o docieraniu sie słyszałam choc czesciej słysze jednak o "scieraniu " ale prosze Cie ..kto ustala jakies zasady na poczatku skoro mozna powiedziec, ze na poczatku mało kto racjonalnie mysli
Tak. Na poczatku maz powie. Jactu rzadze. Jestem silniejszy. Kropka. I co.?? Jezeli jest to malzenstwo sakramentalne to zona nie odejdzie w imie wyzszych wartosci. Ale nie bedzie w rym malzenstwie szczesliwa. Jak dla mnie sytuacja patowa. I wcale nie rzadka. I jak sie spytac takiego meza to powie ze on przeciez kocha zonevi to ona wciaz sie piekli. Piekli sie bo tylko to jej zostaje. Czasami maz odchodzi bo mial usmiechnieta dziwczyne a ma gderliwa zone. Przepraszam za bledy ale pisze z tel.
raczej wyobrazilam sobie z twojego opisu pierwsza wersje ..ze siadamy i ustalamy zasady ) Odpowiadajac na druga czesc to oczywiscie, ze chce same zalety plus docenianie plus zachwyty komu by sie chcialo znosic czyjes dziwactwa na co dzien
Tak. Na poczatku maz powie. Jactu rzadze. Jestem silniejszy. Kropka. I co.?? Jezeli jest to malzenstwo sakramentalne to zona nie odejdzie w imie wyzszych wartosci. Ale nie bedzie w rym malzenstwie szczesliwa. Jak dla mnie sytuacja patowa. I wcale nie rzadka. I jak sie spytac takiego meza to powie ze on przeciez kocha zonevi to ona wciaz sie piekli. Piekli sie bo tylko to jej zostaje. Czasami maz odchodzi bo mial usmiechnieta dziwczyne a ma gderliwa zone.
@Dorota , taki mąż to nie mąż tylko typowy przemocowiec. Akurat jestem w temacie, bo małżeństwo przyjaciółki wisi na włosku z powodu silnej dominacji męża - pana i władcy. Ona już nie ma sił, więc ja porozmawiałam z księdzem, który powiedział, że jeśli w małżeństwie jest nieustanna dominacja jednego małżonka, plus (tak jak u nich) niechęć małżonka do dogadania się, zmiany, terapii - to jej obowiązkiem jest odejść od męża. Znaczy separacja. Ma ratować siebie i dzieci. Jej mąż nie bije, ale zdarza się, że przyjaciółka jest przez niego zwyzywana. Przy dzieciach. On ustala zasady, on rozporządza pieniędzmi, on decyduje o większości spraw. Poza tym nerwus i furiat. Ksiądz powiedział, że jeżeli ona nie postawi tamy temu zachowaniu męża, to będzie winna że zły przykład serwowany był dzieciom. Ona postawiła tamę, w sensie protestów słownych. Bez skutku. Nie ma odzewu. Pan mąż nie ma ochoty na zmiany. Wg księdza separacja ma go otrzeźwić. A ona ma ocalić swoje zdrowie psychiczne i fizyczne (nerwica) oraz dzieci. To tak w skrócie.
W mądrej miłości, której uczy nas Jezus, obowiązuje zasada: to, że kocham ciebie, nie daje ci prawa, byś mnie krzywdził! Także w małżeństwie jedynie miłość jest nieodwołalna. Cokolwiek złego uczyni małżonek, to współmałżonek nie powinien przestać go kochać. Ale wszystko inne w małżeństwie (np. wspólne mieszkanie, wspólne wychowywanie dzieci, współżycie seksualne, wspólnota majątkowa) jest pod warunkiem, że i ty mnie kochasz.
Dorota, z tego co wiem to separację też załatwia się w sądzie. I mąż ma nakaz płacenia alimentów. A np. ks. Dziewiecki mówi, że żona , jeśli jest krzywdzona, to powinna (oprócz separacji) domagać się jak najwyższych alimentów.
Przy czym - żeby było jasne - cały czas kocha męża, w sensie, że nie wiąże się z innym mężczyzną i czeka na duchową przemianę małżonka, a jeśli da radę - to modli się za niego. Ale póki on nie przeprosi i póki on się nie zmieni - to nie wracają do siebie.
Czasem to jedyny sposób, by kogoś zmusić wreszcie do pracy nad sobą, do terapii oraz do tego by... wreszcie przejrzał na oczy i przestał grzeszyć ciężko.
Posłuchaj i poczytaj ks. Dziewieckiego, to mądry człowiek , psycholog, jego wypowiedzi bardzo porządkują w głowie czym powinno być katolickie małżeństwo a czym ono nie jest.
Poczytaj też książkę "Miłość potrzebuje stanowczości", tam to wszystko jest uzasadnione na przykładach. Wiele kobiet przegrywa życie (i dopuszcza do zniszczenia psychiki dzieci), bo myślą, że nie wolno im odejść. A to nieprawda. Właśnie że odejście w niektórych przypadkach jest obowiązkiem.
Ojejuju , przykładanie jednej miarki do wszystkich małżeństw, nawet tych tzw. katolickich, to utopia i szkodliwa demagogia. Jak chcecie się wymądrzać, to najpierw napiszcie: Ok, teraz będą porady tylko i wyłącznie dla dobrych małżeństw, takich, w których są tylko kosmetyczne problemiki do rozwiązania za pomocą miłości , która zawsze wraca.
Nie piszcie z mądrą miną , że to takie proste. Bo małżeństwa są różne. I dla niektórych to może nie być takie proste.
Tak samo jak wyświechtane sloganiki o konieczności poddaństwa żony wobec męża. W małżeństwie, gdzie obie strony są bardzo w porządku - to działa. W innych małżeństwach, takich z jakimiś problemami, uległość żony może być początkiem końca.
U mojej przyjaciółki uległość doprowadziła do rozwoju despotyzmu jej męża. Uległość i posłuszeństwo zaszkodziły tak jej, jak i jemu. I nawet ksiądz kazał jej postawić się mężowi, który pod wpływem jej uległości zaczął zagarniać całą jej przestrzeń wolności.
A pomysleliscie ze zycie pod jednym dachem po sprawie w sadzie stanie sie nie do wytrzymania. Ja nie mialabym odwagi radzic naqet bliskiej przyjaciolce zeby go zostawila. Niestety wedlug mnie to sa kosekwencje zlych decyzji nie do cofniecia.
Problemy może nie tyle istnieją same w sobie, co są przez konkretną parę stwarzane na użytek własny. Czasem są to problemy banalne, czasem koszmarne, ani tych, ani tych się nie rowiązuję górnolotnym hasłami.
@Odrobinka, ale zwykłą kłótnia nie kłóci się z obietnicą miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej, to oprócz przykazań są fundamenty. Wszak nie chodzi o gruchające gołąbeczki tylko o dynamiczny związązek na długie lata.
Dorota, ja nic nie doradzam przyjaciółce. Ja jej tylko powiedziałam słowa księdza. Potem ona sama rozmawiała z: 1. księdzem 2.doradcą małżeńskim i prawniczką w Katolickiej Poradni Dla Rodzin 3. psychologiem
wszyscy powiedzieli to samo. Separacja. No chyba, że mąż zdecyduje się wreszcie na terapię, to wtedy zaczekać. Bo może wreszcie się go naprostuje. Jak dotąd o niczym nie chciał słuchać, winna była tylko jedna osoba - ona.
Dorota, w książce, którą tu linkowałam opisane są opisane konsekwencje złych decyzji (tych o trwaniu w problematycznym związku, bez chęci zmiany współmałżonka) . I uwierz mi , są one straszne. Włącznie z myślami samobójczymi krzywdzonych współmałżonków a nawet ich dzieci. Nie mówiąc o utrwalonym w ich głowach nieprawidłowym obrazie rodziny.
No to dobra, @mader. To zamiast sypać ogólnikami - to dawaj ... co robić? Konkrety. Bo może pomożesz kobiecie. j Jak facet się nie zmieni to ona się wyniesie z dziećmi do mamusi.
W jaki sposób ma kochać męża, przemocowca psychicznego , zamkniętego na każdą formę dialogu?
Wyzywa koleżanki? Nieeee. On jest bardzo uprzejmy dla obcych. Problemem jest jego złość, krzyk, nerwy. Ona psychicznie już siada, trochę ją zastraszył takim zachowaniem. Raz jest normalny a potem nagle się wydziera.
Nie wiem wszystkiego w szczegółach o co się spierają. Ale z tego co opowiadała, to często on chce decydować za nią. A ona nie jest głupia dziewczyna, tylko inteligentna, zdolna. No i nie rozumie dlaczego ma się go słuchać we wszystkim.
@mader , ciekawa jestem co doradzisz, bo z tego co wiem zarówno dwaj księża, jak i prawniczka, jak i psycholog powiedzieli to samo: NIE DA SIĘ ZROBIĆ NIC. Dlaczego? Bo on odmawia terapii. Zawsze taka gadka była. Tylko separacja. Na otrzeźwienie. A może i na zawsze.
@Idą, Modlitwa, umartwienie, działanie. Zwykle brakuje umartwienia. Teraz nie mam jak pisać, ale sytuacja o której piszesz jest nierzadka, albo mamy te same koleżanki. Można też prosić innych np. O post w ich intencji, plus rozeslac prosbyt p modl.do sióstr klauzurowych. Teraz jest rok milosierdzia, czas wielkich łask. Do męża koleżanki szukać dojścia przez innego mezczyzne, męża i ojca najlepiej. M
Że chce decydować to dlatego, że uważa, że ma rację a ona nie. Większość ludzi tak uważa. Że krzyczy to źle, ale znam małżeństwa gdzie bardzo krzyczał a potem przestał. Bez terapii, tylko jakieś konfiguracje się pozmieniały. Na terapię nie chcą chodzić panowie bo nie chcą łatki wariata. Nie chcą się zwierzać obcym ludziom, nie chcą tłumaczyć się z intymnych rzeczy. Jak zapytasz osobę czy krzyk jest właściwym zachowaniem to na ogół chodzi o to, że krzykacz uważa, że głupota partnera i niereformowalność jest taka, że każdy by stracił panowanie nad sobą.
Komentarz
Albo może robisz swoje projekcje (?). Na jej osobę i jej małżeństwo.
Furia Gburia z bajki.
ale prosze Cie ..kto ustala jakies zasady na poczatku skoro mozna powiedziec, ze na poczatku mało kto racjonalnie mysli
Odpowiadajac na druga czesc to oczywiscie, ze chce same zalety plus docenianie plus zachwyty
komu by sie chcialo znosic czyjes dziwactwa na co dzien
Juz drugi dzien mu wysylam wiadomosc zeby lepiej do domu nie wracał
a i tak wraca
Tak. Na poczatku maz powie. Jactu rzadze. Jestem silniejszy. Kropka. I co.?? Jezeli jest to malzenstwo sakramentalne to zona nie odejdzie w imie wyzszych wartosci. Ale nie bedzie w rym malzenstwie szczesliwa. Jak dla mnie sytuacja patowa. I wcale nie rzadka. I jak sie spytac takiego meza to powie ze on przeciez kocha zonevi to ona wciaz sie piekli. Piekli sie bo tylko to jej zostaje. Czasami maz odchodzi bo mial usmiechnieta dziwczyne a ma gderliwa zone.
@Dorota , taki mąż to nie mąż tylko typowy przemocowiec.
Akurat jestem w temacie, bo małżeństwo przyjaciółki wisi na włosku z powodu silnej dominacji męża - pana i władcy. Ona już nie ma sił, więc ja porozmawiałam z księdzem, który powiedział, że jeśli w małżeństwie jest nieustanna dominacja jednego małżonka, plus (tak jak u nich) niechęć małżonka do dogadania się, zmiany, terapii - to jej obowiązkiem jest odejść od męża.
Znaczy separacja.
Ma ratować siebie i dzieci. Jej mąż nie bije, ale zdarza się, że przyjaciółka jest przez niego zwyzywana. Przy dzieciach. On ustala zasady, on rozporządza pieniędzmi, on decyduje o większości spraw. Poza tym nerwus i furiat.
Ksiądz powiedział, że jeżeli ona nie postawi tamy temu zachowaniu męża, to będzie winna że zły przykład serwowany był dzieciom.
Ona postawiła tamę, w sensie protestów słownych. Bez skutku. Nie ma odzewu. Pan mąż nie ma ochoty na zmiany.
Wg księdza separacja ma go otrzeźwić.
A ona ma ocalić swoje zdrowie psychiczne i fizyczne (nerwica) oraz dzieci.
To tak w skrócie.
Jeszcze raz przytoczę księdza Dziewieckiego:
W mądrej miłości, której uczy nas Jezus, obowiązuje zasada: to, że kocham ciebie, nie daje ci prawa, byś mnie krzywdził!
Także w małżeństwie jedynie miłość jest nieodwołalna.
Cokolwiek złego uczyni małżonek, to współmałżonek nie powinien przestać go kochać. Ale wszystko inne w małżeństwie (np. wspólne mieszkanie, wspólne wychowywanie dzieci, współżycie seksualne, wspólnota majątkowa) jest pod warunkiem, że i ty mnie kochasz.
Lub jezeli mieszkanie jest tez Jej.
Do malzenstwa trzeba dojrzalosci obu stron.
Dokładnie , katarzynamarta.
Dorota, z tego co wiem to separację też załatwia się w sądzie. I mąż ma nakaz płacenia alimentów. A np. ks. Dziewiecki mówi, że żona , jeśli jest krzywdzona, to powinna (oprócz separacji) domagać się jak najwyższych alimentów.
Przy czym - żeby było jasne - cały czas kocha męża, w sensie, że nie wiąże się z innym mężczyzną i czeka na duchową przemianę małżonka, a jeśli da radę - to modli się za niego. Ale póki on nie przeprosi i póki on się nie zmieni - to nie wracają do siebie.
Czasem to jedyny sposób, by kogoś zmusić wreszcie do pracy nad sobą, do terapii oraz do tego by... wreszcie przejrzał na oczy i przestał grzeszyć ciężko.
Posłuchaj i poczytaj ks. Dziewieckiego, to mądry człowiek , psycholog, jego wypowiedzi bardzo porządkują w głowie czym powinno być katolickie małżeństwo a czym ono nie jest.
Poczytaj też książkę "Miłość potrzebuje stanowczości", tam to wszystko jest uzasadnione na przykładach.
Wiele kobiet przegrywa życie (i dopuszcza do zniszczenia psychiki dzieci), bo myślą, że nie wolno im odejść. A to nieprawda. Właśnie że odejście w niektórych przypadkach jest obowiązkiem.
Ojejuju , przykładanie jednej miarki do wszystkich małżeństw, nawet tych tzw. katolickich, to utopia i szkodliwa demagogia.
Jak chcecie się wymądrzać, to najpierw napiszcie:
Ok, teraz będą porady tylko i wyłącznie dla dobrych małżeństw, takich, w których są tylko kosmetyczne problemiki do rozwiązania za pomocą miłości , która zawsze wraca.
Nie piszcie z mądrą miną , że to takie proste.
Bo małżeństwa są różne.
I dla niektórych to może nie być takie proste.
To wprowadzanie w błąd.
Tak samo jak wyświechtane sloganiki o konieczności poddaństwa żony wobec męża.
W małżeństwie, gdzie obie strony są bardzo w porządku - to działa.
W innych małżeństwach, takich z jakimiś problemami, uległość żony może być początkiem końca.
U mojej przyjaciółki uległość doprowadziła do rozwoju despotyzmu jej męża.
Uległość i posłuszeństwo zaszkodziły tak jej, jak i jemu. I nawet ksiądz kazał jej postawić się mężowi, który pod wpływem jej uległości zaczął zagarniać całą jej przestrzeń wolności.
Czasem są to problemy banalne, czasem koszmarne, ani tych, ani tych się nie rowiązuję górnolotnym hasłami.
1. księdzem
2.doradcą małżeńskim i prawniczką w Katolickiej Poradni Dla Rodzin
3. psychologiem
wszyscy powiedzieli to samo. Separacja. No chyba, że mąż zdecyduje się wreszcie na terapię, to wtedy zaczekać. Bo może wreszcie się go naprostuje. Jak dotąd o niczym nie chciał słuchać, winna była tylko jedna osoba - ona.
Dorota, w książce, którą tu linkowałam opisane są opisane konsekwencje złych decyzji (tych o trwaniu w problematycznym związku, bez chęci zmiany współmałżonka) .
I uwierz mi , są one straszne. Włącznie z myślami samobójczymi krzywdzonych współmałżonków a nawet ich dzieci.
Nie mówiąc o utrwalonym w ich głowach nieprawidłowym obrazie rodziny.
To zamiast sypać ogólnikami - to dawaj ... co robić?
Konkrety.
Bo może pomożesz kobiecie. j
Jak facet się nie zmieni to ona się wyniesie z dziećmi do mamusi.
W jaki sposób ma kochać męża, przemocowca psychicznego , zamkniętego na każdą formę dialogu?
Wyzywa koleżanki? Nieeee. On jest bardzo uprzejmy dla obcych.
Problemem jest jego złość, krzyk, nerwy. Ona psychicznie już siada, trochę ją zastraszył takim zachowaniem. Raz jest normalny a potem nagle się wydziera.
Nie wiem wszystkiego w szczegółach o co się spierają.
Ale z tego co opowiadała, to często on chce decydować za nią. A ona nie jest głupia dziewczyna, tylko inteligentna, zdolna. No i nie rozumie dlaczego ma się go słuchać we wszystkim.
@mader , ciekawa jestem co doradzisz, bo z tego co wiem zarówno dwaj księża, jak i prawniczka, jak i psycholog powiedzieli to samo: NIE DA SIĘ ZROBIĆ NIC.
Dlaczego?
Bo on odmawia terapii.
Zawsze taka gadka była.
Tylko separacja. Na otrzeźwienie. A może i na zawsze.
Modlitwa, umartwienie, działanie.
Zwykle brakuje umartwienia.
Teraz nie mam jak pisać, ale sytuacja o której piszesz jest nierzadka, albo mamy te same koleżanki.
Można też prosić innych np. O post w ich intencji, plus rozeslac prosbyt p modl.do sióstr klauzurowych.
Teraz jest rok milosierdzia, czas wielkich łask.
Do męża koleżanki szukać dojścia przez innego mezczyzne, męża i ojca najlepiej.
M
@kowalka , dzięki za porady.
Ona też jest z Krakowa, Ty chyba też , ale chyba inny przedział wiekowy.
Co do dojścia przez innego mężczyznę - nie będzie słuchał. Pycha.
No chyba, ze się z konieczności zdecyduje na terapię.
Ano widzisz. Zawsze "to ona" jest winna w oczach takich panów.