyli tradycyjnej metodzie zabezpieczenia emerytalnego? Niezmiernie wydajna.
Ludzie mieli dużo dzieci, bo nie potrafili się lub bali się zabezpieczać. Dosłownie. Większość ludzi i teraz i dawniej, jeśli ma do wyboru seks i dzieci oraz seks bez dzieci, to wybierze to drugie.
tia...bo kiedys to bieda nie istniała ( bezimienne masowe groby w ktorych chowano biedakow też nie) tak samo jak wyzysk fabrykach czy w ogóle nie liczenie się z ludzmi nizszego stanu. Wszyscy byli szczęsliwi (przypadki typu nagla smierc współmałzonka albo wypadek i niepelnosprawnosc przeciez się nie zdarzaly) i najedzeni( łacznie z ich dziecmi, które nigdy nie żebraly ani nie umieraly z przepracowania czy w wypadku w fabrykach) Polecam doedukowac się w tym zakresie, książek z okresu np. rewolucji przemyslowej nie brakuje.
Emerytury wypłacane są z pieniędzy obecnie pracujących. Jeśli ktoś nie miał dzieci, a on teraz pobiera emeryturę, to korzysta z pracy innych.
Motywacja posiadania dzieci może być nadprzyrodzona i przyrodzona. Ta druga jest niższego rzędu, ale również posiada swoją wartość i przez wieki wystarczała do rozwoju demograficznego. Niszczenie religii zniszczyło motywację nadprzyrodzoną, system obowiązkowych ubezpieczeń społecznych zniszczył w dużej części motywację przyrodzoną (ludzie nie widzą zależności między dziećmi a emeryturą czy rentą. Uważają, że daje ją państwo, a państwo to potwierdza, orzekając, że to ono decyduje o przyznawaniu i wysokości emerytury). Efekty są jakie są. Co do analiz poglądów ludzi w różnych epokach historycznych trudno mi się wypowiadać. Zapewne analiza szczegółowych ankiet od czasów Mieszka I, które niektórzy spenetrowali jednym bystrym spojrzeniem, coś by wniosła, ale nie mam do nich dostępu.
Komentarz
-------------
Bo fatalna jest polityka państwa, likwiduje się polskie zakłady przemysłowe, które dają dochód ludziom i budżetowi państwa.
Ten film nie jest o tym, pan na ekranie w kółko powtarza przez 14 minut, że wydatki zależą od podatków obywateli, a przecież budżet państwa nie tworzą tylko podatki dochodowe obywateli - o tym ten pan z filmu nawet się nie zająknął.
Jednak skoro poruszyłaś tę kwestię w odniesieniu do filmu, to i ja odpowiedziałam w odniesieniu do tego tematu, myślałam, że to masz na myśli.
Natomiast facet na filmie nie mówi tylko o podatku dochodowym! To jest o wiele szersze spojrzenie!
edit: stylistyka, żeby sens był bardziej czytelny
Piszesz o kurortach, z których mogliby korzystać obywatele innych państw - ale jeśli będą je prowadzić prywatni właściciele, to dochód państwa będzie również pochodził od tych obywateli! To oni zarobią na gościach z zagranicy (być może państwo ich w tym wspomoże poprzez te sprzyjające warunki) i potem część zysku oddadzą w ten czy inny sposób państwu.
Nawet i cło importowe nie pozostaje w zupełnym oderwaniu od obywateli, chociaż z tego wszystkiego, co mówiłaś, chyba najbardziej. Wysokość cła ma przecież jakiś wpływ na ceny importowanych produktów, a więc i na wydatki, jakie musi ponieść przysłowiowy Kowalski. Oczywiście dobrze, jeśli wysokość cła jest odpowiednia, ma to korzystny wpływ na rodzimą gospodarkę, jest dobre dla lokalnych producentów, bo dzięki temu ich produkty są w stanie konkurować z tymi sprowadzanymi z zagranicy. Naprawdę zgadzam się z Tobą w tym, że państwo, ci, którzy nim rządzą, powinni bardziej dbać o lokalną gospodarkę, przemysł itd. Ale znów - nie tego dotyczy film.
I podkreślę jeszcze tylko na koniec, że nie chcę przez to powiedzieć, że oddawanie części swojego zysku poprzez różne podatki na rzecz wydatków, które państwo ponosi dla dobra ogółu jest złe. Oczywiste jest, że takie instytucje jak wojsko np muszą być utrzymywane ze wspólnego budżetu. Inna sprawa, że w praktyce różnie to dbanie o dobro ogółu i rozsądne wydawanie pieniędzy z budżetu funkcjonuje, u nas akurat nie najlepiej.
Tu źródła:
http://orka.sejm.gov.pl/WydBAS.nsf/0/2B8823002A1AD5C5C1257A480028F8AD/$file/BAS_23-4.pdf
http://www.wne.sggw.pl/czasopisma/pdf/EIOGZ_2010_nr81_s109.pdf
Widać z tego jasno, że dochody pozapodatkowe mają niewielki udział w budżecie państwa. Ponadto również na nie częściowo się składamy, tylko nie bezpośrednio (np cło - ta opłata ma bezpośrednie przełożenie na ceny dla konsumenta, zatem każdy z nas częściowo do tego cła się dokłada, jeśli kupuje produkty producentów spoza Polski).
Poza tym jeśli chodzi o dochody pozapodatkowe, tendencja była mocno spadkowa, więc sądzę, że obecnie ich udział może być jeszcze mniejszy. Tych danych szukałam na szybko, ale może ktoś dotrze do jakiś bardziej aktualnych źródeł?
"Głównym źródłem dochodów w tej grupie (przekraczającym 50%) są
dochody jednostek budżetowych (opłaty i koszty sądowe, grzywny, mandaty
i kary, opłaty za koncesje i licencje)."
Czyli znów - obywatele.
------------------
Tak, ale ci prywatni obywatele, gdyby nie zasoby naturalne należące do państwa polskiego i odpowiednia polityka tegoż państwa, nic by nie mogli zdziałać czyli zarobić. A mogą zarabiać krocie (których nie sa w stanie zużyć w ciągu krótkiego ludzkiego życia) i zwyczajnie dzielić się tymi dochodami z resztą obywateli.
Naprawdę zgadzam się z Tobą w tym, że państwo, ci, którzy nim rządzą, powinni bardziej dbać o lokalną gospodarkę, przemysł itd. Ale znów - nie tego dotyczy film.
--------------
Właśnie szkoda, że nie tego dotyczy film, dlatego staje się propagandowym filmem na rzecz utrzymania Polaków w stanie niewolniczym.
Poza tym jeśli chodzi o dochody pozapodatkowe, tendencja była mocno spadkowa, więc sądzę, że obecnie ich udział może być jeszcze mniejszy.
--------------
Własnie taka jest polityka państwa i czas to zmienić, nie da się dalej tak ciągnąć.
Cła to nie tylko bezpośredni dochód do budżetu, ale czynnik, który powinien sprzyjać rozwojowi polskiego przemysłu i tym samym wzrostowi podatków do polskiego budżetu z tego przemysłu.
Ale i państwo samo z siebie nic by nie zdziałało, gdyby wcześniej obywatele nie złożyli się na funkcjonowanie tegoż państwa (bo tak jakby nawet na samo podejmowanie decyzji administracyjnych, prawnych itd. też są potrzebne pieniądze z budżetu). Państwo jako całość funkcjonuje dzięki swoim obywatelom - a dopiero potem obywatele mogą lepiej funkcjonować dzięki dobrej polityce państwa. Nie odwrotnie.
Ech, masz pretensje do faceta, że ten konkretny film nie jest o tym, o czym byś chciała... przepraszam, ale to bez sensu moim zdaniem. Akurat w tej jednej z wielu swoich wypowiedzi poruszył ten jeden konkretny temat i już.
A o cłach napisałam przecież wcześniej, że odpowiednia ich wysokość może być korzystna dla polskiej gospodarki, poprawić konkurencyjność polskich produktów.
Tylko że obecny stan jest, jaki jest - i o tym facet na filmie mówi, a nie o czym innym.
Żeby móc coś zmieniać, trzeba mieć najpierw świadomość stanu faktycznego, a nie próbować zaklinać rzeczywistość.
Nie wiem, jak można tak rozumieć ten film... ja go odbieram dokładnie odwrotnie
ale kombinowali i będą!
Oczywiście! Dlatego właśnie jedyną sensowną polityką jest brak możliwości do kombinowania. Jeżeli nie ma zasiłków, nie będzie po co kombinować. Inne rozwiązania powodują tylko problemy: "kto upilnuje strażników?"
Podatek zapłacą w rzeczywistości klienci banków, również ci wielodzietni.
Najprościej i najtaniej nie dawać nikomu. Wtedy nie ma też nadużyć i trzeba się brać do roboty. Tak powinno działać państwo.
Kiedyś Smoleń miał taki skecz "ekonomiczny" w którym prezentował możliwości handlu. Są trzy możliwości, albo kupujesz drożej i sprzedajesz taniej, wtedy jesteś albo idiotą albo WSS Społem. Kupujesz i sprzedajesz w tej samej cenie i wtedy też coś jest z Tobą nie w porządku. Albo kupujesz taniej i sprzedajesz drożej wtedy jesteś spekulantem.
Ano właśnie, każde przedsiębiorstwo istnieje po to żeby przynieść zysk (nie mówię oczywiście o spółkach córkach przepompowujących kapitał). Skoro ma być zysk trzeba taniej kupić drożej sprzedać. Cena końcowa zatem zawsze będzie zwiększana o ile zwiększają się koszty nabycia czy wyprodukowania towaru. W momencie kiedy cena przekroczy wysokość jaką akceptuje popyt, firma kończy produkcję lub tnie koszty. Koszty tniemy szukając tańszego materiału, tańszej technologii lub zmniejszając wynagrodzenia pracownikom. To ostatnie najczęściej jest jako pierwsze.
Zatem wszelkie zwiększenie wpływów do Państwa w konsekwencji pokrywają obywatele kupując droższe towary lub mniej zarabiając. Przy obecnej polityce importowej pozostają raczej mniejsze zarobki. W konsekwencji mamy rosnące bezrobocie i stale powiększającą się falę emigracji.
Problemem nie są nawet same wysokie daniny, ale błędy w gospodarowaniu nimi. Ponieważ natura ludzka się nie zmienia tak szybko, prościej i skuteczniej jest zmniejszyć daniny. Oczywiście głownie te które bezpośrednio dotykają obywateli i które są najbardziej kłopotliwe w kontroli. Każde rozdawnictwo oznacza wcześniejsze pobranie znacznie wyższej kwoty czyli z definicji jest dużo szkodliwsze niż zmniejszenie danin.
Mapa wydatków Państwa (na dole na środku w kółku dochody).
http://www.mapawydatkow.pl/
---
Ano właśnie...
Generalnie rzecz biorąc zasada jest chyba taka, że państwo najwięcej pomaga obywatelom, kiedy im nie przeszkadza. Podobno jesteśmy przedsiębiorczym narodem - nieraz mam wrażenie, że wystarczyłoby chociaż trochę uprościć i obniżyć podatki - i od razu nastąpiłby wzrost gospodarczy, nie mówiąc już o tym, że ludziom spokojniej by się żyło.
Ech, marzenia...
Tu o niej dla niezorientowanych:
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Ustawa-Wilczka-niedoscigniony-wzor-sprzed-25-lat-3009722.html
Jak widać zrzucanie wszystkich kosztów na ludność prowadzi do wyludnienia, bo zajmują się tym tylko wysoce moralnie wyrobieni - a sprawiedliwie byłoby pomóc wszystkim w czynieniu tego, co korzystne dla narodu.
Jak dla mnie to piękne słówko na uzasadnienie zabierania ludziom pieniędzy. Ludzie nie uciekają dlatego że muszą płacić, tylko dlatego że nie mogą zarobić. Dla narodu nigdy nie jest korzystne ograbianie go z pieniędzy.
Niezupełnie. Doświadczenie historyczne pokazuje, że dopiero wprowadzenie emerytur państwowych i ZUS-u na przełomie XIX i XX w. odebrało ludziom motywację przyrodzoną posiadania dzieci. Wcześniej większość ludzi chciała mieć potomstwo, i to liczne, z różnych zapewne powodów. Mówienie zaś o zrzucaniu kosztów jest chyba dość niesprawiedliwe. Po prostu zasadą sprawiedliwości jest "unicuique suum", czyli "każdemu, co się jemu należy". Przyznam, że nie rozumiem, dlaczego ktoś, kto chce mieć dzieci, uważa, że inni mają składać się na ich utrzymanie. Chodzi tu zapewne o to, że liczą, że kiedyś będą od tych dzieci ściągać haracz na swoją emeryturę. Jest to założenie dość okrutne i niesprawiedliwe. Najlepiej, aby każdy dbał o sprawy swoje i swojej rodziny jak najstaranniej bez oglądania się na innych. Niektórzy bowiem wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi, o czym pisał już Św. Paweł. Dziedziczenie biedy, dziedziczenie bezrobocia, cwaniaczki bez ambicji żyjące z opieki społecznej i świetnie sobie radzące w tej sytuacji, pseudosamotne matki - taka jest rzeczywistość, kiedy w kotle zaczyna mieszać państwo. Natury ludzkiej nie da się bowiem zmienić, a próby takiej zmiany zakończyły się w XX w. gigantyczną liczbą ofiar, nieznaną wcześniej w historii. Nie da się też ominąć praw ekonomicznych.
Mam też pytanie: kto naprawdę zdecyduje się na dzieci, dlatego że może dostać 500 zł miesięcznie za dziecko? Abstrahując już od faktu, że wszystko to oparte jest na kruchych podstawach (wychowanie dziecka trwa 18 lat, a każdy kolejny rząd może mieć inny pomysł i 500 zł zabrać), to czy nie uważacie, że motywacja posiadania dziecka ("bo dadzą mi 6000 zł rocznie") jest bardzo niska? Zapewne niektórzy mogliby uczynić z tego źródło utrzymania, natomiast wzrostu dzietności to w znaczącym stopniu nie pobudzi.
I to jest właśnie niesprawiedliwość, że bezdzietni wykorzystują czyjąś pracę. Gdyby nie było takiej możliwości, czyli systemu przymusowych ubezpieczeń społecznych, większość ludzi dość szybko zdałaby sobie sprawę, że jednym z dostępnych im sposobów dających szansę na spokojną starość jest liczne potomstwo i dość szybko przestałaby się bawić w studiującą i podróżującą po świecie złotą młodzież do pięćdziesiątki, natomiast zajęłaby się założeniem rodziny i wychowaniem potomstwa. W tej chwili państwo traktuje rodziców jako dzierżawców dzieci z bardzo ograniczonymi uprawnieniami, przerzucając na rodziców wszelkie koszty. W związku z tym ludzie widzą, że nie warto się męczyć. Niech inni mają dzieci, a oni będą z tego korzystać na starość, bo te dzieci przymuszone przez państwo będą płacić wysokie podatki również na bezdzietnych zamiast pomagać tylko swoim rodzicom. Całe to zapętlenie niesprawiedliwości można przerwać jedynie likwidując przymusowe ubezpieczenia. Jeszcze niedawno ich nie było i jakoś ludzie na ulicy nie umierali, więc obecnie na pewno nie byłoby gorzej. Nie ma państwowych piekarni, a w sklepach jest chleb, nie ma PGR-ów a jedzonka też nie brakuje. Za PRL-u były, a jakoś zaopatrzenie nie było lepsze niż obecnie. Państwowa pomoc społeczna nie ma nic wspólnego z chrześcijańskim miłosierdziem, stwarza pole do nadużyć i powoduje, że niektórzy ludzie wolą żyć ze skromnych zasiłków niż brać się do roboty.
---
W jaki sposób chcesz oddzielić bezdzietnych (w tym osoby fizyczne i prawne) od korzyści, jakie niesie przyrost naturalny? Możesz usunąć dodatkowe korzyści typu emerytury, ale zwykłe korzyści, jakie przynosi społeczności wychowanie dzieci - już nie.
Słyszał pan o tzw. żebrach, czyli tradycyjnej metodzie zabezpieczenia emerytalnego? Niezmiernie wydajna.
Ludzie mieli dużo dzieci, bo nie potrafili się lub bali się zabezpieczać. Dosłownie. Większość ludzi i teraz i dawniej, jeśli ma do wyboru seks i dzieci oraz seks bez dzieci, to wybierze to drugie.
---
O... Niby jak?
Polecam doedukowac się w tym zakresie, książek z okresu np. rewolucji przemyslowej nie brakuje.
Motywacja posiadania dzieci może być nadprzyrodzona i przyrodzona. Ta druga jest niższego rzędu, ale również posiada swoją wartość i przez wieki wystarczała do rozwoju demograficznego. Niszczenie religii zniszczyło motywację nadprzyrodzoną, system obowiązkowych ubezpieczeń społecznych zniszczył w dużej części motywację przyrodzoną (ludzie nie widzą zależności między dziećmi a emeryturą czy rentą. Uważają, że daje ją państwo, a państwo to potwierdza, orzekając, że to ono decyduje o przyznawaniu i wysokości emerytury). Efekty są jakie są. Co do analiz poglądów ludzi w różnych epokach historycznych trudno mi się wypowiadać. Zapewne analiza szczegółowych ankiet od czasów Mieszka I, które niektórzy spenetrowali jednym bystrym spojrzeniem, coś by wniosła, ale nie mam do nich dostępu.