Monika,mnie w sumie nie obchodzi. Ja już mam dzieci, które nie potrzebują opieki. Pamiętam czasy, kiedy miałam straszny dylemat, co mam zrobić: iść do pracy (do której nie chciałam wracać), czy zostać z dziećmi. Przeważyły względy ekonomiczne i mega ciężka sytuacja w pracy mojego męża, który nie był nas w stanie utrzymać. Bardzo mnie wtedy bolały komenty ludzi, którzy byli w szoku, że do tej pracy wracam, choć ja nigdy swojego szoku nie okazywałam, gdy one siedziały w domu, choć dzieci od dawna chodziły już do szkoły, a mężowie harowali do 20.
M_Monia, to to! wchodzę na forum wielodzietni, by mieć wokół siebie kobiety do mnie podobne a tu proszę, nie dość że grupa nie-podobnych się wdziera, to jeszcze poucza i najchętniej by zaorała to stado "przeciętnych inaczej"!
Monika, było mi przykro, ale chyba najbardziej dlatego, że ja sama nigdy nie wypowiadałam się i nie wypowiadam w sposób wartościujący co do czyichś wyborów życiowych, bo jeśli nie znam całej historii danej osoby, wolę tego nie robić. Dlaczego mam kogoś ranić? Żeby się dowartościować? I nie rozpamiętuję, tylko daję przyczynek do dyskusji, akurat na podstawie własnego przykładu. Małgorzata, iście chrześcijański popis miłości i wyrozumiałości względem gorszego (bo nie wielodzietnego) bliźniego. To ,,rzygam'' i ,,kurwa'' to teksty piękne i niebanalne. A wszystko przez to, że ktoś coś napisał na ogólnie dostępnym forum.
Małgorzata ja się gorsza nie czuję, ale Ty ewidentnie tak skoro swoich racji nie potrafisz wyrazić w sposób kulturalny. Ale może inaczej nie potrafisz. Niektórzy tak mają.
Robila sie kulturalna bardzo rozmowa, wiec wybaczcie, ze sie wtrace. Tak @Tola, nie wybywam na cale dnie, nigdy, nawet z jednym dzieckiem (przedszkolnym) nie pracowalam wiecej niz na pol etatu. Teraz to nawet polowka nie bedzie, wykonywana czesciowo z domu. Nie wiem, po co stawiac sprawe zero-jedynkowo, ze albo 8 godzin w fabryce, czy na kasie (bo przeciez wiadomo, ze praca nie moze byc rozwijajaca i ciekawa), albo nic. Dzieci rosna, jedno w szkole, drugie w przedszkolu, do trzeciego przyjdzie opiekunka. Ok, moglabym zostac w domu i cwiczyc umiejetnosc szorowania fug szczoteczka do zebow, ale chyba nie w tym sens. I nie, nie namawiam i nie kaze nikomu postepowac podobnie. Roznie ludzie maja po prostu rozne potrzeby i nie wiem o co sie tu w ogole spieracie.
ja rozumiem trochę to co pisze M-Monia o tym sfrustrowaniu kocham swoje dzieci i uważam, że najlepszym wyborem jest to, że mogę być z nimi. Co nie zmienia faktu, że często jestem sfrustrowana i mam ich serdecznie dość. Wkurzam się, warczę itp. I wiem, że to nie jest dobre. Nie wiem, czy bym na nich warczała gdybym chodziła do pracy, mogę sobie jedynie gdybać. Wiem tylko, że gdy w końcu wyjdę gdzieś sama, przejadę się rowerem, pojadę do mamy na kawę, czy wyskoczę na kawę z koleżanką - ładuję akumulatory. Nie wiem czy to dobrze czy źle, że tak jest, ale tak jest i już. Potrzebuję się od nich oderwać bo inaczej jest kiepsko z moją psychiką.
Taki uklad, prace na czesc etatu uwazam za swietny, bardzo dobrze wspominam te czasy. Nie czulam sie znuzona ani praca, ani byciem w domu (trzy razy w tygodniu wychodzilam do pracy), na obie sie cieszylam. Taki plodozmian dobrze mi robil, byl czas na dopieszczenie domu i czas na rozwoj bardziej abstrakcyjnych umiejetnosci. Jak dla mnie sytuacja win-win.
Kiedyś moja znajoma lekarka mówiła, że wróciła do pracy po macierzyńskim na 2 h dziennie dla własnego jak to nazwała komfortu psychicznego. Bardzo dobrze ją rozumiem.
No i dyskusja zatoczyla kolo @Lila, bo gdzies kiedys tu pisalam, o wysokich kosztach pracy.... Ja wiem, ze nie wszycy moga byc inzynierami i ludzmi z IT, ale tez taka przecietna mama powinna sie wczesniej zastanowic jakie studia wybiera, jesli juz studiowac musi (bo w wiekszosci zawodow nie musi). Chyba ludzie pelnoletni sa swiadomi, ze z pisania wierszy trudno utrzymac nie tylko rodzine, ale i samego siebie..? Wielu ludziom, takze po studiach brak jakichkolwiek konkretnych umiejetnosci. Nie wyryte kilka ksiazek na pamiec, ale umiejetnosci stworzenia czegokolwiek. Ale to juz material na zupelnie inna dyskusje.
@Lila, ale ja doskonale o tym wiem, to byl temat poboczny, w nawiazaniu do szkolen. Caly problem lezy wlasnie w tych nieszczesnych kosztach pracy, bo nie oplaca sie przyjac dwie osoby na pol etatu, zamiast jednej na caly. Zreszta podobnie jest w DE, trzeba miec albo szczescie, albo dobre, czyli poszukiwane wyksztalcenie, albo jedno i drugie Gdzies tam na poczatku watka pisalam, ze rzad powinien od tego zaczac, od zmiejszenia obciazen dla pracodawcow, od obnizki podatkow, a nie od ich podnoszenia, zeby rozdac kase, ktorej nie ma, no ale zostalam zakrzyczana.
@mama asia no i widzisz wystarcza te dwie godz nazwijmy to samotnosci zeby sie zregenerowac i to jest ta zasadnicza różnica . Idąc na 8 godz etatu plus dojazdy plus drobne zakupy ..słabo z regeneracja psychiki
Komentarz
E. Katarzyna
W temacie dezatywizacji zawodowej Poruszający.
I nie rozpamiętuję, tylko daję przyczynek do dyskusji, akurat na podstawie własnego przykładu.
Małgorzata, iście chrześcijański popis miłości i wyrozumiałości względem gorszego (bo nie wielodzietnego) bliźniego. To ,,rzygam'' i ,,kurwa'' to teksty piękne i niebanalne. A wszystko przez to, że ktoś coś napisał na ogólnie dostępnym forum.
No to moze z 500 plus jest jak z jajnikami.;)
Tak @Tola, nie wybywam na cale dnie, nigdy, nawet z jednym dzieckiem (przedszkolnym) nie pracowalam wiecej niz na pol etatu. Teraz to nawet polowka nie bedzie, wykonywana czesciowo z domu.
Nie wiem, po co stawiac sprawe zero-jedynkowo, ze albo 8 godzin w fabryce, czy na kasie (bo przeciez wiadomo, ze praca nie moze byc rozwijajaca i ciekawa), albo nic. Dzieci rosna, jedno w szkole, drugie w przedszkolu, do trzeciego przyjdzie opiekunka. Ok, moglabym zostac w domu i cwiczyc umiejetnosc szorowania fug szczoteczka do zebow, ale chyba nie w tym sens.
I nie, nie namawiam i nie kaze nikomu postepowac podobnie. Roznie ludzie maja po prostu rozne potrzeby i nie wiem o co sie tu w ogole spieracie.
o tym sfrustrowaniu
kocham swoje dzieci i uważam, że najlepszym wyborem jest to, że mogę być z nimi.
Co nie zmienia faktu, że często jestem sfrustrowana i mam ich serdecznie dość.
Wkurzam się, warczę itp.
I wiem, że to nie jest dobre.
Nie wiem, czy bym na nich warczała gdybym chodziła do pracy, mogę sobie jedynie gdybać.
Wiem tylko, że gdy w końcu wyjdę gdzieś sama, przejadę się rowerem, pojadę do mamy na kawę, czy wyskoczę na kawę z koleżanką - ładuję akumulatory.
Nie wiem czy to dobrze czy źle, że tak jest, ale tak jest i już.
Potrzebuję się od nich oderwać bo inaczej jest kiepsko z moją psychiką.
Ja wiem, ze nie wszycy moga byc inzynierami i ludzmi z IT, ale tez taka przecietna mama powinna sie wczesniej zastanowic jakie studia wybiera, jesli juz studiowac musi (bo w wiekszosci zawodow nie musi). Chyba ludzie pelnoletni sa swiadomi, ze z pisania wierszy trudno utrzymac nie tylko rodzine, ale i samego siebie..? Wielu ludziom, takze po studiach brak jakichkolwiek konkretnych umiejetnosci. Nie wyryte kilka ksiazek na pamiec, ale umiejetnosci stworzenia czegokolwiek. Ale to juz material na zupelnie inna dyskusje.
Gdzies tam na poczatku watka pisalam, ze rzad powinien od tego zaczac, od zmiejszenia obciazen dla pracodawcow, od obnizki podatkow, a nie od ich podnoszenia, zeby rozdac kase, ktorej nie ma, no ale zostalam zakrzyczana.
Idąc na 8 godz etatu plus dojazdy plus drobne zakupy ..słabo z regeneracja psychiki