PrZed pierwszym dzieckiem to raczej się nie wie o rozstepach, nietrzymaniu moczu i innych atrakcjach ciazowych. O tym się raczej nie mówi. O mdlosciach rzekomo porannych i zachciankach wszyscy wiedzą. A reszta uciążliwości np senność, rzyg całą dobę, zgaga cały 3 trym i nocne wstawanie na siku, niskie ciśnienie, sik przy kichnieciu i inne atrakcje sa mniej znane. Sądzę ze nie wpływają na decyzję o dziecku. To wszystko mija po paru mies. I to się wie dopiero po pierwszym dziecku. Już raczej to ze dziecko wymaga uwagi i opieki całą dobę. Ze nie można wziąć od niego urlopu. Jest absorbujace. Zmienia życie. Już nie jest się niezależnym. Życie już nie takie wygodne. I nie ma odwrotu. Nie ma na próbę. Jest na 18 lat minimum. A wszystko kosztuje. Pieluchy, elektroniczne nianie, mm i inne "niezbędne atrybuty"
@Malgorzata to może przekonać niejedną Monie:) Monia ale nawet jeśli obniży się tym kobietom standard życia i pojawi się kilka rozstępów - to pomyśl - czy nowe życie, twoje dziecko, nie jest tego warte? Jesli za 30lat odwróci się taka kobieta wstecz - czego będzie jej najbardziej żal? Że jej córka jest jedynaczka i jak rodziców zabraknie zostanie sama, bo mama bała się, że nie będzie jej stac kupić markowych trzecich z kolei butów? Albo jej na udach pojawi sie kilka rozstępów? Nie wiem, po co ja to piszę. Wiecej luzu milamama
Ktoś kiedyś powiedział ze innych zmienić nie mozemy. Zmieniać możemy tylko siebie. Nasze gadanie mądre rady i pouczenia rzadko powodują zmiany postępowania u innych. Nieco częściej chyba nasz dobry przykład. Krótko Cię znam i tylko przez twoje wypowiedzi na forum Monia, ale zgadzam się z niektórymi, niepotrzebnie zajmujesz się cudzymi problemami zamiast zająć się swoimi. Kompleks zbawiciela? Koniecznie pomagać innym a tymczasem u siebie mnóstwo niepoukladanych priorytetów.
Monia, ok, dobra, nie o Tobie - nie znam ani jednej kobiety wśród moich warszawskich jednodzietnych znajomych -bliższych i dalszych- która by była jednodzietna z obawy przed biedą. Różne są argumenty, bardzo różne, ale nie obawa przed biedą. I wiesz co? wśród moich szkolnych znajomych z małego miasta, które się wyludnia również nie.
Widziałas rodzinę gdzie literalnie brakuje na jedzenie? Gdzie sklepowa już nie chce dawać zakupów na kredyt? Gdzie mops zaproponowal ze może zabrać dzieci żeby im ulżyć a kasy nie da. Matka chora na raka kasę wydała na dojazdy do szpitala i na syropy dla synka który często się przeziebia. Ojciec pracuje dorywczo. Warzywa wyschły bo susza była. Od paru dni nic ciepłego do jedzenia bo nawet mąka i ryż wyszły. Mają dwoje dzieci. Dzieci mają obiady w szkole. Opłacone bo boi się że je odbiorą. Do szkoły wozi je parę km rowerem. Deszcz nie deszcz, śnieg i mróz. Mieszkają w jednym pokoju ogrzewanym piecem typu koza. Resztę domu 3 pok zajmuje babka brat i matka. Tu są takie rodziny
No dobra, jeszcze raz. Panie, które wybrały, że mają jedno dziecko nie mają problemu. One są zadowolone. Tak chcą, tak mają. Problemem jest nie to, że Basia czy Marta tak wybrały, tylko że Baś i Mart jest dużo, bardzo dużo, dużo więcej niż Małgorzat i Skatarzyn, a tym samym nie ma równowagi i społeczeństwo się starzeje.
To ja Ci Monia odpowiem. Po urodzeniu pierwszej corki czekalam 9 lat na kolejne dzieci tylko dlatego, że: panicznie balam się bolu porodowego i tego, czy dziecko bedzie zdrowe. Gdy się tych strachow pozbylam, poszlo....
Jest w ogóle sens pisać o kobietach ogólnie? Co kobieta to przypadek, inna sytuacja, inne przejścia, doświadczenia, obawy.
Zgadzam się, że zbytni ekshibicjonizm w sieci jest niedobry, ale ciężko dyskutować z kimś kto nie pisze o swoim idywidualnym podejściu do sprawy, tylko mu chodzi "o kobiety ogólnie". Może napiszesz chociaż, czy to 500 + Ciebie nie przekona do kolejnego dziecka bo.... ?? Przynajmniej byłby konkret, a nie rozważania o astrakcyjnych przypadkach. A! i potwierdzam to co ktoś napisał wyżej - przed pierwsz ciążą myślałam, że wszystkie dolegliwości z tym związane to ściema, a tu się okazało, że sama prawda
Obawiam się, że dzietność w Polsce nie wzrośnie znacząco w wyniku tego programu ani żadnego innego zabiegu, póki nie zmieni się mentalność ludzi. Jeśli w społeczeństwie jest silne przekonanie, że dzieci mieć należy, że to największe szczęście i spełnienie, gdy bezdzietnym się współczuje, a rodzina z dziećmi jest oczywistością i naturalnym dążeniem młodego człowieka, to dzieci rodzi się dużo.
Gdy decyzja o dziecku staje się jedynie indywidualną decyzją każdego, a młodzi egocentrycy nie widzą żadnego sensu w rezygnowaniu z wygód, realizacji swoich aspiracji i czerpania przyjemności z życia (bo nie ma co się oszukiwać, życie z dzieckiem/dziećmi to wielki trud i wysiłek), to dzieci nie ma.
I taki trend trudno odwrócić. W młodej kobiecie, której siostry, kuzynki, przyjaciółki są w ciąży lub mają małe dzieci, szybko budzi się instynkt macierzyński. Dla kobiety, która z małymi dziećmi obcowała ostatnio, gdy sama była dzieckiem, temat macierzyństwa jest znacznie bardziej odległy. W środowiskach, w których są tylko dorośli, dzieci wydają się jakimś zgrzytem - hałas, karmienie piersią, bałagan i brudne pieluchy? Jak to???
Tu na forum wszyscy się cieszą z ciąży, pragną kolejnego dziecka, entuzjastycznie witają noworodki i to jest taki pozytywny klimat, łatwo się zarazić. Ale to wyjątkowe miejsce. Bez jakiegoś społecznego wsparcia emocjonalnego, bez "mody" na dzieci, ludzie będą wybierać łatwiejszą bezdzietność, nie zdając sobie sprawy z tego, co tracą.
Myślałam, że to ja jestem mistrzynią w strachu przed ciążami. Ale nawet w tej kwestii zostałam zdetronizowana. Naprawdę za każdym razem bałam się, że pęknie mi brzuch zanim dziecko będzie zdolne do przetrwania w inkubatorze. Ja też miałam praktycznie za każdym razem umrzeć, ale to nie jest takie straszne. Bałam się ostracyzmu, wyśmiania, podejrzeń o brak zaradności i patologiczną bierność oraz osądzania mojego męża o sadyzm i fanatyzm prolajfowski. Bieda i utrata pracy ( kiedyś a potem możliwości znalezienia zatrudnienia) też wchodziły w grę ale było mi już obojętne. Rozumiem osoby, które mają różne poważne powody aby nie próbować zachodzić. Ale rozstępy, utrata kształtu mięśni brzucha, czy inne defekty estetyczne...to nie jest poważny powód, wydaje mi się. No może w przypadku modelki, w dodatku reklamującej bieliznę, którą wywalą z agencji. ale żaden zawodowy sukces nie jest w stanie zastąpić zaistnienienia nowego człowieka.
marzę o maluszku ale mam obawy inne, nie chcę ich tu nawet napisać, wypycham je ze swiadomosci aby nie wykrakac, lepiej zachowam je dla siebie (jest ich trochę ale wierzę w to, że sie nie spełnia i że wszystko będzie dobrze)
Monia, jeśli jest to autentyczne zagrożenie życia i to ryzyko jest zbyt paraliżujące to może adopcja? Nie jest to proste, ale jeśli masz pragnienie obdarzenia kolejnego dziecka miłością to dlaczego nie?
Gdy decyzja o dziecku staje się jedynie indywidualną decyzją każdego, a młodzi egocentrycy nie widzą żadnego sensu w rezygnowaniu z wygód, realizacji swoich aspiracji i czerpania przyjemności z życia (bo nie ma co się oszukiwać, życie z dzieckiem/dziećmi to wielki trud i wysiłek), to dzieci nie ma.
mnie u bezdzietnych z wyboru zastawia tylko jedno - jak oni są w stanie stłumić naturalny instynkt macierzyński/ojcowski? czy może rzeczywiście go zupełnie nie czują? a to już jakieś wynaturzenie biologicznie, może nie można miec do nich pretensji skoro są w jakimś stopniu upośledzeni?
@kitek - dzieci nie czują instynktu macierzyńskiego, czy ojcowskiego. Do takich uczuć trzeba być dorosłym. Dziś mamy plagę30 i 40 letnich dzieci, które chcą się bawić i oczekują, że to inni będą się nimi opiekować, a nie oni dziećmi.
mnie u bezdzietnych z wyboru zastawia tylko jedno - jak oni są w stanie stłumić naturalny instynkt macierzyński/ojcowski?
Podobno nie każdy go ma. Jakbym miała wierzyć ludziom, którzy mnie oceniają jako matkę to ja w ogóle nie mam tego instynktu. Ale jakoś wszystkie moje dzieci żyją i chyba nie uważają za złą matkę. Opiekowałam się nimi i w zasadzie nie potrzebowałam żadnych instruktaży jak przewinąć, wykąpać dziecko. To nie od instynktu zależy.
Też mnie to zastanawia, myślę, że instynkt jest tłumiony przez ciągłe intensywne zajmowanie się innymi sprawami, obcowanie z ludźmi, którzy też o dzieciach nie myślą. A gdy już instynkt dochodzi wreszcie wbrew wszystkiemu do głosu, to często może być na rodzicielstwo za późno.
Wolałam samochody. Ale teraz dzieci nie zamieniłabym na nic innego. Żadne wycieczki zagraniczne i gigantyczne premie za poświęcenie swego życia dla pracodawcy.
I takich bezdzietnych z wyboru nie musi być bardzo dużo, aby groziła nam katastrofa demograficzna. Bo mało kto ma więcej dzieci niż dwójkę. W tym przypadku instynkt zaspokojony, dziecko nie jest jedynakiem, w społecznym odbiorze jak najbardziej OK.
Kitek, nie każdy kieruje się instynktami. Naprawdę nie trzeba mieć wewnętrznego silnego pragnienia posiadania dzieci, żeby zajść w ciążę i te dzieci bardzo kochać. Może to też zależy od wieku- sądzę po sobie , bo wyszłam za mąż w wieku 22 lat nie dlatego, że jakoś bardzo chciałam mieć dziecko tylko bo zakochałam się w pewnym chłopaku. Nie byłam zafiksowana na dzieci ale też nie miałam zamiaru odkładać ciąży. Poprostu myślałam, że będzie dziecko to będzie nie to nie. To co występuje u bezdzietnych małżeństw z wyboru to najczęściej wpływ otoczenia, gdzie się wychowali i wpajany wrogi, pogardliwy stosunek do dzietności w ogóle. drugą sprawa jest coraz częstsze przekonanie, że dziecku trzeba zapewnić gwiazdkę z nieba już na starcie ,,a odpowiedzialni" ludzie biorą talbletki, dopóki nie będą w stanie sprostać temu niebotycznemu wyzwaniu... i w efekcie tego ludzie ciągle nie czują się na to gotowi.
W ostatnich dniach mam wrażenie, że 500+ najszybciej zadziała w rodzinach, które już mają przynajmniej troje, a może i sześcioro dzieci ;-) 1. Wiedzą już że mieć dzieci jest fajnie. 2. Umieją sobie radzić ze skromnymi warunkami. 3. Znienacka od kwietnia dostaną 1000-3000 miesięcznie i to będzie spory wzrost dochodu rozporządzalnego ;-)
Niedawno spotkałam się z dziwnym zjawiskiem, podstarzałych kobiet ( czyli moich rówieśniczek) które mówiły, że w młodości nie chciały mieć dzieci z różnych powodów, odkładały to, brały tabletki. A koło 40 nagle dostały obłędnej chęci urodzenia własnego dziecka. Tylko, że toczęsto kończyło się niepowodzeniami. I jak się z takimi osobami rozmawia, to nie sposób oprzeć się wrażeniu, że już im padło na mózg. na dziecko czeka przyszykowane wszystko praktycznie.Dziecko dziecko dziecko za wszelką cenę, nawet z in vitro. Nieistotne, że kończy sie notorycznymi poronieniami. W końcu trzeba osiągnąć cel. ale...niepowodzenia są w stanie doprowadzić do histerii i rozpaczy....W sumie smutne to.
Komentarz
Już raczej to ze dziecko wymaga uwagi i opieki całą dobę. Ze nie można wziąć od niego urlopu. Jest absorbujace. Zmienia życie. Już nie jest się niezależnym. Życie już nie takie wygodne. I nie ma odwrotu. Nie ma na próbę. Jest na 18 lat minimum. A wszystko kosztuje. Pieluchy, elektroniczne nianie, mm i inne "niezbędne atrybuty"
Monia ale nawet jeśli obniży się tym kobietom standard życia i pojawi się kilka rozstępów - to pomyśl - czy nowe życie, twoje dziecko, nie jest tego warte? Jesli za 30lat odwróci się taka kobieta wstecz - czego będzie jej najbardziej żal? Że jej córka jest jedynaczka i jak rodziców zabraknie zostanie sama, bo mama bała się, że nie będzie jej stac kupić markowych trzecich z kolei butów? Albo jej na udach pojawi sie kilka rozstępów?
Nie wiem, po co ja to piszę. Wiecej luzu milamama
Nasze gadanie mądre rady i pouczenia rzadko powodują zmiany postępowania u innych. Nieco częściej chyba nasz dobry przykład.
Krótko Cię znam i tylko przez twoje wypowiedzi na forum Monia, ale zgadzam się z niektórymi, niepotrzebnie zajmujesz się cudzymi problemami zamiast zająć się swoimi. Kompleks zbawiciela? Koniecznie pomagać innym a tymczasem u siebie mnóstwo niepoukladanych priorytetów.
I wiesz co? wśród moich szkolnych znajomych z małego miasta, które się wyludnia również nie.
Tu są takie rodziny
Problemem jest nie to, że Basia czy Marta tak wybrały, tylko że Baś i Mart jest dużo, bardzo dużo, dużo więcej niż Małgorzat i Skatarzyn, a tym samym nie ma równowagi i społeczeństwo się starzeje.
Zgadzam się, że zbytni ekshibicjonizm w sieci jest niedobry, ale ciężko dyskutować z kimś kto nie pisze o swoim idywidualnym podejściu do sprawy, tylko mu chodzi "o kobiety ogólnie". Może napiszesz chociaż, czy to 500 + Ciebie nie przekona do kolejnego dziecka bo.... ?? Przynajmniej byłby konkret, a nie rozważania o astrakcyjnych przypadkach.
A! i potwierdzam to co ktoś napisał wyżej - przed pierwsz ciążą myślałam, że wszystkie dolegliwości z tym związane to ściema, a tu się okazało, że sama prawda
Po co, no chyba, że się jest masochistką :-O
Gdy decyzja o dziecku staje się jedynie indywidualną decyzją każdego, a młodzi egocentrycy nie widzą żadnego sensu w rezygnowaniu z wygód, realizacji swoich aspiracji i czerpania przyjemności z życia (bo nie ma co się oszukiwać, życie z dzieckiem/dziećmi to wielki trud i wysiłek), to dzieci nie ma.
I taki trend trudno odwrócić. W młodej kobiecie, której siostry, kuzynki, przyjaciółki są w ciąży lub mają małe dzieci, szybko budzi się instynkt macierzyński. Dla kobiety, która z małymi dziećmi obcowała ostatnio, gdy sama była dzieckiem, temat macierzyństwa jest znacznie bardziej odległy. W środowiskach, w których są tylko dorośli, dzieci wydają się jakimś zgrzytem - hałas, karmienie piersią, bałagan i brudne pieluchy? Jak to???
Tu na forum wszyscy się cieszą z ciąży, pragną kolejnego dziecka, entuzjastycznie witają noworodki i to jest taki pozytywny klimat, łatwo się zarazić. Ale to wyjątkowe miejsce. Bez jakiegoś społecznego wsparcia emocjonalnego, bez "mody" na dzieci, ludzie będą wybierać łatwiejszą bezdzietność, nie zdając sobie sprawy z tego, co tracą.
Monia, jeśli jest to autentyczne zagrożenie życia i to ryzyko jest zbyt paraliżujące to może adopcja? Nie jest to proste, ale jeśli masz pragnienie obdarzenia kolejnego dziecka miłością to dlaczego nie?
mnie u bezdzietnych z wyboru zastawia tylko jedno - jak oni są w stanie stłumić naturalny instynkt macierzyński/ojcowski? czy może rzeczywiście go zupełnie nie czują? a to już jakieś wynaturzenie biologicznie, może nie można miec do nich pretensji skoro są w jakimś stopniu upośledzeni?
Podobno nie każdy go ma. Jakbym miała wierzyć ludziom, którzy mnie oceniają jako matkę to ja w ogóle nie mam tego instynktu. Ale jakoś wszystkie moje dzieci żyją i chyba nie uważają za złą matkę. Opiekowałam się nimi i w zasadzie nie potrzebowałam żadnych instruktaży jak przewinąć, wykąpać dziecko. To nie od instynktu zależy.
To co występuje u bezdzietnych małżeństw z wyboru to najczęściej wpływ otoczenia, gdzie się wychowali i wpajany wrogi, pogardliwy stosunek do dzietności w ogóle. drugą sprawa jest coraz częstsze przekonanie, że dziecku trzeba zapewnić gwiazdkę z nieba już na starcie ,,a odpowiedzialni" ludzie biorą talbletki, dopóki nie będą w stanie sprostać temu niebotycznemu wyzwaniu... i w efekcie tego ludzie ciągle nie czują się na to gotowi.
1. Wiedzą już że mieć dzieci jest fajnie.
2. Umieją sobie radzić ze skromnymi warunkami.
3. Znienacka od kwietnia dostaną 1000-3000 miesięcznie i to będzie spory wzrost dochodu rozporządzalnego ;-)