Cóż, żyjemy w czasach kryzysu wartości. Ludzie nie znajdują akceptacji we własnych rodzinach, bo te są rozbite (na różne sposoby), więc rozpaczliwie poszukują tej akceptacji u obcych ludzi. Dużo nieszczęść z tego się bierze. A to wszystko jest pochodną odejścia od Boga i naturalnego porządku świata. I nie zanosi się na to, że będzie lepiej...
Co do interpretacji damskich zachowań - to jest błyskotliwie napisane. Co do szukania przyczyn - intuicyjne czuję, że jest to naciągana historia. Jako dziecko terroryzowałam rodzinę wściekiem, ciągłym buntem. Nawet jak czegoś chciałam, to na złość innym, i poniekąd sobie też, bojkotowałam pomysł. Wszelkie wyjścia były dla rodziców udręką, bo z moim fochem i histerią musieli się użerać. Można się domyśleć, że nie wbili mnie w patriarchalny gorset bo byli zmęczeni. Z wiekiem nauczyłam się kontrolować okazywanie złości, ale wiem że rzeczywiście wewnątrz reaguję nieadekwatnie do sytuacji i ta złość się w ogóle nie musi pojawiać. Nie jest tak, że mam powód tylko to wypieram. Myślę. że gniew jest z jednej strony grzechem - to pycha która rząda by świat się dostosował do naszych wyobrażeń. Z drugiej strony to neurotyczna frustracja , poczucie bezsilności i wewnętrzny oskarżyciel, który mówi "jesteś do kitu" i któremu byśmy chcieli dać w mordę ale nie chce dziad stanąć do walki. Przedmioty, bałagan, zagubione dokumenty, które są dowodami naszej nieudolności. Dzieci , które nie chcą się zadowolić tym całym dobrem, które od nas dostają.... Z trzeciej strony - ignorancja i niewiedza, że świat działa jak działa, i to co się wydarzyło jest normalną rzeczą - nie trzeba od razu batożyć morskich fal... Żeby nie było, że tak postmodernistyczne - tylko na podstawie siebie - miałam koleżankę, która stała się mizantropką z wesołej i radosnej nastolatki..Na drodze do szczęścia (hipotetycznego) spotkała barierę (wyimaginowaną) i zamiast rozminować barierę, zaczęła nienawidzieć i czuć złość do świata i do ludzi. Byle drobiazg mógł powodował złość..
Myślę, że pogoń facetów za sukcesem za wszelką cenę to to samo. Czy wyróżnienie się drogim bądź celowo dziwacznym hobby. Też poszukiwania glasków. I nikt chyba nie wychowuje perfekcyjnie, niezależnie od przekonań. Możesz sama czując się zahukaną myszką oczekiwać, że twoje dziecko przelicytuje wszystkich. Tyż źle. Najlepiej nie mieć dzieci. Wtedy jest się eksportem od wychowania :-) Zresztą, bez wycieczek do tu siedzących, poznawszy kilkoro dzieci psychologów, jakoś nie widzę, żeby znajomość podstaw wszelkich traum była receptą idealną.
Nie wiem jaką ideologię ma autor artykułu, czy manipuluje czy nie, nie czytam między wierszami. Nie uważam też że jakakolwiek frustracja jest usprawiedliwieniem dla agresji...
Nie uważam, że patriarchat moze mieć coś wspólnego z takimi owocami... Chyba, że absolutnie krzywo pojęty.
Widzę w tym kulturową, chorą tendencję do wymagania cudów od kobiet i serwowania pochwał za sam fakt istnienia dla facetów...
Poza tym, mimo całkowitego obsadzenia sie w tym opisie frustracji, mam nieustajace pragnienie tkwienia w dobrze pojetym patriarchacie.
@MartynaN - Nie mam złudzeń, że jestem źródłem stresu dla moich dzieci. Taka moja rola. Mam ich wychować, a nie uprzyjemniać im życie. Przyjmuję to zadanie, które mi Pan Bóg powierzył i zdaję sobie sprawę z tego, że jest wielu chętnych, by mnie rozliczać z traum, jakie własnym dzieciom rzekomo funduję. Osobliwie, wśród tych "rozliczaczy" jakoś nie ma wielodzietnych rodziców, czy obyczajowych konsewrwatystów... ;-)
Ja mam też trochę obserwacji w drugą stronę. Przy dwójce starsze jest wpychane w jakieś niewiarygodne ramy, zaś młodsze robi kupę pachnąca fiołkami do 30. r.ż.
@MartynaN składam zażalenie, dziś Weronika przyniosła mi hulajnogę z kupą rozgniecioną, nie pachniała fiołkami ! Zasiedziała się trochę albo taki eksperyment zrobiła - alternatywna przestrzeń defekacji.
Katarzyna napisała: Nie mam złudzeń, że jestem źródłem stresu dla moich dzieci. Taka moja rola. Mam ich wychować, a nie uprzyjemniać im życie.
wygraweruję to na złotej tabliczce i powieszę potomstwu w ich pokoju.
artykułu nie doczytałam nawet do końca, po kilku akapitach stwierdziłam, że autor żyje w jakies wymyslonej rzeczywistości. zresztą nie trawię pana E jakoś, więc czytałam uprzedzona.
@Rogalikowa - moje dzieci mają to, co powyżej ze mnie zacytowałaś, wryte w beret na tyle silnie, że same to recytują. Oczywiście, nie w momentach, gdy ogarnia je furia ;-) Jednak po ochłonięciu całe towarzystwo od pięciolatki w górę, umie już przyznać, że nieprzyjemność, której doznali ma być dla nich z pożytkiem i to rozumieją mimo doznanej przykrości.
A czemu negujecie czyjeś doświadczenie? Może autor niepotrzebnie generalizuje, ale czemu sądzicie, że to brednie? Przecież to nie jest opis normalnego procesu wychowawczego w tradycyjnej rodzinie tylko patologii mającej patologiczne skutki. I naprawdę nie chodzi o idealizowanie wychowania bezstresowego.
Też nie dałam rady przebrnąć przez więcej niż kilka akapitów. Zapewne wina mojej furii :P
@Katarzyna Zaniepokoił mnie ten tekst. Nie dlatego, że trafny, bo moim zdaniem diagnoza jest chybiona. Dlatego, że trafia do wielu zranionych dziewczynek i wydaje im się trafny. I zdaje się podsuwać jakże kuszącą wizję, że wszystkie nasze nieszczęścia są spowodowane tą opresyjną patriarchalną kulturą... Bardzo pasuje do autora takie myślenie...
Dokładnie tak samo jak "mit DDA" trafia do wielu ludzi - "wszystkie moje nieszczęścia są spowodowane alkoholizmem w rodzinie". Sorki, wiem, że są tu "fani" DDA Jestem pod złym wpływem "Zakazanej psychologii" i Psycho-kitu
@Bagata - dla mnie kluczowy jest upadek rodziny i naturalnych więzi. A to, co pisze pan E. i jemu podobni, jeszcze bardziej rodzinę podkopuje. Antagonizuje kobiety i mężczyzn i wpędza kobietę w poczucie osaczenia i niezrozumienia przez otoczenie. Stresowość wychowania, to w tym wątku raczej oftop był - tak przy okazji wyszło, a nie w odniesieniu do treści artykułu.
w kwestii furii i jej ewentualnych przyczyn, Bagata, wiem niestety o co chodzi (nie jestem psychologiem ale mam trochę osobistych obserwacji. plus sklonosc do nadmiernej autorefleksji ). w kwestii tez autora artykułu - retoryczne pytanie Katii jest w punkt.
@Joanna36, a nie widzisz pewnego przerysowania tych przykładów, tylko po to, by oddać ogólny klimat???? Ja w każdym razie tak odbieram większość z nich. I też nie widzę w tym tekście zachęty do bezstresowego wychowania, raczej narzucenie pewnych norm,oczekiwań.
Komentarz
/ciekawy komentarz pod tekstem Agaty.ciekawy komentarz Agaty pod tekstem
Przepraszam, pierwsza wersja była nie po polskiemu
I nikt chyba nie wychowuje perfekcyjnie, niezależnie od przekonań. Możesz sama czując się zahukaną myszką oczekiwać, że twoje dziecko przelicytuje wszystkich. Tyż źle. Najlepiej nie mieć dzieci. Wtedy jest się eksportem od wychowania :-)
Zresztą, bez wycieczek do tu siedzących, poznawszy kilkoro dzieci psychologów, jakoś nie widzę, żeby znajomość podstaw wszelkich traum była receptą idealną.
Nie uważam, że patriarchat moze mieć coś wspólnego z takimi owocami...
Chyba, że absolutnie krzywo pojęty.
Widzę w tym kulturową, chorą tendencję do wymagania cudów od kobiet i serwowania pochwał za sam fakt istnienia dla facetów...
Poza tym, mimo całkowitego obsadzenia sie w tym opisie frustracji, mam nieustajace pragnienie tkwienia w dobrze pojetym patriarchacie.
wygraweruję to na złotej tabliczce i powieszę potomstwu w ich pokoju.
artykułu nie doczytałam nawet do końca, po kilku akapitach stwierdziłam, że autor żyje w jakies wymyslonej rzeczywistości. zresztą nie trawię pana E jakoś, więc czytałam uprzedzona.
mimo, że moje drugie imię jest furia.
edit: chodziło mi o furię wewnętrzną.
OK, autor trochę bez sensu zasugerował generalną winę tradycjonalizmu, ale też nie twierdzi, że rodzic ma dziecko wychowywać bezstresowo.
Nie wiecie o co chodzi - Wasze szczęście. Naprawdę nie patriarchat czy tradycja są tu kluczowe ale słaba psychika i toksyczne relacje.
Nie jestem psychologiem, więc może się nie znam, ale mam trochę osobistych obserwacji.
Przecież to nie jest opis normalnego procesu wychowawczego w tradycyjnej rodzinie tylko patologii mającej patologiczne skutki. I naprawdę nie chodzi o idealizowanie wychowania bezstresowego.
@Katarzyna
Zaniepokoił mnie ten tekst. Nie dlatego, że trafny, bo moim zdaniem diagnoza jest chybiona. Dlatego, że trafia do wielu zranionych dziewczynek i wydaje im się trafny. I zdaje się podsuwać jakże kuszącą wizję, że wszystkie nasze nieszczęścia są spowodowane tą opresyjną patriarchalną kulturą... Bardzo pasuje do autora takie myślenie...
Dokładnie tak samo jak "mit DDA" trafia do wielu ludzi - "wszystkie moje nieszczęścia są spowodowane alkoholizmem w rodzinie". Sorki, wiem, że są tu "fani" DDA Jestem pod złym wpływem "Zakazanej psychologii" i Psycho-kitu
Stresowość wychowania, to w tym wątku raczej oftop był - tak przy okazji wyszło, a nie w odniesieniu do treści artykułu.
W sensie:Twoim zdaniem on te przykłady wyssał z palca?
Ja w każdym razie tak odbieram większość z nich. I też nie widzę w tym tekście zachęty do bezstresowego wychowania, raczej narzucenie pewnych norm,oczekiwań.