Z takich wpisów jak te paprotki wynika że my matki wielodzietne zamiast się parzyć powinnyśmy ograniczyć liczbę dzieci i charować na swoje bachory a nie paść sie w domu i luksusu kosztować za pieniądze tych mniej płodnych.....no jak można......
Z tego co wypisałaś zgadza się jedno - owszem, ludzie powinni pracować na dobry byt dla swoich dzieci. Nie bachory, nie lubię tego określenia ale jeśli je wolisz to niech Ci będzie.
Tak, matki powinny pracować na dobry byt, choćby wynik był ujemny, to znaczy choćby miały dopłacać do opieki (bo niania już pracuje, robiąc to samo co one robiłyby w domu - opierdzielając się), to koniecznie muszą dymać do zakładu.
Ale jak sama zauważyłaśo płodności decyduje Bóg chyba że sami ją niszczymy....wy macie jedno dziecko a inni dużo bo tak im Bóg dał..ty nie masz pojęcia co znaczy być wielodzietna matką....to nie jest proste pracować ....jak....kiedy sie jest w ciąży albo kiedy obie babcie pracują no ale to problem każdej rodziny ale ty nie wiesz ile kosztuje to wszystko.....poza tym to zachętą do wielodzietności a przynajmniej taka inf. że jak ktoś będzie miał 3 i 4 dziecko to da rade...
Jeśli praca zawodowa jest nieopłacalna to jasne że to nie ma sensu. I nie umniejszam tego że zajmowanie się domem to też praca. Znowu zaczynacie się same nakręcać, teraz zwrotem "paść się w domu" - spoko, tylko mi tego tekstu nie przypisujcie. Co do tego że ja mam sobie wziąć na wstrzymanie, może przeczytaj sobie inne wpisy na tej stronie. Wybiórcza ślepota czy podwójne standardy? Po co w ogóle pytać )
aga--p zwracasz się do mnie? Ciekawe skąd wzięłaś informację, że mam tylko jedno dziecko. Znowu: po co pytam, przecież tyle bzdur już tu o sobie wyczytałam że mogę stworzyć sobie alternatywną tożsamość. I co Ty niby wiesz o mojej sytuacji rodzinnej, ciążach, babciach i dziadkach? Ale jasne, to ja oceniam życie każdej z was.
@gielki - przeczytałam jednak do końca tamten wpis żeby zobaczyć co jest takie super i upewnić się że nie przesadziłam z reakcją i powiem Ci że dla mnie trzeba ogromnej podłości by napisać drugiemu człowiekowi coś w rodzaju "jesteś czymś, nie wiem po co mąż przy tobie trwa" i inne pomyje. Nie dotyka mnie to i nie polecę się pociąć z rozpaczy tępą żyletką, po prostu zastanawiam się co to za podłość i jak można to usprawiedliwiać. Możesz sobie mnie nie lubić i zacierać ręce z radości jak czytasz takie rzeczy pod moim adresem, ale wypominanie, że nazywam takie zachowanie prostactwem jest kompletnie poniżej krytyki. Ale zostawcie sobie tamten post, będzie wizytówką. Dla niektórych z was najlepszą.
Mnie też przestaje się podobać wulgarny wręcz język niektórych z Was. Rozmawiajmy dowcipnie, rzucajmy czasem lekko zjadliwym dowcipem, ale przestrzegajmy zasad kultury. Mnie osobiście bardzo źle się czyta wulgaryzmy i takie teksty właśnie, jak do Paprotki poleciały ze Szwajcarii. Rozumiem, że kogoś ponosi, bo teksty Idy czy Paprotki są po prostu streszczeniem całej nagonki, która wielu z nas zatruwa życie na co dzień i dlatego się tak ulewa, ale znajmy granice... ^:)^
ja tak sobie licze cichutko ze moze te 500zł jednak wpadnie na drugiego sforka, zwłaszcza ze ulge na dziecko majo zabrac. i fantazjuje sobie o chociaz roku wychowawczego
Marsjanka, nie sledze tych wszystkich niusów, jestem na etapie pierwszych informacji zaraz po wyborach. i fantazjuje ze bede sobie kredyt dzieckiem spłacac nie mam zdrowia sledzic na biezaco tych zmian. zamartwiam sie czy zdaze z remontem przed porodem i czy Katarzyna bedzie mogła i chciała do mnie przyjechac przyjmowac poród miedzy wiadrem kleju do kafelków a wałkami do malowania a tymczasem zapłacili mi w koncu za nadgodziny z przed dwóch lat i wygrałam spór z kadrami o wliczanie premii do podstawy zasiłku. tarzam sie w bogactwie
@Tola wydaje mi się to drugie bardziej prawdopodobne. Ale może zareagują tak że wystarczą im przy socjalu marne pensje... Ps. Co do męża mego idealnie go rozgryzlaś
Wazelina -:) Znalezione o trzeciej nad ranem w parku miejskim. Wszelkie podobieństwo do rzeczywistych osób przypadkowe.
Koło apteki, obok skwerku, co dzień radosne widać miny, ćwierkają słodko liczne panie, zażywszy dawkę wazeliny. "O moja droga, chyba schudłaś!" "Jaki twarzowy ten kolorek!" "Wyglądasz niczym nastolatka!" Słychać we czwartek i we wtorek. "Jesteście mądre, miłe, ładne, a na dodatek jeszcze młode". Tak jedna pani drugiej pani wychwala rozum i urodę. Cóż że na wyrost komplementy, każda się cieszy, oczywista, lecz raz, pewnego poniedziałku, ta miła atmosfera prysła. Jak to się stało?, ktoś zapyta. Kto to uczynił? Z czyjej winy? Sprawa to była całkiem prosta. Nie dowieziono wazeliny. Próżno tłum kobiet błaga, prosi zawstydzonego aptekarza. "Dostawca ponoć zachorował. Proszę zrozumieć, to się zdarza". Co to się działo, co się działo, doprawdy, ciężkie to terminy, wnet straszne nastąpiły rzeczy, kiedy zabrakło wazeliny. Pękły cieniutkie wnet maseczki, nie kosmetyczne, lecz ogłady. Zniknęło dobre wychowanie i wnet zaczęły się napady. "Zjeżdżaj stąd zaraz, pókim dobra!". "Głupia ta stara i pryszczata!" "Jak się tu komu nie podoba, to niech stąd jak najszybciej zmiata!" "Co? Ja mam zmiatać? Ja? Ja jestem przecież królową tu. Bez kitu!" "Co? Ty królową, małpo jedna? Chyba królową cellulitu!". Rej w bójce wiedzie pewna pani, zwana "Histerii Himalaje", gonitwą myśli, słowotokiem kuksańce wkoło wciąż rozdaje. "Im więcej dzieci, większa racja", taka jest prosta jej zasada. Ponieważ sama ma ich sporo, to na każdego zaraz wsiada. Kłócą się głośno, coraz głośniej, hałas obudził wnet bywalca rynku, co w słońcu sobie drzemał. I głośno orzekł: "Ja zuchwalca, co mnie obudzić śmiał, ukarzę. Zaraz rozsądzę wasze spory i myśli waszych bieg skieruję na całkiem prawidłowe tory". Był to pan Ćwiartka, znany z tego, że zanim rano wciągnął szelki, przezroczystego płynu szklankę łykał, nalawszy przedtem go z butelki. Niegdyś szwajcarem był w hotelu, twierdził, że świetne miał wyniki, bon tonu i savoir vivre'u miał dobrze poznać tam tajniki. W rzeczywistości był człowiekiem z jakiejś nieznanej nigdzie ziemi i absolwentem bardzo znanej pierwszomajowej akademii. Twierdził też, że jest abstynentem, od kiedy chory był na świnkę. "Nigdy nie biorę do ust wódki, no, może czasem odrobinkę". Pan Ćwiartka głośno czknął, a potem wymachy czynił ramionami i zaskoczone tym niewiasty oblewał hojnie pomyjami. "Ach, brawo! Brawo!", zapiszczały te, których nic nie pobrudziło. "Cóż za mężczyzna!" "Ta kultura!" "Jak mówi o kobietach miło!" Co by się stało? Nie wiadomo. Pan Ćwiartka chwiejnie się oddalił. Przed pewną awanturą nową dostawca panie wnet ocalił. Na skwerek wtoczył się samochód, wysiadł z niego z niepewną miną, nowy dostawca, niosąc pudło ze świeżą, tłustą wazeliną. "Zgubiłem drogę!", rzucił krótko. Nikt tu do niego nie ma złości. Aptekarz dwoi się i troi, wygoją pięknie się przykrości. Znów obok skwerku słońce świeci, znowu słodziutkie widać miny, lecz pamiętajmy, co być może, kiedy zabraknie wazeliny.
"Syndrom grupowego myślenia (ang. groupthink – ,,gromadomyślenie") – termin w psychologii społecznej oznaczający uleganie ograniczającej sugestii i naciskowi grupy, której jest się członkiem.
W wyniku narzuconej autocenzury członkowie grupy podlegającej temu zjawisku zubażają dobrowolnie swoje zdolności intelektualne. Myślenie grupowe prowadzi w skrajnym stadium do zupełnej utraty przez grupę poczucia rzeczywistości, przecenianie własnej siły i możliwości działania. Syndrom ten oznacza również izolację grupy od otoczenia i zamknięcie się grupy we własnym świecie."
"Wiara członków grupy we wrodzoną wyższość moralną własnej grupy skłaniająca do ignorowania etycznych i moralnych konsekwencji swoich decyzji. "Nasze cele są dobre i słuszne" – to przekonanie umożliwia członkom grupy unikanie poczucia winy i wstydu wobec decyzji, które mogą pogwałcić własne zasady moralne."
@M_Monia, ale zdecyduj się. Albo się martwisz, że Polska nie udźwignie tego programu albo domagasz się kasy na pierwsze dziecko też. Przecież, jak dadzą jedynakom, to dopiero będzie obciążenie budżetu!
Komentarz
Paprotka, weź już na wstrzymanie.
Znowu zaczynacie się same nakręcać, teraz zwrotem "paść się w domu" - spoko, tylko mi tego tekstu nie przypisujcie.
Co do tego że ja mam sobie wziąć na wstrzymanie, może przeczytaj sobie inne wpisy na tej stronie. Wybiórcza ślepota czy podwójne standardy? Po co w ogóle pytać )
aga--p zwracasz się do mnie? Ciekawe skąd wzięłaś informację, że mam tylko jedno dziecko. Znowu: po co pytam, przecież tyle bzdur już tu o sobie wyczytałam że mogę stworzyć sobie alternatywną tożsamość. I co Ty niby wiesz o mojej sytuacji rodzinnej, ciążach, babciach i dziadkach? Ale jasne, to ja oceniam życie każdej z was.
@Paprotka
No widzisz w normalnych rodzinach konto ma się wspólne.
Wybiórcza ślepota czy podwójne standardy?
^:)^
dokładnie
rządam wolności słowa w internecie
ale tylko dla ludzi z IQ wyższym niż 120
hehehehe
mówię o ludziach już wychowanych
a skąd pomysł, że mają zlikwidować ulgę na dzieci?
przecież za każdym razem podają, że nie zamierzają likwidować
a tymczasem zapłacili mi w koncu za nadgodziny z przed dwóch lat i wygrałam spór z kadrami o wliczanie premii do podstawy zasiłku. tarzam sie w bogactwie
Ps. Co do męża mego idealnie go rozgryzlaś
ps. samochodu nie posiadam.
Znalezione o trzeciej nad ranem w parku miejskim. Wszelkie podobieństwo do rzeczywistych osób przypadkowe.
Koło apteki, obok skwerku,
co dzień radosne widać miny,
ćwierkają słodko liczne panie,
zażywszy dawkę wazeliny.
"O moja droga, chyba schudłaś!"
"Jaki twarzowy ten kolorek!"
"Wyglądasz niczym nastolatka!"
Słychać we czwartek i we wtorek.
"Jesteście mądre, miłe, ładne,
a na dodatek jeszcze młode".
Tak jedna pani drugiej pani
wychwala rozum i urodę.
Cóż że na wyrost komplementy,
każda się cieszy, oczywista,
lecz raz, pewnego poniedziałku,
ta miła atmosfera prysła.
Jak to się stało?, ktoś zapyta.
Kto to uczynił? Z czyjej winy?
Sprawa to była całkiem prosta.
Nie dowieziono wazeliny.
Próżno tłum kobiet błaga, prosi
zawstydzonego aptekarza.
"Dostawca ponoć zachorował.
Proszę zrozumieć, to się zdarza".
Co to się działo, co się działo,
doprawdy, ciężkie to terminy,
wnet straszne nastąpiły rzeczy,
kiedy zabrakło wazeliny.
Pękły cieniutkie wnet maseczki,
nie kosmetyczne, lecz ogłady.
Zniknęło dobre wychowanie
i wnet zaczęły się napady.
"Zjeżdżaj stąd zaraz, pókim dobra!".
"Głupia ta stara i pryszczata!"
"Jak się tu komu nie podoba,
to niech stąd jak najszybciej zmiata!"
"Co? Ja mam zmiatać? Ja? Ja jestem
przecież królową tu. Bez kitu!"
"Co? Ty królową, małpo jedna?
Chyba królową cellulitu!".
Rej w bójce wiedzie pewna pani,
zwana "Histerii Himalaje",
gonitwą myśli, słowotokiem
kuksańce wkoło wciąż rozdaje.
"Im więcej dzieci, większa racja",
taka jest prosta jej zasada.
Ponieważ sama ma ich sporo,
to na każdego zaraz wsiada.
Kłócą się głośno, coraz głośniej,
hałas obudził wnet bywalca
rynku, co w słońcu sobie drzemał.
I głośno orzekł: "Ja zuchwalca,
co mnie obudzić śmiał, ukarzę.
Zaraz rozsądzę wasze spory
i myśli waszych bieg skieruję
na całkiem prawidłowe tory".
Był to pan Ćwiartka, znany z tego,
że zanim rano wciągnął szelki,
przezroczystego płynu szklankę
łykał, nalawszy przedtem go z butelki.
Niegdyś szwajcarem był w hotelu,
twierdził, że świetne miał wyniki,
bon tonu i savoir vivre'u
miał dobrze poznać tam tajniki.
W rzeczywistości był człowiekiem
z jakiejś nieznanej nigdzie ziemi
i absolwentem bardzo znanej
pierwszomajowej akademii.
Twierdził też, że jest abstynentem,
od kiedy chory był na świnkę.
"Nigdy nie biorę do ust wódki,
no, może czasem odrobinkę".
Pan Ćwiartka głośno czknął, a potem
wymachy czynił ramionami
i zaskoczone tym niewiasty
oblewał hojnie pomyjami.
"Ach, brawo! Brawo!", zapiszczały
te, których nic nie pobrudziło.
"Cóż za mężczyzna!" "Ta kultura!"
"Jak mówi o kobietach miło!"
Co by się stało? Nie wiadomo.
Pan Ćwiartka chwiejnie się oddalił.
Przed pewną awanturą nową
dostawca panie wnet ocalił.
Na skwerek wtoczył się samochód,
wysiadł z niego z niepewną miną,
nowy dostawca, niosąc pudło
ze świeżą, tłustą wazeliną.
"Zgubiłem drogę!", rzucił krótko.
Nikt tu do niego nie ma złości.
Aptekarz dwoi się i troi,
wygoją pięknie się przykrości.
Znów obok skwerku słońce świeci,
znowu słodziutkie widać miny,
lecz pamiętajmy, co być może,
kiedy zabraknie wazeliny.
W wyniku narzuconej autocenzury członkowie grupy podlegającej temu zjawisku zubażają dobrowolnie swoje zdolności intelektualne. Myślenie grupowe prowadzi w skrajnym stadium do zupełnej utraty przez grupę poczucia rzeczywistości, przecenianie własnej siły i możliwości działania. Syndrom ten oznacza również izolację grupy od otoczenia i zamknięcie się grupy we własnym świecie."
"Wiara członków grupy we wrodzoną wyższość moralną własnej grupy skłaniająca do ignorowania etycznych i moralnych konsekwencji swoich decyzji. "Nasze cele są dobre i słuszne" – to przekonanie umożliwia członkom grupy unikanie poczucia winy i wstydu wobec decyzji, które mogą pogwałcić własne zasady moralne."
Jakie to prawdziwe.
A wierszyk bardzo dowcipnie napisany.
Gratuluję talentu.
Ostawac od grupy trzeba jesli to sposob na pokazanie swojej osoby.