nasz ma brac pod uwage. trafny komentarz pod spodem ze wynagrodzenie z umow o prace niby jest pewniejsze przez 30 lat czy nawet te 15-18 przy malych dzieciach..
dzieki ne bo to nry 6,7 i 8 tak by byc dokladnym.. ale jakby nie bylo to poczucie humoru Pana Boga czuc przy trojaczkach tak czy inaczej..my sie cieszyma ale akurat przytrzasnieta jestem dzis.. dzien pelen sprzatania i posrednikow i jednym nie wiem czy nie wypowiedziec bo mi sie jeden zapis w umowie nie podoba. a w 14 dni moge to zrobic.
Jeśli będzie trzeba, obecnie rządzący zlikwidują ten program albo ograniczą go (np. od piątego dziecka) bez wahania. Nie ma pieniędzy, nie ma programu. C'est la vie.
"jeśli nie zmieni się podejście rządzących do wolnego rynku, dzieci, na które łożą dzisiaj podatnicy nie zechcą wspomóc swoją pracą gospodarkę i system emerytalny i wyjadą z kraju.
Zamiast więc w mniej spektakularny sposób obniżać podatki i koszty pracy (takie działanie nie wymagałoby 300 mln złotych na jego obsługę) i zwalczać zło u jego źródeł, rząd próbuje ratować coś, co bez przeprowadzenia gruntownych reform, prędzej czy później musi ulec unicestwieniu. "
Kolejny "wolnorynkowiec". Należy mieć na uwadze, że obniżka podatków jest uzależniona od przepisów w Brukseli. Ale - co znacznie ważniejsze - koszty pracy już nie za bardzo da się obniżyć. Należy mieć na uwadze, że liberałowie wliczają do nich nie tylko płacę minimalną, ale również składki na opiekę zdrowotną i emerytalną. Już kiedyś wspominałam, że prywatyzacja zabezpieczeń zdrowotnego i emerytalnego jest równoznaczna z eksterminacją co najmniej 30 proc. społeczeństwa, lekko licząc. To tak na początek. Później bowiem mogłoby się okazać, że środki odłożone w Funduszu Emerytalnym nieaniołki wzięły. Ostatnio po Brexicie Amerykanom ubyło kilka bilionów dolarów u Fudnuszy emerytalnych. Przy tym, jak znam życie to spokojnie można przyjąć, że obniżka kosztów pracy w niewielkim stopniu by by się wiązała z inwestycjami poprawiającymi stan gospodarki. Może chrześcijanie (jest ich nie więcej niż 35 proc.) zadbali by o swoich pracowników, ale mało prawdopodobne aby tak zrobili tzw. dorobkiewicze lub właściciele koncernów. Oni nie odprowadzą więcej niż się z nich wyciśnie.
Dodam jeszcze, że ci sami "wolnorynkowcy" od dłuższego już czasu trąbią o konieczności sprowadzenia do Polski imigrantów, bo.. demografia spada. Nam już do Niemiec sprowadzili i tak się "szaraczkom" tutaj żyjącym poprawiło, że ze szczęścia można się osmarkać.
Zastanawiam się, kiedy do tzw. pospólstwa wreszcie dotrze, że coś takiego jak "wolny rynek" nie istnieje. Jeden z najnowszych przykładów. Olimpiada - bilety na stadiony są bardzo drogie, więc trybuny świecą pustkami. Ani to ładnie wygląda, ani nie dopinguje sportowców. Logicznie więc myśląc - należało by obniżyć ceny biletów i wypełnić trybuny, ale gdzie tam. Na stadionach pusto, a przed telebimami dla gawiedzi tłok.
Inny przykład - nie raz był problem z tzw. górką mięsną. Rząd prowadził skup interwencyjny, bo skupy do tego przeznaczone albo płaciły poniżej kosztów produkcji, albo wcale towaru brać nie chciały. Czy cena mięsa na rynku spadła?
Jeszcze raz proszę - włączcie myślenie. Naprawdę chcecie systemu podobnego do niewolnictwa, cofnięcia się do realiów występujących w XIX w.? Wtedy wolny rynek funkcjonował, ale nie życzyłabym nikomu żeby był ówczesnym robotnikiem lub chłopem.
Dopowiadając podkreślę - program 500+ jest dopiero początkiem zmian mających na celu zatrzymanie exodusu Polaków i poprawienie demografii w przyszłości. Wszystkie programy pro rodzinne będą więc adresowane do rodzin rozwijających się, a nie do wyzwolonych feministek z jednym dzieckiem.
Ano dlatego, że ich los był więcej niż marny. Pracowali ponad siły, pracowały również dzieci - na wsi od 3 roku życia, w fabrykach nieco później. Robotnicy fabryczni żyli krótko i podle. Nieco lepiej miała się szlachta, ale i ci faktycznie rzadko kiedy bąki zbijali; natomiast magnateria opływała w luksusy - tej grupie społecznej najczęściej też odbijało. Niestety i nasz kler na ubóstwo nie mógł narzekać.
Kto chce sprowadzać emigrantów. Zapoznaj się z tym co głoszą ludzie zrzeszeni w Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
"Jeśli chcemy utrzymać dotychczasowe tempo rozwoju, to przy obecnych trendach demograficznych potrzebujemy do 2050 roku przyjąć 5 milionów emigrantów."
– Wszystko wskazuje na to, że do rozwiązania problemu nie wystarczy już zwiększenie liczby narodzin, możliwe do osiągnięcia za pomocą mądrej polityki rodzinnej. Jest to oczywiście konieczne, ale poczynione już szkody są zbyt wielkie, by można było na tym poprzestać. Różne prognozy – m.in. Narodowej Rady Ludnościowej – szacują, że aby utrzymać obecny poziom gospodarki do 2050 roku, musimy przyjąć około 5 milionów emigrantów – stwierdził Jakub Bińkowski, Analityk ZPP. "
Na razie stawiają na Ukraińców, twierdząc, że trzeba ich uczyć polskiego, fundować mieszkań, świadczeń, utrzymywać ich – sami doskonale sobie radzą. Twierdzą też, że temu projektowi jest przychylne co najmniej 52 proc. polskiego społeczeństwa.
Jakaś tam od nich, nazywa się Babkowa, wyłożyła sprawę jasno. Ze negatywne podejście do Ukraińców i różnorodne stereotypy w rodzaju mitu o banderowcach, w ostatnim czasie zaczęli głosić lokalni radykalni politycy. Dodała, iż w polskim społeczeństwie coraz częściej wałkuje się tematy z przeszłości - konfrontację (sic!) na Ukrainie i inne czyny, których "dokonywali" Ukraińcy. Podkreśliła jednak, że wszystkie te straszaki nie staną na przeszkodzie zwiększaniu przepływu imigrantów ze Wschodu, bo Polska jest przecież nimi bardzo zainteresowana. Swoje dołożył również pan Dziewit - przekonywał, że niszę na rynku przecież musi ktoś zająć. Aby do roku 2050 Polska nie stała się krajem starych, samotnych ludzi bez przyszłości, musi do niej przyjechać 5 mln. osób. Dadzą ręce do pracy, urodzą dzieci i będą pracować na emerytury.
(Powyższe opracowałam na podstawie źródła Wschodnik.pl)
@Tola Nie wyciągam opinii jednej osoby, ludzie zrzeszeni w Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, w wielu miejscach nie ukrywają konieczności sprowadzenia do Polski co najmniej 5 mln migrantów. Na razie optują za Ukraińcami, Białorusinami, ale rozważają również inne nacje. Podałam jeden link i opracowanie, które zrobiłam, ale jest tego znacznie więcej, w różnych źródłach. Oglądam często programy biznesowe i innej gadki ze strony przedstawicieli ww Związku nie słyszałam. I co ciekawe, oni utyskując na utrudnienia w prowadzeniu przedsiębiorstw, mają na uwadze przede wszystkim koszty pracy. A te i tak należą do najniższych w UE, gorzej jest tylko w Rumunii i Bułgarii. Ostatnio byli przeciw płacy minimalnej i wcale im się nie dziwię, skoro mają pracowników za 4,5 zł/godz. To są głównie Ukraińcy, bo Polak nie pójdzie za taką stawkę pracować.
To, że część społeczeństwa jest przeciw sprowadzaniu Ukraińców i innych przybyszów może potraktować poważnie tylko ten rząd, bo już opozycja pchająca się do władzy ma to gdzieś. Dla nich liczy się jedynie zysk.
W programie 500+ chodzi głównie o to, żeby młodzi Polacy zostali w kraju. Zachętą do powrotu mają być inne programy.
***
I jeszcze raz podkreślę - Ukraińcy mający swoje firmy w Polsce, na utrudnienia wcale nie narzekają, u siebie mieli znacznie gorzej.
Pocieszę Cię, że i w Niemczech otwarcie sklepu spożywczego, w tym warzywniaka, wcale łatwe nie jest (wyśrubowane normy unijne), a i prowadzenie takiego żeby przynosił zyski - również. Chyba, że na wsi się otworzy (tutaj są wioski, gdzie nie ma żadnych upraw) i to pod warunkiem, że już tam się dyskont nie wcisnął. Tutaj również sieci handlowe mają znacznie łatwiej, podobnie jak rolnicy zrzeszeni w spółdzielniach - praktycznie więc nie ma "wolnych elektronów". Mój syn ma swoją firmę (dziedzina informatyki) i zlecenia jakie udało mu się złapać, to jako trzeci z kolei podwykonawca. Dochody wystarczyły mu praktycznie na opłacenie ubezpieczeń - w końcu zatrudnił się na pół etatu jako zarządca domów i tym sposobem, oprócz niewielkiej wypłaty, ma opłacone ubezpieczenia, a jeżeli złapie jakiś kontrakt, to tylko podatek od tego odprowadza.
Jak się w Niemczech łatwo biznes robi, mówi poniższy dowcip. Tutaj Bill Gates nie miałby szans na rozkręcenie swojego biznesu. Dlaczego? Garaż, w którym zaczynał nie miał okna.
> Trzeba się wzorować na tych państwach, gdzie kiepsko nie jest. <
Poza UK, która zresztą wycofała się z eurokołchozu, we wszystkich innych państwach jest podobnie. Ton nadają wielkie firmy i koncerny. I tak jest już od wielu długich lat - być może w Polsce uda się ułatwić rozwój firm małych i średnich (chyba wszystkie są polskie), ale biurwy w Brukseli zrobią wszystko, żeby rządowi w tym przeszkodzić.
***
Na temat projektu Morawieckiego, trzeba by było dużo napisać - nie mam na to sił i czasu.
Jak obstawiacie, do kiedy dociągną 500+? Ja myślę, że do okresu na jaki przyznali czyli do sierpnia/wrzesnia 2017 to nie mają wyjścia. A później z uwagi na dziure w budżecie i "okoliczności" wprowadzą kryteria, albo dochodowe, albo od bedą przyznawać od 3 dziecka. Chociaz gdyby program ten był faktycznie pronatalistyczny to 500+ powinno przysługiwac tylko na dzieci urodzone od 1 kwietnia 2016 r.
Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma Mi się program podoba. Nie wiem, jakie musiałyby być ulgi, żebym na ich rzecz zrezygnowała. Taka ze mnie socjalistka, co rękę po cudze wyciąga. MSPANC
Dodatek na dzieci nie jest ograniczony do jakiegoś konkretnego czasu - wniosek składa się raz do roku, tak też jest w Niemczech.
Wprowadzenie progów dochodowych* oznacza wyższe koszty obsługi programu - czyli prawdopodobnie nie tylko się na tym nie zaoszczędzi, ale jeszcze trzeba było by dołożyć.
*- W takiej sytuacji bardzo wzrosłaby biurokracja, rodzice musieli by dostarczać mnóstwo papierów, a dokładne rozpatrzenie każdego wniosku wymagałoby zatrudnienia armii urzędników.
Zamiana 500+ na jakieś ulgi, nic nie da rodzinom wielodzietnym, bo takowe odprowadzają bardzo mały podatek i nie bardzo mają z czego ulgę odpisać.
ja mysle ze utrzymaja.. nie po to z trojaczkami w ciaze zaszlam ;-) zeby teraz wycofali.. nasz bank nawet dolocza program do zdolnosci przy dzieciach do lat 13
Komentarz
ne bo to nry 6,7 i 8 tak by byc dokladnym.. ale jakby nie bylo to poczucie humoru Pana Boga czuc przy trojaczkach tak czy inaczej..my sie cieszyma ale akurat przytrzasnieta jestem dzis.. dzien pelen sprzatania i posrednikow i jednym nie wiem czy nie wypowiedziec bo mi sie jeden zapis w umowie nie podoba. a w 14 dni moge to zrobic.
http://olx.pl/oferta/wozek-dla-trojaczkow-lub-2-1-CID88-IDgg2WF.html
http://centrumwielodzietnosci.pl/500-plus-krok-w-zlym-kierunku/
"jeśli nie zmieni się podejście rządzących do wolnego rynku, dzieci, na które łożą dzisiaj podatnicy nie zechcą wspomóc swoją pracą gospodarkę i system emerytalny i wyjadą z kraju.
Zamiast więc w mniej spektakularny sposób obniżać podatki i koszty pracy (takie działanie nie wymagałoby 300 mln złotych na jego obsługę) i zwalczać zło u jego źródeł, rząd próbuje ratować coś, co bez przeprowadzenia gruntownych reform, prędzej czy później musi ulec unicestwieniu. "
Kolejny "wolnorynkowiec".
Należy mieć na uwadze, że obniżka podatków jest uzależniona od przepisów w Brukseli.
Ale - co znacznie ważniejsze - koszty pracy już nie za bardzo da się obniżyć. Należy mieć na uwadze, że liberałowie wliczają do nich nie tylko płacę minimalną, ale również składki na opiekę zdrowotną i emerytalną.
Już kiedyś wspominałam, że prywatyzacja zabezpieczeń zdrowotnego i emerytalnego jest równoznaczna z eksterminacją co najmniej 30 proc. społeczeństwa, lekko licząc.
To tak na początek. Później bowiem mogłoby się okazać, że środki odłożone w Funduszu Emerytalnym nieaniołki wzięły. Ostatnio po Brexicie Amerykanom ubyło kilka bilionów dolarów u Fudnuszy emerytalnych.
Przy tym, jak znam życie to spokojnie można przyjąć, że obniżka kosztów pracy w niewielkim stopniu by by się wiązała z inwestycjami poprawiającymi stan gospodarki. Może chrześcijanie (jest ich nie więcej niż 35 proc.) zadbali by o swoich pracowników, ale mało prawdopodobne aby tak zrobili tzw. dorobkiewicze lub właściciele koncernów. Oni nie odprowadzą więcej niż się z nich wyciśnie.
Dodam jeszcze, że ci sami "wolnorynkowcy" od dłuższego już czasu trąbią o konieczności sprowadzenia do Polski imigrantów, bo.. demografia spada.
Nam już do Niemiec sprowadzili i tak się "szaraczkom" tutaj żyjącym poprawiło, że ze szczęścia można się osmarkać.
Zastanawiam się, kiedy do tzw. pospólstwa wreszcie dotrze, że coś takiego jak "wolny rynek" nie istnieje.
Jeden z najnowszych przykładów. Olimpiada - bilety na stadiony są bardzo drogie, więc trybuny świecą pustkami. Ani to ładnie wygląda, ani nie dopinguje sportowców. Logicznie więc myśląc - należało by obniżyć ceny biletów i wypełnić trybuny, ale gdzie tam. Na stadionach pusto, a przed telebimami dla gawiedzi tłok.
Inny przykład - nie raz był problem z tzw. górką mięsną. Rząd prowadził skup interwencyjny, bo skupy do tego przeznaczone albo płaciły poniżej kosztów produkcji, albo wcale towaru brać nie chciały. Czy cena mięsa na rynku spadła?
Jeszcze raz proszę - włączcie myślenie. Naprawdę chcecie systemu podobnego do niewolnictwa, cofnięcia się do realiów występujących w XIX w.? Wtedy wolny rynek funkcjonował, ale nie życzyłabym nikomu żeby był ówczesnym robotnikiem lub chłopem.
Wszystkie programy pro rodzinne będą więc adresowane do rodzin rozwijających się, a nie do wyzwolonych feministek z jednym dzieckiem.
A to niby dlaczego?
Nieco lepiej miała się szlachta, ale i ci faktycznie rzadko kiedy bąki zbijali; natomiast magnateria opływała w luksusy - tej grupie społecznej najczęściej też odbijało.
Niestety i nasz kler na ubóstwo nie mógł narzekać.
Kto chce sprowadzać emigrantów.
Zapoznaj się z tym co głoszą ludzie zrzeszeni w Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
"Jeśli chcemy utrzymać dotychczasowe tempo rozwoju, to przy obecnych trendach demograficznych potrzebujemy do 2050 roku przyjąć 5 milionów emigrantów."
– Wszystko wskazuje na to, że do rozwiązania problemu nie wystarczy już zwiększenie liczby narodzin, możliwe do osiągnięcia za pomocą mądrej polityki rodzinnej. Jest to oczywiście konieczne, ale poczynione już szkody są zbyt wielkie, by można było na tym poprzestać. Różne prognozy – m.in. Narodowej Rady Ludnościowej – szacują, że aby utrzymać obecny poziom gospodarki do 2050 roku, musimy przyjąć około 5 milionów emigrantów – stwierdził Jakub Bińkowski, Analityk ZPP. "
Na razie stawiają na Ukraińców, twierdząc, że trzeba ich uczyć polskiego, fundować mieszkań, świadczeń, utrzymywać ich – sami doskonale sobie radzą.
Twierdzą też, że temu projektowi jest przychylne co najmniej 52 proc. polskiego społeczeństwa.
http://zpp.net.pl/aktualnosci/run,legalizacja-1-mln-ukraincow,page,1,article,1083.html
***
Jakaś tam od nich, nazywa się Babkowa, wyłożyła sprawę jasno.
Ze negatywne podejście do Ukraińców i różnorodne stereotypy w rodzaju mitu o banderowcach, w ostatnim czasie zaczęli głosić lokalni radykalni politycy. Dodała, iż w polskim społeczeństwie coraz częściej wałkuje się tematy z przeszłości - konfrontację (sic!) na Ukrainie i inne czyny, których "dokonywali" Ukraińcy.
Podkreśliła jednak, że wszystkie te straszaki nie staną na przeszkodzie zwiększaniu przepływu imigrantów ze Wschodu, bo Polska jest przecież nimi bardzo zainteresowana.
Swoje dołożył również pan Dziewit - przekonywał, że niszę na rynku przecież musi ktoś zająć. Aby do roku 2050 Polska nie stała się krajem starych, samotnych ludzi bez przyszłości, musi do niej przyjechać 5 mln. osób. Dadzą ręce do pracy, urodzą dzieci i będą pracować na emerytury.
(Powyższe opracowałam na podstawie źródła Wschodnik.pl)
Tak masz praktycznie już na całym świecie. Kijem rzeki nie zawrócisz.
Nie wyciągam opinii jednej osoby, ludzie zrzeszeni w Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, w wielu miejscach nie ukrywają konieczności sprowadzenia do Polski co najmniej 5 mln migrantów.
Na razie optują za Ukraińcami, Białorusinami, ale rozważają również inne nacje.
Podałam jeden link i opracowanie, które zrobiłam, ale jest tego znacznie więcej, w różnych źródłach. Oglądam często programy biznesowe i innej gadki ze strony przedstawicieli ww Związku nie słyszałam.
I co ciekawe, oni utyskując na utrudnienia w prowadzeniu przedsiębiorstw, mają na uwadze przede wszystkim koszty pracy. A te i tak należą do najniższych w UE, gorzej jest tylko w Rumunii i Bułgarii.
Ostatnio byli przeciw płacy minimalnej i wcale im się nie dziwię, skoro mają pracowników za 4,5 zł/godz. To są głównie Ukraińcy, bo Polak nie pójdzie za taką stawkę pracować.
To, że część społeczeństwa jest przeciw sprowadzaniu Ukraińców i innych przybyszów może potraktować poważnie tylko ten rząd, bo już opozycja pchająca się do władzy ma to gdzieś. Dla nich liczy się jedynie zysk.
W programie 500+ chodzi głównie o to, żeby młodzi Polacy zostali w kraju. Zachętą do powrotu mają być inne programy.
***
I jeszcze raz podkreślę - Ukraińcy mający swoje firmy w Polsce, na utrudnienia wcale nie narzekają, u siebie mieli znacznie gorzej.
Pocieszę Cię, że i w Niemczech otwarcie sklepu spożywczego, w tym warzywniaka, wcale łatwe nie jest (wyśrubowane normy unijne), a i prowadzenie takiego żeby przynosił zyski - również.
Chyba, że na wsi się otworzy (tutaj są wioski, gdzie nie ma żadnych upraw) i to pod warunkiem, że już tam się dyskont nie wcisnął.
Tutaj również sieci handlowe mają znacznie łatwiej, podobnie jak rolnicy zrzeszeni w spółdzielniach - praktycznie więc nie ma "wolnych elektronów".
Mój syn ma swoją firmę (dziedzina informatyki) i zlecenia jakie udało mu się złapać, to jako trzeci z kolei podwykonawca. Dochody wystarczyły mu praktycznie na opłacenie ubezpieczeń - w końcu zatrudnił się na pół etatu jako zarządca domów i tym sposobem, oprócz niewielkiej wypłaty, ma opłacone ubezpieczenia, a jeżeli złapie jakiś kontrakt, to tylko podatek od tego odprowadza.
Jak się w Niemczech łatwo biznes robi, mówi poniższy dowcip.
Tutaj Bill Gates nie miałby szans na rozkręcenie swojego biznesu.
Dlaczego?
Garaż, w którym zaczynał nie miał okna.
Poza UK, która zresztą wycofała się z eurokołchozu, we wszystkich innych państwach jest podobnie. Ton nadają wielkie firmy i koncerny. I tak jest już od wielu długich lat - być może w Polsce uda się ułatwić rozwój firm małych i średnich (chyba wszystkie są polskie), ale biurwy w Brukseli zrobią wszystko, żeby rządowi w tym przeszkodzić.
***
Na temat projektu Morawieckiego, trzeba by było dużo napisać - nie mam na to sił i czasu.
MSPANC
Wprowadzenie progów dochodowych* oznacza wyższe koszty obsługi programu - czyli prawdopodobnie nie tylko się na tym nie zaoszczędzi, ale jeszcze trzeba było by dołożyć.
*- W takiej sytuacji bardzo wzrosłaby biurokracja, rodzice musieli by dostarczać mnóstwo papierów, a dokładne rozpatrzenie każdego wniosku wymagałoby zatrudnienia armii urzędników.
Zamiana 500+ na jakieś ulgi, nic nie da rodzinom wielodzietnym, bo takowe odprowadzają bardzo mały podatek i nie bardzo mają z czego ulgę odpisać.